30 grudnia 2013

Unnoticed & Sanderius – Wydanie Specjalne Sylwestrowy Zawrót Głowy Cz. I - Tajemniczy Gość


Mam nadzieję, że na to czekaliście!
Bardzo dobrze się bawiłem pisząc ten chap. ^^
Ja i Unno tworzymy chyba naprawdę ciekawe połączenie...
Zresztą… Sami oceńcie!
Zapraszamy!

____________
Dop. autor: Świat w którym dzieje się akcja tego rozdziału to alternatywna wersja Shippudena wykreowana przez Unnoticed w jej FF. Postacie mogą różnić się od tych, które mogliście poznać w moim opowiadaniu.
____________


Nad Wioską Liścia wstawał właśnie kolejny mroźny, zimowy dzień. Wskazówki zegara wskazywały godzinę szóstą trzydzieści dwie. Pewien niebieskooki blondyn leniwie spojrzał na okno, za którym wciąż panował półmrok. Westchnął głośno i usiadł, jednocześnie się przeciągając.
Naruto nie lubił zimy. A przynajmniej tego, że gdy wstaje, jest nadal ciemno. Jednak ten poranek był zupełnie inny. Dziś blondyn miał wyjątkowo dzień wolny i do tego czekała go noworoczna domówka z przyjaciółmi, na którą czekał już od dawna! Dlatego poklepał się kilka razy po twarzy i szybko poderwał na równe nogi. Skierował się do łazienki, aby wykonać podstawowe zabiegi higieniczne.
Kilkanaście minut później, po zjedzeniu solidnego śniadania, był już gotowy do wyjścia. Razem z Ino stwierdzili, że odpuszczą sobie dzisiejszy trening i w zamian udadzą się na zakupy. W końcu coś trzeba jeść i pić na tej całej imprezie, która mimo licznych debat, oraz propozycji, ostatecznie odbędzie się u niego w domu. Na szczęście Yamanaka obiecała mu pomóc, co uchroni go przed mozolnym i skomplikowanym procesem, którym jest dobieranie odpowiednich produktów na tę okazję.
– Idziesz ze mną? – Rzucił, gdy znalazł się w salonie. Zerknął na kominek, przy którym jak zawsze grzała się Saki.
Suczka wstała, przeciągnęła się i szczeknięciem zaaprobowała jego propozycję.
– „Gdzie tym razem?” – spytała kilka chwil później, kiedy już opuścili dom i raźnym krokiem kierowali się w stronę centrum osady.
– Trzeba zrobić zapasy na noc, a niestety wypadło na mnie. W końcu to ja jestem gospodarzem – mruknął. – Poza tym, chyba nie zapomniałaś, że masz skoczyć do babuni, co? Zanieść… – pogrzebał w swojej kamizelce – tę cholerną prośbę o zgodę na niemalże masową imprezę, w mniemaniu starszyzny. To tak jakby dzisiejszej nocy tylko u mnie odbywała się zabawa!
„Wiesz, jacy oni są… Jeśli chodzi o ciebie, to dla nich najlepiej by było, gdybyś palcem nie mógł ruszyć bez ich wiedzy. Ciesz się, że w ogóle się zgodzili.” – Odparła pocieszającym tonem.
Blondyn tylko wymruczał pod nosem coś niezrozumiałego, przypinając niewielki zwój do chustki Saki. Chwilę później dotarli do największego sklepu w Ukrytym Liściu.
– Oi! – Usłyszeli dobrze znany głos. No tak, Ino jak nie rzadko, zjawia się na ostatnią chwilę. – Przepra… a… a… szam! Zaspałam!
Naruto machnął ręką, dając jej do zrozumienia, że nic się nie stało i cmoknął ją w czoło. Saki natomiast szturchnęła jej dłoń nosem, mając nadzieję na podrapanie za uszami.
– Dobra, miejmy to z głowy – rzucił chłopak, ciągnąc Yamanakę w stronę sklepu.
Suczka prychnęła, niezadowolona, odwracając się w drugą stronę.
– „Idę do Hokage. Zobaczymy się później!
– Obraziła się. – Szepnął Namikaze, a Ino parsknęła.
W tym samym czasie, w lesie okalającym Liść, na jednej z polan stała nieruchomo pewna osoba. Osobnik ubrany był w zwykły mundur Shinobi Konohy, wraz z kamizelką tejże osady. Na lewym ramieniu miał osadzony dodatkowy biały rękaw, zakończony czerwonymi płomieniami. Mężczyzna miał zamknięte oczy, oraz zaciśnięte pięści, a na jego czole niebezpiecznie pulsowała niewielka żyła.
– Co jest do jasnej cholery – warknął ledwo słyszalnie. – Gdzie mój dom?! Co tu się wyprawia?! – zaczął wykrzykiwać – Naruto… Cokolwiek zrobiłeś, zapłacisz mi za to!! I to z nawiązką! – rzucił i skierował się w stronę miasta, nie będąc do końca pewnym, czy ono też przypadkiem nie zniknęło.
Skacząc z gałęzi na gałąź, Namito obmyślał jak zabawi się kosztem swojego podopiecznego. Znalazłszy się na dość ruchliwej, głównej ulicy, dostrzegł, że nie wszystko wygląda tak jak to zapamiętał. Nowe sklepy, dotąd niewidziane domy… Ewidentnie coś było nie tak, tylko, co?
– Nawet Tsunade bierze w tym udział…? – pomyślał, drapiąc się po swojej rozwichrzonej czuprynie – To niewybaczalne…
Uderzył pięścią w otwartą dłoń i bez zastanowienia, chwycił swój czasoprzestrzenny kunai, dzięki któremu miał zamiar teleportować się prosto do gabinetu Czcigodnej.
Jednak technika nie zadziałała.
Żyłka na jego czole zaczęła pulsować intensywniej, a w blondynie wzrosła chęć mordu.
– Jak ja ich wszystkich dorwę…! Co oni zrobili? Jak to możliwe?! – sapnął, ruszając biegiem do głównego budynku.
Bez zbędnych ceregieli, wskoczył na daszek, który prowadził do okien, między innymi tych, które należały do biura Piątej. Zamaszystym ruchem rozsunął jedno z nich i przysiadł na futrynie, przypatrując się kobiecie, która nie potrafiła wydusić z siebie nawet słowa.
– Tsunade! Czy możesz mi wytłumaczyć, co tu się do diabła dzieje?! Gdzie jest mój dom? Co się stało z wioską? I gdzie jest Naruto! – wyrzucił z siebie na jednym wydechu – Człowiek wraca z misji, a co zastaje? LAS!!
Piąta potrząsnęła głową.
Raz.
Drugi.
Trzeci.
Jednak osoba, która widniała przy oknach, wcale nie zniknęła! Przyjrzała mu się dokładnie, nie mogąc się pozbyć wrażenia, że jest on niczym Czwarty Hokage. Ucisnęła swoje skronie, by zebrać myśli. Nie potrafiła tego zrozumieć.
– Zaraz, zaraz… – odezwała się moment później, a jej donośny głos było słychać niemal w całym budynku – To ja tu zadaję pytania! Kim jesteś i jak ci się udało wejść do naszej wioski?!
Namito zamrugał, zdezorientowany. „Co ona, straciła pamięć, czy jak?”, przemknęło mu przez myśl. Rozejrzał się kątem oka po pomieszczeniu i dostrzegł, że różni się ono pod kilkoma względami od tego, które on zna.
– Co proszę? – spytał niepewnym tonem mężczyzna, o mało nie spadając z framugi.
– Odpowiadaj! – Wydarła się Czcigodna, machając zaciśniętą pięścią.
– Tsunade, no co ty…
– Nie wiem jakim cudem wyglądasz niemal jak Czwarty i jakim prawem mówisz do mnie per TY… – wrzasnęła i uderzyła w miejsce, w którym sekundę temu jeszcze siedział blondyn – Więc masz mi to natychmiast wyjaśnić!
– Widzę, że bardzo wczułaś się w ten dowcip… ale niech będzie. Nazywam się Namikaze Namito, nie jestem Czwartym Hokage tylko jego młodszym bratem, oraz… – odchrząknął - to już nie jest śmieszne TSUNADE!! – na ostatnie słowo położył szczególny nacisk, mając nadzieję, że kobieta się wreszcie opamięta.
– Pierwsze słyszę żartownisiu… – odparła, strzelając jednocześnie palcami.
Ni stąd, ni zowąd w gabinecie zmaterializowało się czworo członków ANBU.
– Nawet ich w to wciągnęliście, co? No pięknie! Jestem ciekaw, kto za to wszystko odpowiada! – fuknął, przyglądając się tej całej zgrai.
– Hokage–sama! – krzyknął jeden z zamaskowanych Shinobi – Kim jest ten człowiek?
– Macie złapać tego przebierańca! NATYCHMIAST!!
Namikaze, gdy tylko to usłyszał, pokręcił głową i westchnął.
– Yare, yare… Ależ to upierdliwe, nie ma co… – burknął.
Członkowie ANBU spojrzeli po sobie i na niemy znak ruszyli na blondyna. Ten jednak nie dał im okazji na pochwycenie, gdyż jednym susem doskoczył do okna, po czym się ewakuował.
Nie oglądając się za siebie, Namito zaczął przeskakiwać z budynku na budynek, mając nadzieję, że nie dojdzie do konfrontacji. Na jego szczęście, ANBU z każdym metrem traciło do niego dystans. Korzystając ze sposobności, dał susa na zaludnioną, poboczną uliczkę centrum, gdzie bez najmniejszego problemu wtopił się w tłum.
Widząc, że ścigający go ninja nie zaprzestali pościgu, choć zniknął im z oczu, blondyn pozostał czujny, aby w razie czego móc ponowić ucieczkę. Wymijając mieszkańców, nie zwracał uwagi na nikogo, byle tylko nie stracić skrytobójców z oczu. Kilkukrotnie popchnął niechcący pojedyncze osoby, ale rzucał tylko „przepraszam” i wznawiał marsz, bez oglądania się za siebie. A szkoda!
Naruto wychodził właśnie ze sklepu z ubraniami na specjalne okazje, gdy jakiś blond włosy facet przyłożył mu łokciem w plecy.
– Przepraszam! – Usłyszał.
Odwrócił się, a jego markotną minę zastąpiło niedowierzanie. Już nie raz widział tego mężczyznę na zdjęciach. Nawet go spotkał! Przynajmniej odniósł wrażenie, że wygląda on tak samo jak jego ojciec. Nie mógłby pomylić tych rozczochranych blond włosów, nawet postura wydawała się być podobna.
Nie zastanawiając się, ruszył za nim. Przecież nie mógł mieć halucynacji. Może to tylko ktoś niebywale podobny do Czwartego? Albo jakiś jajcarz, który pomylił Nowy Rok z Balem Przebierańców? Mimo to, nie mógł odpuścić. Chciałby mu się tylko przyjrzeć, aby mieć pewność, że nie ześwirował. Omamy wzrokowe w tym wieku chyba nie są normalne, prawda?
Jednakże, po chwili mężczyzna zniknął mu z oczu. Naruto zaklął pod nosem, wskakując na dach najbliższego budynku. Właśnie w tym momencie dostrzegł członków ANBU, którzy z uwagą przeczesywali okolicę.
– Namikaze! – Jeden z zamaskowanych doskoczył do niego, lustrując go wzrokiem. – Szukamy człowieka, który z wyglądu przypomina Czwartego Hokage. Widziałeś kogoś takiego?
– Czwarty… Tata… – Mruknął.
Nawet nie odpowiedział, tylko momentalnie pognał w stronę, w którą ostatnio kierował się poszukiwany.
„Naru–chan!” – nagle odezwała się Saki – „Albo mam omamy, albo ulicą idzie twój ojciec…”
– CO?! – wrzasnął niebieskooki i natychmiast przeniósł się do Ino, która posiadała jeden z jego Kunaii Latającego Boga Piorunów.
– Naruto? – zawołała zaskoczona Yamanaka – Co tak nagle?!
– Gdzie on jest?! – spytał Jounin, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
– „Idzie w stronę bramy głównej” – odparła krótko suczka.
– O co chodzi? – blondynka była całkowicie zdezorientowana – Kim jest ten ON?!
– Zaraz się dowiesz! – krzyknął Naruto – Za mną!
Chociaż nie za bardzo wiedząc, co się dzieje, Chuninka podążyła za chłopakiem, chcąc dowiedzieć się, skąd u niego takie zdenerwowanie. Ten zaś parł przed siebie, za nic mając obijanych przez siebie przechodniów.
Wnioskując po kierunku, w którym zmierzał ten facet, Naruto wydedukował, że zapewne kieruje się ku głównej bramie i w duchu podziękował, iż któregoś razu pozostawił na szczycie bramy Kunai Czasoprzestrzenny, tak na wszelki wypadek.
W okamgnieniu teleportował się na masywne wrota.
– Zatrzymaj się! - krzyknął, nie spuszczając wzroku z podejrzanego.
– W końcu się pojawiłeś… - odrzekł, zwalniając kroku – Zastanawiałem się jak długo każesz mi na siebie czekać, Naruto! - wrzasnął blondyn, spoglądając na młodzika.
W tym momencie jednak, Namito zwątpił. Przechylił nieznacznie głowę i zmrużył oczy. Coś mu tutaj nie pasowało… Czy to aby na pewno jest Naruto Uzumaki? Co to za strój? Fryzura? A ten pies? I co z nim robi Yamanaka Ino, co?
– Ani kroku dalej! – sapnął chłopak, zeskakując – Kim jesteś?
– To ja raczej powinienem zadać to pytanie...
– Może powiem to inaczej… Dlaczego wyglądasz jak Czwarty Hokage? Wybierasz się na bal przebierańców, czy jak? – wyrzucił z siebie Naruto, obracając trójramienny kunai w dłoni – Dlaczego ściga cię ANBU?
– Uciąłem sobie krótką pogawędkę z Czcigodną… - odparł Namito, skupiając swój wzrok na broni dzierżonej przez chłopaka – Skąd go masz?
– Jego? – spytał, zerkając niepewnie na ostrze – To pamiątka po moim ojcu, a co?
– Bo widzisz… – zaczął wyższy blondyn, sięgając jednocześnie do kabury – Mam kilka podobnych… – powiedział, obracając na palcu takie samo cudo.
– Ciekawe. Dziwnym trafem… Nikt poza mną nie był w stanie opanować tej techniki – odpowiedział Naruto, spokojnym tonem. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści, główkując, o co w tym wszystkim chodzi.
– Przekonajmy się! – zawołał mężczyzna – Pokaż mi, jak tańczysz chłopcze…
Naruto nie czekał na kolejne zaproszenie. Od razu podjął się ataku, doskakując do „wroga”. Ten jednak zwinnie uskoczył w tył, a kunai przeciął powietrze.
– Skurczybyk - burknął pod nosem, składając pół pieczęć – Fuuton: Daitoppa! – Uwolnił z ust sporą ilość powietrza, która pomknęła na Namito, po chwili przekształcając się w kulę wiru.
Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i wykonał szybki przewrót w bok, unikając ataku Naruto. Namikaze nie chciał zostać w tyle, jeśli chodzi o pokaz wachlarzu technik, dlatego wykonał błyskawicznie kilka znaków i posłał w stronę chłopaka średniej wielkości kulę ognia.
– “Gdzie się pojawisz, co?” – pomyślał, wypatrując, jaki ruch wykona jego przeciwnik.
Młodszy blondyn zmarszczył tylko brwi, nie ruszając się z miejsca. Szybko złożył potrzebne pieczęcie, a po chwili wyrwał spory kawał ziemi, którym się zasłonił. Płomienie zderzyły się ze ścianą, rozpierzchując się na boki.
Gapie, którzy zdążyli się już nagromadzić, przyglądali się z niepokojem temu pojedynkowi. Ino, Izumo i Kotetsu, starali się wszystkich rozgonić, by przypadkowo nikt niewinny nie ucierpiał.
Kiedy ogień zniknął, Naruto anulował technikę.
– Konoha Daisenpuu! – W moment znalazł się przy Namito, wykonując obrót i trzykrotnie atakując zamaszystymi kopnięciami.
Mężczyzna jednak sprawnie zablokował atak, a przy ostatnim uderzeniu złapał chłopaka za nogę, całkowicie go tym zaskakując. Młodzik nie musiał długo czekać na efekt, tego ruchu. Starszy blondyn szybko zaatakował, uderzając go kilka razy w twarz, a następnie wyprowadził mu mocnego kopniaka w brzuch, odrzucając go kilka metrów w tył.
Naruto szybko się pozbierał, ocierając kciukiem wargi, z których delikatnie sączyła się krew. Splunął w bok, czerwoną mazią, po czym zerknął na Ino, która już wiedziała, co ma zrobić.
Yamanaka wykonała znaki, po czym z jej dłoni trysnęła spora ilość wody. Młody Namikaze zdematerializował się, natychmiast pojawiając się tuż przy niej. Złożył pieczęcie.
– Suiton: Hahonryuu! – Woda wezbrała się za jego plecami i dwoma strumieniami ruszyła w stronę przeciwnika.
Stało się to tak szybko, że mężczyzna nie miał czasu by zrobić unik, a tym bardziej, aby skontrować ten atak. Naruto wpatrywał się w punkt, gdzie widział go po raz ostatni...
– Całkiem nieźle, ale… – Niespodziewanie usłyszał tuż za sobą.
Chłopak zamarł. Poczuł na krtani dotyk zimnego żelaza. Nim cokolwiek zrobił, w tłumie nastało poruszenie, a gapie zaczęli się rozstępować na boki.
– Na co czekacie, łapcie go! – Donośny głos Piątej rozniósł się po okolicy.
Na rozkaz, obaj blondyni zostali otoczeni przez ANBU. Namito westchnął i ponownie lekko pokiwał głową.
– Myślałeś, że uciekniesz?! - wrzasnęła Tsunade, podchodząc do otoczonej dwójki.
– Wciąż tak myślę – odparł spokojnie poszukiwany. Opuścił dłoń, w której trzymał broń i zrobił krok w tył, obserwując zamaskowanych, czy aby nie przyjdzie im do głowy by się na niego rzucić.
– Ogłuchliście?! Dorwać go natychmiast! – rozkazała Czcigodna.
Wszyscy zgromadzeni członkowie ANBU, jak poparzeni rzucili się na swój cel. Ten zaś nie przejął się tym wcale, tylko rzucił swój kunai nad siebie.
W momencie, gdy wydawało się, że nie ma już dla niego ucieczki, a zamaskowani byli już tuż przy nim, zniknął. Wnet wszyscy runęli na Naruto, wgniatając go w śnieg.
– Idioci! – ryknęła Hokage, dostrzegając blondyna wiszącego w powietrzu, który w ułamku sekundy zniknął na dobre.
– Pogięło was! – zawył Namikaze, próbując zrzucić z siebie tych wszystkich niekompetentnych członków oddziałów specjalnych, których wysłałby teraz z chęcią z powrotem do Akademii.
– Ale numer… – mruknęła Ino, patrząc jak blondyn zbiera się z ziemi, otrzepując przy okazji ubranie ze śniegu – Zniknął. No to klops. - dodała, zerkając na zdruzgotaną Piątą, której żyłka na czole niebezpiecznie drgała.
– Rozejść się! – huknęła Tsunade, odwracając się na pięcie. Po chwili rzuciła: – Oddział ANBU i Namikaze, macie się u mnie za chwilę zameldować.
Naruto poczochrał swoją blond czuprynę, śmiejąc się nerwowo. “Porażka na całej linii”, pomyślał. Yamanaka podeszła do niego, uważnie sprawdzając, czy nic mu nie jest, po czym wraz z Saki, cała trójka udała się do budynku administracyjnego.
– Będzie meksyk. Czuję to… – rzucił chłopak, przygryzając wargę.


____________

I jak? Czekam na wasze opinie! ;)
Korzystając z okazji, chciałbym wam życzyć bombowego Sylwestra!
Rozdział 41 niestety nie ukaże się już w tym roku, ale mam nadzieję, że ten chap wam to wynagrodzi ^^
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)


24 grudnia 2013

Życzenia!

Tego wyjątkowego dnia chciałbym wszystkim wam życzyć zdrowych, wesołych, rodzinnych i obfitych w prezenty świąt! 
Chciałbym również podziękować wam czytelnikom i tym aktywnych, i tym cichym, za to że jesteście, za to że komentujecie, i czytacie moje opowiadanie! Jest mi naprawdę miło wiedzieć, że nie tracę czasu pisząc ten ff, dlatego naprawdę, dziękuje że jesteście!

Jest szansa, że rozdział 41 pojawi się jeszcze w tym roku, ale na waszym miejscu raczej bym się na to nie nastawiał. Proszę was też o odpowiedź na pytanie, które znajduje się o góry lewej kolumny!

I jeszcze raz, życzę wszystkim wesołych świąt! :)

15 grudnia 2013

40. Faza Czwarta

Niespodziewany powrót?


         Tegoroczny grudzień w Wiosce Liścia okazał się być jednym z najbardziej śnieżnych i mroźnych w historii osady. Odkąd żyje, nie pamiętam, aby Konohe nawiedziła taka zima. Przynajmniej nigdy, gdy tu mieszkałem. Podczas treningu nie zbyt interesowałem się tutejszą pogodą, no bo po co? Chociaż, ta aura, która zastała mnie u wrót Liścia, jest niczym w porównaniu z pogodą, jaka panuje w Kraju Żelaza. Mimo to, dosyć porywisty wiatr, w połączeniu z opadami śniegu, wymogły na mnie założenie białego, podróżnego płaszczu z kapturem, oraz zabawieniu się w Kakashiego, czyli zakrycie całej twarzy maską. Tak więc, powolnym krokiem, minąłem bramę główną Konohy. Od razu skierowałem się do budki, w której siedzieli zmarznięci Kotetsu i Izumo. Zaskoczyło mnie, że zamiast kamizelek, mieli na sobie czarne kurtki, z większością symboli, jakie reprezentują naszą Wioskę. Dlaczego ja takiej nie mam?
         Przez tą maskę prawię cie nie poznałem, Namito! zawołał Kotetsu.
         Pewnie sam też bym się nie poznał… szepnąłem.
         Czemu wracasz tak wcześnie? Myślałem, że twoja misja potrwa pół roku. No i gdzie jest Sakura? spytał Izumo.
         Nastąpiła drobna zmiana planów odparłem zdawkowo Muszę porozmawiać z Czcigodną pośpiesznie dodałem Mam nadzieję, że nie zrobiła sobie wolnego i nie wyjechała do jakiegoś cieplejszego miejsca?
         Nic mi o tym nie wiadomo! zaśmiał się Kotetsu Powinna być tam gdzie zwykle!
         Dzięki odrzekłem i machnąłem ręką na pożegnanie.
         Ulica była niemal pusta. Nie dziwne, skoro warstwa śniegu sięgała aż za kostki! Genini chyba zaniedbują swoje obowiązki… nie ma mnie raptem trzy miesiące, a tutaj już robi się taki bałagan. Chyba trzeba będzie porozmawiać z Tsunade trochę poważniej! Ale, żarty na bok. Od wejścia do Wioski czuję się tutaj jakoś nieswojo… dodatkowo, nigdzie nie zauważyłem żadnego Shinobi, który patrolowałby ulice. Jest to o tyle dziwne, że w związku ze zmniejszonym ruchem, takich ludzi powinno być widać jak na dłoni. Niepokojące…
         W każdym bądź razie, od tych wszystkich rozmyśleń, zrobiłem się trochę głodny. Dlatego, zamiast iść prosto przed siebie, skręciłem w jedną z bocznych uliczek, aby szybko dostać się do Ichiraku. Zapach ramenu poczułem już kilka metrów przed restauracją, co jeszcze bardziej zaostrzyło mój apetyt. Gdy wszedłem do środka, zobaczyłem Teuchiego czytającego spokojnie gazetę, oraz Ayame, która powoli mieszała wywar. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.
         Witam, staruszku! zawołałem radośnie na wejściu Poproszę jedną miskę! dodałem siadając przy ladzie i zdejmując z głowy kaptur.
         Wielkie nieba… Namito! krzyknął właściciel Dzięki Bogu wróciłeś! mówił to tak, jakby kamień spadł mu z serca.
         A no wróciłem… odrzekłem i spojrzałem na kucharza. Moje zadowolenie w jednej chwili zamieniło się w niepokój. Mina ojca Ayame była śmiertelnie poważna Czy coś się stało…? spytałem niepewnie.
         Dużo się stało, a raczej dzieje odparł Córko, zamknij bar! rozkazał.
         Ej ej, co to za konspiracja? zapytałem zaskoczony.
         Namito… zaczął właściciel Musisz ratować Konohe…
         W tym momencie czas się dla mnie na chwilę zatrzymał. Co się tu do diabła dzieje? Najpierw niepokojące pustki na ulicach, teraz to… chyba wróciłem idealnie w porę. A liczyłem, że sobie trochę odpocznę!
         Opowiedz mi wszystko, Teuchi! zawołałem pewnie i zdjąłem z twarzy maskę.
         Oczywiście! odparł, stawiając przede mną moje zamówienie Widzisz, od kilku tygodni w Wiosce dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Wszyscy Shinobi są wysyłani na misję bez żadnej przerwy… nawet Genini wykonują misję poza Liściem. Wiele z tych dzieciaków nie wróciło… głos staruszka się załamał Ale to nie jest najważniejsze! nagle krzyknął Nikt w tym czasie nie widział Tsunade!
         Jak to..? zdziwiłem się Przecież te dwa głąby przy bramie…
         Oni są okłamywani! Tak samo zresztą jak cała Wioska! wtrąciła się gwałtownie Ayame.
         Hm… westchnąłem A co na to Jōnini? Przecież zauważyliby, że dzieje się coś dziwnego…
         Sęk w tym, że ich nigdy praktycznie nie ma. Są najbardziej zarobieni ze wszystkich… powiedział ponuro Teuchi.
         No dobra! zawołałem kończąc posiłek To chyba czas, aby złożyć wizytę Czcigodnej!
         To niemożliwe! Nikt nie może wchodzić do Budynku Administracyjnego! odparła szybko Ayame Pełno tam ANBU!
         Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych, moja droga! orzekłem z uśmiechem Niedługo wrócę! dodałem, zakładając jednocześnie maskę i kaptur.
         Córka właściciela otworzyła mi drzwi, a gdy wyszedłem ponownie je zamknęła. Spojrzałem na niebo. Zaczęło delikatnie padać. Złapałem kilka płatków śniegu w dłoń i skierowałem wzrok na Górę Hokage. Zacisnąłem pięści, sprawdziłem pośpiesznie cały swój ekwipunek i biegiem ruszyłem w stronę Siedziby Piątej. Nie minąłem po drodze nikogo. Teuchi ma rację, dzieje się tu coś naprawdę podejrzanego. Po kilku minutach wybiegłem na główną ulicę, tuż przed murem okalającym największy budynek w Wiosce. Rzeczywiście, tutaj był zdecydowanie większy ruch. Przed wejściem na dziedziniec stało dwóch ANBU, na dachu też kilku było, a podejrzewam, że w środku jest ich cała armia. Żaden problem!
         Stać! wrzasnął jeden z wartowników gdy pojawiłem się przed nimi Nikt nie może wchodzić do środka bez odpowiedniego pozwolenia! oznajmił.
         Od kiedy, aby zdać raport z misji muszę mieć jakieś pozwolenie, co? zapytałem chłodno.
         Raport możesz oddać nam, my przekażemy go w odpowiednie ręce odrzekł beznamiętnie drugi pan.
         Chyba podziękuje… westchnąłem i dałem krok do przodu, lecz momentalnie zostałem zatrzymany przez wyciągnięte kunaie.
         Nie zrozumiałeś tego, co przed chwilą ci powiedziałem?! wrzasnął ten pierwszy Nie zmuszaj nas do użycia siły!  
         Ehh… pokiwałem głową Jakie mamy hasło na ten dzień? spytałem tajemniczo.
         Hasło? Jakie hasło? zaskoczyłem ich.
         I wszystko jasne… uśmiechnąłem się i udałem, że chcę się wycofać do tyłu.
         Zadowoleni z tego, że odpuściłem, dwaj strażnicy opuścili gardę. Tylko na to czekałem. Błyskawicznie odwróciłem się do nich z powrotem i uderzyłem w maskę jednego z nich tak mocno, że ta natychmiast pękła. Drugi szybko zareagował na to co się stało i odskoczył w tył, jednocześnie rzucając we mnie shurikenami. Zrobiłem przewrót w bok i cisnąłem w niego swoim kunaiem. Ten przygotował się aby go odbić. Chciałbym zobaczyć jego minę w momencie, gdy pojawiłem się przed nim łapiąc swoją broń! Cóż, nie muszę mówić czym to się dla niego skończyło. W każdym bądź razie, zanim wejdę do Budynku, muszę jeszcze coś sprawdzić…
         Mam prośbę… powiedziałem podchodząc do ANBU z rozbitą maską Mógłbyś pokazać mi swój język…?

         Ogłosić alarm! Mamy intruza!! krzyknął dowódca oddziału, który znajdował się w siedzibie Wszyscy do głównych drzwi!! rozkazał.
         Przy wejściu dość szybko pojawiło się kilkunastu zamaskowanych Shinobi. Każdy z nich czekał na to, co miało zaraz przejść przez wrota przed nimi. Głucha cisza potęgowała ich zdenerwowanie. Nie wiedzieli kiedy nastąpi uderzenie. Nagle, wszyscy usłyszeli delikatny szum, dochodzący zza drzwi. Niektórym w tym momencie spłynęła po skroni kropla potu. I słusznie, gdyż chwilę później nastąpiła ogromna eksplozja, która nie dość, że rozwaliła grubą bramę na kawałeczki, to podniosła ogromne tumany kurzu, przez co nic nie było widać. To nie był jednak koniec ich problemów. Za nim ktokolwiek się spostrzegł do środka wleciała ogromna kula ognia, rażąc każdego w swoim zasięgu. W całym tym zamieszaniu, zdolnych do walki zostało tylko trzech ludzi, włącznie z dowódcą, który dopiero teraz pojawił się w tym miejscu.
         Co tu się dzieje?! spytał przerażony lider i spojrzał w stronę, gdzie powinny być drzwi Kim jesteś?! wrzasnął, widząc jakąś sylwetkę.
         Ja? Ja przyszedłem… zaczęła postać, a w tym samym momencie jeden z ANBU padł ciężko ranny na ziemie z wbitymi w klatkę piersiową shurikenami zdać raport z misji! dokończył i niespodziewanie pojawił się między dowódcą, a ostatnim stojącym Shinobi, raniąc kunaiami obydwu na raz.
         Gdzie jest Danzō?! wrzasnął intruz, podnosząc lekko z ziemi leżącego przywódcę Gadaj, a może pozwolę ci żyć!!
         Wolę umrzeć, niż go zdradzić! odparł dumnie pokonany.
         Skoro tak… westchnął napastnik i zatopił ostrze w brzuchu lidera.
         W tym momencie schodami zbiegło kilku kolejnych Shinobi, którzy widząc całe pobojowisko zastygli w bezruchu, niepewnie spoglądając na ich przeciwnika. Ten zaś powoli wstał znad zwłok ich dowódcy i zdjął biały płaszcz, ukazując zebranym kim tak naprawdę jest.
         Przecież to…! zaczął jeden z nich, był przerażony.
         Namikaze Namito!! wrzasnął drugi Niech ktoś powiadomi Lorda…! nie zdążył dokończyć, gdyż pojawił się przed nim blondyn.
         Nie krzycz tak… szepnął mu do ucha i poderżnął mu szybkim ruchem gardło.
         W następne dziesięć sekund Żółty Błysk pokazał, za co on i jego brat otrzymali ten przydomek. Zamaskowani Shinobi padali jeden po drugim, otrzymując błyskawiczne ciosy kunaiem, nie mając nawet czasu na reakcję. Tym też sposobem, niebieskooki w końcu znalazł się na korytarzu, który prowadził do gabinetu Tsunade. Namito powoli, aczkolwiek pewnie, szedł przed siebie będąc przygotowanym na odparcie jakiegokolwiek ataku. Taki jednak nie nastąpił, na co Jōnin odetchnął z ulgą. W końcu osiągnął swój cel, jakimi były drzwi pokoju, w którym urzędowała Piąta. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu, gdy tylko złapał za klamkę, te poleciały do tyłu, robiąc dużo hałasu. Ale to był akurat dla Namikaze najmniejszy problem. W całym pomieszczeniu widoczne były ślady zaciętej walki. Zaschnięta krew, wgniecenia w ścianach i podłodze, porozrzucane dokumenty.
         Musieli się ostro napracować, by pokonać Tsunade… szepnął sam do siebie blondyn Ciekawe dokąd Korzeń ją zabrał?
         Wiedząc jednak, że na poszukiwania Hokage będzie jeszcze czas, Namito wziął się za zupełnie, o wiele ważniejszą w tej chwili rzecz. Wyciągnął z kieszeni kamizelki nie wielki, złoty kluczyk, a następnie podszedł do biurka Piątej. Odszukał ukrytą dziurkę, a gdy przekręcił zamek, prostokątny kawałek blatu uniósł się do góry. Jōnin pośpiesznie otworzył skrytkę. Znajdował się tam czerwony guzik oraz kolejna dziurka na klucz. Ten otwór mógłby okazać się problemem, gdyby nie fakt, że pasujący do niej przedmiot nie leżał swobodnie obok niego.
         Pomyślałaś nawet o tym, co? odetchnął z ulgą Namikaze i umieścił klucz w swoim miejscu przeznaczenia.
         W tym samym momencie guzik zaczął świecić bladym światłem. Blondyn natychmiast go wcisnął i opadł na lekko zniszczony fotel.
         Nie sądziłem, że pierwsze użycie tej rzeczy w historii przypadnie właśnie mnie… westchnął głośno i obrócił się w stronę okna.
         W całej Wiosce zaczęły wyć syreny, a z większości najwyższych miejsc Konohy wystrzeliły czarne bomby dymne. Każdy mieszkaniec osady wiedział co oznaczają te sygnały, choć nigdy wcześniej nie zostały one użyte.
         Faza Czwarta, czyli ostatni rozkaz po niespełnieniu Trzech Pierwszych Faz obronnych Liścia. Oznacza on, że Wioska została zdobyta przez wroga, a każdy zdolny do walki Shinobi ma ewakuować się do wyznaczonych miejsc położonych poza jej murami. W tym wypadku, użycie jej jest w pełni uzasadnione, prawda Namito?
         W końcu się pokazałeś, Danzō odparł Namikaze nie odwracając się w stronę Shimury Możesz mi powiedzieć tylko dlaczego?
         Nie. Ale to nie powinno być teraz twoje największe zmartwienie…
         Trudno… westchnął blondyn w końcu wstając Nie łudź się, że uda ci się wyjść z tego żywym…
         Już mówiłem… nie to jest teraz twoim zmartwieniem… orzekł, jednocześnie rozpływając się w powietrzu.
         Po chwili do gabinetu weszły jednak dwie kolejne osoby. Ich widok wprawił Namito w osłupienie. Szybko przyjął pozycję obronną, całkowicie nie wiedząc czego się teraz spodziewać.
         Cena za jego głowę chyba jeszcze bardziej wzrosła, prawda?
         Jestem pewien, że tak…
        
         Obok Budynku Administracyjnego przebiegali w tym momencie Genma i Aoba. Nie przerwaliby ewakuacji gdyby nie fakt, że gabinet Hokage wyleciał bardzo widowiskowo w powietrze. Obydwaj natychmiast się zatrzymali, chcąc dowiedzieć się o co chodzi. Jednak odpowiedź przyszła sama, bardzo szybko. Nagle przed nimi wylądował Namikaze, lekko zabrudzony na czarno.
         Ej, Namito!! wrzasnął Genma O co tu chodzi?!
         Tsunade została porwana, kontrolę nad Wioską przejął Korzeń! wyjaśnił szybko Nie ma teraz czasu na szczegóły, sam nie wiem jeszcze dokładnie wszystkiego! mówiąc to wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie był jeszcze niedawno gabinet Ewakuujcie się, tu nie jest bezpiecznie!
         A co z tobą?! spytał Aoba.
         Postaram się dowiedzieć jak najwięcej… choć wątpię, by mi się udało.. westchnął blondyn Ruszajcie! rozkazał i zniknął w żółtym błysku.
         Mam złe przeczucia… orzekł czarnowłosy.
         Taa…

         Namito pojawił się w piwnicy swojego domu. Nie wyczuł, by ktoś był w środku. Namikaze szybko zmienił ubrania i uzupełnił ekwipunek. Na drodze do uwolnienia Piątej pojawiły się dwa bardzo poważne problemy, dlatego też niezbędny może okazać się Tryb Mędrca. Blondyn nie zdecydował się jednak na przywołanie słynnego małżeństwa, gdyż jego obecny cel nie zakładał walki. Przynajmniej nie takiej poważnej… bowiem Bitwa o Konohę dopiero się rozpoczyna!


Jak powiedziałem, tak i jest! Rozdział 40! Mam nadzieję, że jest to dobre wprowadzenie do tego, co będzie się działo przez najbliższy czas :)
Może trochę krótko, ale ja uważam, że jest w sam raz! A wy?
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)