3 lutego 2014

42. Czerwone Chmury, Część I


Wracamy do wydarzeń w Wiosce Liścia!

− Jesteś pewien, że nikt cię nie śledził? – zapytał Teuchi, stawiając na ladzie miskę ramenu.
− Oczywiście! Nie przychodziłbym tu, gdybym nie był o tym przekonany! – odparł nieco zirytowany Namito – Za kogo ty mnie uważasz, co?
Kucharz słysząc te słowa lekko opuścił głowę. Cała ta sytuacja najwyraźniej go trochę przerasta.
− Przepraszam.. – powiedział, ociężale siadając na krześle – Nie sądziłem po prostu, że dożyję kiedykolwiek takiej sytuacji…
− Nikt nie sądził tato – starała pocieszyć się go Ayame.
Namikaze przyglądając się tej scenie popadł w zadumę. Przypomniały mu się chwile, które przeżył niedługo po ataku Dziewięcioogoniastego na Konohe osiemnaście lat temu. Wszystko wtedy działo się równie nagle, co obecne wydarzenia. I każdy zadawał sobie pytanie: jak do tego doszło?
Chociaż sytuacja jest teraz zgoła inna, bo Wioski nie atakuje ogromny Lis, to odczucia mogą być bardzo podobne. Jednak Żółty Błysk, mimo tej przygnębiającej atmosfery wiedział, że jest obecnie jedyną nadzieją tych ludzi.
− Nie martw się staruszku! – zawołał i wziął ostatni łyk zupy z talerza – Już niedługo wszystko wróci do normy, obiecuje! – dodał wstając.
− Dokąd idziesz?! Jesteś tu teraz zupełnie sam!! – poderwał właściciel baru, gdy Namito otworzył drzwi.
− I to jest moja przewaga, zresztą ktoś musi znaleźć Czcigodną… − westchnął blondyn – Jak widać wypadło na mnie! – orzekł z uśmiechem i wyszedł z budynku.
Na zewnątrz panowała teraz prawdziwa zamieć. Widoczność była naprawdę mocno ograniczona, na dodatek było coraz zimniej. Niebieskooki jednak nie przejął się taką aurą, a nawet cieszył się, że bez problemu będzie mógł dojść do Siedziby Korzenia. Do walki może dojść tylko jeśli przeciwnicy będą mieli kogoś z sensorycznymi zdolnościami, albo jeśli dojdzie do bezpośredniego kontaktu.
Namikaze zapiął tym razem swój płaszcz, aby przypominać swoich przeciwników. W ten sposób jeszcze łatwiej będzie mu przejść dość długą drogę od Ichiraku do podziemnego wejścia które obecnie, jak na ironie, znajduję się w opuszczonej dzielnicy klanu Uchiha.
− „Danzō przenosząc tutaj tą centralę, chciał chyba zrobić z tego miejsca pomnik swojego sukcesu..” – westchnął w myślach Namito, gdy znalazł się przed schodami prowadzącymi w dół – „Stara lokalizacja była według mnie lepsza…”
Lecz blondyn nie wiedział, że to miejsce zaczęło być wykorzystywane niemal natychmiast po sławnej nocy. Dlatego też, nie mógł być świadomy tego, w co się pakuje, wchodząc do jednego z najbardziej mrocznych i tajemniczych miejsc w Wiosce. Na jego szczęście, improwizacja była jego mocną stroną.
Korytarz w którym znalazł się blondyn był bardzo słabo oświetlony. Wystarczy powiedzieć, że głównym źródłem widoczności było tutaj to, co wpadało przez wejście. Co kilkanaście metrów ledwo tliła się jakaś żarówka, przez co Jōnin musiał zachować jak największą czujność.
Korytarz prowadził jednak ciągle prosto i delikatnie w dół. Im dalej Namito szedł, tym było ciszej, aż w końcu nie słyszał nic oprócz swojego oddechu i kroków. Żółty Błysk szedł z wielką rozwagą, gdyż spodziewał się wszelkiej maści pułapek. 
W końcu, po wielu minutach powolnej wędrówki, Namikaze znalazł się w bardzo dużym pomieszczeniu. Było w nim widać na szczęście wszystko poza sufitem. Wyjście znajdowało się po drugiej stronie, prowadziły do niego schody w górę. Jōnin wiedział. że w takim miejscu może spodziewać się wszystkiego.
Po przejściu kilku metrów nagle, od strony z której przyszedł coś zahuczało. Blondyn natychmiast się odwrócił, jednocześnie dobywając broni. Jednak nie była mu ona potrzebna, przynajmniej na razie, bowiem korytarz którym tu przyszedł… zniknął.
Równie niespodziewanie w całym pomieszczeniu rozległo się klaskanie. Namito rozglądał się dookoła, jednak nie potrafił określić jego źródła.
− „Coraz mniej mi się tutaj podoba…” – pomyślał, powoli ruszając ku jedynemu wyjściu z sali.    
 Lecz po przejściu kilku metrów, niebieskooki poczuł coś dziwnego. Czuł się tak, jakby ktoś go obserwował, ale nie potrafił określić skąd. Dlatego Namikaze uklęknął i przyłożył dwa palce do podłoża. Jak się okazało zrobił to w ostatniej możliwej chwili, gdyż z góry spadał na niego już śmiertelnie niebezpieczny przeciwnik.
Żółty Błysk postanowił zakończyć to jednym ruchem. Nie zmieniając pozycji, podrzucił swój kunai lekko do góry, tak aby ten tylko minął wroga.
− Jesteś mój!! – wrzasnął napastnik i uderzył.
Jednak w całym pomieszczeniu usłyszeć można było tylko dźwięk, jaki wydaje metal przy mocnym kontakcie ze skałą, a po ułamku sekundy również charakterystyczny odgłos Rasengana.
− W twoich snach!! – krzyknął blondyn, który pojawił się nad oponentem i zaatakował.
Nastąpiła eksplozja. Technika Czwartego trafiła w plecy wroga. Atak ten podniósł dość dużą chmurę kurzu, przez co widoczność była ograniczona. Namito po udanej akcji odskoczył w tył, bo wiedział, że jego przeciwnik nie jest tu sam.
− Mówiłem ci, żebyś go nie lekceważył – powiedział właśnie przybyły towarzysz atakującego – Gdyby na twoim miejscu był ktokolwiek inny, już by nie żył, Hidan!
− Na Jashina… Trochę to bolało! – jęknął szarowłosy, oglądając swój zniszczony ubiór −  Dlaczego mnie nie ubezpieczałeś, co Kakuzu?! Mogliśmy go z łatwością dorwać!! – krzyczał z wyrzutem.
− Właśnie widziałem… − odparł bezradnie skarbnik Akatsuki.
Namito zaś, przyglądał się uważnie swoim przeciwnikom, analizując wszystko co o nich wie. Dzięki książce, którą otrzymał od Kabuto, jego wiedza na ich temat była znacznie większa niż kiedyś. Dlatego też był pewien, że atak który przeprowadził, nie wystarczy na pokonanie Hidana, choć dał mu on nad nim znaczną przewagę.
Namikaze zauważył również, że ktoś wciąż klaszcze. Bez przerwy od momentu w którym zaczął. Jednak obecności tej osoby nie wyczuł, dlatego było to dla niego jeszcze dziwniejsze.
Widząc, że walka zapowiada się na ciężką, blondyn zrzucił z siebie płaszcz, a jedynym nowym elementem w jego wyglądzie była teraz tylko maska. Nie czekając również na ruch przeciwnika, wyciągnął ze swojej tylniej torby kilkanaście kunaiów i rozrzucił je po całym pomieszczeniu.
Jōnin ponownie zaczął obserwować swoich przeciwników, którzy nadal, głównie przez Hidana, o coś się sprzeczali. To z kolei powoli zaczęło irytować Namito. Rozwiązanie tej sytuacji przyszło jednak z dość niespodziewanej strony bo… klaskanie ustało, a to z kolei przykuło uwagę całej trójki. W tym momencie niebieskooki wyczuł też kolejną osobę.
Spojrzenia wszystkich spoczęły na schodach, prowadzących do wyjścia z pomieszczenia. Na ich szczycie bowiem stał sprawca całego tego zamieszania…
− Danzō!! – krzyknął na jego widok Namikaze.
− Myślę, że należą ci się moje gratulacje, chłopcze – powiedział chłodno − Doprowadziłeś Fazę Czwartą do samego końca, mimo że wysłałem na ciebie moich najlepszych ludzi – dodał lekko zawiedziony – Przewidziałem jednak niekompetencje moich podwładnych, dlatego jak widzisz – wskazał na parę z Akatsuki – przygotowałem się na wypadek, gdyby ktoś taki jak ty czy Kakashi zaczęli być zbyt spostrzegawczy… 
Namito przez chwilę stał nie ruchomo, dokładnie analizując każde słowo które usłyszał. Po chwili jednak jego spojrzenie przestało być obojętne, ustępując miejsca temu najchłodniejszemu.
− Nie wiedziałem, że Akatsuki można wynająć – orzekł zaczepnie blondyn – Od kiedy to, taka organizacja jest na posyłki kogoś takiego jak Danzō, co?
− Została nam przedstawiona bardzo ciekawa oferta, a że nawet my potrzebujemy pieniędzy… − odparł z uśmiechem Hidan.
− Oprócz pokaźniej sumy, Danzō zaproponował coś jeszcze… − dodał Kakuzu – Coś, po co prędzej czy później byśmy sami się zgłosili… − powiedział chytrze.
Żółty Błysk zamarł. Doskonale wiedział o czym mówi skarbnik Brzasku, a raczej o kim. Wiedząc, że sytuacja właśnie mocno się skomplikowała, blondyn ciężko westchnął.
− Wiecie, w każdej chwili mógłbym się do niego po prostu teleportować – zaczął po kilku chwilach ciszy – Ale tego nie zrobię. Zamiast tego… − urwał.
− Co? – spytał lekceważąco wyznawca Jashina
− Sprawię, że pożałujecie każdej chwili spędzonej w tej Wiosce! – krzyknął i klasnął, powodując dość dużą eksplozję dymu.
− Ha! Chcesz nas udusić tym dymem?! – zawołał szaro włosy i zaczął się śmiać.
− Nie powiedziałbym… − stonował go Danzō.
Zanim któryś z członków Akatsuki zdążył odpowiedzieć, dym nagle zniknął, a Namito rzucił w ich stronę kilka shurikenów, by następnie złożyć pół pieczęć.
− Shuriken Kage Bunshin no Jutsu!! – krzyknął.
Jak na zawołanie, w stronę stojącej przed nim trójki, zamiast kilku, leciało teraz kilkaset ostrzy. Namikaze wiedział, że taki atak nie przyniesie większego efektu, ale chciał coś sprawdzić.
− Tak jak myślałem – zaczął, gdy wszystko ucichło – Jesteś tylko projekcją, Danzō.
Para z Brzasku, której atak nie wyrządził żadnej krzywdy, w tej samej chwili odwrócili się w stronę starca. Rzeczywiście, wszystkie gwiazdki, które pomknęły w jego stronę, albo były wbite w ścianę za nim, albo leżały na ziemi.
− Nie jestem aż tak głupi, by pokazywać się przy tobie osobiście – odparł chłodno Shimura.
− Ale byłeś na tyle, aby zrobić sobie ze mnie śmiertelnego wroga… − powiedział groźnie blondyn.
− To się jeszcze okaże… − szepnął tajemniczo przywódca Korzenia – Zajmijcie się nim! – rozkazał i rozpłynął się w powietrzu.
− Czekałem na tą chwilę! – zawołał Hidan, jednocześnie wymachując swoją kosą.
− Ten staruch na pewno zgodzi się, abyśmy wzięli twoje ciało. Jesteś sporo warty! – dodał Kakuzu.
Namito słysząc to, delikatnie się uśmiechnął i przyjął pozycję do ataku.
− Dawaj!! – wrzasnął wyznawca Jashina.
Lecz gdy tylko posiadacz czerwonej kosy zrobił krok w stronę blondyna, stało się jasne, że członkowie Akatsuki mogą nie wyjść z tego starcia cało. Żółty Błysk pojawił się przed Hidanem potężnie uderzając go w brodę. I nie byłoby w tym nic niesamowitego gdyby nie fakt, że mężczyzna z ogromną prędkością uderzył w, do tej pory, niewidoczny sufit.
Całkowicie zaskoczony skarbnik spoglądał bojaźliwie na niebieskookiego, który momentalnie zwrócił się w jego stronę, w błyskawicznym tempie wykonując znaki. Wtedy Kakuzu zobaczył też pewien szczegół.
− Twoje oczy… To..! – krzyknął, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
− Katon: Gōka Messhitsu!!
Z ust Jōnina natychmiast wydostał się ogromny strumień ognia, który objął swoim zasięgiem niemal wszystko przed nim. Dla skarbnika Akatsuki, który stał niezwykle blisko, jedyną drogą ucieczki był wyskok do góry, jednak żywioł zdążył podpalić jego ubranie.
Namito nie dał mu czasu na przygotowanie się do kontrataku. Gdy jego przeciwnik tylko wylądował po drugiej stronie sali, on natychmiast do niego skoczył, dobywając jednocześnie czterech specjalnych kunaiów z przyczepionymi karteczkami.
Będąc jeszcze w powietrzu cisnął w stronę partnera Hidana każdy z nich, tworząc dookoła niego kwadrat.
− Kekkai!! – wrzasnął Namikaze lądując przed swoim oponentem.
Wraz tym, niemal momentalnie z wbitych ostrzy powstała błękitna bariera, zamykając Kakuzu w niewielkim prostopadłościanie.
− Teraz nigdzie się nie ruszysz… − orzekł zaczepnie blondyn.
− Draniu! – wrzasnął skarbnik i uderzył w jedną z więziących go ścian.
− To na nic. Tylko osoba z zewnątrz może cię uwolnić, albo jakaś naprawdę potężna technika. Jednak odradzałbym użycie tej drugiej opcji, w końcu byłbyś w polu rażenia, prawda? – wytłumaczył „uprzejmie” – Pozostaje ci tylko liczyć na Hidana… − zakończył Namito i udał się w stronę szarowłosego.
Wyznawca Jashina powoli zbierał się z podłogi. Nadal trochę kręciło mu się w głowie. Gdy udało mu się już wstać, dostrzegł idącego w jego stronę blondyna i uwięzionego za nim Kakuzu. To wystarczyło, aby odpowiednio pobudzić go do działania.
− Zapłacisz za to… Mój pan cię ukarze! – zaczął wykrzykiwać w stronę niebieskookiego.
− Mam gdzieś twojego pana… − odparł Namikaze, w ogóle nie przejmując się groźbami mężczyzny – Myślę jednak, że bardzo szybko będziesz się mógł z nim spotkać… − dodał chłodno.
− Uważasz, że masz jakieś szanse?! Już ja ci… − członek Akatsuki zaczął biec w stronę brata Czwartego, ale czynność tą przerwał mu krzyk jego partnera.
− Idioto!! – wrzasnął − Czy ty kompletnie nie masz za krzty rozumu w tej pustej bani?! Spójrz w jakiej sytuacji jesteśmy, a następnie przyjrzyj się jeszcze jemu!! – pokrzykiwał skarbnik.
Szarowłosy zatrzymał się. Namito zaś powoli, kręcąc na palcu swoim kunaiem, kontynuował pochód w jego stronę. Hidan wyglądał jakby nad czymś myślał, a przynajmniej starał się. Potem jeszcze zerknął na swojego rywala, a po chwili jego mina przybrała o wiele pokorniejszy wyraz.
− Cholera… − zaklął pod nosem.
− W końcu coś do ciebie dotarło!!
− Szkoda, że tak późno…! – wtrącił się Namito pojawiając się przy swoim przeciwniku, zadając mu jednocześnie potężne cięcie.
Wyznawca Jashina odleciał kilka metrów w tył. Namikaze wykonał niezwykle precyzyjne uderzenie, z miejsca pozbawiając go całej lewej ręki. Wszystkiemu bezradnie przyglądał się Kakuzu, waląc pięściami w barierę. Była ona jednak zbyt potężna, a użycie jakiejś silnej techniki mogłoby pozbawić go życia.
− Znowu ta ręka? Który to już raz..  – westchnął członek Akatsuki – Czasami mam już dość ciągłego przyszywania tych kończyn, wiesz?
− Jeśli trzeba będzie, pozbawię cię pozostałych – warknął blondyn – Choć wątpię, by po tym co mam zamiar zrobić, będzie coś do przyszywania!
− Jesteś taki irytujący! − jęknął szarowłosy – Z chęcią cię poćwiartuje!! – wrzasnął i ruszył na Jōnina.
Walka była jednak jednostronna. Namito z łatwością unikał ataków swojego przeciwnika, a w pewnym momencie dzięki Trybowi Mędrca złapał jego kosę w dłoń, po czym mu ją wyrwał. Następnie jednym kopnięciem posłał go pod ścianę pomieszczenia. 
− To miało niby zrobić na mnie wrażenie?! – krzyknął prowokująco − Nie bądź śmiesz..szny… − dokończył jąkając się, gdyż w jego stronę mknęła ogromna kula ognia.
Nastąpiła eksplozja, która prawdopodobnie wstrząsnęła całą Konohą. Gdy opadł dym i kurz, przyglądającej się dwójce ukazał się nieciekawie wyglądający obrazek. Hidan był w opłakanym stanie, choć nadal złowrogo się uśmiechał. Nie mógł jednak się poruszyć, będąc dość głęboko wbitym w ścianę.
− Podobno jesteś nieśmiertelny… − zaczął mówić blondyn i stworzył jednego klona – Chciałbym sprawdzić, jak twoja nieśmiertelność poradzi sobie z tą techniką…
− No dawaj!! – wrzasnął szarowłosy.
Żółty Błysk wystawił rękę do klona, na której po krótkiej chwili zaczęła migotać biała kulka, z każdą sekundą się powiększając, aż w końcu przybrała kształt ogromnego shurikena z chakry.
− Przywitaj ode mnie Jashina!
Kopia niebieskookiego zniknęła, a on sam wziął zamach i cisnął w stronę swojego wroga potężnym justu. To oznaczało również wyczerpanie naturalniej chakry przez Namito. Miał jednak wystarczająco dużo czasu, aby odnaleźć interesujące go osoby.
Z kolei Kakuzu bezradnie przyglądał się klęsce swojego partnera. Ich przeciwnik doskonale wykorzystał każdą ich słabość, ani przez chwile nie będąc poważnie zagrożonym.
Rasenshuriken doleciał do celu. Zanim eksplodował, wbił się w miejsce, w którym był Hidan przecinając go na pół, a kręcąc się dalej, niszczył kolejne kawałki ciała członka Akatsuki. Po kilku sekundach technika wybuchła.
Namito przez chwilę przyglądał się dziełu zniszczenia. Następnie podszedł do ogromnej dziury w ścianie, by upewnić się, że wyeliminował swojego wroga. Blondyn sam był zaskoczony tym co zobaczył, chociaż się tego spodziewał.
− No cóż… − Namikaze westchnął – Przynajmniej została ci po nim pamiątka! – krzyknął w stronę Kakuzu, wskazując na leżącą na ziemi wcześniej uciętą rękę – Chętnie bym został i z tobą pogadał, ale widzisz… śpieszy mi się! – zawołał i pobiegł w stronę schodów – Trzymaj się!
Tak zakończył się pierwszy poważny pojedynek tej bitwy, choć tego dnia miało miejsce jeszcze jedno starcie, kto wie, czy nie ważniejsze…


Mam nadzieję, że walka przypadła wam do gustu! Zgadujcie, co będzie w części drugiej! ^^
Gorąco liczę na wasze komentarze! One, w te dość mroźne dni zagrzewają mnie do dalszego pisania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)