25 września 2013

37. Wiele Badań i jedna Decyzja

Co dolega Sakurze?


         − Zdajesz sobie sprawę z tego co wyście narobili?! wrzasnęła Tsunade Zniszczenia są ogromne! A ty mówisz mi jeszcze, że wysadzenie w powietrze tego klubu było konieczne?! dodała, lecz mimo to, że krzyczała, jej mina była dziwnie spokojna.
         Czcigodna, ja… w sumie, nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć, Piąta miała rację.
         Na szczęście… zaczęła mówić, jednocześnie podchodząc do okna Ludzie z tamtejszej rady Miasta wolą uniknąć kłopotów, w przeszłości wiele razy korzystali z usług naszych Shinobi powiedziała już o wiele ciszej i odwróciła się w moją stronę Przyznali też, że po części sami są sobie winni oraz dziękują za ratunek mówiąc to, wzięła do ręki raport Dlatego misję uznaję za wykonaną! zawołała, zamknęła dokument i ponownie usiadła w fotelu A teraz przejdźmy to poważniejszych spraw dodała poważnie.
         Cóż, kamień spadł mi z serca, kiedy Tsunade nie wyciągnęła żadnych konsekwencji z tego co zrobiliśmy. Jednak, teraz Babunia miała przejść do tego, o czym myślałem przez całą drogę powrotną. Nie zostałem na noc na tamtej łące, szybko wszystko spakowałem i jak najszybciej wróciłem do Konohy. Było kilka minut po trzynastej, więc trochę mi to zajęło.
         Obydwoje leżą nieprzytomni w szpitalu zaczęła Piąta Namito powinien jednak lada chwila dojść do siebie, lecz Sakura… urwała Shizune robi jej wszystkie możliwe badania. Nie wiemy jeszcze co to była za substancja.
         Skąd wiecie, co się jej stało? spytałem zdziwiony.
         Namito za nim całkowicie odpłynął, zdążył powiedzieć pielęgniarką co się jej stało. Choć myślę, że on tego nie będzie pamiętał… wyjaśniła i westchnęła Mam nadzieję, że Sakurze nic poważnego się nie stało.
         To twarda dziewczyna, na pewno z tego wyjdzie! odparłem wesoło, choć martwiłem się o Haruno tak samo jak Piąta.
         Oczywiście, że twarda!! Miała w końcu wspaniałą Mistrzyni!! zawołała blondynka A teraz zejdź mi z oczu! Mam dużo roboty!
         Pokręciłem głową, po czym delikatnie się uśmiechnąłem, ukłoniłem i wyszedłem Spojrzałem na bagaż, który postawiłem przy ścianie. Stworzyłem dwa klony, rozkazałem im zanieść plecaki do domu, a sam udałem się do szpitala. Dotarcie tam zajęło mi kilkanaście minut. Gdy wszedłem na dziedziniec budynku, mocno się zdziwiłem. Przed wejściem stał bowiem cały mój rocznik. Wszyscy byli pochłonięci dyskusją, lecz gdy tylko mnie zobaczyli, rozmowy ucichły.
         Cześć..! przywitałem się trochę nie pewnie, nie wiedząc czego się spodziewać Co wy tu robicie? spytałem, podchodząc do nich.
         Przyszliśmy odwiedzić Sakure odparła szybko Ino Wieści dość szybko się rozchodzą.
         Kiedy tylko się o tym dowiedziałem, jak najprędzej wszystkich zebrałem dodał żywiołowo Lee.
         Mieliśmy właśnie wchodzić, ale pojawiłeś się ty dorzucił Shikamaru Może ty wiesz coś, czego nie wiemy? zapytał.
         Wiem tylko tyle, że Shizune robi jej wszystkie możliwe badania odpowiedziałem Też chciałem dowiedzieć się więcej, dlatego przyszedłem. Ale stojąc tutaj niczego się nie dowiemy, prawda? zakończyłem i ruszyłem ku drzwiom.
         Nikt się już nie odezwał, a ja pewnie wszedłem do środka, co następnie uczynili moi przyjaciele. W recepcji nie było nikogo. Nikogo z wyjątkiem dobrze mi znanego mężczyzny o szarych włosach i członka ANBU stojącego obok niego. Z uśmiechem do nich podszedłem.
         Kakashisensei! zawołałem Dobrze cię widzieć!
         Ciebie też, Naruto odpowiedział Hatake, a następnie spojrzał na grupę ludzi stojącą za mną Widzę, że przyszliście wszyscy westchnął Możecie wracać do domu.
         Co?! oburzyła się Ino Niby dlaczego?!
         Shizune nie pozwala nikomu zbliżać się do Sakury, bo zgaduje, że to do niej przyszliście wyjaśnił szaro włosy Sam próbowałem się czegoś dowiedzieć, a skoro mi nic nie powiedziała, to wam też na pewno nie.
         A co z Namito? zapytałem On podobno jest tylko nie przytomny.
         Namito… Kakashi się zamyślił Namito wciąż śpi, więc na nic się on wam nie przyda prędko dodał.
         Rozumiem… ciężko westchnąłem i odwróciłem się do reszty Chyba nic tu po nas, co?
         Większość moich przyjaciół nie była zadowolona z takiego obrotu wydarzeń, ale co zrobić. Włożyłem ręce do kieszeni, spuściłem głowę w dół i zacząłem iść w stronę wyjścia. Lecz zanim dane mi było otworzyć drzwi, w całym szpitalu rozległ się alarm. Wszyscy byli zaskoczeni. Zacząłem rozglądać się dookoła, aby poszukać wskazówek na temat tego, co tu się dzieje. Intruz? Pożar? A może jeszcze coś innego…
         UWAGA! nagle rozległ się dźwięk z głośników Zaginął pacjent z pokoju numer 24! Powtarzam! Zaginął pacjent z pokoju numer 24!
         Chyba wygrałeś zakład… niespodziewanie odezwał się Kakashi, lecz nie mówił tego do nas, tylko do członka ANBU Szybko się zorientowali.
         Shizune jak zwykle przesadza! odpowiedział mu zamaskowany Shinobi, lecz ja już wiem kto to był Naruto, chodź tu! zawołał.
         O co chodzi?! krzyknęła Ino.
         Ktoś ucieka… odrzekł jej z uśmiechem Shikamaru.
         Masz rację! odparł ANBU i zdjął maskę, ukazując swoją twarz.
         Zatrzymajcie go!! rozległ się wrzask asystentki Tsunade, która biegła korytarzem.
           Oho! Musicie mi wybaczyć! na reakcje Namito nie trzeba było długo czekać, gdyż ten szybko złapał mnie i Kakashiego, po czym użył teleportacji.
         Trochę głupio czułem się z tym, że tak ich wszystkich zostawiłem. Jednak słowo Mistrza to rozkaz, nie? Gdy tylko się pojawiliśmy, poczułem świetnie znany mi zapach. Obejrzałem się za siebie. Tak, to było Ichiraku. Namito zdążył już zdjąć biały płaszcz ANBU. Był ubrany w swój strój, ale nie wyglądał on jakby stoczył niedawno jakąś bitwę. Spojrzałem na szarowłosego. Jego wyraz twarzy mówił wszystko totalna olewka. Oby nie kazali mi za to wszystko płacić…
         Po złożeniu zamówienia, postarałem się wypytać o cokolwiek Namikaze, lecz ten uparł się, że powie coś dopiero, jak zje. Tak więc, nie pozostało mi nic innego, jak zjeść razem z nim! Dopiero teraz uświadomiłem sobie jaki jestem głodny. Choć dziś nie byłem w stanie wygrać z Namito, który zjadł aż osiem misek. Widać, że ważna była dla niego regeneracja chakry, co?
         No dobra… skoro się najadłem mogę powiedzieć ci co udało mi się wywnioskować z tego, co robią Sakurze zaczął blondyn Otóż, nie mam zielonego pojęcia, co podał jej Kabuto. Jestem jednak pewien, że jej życiu nic nie zagraża wyjaśnił i westchnął Gdybyśmy zabrali z tego laboratorium jakąś próbkę tego czegoś, to łatwiej było by ustalić efekty podania. A tak, nasza biedna Shizune musi zrobić badania pod każdym możliwym kątem nie wiedzieć czemu, zaśmiał się pod nosem Ciekawe jak zła będzie Tsunade… rozmawiałeś już z nią, Naruto? spytał.
         Taaa… powiedzmy, że sprawa jest już zamknięta odpowiedziałem z uśmiechem Choć po twojej ucieczce ze szpitala… może zmienić zdanie!
         Eh, dla mnie to już normalka! znów się zaśmiał Czasami mam wrażenie, że w przypadkach takich jak mój, służba zdrowia bardziej szkodzi niż pomaga! Przecież jedzenie, które oni tam podają potrafi zabić! A tu trzeba naprawdę porządnie się najeść.. westchnął Chyba oddam ci twoich podopiecznych i idę na urlop… zwrócił się do Kakashiego i poklepał go po plecach.
         Wątpię, czy Tsunade zgodzi się na ten urlop… odparł Hatake Choć Naruto możesz mi już oddać! Nie widziałem jeszcze jego umiejętności podczas prawdziwej misji…
         W sumie, mnie Babunia pewnie będzie teraz trzymać w Wiosce, abym mógł pomóc jej przy pannie Haruno… ale ty i Naruto na pewno stanowilibyście świetny duet!
         Czy ty po prostu nie szukasz wymówki, by siedzieć w domu? spytałem lekko zażenowany.
         Ja? Coś ty! odrzekł szybko blondyn   Ja zawsze potrafię znaleźć sobie coś do roboty. Zresztą, za kilka dni będę musiał na moment zniknąć, więc misja z Kakashim byłaby dla ciebie wskazana! dodał poważnie.
         Co masz na myśli mówiąc, że musisz zniknąć? zapytałem.
         Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie, Naruto odpowiedział Namikaze, a jego ton tej wypowiedzi dał mi do zrozumienia, że niczego się nie dowiem.
         Musisz jeszcze trochę poczekać dodał przyjacielsko Hatake Myślę, że niedługo będziesz wtajemniczany w większość takich spraw powiedział tajemniczo.
         Pożyjemy zobaczymy! zaśmiał się Namito A teraz czas już na nas! Jeśli się nie mylę, to ty płacisz, co Kakashi?
         Przegrałem zakład, więc nie mam wyboru… odpowiedział ponuro szaro włosy.
         Pożegnaliśmy się ze staruszkiem Teuchim, a następnie rozeszliśmy się w swoje strony. Namikaze nie chciał wracać do domu, tylko chodził po Wiosce. Wyglądał tak, jakby się nad czymś zastanawiał. Być może pojedynek z Kabuto dał mu wiele do myślenia? Albo wie coś ważnego i nie wie co z tą informacją zrobić? Namito, choć nie wygląda, to tak naprawdę bardzo skryta osoba. Chyba nawet bardziej niż sam Kakashi! Oprócz tego, że umie gotować i jest lekko zboczony, to nie wiem o nim tak naprawdę nic…
         Niespodziewanie, blondyn zatrzymał się na środku drogi, przez co o mało na niego nie wpadłem. Żółty Błysk sięgnął następnie do kieszeni i wyciągnął z niej jakąś książkę. Przez chwilę się w nią wpatrywał, po czym odwrócił się do mnie.
         Wybacz mi, Naruto zaczął z uśmiechem Muszę coś załatwić! rzucił i zniknął, zostawiając mnie samego.
         Stojąc tak na tej ulicy, zdałem sobie sprawę, że wciąż nie byłem jeszcze w domu, a co ważniejsze, jestem cały brudny. Jak najszybciej zatem udałem się w stronę rezydencji. Po drodze nikogo nie spotkałem, co nawet mnie ucieszyło. Po takim natłoku wydarzeń dobrze jest czasem pobyć samemu, aby wszystko sobie poukładać. Po kilkunastu minutach biegu, szybko przeszedłem przez drzwi wejściowe, szybko zdjąłem buty i udałem się do swojej łazienki. Długi prysznic bardzo dobrze mi zrobi.
         Po półgodzinnym staniu w kabinie, w końcu stwierdziłem, że woda leje się już na mnie zbyt długo. Wyszedłem, wytarłem się i ubrałem się w swój ulubiony czarno pomarańczowy dres, tylko, że ten był czyściutki. Następnie zszedłem na dół, aby wziąć swój plecak. Obok niego stały jeszcze bagaże Namito i Sakury. Później zaniosę torbę Haruno do jej domu. Wróciłem do swojego pokoju, wypakowałem wszystko, a następnie położyłem się na łóżku i momentalnie zasnąłem.
         Gdy otworzyłem oczy i spojrzałem w okno, niebo mieniło się na kolor pomarańczowy. Było po godzinie ósmej. Wstałem i ruszyłem po plecak mojej przyjaciółki, z zamiarem odniesienia go do jej domu. Nie znam zbyt dobrze jej rodziców, widziałem ich raptem kilka razy w życiu. Nie będę się więc jakoś specjalnie zachowywał czy coś w tym stylu. Oddam torbę i do domu. Swoją drogą, plecak Sakury jest ciężki! Na szczęście Haruno nie mieszka daleko. Po kilku minutach biegu i skakania znalazłem się przed drzwiami do jej mieszkania. Zdjąłem torbę z pleców i postawiłem ją przed sobą, po czym zapukałem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranego zamka i drzwi się otworzyły. Stali tam rodzice mojej przyjaciółki, a ich twarze wyglądały na zmartwione.
         − Dobry wieczór! przywitałem się Przyniosłem rzeczy państwa córki…
         − To znaczy, że się jej coś stało?! wybuchła matka Gdzie ona jest?! spytała, a do jej oczu zaczęły napływać łzy.
         − Proszę, uspokój się! objął ją ojciec Na pewno nic jej nie jest, prawda? zwrócił się do mnie.
         − Sakura leży w szpitalu… odpowiedziałem Jest po prostu na rutynowych badaniach, ta misja była naprawdę wyczerpująca nie mogłem powiedzieć im prawdy, to by sprawiło, że martwili by się jeszcze bardziej Niedługo powinni ją wypisać dodałem z uśmiechem, niestety lekko wymuszonym.
         Ty jesteś Naruto, prawda? zapytała pani Haruno, już o wiele spokojniej Nie przypominasz tego chłopca ze zdjęcia…
         Oh.. ludzie z wiekiem się zmieniają! odparłem i podrapałem się po głowie. To ja będę uciekał, miło było państwa zobaczyć! pożegnałem się ukłonem i pobiegłem w byle którą stronę.
         Więc to tak wygląda ktoś, kto się o kogoś bardzo martwi… To musi być miłe uczucie wiedzieć, że ktoś czeka na ciebie w domu. Choć ja nie mogę powiedzieć, że nikt na mnie nie czeka, bo moi przyjaciele na pewno by się martwili, to jednak rodzina jest o wiele bliższa każdemu sercu. Spojrzałem na niebo. Mimo, że było jeszcze dość widno, doskonale widać było gwiazdy. Piękny obrazek…
         Hej, Naruto! z rozmyśleń wyrwał mnie doskonale znany mi głos.
         Irukasensei! krzyknąłem i odwróciłem się w jego stronę Co słychać? spytałem.
         To chyba ja powinienem zadać to pytanie odparł posępnie Może pójdziemy na ramen?
         Jasne odpowiedziałem z uśmiechem A z jakiej to okazji? zapytałem gdy zaczęliśmy iść.
         Dawno nie gadaliśmy i w ogóle zaśmiał się Umino Po za tym, słyszałem co stało się podczas waszej misji.
         Skąd?
         Kakashi mi powiedział, lecz chciałem też spytać o to ciebie. Namito niestety całkowicie zniknął.
         On tak czasem ma… odparłem radośnie Jednak Namito, zawsze pojawia się w najmniej spodziewanych momentach. Przynajmniej dla mnie!
         Mistrz dobrego wejścia! zażartował Iruka, na co obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
         Z Mistrzem Umino zawsze świetnie mi się rozmawiało. Jeszcze lepiej, jeśli jemy przy tym ramen, a najlepiej, gdy to on stawia. Zresztą, to on jako pierwszy mnie zaakceptował i w ogóle. Zawsze staram się brać do siebie jego słowa, oraz wiem, że mogę się go poradzić praktycznie o wszystko, co związane z życiem. Tak więc, mój dzień skończył się na rozmowie z Iruką. Sensei z ciekawością wysłuchał tego, co działo się podczas misji. Zjedliśmy ramen, pośmialiśmy się razem z Teuchim i jego córką, a następnie rozeszliśmy się do domów. Ja już drugi raz dzisiaj. I tak nie miałem nic lepszego do roboty…
         Gdy wróciłem do domu, było kilka minut po dwudziestej trzeciej, a po Namikaze nie było nawet śladu. Cóż, nie jestem jego opiekunką, nie muszę wiedzieć gdzie jest ani co robi. Chyba, że zniknąłby na kilka dni. Wtedy bym się zaczął zastanawiać, co się z nim dzieje. Jako, że spałem w dzień, nie miałem ochoty się jeszcze kłaść. Dlatego wziąłem pierwszą lepszą książkę z biblioteczki Namito. Była to jedna z powieści Jiraiyi. Heh, może jak ją przeczytam ze zrozumieniem, to dowiem się co moi mistrzowie widzą w tego typu opowiadaniach…

         Dwa dni później

         Uciekł ze szpitala i całkowicie się ulotnił? spytała Tsunade Dlaczego nikt mnie wcześniej o tym nie poinformował?! krzyknęła.
         Badania Sakury sprawiły, że całkowicie o tym zapomniałam! tłumaczyła się Shizune Wybacz mi proszę!
         Dobra, to nie jest w tej chwili ważne, pewnie miał ku temu jakiś głupi powód zakończyła Piąta Lepiej powiedz jak ty się czujesz, Sakura?
         Na pewno lepiej, niż ostatnio… odpowiedziała Haruno Wszystko dzięki pani Shizune! dodała radośnie.
         To świetnie, choć jedna dobra wiadomość westchnęła blondynka Naruto zwróciła się do mnie Może dałbyś się jej przespać? Siedzisz tu odkąd odzyskała przytomność!
         Rzeczywiście, od rana siedzę na parapecie wpatrując się w niebo i jednocześnie rozmawiając z Sakurą. Mam jednak poczucie winy, w końcu moim zadaniem było jej pilnować, a jak to się skończyło każdy wie.
         Ależ on mi nie przeszkadza! stanęła w mojej obronie zielonooka Jego obecność dodaje mi otuchy!
         Nie odezwałem się Czcigodna ma rację, powinnaś się przespać. Szybciej wtedy wyzdrowiejesz! powiedziałem z uśmiechem.
         Jak uważasz… odparła z lekkim zawodem.             
         Chociaż raz mówisz coś z sensem! zażartowała ze mnie Tsunade, na co reszta pań wybuchła śmiechem.
         Mi nie było aż tak do śmiechu. Pomachałem Sakurze na dowidzenia i wyszedłem, a zaraz za mną uczyniły to Piąta i jej asystentka. Szliśmy w ciszy, lecz w końcu nie wytrzymałem.
         Wiadomo już, co jej podano? spytałem.
         Niestety nie odrzekła Shizune Jedyna dziwna rzecz, jaką zauważyłam w jej badaniach jest taka, że wyszły one bardzo dobrze. Nawet za dobrze…
         Cholera! krzyknęła Tsunade i przygryzła swoją dolną wargę Gdybyśmy tylko mieli próbkę tego, co ten drań jej podał!
         Namito wspomniał o tym samym wszedłem jej w słowo.
         Testy nie wykazały co to było. Właściwie to nic nie wykazały, tak jakby ta substancja zniknęła wtrąciła jeszcze młodsza medyczka.
         Nikt się już nie odezwał. W ciszy zeszliśmy do recepcji. Piąta podeszła jeszcze do jednej z pielęgniarek, która poprosiła ją o pomoc. Szybko podeszła do nich Shizune, a ja postanowiłem wyjść. Lecz gdy tylko ruszyłem w stronę drzwi, na środku pomieszczenia znikąd pojawiły się kłęby dymu. Szybko dobyłem kunaia i stanąłem przed Tsunade, gotów odeprzeć jakikolwiek atak.
         To nie będzie konieczne, Naruto! rozległ się czyjś głos Nie planuje zamachu na Czcigodną… jeszcze! zawołał przybysz.
         Namikaze!! wrzasnęła Hokage Co ty wyprawiasz do… nie dokończyła, gdyż dym opadł ukazując nam blondyna.
         Ten zaś był w opłakanym stanie. Ubranie całe brudne, w niektórych miejscach nadpalone i porozcinane. Przez całą długość jego lewego policzka ciągnęło się rozcięcie, z którego jeszcze niedawno sączyła się krew.
         Co ci się stało?! zapytała z niedowierzaniem Shizune.
         Napadł mnie niedźwiedź odparł żartem blondyn Ale to w tej chwili nie jest ważne dodał poważnie i wyciągnął coś z kieszeni kamizelki.
         Była to niewielka fiolka, której zawartość połyskiwała na zielono. Od razu domyśliłem się co to jest, jednak nie dawało mi spokoju to, jak Namito wyglądał.
         To jest… zaczęła asystentka Piątej.
         Substancja którą Kabuto podał Sakurze. Przebadaj ją, a powinnaś się wszystkiego dowiedzieć. Tym czasem ja… usiadł na podłodze Przydałaby mi się lekka pomoc!
         Pielęgniarki, które zdążyły się zgromadzić dookoła, natychmiast podstawiły wózek, na który szybko posadziły blondyna. Następnie zawiozły go do pokoju, w którym jeszcze nie tak dawno leżał. Shizune z fiolką w dłoni udała się do laboratorium, a Tsunade poszła za Namito, co uczyniłem również ja. Po godzinie Namikaze był już cały opatrzony.
         Te rany nie były zbyt świeże zaczęła Tsunade, stając przed łóżkiem na którym leżał blondyn Możesz mi powiedzieć, coś ty robił oprócz zdobywania tej fiolki?! krzyknęła.
         Powiem ci, ale nie teraz odparł poważnie Ważne jest to, że mi się udało, choć sprawy mocno się skomplikowały, gdy przybyłem na miejsce.
         Co masz na myśli?
         Pewien starszy pan stracił kilku podwładnych… odpowiedział tajemniczo Namito A, że byli to całkiem nieźli ludzie, ten pan na pewno nie będzie zadowolony.
         Chodzi ci o… chciała upewnić się co do swoich domysłów Tsunade.
         Tak przerwał jej blondyn Nie jest to jednak rozmowa na teraz. A tak swoją drogą, to co z tym gościem, którego ci przysłałem? spytał.
         Nie żyje odparła krótko Piąta Nie wiem jak to się stało…
         Trudno odpowiedział chłodno Namikaze Czyli co, muszę tu do jutra zostać? westchnął blondyn.
         Wypadałoby… odrzekłem.
         Dokładnie, a jeśli jeszcze raz uciekniesz, to osobiście cię za to ukarzę! krzyknęła Piąta i wyszła z pokoju.
         Namito odetchnął, gdy Tsunade zamknęła drzwi, po czym momentalnie wstał i podszedł do schowka. Następnie wyciągnął z niego swoje rzeczy i zaczął się przebierać. Patrzyłem na to wszystko z lekkim nie dowierzaniem, no bo jeszcze przed chwilą Babunia groziła mu, że źle się skończy dla niego kolejna ucieczka. A ten jak gdyby nigdy nic, ubiera się do wyjścia…
         Co się tak patrzysz? Przecież nic mi nie jest, a te zadrapania zagoją się lada dzień! Nie mogę bezczynnie leżeć w szpitalu!
         Wolisz bezczynnie leżeć w domu? spytałem.         
         Dokładnie! Przynajmniej tam jest cisza i spokój! zawołał Namikaze, a tym samym momencie do pokoju wpadła Piąta.
         Wiemy co to była za substan… krzyknęła na wejściu, lecz nie dokończyła, widząc w pełni ubranego Namito Czy ty miałeś zamiar uciec?! wrzasnęła.
         Skądże znowu!! zatrwożył się blondyn Prawda, Naruto?! mój mistrz zaczął panikować.
         Taaa.. przytaknąłem od niechcenia.
         Dobra, to nawet lepiej, że jesteś ubrany! OBYDWOJE ZA MNĄ!! wrzasnęła na cały szpital, a my posłusznie za nią ruszyliśmy.
         Po kilku minutach pokonywania korytarzy, w końcu doszliśmy do części szpitala, gdzie znajdowały się laboratoria. Weszliśmy do jednego z nich, gdzie czekała na nas już Shizune i kilku innych lekarzy. Każdy z nich trzymał w ręku jakąś fiolkę lub kartkę, albo to i to. Przynajmniej jest tu o wiele bardziej sterylnie, niż w miejscu gdzie urzędował Kabuto.
         No więc, co to było? zapytała szybko Tsunade.
         Skład i efekty tej substancji odpowiadają tylko jednemu znanemu nam specyfikowi zaczęła asystentka „Projekt X” był substancją, nad którą pracowano za czasów Trzeciego. Jednak Trzeci zakazał nad nim prac, z powodu niebezpieczeństwa jakie niesie jego podanie.
         A jaki był jego zamierzony efekt? spytał Namito.
         Poprawienie wytrzymałości, siły, szybkości i regeneracji odparła czarnowłosa.
         To dlatego wyniki Sakury wyszły tak dobrze? zapytałem.             
         Tak odpowiedziała ponownie Shizune Jej organizm całkowicie zaakceptował „Projekt X”.
         Czyli Kabuto ukończył formułę… westchnęła Tsunade Mimo, że to kompletny wariat, geniuszu nie można mu odmówić.
         Co racja, to racja przytaknął Namikaze.
         A skąd on miał wyniki badań naszych naukowców? znów zadałem pytanie.
         Orochimaru… odrzekła chłodno Piąta Gdy wciąż był Shinobi Konohy, przeprowadzał już te swoje chore eksperymenty, więc musiała mu wpaść w ręce teczka z wynikami tych badań. Podejrzewam zresztą, że nie tylko tych…
         Nastała cisza. Każdy pogrążył się w swoich myślach. Tylko obecni tutaj lekarze, nie za bardzo przejmowali się naszą obecnością i robili dalej swoje. Nie wiem o czym myśleli inni, ale mi nie dawała spokoju jedna sprawa. Co zrobimy z Sakurą? No bo, jakby nie patrzeć jest teraz trochę takim super człowiekiem, czy coś w tym stylu. Powinniśmy to wykorzystać? A może ją z tego w jakiś sposób wyleczyć? Choć szczerze powiedziawszy, jestem ciekawy efektów, jakie przyniosła ta substancja…
         Tsunade odezwał się nagle Namito Możemy porozmawiać? zapytał, a widząc, że zainteresował tym mnie i Shizune szybko dodał W cztery oczy…
         Hmm… niech ci będzie zgodziła się Piąta, po czym obydwoje wyszli z pomieszczenia.
         Nie wiem o czym oni rozmawiali, ale gdy po trzydziestu minutach wrócili z powrotem do nas, Babunia oznajmiła, że wie już co zrobi ze swoją podopieczną. Jednak ona, jak i blondyn nie powiedzieli o co chodzi. Następnie wywaliła mnie i Namikaze ze szpitala oznajmiając, że mój Mistrz ma się stawić u niej jutro w południe. Nie widząc nic innego do roboty, udaliśmy się do domu.
         Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? spytał po jakimś czasie Namito.
         Nie…
         Tsunade sama wyrzuciła mnie ze szpitala! oznajmił dumnie i serdecznie się zaśmiał, na co ja zareagowałem tak samo. W końcu jeszcze godzinę temu, on sam chciał stamtąd uciec…
        
         Następnego dnia. Kilka minut po południu. Pokój Sakury.

         O co chodzi? spytała Haruno Czemu zawdzięczam wizytę waszej dwójki?
         Widzisz zacząłem Piąta zapewne powiedziała ci już, co to była za substancja, prawda?
         Tak odparła różowo włosa I szczerze, to jestem trochę przerażona z tego powodu…
         Nie ma potrzeby powiedziała Tsunade Dałam ci czas na oswojenie się z tym faktem do dzisiaj, jednak teraz oznajmimy ci jaką podjęliśmy z Mistrzem Namito decyzję dodała poważnie.
         Oczywiście to czy się zgodzisz lub nie, zależy tylko do ciebie wtrąciłem się.
         To właśnie o tym, o czym zaraz powie Czcigodna, dyskutowaliśmy na osobności za drzwiami tamtego laboratorium medycznego. Jest to mój pomysł, do którego zrealizowania, szczerze powiedziawszy, zachęciły mnie słowa samego Kabuto. Nie wiem do tej pory i raczej nigdy się nie dowiem, jaki miał cel w podaniu Sakurze tego specyfiku, ale… skoro jest okazja, to czemu tego nie wykorzystać?
         Więc, co to za decyzja? zapytała lekko zniecierpliwiona dziewczyna.
         Wyruszysz z Mistrzem Namikaze na półroczny trening, w trakcie którego Namito postara się jak najlepiej wykorzystać twój nowy potencjał, abyś mogła z niego korzystać w stu procentach.
         Oprócz tego przewiduję jeszcze trening ogólno rozwojowy… wszedłem Babuni w słowo.
         Tak Tsunade odchrząknęła Zatem, zgadzasz się?
         Uważnie przyglądałem się twarzy Sakury. Widać było, że ta propozycja ją zaskoczyła. Jak dla mnie podjęcie decyzji już teraz jest niemożliwe. Dziewczyna musi się nad tym poważnie zastanowić, w końcu, jeśli się zgodzi, może to zaważyć na całym jej dotychczasowym życiu. Dlatego też…
         Masz czas do wieczora! oznajmiłem i zacząłem wypychać Piątą z pomieszczenia Spokojnie sobie to przemyśl! zawołałem, gdy byliśmy już na korytarzu My nie będziemy przeszkadzać! dodałem i zamknąłem drzwi.
         Co ty robisz?! wrzasnęła Hokage.
         To co dla niej najlepsze odparłem poważnie i zacząłem iść w stronę wyjścia ze szpitala Sakura to nie Naruto, który jeszcze parę lat temu pewnie wyciągnął by walizkę z pod łóżka i był gotów do drogi oznajmiłem Należy jej się czas na przeanalizowanie tego wszystkiego, w końcu to mądra dziewczyna.
         Nie o to mi chodzi głąbie!! krzyknęła blondynka i walnęła mnie w głowę Dlaczego wypchnąłeś mnie z pokoju?! Mogłeś po prostu powiedzieć!! wściekała się Tsunade.
         Ahhh… westchnąłem, jednocześnie masując miejsce, w które zostałem trafiony Przepraszam, mój błąd…
         Po wyjściu z budynku nasze drogi się rozeszły. Miałem już zaplanowane kilka rzeczy na cały dzień. Pierwszą z nich był trening z Hiraishin no Jutsu, aby nie wyjść z wprawy, no i oczywiście aby doskonalić się w tej technice. Wciąż staram się jak najbardziej zminimalizować wymagania chakry do tego jutsu, jednak jest to niezwykle trudne. Efekty, choć nie wielkie, są zauważalne, a to motywuje mnie do dalszej pracy.
         Lecz, gdy tylko skończyłem ten trening, co zajęło mi coś około dwóch godzin, niespodziewanie nadeszła do mnie wiadomość o tym, że Sakura prosi, abym przyszedł do niej razem z Piątą. Szczerze, to myślałem, że będzie myślała nad tym cały dzień, a tu proszę! Mając nadzieję, że taką samą informację otrzymała Tsunade, ruszyłem w stronę szpitala. Rzeczywiście, Czcigodna czekała już przed wejściem. Wyglądała na lekko podekscytowaną, co mnie trochę zdziwiło. Szybko udaliśmy się do pokoju, gdzie przebywała Haruno. Po kilku chwilach, znaleźliśmy się przed jego drzwiami. Zapukałem, a gdy usłyszałem odpowiedź, wszedłem do środka, a zaraz za mną uczyniła to Piąta. Sakura stała przy oknie i wpatrywała się w niebo. Była ubrana w swoje ciuchy, co by oznaczało, że została wypisana. Oparłem się o ścianę obok wyjścia, a Hokage stanęła kilka kroków przede mną.
         Tak więc, jaka jest twoja odpowiedź moja droga? spytała miło Babunia.



Oto rozdział! Mam nadzieję, że się wam spodobał! Jest trochę przegadany, ale cóż, tak czasem musi być!
Gorąco zachęcam do komentowania!

Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

8 września 2013

36. Wróg mojego Wroga

Oczekiwany finał sprawy.


          Nie sądzisz, że mamy teraz o wiele ważniejsze sprawy niż to, że jesteś głodny?! wrzasnął na mnie Naruto Musimy ratować Sakure!!
         Doskonale o tym wiem!! odpowiedziałem mu równie głośno Wiesz jak się czuje ktoś, kto nie jadł prawie od dwóch dni?! Jedyne co zdążyłem zrobić zanim pojawiłem się na scenie to wypicie butelki wody!! dodałem z wyrzutem.
         Nie moja wina, że dałeś się złapać!! nie dawał za wygraną Uzumaki Mów gdzie ona jest… powiedział już o wiele spokojniej i poważniej.
         Hmm… zamknąłem oczy Dziwne… dość daleko stąd, na dodatek daleko i pod ziemią… zamyśliłem się Trzeba będzie znaleźć ukryte przejście! oznajmiłem pół żartem, pół serio.
         Nie mówisz poważnie… załamał się chłopak Przecież zajmie nam to wieki!!
         A chcesz kopać wielki dół w tamtym miejscu?! spytałem lekko zirytowany Nie ma innego wyjścia dodałem, widząc rezygnacje na twarzy chłopaka Zresztą, zrób ze sto klonów, wtedy to pójdzie o wiele szybciej! zaproponowałem wesoło.
         Racja! odparł z błyskiem w oku Naruto Tajuu Kage Bunshin to Jutsu!! krzyknął, a w całym budynku pojawiła się mała armia blondynów.
         Widząc jak wszystkie klony zabrały się do pracy, postanowiłem zwiedzić lokalną kuchnie. W końcu byłem strasznie głodny, a Uzumaki nie bardzo zwracał uwagę na to co się dzieje wokół niego. Chłopak i jego kopie były zdeterminowane, aby jak najszybciej znaleźć to przejście, które w sumie równie dobrze może nie istnieć, ale wolę się upewnić i wymyślić jakiś plan rezerwowy, gdyby najczarniejszy scenariusz okazał się prawdziwy. Jednak przy pustym żołądku ciężko jest się skupić…

         Jakiś czas później…

         Ogromny ból rozrywający moje ciało od środka. To było pierwsze uczucie odkąd odzyskałam świadomość jakiś czas temu. Wolałam nie otwierać jednak oczu, aby nie powtórzyło się to co w klubie. To ten człowiek który na mnie wpadł, jakimś cudem nie postrzeżenie mi coś zrobił. W każdym bądź razie, moja pamięć kończy się kilka chwil po wejściu do łazienki.
         Moje obecne położenie nie wyglądało dobrze. Leżałam na jakimś twardym stole, przykuta do niego pasami. W prawą rękę miałam coś wbite, jednak nie otwierałam do tej pory oczu, więc nie jestem wstanie powiedzieć co to, ale myślę, że to igła lub coś w tym stylu. No i oprócz tego, że byłam przywiązana do zimnego blatu, to moje ciało samo nie zbyt chciało mnie słuchać, a co gorsza nie wyczuwałam w sobie ani odrobiny chakry.
         Długo jeszcze będziesz udawać, że jesteś nie przytomna…? spytał ktoś stojący za mną. Ten głos jestem w stanie rozpoznać wszędzie…
         Ka.. Kabuto! ledwo z siebie wydusiłam gwałtownie otwierając oczy.
         Powoli rozejrzałam się dookoła siebie. Było tu ciemno, jednym źródłem światła była lampa, która wisiała tuż nade mną. Wszędzie porozstawiane były jakieś dziwne maszyny, słoje i inne tego typu rzeczy, które jednoznacznie wskazywały, że było to laboratorium. Spojrzałam na miejsce, w którym miałam coś wbite. Rzeczywiście była to igła, która rurką była podłączona do jakiejś pokręconej aparatury. Przez tą rurkę, do mojego ciała wpływała jakaś zielona substancja. Na sam widok zrobiło mi się nie dobrze…
         Widzę, że masz problemy z mówieniem… cóż, niedługo ci przejdzie odpowiedział, a w jego tonie wyczułam, że jest dość szczęśliwy z takiego obrotu spraw.
         Co.. Co mi zrobiłeś…? cicho spytałam.
         Nic strasznego odparł z ironią Można to potraktować jako prezent lub dar… dodał i zaczął się śmiać Jedyne co mogę ci teraz zagwarantować nagle pojawił się po mojej prawej stronie to to, że nie umierasz… jeszcze! skończył mówić i zaśmiał się jeszcze głośniej.
         Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Byłam zdana na łaskę tego szaleńca, dodatkowo jestem obiektem jakichś nienormalnych eksperymentów. Jeśli to przeżyje, to zakoszę Tsunade jeden z jej trunków, które trzyma w tej swojej skrytce, o której niby nikt nie wie, a następnie sama to wypije. No może zaproszę jeszcze Naruto… w końcu na pewno zauważył, że mnie nie ma i poruszył niebo i ziemie, aby mnie znaleźć! Jestem pewna, że tak zrobił…
         Radzę ci teraz nie zasypiać… nagle znów odezwał się Kabuto, rzeczywiście, powoli zaczynałam odpływać Jeśli to zrobisz, może ominąć cię wielki finał! dodał złowrogo.
         Co masz na myśli? mój głos wrócił już prawie do normalnego stanu.
         Zaraz się przekonasz… odparł tajemniczo i gdzieś zniknął.
         Mijały minuty, lecz nic się nie działo. Ta cisza stawała się już nie do zniesienia, gdy w pewnej chwili usłyszałam echo niesione z mojej lewej strony. Odgłos ten przypominał chód dwóch osób. W tym momencie w moim sercu pojawiła się nadzieja. Nadzieja na to, że są to moi towarzysze. Głośność tupania z każdą chwilą była większa, gdy nagle wszystko znów ucichło.
         Tu są drzwi niespodziewanie dla mnie, głos ten był bardzo wyraźny Może zapukamy?
         Idioto, chcesz pukać do drzwi, które prawdopodobnie prowadzą do laboratorium szalonego naukowca? zapytała druga osoba.
         A masz inny pomysł? ponownie rozległ się pierwszy głos.
         Oczywiście! Chcesz zobaczyć jak mój brat wszedł kiedyś do mojego pokoju?
         Pewnie! rozmowa się skończyła.
         Po kilku sekundach usłyszałam jakiś niewyraźny szum, z każdą chwilą robiący się coraz większy, gdy w jednej chwili ściana na którą patrzyłam wybuchła! Na moje szczęście, żaden odłamek mnie nie trafił. Ponownie obróciłam głowę w stronę wyrwy. Przez kurz i ciemność nie widać było nikogo. Jednak zdawałam sobie sprawę kto to. Po poprzedniej wymianie zdań można było łatwo się tego domyślić… tylko dwie osoby są w stanie tak ze sobą rozmawiać.
         Czwarty rozwalił ścianę w domu Rasenganem? spytał Naruto.
         Aha, na dodatek musiałem sam ją naprawić odparł ponuro Namito O! Tutaj leży twoja zguba! powiedział radośnie, mając na myśli chyba mnie.
         Sakura! krzyknął Uzumaki i do mnie podbiegł Wszystko w porządku?! spytał z troską i zaczął rozpinać trzymające mnie pasy.
         Powiedzmy… odpowiedziałam cicho.
         Oszczędzaj swoje siły wtrącił się Namikaze Nie wiemy co ci jest. Naruto, zabierz ją do obozu i czekaj na mój powrót rozkazał.
         A co z tobą? spytał blondyn, jednocześnie biorąc mnie na plecy.
         Mam tu kilka spraw do załatwienia… odparł tajemniczo i uderzył pięścią w dłoń Pośpiesz się! krzyknął, a Uzumaki posłusznie wybiegł z pomieszczenia ze mną na plecach.
         Zwolnij trochę! Wszystko mnie boli! poskarżyłam się już po kilku chwilach biegu.
         Przepraszam… odpowiedział ze skruchą chłopak.
         Jedyne o czym teraz myślałam to to, by nie zasnąć. Naruto mimo, że starał się obchodzić ze mną jak najdelikatniej, to nie zbyt mu to wychodziło. Przynajmniej moje szanse na przeżycie wzrosły…

         Możesz już wyjść, Kabuto! krzyknąłem Wiem, że wciąż tu jesteś…
         Nie sądziłem, że zobaczę kiedyś legendarny Tryb Mędrca… orzekł, wychodząc powoli z cienia Ponownie się spotykamy, Namito! dodał ukazując mi swoje oblicze.
         Coś ty ze sobą zrobił…? spytałem, nie wierząc w to co widzę. Yakushi wyglądał tak samo jak Orochimaru Aż tak nisko upadłeś?
         Nie jesteś osobą, z którą mógłbym rozmawiać na ten temat odparł z pogardą Jednakże… możemy sobie nawzajem pomóc dodał.
         Nie próbuj swoich marnych sztuczek odpowiedziałem biorąc kunai do ręki Właściwie nie wiem, czemu jeszcze cię nie zabiłem… powiedziałem i przyjąłem pozycję do ataku.
         Spodziewałem się takiej reakcji westchnął Kabuto Nawet nie chcesz wysłuchać co mam do powiedzenia.
         Wątpię, aby było to coś istotnego…
         A co, jeśli jest to związane z Akatsuki? spytał były doradca Orochimaru, czym wzbudził moją ciekawość.
         Co masz na myśli? zapytałem, nie zmieniając swojego ustawienia.
         Widzisz to? pokazał mi jakiś notes Są tu wszystkie informacje o tej członkach tej organizacji, jakie udało się nam zebrać wyjaśnił.
         Dlaczego mi to mówisz? podejrzewam, że on coś knuje.
         Widzisz, potrafię ocenić swoją sytuację odparł i rozłożył ręce Doskonale rozumiem, że walka z tobą w takich warunkach nie ma najmniejszego sensu, dlatego chcę… na moment się zaciął negocjować dokończył.
         Masz na myśli to, że ty mi dasz ten dziennik, a ja puszczam cię wolno?
         Tak. To dobry układ, nie?
         Oczywiście… skłamałem i prowizorycznie opuściłem gardę zgadzam się! krzyknąłem, ale widząc, że Yakushi zaczyna iść w moją stronę dodałem Zanim dokonamy wymiany… co zrobiłeś Sakurze?
         Nic poważnego odrzekł bez trosko Kiedy nasza przyjaciółka trafi w ręce Księżniczki Tsunade, badania wszystko powinny wykazać. Mógłbym rzec, że jest to bezinteresowny dar ode mnie, dla Konohy! powiedział i zaczął się śmiać Trzymaj! krzyknął i rzucił mi książkę, na co ja się tylko uśmiechnąłem.
         Zanim jednak cokolwiek zrobisz… znów zaczął Kabuto Wiedz, że kiedy dotknąłeś tego dziennika, w stronę tego śmiesznego miasta zaczęli kierować się trzej moi przyjaciele!
         Co? spytałem, a uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
         Myślisz, że nie przewidziałem tego, co chciałeś zrobić? Nie oddałbym ci tej książki bez żadnego zabezpieczenia! Więc… chyba ktoś musi uratować tą dziurę przed zagładą, prawda? rzucił i zaczął wycofywać się w cień.
         Dlaczego mi to dałeś? zapytałem, zanim całkowicie zniknął.
                Mam w tym swój cel… tylko tyle usłyszałem, a następnie przestałem wyczuwać obecność Kabuto.
                Wyczułem za to obecność przyjaciół o których przed chwilą wspominał. Wszystko zaczęło się strasznie trząść. Nie widząc innego wyjścia, schowałem książkę do kieszeni i przeniosłem się do miasta, a dokładniej w uliczkę obok klubu. Szybko wbiegłem po ścianie budynku na dach, pozbyłem się strażników i spojrzałem w stronę, z której nadchodziły moje trzy problemy. A raczej duże węże. Bardzo duże.
                Szef nie będzie zadowolony… westchnąłem i ruszyłem w kierunku granic miasta.

                Zaraz będziemy stąd wyjdziemy! krzyknąłem, gdy Sakura ponownie zawyła z bólu Jeszcze kawałek!
                Gdy szedłem tędy z Mistrzem, tunel ten wydawał się taki krótki, a teraz dłuży się w nieskończoność. Wiedziałem, że coś się stanie! Dlaczego odpowiednio nie zareagowałem i postanowiłem zbagatelizować sprawę.. Może gdybym był bardziej ostrożny, zielonooka nie byłaby w takim stanie! To wszystko moja wina.
                Nareszcie! zawołałem radośnie, gdy przed sobą zobaczyłem niedomknięte drzwi.
                Otworzyłem je potężnym kopniakiem i nie zatrzymując się, biegłem dalej, ku wyjściu z budynku. Jednak całe moje szczęście zniknęło w momencie wbiegnięcia do głównego pomieszczenia klubu. Przede mną bowiem zobaczyłem wszystkich strażników których nie tak dawno pokonaliśmy. Gwałtownie się zatrzymałem. Poczułem, że Sakura podniosła głowę, aby zobaczyć co się stało. W moment dziewczyna zaczęła trząść się ze strachu.
                Wszystko będzie dobrze próbowałem ją uspokoić Te płotki nie są dla mnie wyzwaniem! stwierdziłem, choć biorąc pod uwagę ich liczbę, ciężko będzie atakować i jednocześnie bronić Haruno.
                Chyba nie rozumiesz swojego położenia! ktoś krzyknął.
                Dostrzegłem, że przez tłum strażników ktoś się przedziera. Po chwili naprzeciwko mnie pojawiła się osoba, która była tak pewna siebie. Na widok tej twarzy i ubrania, moje oczy momentalnie zrobiły się większe. Czułem jak zaczyna rosnąć we mnie złość. Dlatego cofnąłem się kilka kroków w tył i posadziłem Sakure przy ścianie, tak aby nie musiała się męczyć.
                Poczekaj tu, to zajmie tylko chwilę powiedziałem do niej i spojrzałem na swoich przeciwników Więc to ty za tym wszystkim stoisz, Jimmy?! wrzasnąłem gdy wróciłem na poprzednie miejsce.
                Oczywiście, że ja głupcze! odparł z pogardą Przez wiele lat to planowałem! Zemsta na Liściu… to był mój cel!
                A co Konoha takiego ci zrobiła, co?!
                Wystarczająco dużo, by ją znienawidzić! Jak myślisz, przez kogo wylądowałem w takim miejscu jak to? Przez kogo byłem poniżany przez te wszystkie lata? Przez twoją przeklętą Wioskę! A teraz nadarzyła się wreszcie okazja, by się zemścić! Nie przepuszczałbym, że dokonać jej przyjdzie mi na uczennicy Tsunade, Jinchuuriki Kyuubiego i samym Żółtym Błysku! Lepiej nie mogłem trafić! zakończył swój monolog i zaczął się złowrogo śmiać.
                Chciałbym zauważyć, że jeszcze na nikim nie dokonałeś zemsty odpowiedziałem chłodno Sakura i ja wciąż żyjemy, a Namito robi porządek z twoim szalonym naukowcem. A po za tym… urwałem Jesteś skończony! krzyknąłem.
                W tym momencie ze wszystkich stron poleciały kunaie i shurikeny, zabijając na miejscu wszystkich strażników. Tylko Jimmy został oszczędzony. Jego chciałem załatwić sam. Spojrzałem na jego twarz. Zniknęła z niej ta pewność siebie i pogarda dla naszych osób. Teraz widać było na niej tylko strach. I bardzo dobrze…
                Nawet nie zauważyłeś, że wciąż były tu klony rzuciłem chłodno i zacząłem iść w jego stronę To już twój koniec! wrzasnąłem i chciałem już na niego ruszyć, lecz ten zamiar pokrzyżował mi potężny wstrząs.
                Moment mojej nie uwagi wykorzystał Jimmy, który niewiadomo kiedy znalazł się przy mnie i atakował mnie już nożem. W ostatniej chwili zrobiłem unik, lecz jego cios zahaczył o moje ramie. Rozcięcie było delikatne, ale powoli sączyła się z niego krew. Odskoczyłem w tył i zacząłem zbierać myśli.
                To, że pozbyłeś się tych kretynów, nie znaczy, że ze mną pójdzie mi tak łatwo gówniarzu! krzyknął, a jego oczy zaświeciły się na fioletowo.
                Nagle poczułem dziwny podmuch, który nadleciał od strony mojego przeciwnika. Nie za bardzo znając jego pochodzenia, postanowiłem stać w miejscu i czekać na rozwój wypadków. Te zaś potoczyły się bardzo szybko, bowiem Jimmy zaczął dosłownie rosnąć… Więc ten podmuch musiał być spowodowany nagłym przyrostem chakry. Interesujące! Czyli muszę walczyć z jakimś mutantem, którego mięśnie rozerwały już ubranie.
                Oh, jesteś jednym z eksperymentów? Ciekawe! zakpiłem z niego, za co bardzo szybko zapłaciłem, gdy ten posłał mnie potężnym uderzeniem pięścią w ścianę za mną. Gość nie stracił nic ze swojej szybkości, za to jego siła wzrosła kilkunastokrotnie! Więc tak się bawimy… szepnąłem i splunąłem krwią.
                No dawaj gnojku! krzyknął i znów na mnie ruszył.
                Na szczęście, przez te lata treningu nauczyłem się odpowiednio zabezpieczać. Pierwszym tego efektem były klony, których nie odwołałem, kolejnym przykładem będzie to…
                Giń!! wrzasnął Jimmy, lecz jego zabójczy cios z łatwością powstrzymałem jedną ręką Co do?! spytał nie wierząc w to co się stało Twoje oczy..! To jest..!!
                RASENGAN!! nie wiele się zastanawiając, błyskawicznie uderzyłem wroga swoją techniką w brzuch, wbijając go głęboko w ścianę po drugiej stronie budynku Jesteśmy kwita… szepnąłem sam do siebie.
                Dzięki Trybowi Mędrca, poczułem chakre Szefa oraz trzech wielkich węży, z którymi się zmagał. Na głowie ropuchy nieruchomo siedział Namito, który chyba zbierał naturalną energię. Trzeba będzie mu zaraz pomóc, lecz mam jeszcze własne zmartwienie.
                  Zapłacisz mi za to! krzyknął z daleka Jimmy Jesteś już martwy, słyszysz?!
                Mnie jednak nie zbyt obchodziły jego wrzaski. Rozglądałem się dookoła monitorując poczynania swoich klonów. W końcu, gdy wszystkie skończyły powierzone im zadanie, stworzyłem jeszcze jednego, aby szybko zakończyć ten pojedynek. Do utrzymania techniki, którą mam zamiar użyć, nawet Namito potrzebuje pomocy. Wystawiłem rękę przed siebie, a moja kopia szybko przystawiła do niej swoje. Po chwili na mojej dłoni zaczęła wirować biała kulka, która z każdą chwilą się powiększała i zaczynała przypominać shurikena.
                To jest twój koniec, Jimmy! krzyknąłem, gdy justu było gotowe.
                Hahahaha! zaśmiał się szyderczo Myślisz, że taka śmieszna technika mnie pokona! Jesteś głupcem! zakończył i ruszył w moją stronę.
                Na ten widok tylko chytrze się uśmiechnąłem i nie wiele się zastanawiając rzuciłem w niego Rasenshurikenem. Stałem nieruchomo dopóki nie byłem pewien, że jutsu go trafi. Następnie szybko podbiegłem do Sakury, wziąłem ją na ręce i pędem rzuciłem się w stronę wyjścia.
                Naruto, co ty robisz?! krzyknęła zaskoczona Haruno.
                Zaraz zobaczysz! odparłem, a chwile potem usłyszałem krzyk mojego przeciwnika.
                Delikatnie obejrzałem się za siebie, by zobaczyć czy wszystko poszło zgodnie z planem. Głęboko odetchnąłem, gdy okazało się, że tak. Miałem bardzo mało czasu, aby oddalić się jak najdalej od budynku, który miał zaraz wylecieć w powietrze. Nawet będąc w Trybie Mędrca pokonanie takiego dystansu może być trudne…

                Mógłbyś więcej nie przywoływać mnie w takich sytuacjach, wiesz!! krzyknął Gamabutna uderzając jednego z węży.
                Właśnie przez taką sytuację byłem zmuszony cię przyzwać!! odparłem Daj mi się skupić!!
                Szef tylko prychnął i ponownie zaatakował. Sytuacja była zła, te węże były jakieś inne, niż te które przyzwał Orochimaru podczas ataku na Liścia. Te były ogólnie lepsze! Koniecznie potrzebowałem wsparcia. Moje klony ewakuują już zagrożoną część miasta, lecz jeśli czegoś nie zrobimy, to nawet ucieczka im nie pomoże. Powoli, lecz systematycznie jesteśmy spychani w stronę granicy osady.
                Długo jeszcze?! spytał Szef, tym razem zepchnięty do defensywy.
                Już!! odrzekłem jednocześnie otwierając oczy Pora to zakończyć!! wrzasnąłem i ruszyłem w lewo.
                Zeskoczyłem z głowy Gamabutny, odbiegłem jeszcze kilkadziesiąt metrów i wykonałem odpowiednie znaki. Po chwili stałem na kolejnym wielkim płazie.
                Gamaken!! zawołałem Potrzebna mi twoja pomoc!!
                Oczywiście, tylko wiesz… jestem straszną niezdarą odpowiedziała ropucha i ruszyła do ataku.
                Co tak długo, dzieciaku?! krzyknął Szef, gdy ponownie znalazłem się na nim.
                Dobrze wiesz, że przywołanie takich dwóch wielkich osobników jak wy, nie jest proste nawet dla mnie!! odpowiedziałem nerwowo Uważaj!! wrzasnąłem, gdy niespodziewanie dwa węże zaatakowały nas od boku.
                Gamabunta nie miał szans na skuteczną obronę, przez co razem ze mną na swojej głowie został potężnie odepchnięty w stronę miasta, robiąc przy tym kilka przewrotów. Niestety zatrzymaliśmy się dopiero na kilku budynkach, które zostały doszczętnie zniszczone. Zaraz po tym w centrum nastąpiła ogromna eksplozja, która wstrząsnęła wszystkim czym chyba mogła.
                Tsunade urwie mi głowę… westchnąłem, gdy oglądałem straty.
                Nie będzie miała okazji, jeśli ja to zrobię! wrzasnął wściekły Szef Znów czeka mnie przerwa!
                Ehh… lepiej pomóżmy Gamakenowi.. odparłem załamany.
                Jiraiya powiedział mi kiedyś, że kiedy Gamabunta jest zły, lepiej z nim nie zadzierać. Cóż, na moje szczęście Szef był po mojej stronie. Pecha miał za to wąż który był najbliżej. Wielka Ropucha wyciągnęła swój miecz i na pełnej szybkości zaatakowała, ucinając jednym uderzeniem gadzi łeb. Następnie wyskoczył w górę, aby z ogromną prędkością runąć na kolejnego przeciwnika, przebijając go ostrzem na wylot, jednocześnie wbijając go w ziemie. Trzeci wąż postanowił wykorzystać swoją szybkość, by zaatakować nas od tyłu. Niestety, zapomniał on chyba o tym, że na polu bitwy jest jeszcze jeden wojownik. Gamaken widząc na co się zanosi, rzucił w gada swoją tarczą, skutecznie go spowalniając, a następnie skoczył na niego i uderzył go z całej siły w głowę, pozbawiając go życia.
                Przepraszam, że tak wolno… jestem straszną niezdarą westchnęła ropucha gdy do nas podeszła.
                Najważniejsze, że uratowaliśmy miasto odetchnąłem z ulgą Choć nie obyło się bez strat… spojrzałem w stronę zniszczonych budynków.
                Nie marudź Namito! wrzasnął Szef Jesteś mi winien przysługę! zaśmiał się A teraz będę już znikał, nie przywołuj mnie co najmniej przez miesiąc, chyba mam coś złamane… dodał i wrócił do siebie. Tak samo zrobił Gamaken.
                Szkoda, że żaden nie pomyślał, by mnie wcześniej odstawić na ziemie. Po dość bolesnym lądowaniu, byłem już mocno zmęczony, ale nadal utrzymujący Tryb Mędrca. Gdyby nie Senjutsu, padłbym tutaj chyba jak trup. Przywołanie tych dwoje w tak krótkim odstępie czasu jest naprawdę zabójcze. Musiałem teraz znaleźć Naruto i Sakure. Po krótkiej chwili skupienia, wyczułem ich chakre w obozie. Miałem lekkie wątpliwości, czy się tam przenieść, ale stan mojej podopiecznej ostatecznie zaważył nad tym.
                Pojawiłem się w swoim namiocie. Tak jak myślałem, ta teleportacja wykorzystała całą naturalną energię. Mimo wszystko, szybko wyszedłem na zewnątrz. Na powitanie mi wybiegł też Naruto.
                Sensei! krzyknął Co z tobą…? spytał widząc w jakim jestem stanie.
                Później ci opowiem odparłem Przyprowadź mi tu Sakure! rozkazałem i zwróciłem się do Gamakichiego Ty możesz wracać już do siebie, dziękuje za pomoc!
                Nie ma sprawy! Narka! machnął ręką na pożegnanie i zniknął.
                Trzymaj się… powiedział Naruto do Haruno, powoli wyprowadzając ją z namiotu Co teraz? spytał.
                Przeniosę się z nią do Konohy szybko odpowiedziałem Niestety, ze względu na odległość i mój stan, mogę zabrać tylko ją, a po tym nie będę w stanie po ciebie wrócić, co zresztą po mnie widać głupio się uśmiechnąłem Dlatego musisz wrócić na piechotę!
                Ehh… westchnął Uzumaki i spojrzał na zielonooką Ona jest obecnie najważniejsza powiedział.
                Taa, a ja pewnie po tym wszystkim tydzień spędzę w szpitalu! zawołałem, podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za ramię Odsuń się orzekłem chłopakowi.
                Zamknąłem oczy aby się skupić i wyczuć swoją pieczęć w szpitalu Konohy. Coś mnie podkorciło, aby ją tam umieścić. Teraz jak widać się to przyda. Po kilku chwilach w końcu ją znalazłem i się teleportowałem. Od razu oślepiło mnie światło, lecz szybko się do tego przyzwyczaiłem. Natychmiast podbiegły do nas pielęgniarki. Przekazałem im Sakure, którą od razu posadziły na wózek i zabrały ją na którąś z wolnych sal.
                Powiadomcie Piątą, że tu jesteśmy rozkazałem i dałem krok do przodu, aby ruszyć za Haruno.
                W tym momencie jednak wszystko dookoła mnie zaczęło wirować, a następnie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Wiem tylko, że zacząłem upadać na ziemie. Dalej jest już tylko pustka…



Rozdział dość szybko, prawda? Złożyło się na to kilka czynników, ale… kto by tam chciał o nich wiedzieć! ;p
Chciałbym przeprosić wszystkich za to, że nie komentuje ich blogów, jednak nie miałem do tego kompletnie głowy. Nie znaczy to oczywiście, że nie czytam waszych wypocin! ^^
W sumie to już chyba wszystko. Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)