27 lutego 2013

Rozdział 24



„Koniec Drugiego Etapu”



Ten gość jest inny. Może nie wygląda, ale na pewno jest silniejszy niż jego poprzednicy… Dodatkowo ta dziwna rzecz którą związana jest Sakura. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.
Niebieska kula energii wściekle połyskiwała w mojej dłoni. Po tych kilku chwilach zastanowienia nie jestem jednak tak pewien jak w pierwszej chwili. Coś w tym ANBU jest… coś niepokojącego.

- Coś się stało? Czemu nie atakujesz? – spytał ze stoickim spokojem mój przeciwnik – Czyżbyś się rozmyślił? Może nie zależy ci już tak na…
- Bądź cicho!! – warknąłem – Zastanawiam się po prostu, czy warto się z tobą bawić, bo po tym co pokazali twoi poprzednicy zaczynam wątpić w twoją siłę!
- Przekonajmy się! – krzyknął i zaczął układać pieczęcie.
- Naruto!! – odezwała się Sakura – To użytkownik Uwolnienia Drewna! Musisz być bardzo ostrożny!!
- Drewna? Co to…
- Mokuton! – wrzasnął ANBU i przyłożył dłonie do ziemi.


Nagle z podłoża w moją stronę wyłoniło się pięć ogromnych drewnianych kwadratowych, ostro zakończonych pali. Przyznam szczerze, że ten atak zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem, a co dopiero z tym walczyć.
Nie widząc innego wyjścia odparłem uderzenie Rasenganem i odskoczyłem do tyłu.
To nie był jednak koniec. Ze zniszczonego drewna momentalnie wyrosło kilkanaście mniejszych „ostrzy” i jeszcze szybciej niż poprzednie zaczęły lecieć w moją stronę.

- Co to jest do cholery! – krzyknąłem i zacząłem biec w prawo, aby uniknąć zabójczego ataku.
- Widzę, że moja technika zrobiła na tobie wrażenie! – orzekł dumnie ANBU – Wiedz tylko, że to nie koniec moich możliwości!
- Czyżby?! – odpowiedziałem prowokująco.

Gdybym mógł, cofnął bym czas i tego nie powiedział.
Nie wiadomo kiedy z pod ziemi przede mną wyrosła duża drewniana ściana. W ostatniej chwili wyhamowałem by w nią nie wpaść, jednak dzięki temu ostrza, które mnie goniły mogły  dotrzeć do celu.

- Naruto nie!! – krzyknęła Sakura, gdy pale przybiły mnie do ściany.

Rozpacz, w którą niewątpliwie zaraz by wpadła, została jednak zatrzymana przez bardzo dobrze znany jej odgłos znikającego klona.

- Spokojnie… - powiedziałem pojawiając się na szczycie ściany – Mnie nie jest tak łatwo dopaść!
- Imponujące! – odparł ANBU – Muszę cię jednak zmartwić… nie pokonasz mnie robiąc tylko uniki!
- To nie wszystko na co mnie stać…!

Gdy tylko wypowiedziałem ostatnie słowo zniknąłem. Wprowadziło to mojego przeciwnika w lekkie zdezorientowanie. Rozglądał się za mną, nadal trzymając ręce przy ziemi. To był mój problem. Problem który musiałem rozwiązać.

- Teraz się ukrywasz?! Przestraszyłeś się?!
- Chciałbyś… - szepnąłem.

Stworzyłem cztery klony. Ich zadaniem było odwrócenie uwagi mojego przeciwnika. Oby się to udało..
Dałem znak by moje kopie zajęły pozycję. Po chwili każdy z moich klonów z Rasenganem w dłoni wyskoczył z ukrycia. Mieli zaatakować ze wszystkich stron, przez co na pewno mój oponent przejdzie do defensywy.
Nic bardziej mylnego, ale…

- Sprytne! Lecz nieskuteczne… - orzekł jakby od niechcenia i stworzył dookoła siebie pół okrągłą drewnianą zasłonę.

Klony mimo wszystko szarżowały. W jednym momencie każdy z nich uderzył w blokadę, w środku której znajdowali się ANBU i Sakura. Siła zderzenia wznieciła bardzo dużo kurzu, przez co nie było nic widać.
Po kilku chwilach wszystko opadło, a moim oczom ukazał się zdumiewający widok. Na tym drewnianym bunkrze mój atak nie zrobił większego wrażenia, bo jak tam stał tak stał.

- Niemożliwe…
- Widzisz chłopcze, nie masz szans! – odrzekł mi ANBU kiedy opuścił barierę – Lepiej od razu się poddaj!
- Nigdy! Skoro nie mogę cię dostać w taki sposób, zrobię to po staremu! – krzyknąłem i stworzyłem około dwadzieścia klonów które natychmiast rzuciły się na tego gościa.
- To na nic… - powiedział spokojnie i wstał.

Wystawił obie ręce przed siebie, z których wyłoniły się takie same ostrza jak te, które mnie goniły. W ciągu kilku chwil zniszczyły one wszystkie moje kopie.
Patrzyłem na to wszystko z lekkim zdenerwowaniem. Nie wiedziałem co robić…  Jego umiejętności były bardzo duże. Jak na test na Chūnina dali mi dość dobrego przeciwnika. Być może poprzedni ANBU mieli uśpić moją czujność?
Nie wiem. Na razie moja sytuacja nie klaruje się zbyt ciekawie…

- Hej Naruto! – nagle usłyszałem swoje imię.

Szybko odwróciłem się w stronę z której dochodził ten głos.
Stał tam nie kto inny a Namito. Patrzył się na mnie dość chłodno, a ręce miał założone na klatce piersiowej.

- Co ty tu robisz? – spytałem zdziwiony
- Postanowiłem, że ci pomogę.
- Czy to nie było by trochę niesprawiedliwe? – odezwał się ANBU.
- Nie będę z tobą walczył Tenzō! Chcę dać chłopakowi tylko jedną radę…
- Jaką?! – krzyknąłem z entuzjazmem.
- Cóż… - Namikaze delikatnie się uśmiechnął – Żeby pokonać Element Drewna musisz postawić na szybkość. Obserwowałem całą twoją walkę… walczyłeś tak jakbyś całkowicie zapomniał co potrafisz. Za bardzo uwierzyłeś w swoje umiejętności… Poprzedni ANBU specjalnie nie byli zbyt silni, a raczej nie pokazali pełnej swojej siły…
- Uśpili moją czujność tak? Dałem się tak prosto nabrać… - pokornie odpowiedziałem.
- Powiedzmy, że masz rację. No więc Naruto co teraz zrobisz? – zapytał Namito.
- Pokaże mu czego się nauczyłem…! – krzyknąłem i zacisnąłem pięści – Przygotuj się! Nadchodzę!!


Trochę gadki motywacyjnej i jedna prosta rada. Naruto jeszcze wiele musi się nauczyć… Choć i tak zrobił ogromne postępy.
Teraz w jego oku dostrzegłem błysk który zawsze towarzyszył mu podczas treningu. Nareszcie przejdziemy do prawdziwej walki!
Uzumaki stworzył cztery klony. Te zaś błyskawicznie ruszyły do ataku, o wiele szybciej niż poprzednio. Tenzō zaś zastosował tą samą obronę.
Chętnie zobaczył bym jego minę, jednak maska wszystko zasłaniała. Kopie blondyna z łatwością uniknęły ataku i dalej napierały. Oryginalny Naruto zaczął tworzyć Rasengana.
W tym czasie klony dotarły do Tenzō i związały go walką wręcz. Niesamowite, że po kilku moich słowach w Uzumakim zaszła taka przemiana.
Na placu boju pozostały tylko dwie kopie. Jednak osiągnęły one swój cel – odciągnęły ANBU od Sakury. Blondyn z niebieską kulą tylko na to czekał, co zaznaczył delikatnym uśmiechem. Głęboko odetchnął i ruszył do ataku.
Przyglądałem się temu wszystkiemu z nie małą satysfakcją…


Tenzō właśnie zniszczył mojego ostatniego klona. Jest już jednak za późno na ucieczkę…

- Cholera! Mokuton…! – krzyknął jeszcze w ostatniej chwili ANBU.

Z ziemi zaczęła wyrastać drewniana ściana, lecz byłem zbyt blisko by mogła mnie powstrzymać. Przeskoczyłem nad nią. Od celu dzieliło mnie już tylko kilka centymetrów…

- Rasengan!! – wrzasnąłem i uderzyłem mojego przeciwnika całą mocą.

Usłyszałem jedynie zduszony okrzyk oznajmiający, że boli. Tenzō poleciał w tył dobre trzydzieści metrów zatrzymując się na pniu wielkiego drzewa. Uśmiechnąłem się szeroko na myśl o zwycięstwie.
Nie było mi jednak ono jeszcze pisane…
Nagle na miejscu ANBU pojawiła się jakaś kłoda. Jak mogłem pomyśleć, że tak łatwo go pokonam co? Mimo, że osiągnąłem przewagę, on nadal jest groźny…

- Naruto!! – krzyknęła Sakura.
- O co… - odwróciłem się i dostrzegłem straszny widok. Tenzō przyłożył jej kunaia do szyi.
- Jeśli zrobisz chociaż jeden krok w moją stronę ona zginie! – oznajmił chłodno.

Zamarłem. Nie mogły do mnie dotrzeć te słowa…
Spojrzałem na Namito. Stał tak samo jak wtedy jak się tutaj pojawił, jedyne co to spoglądał z zaciekawieniem nie na mnie, a na mojego przeciwnika.
Naruto myśl! Jeśli on nie blefuje…
Ponownie zerknąłem w stronę Namikaze. Nie mogłem w tym wypadku liczyć na jego pomoc. Zwróciłem swój wzrok ku ziemi. W mojej głowie zapanowała pustka…

- Poddaj się, a ocalisz jej życie! – ponownie odezwał się ANBU.

To zdanie spowodowało, że wróciłem do rzeczywistości.
Podniosłem głowę i chłodno spojrzałem w stronę mojego przeciwnika.

- Rób co chcesz… - odrzekłem i dałem krok do przodu.

Moje zachowanie wywołało chyba szok u całej trójki. Sakura patrzyła na mnie z niedowierzaniem, Namito zamknął oczy, a Tenzō chyba moja odpowiedź zamurowała.
Nie widząc żadnej zdecydowanej reakcji z jego strony powoli zacząłem się do niego zbliżać.

- Stój! Inaczej ona zginie! – dopiero teraz ANBU tak jakby się otrząsnął z szoku.
- Proszę bardzo… zrób to! – szedłem w zaparte i przyśpieszyłem kroku.

Kątem oka dostrzegłem, że Namito się uśmiechnął. Chyba przejrzał zamiary Tenzō jak i moje.
Szkoda mi jedynie Sakury… biedaczka musi się strasznie denerwować…


Kilkanaście minut później.


- Jak samopoczucie Sakura? – spytał Namito.

Naszą trójkę z wyjątkiem Tenzō przeniósł do wieży po środku lasu. Według jego wcześniejszych słów, dobrze sobie poradziłem i przechodzę do trzeciego etapu. Byłem z tego faktu bardzo zadowolony, choć nie powiem sposób w jaki to musiałem osiągnąć nie był zbyt miły.

- Bardzo dobrze! – odparła Sakura – Cieszę się, że pytasz sensei! Gdybym nie wiedziała, że to wszystko ma być grane to na pewno byłabym w o wiele gorszej sytuacji. A w jeszcze gorszej byłbyś ty Naruto!! Jak mogłeś chcieć poświęcić moje życie co?!
- Wszystko rozgryzłem spokojnie! Wiedziałem, że nic ci nie grozi! Naprawdę! – próbowałem się usprawiedliwić.
- Jasne! Postawiłeś wszystko na jedną kartę! Przyznaj się! – upierała się Haruno
- Eh młodzieży spokojnie… - westchnął Namito.
- Co ja mogę Namito-sensei? – zapytałem i szeroko się uśmiechnąłem.
- Na przykład przeprosić! – oznajmiła różowo włosa.
- Ciekawe za co?! – oburzyłem się – Teoretycznie uratowałem ci życie! To ty mi powinnaś dziękować!
- Hahaha uspokójcie się…!
- To ona!
- To on!

Tak niestety minęło kolejnych piętnaście minut…



Obiecałem poprawę i tak zrobiłem!
Prezentuje wam ostatni rozdział przygody w Lesie Śmierci. Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Gorąco liczę na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

23 lutego 2013

Rozdział 23



„Las Śmierci”



- Ahh moja biedna głowa…! – krzyknąłem gdy odzyskałem przytomność – Tak w ogóle to gdzie ja jestem?

Rozejrzałem się dookoła. Las. Na dodatek strasznie gęsty. Znam tylko jedno miejsce tak wyglądające…
Anko musiała mi coś wstrzyknąć... pewnie takie miała zadanie. No cóż…
Szybko wstałem i otrzepałem ubranie z kurzu. Nadal miałem lekkie zawroty głowy, ale nie było to nic czego bym nie wytrzymał.

- Nareszcie się obudziłeś Naruto! – głos dobiegał zza moich pleców.
- Namito-sensei… - odrzekłem i powoli odwróciłem się w jego stronę.


Namikaze siedział na wielkim korzeniu, a w prawej dłoni trzymał jakiś zwój. Moją uwagę jednak przykuła inna rzecz. Na jego lewym ramieniu pojawił się biały rękawek z czerwonymi płomieniami przy końcu. Wyglądało to dość… fajnie!

- Skąd u ciebie ten rękaw co? – zapytałem z ciekawością.
- Chodzi o to? – odpowiedział pytaniem i zeskoczył do mnie – Jestem głównym sędzią i egzaminatorem drugiego i trzeciego etapu, więc stwierdziłem, że muszę się jakoś wyróżniać prawda? Kakashi zarzucił mi, że jest to ściągnięte z ubioru jego ojca… - blondyn podrapał się po głowie – Lecz Sakumo miał dwa rękawy, na których był inny wzór. Mój wzorek bardziej nawiązuje do płomieni wyhaftowanych na płaszczu mojego brata…
- Czyli nie jesteś oryginalny! – orzekłem twierdząco.
- Nawet ty jesteś przeciwko mnie…? – Namikaze spytał zrezygnowany – No trudno. Łap zwój! – krzyknął i rzucił przedmiot w moją stronę – Masz tu wszystkie potrzebne informacje na temat tego co cię tu czeka. Nie obawiaj się o inne drużyny – dopowiedział, jakby czytał w moich myślach – Znajdujemy się po drugiej stronie lasu, na pewno nikogo z tych młodzików nie spotkasz. Czy zostało coś jeszcze…? Chyba nie. Pozostało mi jedynie życzyć ci powodzenia! Do zobaczenia za parę dni!
- Cze… Czekaj!!

Było jednak za późno. Namito zniknął w kłębie białego dymu. Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na zwój. Był takich samych rozmiarów jak zwoje z misjami które przydziela Hokage. Nie widząc innego wyjścia otworzyłem go i zacząłem czytać…
Gdy skończyłem nie wiedziałem, czy mam być zadowolony, czy przerażony. Mam zostać poddany kilku testom, za których realizacje i wykonanie odpowiada ANBU. Przynajmniej nie mam określonej ramy czasowej, w której musiałbym się zamknąć.
W sumie, najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem czego mam się spodziewać…


Siedziałem sobie spokojnie na krześle w pokoju kontrolnym wieży, która znajdowała się pośrodku Lasu Śmierci i niczym się nie przejmując czytałem swoją obecną lekturę. Nagle do pomieszczenia weszła moja przełożona…

- Przekazałeś mu zwój Namito? – spytała Piąta.
- Dinozaury zżarły aury… co to za tekst?! – krzyknąłem po przeczytaniu jednego z akapitów książki całkowicie ignorując pytanie Tsunade. Ta zaś powoli do mnie podeszła…
- Przekazałeś zwój Naruto??!! – wywrzeszczała mi to pytanie prosto do ucha.

Ten wrzask spowodował, że spadłem z krzesła na którym siedziałem, na dodatek byłem lekko ogłuszony.

- Ahh…! Nie musisz tak krzyczeć! Skoro wróciłem to znaczy, że mu go dałem nie?! – szybko wstałem i stanąłem twarzą twarz z blondynką.
- A skąd mam wiedzieć?! Jesteś jeszcze bardziej nieprzewidywalny niż Naruto!! – odpowiedziała mi jeszcze głośniej Piąta.
- Bez przesady!! Nie zrobiłem jeszcze nic co potwierdza twoją tezę!!
- Zamknij się!! – to był koniec rozmowy.

Zanim się obejrzałem na moim prawym policzku wylądowała otwarta dłoń Piątej. Uderzenie było na tyle mocne, że wylądowałem na ścianie z mojej lewej stronie. Dlaczego ta kobieta ciągle mnie bije?

- Za co…? – spytałem, jednocześnie masując obolały policzek.
- Jestem Hokage i to ja mam zawsze rację!! Zapamiętaj to na przyszłość jasne?!
- Chciałabyś… - szepnąłem.
- Co powiedziałeś?! – Tsunade ponownie krzyknęła i zaczęła powoli iść w moją stronę.
- Że zapamiętam! Hehehe… - nie wiem czemu zacząłem głupio się śmiać i cofać do tyłu.
- Mam nadzieję… No dobra! Muszę iść na spotkanie z paroma mieszkańcami… podobno mają jakiś problem z kanalizacją. Masz się wszystkim zająć!
- Tak wiem wiem... – odrzekłem i podszedłem do monitorów – Postaram się aby nikt tutaj nie zginął…
- Też tak uważam! Kiedy skończę, znowu tu wpadnę! – zakończyła i wyszła z pokoju.
- Rany… - powiedziałem zrezygnowany i przysunąłem sobie krzesło – Jak mogłem dać się w to wciągnąć…


Idę już w stronę wieży kilka godzin i jak do tej pory nic niepokojącego nie spotkałem. I jak na złość to mnie najbardziej niepokoi! Muszę zachować sto procent koncentracji. Nie jest to w moim obecnym położeniu łatwe, bo dość szybko można się tu rozkojarzyć.
Nagle coś poczułem. Są tutaj… Pozycje tych Shinobi wskazywały na to, że musiałem iść przed siebie. Moje przepuszczenia okazały się trafne, gdyż po chwili moim oczom ukazała się dość duża polana. Idealne miejsce na zasadzkę…
W momencie kiedy postawiłem stopę na trawie, na środku tego placu pojawił się ANBU. Nie zastanawiając się wiele wyciągnąłem z kabury kunai.

- Jest to twoje pierwsze wyzwanie! Co zrobisz, jeśli atak może nadejść z każdej strony?! – rozległ się męski głos.
- Zobaczysz! – krzyknąłem i ruszyłem biegiem w stronę zamaskowanego, jednak ten błyskawicznie zniknął.
- Jesteś otoczony! Nie będziesz wiedział skąd nadejdzie atak! Co zrobisz?! – rozległ się ten sam głos, tylko wydobywał się on tak jakby znikąd.
- To bardzo proste… Kage Bunshin no Jutsu! – koło mnie pojawiły się trzy moje klony, które ustawiły się tak, abym miał przegląd całego pola walki – Zawsze mogę mieć oczy dookoła głowy prawda? No to kto teraz zaatakuje?! – krzyknąłem wyzywająco w stronę lasu – Nikt? Jaka szkoda!
- Bardzo dobry pomysł, ale… - głos rozległ się zza moich pleców – Każda technika ma jakiś słaby punkt! – ANBU pochwycił mnie za ręce, ja jednak tylko się uśmiechnąłem – Mam cię!

Nagle z pod ziemi wyrosła para moich rąk, która złapała mojego oponenta za kostki i pociągnęła go w dół. Po chwili widać było tylko głowę tego miłego pana.

- Wpadłeś w moją pułapkę! – orzekłem dumnie – Nigdy nie bądź tak pewny siebie!
- Kiedy ty to zrobiłeś?! Nic nie było widać!
- No i to chodzi w tej technice prawda? Heh… mam nadzieję, że kolejne zadanie będzie trudniejsze! – zakończyłem i z uśmiechem na twarzy ruszyłem w dalszą drogę.


Jedyne co mam do powiedzenia, o sytuacji która miała przed chwilą miejsce to to, że ten ANBU się ośmieszył. Oczywiste było, że Naruto specjalnie zrobił ten błąd i zostawił odsłoniętą dziurę w tej formacji.
Czy Shinobi z tej jednostki są tacy słabi, czy to po prostu głupi przypadek? Przekonamy się już wkrótce, bo Uzumaki właśnie natrafił na kolejną drużynę. Tym razem dość szybko…


Ohh tym razem pojawili się już w lesie! Są to niewątpliwie jakieś postępy. Ciekawe co tym razem mi zaoferują…

- Tym razem sprawdzimy, jak radzisz sobie z użytkownikami Genjutsu! – orzekł Shinobi przede mną.
- Skoro nie masz Sharingana… musisz wykonać pieczęcie aby mnie w nie złapać prawda? – spytałem – Moja odpowiedź będzie tak samo prosta jak poprzednio! Tajū Kage Bunshin no Jutsu!!

Wykonałem technikę, by po kilku sekundach wszędzie pojawiły się moje klony. Każdy z nich krzyczał coś w stronę ANBU jednocześnie robiąc głupie miny.

- Musisz użyć swojego Jutsu na oryginale! Jak myślisz, który z nas jest prawdziwym Naruto?
- Skąd wiesz, że nie jesteś już w nie złapany?! – zapytał pewnie ANBU – To wszystko, to tak naprawdę jedna wielka iluzja!
- Jeśli to jest iluzja nie mógłbym zrobić tego! – błyskawicznie pojawiłem się przed moim przeciwnikiem z Rasenganem gotowym do użycia.
- Mam cię!! – krzyknął Shinobi i ukończył swoją technikę.


Wszystkie klony natychmiast zniknęły. Czyżby Uzumaki tak łatwo dał się złapać? To by było zbyt proste…  Naruto na pewno ma jakiś plan!


- Jak to powiedziałeś mojemu koledze, nie bądź taki pewny siebie! – orzekł ANBU i uderzył mnie w twarz…

Tak mu się jednak tylko zdawało.

- Klon?! – krzyknął zdumiony na widok znikającego mnie.
- Ktoś tu chyba wpadł po uszy…! – powiedziałem i przyłożyłem mojemu oponentowi kunaia do gardła – Przegrałeś!
- Rozumiem… tak naprawdę gdy stworzyłeś te wszystkie kopie, ukryłeś się w jakimś bezpiecznym miejscu i czekałeś na odpowiedni moment by zaatakować prawda?
- Powiedzmy, że masz rację… Czyli co zdałem nie?
- Tak… Możesz ruszać dalej!
- Super! No to narka! – krzyknąłem radośnie i pobiegłem w stronę mojego celu, czyli wieży!


Czy oni wszyscy naprawdę dają się nabierać na zwykłe klony? Z tego co mi wiadomo ten gość był jednym z najsilniejszych Shinobi posługujących się Genjutsu w Liściu… a dał się załatwić jak dziecko.
Albo to Naruto jest geniuszem, albo oni nie mają swojego dnia…


Cztery dni później.

Nareszcie chwila wytchnienia! Przez ostatnie trzy dni ANBU atakowało mnie nieustannie wszystkim czym miało. Mimo wszystko posuwałem się do przodu, lecz o wiele wolniej.
Po krótkiej drzemce wspiąłem się na najwyższe drzewo jakie zauważyłem. Z jego szczytu doskonale wiedziałem ile drogi zostało mi jeszcze do pokonania. Jeśli się pośpieszę to już jutro powinienem tam dotrzeć.
Po zejściu na ziemie zajrzałem do torby by sprawdzić, czy zostało mi coś do jedzenia. Nie było tego za wiele… trzeba się streszczać.


- Rasengan!! – krzyknąłem i uderzyłem w wielkiego węża który chciał zrobić sobie ucztę z trzech młodych nie ostrożnych Geninów z Kumo.

Gad nie przeżył mojego ataku, zaś po chwili z kryjówki wybiegła trójka dzieciaków. Było to dwóch chłopców i jedna dziewczyna.

- Co tu się…?! – przeraził się chłopak.
- Młodzieży! – zawołałem i pojawiłem się przed nimi – Czy w Chmurze nie nauczyli was, żeby wystawiać warty podczas postoju?
- No tak ale…! – zaczęła protestować dziewczyna
- Macie szczęście, że jako egzaminator mam czuwać, aby nic poważnego wam się nie stało… Jednak jeśli dalej będziecie tak nieostrożni daleko nie zajdziecie moi mili!
- Rozumiemy! Dziękujemy za ratunek! – krzyknęli chórem.

Posłałem im tylko ciepły uśmiech i zniknąłem w żółtym błysku.
Pojawiłem się w pomieszczeniu które stało się moim tymczasowym mieszkaniem. Szybko podszedłem do monitorów by sprawdzić jak radzą sobie pozostałe trójki.
Najszybciej powinna dotrzeć tutaj drużyna Konohamaru. On, Moegi i Udon doskonale sobie poradzili i pozostało im tylko dotarcie do wieży.
Równie dobrze co im radziła sobie drużyna siostry białowłosej dziewczynki, którą poznałem w Akademii. Widać, że dziewczyna ma talent. Z tego co widziałem, jest niekwestionowanym liderem swojej grupy.
W ciągu tych paru dni na szczęście nie musiałem zbyt często interweniować. Jest to dość pocieszające. Mogłem sobie przynajmniej w spokoju poczytać książkę…


Kilka godzin później.


Jeszcze trochę i mi się uda. Po kilkudziesięciu minutach spokojnego biegu ANBU ponownie zaczęło atakować. Na całe szczęście nie z taką siłą jak poprzednio. Najwidoczniej również musieli się zmęczyć. Właśnie teraz mogę docenić trening jaki zafundował mi Namito i Lee. Czuje się całkiem dobrze, mimo wielu godzin nieustannego biegu i walki.

Dziwne. Od paru minut cisza. Nie wyczuwam również żadnej chakry…

- Naruto!! – rozległ się dobrze znany mi głos.
- Sakura?! – zawołałem zdezorientowany i stanąłem – Sakura gdzie jesteś?!
- Naruto pomóż mi!!

Nadal nic nie widziałem… Co robić?!
Nagle poczułem, że ktoś za mną stoi. Szybko się odwróciłem i dostrzegłem ANBU.

- Masz do wyboru dwie opcje! – krzyknął gdy chciałem ruszyć do ataku.
- Gdzie jest dziewczyna?! – wrzasnąłem wściekle.
- Spokojnie chłopcze. Jest tam, za tymi drzewami – wskazał ręką – Jeśli chcesz, możesz ją uratować. Z drugiej strony jednak mam coś dla ciebie…
- Nie obchodzi mnie to!
- Może jednak wysłuchasz? Mam tutaj zwój, na którym wystarczy, że złoże swój podpis, a automatycznie staniesz się Chūninem. Wystarczy, że zostawisz swoją przyjaciółkę.

Nic nie odpowiedziałem, tylko powoli zacząłem iść w jego stronę. Mój rozmówca stał nieruchomo, jakby był pewien, że wybiorę jego propozycję.
Zatrzymałem się przed nim i spojrzałem w otwory na oczy w jego masce.
W jednej sekundzie wyprowadziłem potężne uderzenie w jego brzuch.

- Jesteś idiotą – podsumowałem i ruszyłem w kierunku który wskazał.
- Jeśli tam pójdziesz… nigdy więcej nie będziesz mógł przystąpić do egzaminu!! – krzyknął jeszcze, ale ja go nie słuchałem.

Wybiegłem zza drzew. Rzeczywiście była tam Sakura. Koło niej stał tylko jeden ANBU. Jedyną dziwną rzeczą było tu to, że Haruno była związana dziwnym sznurem… jakby drewnianym?

- Puść ją natychmiast!! – krzyknąłem w jego stronę.
- Naruto…
- Postanowiłeś ją uratować? Szlachetne… jednak oznacza to, że nie wykonałeś swojego zadania. A wiesz, co warci są Shinobi którzy łamią swoje rozkazy?
- Ci którzy łamią zasady, to śmieci tak?
- Dokładnie…
- Jednak ja wiem co innego. Masz rację co do tego zdania, ale… Ci którzy nie dbają o swoich przyjaciół są jeszcze gorsi od śmieci!! – wrzasnąłem i zacząłem tworzyć Rasengana – Jeśli Sakura nie będzie wolna w przeciągu następnych pięciu sekund nie licz, że będę litościwy!!
- Hmm… tego nie mogę zrobić. Niestety nie pozostaje mi nic innego, jak pokazanie ci ile tak naprawdę jesteś wart!!
- Niech tak będzie!!


No proszę… Tsunade ściągnęła tu nawet jego. Uzumakiego czeka nie lada wyzwanie. Uważam jednak, że jeśli wykorzysta wszystko co umie, oraz przy odrobinie szczęścia jest w stanie go pokonać…
Tenzō Uwolnienia Drewna!


Znów długo musieliście czekać… Przepraszam was!
Obiecuje poprawę!
Mam nadzieję, że się wam mimo wszystko spodoba! Gorąco liczę na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

3 lutego 2013

Rozdział 22



„Dalsza część”




- Nie uważasz, że taka forma tego testu jest trochę nie sprawiedliwa? – spytałem Tsunade.
- Nie marudź Namikaze! – głośno odpowiedziała – On ma już siedemnaście lat, przez trzy lata był pod twoim okiem, a poza tym wyobrażasz sobie jego w grupie wszystkich tych dzieciaków?

Nic już nie mówiłem. Spojrzałem za to przez okno w stronę Uzumakiego.
Miejsce  w którym się znajdowaliśmy to stara sala przesłuchań. Od dawna nie używana. Były tu dwa pomieszczenia – jedno w którym my się znajdowaliśmy wyposażone w mikrofon, oraz drugie w którym obecnie był Naruto.
Obydwa pokoje oddzielone były ścianą, w których znajdowały się ukryte drzwi i lustro weneckie.

Blondyn stworzył klona, który usiadł na krześle i zaczął pisać. To oznaczało, że oryginał będzie się bronił przez pozostałe pięćdziesiąt minut. Teraz się okaże czy trening przyniósł jakieś efekty…

- Bądźcie gotowi! – Piąta tym razem zwróciła się do egzaminujących – Wchodzicie pojedynczo w odstępach pięciu minutowych! Nie możecie dopuścić aby napisał ten test! Czy to jasne?!
- Hai!! – odpowiedzieli chórem Tenten, Neji, Sakura, Kakashi i Lee.

Cała piątka ubrana była w białe płaszcze ANBU, a w dłoniach trzymali maski. Widać Tsunade nie chcę, aby Naruto ich rozpoznał. Czuję, że blondyn ją zaskoczy…

- Naprawdę ładny skład tutaj zebrałaś – zacząłem chytrze się uśmiechając – Mam nadzieję, że Sakura nie zniszczy całego budynku kiedy nadejdzie jej kolej. No… To by było na tyle jeśli chodzi o zagrożenie dla Uzumakiego!
- Chyba sobie żartujesz sensei! – obruszyła się różowo włosa – Już ja wam pokażę!!
- Spokojnie… zachowaj siły na pojedynek! – ostudził ją Hatake.
- Masz rację sensei… - dziewczyna wyraźnie spokorniała.
- Nie bądź taki pewny swego Namito -  wtrąciła się Tsunade – Może i Naruto jest mocny, ale oni przez te lata również stali się o wiele silniejsi.
- Źle mnie zrozumieliście! – odpowiedziałem – Chodziło mi bardziej o to, że pojedynczo nie jesteście w stanie mu zagrozić. Nie wątpię w wasze umiejętności, zresztą jest tu nawet sam Kakashi, co dodatkowo powinno podnieść poprzeczkę. Lecz nie oszukujmy się – odwróciłem się z powrotem do moich rozmówców – Naruto spokojnie wytrzyma tą godzinę.
- Zobaczymy… - szepnęła Piąta – Neji! Szykuj się!
- Hai!


O co tu może chodzić? Ten atak był wykonany przez jedną osobę, a jego precyzja zdecydowanie wykraczała poza możliwości zwykłego Shinobi. Tylko specjaliści w tej dziedzinie są tak dokładni, a ja znam tylko jedną taką osobę…
No cóż nie mogę być jednak tego do końca pewien. Ktoś pojawił się po drugiej stronie pokoju. Zobaczymy co tym razem dla mnie naszykowali.
Mój klon spokojnie sobie pisał, gdy poczułem że z dużą prędkością ktoś się do mnie zbliża. Przybrałem pozycję obronną i czekałem.
Nagle z cienia wyskoczyła jakaś postać. Szybko zablokowałem pierwsze uderzenie i wyszedłem z kontrą, lecz przeciwnik był szybszy i odskoczył w bok. Momentalnie wyprowadziłem w tamtą stronę uderzenie nogą, jednak ten cios również został zablokowany. Błyskawicznie dałem dwa kroki do tyłu. Atak jednak nie nadszedł, co dało mi chwilę aby przyjrzeć się mojemu oponentowi.
W pierwszym momencie dostrzegłem coś niepokojącego, a zarazem charakterystycznego. Ułożenie dłoni mojego przeciwnika…

- Miękka pięść hm? – spytałem i lekko się uśmiechnąłem.

Osoba naprzeciwko mnie lekko drgnęła. Czyli mam rację. Musi to być albo Neji, albo Hinata. Stawiam jednak na Nejiego.

- Skoro to ty Neji – zacząłem – Pierwszą osobą która mnie zaatakowała była Tenten prawda? – przerwałem aby otrzymać odpowiedź, niestety nie doczekałem się jej – Widzę, że nie możesz mi nawet odpowiedzieć? Rozumiem… - zakończyłem i miałem zaatakować, gdy rozległ się dźwięk syreny. W tym momencie mój wróg zniknął w cieniu – Więc to tak co…?

Nie widząc żadnego zagrożenia powoli podszedłem do stołu i się o niego oparłem, po czym spojrzałem na kartkę którą sumiennie zapełniał pismem mój klon.
- Chyba ci coś nie wyszło prawda? – spytałem złośliwie, gdy młody Hyūga wszedł do pokoju – Nawet nie udało ci się zbliżyć do jego klona.
- Widzę, że wszystko doskonale widziałeś sensei – odpowiedział ponuro – Nigdy nie przepuszczałbym, że Naruto tak się rozwinie intelektualnie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – wtrąciła się Sakura.
- Naruto w kilka sekund rozpoznał kim jestem. Wiedział również, że Tenten była pierwszym atakującym!
- Ale jak?! Przecież mnie nie widział! – krzyknęła dziewczyna.
- Twój atak – orzekłem – Twoja technika walki jest specyficzna, a Naruto nie zna zbyt wielu osób walczących w taki sposób.
- Przecież każdy mógł biegać dookoła niego i rzucać kunaiami! To jest… - Tenten nie mogła pojąć w jaki sposób Uzumaki to zrobił.
- Zapytaj Kakashiego… myślę, że on doskonale ci to wyjaśni! – powiedziałem radośnie i spojrzałem na Tsunade – Czas na kolejnego przeciwnika!
- Nie popędzaj mnie!! – wydarła się na mnie – Sakura!! Twoja kolej!!
- Tak mistrzu! – odpowiedziała różowo włosa i założyła na twarz maskę.
- Nie zburz tylko budynku! – zawołałem do niej na odchodnym, za co zostałem uderzony w głowę przez Piątą. Siła uderzenia była na tyle mocna, że wylądowałem na podłodze – Ahh… Za co?!
- Ty już dobrze wiesz za co!! 

Tsunade była chyba bardzo zła. Czyżby bała się, że przegra nasz mały zakładzik?



Wspaniale! Połowa testu już napisana, a minęło może piętnaście minut… Jeśli chcą mi przeszkadzać to muszą się o wiele bardziej postarać!
Do pokoju wszedł kolejny przeciwnik. Trzeba się przygotować. Ciekawe kto to będzie.
Nadchodzi!
Mój oponent zaczął biec w moją stronę, by kilka metrów przede mną wyskoczyć w powietrze i przygotować się do potężnego ataku. Nie pozostając bierny na tą zagrywkę przygotowałem się do obrony.
Postanowiłem sparować to uderzenie.

- A masz!! – krzyknął mój oponent i ku mojemu nieszczęściu jednym celnym uderzeniem wbił mnie w podłogę. Nawet podwójny blok nic mi nie dał.

Nie trzeba było mi więcej, aby wiedzieć że to Sakura. Przeliczyłem się i chyba mam złamanych kilka żeber. A może nie? Nie wiem.
Po chwili dostrzegłem, że dziewczyna szykuje się do kolejnego uderzenia. Nie marnując czasu przeturlałem się w lewo i szybko wstałem. Jak się okazało zrobiłem to w ostatniej chwili by uniknąć kolejnego zabójczo silnego ciosu. Tym razem nie dam się zaskoczyć.
Postanowiłem również się zemścić…
Bo serii kilkunastu nieudanych ataków różowowłosej przyśpieszyłem swoje ruchy, by po chwili zdobyć odpowiednią przewagę. Po jednym z moich ciosów dziewczyna odskoczyła w tył, co natychmiast wykorzystałem tworząc w prawej dłoni Rasengana.
Błyskawicznie znalazłem się przed nią i wpakowałem jej go prosto w brzuch. Na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech, a Sakura poleciała na drugi koniec pokoju.
Widząc w jakim stanie jest Haruno postanowiłem to wykorzystać. Przybrawszy minę szaleńca powoli zacząłem iść w jej stronę. Dziewczyna trzęsła się ze strachu!
Gdy byłem w połowie drogi zatrzymałem się i zacząłem dodatkowo śmiać się jak psychopata. To było dla niech chyba za dużo, bo po chwili zniknęła w ciemnościach. Strasznie chciałbym zobaczyć jej minę!!
Odwróciłem się w stronę mojego klona. Z powodu ataku mojej przyjaciółki musiał przenieść się razem ze stołem i krzesłem w róg pomieszczenia. Choć było tam ciemniej, nie uniemożliwiało to pisania.


Wszyscy z wyjątkiem mnie byli zszokowani tym co widzieli. Sakura nie wiedzieć czemu uciekła z pomieszczenia w którym znajdował się Naruto. Przecież tam nie było się czego bać, a tu proszę! Młoda Haruno siedzi skulona przy ścianie.

- Wszystko w porządku? – przerwałem tą niezręczną ciszę – Co się stało? Dlaczego uciekłaś?
- Ja… nie wiem! Poczułam się tak, jakby miał mnie zaraz rozerwać na strzępy! – odpowiedziała dziewczyna, była lekko roztrzęsiona.
- Rozerwać na strzępy? Żartujesz?! – uderzyłem się w czoło.
- To nie jest śmieszne sensei! – wtrącił się Lee – Naruto naprawdę chciał ją zabić!

Spojrzałem na niego jak na wariata. Jak można być takim idiotą?

- Zabić?! – roześmiałem się – Uzumaki nigdy by żadnego z was tutaj nie skrzywdził! Wiedzieliście tego Rasengana? Nie był on nawet na tyle silny aby ją przewrócić!
- Więc o co mu chodziło? – odezwała się Sakura.
- To był żart. Gdy wbiłaś go w podłogę na pewno go zaskoczyłaś. Nie spodziewał się takiej siły. Szybko przeanalizował swoją sytuację i zmienił taktykę. W sumie, gdyby Naruto chciał zakończył by tamtą wymianę ciosów znacznie szybciej – wyjaśniłem, po czym dodałem – Powiedzmy, że chłopak chciał się na tobie odegrać.
- Odegrać?! – dziewczyna natychmiast wstała, była naprawdę wściekła – Już ja mu pokażę!! Niech ja go dostanę w swoje ręce!!

Haruno już miała zniszczyć drzwi, ale w ostatniej chwili za rękę złapała ją Tsunade. Widząc ten obrazek głośno westchnąłem, a jednocześnie przypomniała mi się pewna scena.
Nie będę wam opowiadał co się stało, powiem tylko, że przed oczami ukazała mi się Kushina i drzwi do mojego domu.

- Ekhm! Skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy! – zaczęła mówić Piąta, po tym jak uspokoiła Sakure – Lee! Twoja kolej!
- Hai!! Pokaże mu prawdziwą siłę młodości! – zawołał dumnie i wyszedł z pokoju.
- Już to widzę… - odparłem zrezygnowany.


Pojawił się kolejny przeciwnik! Ilu ich tam jeszcze będzie? Test został już prawie napisany, a nawet się nie musiałem specjalnie postarać!
Może ten gość pokaże mi coś ciekawego!
Przybrałem pozycję obronną. Nie wiem czego się spodziewać, więc wole dmuchać na zimne. Wyczułem ruch! Ruszył się, bardzo szybko biegnie w moją stronę.
Mój oponent wyskoczył z cienia i od razu potężnym kopnięciem wycelowanym w moją głowę chciał zakończyć sprawę. W porę schyliłem się w dół, aby błyskawicznie wyskoczyć w górę by trafić go pięścią prosto w brodę!
Nie zdążył uciec, ale ten cios nie zrobił na nim większego wrażenia. Gdy tylko wylądowaliśmy na podłodze rzucił się na mnie jak oszalały zasypując mnie gradem bardzo silnych i szybkich uderzeń.
Mimo usilnych starań nie dałem rady obronić się przed kończącym atak kopnięciem, przez co wylądowałem na ziemi pięć metrów dalej. Niefortunnie przyjąłem ten cios na twarz. Miałem rozciętą wargę.
Szybko uklęknąłem na jedno kolano, wytarłem ręką z brodę z krwi i groźnie spojrzałem na wroga.

- Moja kolej! – krzyknąłem i chytrze się uśmiechnąłem.

Ku zaskoczeniu przeciwnika nagle zniknąłem, aby pojawił się za jego plecami. Potężnym kopnięciem z pół obrotu posłałem go na podłogę, ale mimo wszystko było mi mało. Nie czekając na to, aż ten gość się pozbiera ruszyłem do ataku.
Jednym prawym prostym chciałem zakończyć walkę, jednak mój oponent zdążył się przygotować na taką sytuację i złapał moją rękę, by natychmiast odepchnąć mnie nogą w tył.
Złapałem się za brzuch i ponownie na niego spojrzałem. Już mieliśmy na siebie ruszyć, gdy rozległ się alarm. Mój przeciwnik chyba przeklął coś pod nosem i zniknął w cieniu.

- Gdyby potrwało to dłużej, wynikła by z tego bardzo ciekawa konfrontacja! – zawołałem lekko zawiedziony.

Powoli podszedłem do klona, aby sprawdzić ile jeszcze zostało do napisania.


- Brawo Lee! Świetnie ci poszło! – zawołała Tenten, gdy Lee wszedł do środka.
- Dobra walka, nie dałeś się zaskoczyć – podsumował Neji.
- Czyli teraz moja kolej? – zapytał znudzony Kakashi, nie odrywając wzroku od swojej książki.
- Na pewno będziesz bardzo zadowolony! – zawołałem radośnie i zniknąłem w żółtym błysku.
- A on gdzie zniknął? – spytała Piąta – Egzamin jeszcze się nie…

Tsunade przerwała, gdyż cała szóstka usłyszała jakieś pukanie. Wszyscy momentalnie odwrócili się w stronę okna. Stał tam Naruto z testem w ręku.

- Nie wiem ilu was tam jeszcze jest! – krzyknął – Ale ja już skończyłem pisać, co chyba oznacza, że przechodzę dalej prawda?!
- Tsunade-sama? – spytał Kakashi – Co robimy?
- Tego się nie spodziewałam… w takim wypadku nie ma co tego przeciągać! – odpowiedziała głośno i podeszła do mikrofonu – Bardzo dobrze! Połóż egzamin na stole i wyjdź z pomieszczenia. Będzie tam czekała na ciebie odpowiednia osoba!
- Czyli nic tu po mnie… - odrzekł Hatake i zniknął w kłębie białego dymu.
- Wy jeszcze chwilę poczekacie. Naruto musi wyjść… - oznajmiła Hokage
- Wiemy…


Gdzie były te drzwi? A tutaj!
Szybko złapałem za klamkę i wyszedłem na zewnątrz. Na korytarzu nie było żywej duszy. Zdziwiony podrapałem się po głowię i nie widząc innego wyjścia usiadłem na ławce stojącej przy ścianie.
Nadal odczuwałem skutki ciosu tego ostatniego gościa. Nie jestem pewien kim on był, ale na pewno potrafił się bić, to mu trzeba przyznać.
Po kilku minutach usłyszałem jakieś kroki. Dochodziły one z klatki schodowej. Postanowiłem sprawdzić kto do mnie idzie.
Stanąłem na nogi i podszedłem do schodów. Szybko zobaczyłem, kto kieruje się w moją stronę. Była to kobieta o fioletowych włosach. Miała na sobie beżowy płaszcz. Kojarzę tylko jedną osobę tak wyglądającą.
Poczułem, że kobieta się zatrzymała. Spojrzałem na jej twarz i dostrzegłem parę brązowych oczu wpatrzonych we mnie jak w jakiegoś ducha.

- Ty…! Ty jesteś tą szaloną egzaminatorką!! – krzyknąłem i wskazałem na nią palcem
- To ty?! Ten narwany dzieciak?! – Anko uczyniła dokładnie to samo co ja.
- Ja narwany?! Ja ci pokażę!!
- Dobra dobra, daj sobie spokój! Nie jestem tutaj po to aby się kłócić – Mitarashi jak gdyby nigdy nic uspokoiła się – Mam wprowadzić cię w szczegóły następnej części twojego egzaminu!
- Naprawdę? – spytałem zaskoczony – To trochę zmienia postać rzeczy! Więc na czym będzie to polegać?
- Nie tak szybko! Najpierw pójdziesz ze mną!

Cóż, nie mając innego wyjścia powoli zacząłem iść w jej stronę.
Jestem ciekaw co takiego tym razem dla mnie wymyślą!



Wracam po dłuuugiej przerwie!
Bardzo was przepraszam, że musieliście tyle czekać na nową notkę! Ciekawe czy ktoś tu jeszcze zagląda co?
Mam nadzieję, że się wam spodoba! Gorąco liczę na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)