27 grudnia 2012

Rozdział 19



„Korzeń”




Przyznam szczerze, Namito mnie zaskoczył. Niby podczas drogi do Konohy rozmawialiśmy na ten temat, ale nie sądziłem że się uda. Myślałem raczej o tym, czy nie zdawać jakiegoś specjalnego testu czy czegoś w tym stylu. Nawet przez chwilę w mojej głowie nie zrodziła się wizja wzięcia udziału w oficjalnym egzaminie.
Po pierwsze mam już siedemnaście lat, a po drugie było już za późno. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Jak widać dla człowieka stojącego przede mną nie ma rzeczy, których nie dałoby się załatwić.
Tak właściwie, to Namikaze przez dłuższą chwilę patrzył się na mnie jak na wariata…

Nar – O co chodzi? – spytałem, nie odrywając wzroku od tekstu.
Nam – O nic… po prostu zaskoczyła mnie twoja reakcja… - odpowiedział tak, jakby nie był pewien mojego zdania na ten temat.
Nar – Niby czemu? – drążyłem dalej.
Nam – Widzisz, w twoim wieku, i na twoim poziomie umiejętności to chyba trochę nie wypada mieć rangę Genina prawda? Myślałem, że jak tylko wrócimy będziesz starał się o awans czy coś… a ty nawet o tym nie wspomniałeś! – odpowiedział wyczerpująco.

W sumie, to miał racje. Wciąż jestem Geninem…

Nam – Zresztą z tego co wiem – kontynuował – wszyscy twoi znajomi są już Chūninami, a niektórzy nawet Jōninami…
Nar – Serio…? No to nie pozostaje mi nic innego jak ten stan rzeczy zmienić prawda?! – zapytałem radośnie.
Nam – Co masz na myśli…? – odrzekł cicho blondyn
Nar – Zdam ten cały egzamin z palcem w nosie!! – odpowiedziałem dumnie, podszedłem do senseia, i wręczyłem mu zwój.

Następnie skierowałem swoje kroki ku pierwszemu piętru, jednak coś mnie zatrzymało… czysta ciekawość.


Nar – A tak w ogóle… jak udało ci się przekonać do tego Tsunade? – odwróciłem się do niego z założonymi rękami i chytrym uśmiechem na twarzy.
Nam – Naprawdę chcesz wiedzieć?
Nar – Oczywiście!
Nam – Zostałem egzaminatorem trzeciego etapu... – odpowiedział dość smutno.
Nar – To znaczy, że…
Nam – Będę sędziował walki finałowe! – teraz brzmiał trochę weselej, a na jego twarzy pojawił się upiorny uśmiech.
Nar – Skoro tak… będziesz w najlepszym miejscu do oglądania! – zawołałem radośnie i ruszyłem schodami do góry – Inni będą ci tylko zazdrościć… - powiedziałem jeszcze na odchodnym.


******


Nam – Taa… szkoda, że nie znasz całej prawdy… - szepnąłem sam do siebie.

Jakiś czas wcześniej – gabinet Tsunade

Tsu – Zgodzę się… ale mam pewne warunki! – orzekła pewnie blondynka.
Nam – Zamieniam się w słuch…
Tsu – Zostaniesz egzaminatorem ostatniego etapu! – zaczęła mówić – Dzięki tobie prawdopodobnie nikt tam nie zginie…
Nam – Bułka z masłem… - przerwałem.
Tsu – Oraz…! – słysząc ten wyraz zamarłem. Wiem do czego ona jest zdolna, jeśli chodzi o jakieś przysługi – Przez tydzień, zaczynając od jutra, będziesz nauczycielem najmłodszej klasy w Akadamii!
Nam – Co?! To jest nie do przy… - urwałem, bo zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę Piąta do mnie powiedziała – To znaczy…
Tsu – Taak? – zapytała chytrze
Nam – Chciałem powiedzieć, że jeśli to już wszystko, to ja będę znikał! Naruto na mnie czeka! – wytłumaczyłem się pierwszą lepszą wymówką, ale nie była ona zbyt dobra.
Tsu – Mam nadzieję… łap i wynocha!! – krzyknęła i rzuciła mi zwój.

Delikatnie się ukłoniłem i zniknąłem w kłębie dymu.

Obecnie

Warunki postawione przez Tsunade nie były takie złe… bycie sędzią nie jest wcale takie złe, a tydzień z tymi dzieciakami może mnie i ich czegoś nauczyć.
Zresztą, mogło mi się trafić o wiele gorzej. Nie mam na co narzekać.
Spojrzałem na zegar. Dochodziła piętnasta… Tak wcześnie, a ja nie mam co robić. Naruto się zadomawia, więc nie pozostaje mi nic innego jak dokończyć rozdział książki… a później może mały wypad na ramen? Chłopak się ucieszy…


******


Tak jak przepuszczałem, nie udało mi się zapełnić połowy szafy. Przynajmniej skończyłem robotę…
Nie mając pomysłu co ze sobą zrobić, położyłem się na łóżku. Co jak co, ale było ono strasznie wygodne… aż nie chciałoby się z niego wstawać.
No ale cóż… kiedyś i może bym zasnął, lecz nie teraz. Trochę się zmieniłem jeśli o takie sprawy, i nie potrzebuje zbyt dużo snu aby zregenerować siły. Namito twierdzi, że taka cecha jest bardzo przydatna na długie misje. Tak się zastanawiam, skąd on to wszystko wie. Ero-sennin raczej do takich osób nie należał, a spędził z nim połowę swojego życia… chyba.
Rany… nawet nie wiem ile lat ma mój mistrz. Chociaż wydaje mi się, że jest w wieku Kakashiego. W końcu byli w jednej drużynie…
Nagle poczułem, że ktoś stoi w drzwiach mojego pokoju. Podniosłem powoli głowę, aby zobaczyć kto to. Widok Namikaze jakoś mnie nie zdziwił, w końcu mieszkamy po za murami Konohy, oraz jesteśmy tu sami. Swoiste miejsce odosobnienia… zaczyna mi się tu podobać.

Nam – Głodny? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
Nar – A co…? – odpowiedziałem i ponownie położyłem się na łóżku.
Nam – Wiesz… mam zamiar wybrać się do Ichiraku…
Nar – Stawiasz? – przerwałem, i momentalnie znalazłem się na środku pomieszczenia
Nam – Niech stracę… ale nie więcej niż trzy miski! – zakomunikował i ruszył na dół.

Wiedziałem, że nie ma co się kłócić. I tak bym nie wygrał, a nawet mógłbym stracić to co już miałem. Zresztą nie jestem jakoś specjalnie głodny…
Może się przebrać? W końcu mam teraz tyle nowych ciuchów… a tam. Będzie inna okazja.
Podszedłem do szafki, na której położyłem swój ochraniacz. Wziąłem go i szybko zawiązałem na czole, po czym swoje kroki skierowałem w stronę wyjścia.
W drzwiach dostrzegłem Namito. Miał założoną zgniłozieloną kamizelkę z tą różnicą, że jej nie zapiął . Po co mu ona? Przecież nie idziemy w jakieś bardziej publiczne miejsce…

Nam – Jeśli zastanawiasz się – zaczął mówić otwierając drzwi – po co mi ta kamizelka, to przekonasz się nie długo.
Nar – Skąd ty… - nie mogłem wyjść ze zdziwienia.
Nam – Kilka rzeczy ze szkolenia ANBU jest naprawdę przydatnych… jeśli byś chciał Tsunade mogła by cię na takie wysłać… - oznajmił gdy wyszliśmy.

Nic już nie mówiłem. Ten człowiek jest niesamowity… Gdzie on się tego wszystkiego nauczył? Kiedy miał na to czas? Muszę się o nim więcej dowiedzieć! Nawet wiem już, kto jest wstanie mi pomóc…


Po dziesięciu minutach spaceru przekroczyliśmy mury Konohy. Swoje kroki od razu skierowaliśmy ku Ichiraku, lecz zauważyłem coś dziwnego.
Namikaze wyglądał jakby był czymś bardzo niezadowolony. Może przypadkowa osoba by tego nie zauważyła, ale blondyn bacznie wszystko obserwował. Czyżby kogoś szukał?
Przez to wszystko z czystej ciekawości sam zacząłem obserwować otoczenie. Nic nie zauważyłem…
Po kolejnych dziesięciu minutach siedzieliśmy wygodnie w barze.

Te – Słyszeliście co stało się w części handlowej Wioski? – spytał staruszek podając nam po misce ramenu
Nar – A o czym mieliśmy słyszeć? – podjąłem temat.
Te – Młody Konohamaru przebił się przez ściany dwóch budynków! Nikt nie wie jak to zrobił…!

Chciałem o coś spytać, ale przerwał mi Namito, który zaczął się niemiłosiernie krztusić. Szybko poklepałem go po plecach, co blondyn przyjął z dość dużą ulgą.

Nar – Wszystko w porządku?
Nam – Ta… Tak! Dzięki… - odpowiedział bardzo szybko, po czym wziął głęboki oddech.

Popatrzyłem na niego jeszcze przez chwilę, po czym wzruszyłem ramionami i wróciłem do jedzenia. Ciekawe jednak, co stało się młodemu Sarutobiemu…
Czekaj czekaj…

Nar – Staruszku! Czy miejsce zdarzenia nie znajdowało się obok tego dużego sklepu z ciuchami?! – zapytałem energicznie.
Te – Tak… a czemu pytasz?

Nie odpowiedziałem, tylko powoli przekręciłem głowę w stronę Namito. Po jego skroni spłynęła kropla potu. Wiedziałem, że to on za tym stoi.
Namikaze głośno przełknął ślinę…

Nar – Co ci do głowy strzeliło żeby posyłać biednego Genina do szpitala?! – krzyknąłem i wstałem z miejsca. Mój nauczyciel uczynił to samo.
Nam – Następnym razem naucz go jakiejś pożytecznej techniki!! – odpowiedział jeszcze głośniej, a na jego czole pojawiła pulsująca żyłka.
Nar – O czym ty mówisz?!
Nam – Oiroke no Jutsu?! I to na środku ulicy?!
Nar – Taki był powód zniszczenia nim dwóch domów?! Skoro tak… - chytrze zakończyłem i złożyłem dłonie w pół pieczęć – Harem…! - nie dokończyłem, gdyż zacząłem być duszony.
Nam – Nawet nie próbuj chłopcze! Staruszku! Proszę zapisać wszystko na mój rachunek! Dziś raczej już więcej nie zjemy! – orzekł i wyszedł ze mną na zewnątrz.
Te – Oh… No trudno!


Nadal byłem trzymany w dość silnym uścisku ramienia blondyna. Co jak co ale siłę to on ma…
Nagle poczułem, że zostałem puszczony. Szybko spojrzałem na Namito, ale ten nie był mną zainteresowany. Spoglądał za to na dach Ichiraku i pobliskiego wysokiego budynku.
Chciałem spytać o co chodzi, ale ten gestem ręki wskazał, abym był cicho, po czym powoli do mnie podszedł.

Nam – Zaraz wracam… - szepnął i zniknął.

Co on znowu wymyślił? Miałem nadzieję, że zaraz się przekonam…
Miałem rację. Przekonałem się. Z wyższego budynku nagle zostało zrzuconych dwóch ludzi, ubranych jak członkowie ANBU. Zaraz za nimi leciał Namito.
Dwaj Shinobi dość boleśnie uderzyli o ziemie, gdy natychmiast po tym wylądował na nich Namikaze. Następnie z nich zszedł i stanął metr koło nich.
Mając kilka pytań powoli do niego podszedłem.

Nar – Co to za jedni…? – zapytałem chłodno.
Nam – Członkowie Korzenia… gdzieś powinien być jeszcze trzeci, ale podejrzewam, że sam zaraz się ujawni! – powiedział to tak, jakby celowo chciał poinformować o tym tego, o którym mówił.


Po krótkiej chwili zza Ichiraku wyszedł jakiś chłopak.
Jego oczy i włosy były koloru czarnego. Co lepsze jego cera była strasznie blada…
Miał na sobie również czarną bluzę, która odsłaniała jego brzuch. Na plecach miał umieszczoną kaburę z Tantō  Dolna część jego garderoby to czarne spodnie Shinobi oraz czarne buty. Na czole zaś była zawiązana opaska ze znakiem Liścia. Rany ten gość chyba zakochał się w tym kolorze! Wszystko miał tego samego koloru!

Nam – A nie mówiłem… - szepnął w moją stronę sensei.
Sai – Pan Danzō ostrzegał nas, że jesteś bardzo ostrożny Panie Namikaze. Mimo, że zachowaliśmy wszystkie środki ostrożności, wiedział Pan o nas od samego początku prawda?
Nam – Co ty nie powiesz? Tak beznadziejnych prób szpiegowania nie widziałem od bardzo dawna… - odpowiedział chłodno.
Sai – Tak twierdzisz…? – kontynuował nie okazując żadnych emocji czarnowłosy.
Nam – Ilu ich jest Naruto? – zapytał mnie ignorując swojego wcześniejszego rozmówce.
Nar – Dziesięciu dookoła nas, nie licząc tych trzech… - odpowiedziałem ze spokojem i przyjąłem pozycję obronną.

Na twarzy chłopaka przez chwile można było dostrzec wyraz zdziwienia, ale ten szybko zniknął.  Ja zaś trochę nerwowo zacząłem rozglądać się dookoła siebie.
Czy będziemy zmuszeni do walki? Tak blisko Ichiraku?! Ta wizja trochę mnie przerażała…
Namito w tym czasie wyciągnął z kamizelki swój specjalny kunai, chytrze się uśmiechnął i spojrzał ponownie w stronę czarnowłosego.

Nam – Chyba nie sądzisz, że dziesięciu ludzi będzie w stanie nas pokonać co? Tych dwóch panów załatwiłem dwoma ciosami…
Sai – Nie pow…!

Nie dokończył, gdyż Namikaze pojawił się za nim i przystawił mu broń do krtani. Nie użył Hiraishin no Jutsu. Więc jak…?

Sai – Kiedy ty…!
Nam – Spójrz na ścianę Ichiraku.. – orzekł blondyn, a czarnooki posłusznie to uczynił.
Sai – Niemożliwe! Pieczęć?! Skąd wiedziałeś, że wyjdę akurat z tej strony?
Nam – Bo stąd jest najbliżej do tych dwóch kretynów którzy tam leżą! Znam dość dobrze metody waszego postępowania… a teraz zapamiętaj to co powiem. Uważaj… Od Namito do nadętego Pana Danzō! Jeśli jeszcze raz każesz jakimś jełopom szpiegować mnie czy Naruto, to obiecuje, że odeślę ci ich w kawałkach. Miłego dnia życzę! – zakończył i uderzył czarnowłosego w twarz.

Ten tylko poleciał do przodu i przeturlał się w pobliże swoich towarzyszy. Dałem kilka kroków tył, aby mieć więcej czasu na reakcje. Na szczęście nic takiego nie było konieczne.
Czarnowłosy tylko sztucznie się uśmiechnął.

Sai – Spełnię twoją prośbę. A teraz żegnam! – powiedział i zniknął razem z tymi dwoma w kłębie dymu. To samo uczyniła pozostała dziesiątka.

Namito głośno westchnął, schował broń do wewnętrznej kieszeni kamizelki i ruszył w moją stronę. Jego mina mówiła wszystko – blondyn był zażenowany.

Nar – Czego oni chcieli? – zapytałem gdy Namikaze stanął koło mnie.
Nam – Kto wie… zepsuli mi tylko dzień! Chyba będę musiał złożyć temu staremu prykowi wizytę…
Nar – Danzō? Kim on właściwie jest?
Nam – Jest przywódcą i założycielem Korzenia… wiesz co mam pomysł! – zawołał już znacznie radośniej.
Nar – Co tym razem? – spytałem i uśmiechnąłem się chytrze.
Nam – Opowiem ci wszystko w drodze do gorących źródeł! – oznajmił głośno.
Nar – Gorących źródeł?! Super!! – krzyknąłem, a w mojej głowie zaczął rodzić się pewien plan.
Nam – No to w drogę!

Aby tam dojść potrzebowaliśmy około dwudziestu minut. Było to wystarczająco dużo czasu, aby dowiedzieć się większości ciekawych rzeczy o Korzeniu, oraz na dopracowaniu mojego szatańsko złego pomysłu.
O tak, będzie się działo!



Jak minęły wam święta? Bo mi nawet w miare!
Ilość wyświetleń przekroczyła sześć tysięcy! Oby tak dalej!
Jak zwykle zachęcam do komentowania, nawet nie wiecie jak to jest motywujące!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

21 grudnia 2012

Rozdział 18



„Niespodzianka?”



Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Namito bez mojej wiedzy, przeniósł tutaj wszystkie moje rzeczy, i narzucił mi wręcz, że od dziś tutaj mieszkam. To co czułem było… nie do opisania.
Zrobiłem kilka kroków w przód i uważnie zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Był to dość duży pokój, szczerze mówiąc moje poprzednie mieszkanie spokojnie mogło się z nim równać wielkością! Ściany zostały pomalowane na kolor jasnożółty, a jedną z nich zajmowało obszerne okno z drzwiami, które prowadziły na taras. Po chwili znalazłem się na zewnątrz ogarniając wzrokiem otoczenie. Sam balkon zajmował całą szerokość domu i prowadziło na niego jeszcze kilka wejść z innych pokoi. Spojrzałem w dal. Przede mną rozpościerał się widok na całą Konohę, która w tym momencie mieniła się różnokolorowymi światłami.
Ale wróćmy do pokoju. Po lewej stronie od okna, całą ścianę zajmowała wielka szafa, w której znajdowały się pewnie wszystkie moje rzeczy. Podszedłem do niej, aby zobaczyć jak wygląda w środku. Gdy ją otworzyłem, przeżyłem szok. Było tam tyle miejsca, że spokojnie zmieściły by się tu ze dwie pełne garderoby jakiejś panny. Przerażał mnie również fakt, że moich rzeczy było tu tak mało…
Gdy miałem odchodzić, kątem oka dostrzegłem zawieszoną na jednym z wieszaków karteczkę. Szybko ją zerwałem, i przeczytałem:

„Szykuj się na zakupy – Namito”

Zdążył już o tym pomyśleć? Cały sensei…
Schowałem notkę do kieszeni, i odszedłem od szafy. Moim oczom ukazało się bardzo duże łóżko. Zdecydowanie za duże, jak na moją osobę…
Po obydwu jego końcach stały małe szafki, a na tym z prawej stało zdjęcie Drużyny 7. Zaraz obok, przy ścianie stało biurko.
I to by było na tyle. Pewnie reszta pomieszczeń na tym piętrze wyglądała tak samo.
Czuje się jednak dziwnie. Tak jakbym był u siebie, choć jestem tu pierwszy raz…

Potrząsnąłem głową, i ruszyłem szybko na parter, gdzie miałem nadzieję zastać Namito. Rzeczywiście, był tam, a dokładnie w salonie. Siedział na swoim fotelu i czytał książkę. Powoli wszedłem do pomieszczenia.

Nam – Jak ci się podoba? – odezwał się nagle.
Nar – Aaa… Ten pokój jest większy od mojego starego mieszkania! Poza tym, skąd wiesz, że będę chciał tu zamieszkać? – spytałem, udając lekko obrażonego.
Nam – Skoro nie chcesz… wszystko zaraz wróci z powrotem na swoje stare miejsce! – odpowiedział głośno i wstał.
Nar – Nie! – zacząłem wymachiwać rękami – Tylko żartowałem! Po prostu chciałem zobaczyć jak zareagujesz…!
Nam – Aha. No dobra… - westchnął i odwrócił się do mnie – Myślę, że będzie ci się tu dobrze mieszkało. Zaglądałeś do szafy…?
Nar – Tak. Jesteś tego pewien? To będzie wyglądać trochę głupio… - powiedziałem nie pewnie.
Nam – Pójdziemy rano. O tej porze, po Liściu nie chodzi jeszcze tylu ludzi… przynajmniej kiedyś tak było. Teraz nie mam bladego pojęcia… - blondyn spuścił głowę w dół w geście nie wiedzy.
Nar – Zobaczymy! Zresztą to był twój pomysł! – wskazałem na niego palcem i chytrze się uśmiechnąłem.
Nam – Czyli to, że chce zadbać o swojego ucznia to źle?! – spojrzał na mnie, jakby miał mnie zaraz zabić.
Nar – Nie!! – krzyknąłem i powoli zacząłem iść do tyłu – Tylko tak mi się powiedziało! – próbowałem się wytłumaczyć.
Nam – Ty mały niewdzięczniku!! –krzyknął i błyskawicznie znalazł się kilka centymetrów przede mną – Musi spotkać cię za to kara… - powiedział to z taką miną, i takim głosem, że po mojej skroni spłynęło kilka kropel potu.
Nar – Aaa!! – przeraziłem się i uciekłem na górę.

Jedyne co mi było dane jeszcze usłyszeć, to śmiech Namito. Nie ma to jak przestraszyć swojego ucznia prawie na śmierć… strasznie to zabawne.


Nie mogę zapomnieć miny Naruto. Gdy tylko o tym pomyślę, ledwo potrafię powstrzymać się od śmiechu.
Była siódma trzydzieści. Śniadanie, w postaci dużej patelni jajecznicy wymagało już tylko podgrzania, więc zostawiłem je na lekkim gazie i ruszyłem do pokoju Uzumakiego.
Teraz zrozumiałem, jak musiał się czuć Minato, mając mnie na głowie. Pomyśleć, że miał do mnie cierpliwość. Kiedy pojawiła się tu Kushina… no cóż. Kilka rzeczy diametralnie się zmieniło, powiem tylko, że na śniadanie zawsze przychodziłem przed czasem.
Znając swojego podopiecznego, gdy podszedłem do drzwi, nie zapukałem w nie, tak jakby to zrobił kulturalny człowiek. O nie. Ja szybko je otworzyłem, spojrzałem na blondyna leżącego w dość dziwnej pozycji na łóżku i krzyknąłem
               
Nam – Pobudka!! Śniadanie na stole!!
     Nar – Aaa!! – chłopak podskoczył jak oparzony do góry, i z hukiem wylądował na podłodze – Ała…
     Nam – Pierwsza zasada tego domu! – zacząłem mówić – Śniadanie jest zawsze w godzinach od siódmej trzydzieści do ósmej piętnaście! Jeśli się nie wyrobisz w tym czasie, dostajesz karę w postaci dodatkowego obciążenia na treningu!!
     Nar – Dobra! – krzyknął szybko wstając na równe nogi – Zrozumiałem! Nie musisz już krzyczeć…
     Nam – I taka postawa mi się podoba – orzekłem spokojnie – Tak samo zareagowałem, gdy Minato zagroził mi podobną rzeczą.
     Nar – Czwarty? Hmm… - Uzumaki złapał się za brodę, i zaczął nad czymś myśleć.
     Nam – Co?
     Nar – Zastanawiam się, jak mieszkało się z taką legendą! – odpowiedział radośnie.
     Nam – Pomieszkasz trochę ze mną, to się przekonasz! – uśmiechnąłem się złowieszczo i ruszyłem w stronę kuchni – Masz pięć minut!

     Gdy podszedłem do patelni zobaczyłem, że danie jest już gotowe. Wyjąłem dwa talerze i podzieliłem posiłek na dwie, mniej więcej równe części, po czym przeniosłem je na stół. Wróciłem po dzbanek ze wcześniej przygotowaną herbatą, po czym razem z nim usiadłem do śniadania.
     W tej samej chwili do pomieszczenia wtargnął Naruto. Spojrzał na jajecznicę, i chyba mocno się zdziwił, że u mnie w domu je się trochę zdrowsze rzeczy niż ramen.
               
Nam – Siadasz, czy tak będziesz stał? – spytałem po kilku chwilach – Zaraz ci ostygnie…
     Nar – Ahh! Już już. Zamyśliłem się…
     Nam –Taa… dobra jedz, i będziemy spadać. Niedługo wszystko otwierają, a mi nie chcę się stać w kolejkach.
     Nar – A komu by się chciało…?

     Po dziesięciu minutach jajecznica zniknęła. Chłopak jadł, aż mu się uszy trzęsły. Miło było na to patrzeć. W sumie, jeszcze nigdy nie robiłem komuś zwykłego śniadania, a moja książka kucharska ogranicza się do dań które można zrobić szybko, tanio, smacznie, no i żeby były w miarę zdrowe…
     Dziś nie ubrałem się jak zwykle, bo z mojego odzienia zniknęła kamizelka i ochraniacz na czoło. Ile można w tym chodzić co? Naruto zresztą również specjalnie się nie wysilił, i ubrał zwykłą czarną koszulkę i spodnie od swojego dresu. Tak oto przygotowani ruszyliśmy na zakupy!


     Poranki w Liściu się zmieniły. Było zdecydowanie za dużo ludzi, przez co gdzie nie gdzie kolejki były naprawdę duże. Albo mi się zdaje, albo w Wiosce mieszka więcej ludzi. W każdym bądź razie Naruto siedzi w jednym z większych sklepów odzieżowych w Konoha, a przed budynkiem było kilka ławek, więc postanowiłem wyjąć z kieszeni książkę Jiraiyi, i w końcu dokończyć rozdział. Ciekawe, czy on powie jej, że jest żonaty…
     Zdążyłem przeczytać ledwo kilka zdań, kiedy poczułem, że ktoś się we mnie wpatruje. Wyjrzałem powoli zza książki i dostrzegłem, że swój wzrok wlepia we mnie jakiś chłopak. Miał ciemne, szpiczaste włosy, a na czole widniał ochraniacz z symbolem Liścia. Na szyi zaś, miał zawiązany długi, sięgający ziemi szalik.
     Delikatnie się uśmiechnąłem i wróciłem do lektury. Chłopak jednak nie dawał za wygraną, więc postanowiłem z nim chwilę pogadać.
               
Nam – Trochę się urosło co… Konohamaru? – spytałem
     Kono – Aa tak! Zauważyłeś Namito-sensei! Wreszcie wróciliście do Wioski! – krzyknął z wielkim podekscytowaniem chłopak.
     Nam – Ano wróciliśmy… Naruto jest w środku, jeśli chcesz…
     Kono – Nie! – przerwał mi – Najpierw muszę sprawdzić na tobie moją nową technikę! Dopiero później będę mógł zobaczyć się z braciszkiem Naruto!!
     Nam – Nową technikę…? – zapytałem nie pewnie i wstałem, aby być gotowym na ucieczkę, oczywiście w razie potrzeby.
     Kono – Dokładnie! Patrz i podziwiaj! – zawołał i złożył pieczęć barana – Oiroke no Jutsu!!
     Nam – Co??!! – chciałem protestować, ale było już za późno.

W miejscu gdzie znajdował się młody Sarutobi pojawiły się gęste kłęby dymu. Kiedy tylko zaczęły znikać moim oczom ukazała się zmysłowa, naga kobieta o długich kasztanowych włosach. Spojrzała na mnie zadziornym wzrokiem po czym powoli oblizała swoje różowe wargi.
Kono – I co o tym myślisz Namito–sensei? – spytała kuszącym tonem głosu puszczając mi oczko.

Mimowolnie cofnąłem się o kilka kroków czując jak z nosa wypływa mi stróżka krwi. Znowu dałem się nabrać na tę cholerną technikę! Jednak… Mogłem śmiało stwierdzić iż Harem no Jutsu w wykonaniu Naruto jest zdecydowanie bardziej… kuszące.
Potrząsnąłem nieznacznie głową szybko się reflektując i stanowczym ruchem dłoni starłem puszczoną farbę. Czułem jak moja prawa brew zaczyna niebezpiecznie drgać, a na czole pojawiła się pulsująca żyłka.

Nam – Konohamaru… - szepnąłem.
Kono – Taak…? – zapytała słodko dziewczyna
Nam – Zamorduje cię!! – krzyknąłem.

W jednej sekundzie pojawiłem się przed Geninem, po czym wyprowadziłem mu najpotężniejszy prawy prosty jaki do tej pory mi wyszedł. Jego technika w tym momencie przestala działać, a Sarutobi z zawrotną prędkością zaczął koziołkować w tył, przebijając się przez ścianę budynku po drugiej stronie ulicy, by po chwili przebić kolejny mur, i znaleźć się w następnym pomieszczeniu.
Chyba trochę przesadziłem… Właściciela tego domu czeka teraz remont generalny. No cóż…
W tym momencie ze sklepu wyszedł Naruto, trzymając dwie torby pełne ciuchów. Na szczęście, po śladzie krwi nie było już śladu.

     Nar – Co tu się stało?! – spytał żywiołowo, widząc zniszczenia jakich dokonał mój cios.
     Nam – Nic! Zupełnie nic! Chodźmy dalej! – zacząłem go ponaglać, aby szybko oddalić się z tego miejsca…
               

     Po dość obfitych zakupach, które trwały do godziny trzynastej, zacząłem wszystko chować do ogromnej szafy. Ubrania które kupiłem potrzebowały aż cztery torby, aby je tu przytargać. I tak nie zajmę połowy przestrzeni jaką dysponuje dzięki ogromnej garderobie, no ale cóż. Nie należę do osób, które wymagają ogromnej ilości miejsca.
     Mimo wszystko to układanie zajęło mi ponad godzinę. Nigdy tego nie lubiłem, o czym świadczył bałagan w moim starym mieszkaniu. Zostało jeszcze kilka koszulek, gdy z dołu usłyszałem Namito. Cicho westchnąłem i powolnym krokiem ruszyłem w stronę schodów.
     Gdy wszedłem do salonu zobaczyłem, że na stoliku leży jakiś zwój. Był otwarty więc Namikaze zdążył go już przeczytać. Spojrzałem na niego pytająco.

     Nam – Podpisz to… - orzekł po chwili ciszy.
     Nar – A co to jest? – spytałem biorąc do ręki pędzel, i stawiając pierwszy znak na papierze.
     Nam – Formularz zgłoszeniowy – odpowiedział spokojnie.
     Nar – Na co? – ponownie zadałem pytanie, gdy złożyłem już swój podpis, po czym wziąłem zwój do ręki i zacząłem go czytać.
     Nam – Drogi chłopcze… Właśnie zostałeś zgłoszony i przyjęty…
     Nar – Egzamin na Chuunina?!




Mam nadzieje, że się wam spodoba!
Jak może zauważyliście zmieniłem trochę wygląd bloga :)
Przekroczyliśmy również pięć tysięcy wyświetleń!! Jest mi bardzo miło z tego powodu :)
Gorąco liczę na wasze komentarze!!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

17 grudnia 2012

Rozdział 17



„Dom”



Nar – Ahhh!! – głośno odetchnąłem odkładając na ladę szóstą miskę swojego ukochanego dania – Staruszku! Tutaj podają najlepszy ramen na świecie!!
(Te)uchi – Jesteś już kolejną osobą która tak mówi… Chociaż z twoich ust brzmi to dla mnie, jakbym wygrał na jakiejś loterii! – odpowiedział dumnie właściciel lokalu.
Nar – Mówię tylko prawdę. Przez te lata tak mi brakowało tego smaku… nawet nie wiesz jak bardzo Staruszku.
Te – Wierze ci chłopcze! To może jeszcze jedną? – spytał uprzejmie – A ty Sakura?
Sak – Ja dziękuje! Ledwo co zjadłam tą miskę… chyba dawno się tak nie najadałam!
Nar – Również podziękuje… co jak co, ale muszę trzymać formę. To był jednorazowy wyskok. Gdyby Namito-sensei się o tym dowiedział… kazał by mi pewnie sześć razy przebiec dookoła Wioski!
Te – Pan Namikaze jest aż tak surowy? Przecież sam niedawno tu był i zjadł trzy miski…! – Staruszek dość mocno się oburzył – Jak tu następnym razem przyjdzie, to ja sobie z nim poważnie porozmawiam!
Nar – To nie będzie konieczne! Naprawdę! – zacząłem uspokajać mojego rozmówce, ale chyba było już za późno.
Sak – Rany… - westchnęła Haruno

Spędziliśmy tutaj całkiem miły wieczór, który głównie minął nam na rozmowie.
Samo Ichiraku praktycznie w ogóle się nie zmieniło… Staruszek odnowił jedynie ściany. Ważne jest jednak to, że ramen wciąż jest ten sam. Nic więcej mnie nie obchodzi!


Zakupy zrobione, dom ogarnięty, pokój dla Naruto przygotowany. Przeniesienie większości rzeczy Uzumakiego nie było zbyt trudne. Były to głównie narzędzia Shinobi, kilka książek i ubrania. Większość i tak jest już na niego za mała, więc trzeba będzie się z nim wybrać do jakiegoś sklepu… Ale to jutro.
Nareszcie mogę odpocząć…
Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy…
Gdy byłem mały, Minato często zabierał mnie w jakieś dobre miejsce do ich obserwacji. Potrafiliśmy spędzić tak dobrych kilka godzin. Co najlepsze do tej pory, gdy tylko mam okazję staram się w nie wpatrywać.
Jest dość ciepło, nie skończyłem jeszcze książki Jiraiyi… Myślę, że to jest dobra chwila, aby zaparzyć sobie herbaty i wejść na dach. O tak. Zdecydowanie taki jest plan na ten wieczór…


Sakura wyszła z baru. Ja zaś jeszcze raz podziękowałem za posiłek i zapłaciłem za naszą dwójkę. Z zewnątrz dobiegł mnie jakiś hałas, jednak za bardzo się tym nie przejąłem.
Cóż… był to błąd.
Z budynku wyszedłem tyłem, odpowiadając jeszcze na jakieś pytanie Staruszka. Nie widziałem, co dzieję się za moimi plecami.

Nar – Ehh. Stare dobre Ichiraku… - westchnąłem głośno.

Poczułem jednak, że coś jest nie tak. Zrobiło się tu trochę za cicho, na dodatek chyba ktoś biegł w moją stronę.
Za nim obejrzałem się w tym kierunku…

Lee – Konoha Senpuu!! – usłyszałem dość głośny okrzyk
Sak – Lee!!

Odruchowo uchyliłem się w dół. Nad moją głową przeleciał potężny kopniak. Nie czekając na nic, przeszedłem do kontrataku, wyprowadzając silną i szybką serie ciosów, którą efektowanie zakończyłem kopnięciem z pół obrotu.
Mój oponent chyba nie spodziewał się tak szybkiej reakcji z mojej strony, gdyż ostatnie uderzenie odepchnęło go kilka metrów w tył.
Nadeszła chwila spokoju, więc rozejrzałem się dookoła. Całemu zajściu przyglądała się Sakura, która nagle zaczęła iść w stronę mojego przeciwnika.
Jednak potem ogarnęło mnie jeszcze większe zdziwienie. Przyglądało mi się pięć osób i jeden pies. Stanąłem normalnie, i uśmiechnąłem się do nich. Przyznam, że byłem trochę zmieszany.
W każdym bądź razie, stali przede mną Neji, Tenten, Kiba, Hinata i… chyba Shino?
Nar – Cześć…? – przywitałem się nie pewnie.
Kiba – Kim ty jesteś? Od mamy nowego Shinobi w Liściu? – zapytał mnie, a potem zgromadzonych Inuzuka.
(Ne)ji – Baran… przyjrzyj się. – oznajmił lekko znudzony Hyuuga.
Ten – Przecież to oczywiste, że to…
Sak – Idioto!! Jak mogłeś zaatakować Naruto?! – wydarła się na cały regulator Haruno, i posłała Rockowi potężny prawy prosty w twarz. Krzaczaste Brwi przeleciał dobre dwadzieścia metrów w tył, i nie wstał.
Hin – Biedny Lee-kun… - powiedziała cicho lekko zaczerwieniona kuzynka Nejiego.

Przełknąłem ślinę. Więc to jest efekt treningu z Tsunade tak? To było straszne… obym ja nie musiał tak nigdy dostać. Aż ciarki mnie przeszły…

Nar – Czy to było konieczne…? – zapytałem zielonooką, gdy do nas podeszła.
Sak – Tak. Przynajmniej oduczy się atakować z zaskoczenia kogoś we własnej Wiosce – skwitowała całe zajście – Kiba, jak mogłeś go nie poznać co? Przecież to wciąż Naruto!
Kiba – No wiem… zapach jakby podobny, ale zmylił mnie trochę ten ubiór, no i dłuższe włosy. Po za tym on jest chyba wyższy ode mnie! – tłumaczył się właściciel Akamaru.
(Shi)no – Ja poznałem go od razu. Nikt nie może aż tak się zmienić.
Kiba – Gadaj zdrów. Ja i tak wiem swoje!
Nar – Hej spokojnie! Wy też się zmieniliście… Zresztą miło mi was widzieć po tych trzech latach! – postanowiłem jakoś rozluźnić sytuację.
Ten – Ciebie też Naruto! – uśmiechnęła się brązowowłosa – Musisz koniecznie opowiedzieć nam co robiłeś!!
Kiba – Właśnie! Tak nie może być…
Nar – Z chęcią, ale nie dziś. Jestem trochę zmęczony, po za tym obiecałem coś Namito-sensei. Jakoś się jeszcze umówimy prawda? – spytałem. Szczerze, to chciałem jak najszybciej pogadać z Namikaze i wrócić do domu.
Shi – Ale, żeby pójść na ramen z Sakurą, to miałeś czas co? – zapytał ponuro Aburame.
Nar – Eee… Tak jakoś wyszło! To ona ciągała mnie po całym Liściu i w ogóle! – zacząłem się tłumaczyć.
Sak – Naruto…! – Haruno do mnie podeszła i zacisnęła pięść – Nie ładnie tak kłamać!
Nar – Ahh! Trochę już późno! Wiecie co? Nie zatrzymuję was, na pewno macie jeszcze wiele do zrobienia! Narka! – krzyknąłem, machnąłem ręką na pożegnanie i zniknąłem w kłębie dymu.
Kiba – Od kiedy on tak umie?
Sak – Hmm… chyba od dwóch lat.


Uff! Udało mi się uciec. Jeszcze trochę, i spędziłbym z nimi całą noc. Jak na dzień powrotu, to zdecydowanie za dużo.
Sensei kazał mi się stawić u niego w domu. Nie powiedział po co, miałem tam po prostu przyjść.
Że też musiał mieszkać tak daleko… Rany.
Mimo wszystko, bardzo podobało mi się to miejsce. Piękny sad, duża rezydencja, gorące źródło i place treningowe. Żyć nie umierać…
Gdy doszedłem do drzwi, zapukałem. Gdy jednak nie doczekałem się żadnej odpowiedzi, powtórzyłem czynność, tyle że mocniej. Tym razem się udało.

Nam – Wejdź na dach! – usłyszałem z góry.

Wzruszyłem ramionami, i zrobiłem to o co mnie poproszono.
Zobaczyłem tam Namikaze, który wpatrywał się w niebo, kubek z wystygniętą herbatą, oraz nie otwartą książkę. Ciekawe ile już tak leży…

Nam – Cieszę się, że wpadłeś – powiedział uprzejmie
Nar – Jakoś mi się udało… więc o co chodzi? – zapytałem
Nam – Ohh… szybko przechodzisz do konkretów, co?
Nar – Może nie zawsze… Po prostu śpieszy mi się do domu…
Nam – Do domu? To dobrze się składa… Wejdź głównym wejściem do środka, potem idź na górę. Twoim celem są drugie drzwi po prawo.
Nar – A po co mam…
Nam – Rób co mówię! – przerwał mi.

Nie widząc dalszego sensu tej rozmowy zeskoczyłem na dół. Przez cały czas jej trwania, Namito ani razu nie oderwał wzroku od nieba. Czego on tam szukał?
No dobra… idziemy na górę, i drugie drzwi po prawej… otwieram. Wchodzę do środka.
Oniemiałem z zaskoczenia. Były tu wszystkie moje rzeczy z dawnego mieszkania. Nie wiedziałem o co chodzi, więc chciałem biec do Namito aby to wyjaśnić.

Nam – Witaj w domu, Naruto.

Spojrzałem w lewo. Stał tam oparty o ścianę Namikaze. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Powoli do mnie podszedł, potargał ręką moje włosy i skierował się w stronę schodów.

Nam – Witaj w domu, chłopcze…



Notka dość szybko, choć krótsza niż wczorajsza.
Możecie to uznać, jako koniec tego dnia dla Naruto ;p
Gorąco zachęcam do komentowania!! Chce wiedzieć ilu was tak naprawdę jest! Komentarz nie gryzie ;p
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)