29 listopada 2012

Rozdział 12

Trening i konfrontacja

-Powiesz mi w końcu co będziemy trenować??
-Na początku popracujemy nad twoją cierpliwością. Reszty dowiesz się w swoim czasie...
-Jesteś niemożliwy!

Od wyruszenia blondynów z Konohy minął już tydzień. Z tego co wywnioskował Naruto kierowali się w stronę Suny, ale jakoś nie mogli wyjść z Kraju Ognia. Następnego dnia mijali niewielkie miasteczko. Namito zaraz za nim skręcił w jakąś leśną drogę. Szli nią 2 godziny, aż wyszli na dość dużą łąkę. Na jej skraju stał podniszczony budynek, koło którego było małe jeziorko.

-Sensei co to za miejsce?
-Tutaj zaczyna się pierwsza część twojego treningu. Zauważyłem, że twój styl walki wręcz jest bardzo podobny do mojego, choć do mojego poziomu jeszcze wiele ci brakuje. Ale o tym porozmawiamy jutro. Dziś trzeba doprowadzić ten dom do stanu używalności.

Zajęło im to kolejne trzy godziny. Kiedy skończyli, słońce zaczynało znikać za horyzontem. Zjedli kolacje i udali się na spoczynek. Następnego dnia Namito zrobił pobudkę o godzinie 8. Była ładna pogoda.

-Gotowy na lekcje teorii Naruto?
-A będziesz zanudzał?
-Nie martw się o to. Na pewno się zainteresujesz. No dobra. Tak jak wczoraj mówiłem twój styl jest podobny do mojego. Ale żeby mi dorównać, a może nawet przegonić musisz nauczyć się myśleć podczas walki. Potem popracujemy nad samą walką.
-Jak to myśleć podczas walki? Co masz na myśli?
-Hmm, jakby ci to.. O już wiem! Jak myślisz czemu Kakashi nie chciał nauczyć cię Chidori?
-Nie wiem…
-Ponieważ ta technika ma jedną poważną wadę. Pod  czas jej wykonywania trzeba być bardzo szybkim, co niestety naraża jej użytkownika na kontratak. Kakashi kiedyś przez to omal nie zginął, ale to temat o którym ja czy on wolimy nie mówić. W każdym bądź razie żeby zniwelować tą wadę należy posiadać Sharingana.
-Nadal nie rozumiem…
-Naruto! Chodzi mi o to aby w ferworze walki zachować czysty umysł i dostrzec słabe punkty przeciwnika, a potem je wykorzystać!
-Aha! Trzeba było tak od razu!
-Taa… Dobra koniec teorii, teraz przejdziemy do praktyki. Stwórz klona i zacznij z nim walkę. Masz odkryć swój słaby punkt, a potem go poprawić.
-Zrozumiałem! No to do roboty!

Naruto niestety nie mógł dostrzec w walce ze swoim klonem żadnych błędów. Walczył tak z nimi przez kolejny tydzień, ale nic nie przychodziło mu do głowy.

-Sensei to niemożliwe! Nigdy nie dowiem się co jest moim słabym punktem walcząc ze sobą!
-Dopiero do tego doszedłeś? Brawo! Pierwszy etap zaliczony. Zaczynasz myśleć!
-Ahhaa… To co jest drugim etapem?
-To!- i Namito stworzył klona.
-Mam walczyć z twoim klonem? No to będzie co innego!
-Masz rację… Dobra ja idę do miasta kupić kilka rzeczy. Powodzenia!

Naruto jeszcze chwilę stał w miejscu, aż w końcu zaatakował klona. Ten jednak z łatwością skontrował jego cios i posłał go w miejsce z którego ruszył. Próbował tak jeszcze kilka razy, ale w każdym przypadku skończyło się to tak samo. Postanowił więc zaatakować trochę mniej agresywnie, a bardziej asekuracyjnie. Efekt tej poprawki był widoczny od razu. Blondyn nie został trafiony za pierwszym razem, a wywiązała się miedzy nim a klonem, choć bardzo nie równa, walka. Naruto wyprowadzał, już bez namysłu, kolejny cios, no i znów wylądował w miejscu jego startu.

-Rozumiesz już co robisz źle?- spytał się oryginalny Namito.
-Kiedy wróciłeś? Nawet nie zauważyłem. A co robię źle? Walczę najlepiej jak potrafię…
-Może i tak. Ale nie zauważyłeś, że gdy przestałeś tylko atakować postałeś trochę dłużej?
-No było tak przed chwilą… Nadal nie rozumiem… Nie wiem, może chodzi o to że twój klon ciągle mnie kontrował…
-Kontynuuj…
-A to by znaczyło, że… O rany jaki ja jestem tępy! Przy atakach za bardzo się odsłaniam!
-Brawo Naruto! No teraz ten etap treningu pójdzie ci zdecydowanie lepiej. Skoro wiesz już co musisz poprawić, podczas walki postaraj się też dostrzec słabe punkty przeciwnika. Dzieciaku obiecuje ci, że za 3 lata Kakashiego pokonasz w 10 minut!
-Dobra! A jeżeli mi się to nie uda to… Stawiasz mi ramen kiedy będę chciał!
-Co? Ehh niech stracę… Zgoda! Kiedy skończymy z Taijutsu jako takim potrenujemy jeszcze walkę z bronią. A po tym pójdziemy w inne miejsce…

Trenowali tak jeszcze 6 miesięcy. Naruto w tym czasie doszedł do takiego poziomu, że spokojnie mógł walczyć z Namito. Następne miejsce do jakiego się udali znajdowało się przy granicy Kraju Ognia i Wiatru. Tam rozpoczął się trening, polegający na poprawie podstawowych rzeczy, takich jak idealna kontrola chakry, przerywanie Genjutsu, czy nauczenie się zwykłego jutsu podmiany. Ćwiczyli również współprace z ropuchami. Tak minęło im kolejne pół roku. Kolejny rok przyniósł wiele zmian. Przez 8 miesięcy obydwaj blondyni łączyli Rasengana ze swoją naturą chakry. Pierwszemu udało się to Naruto, którego naturą, tak jak Namito, był wiatr. Niestety żaden z nich nie wpadł na to jak użyć stworzonej techniki, bo jak przewidywał starszy blondyn, jest ona śmiercionośna w obie strony. Tak więc Rasenshuriken, po stworzeniu poszedł niestety w odstawkę. Ostatnie 4 miesiące drugiego roku młodszy blondyn trenował zgranie ze swoimi klonami. Jak odkrył, to co one zrobią przechodzi na niego samego, oraz stwierdził, że nie musi ich już tworzyć tak wiele. Ostatni rok był już mniej męczący. Namito postanowił doszlifować to, co Naruto już umie, oraz wprowadzić go w podstawy Hiraishin no Jutsu. Nauka tego ostatniego, nawet z klonami zajęła by chłopakowi tyle czasu, że by się na pewno nie wyrobili…

Pod czas tych trzech lat ciężkiego treningu przeżyli wiele przygód. Niektóre z nich były bardziej niebezpieczne, niektóre bardziej komiczne. Jednak obydwaj panowie bardzo się ze sobą zżyli.
Na pewno dowiecie się, czego oni doświadczyli…
Lecz na początek chciałbym przedstawić sytuację która miała miejsce półtora roku od wyruszenia z Konohy.

Blondyni szli sobie niezbyt szybkim tempem po rzadziej wykorzystywanej drodze. Mijali jednak wielu podróżnych, jednych z Kraju Ognia, innych z Kraju Wiatru, a nawet z Kraju Wody.
Naruto zmienił swój pomarańczowy kombinezon, na pomarańczowo-czarny dres (taki jak w Shippuudenie dop.aut.), zmienił się też jego ochraniacz. Chłopak znacznie urósł, był przynajmniej wyższy o głowę od blondyna który opuszczał Konohe. Jego włosy też stały się trochę dłuższe.
Wygląd Namito specjalnie się nie zmienił. Na miejscu kamizelki Jonina pojawiła się tylko zwykła czarna bluza z kapturem. To tylko po to, aby nie przykuwać tak wielkiej uwagi. Obydwaj pod czas wizyt w większych miastach zdejmowali z czoła ochraniacze.

-Sensei… daleko jeszcze?- zapytał setny tysięczny raz Naruto.
-Kiedy przestaniesz zadawać te głupie pytanie!! Jak dojdziemy to ci powiem…
-Tak właściwie… czemu nie możemy trenować w jednym miejscu?
-Nie lubię zostawać w jednym miejscu… w sumie nie wiem dlaczego…- odpowiedział Namito, jednocześnie rozmyślając nad zadanym pytaniem- Może dlatego, że tak samo trenowałem z Jiraiyią? Nigdy nie zostawaliśmy w jednym miejscu dłużej niż rok… z tego co pamiętam też zadałem mu nawet podobne pytanie!
-Naprawdę? I co odpowiedział?
-Że kończą mu się materiały które zbiera do swojej książki! Stary zboczeniec… choć i tak uwielbiam jego twórczość!
-Rany…? Najpierw Kakashi, teraz ty? Co z wami nie tak?!- oburzył się Uzumaki
-Jak podrośniesz to zrozumiesz!- odpowiedział radośnie Namito.
-Aha! Nigdy!- zaśmiał się Naruto
-Pogadamy za parę lat…

Nagle Namikaze zatrzymał się i popatrzył w dal. Potem spojrzał na swojego ucznia.

-Czujesz to…?
-Tak… Coś tam się dzieje. Coś złego…
-Masz rację… Idź zobacz co to. Ja się przygotuje…
-Nie wiem czemu po prostu jej ciągle nie nosisz!
-Wiesz… Moja głowa jest sporo warta. Wole nie zwracać na siebie uwagi niepotrzebnych „klientów”…
-Ehh… To ja biegnę!

Uzumaki pognał do przodu, a Namito wyciągnął z plecaka swoją kamizelkę. Szybko ją na siebie założył, sprawdził cały ekwipunek, wyciągnął kunai i przeniósł się do Naruto.

Młodszy blondyn ukrył się w jakichś krzakach obserwując najbliższą okolicę.
Przed nim znajdowała się otwarta polana, na której leżało wielu martwych Shinobi z Kiri.

-Co oni do cholery robią tak daleko od domu…?- spytał cicho Namikaze
-Oh… Już jesteś. Nie wiem… wygląda na to, że kogoś ścigali… i chyba nadal trwa walka. Słyszysz?- opowiedział Naruto
-Cóż… jesteśmy Shinobi Konohy. Wypadałoby to sprawdzić…

Nagle obydwaj wyczuli, że ktoś się za nimi pojawił. Nie zastanawiając się skoczyli do przodu, unikając śmiertelnego ciosu wielkiego miecza.

-O proszę… Kogo ja tu widzę? Żółty Błysk Konohy i Jinchuuriki Kyuubiego… Nie myślałem, że dzień będzie taki ciekawy… prawda Itachi?
-Też się trochę dziwie…- odpowiedział Uchiha stając koło swojego partnera.
-Ja również nie spodziewałem się was spotkać. Kto by pomyślał… zawsze spotykamy się w ciekawych okolicznościach!- krzyknął Namito
-To prawda… Lecz tym razem nie wyjdziesz z tego cało!- twardo orzekł Kisame, celując w dwójkę blondynów swoją Samehadą.
-Sensei…? Jaki jest plan?
-Nie patrz Itachiemu w oczy… a tak to ogólna improwizacja!
-CO?!- Naruto patrzył na swojego opiekuna z niedowierzaniem- Jak to! Przecież oni są…!
-Wiem kim oni są! Daj mi coś wymyśleć. Na razie zajmij się Kisame… Uchiha jest mój!
-Sasuke nie był by zbyt zadowolony…
-Jego tu nie ma?
-Hej!! Skończyliście już te pogaduszki?!- przerwał im Hoshigaki- Samehada jest głodna!!
-No to dawaj!!

Mistrz Miecza rzucił się na nich z wielkim impetem. Namito odskoczył zostawiając go sam na sam z Uzumakim.

-To będzie dobry sprawdzian tego, czego się nauczyłem…!- krzyknął blokując potężny cios.
-Ja na twoim miejscu pożegnałbym się z życiem!

Tym czasem Namikaze rzucił swój Kunai w stronę Itachiego. Pojawił się przed nim i zaczął atakować dość średnim tempem. Wszystko tylko dlatego, że wykorzystuje technikę Gaia.

-„Może nie jestem w tym tak dobry jak ty… Ale ta sztuczka naprawdę się przydaję!”- pomyślał blondyn.
-Czyżbyś stosował jedną z metod swojego przyjaciela?- zapytał Uchiha unikając kopniaka- To bez celowe… przed moim Genjustu nie ma ucieczki!
-Zobaczymy!


Zachęcam do komentowania! Mam nadzieję, że się spodoba! Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

28 listopada 2012

Rozdział 11

Podróż



-No więc… o co chodzi?- zapytał niepewnie Uzumaki.
-Zaraz się dowiesz… najpierw powiedz mi co się tam stało.

Namito poprowadził dwójkę do salonu, i wskazał aby sobie wygodnie usiedli. Gdy tylko to uczynili zajął miejsce przed nimi.

-No… możesz zaczynać!- powiedział blondyn
-Eee… kiedy ten facet nas zaatakował zaczęliśmy robić to co nam kazałeś… nagle między nami znikąd pojawił się jakiś gość! Nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc wspólnie z Sasuke rzuciliśmy się do ataku… no i to by było na tyle. Pewnie pokonał nas jednym ciosem albo coś…- opowiedział Naruto
-A ty Sakura…? Chyba postałaś tam trochę dłużej…?
-No stało się to co mówi Naruto… szybko padli na ziemie nieprzytomni… po chwili ze mną stało się to samo…
-Rozumiem…- zakończył blondyn. Widać było, że był strasznie przejęty.

-Wujaszku… To gdzie jest Sasuke? W szpitalu? W domu?- zapytał po chwili syn Czwartego
-Nie…
-Więc…?
-Sasuke… został porwany.

Genini przeżyli szok. Patrzyli na swojego opiekuna z niedowierzaniem. Naruto wstał i zaczął chodzić w kółko, a Sakura tak jakby wyłączyła się ze świata.

-Jak to porwany?!- krzyknął nagle Uzumaki- Musimy go znaleźć! Co jeżeli mu coś się stanie, albo…- nie dokończył, ponieważ zobaczył ze Sakura zaczyna płakać.
 -Nie możemy nic zrobić… Nie wiem kim jest człowiek, który go zabrał… Nie wiem nawet dokąd go zabrał. Ale nie musisz się bać o jego zdrowie... Jestem pewien że nic mu się nie stanie- odpowiedział Namito, a w jego tonie głosu można było usłyszeć bezradność.
-Ale wujaszku on jest naszym przyjacielem! Nie możemy go zostawić!
-Wierz mi, tak samo jak ty chciałbym go odnaleźć… Naprawdę! No ale co ja mogę zrobić? Szukać go w po całym świecie? Niestety, jedyne co nam pozostaje, to czekać.
-Ale…
-Żadnego ale Naruto!- przerwał Namito- Macie iść do domu. Tsunade dała nam zwolnienie na czas nieograniczony… Wykorzystajcie go jak najlepiej… Przykro mi.

Chłopak nie miał już siły się wykłócać. Pomógł różowowłosej wstać i ruszył z nią za Namikaze do drzwi.
Kiedy wyszli z domu Czwartego zobaczyli, że nie są w wiosce. Trochę ich to zdziwiło, ale jeszcze bardziej zdziwił ich widok budynku, który opuszczali. Nie przepuszczali, że ich tymczasowy kapitan może mieszkać w takim miejscu, które bardzo im się spodobało, a zwłaszcza Sakurze. Naruto postanowił odprowadzić ją do domu, a potem, aby pozbierać myśli,  udał się na ramen…


Kiedy Sasuke otworzył oczy, stwierdził że znajduję się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Leżał na podłodze i bardzo bolała go głowa. Po szybkiej ocenie sytuacji podszedł do drzwi i zaczął je szarpać. Te jednak nie chciały ustąpić. Usiadł pod ścianą i zrezygnowany zaczął rozmyślać o tym co się z nim stanie, oraz o przyjaciołach, o których obecnym stanie nic nie wiedział. Nie wiedział ile tak siedział, stracił rachubę czasu. Z zamyślenia obudził go dźwięk otwieranego zamka. Do pomieszczenia wszedł jakiś człowiek, nie widział twarzy, ponieważ ten stał w cieniu.

-Kim ty jesteś?! Czego ode mnie chcesz?!- krzyknął Sasuke.
-Spokojnie Uchiha Sasuke… Chce ci tylko pomóc.
-Jak chcesz mi pomóc kiedy mnie tu więzisz?!- i ruszył na swojego porywacza. Niestety jego zapał został szybko ostudzony, kiedy potężny kopniak posłał go na ścianę.
-Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko otworzyć ci oczy…
-Jak to otworzyć oczy…?
-Chcę ci tylko powiedzieć prawdę… Prawdę o masakrze klanu Uchiha!
-Ccc… Co?! A co ty możesz o tym wiedzieć?!
-Wiem o tym wszystko…- i w tym momencie Sasuke dostrzegł w oczach porywacza sharingana.
-K.. kim ty jesteś…?
-Moje imię nie jest ważne. Ważne jest to co stało się tamtej nocy…- i złapał młodego Uchihe w Genjutsu, pokazując mu kulisy zdarzeń, które odebrały mu wszystko, co kochał…


2 miesiące później.

Namito zwolniony z obowiązków kapitana Drużyny 7, oraz w związku z tym że jest zwolniony  z wykonywania misji rozpoczął przygotowania do 3 letniego treningu, na jaki chciałby zabrać Naruto. Chłopak był bardzo szczęśliwy, kiedy blondyn mu to zaproponował. Uzgodnił wszystko z Jiraiyią, Kakashim i Tsunade, która po drobnej łapówce dała się przekonać do tego pomysłu. Mieli wyruszać już jutro. Starszy z blondynów dopinał wszystko na ostatni guzik. Dom zostawił pod opieką Tsunade. Spakował wszystkie potrzebne mu rzeczy w jeden plecak. Gorzej szło w tym aspekcie Naruto, który wciąż nie mógł się zdecydować, co ze sobą wziąć. Ba nawet jeszcze nie zaczął tej czynności. Siedział w swoim ulubionym miejscu i zajadał się ramenem.
Namikaze postanowił zobaczyć jak idzie jego podopiecznemu. Kiedy dotarł do jego domu, stwierdził, że nikogo tam nie ma. Ruszył więc w kierunku Ichiraku. Tak jak myślał zastał tam swojego podopiecznego.

-Już spakowany, że zajadasz się ramenem?- spytał na wejściu.
-O Namito-sensei! Eee no w sumie… już prawie skończyłem…- odpowiedział zakłopotany chłopak.
-Taa jasne… Dobra kończ to i ci pomogę…
-Naprawdę? Dzięki!
-Nie ma za co…

Reszta dnia minęła mu na pakowaniu rzeczy Naruto. Mieli wyruszyć następnego dnia o godzinie 8. Kiedy starszy blondyn dotarł pod główną bramę zobaczył, że na miejscu jest Kakashi, Tsunade i Sakura. Naruto jak zwykle nie było, ale Namito zdążył się przyzwyczaić to tego, że chłopak przychodzi zawsze punktualnie. I nie pomylił się. Blondyn chwile później do nich dołączył. Nadszedł czas na pożegnanie. Blondyni wymienili uprzejmości ze zgromadzonymi. Kiedy Naruto miał żegnać się z Sakurą, wynikła między nimi ciekawa sytuacja.

-Sakura-chan, mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz przez te 3 lata.
-Ja też mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz…- odpowiedziała Sakura, po czym podeszła i pocałowała blondyna w policzek, jednocześnie szepcząc mu coś do ucha. Kiedy ten stał tam jak wryty, Namito odwrócił się i ruszył w sobie znanym kierunku.
-Naruto! Na nas już czas…!
-Aaa tak! No to trzymajcie się!

Kiedy dogonił swojego senseia, po policzku Sakury spłynęła pojedyncza łza… Kolejna bliska jej osoba znikała z jej życia…

-To dokąd mnie zabierasz?- zapytał Uzumaki po kilkunastu minutach wędrówki.
-Nie wiem… potraktuj to jako wyprawę w nieznane!- krzyknął radośnie Namito i poklepał swojego towarzysza po ramieniu
-Nowy etap twojego życia właśnie się rozpoczyna!


Bardzo dziękuje za to, że ktoś stale tu zagląda, oraz czyta i komentuje moje wypociny. Mam nadzieję, że z czasem będzie was więcej! Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

27 listopada 2012

Rozdział 10

Złe przeczucia




Po dość feralnej misji, gdy Namito wyszedł ze szpitala Drużyna 7 wykonała kilka misji rangi C. Na nich nie wydarzyło się już nic specjalnego. Bardzo to ucieszyło Namikaze, który pod czas ich trwania pełnił bardziej role opiekuna niż osoby wykonującej zadanie. Zupełnie odmiennego zdania był Naruto. On za to narzekał na brak akcji i zbyt łatwe cele do zrealizowania.
Namito po jednej z takich „kłótni” i spacyfikowaniu Uzumakiego  przez Sakure, blondyn postanowił zabrać ich na misję rangi B.

-Jesteś tego pewien? Mogą sobie nie poradzić…- powiedziała Tsunade, wręczając mu zwój ze szczegółami.
-Idą ze mną! Co się może stać…? Zresztą cała ta trójka jest już na poziomie Chunina…
-To czemu ich nie zgłosisz do specjalnej rady…?
-Bo to Kakashi jest ich liderem. To on podejmie decyzję… Dobra muszę uciekać! Nie chce przerwać passy!
-Jakiej passy?!
-Ani razu się nie spóźniłem!- krzyknął i wybiegł z gabinetu.
-Naprawdę…?- spytała sama siebie Piąta i usiadła w fotelu.

Gdy miała wziąć kubek z herbatą, ten niespodziewanie pękł. Tsunade mocno zdziwiona wstała i podeszła do okna, spoglądając na szybko biegnącego blondyna.
-Mam złe przeczucia…

Tym czasem na polu treningowym numer 25.
Naruto i Sakura czekając na Namito urządzili sobie sparing. Uzumaki mimo swojego treningu czuł każde uderzenie różowowłosej. Jej trening też przyniósł efekty. Sasuke, zaś usiadł pod drzewem i dokładnie analizował każdy ruch swoich przyjaciół.

-Jak myślicie… spóźni się?- zapytał nagle Uchiha
-A.. skąd… taki pomysł?!- odpowiedział blondyn, jednocześnie unikając ciosu Haruno
-Zostało kilka minut… zaraz 13.
-Na pewno zdąży… on nie jest taki jak Kakashi!- zapewniła Sakura.
-O wilku mowa!- krzyknął Naruto wskazując na biegnącego Namikaze.
Zapomniał jednak, że nadal walczy z Sakurą. Ta ten fakt wykorzystała i posłała mu potężny prawy prosty. Syn Czwartego z impetem przekoziołkował kolejne 10 metrów zatrzymując się na drzewie, pod którym jeszcze nie dawno siedział Sasuke.
-Ha! Wygrałam!!
-Sakura…- wymamrotał zdezorientowany chłopak- Dlaczego…?
-Widzę, że nie marnujecie czasu… to bardzo dobrze!- wykrzyczał Namito podbiegając do zielonookiej- Powiedz Tsunade, że musicie popracować nad wyczuciem… za kilka lat takim uderzeniem pewnie będziesz zabijać!
-Na… Naprawdę?? Naruto!! Przepraszam!!- dziewczyna podbiegła do Uzumakiego i zaczęła sprawdzać czy nic mu nie jest.
-Hahaha… To dopiero za kilka lat! A teraz chodźcie tu! Mamy misję!
-Co?! Misja?!- młodszy blondyn nagle odzyskał wszystkie siły i podleciał do Namikaze- Jaką? Gdzie?
-Spokojnie… specjalnie dla was wziąłem rangę B. Uważam, że nie będzie to stanowić większego problemu…
-Naprawdę?! Jesteś super Sensei!!- krzyknął Naruto przytulając się do nogi swojego nauczyciela.
-Hej…! Puszczaj!
-A na czym polega zadanie?- zapytał Sasuke
-Mamy pochwycić, żywego lub nie, groźnego Jonina z Suny. Uważam, że będzie to łatwe…
-Hmm… w sumie racja- przytaknął Uchiha.
-Dobra! Zbiórka jutro o godzinie 10 pod główną bramą. Nie ważcie mi się spóźnić. Weźcie ze sobą to co zawsze… a ja tym czasem spadam! Trenujcie dalej! Narka!
Blondyn zniknął w kłębie dymu.
-Tak samo jak Kakashi…- westchnęła Haruno.


Następnego dnia Namito pojawił się na miejscu zbiórki 10 minut przed czasem, zastał tam już Sakure i Sasuke. Nie było tylko Naruto. Nie musieli jednak na niego długo czekać bo o dziwo przyszedł równo o czasie. Wyruszyli natychmiast. Raporty mówiły o tym że ich cel był ostatnio widziany nieopodal wsi 2 dni od Konohy. Tam też się udali. Kiedy dotarli na miejsce zobaczyli straszny widok. Wioska była doszczętnie spalona, a mieszkańcy gdzieś zniknęli. Rozejrzeli się w niej za jakimiś śladami, lecz nic nie znaleźli. Jedyna wskazówka była taka, ze ową wioskę spalono niedawno.

Nie wiedzieli jednak, że są obserwowani przez 2 ludzi. Jednym z nich był cel naszej drużyny.
-Masz ich rozdzielić na dwie grupy. Tak aby Namikaze był z dala od bachorów. W tedy wkroczę ja i zrobię to co mam zrobić.
-Ale powiedz mi wspólniku na co ci ten dzieciak? Co jest w nim takiego szczególnego?
-Nie płacę ci za zadawanie pytań. Twoim zadaniem jest tylko odciągnięcie Namikaze. W tedy mój plan na pewno się powiedzie. Jeżeli ci się uda nie ominie cię nagroda…
-Po to tu jestem prawda? Możesz być spokojny, on jest mój.
-Mam taką nadzieję…

Nie świadoma zagrożenia Drużyna 7 rozpoczęła poszukiwania dogodnego miejsca na obóz. Szukali już 30 min kiedy w ich stronę zostały rzucone kunaie z wybuchowymi notkami. Wszyscy się rozproszyli. Nagle przed Namito pojawił się ich przeciwnik. Był to około 30 letni gość z długimi czarnymi włosami. Zaczął atakować blondyna, ten jednak sprawnie odpierał ataki. Kiedy walczyli tak już dłuższą chwile za jego plecami pojawił się klon czarnowłosego, który wypuścił w jego stronę kilka małych kul ognia. Namito wyskoczył w górę, tam jednak czekał na niego prawdziwy przeciwnik. Ten atak był skuteczny i wbił blondyna w ziemie.

-I ty pokonałeś Orochimaru? Jesteś żałosny…
-Dopiero się rozkręcam!
-Tak?? Zobaczymy! – i zaczął uciekać
-A ty dokąd?! Zostańcie tu i rozłóżcie obóz. Ja go dorwe!
-Ale!- zaprotestował Naruto
-Żadnego ale!- i ruszył za swoim przeciwnikiem.

Biegł przez las. W oddali widział swojego przeciwnika. Postanowił zakończyć tego berka i rzucił w jego stronę swoim kunaiem. Kiedy ten miał go dosięgnąć Namito pojawił się za nim i uderzył go w plecy rasneganem. Shinobi Suny przeleciał 10m i uderzył w drzewo. Blondyn natychmiast do niego podbiegł.

-Dlaczego zniszczyłeś tą wieś co?!
-Głupiec!- zakasłał krwią- To miało tylko zwrócić waszą uwage! Zostałem wynajęty przez człowieka któremu bardzo zależało na pojmaniu jednego z tych bachorów!- znów kaszel- Ja miałem cię tylko od nich oddzielić!
-Co?? Mów kto cię wynajął!?
-Nie… Wiem…- i wyzionął ducha
-Matko jaki ja jestem głupi!- i zniknął w żółtym błysku.

Kiedy pojawił się przy kunaiu który dał Naruto zobaczył że on i Sakura leżą nie przytomni na ziemi, a przed nim stoi jakiś człowiek, który trzyma na ramieniu Sasuke.

-Hahaha!! Spóźniłeś się Zółty Błysku! Sasuke zasługuję na to aby poznać prawdę! A jak myślisz co się stanie kiedy ją pozna? Uwolnię go od tej przeklętej Konohy!!- i zaczął się teleportować.
-Sasuke!! Czekaj!!- i błyskawicznie zaatakował rasenganem, jednak przeniknął przez przeciwnika i trafił w drzewo za nim.
-Jak ty to…- jednak nie zdążył dokończyć. Jego wróg zniknął razem z Sasuke, uprzednio wyrzucając jego kunai, a na dodatek wszędzie wokół niego były wybuchowe notki, które zaraz miały eksplodować.
-Cholera jasna…- natychmiast podbiegł do Naruto i Sakury złapał ich, rzucił kunai w górę, i momentalnie się do niego teleportował, tym samym unikając potężnego wybuchu.
-Natychmiast trzeba wracać do Konohy…- to mówiąc pojawił się z nieprzytomnymi w piwnicy swojego domu.

Położył ich na macie, a sam najszybciej jak umiał pobiegł do Hokage. Wbiegł do gabinetu jak burza, przy okazji niszcząc drzwi.

-Namito co tak szybko…
-Tsunade! Uchiha Sasuke został porwany…!- przerwał jej blondyn
-CO??Porwany?! Jak to?!- zaczęła krzyczeć Hokage
-Już mówie…- i Namito opowiedział jej co się wydarzyło.
-Nie mogę cię winić… to była zasadzka. Na dodatek nie wiemy gdzie jest Sasuke… No cóż ANBU będzie go szukało. Drużyna 7 od teraz jest uziemiona. Macie długi urlop… Miejmy nadzieje że się to wyjaśni. O jaką prawdę chodziło temu człowiekowi…
-Nie wiem Tsunade… Mam złe przeczucia…


Tym czasem w domu Czwartego.
-O matko moja głowa… AAA!! Gdzie my jesteśmy?? Sakura obudź się szybko!
-Ałaaa… Naruto nie krzycz… Co to za miejsce??
-Nie wiem ale wygląda na sale tortur.
-Nie strasz mnie… Naruto spójrz! Czy to nie jeden z tych kunaiów Namito-sensei?
-Rzeczywiście… A tu jest ich więcej! Niesamowite…- Naruto zachwycał się nad bronią, kiedy na środku sali pojawił się starszy blondyn.
-Ooo widzę że się obudziliście!- krzyknął tak aby ich przestraszyć.
-AAA!!! Namito-sensei nie strasz nas tak nigdy więcej!!- Sakura wyglądała jak by miała zaraz dostać zawału.
-Witam was w mojej sali treningowej, znajdujemy się w piwnicy mojego domu.
-Wujaszku a gdzie Sasuke?- zapytał Naruto.
-Sasuke…? Chodźcie za mną… Musimy pogadać…


Mam nadzieję, że się spodoba! Zachęcam do zostawiania komentarzy, było by mi miło, gdyby coraz więcej osób czytało moje opo! Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

26 listopada 2012

Rozdział 9



„Hidan i Kakuzu”



Namito i członkowie Akatsuki przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Nagle blondyn pojawił się przed swoimi podopiecznymi przyjmując postawę obronną.
-Sensei! Co robimy?!- zapytała Sakura
-Jedyne co możecie zrobić to…
-Co?!- zapytali wszyscy jednocześnie
-Uciekać…
Po twarzach Geninów można było wywnioskować, że są zaskoczeni taką odpowiedzią.
-Uciekać…?- powtórzył Uzumaki- Dlaczego?
-Ta dwójka zabiję was w kilka sekund- odpowiedział stanowczo blondyn- To nie jest wasz poziom dzieciaki…
-Ale!
-Nie ma żadnego ale Naruto! Macie biec w stronę Konohy… ja postaram się ich tu zatrzymać. Gdy skończę to do was dołączę!
-Heej!- krzyknął Hidan- Skończyliście już te pogaduszki? Pora umierać!
-A liczyłem na udany dzień…- wyszeptał sam do siebie Namikaze- Biegnijcie! Już!

Namito wyczuł odpowiedni moment na wydanie rozkazu, gdyż sekundy później musiał zablokować atak wyznawcy Jashina. Blondyn, mimo siły uderzenia, pewnie stał na nogach. Po chwili odskoczył, złożył pieczęcie, i wystrzelił w stronę członka Brzasku potężną kule ognia.
Okazało się jednak, że to za mało, gdyż ten był tylko lekko spopielony. Do Hidana powoli podszedł Kakuzu.
-Nie ma czasu na zabawy… jeżeli chcemy coś za niego dostać musimy się pośpieszyć…
-Mów sobie co chcesz… jak go trafisz to powiem, że jesteś dobry. Ten człowiek jest najszybszy na świecie!
-Tylko patrz…
Namikaze w czasie gdy jego oponenci wymieniali zdania, porozrzucał po okolicy swoje kunaie. Nie miał zamiaru popełnić błędu z walki z Orochimaru.
-„Cholera… Nie jest dobrze… Całonocna podróż daję się we znaki… Muszę z nimi jeszcze trochę powalczyć…”- pomyślał blondyn- „Mam pewien pomysł…”

Namito wyjął dwie bomby dymne i zaatakował. Był to trochę szaleńczy atak frontalny, który dla kogoś mniej zwinnego zakończył by się śmiercią, ale tego wymagał plan.
Po chwili takiej walki został odesłany trzydzieści metrów do tyłu potężnym łączonym ciosem Hidana i Kakuzu. Nagle dookoła niego pojawiło się mnóstwo dymu, dzięki czemu był zupełnie niewidoczny. Po kilku sekundach wyskoczył z niego blondyn szarżując na wyznawcę Jashina. Ten wziął tylko wielki zamach i metr przed sobą przeciął Namikaze w pół…
-To koniec…

Nagle Namito zniknął w kłębie dymu ukazując kunai. W tym samym momencie z zasłony wyleciał drugi kunai którego celem był Kakuzu. Błyskawicznie koło pierwszego z nich pojawił się prawdziwy Namikaze z dwoma Rasenganami. Jednym z nich trafił centralnie w tors Hidana, który pod wpływem siły techniki przeleciał kilkanaście metrów, łamiąc przy okazji kilka drzew.
Jego partner zorientował się o co chodzi, jednak było już za późno. Wszystko było idealnie zgrane w czasie, więc gdy kunai był przed nim, koło niego pojawił się blondyn, traktując go tak samo jak poprzednika.

-„To by było chyba na tyle… Oni powinni być już daleko stąd, a ci dwaj raczej się za nami w pościg nie  rzucą…”- pomyślał Namito, ciężko dysząc. Miał już niewielki zapas chakry, na dodatek był bardzo zmęczony.
-Kakuzu… urwało mi nogę. Zrób coś z tym…
-Zamknij się! Jak mogliśmy się dać tak zaskoczyć… takiemu szczeniakowi! Zapłaci mi za to…
-Przepraszam, że wam przerywam…- wtrącił się nagle Namikaze- Ale mam dla was prezent pożegnalny!- krzyknął i rzucił w ich kierunku kilkanaście kunai z wybuchowymi notkami.
-Sukin…

Hidan nie zdążył dokończyć, gdyż nastąpiła eksplozja.
Namito zaś lekko kulejąc, powoli oddalił się od tego miejsca. Spojrzał jeszcze na budynek punktu wymiany i na zdziwione i przerażone twarze jego pracowników.
-Ci panowie pewnie jeszcze was odwiedzą! Radzę być miłym…!- krzyknął do nich i zniknął w żółtym błysku.

Genini z Naruto na czele od miejsca walki dzieliło już dobre kilkanaście kilometrów. Nagle koło Uzumakiego pojawił się ich Sensei. Cała trójka momentalnie stanęła, a Sasuke wyglądał, jakby zobaczył ducha…
-Ale szybko biegacie…- orzekł blondyn siadając jednocześnie na ziemi.
-I jak?! I jak?! Skopałeś im tyłki?!- krzyczał Naruto
-Powiedzmy… choć było blisko abym przegrał… gdyby nie dali się zaskoczyć… A zresztą opowiem wam w drodze do Konohy… dajcie mi tylko odetchnąć…
-A nie możesz nas tam przenieść?- zapytał Sasuke- Skoro możesz teleportować się na takie odległości…
-Nie mam tyle chakry…- odpowiedział spokojnie Namikaze- Siebie może i jeszcze by mi się udało, ale trzy dodatkowe osoby… nie tym razem!
-Ahh…- cała trójka westchnęła na myśl, że czeka ich jeszcze trochę marszu.

Po 30 minutach Namito zarządził, że ruszają dalej. Do Konohy dotarli po zmroku…
-Możecie iść do domów… ja zajmę się resztą… i prawdopodobnie wyląduje w szpitalu… ale co tam! Odpocznę sobie!- oznajmił radośnie blondyn, i skierował się w stronę centrum wioski- Narka!
-Taa...- westchnął Naruto- Co o nim sądzicie?
-Skoro dał radę dwóm członkom Akatsuki w pojedynkę to musi być bardzo silny…- odpowiedziała Sakura- Po za tym jest bardziej wesoły niż Kakashi… no i się nie spóźnia!
-Racja…- przyznał Sasuke.
-A więc tą sensacją kończymy dzisiejszy dzień! Dobranoc!- krzyknął Uzumaki i ruszył w stronę swojego domu.

Po chwili pozostała dwójka uczyniła to samo.
Tym czasem w gabinecie Tsunade…

-Hidan i Kakuzu? Ten Kakuzu? On walczył z moim dziadkiem…
-Też tak słyszałem. Nie pokazali nic specjalnego… nie pozwoliłem im na to. Gdyby się rozkręcili mogłoby się to dla mnie źle skończyć… Na pewno są bardzo silni.
-W to nie wątpie… W Brzasku są sami tacy ludzie… No cóż… Raport napiszesz mi w szpitalu. Zostawię cie na obserwacje, trzeba też sprawdzić tą nogę i opatrzyć rany… Po jutrze wyjdziesz!
-Wiedziałem, że tak będzie…



Krócej niż poprzednio, ale są pewne czynniki które na to wpłynęły. Mam nadzieję, że się spodoba! Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)