„Ostatnia Lekcja”
Wracamy. Po trzech latach ciężkich treningów jesteśmy w
drodze do Konohy. Od walki z Itachim i Kisame nie wydarzyło się już nic
szczególnego.
Może to i dobrze…
Tak w ogóle spotkała mnie ostatnio miła niespodzianka!
Dostałem od Namito czerwony płaszcz z wyhaftowanymi czarnymi płomieniami u
dołu. Nie powiedział z jakiej to okazji, ale stwierdził, że mi w nim do twarzy.
Właśnie… Z jakiej okazji to zrobił? Nie wiem… Moje szesnaste
urodziny były miesiąc temu… W sumie nawet go o to nie pytałem. Może kiedyś się
dowiem.
Do Liścia pozostał nam jeszcze tydzień spokojnego marszu. Z
każdym krokiem w moim sercu rodziło się coraz większe szczęście. W końcu
wszystkich zobaczę… Czy się zmienili? Czy o mnie pamiętają? Jestem strasznie
ciekawy…
Gdy sensei zaczytywał się w jedną z książek Ero-sennina
nagle pojawiła się koło niego niewielka ropucha z małym zwojem na plecach.
Przyznam szczerze, że trochę się przestraszyłem, zresztą tak
samo jak Namito, który upuścił lekturę na ziemię. W tym momencie wskoczył na
nią niespodziewany gość.
Namikaze wziął głęboki oddech i podniósł przedmiot wraz z
płazem. Ściągnął z niej bagaż, po czym ta wskoczyła mu na ramię. W międzyczasie
schował książkę do torby.
-Co my tu mamy…? – zapytał sam siebie blondyn i odwinął zwój
i zaczął czytać.
-I co tam jest? – zapytałem będąc trochę zniecierpliwionym.
-Cóż… Na razie ci nie powiem… wiedz tylko tyle, że wyruszamy
do pobliskiej osady…- odpowiedział.
-A po co?! Konoha jest już niedaleko! Nie traćmy czasu! –
podniosłem głos. Naprawdę chciałem jak najszybciej wrócić do Liścia…
-Nie denerwuj się…- uspokajał mnie Namikaze – Być może
dzięki temu dotrzemy tam znacznie szybciej…
-Argghhh! No to co tam jest?! – nie wytrzymałem. Nie cierpię
gdy Namito mówi tak, że unika konkretnej odpowiedzi.
-Powiedzmy, że niespodzianka… Ruszam
Sensei zakończył rozmowę. Tego też nie lubiłem…
Prowadzimy dyskusję na jakiś temat, a on nagle wydaję
polecenie dotyczące jakiejś czynności. W tym przypadku wymigał się po prostu
tym, że byliśmy w trasie…
Nie mając innego wyjścia podążyłem za nim.
Gdy zrównałem się z moim mentorem dostrzegłem, że zakończył
pisanie jakiejś informacji na wcześniej czytanym zwoju. Oddał go płazowi, a ten
szybko zniknął.
Biorąc pod uwagę, że my dwaj jesteśmy tutaj, a jedyną osobą
jaką znam, która potrafi przywoływać ropuchy jest Jiraiya…
-W tej wiosce będzie Ero-sennin co? – zapytałem.
-Domyśliłeś się? Brawo… - odpowiedział. Nie wyglądało to
tak, jakby był tym zaskoczony.
-No więc co on tam robi? – ciągnąłem dalej.
-Wyrusza w kolejną podróż… Wiedział, że powinniśmy wracać w
tym okresie czasu, więc przysłał mi tą ropuchę z informacją gdzie się obecnie
znajduję. Odpowiedziałem, że będziemy u niego w przeciągu dwóch dni. Może być
ciekawie…
-Dlaczego?
-Bo jeśli Jiraiya wyrusza w podróż… zresztą sam zobaczysz.
Im szybciej się tam znajdziemy tym lepiej! – krzyknął i pognał przed siebie.
-Czekaj!!
Namito był uczniem Ero-sennina, więc na pewno wie o nim dużo
więcej niż ja. Zresztą zaciekawił mnie tym. Co takiego może się tam wydarzyć,
że Namikaze zmienił swoje plany.
On to potrafi oderwać człowieka od wszystkich zmartwień.
Teraz zamiast chęci powrotu do Konohy chcę spotkać się z Jiraiyą… Rany.
Gdy pojawiła się ropucha było około 14. Nie wiem ile
biegliśmy, ale zatrzymaliśmy się dopiero po zmroku. Rozłożyliśmy prowizoryczny
obóz nie daleko drogi i podzieliliśmy się wartami. Pierwszą wziął Namito, co
nie zbyt przypadło mi do gustu, ale co zrobić.
Spało mi się całkiem dobrze, gdy po kilku godzinach nadeszła
moja kolej. Nie wydarzyło się tu nic specjalnego, z nudów zacząłem liczyć
gwiazdy.
Pewnie kiedyś wymyślił bym coś głupiego, ale teraz?
Zauważyłem, że się zmieniłem. I to bardzo. Nadal jestem trochę za głośny, jak
to stwierdził Namito, ale na pewno nie aż tak. Nie mam też głupich żartów w
głowie… staram się przemyśleć każde słowo jakie mam wypowiedzieć. Nawet nie
wiem kiedy taki się stałem.
Bardziej spokojny… opanowany. Trzy lata przebywania z osobą
która w sytuacjach kryzysowych nadal ma poczucie humoru zmienia…
Wedle polecenia, miałem obudzić Namito godzinę po świcie, co
też uczyniłem.
Blondyn popatrzył na mnie chwilę zaspanym wzrokiem, aby
nagle wstać i zacząć zwijać całe obozowisko. Czasem nie mogłem ogarnąć tego
człowieka…
Po trzydziestu minutach nie pozostał po nas żaden ślad, więc
ruszyliśmy w dalszą drogę.
-Dotrzemy dziś do celu? -
zapytałem po godzinie biegu.
-Hmm… Wedle moich kalkulacji powinniśmy być tam wieczorem.
Wręcz idealnie…
-Niby czemu wieczór jest tak idealny? – byłem ciekaw
dlaczego tak sądzi.
-Wyśpimy się. Przynajmniej mam taką nadzieję…
Nie kontynuowałem rozmowy. Tyle mi wystarczyło. Po jego
słowach mogłem wywnioskować odpowiednio dużo.
Oni coś kombinują…
Namikaze miał rację. Swoje pierwsze kroki w tej osadzie
postawiliśmy niedługo po zachodzie słońca.
Ale osadzie to chyba mało powiedziane… Było to miasto! Jedno
z ważniejszych na tym szlaku, pełne różnych atrakcji, hotelów i czego jeszcze
dusza może zapragnąć. Jak mogłem o nim zapomnieć…?
Szliśmy powoli główną ulicą gdy nagle odezwał się Namito.
-Naruto… pora abym powiedział ci trochę więcej na temat
naszego pobytu tutaj- rozpoczął blondyn
-Ha! Wiedziałem, że coś ukrywasz!- odpowiedziałem zadowolony
ze swojego trafnego przepuszczenia.
-Taak… Posłuchaj. Jiraiya wyrusza w swoją podróż, lecz Tsunade
poprosiła go o przysługę. Całym tym miastem rządzi tak naprawdę pewna
organizacja przestępcza którą na dobrą sprawę mógłbyś sam rozpracować i
zniszczyć. Jiraiya ma to właśnie zrobić.
-A my do czego jesteśmy mu potrzebni? – zapytałem trochę
rozczarowany. Liczyłem na coś poważniejszego.
-W sumie do niczego, ale… wpadł on na genialny pomysł,
dzięki któremu świetnym akcentem zakończymy naszą wyprawę, a zaczniemy jego! –
oznajmił z entuzjazmem Namito.
-Mianowicie…?
-Mianowicie idziemy teraz do pewnego baru. Tam będzie czekał
na nas Jiraiya. Dobrze, że nie mamy na sobie rzeczy, które wskazują, że
jesteśmy z Konohy. Tak będzie łatwiej… W każdym bądź razie jak już będziemy w
tym barze zostaw wszystko temu zboczonemu facetowi. A i od razu mówię… nie
używamy nic z wyjątkiem broni i Taijutsu!
-Niby czemu??- spytałem zaskoczony takim obrotem spraw.
-Tego wymaga od nas ten genialny plan! Potraktuj to jako
zabawę…
-Nie wiem do końca co wy kombinujecie… ale niech wam będzie!
Zaczynajmy! – powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem. Naprawdę chciałem
zobaczyć co z tego będzie.
-Cieszy mnie taka postawa. Zaraz powinniśmy być…
Rzeczywiście Namito po chwili skręcił do jednego z barów.
Było tam bardzo dużo ludzi, jednak trudno było nie zauważyć prawie dwu
metrowego faceta z białymi włosami siedzącego przy ladzie. Miejsca obok niego
były wolne, jakby specjalnie czekały na nas.
Szybko się do niego przysiedliśmy. Szybko dostrzegłem, że
Ero-sennin opróżnił już jedną butelkę sake.
-Nareszcie jesteście! Moi dwaj ulubieni uczniowie! Naruto! –
spojrzał na mnie – Jak ty urosłeś! Teraz wyglądasz prawie jak ten po drugiej
stronie!
-Ja mam imię… - wtrącił się Namito.
-Nie przeszkadzaj! Muszę nacieszyć się tym widokiem… Urosłeś
chłopcze. Urosłeś…
-Dzięki Ero-sennin! Eee… Ty za to wcale się nie zmieniłeś! –
złapałem się za tył głowy i głupio uśmiechnąłem. Nie wiedziałem co powiedzieć…
-Kiedy przestaniesz mnie tak nazywać…?! Trochę szacunku…!
-Jiraiya! – krzyknął Namikaze – Chyba miałeś nas w coś
wprowadzić…?
-Ahh! Dzięki, że mi przypomniałeś…! Tak więc… Nie napisałem
dokładnie co będziemy robić ale ujmę to najprościej jak można… - zaczął Sannin.
Obydwoje czekaliśmy na dokończenie jego myśli.
-Moi mili! Rozkręcimy tutaj porządną rozróbę!!
-Dla mnie bomba! – krzyknął Namito
-Jaja sobie robicie?! – zapytałem, wciąż nie mogąc uwierzyć
w ich słowa – Jaką rozróbę?!
-Taką starą, dobrą… Z tego co wiem codziennie wpada tu jeden
z przywódców tego gangu. Jak go odpowiednio… przywitamy, będziemy mieć ich
wszystkich na głowię! – wyjaśnił Jiraiya.
-Taki jest ten genialny plan? – wciąż nie wierzyłem.
-Mniej więcej. Zobaczysz! Będzie kupa śmiechu!- zapewniał
Ero-sennin.
Co im do łba strzeliło… Naprawdę zachowują się jak…?
Ojciec i syn? Dlaczego o tym pomyślałem? Przecież ten pomysł
jest pozbawiony jakichkolwiek logicznych powodów dla których miałbym go
poprzeć.
Wcześniej byłem ciekawy, bo myślałem, że będzie to jakaś
subtelna akcja albo coś… a oni po prostu chcą się z kimś pobić. Nie rozumiem…
Jednak coś mnie do tego ciągnie. Chyba przekonam się co to takiego…
-Więc jak Naruto? Wchodzisz w to? – zapytał Namito
-W sumie… czemu nie! Jeżeli wszyscy dookoła mnie to wariaci…
jak to się mówi? Z jakim przystajesz takim się stajesz? Zresztą obicie paru
pustych głów może być naprawdę zabawne…
-Skoro wszyscy się już zgadzamy, pozostaje nam tylko
czekać!- zakończył Jiraiya.
-Na co?- spytałem
-Na naszych pierwszych klientów… - szepnął Namikaze.
Nie zadawałem więcej pytań, tylko poszedłem za słowami
Ero-sennina i czekałem.
Po trzydziestu minutach do lokalu weszło kilkunastu
podejrzanie wyglądających typów. Na ich czele szedł jakiś gość w białym
garniturze. W tej chwili większość obecnych tu ludzi wyszło. W końcu okazało
się, że zostaliśmy tylko my, oni, i kilku naprawdę spitych panów.
Wcześniej wymieniony pan w białym stroju stanął metr za
nami.
-Lokal zamknięty! Wypad mi stąd ale już! – krzyknął.
-A kto nas do tego zmusi? – odpowiedział Jiraiya nie
odwracając się do niego.
-Ślepy jesteś?! – głupie pytanie – Nas jest 15 a was tylko 3…
Na dodatek dziadku coś ci powiem… Moi chłopcy dawno nie mieli żadnej rozrywki…
-Czyżby…? Przekonajmy się…
-Ty…!
-Naruto! – cicho odezwał się Namito – Teraz pokażemy ci, jak
to się robi, aby było śmiesznie!
-Co?
Nie odszywałem odpowiedzi, gdyż moi starsi towarzysze kiwnęli
porozumiewawczo do siebie głowami, po czym Jiraiya szybko złapał pustą butelkę
po sake i rozbił ją na głowie tego gościa. Namikaze nie pozostał bierny i
kolejnym ciosem w brodę posłał go na ziemię.
Na rozwój wypadków nie trzeba było zbyt długo czekać, więc
burda w tym lokalu stała się faktem.
W ruch poszły krzesła, stoliki i wszystko inne co mogło
posłużyć za broń. Nawet ja strzeliłem dwóch panów krzesłem na którym wcześniej
siedziałem.
Po kilkunastu minutach cała grupa leżała poobijana na ziemi.
Muszę przyznać, że nie było to wcale takie złe. Nawet dobrze się bawiłem… a to
dopiero miał być początek!
Wyszliśmy na zewnątrz. Wieści chyba szybko się rozchodzą, bo
ze wszystkich stron biegli do nas ludzie podobni do tych co leżą w barze.
-Dużo ich! – krzyknął Namito
-Wiem! – odpowiedział Jiraiya – I o to chodzi!
-Co to wszystko ma znaczyć?! – przed wszystkich zbirów
wyszedł jakiś facet. To on był chyba „szefem wszystkich szefów”, bo gdy
krzyknął cała zgraja momentalnie się uciszyła
-To chyba ich przywódca… - orzekł Namito
-Taa. Chyba tak – potwierdził Sannin.
-Kim jesteście, że śmiecie zakłócać mój spokój?!
-Podróżnymi z daleka…! –krzyknął Jiraiya, ledwo
powstrzymując się od śmiechu – Przybyliśmy położyć kres twym okrutnym rządom!!
-Chyba śnisz…! Jestem byłym Chuninem z Wioski Skały! Załatwię was raz dwa…
-Byłym powiadasz…? – spytał Namikaze – Ciekawe… I ci wszyscy
ludzie tak się ciebie boją? Hahaha…
-Z czego się śmiejesz?!
-Z waszej głupoty…!
-Jak śmiesz…! Zabiję cię jedną techniką!
-Spróbuj! Dam ci nawet szanse! Masz czas na wykonanie jednej
techniki dopóki ten plecak nie spadnie na ziemie! – zaproponował blondyn!
-Hahaha! Kto tu jest głupi?! Skoro życie ci nie miłe proszę
bardzo!
Ciekawy zakład, ale postanowiłem trochę go zmienić…
Gdy ten zaczął składać pieczęcie, a blondyn puścił plecak,
ruszyłem na tego Chunina najszybciej jak umiem. Namito chyba nie mógł wyjść ze
dziwienia, gdy zobaczył co się dzieje.
Plecak upadł… a ja trzymałem kunai przy krtani tego gościa.
-Za wolno... – szepnąłem mu do ucha, a ten upadł na ziemie.
Był przerażony tym co się dzieje.
-Kim… Kim wy jesteście?! – zapytał
-Nie ważne… teraz słuchaj bo nie będę powtarzał! Ty i twoja
żałosna banda macie godzinę aby się stąd wynieść! Jeśli nie to nie będziemy dla
was już tacy mili… - zawszę chciałem zrobić coś podobnego.
-Dobrze dobrze! Wszystko co każesz!!
-To znikajcie! JUŻ!
Ten Chunin uciekał jako pierwszy. Cała reszta bandy chwile
na siebie patrzyła, jakby nie wiedziała co robić. Aby ułatwić im decyzję,
spojrzałem się groźnie w ich kierunku. Reakcja była natychmiastowa…
Po kilku chwilach nie było tu już nikogo oprócz nas.
-Ejjjj Naruto!! – krzyknął Sannin – Popsułeś nam wieczór!
-Czy ja wiem sensei…? – zapytał go Namito – Może dzięki temu
uniknęliśmy jakiś strat? Ten koleś wyglądał na zdrowo pokręconego…
-Może… No trudno… Naruto!
-Tak?
-To była twoja ostatnia lekcja pod czas swojego treningu!
-Ostatnia… Lekcja? – nie wiedziałem o co chodzi.
-Yhm. Słuchaj się swojego starego nauczyciela… Gdy tylko
możesz, postaraj się zapomnieć o tym kim jesteś i co zrobiłeś. Spróbuj w tedy po
prostu się… rozerwać.
-Nie rozumiem…
-Zapamiętaj te słowa młody! – zaczął Namikaze – A kiedyś na
pewno zrozumiesz!
-Dokładnie! – potwierdził Jiraiya – A teraz chodźmy do
jakiegoś porządnego baru! Mam ochotę na coś dobrego…
Trochę mnie nie było! Mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Przekroczyliśmy 3.000 wyświetleń! Nawet nie wiecie jak mi miło!
Notka w całości napisana z perspektywy Naruto! Liczę, że się
spodoba!
Zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)
Ten rozdział był MEGA !!! xD Uśmiałam się jak nie wiem >.< masakra heh ;P
OdpowiedzUsuńJiraiya i Namito jak się dobiorą to jest cyrk!
Ostatnia lekcja hmmm była bardzo rozrywkowa ;>.
Po tym rozdziale stwierdzam, że pisanie w pierwszej osobie lepiej Ci wychodzi :). Serio. Ostatnio już nad tym kminiłam jak czytałam nowy chapek drugiej części ^^ heh.
Czekam na next! ;)
mega ! >.< Jiraiya i Namito to dopiero umieją się rozerwać xD czekam na nexta
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, rozdzielenie opowiadania na narratorów to był bardzo dobry pomysł, tutaj zgadzam się z Unnoticed.
OdpowiedzUsuńRównież się uśmiałam, nawet bardzo, czytałam ten rozdział z wielkim uśmiechem na twarzy.
Czekam na next, niecierpliwie, jak to ja.
Pozdrawiam i życzę weny.
Oby tak dalej!
Jiraya i Namito szaleją xD Się dobrali :) Fajny rozdział, wydaje mi się że ta lekcja miała na celu nauczyc go odreagować po przyszłych misjach w których na pewno się zdarzy że będzie musiał kogoś zabić, ale to tylko moje przypuszczenia, bardzo mi się podobało życzę weny, czekam na next i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńŚwietne xD Uśmiałam się jak koń ;) Masz świetne poczucie humoru.
OdpowiedzUsuń