Czyli zabawy ciąg dalszy...
Perspektywa zrobienia imprezy w domu,
który tak naprawdę nie jest mój, nie wydawała się zbyt dobrym pomysłem.
Patrzyłem na Sakure z lekkim przerażeniem. Po jej wzroku i minie można było
wiele wywnioskować. A w szczególności to, że albo się zgodzę, albo zrobi mi coś
nie przyjemnego. Uwielbiam takie chwilę…
Co gorsza, ta propozycja przypadła do
gustu wszystkim zgromadzonym. Jedynie Shikamaru mruknął pod nosem, że robienie
domówek jest upierdliwe, za co bardzo szybko został skarcony przez Ino.
− No nie wiem… − w końcu się
odezwałem –
Co jeśli Namito−sensei
wróci wcześniej?
− O niego się nie martw! – odpowiedziała
Sakura –
Jeśli dobrze pamiętam, Tsunade wspominała kiedyś, że Pan Namikaze ma mocną
głowę, ale nie wie kiedy przestać…
− Musisz mieć odpowiedź na każde pytanie? – spytałem ponuro – Jednak nadal twierdzę, że to zły pomysł. I
raczej nie przekonasz mnie do zmiany decyzji… − zakończyłem, a widząc, że Ino chciała
się wtrącić, dodałem – Ani nikt inny!
Yamanaka jednak, nie zrezygnowała z
próby przekonania mnie, i zaczęła iść w moim kierunku. Spojrzałem na nią ze
zdziwieniem, ona zaś łobuziarsko się uśmiechnęła. Co jej strzeliło do głowy…
− No wiesz co, Naruto… − zaczęła
uwodzicielskim tonem – Nam chyba nie odmówisz co? – dokończyła, po
czym stanęła za mną i oparła mi się o ramie – Przecież nic złego się nie może wydarzyć,
prawda?
− Eee… − lekko się zarumieniłem i podrapałem po głowię
–
Ino, ja naprawdę… −
nie dokończyłem, gdyż blondynka szybko wyszła przede mnie i zrobiła coś, czego
nikt się by po niej nie spodziewał. A w szczególności ja! Yamanaka musnęła mnie
ustami w policzek, po czym szepnęła do ucha słodkie „Proszę”.
Po tym, niebieskooka odsunęła się,
puściła mi oczko i ruszyła ku reszcie moich przyjaciół, których tak samo jak
mnie, zamurowało. Chyba przez minutę wpatrywałem się w jakiś martwy punkt,
zanim dotarło do mnie to co się stało. Podniosłem powoli rękę, by dotknąć
miejsca, gdzie został złożony „pocałunek” i z miną, mówiącą tylko, że nadal
jestem w szoku spojrzałem na Sakure.
Co ciekawe, różowo włosa nie wyglądała
na zaskoczoną lub zdziwioną. Wyglądała tak, jakby zaraz miała wybuchnąć!
Zamknięte oczy, zaciśnięte pięści i pulsująca na czole żyłka. Taki widok
natychmiast spowodował, że wróciłem na ziemie. Potrząsnąłem głową, powiodłem
wzrokiem po zgromadzonych i ponownie wróciłem do Haruno.
− Wszystko w porządku, Sakura? – spytałem,
zachowując na wszelki wypadek bezpieczną odległość.
− Zamknij się!! – wydarła się tak
strasznie, że w sekundę znalazłem się za Choujim. Zielonooka zaś odwróciła się
i chyba udawała obrażoną.
− Ahahaha… − zaśmiałem się głupio i powoli wyszedłem
zza przyjaciela –
Co ja się z wami mam… − orzekłem bezradnie – Dobra! Zgadzam
się!
Wszyscy popatrzyli na mnie z
niedowierzaniem. Co oni głusi, czy jak? Westchnąłem i powoli ruszyłem w
kierunku, w którym znajduje się mój dom.
− Powiedziałem, że się zgadzam, nie?! – krzyknąłem
wiedząc, że nikt za bardzo nie kwapi się, aby ruszyć za mną – Mam wysłać wam
specjalne zaproszenia?!
− Czekaj czekaj Naruto! – zawołał Kiba – Nie tak szybko!
− O co chodzi? – spytałem i
odwróciłem się w jego stronę.
− Jak to, o co… trzeba przecież iść po
zaopatrzenie! –
odparł radośnie.
− Co masz na myśli…? – odrzekłem.
− Sake, kretynie!! – wyjaśnił dość
bezpośrednio.
− Sake?! Ale… − chciałem jakoś
zaprotestować, lecz Inuzuka mi przerwał.
− To skoro wszystko jasne, idę! Shino,
chodź ze mną!
− Hmm… ok. – Abumare przytaknął, jakby od niechcenia.
− Spotykamy się u ciebie Naruto! – zakomunikował
właściciel Akamaru i wraz ze swoim kolegą z drużyny ruszyli w kierunku znanemu
tylko jemu.
Zacząłem wpatrywać się w plecy
oddalającej się dwójki przyjaciół. Chyba zaczynałem powoli żałować swojej
decyzji…
− Długo będziesz tak stał? – zapytała nagle
Sakura, która się chyba odbraziła.
− Ahh, już… − odparłem wyrwany z rozmyśleń i ruszyłem
w stronę reszty grupy, aby zaprowadzić ich do miejsca przeznaczenia.
Podsumowując… ten wieczór
zapowiada się naprawdę interesująco, choć mam wrażenie, że kilka rzeczy
wymknęło się z pod kontroli. Sake… czy my, aby na pewno możemy? No i skąd Kiba
je wytrzaśnie?
Znając też resztę moich
przyjaciół, na pewno pod wpływem alkoholu komuś strzeli coś głupiego do głowy,
co może zakończyć się wysadzeniem domu w powietrze. To oczywiście w najgorszym
wypadku… jednak już teraz mogę założyć, że bez strat materialnych się nie
obędzie. Kto wytłumaczy mi, dlaczego
zgodziłem się na taką rzecz?
Przecież nie mogła na mnie aż
tak podziałać siła perswazji Ino. A może podziałała? Zaczynam mieć tego
wszystkiego dość… o co chodzi tym dziewczynom? Najpierw Yamanaka zachowuje się
jak nigdy wcześniej, a zaraz po tym Sakura wygląda jakby była… zazdrosna?
Właśnie… ona nie była wtedy zła, tylko zazdrosna! Ciekawe… Dobrze przynajmniej,
że Hinata się tak nie zachowuje, bo nie wiem, co to by było…
To nie był jednak czas na takie
rozmyślania. Mam gości którymi będę się musiał zająć. Dobrze, że Czwarty Hokage
nie szczędził wydatków na swój dom…
Nagle stwierdziłem, że jesteśmy
już w połowie drogi. W tym momencie zdałem sobie też sprawę z jednej rzeczy…
Kiba i Shino nie wiedzą przecież, gdzie mieszkam!
− Wszyscy stać! – zawołałem.
− Co się stało? – zapytał
Shikamaru.
− Sakura, musisz iść po naszych dwóch
ludzi od zaopatrzenia! Zapomniałem, że oni nie wiedzą gdzie mieszkam!!
− Co?! – odpowiedziała gniewnie różowo włosa – Jak mogłeś o tym…
ahh! Nieważne! –
rzuciła na odchodnym i szybkim krokiem ruszyła w stronę centrum Wioski.
− Zastanawiałem się, kiedy w końcu zdasz
sobie z tego sprawę Naruto… − dodał Nara.
− Dlaczego nic nie mówiłeś?! – krzyknąłem.
− A tak jakoś… to co idziemy dalej? – taa, zmień temat!
− Pff… chodźmy… − burknąłem i
wróciłem do prowadzenia grupy.
− Naruto… − tym razem odezwała się Hinata – Czy… my
przypadkiem nie kierujemy się ku bramie? – zapytała nieśmiało.
− Dokładnie tak – potwierdziłem – Miejsce w którym
stoi mój dom jest po za murami Konohy. Zresztą zobaczycie… − zakończyłem w
taki sposób, że dałem do zrozumienia pozostałym o moim braku zainteresowaniu
dalszą rozmową.
Resztę drogi spędziłem na
rozmyślaniu o kilku sprawach, co i rusz przysłuchując się, o czym to rozmawiają
moi towarzysze. Niestety muszę przyznać, że w wielu przypadkach nie wiedziałem
za bardzo, o co im chodzi. Chyba za rzadko się z nimi widuję, to dlatego…
Cholera, kolejny argument za, że ta impreza to jednak dobry pomysł… Namito na
pewno mnie zabije, ale co tam! Raz się żyje! Niech się dzieje, co ma się dziać!
W końcu dotarliśmy na miejsce.
Wszyscy po drodze dziwili się, że mieszkam teraz w takim miejscu, jednak gdy
zobaczyli budynek, oniemieli z zachwytu. Rozpoczęły się pytania typu „Dlaczego
się nie chwaliłeś”. Odpowiadałem na to krótko i treściwie – po co miałbym to
robić?
− Zapraszam! – zawołałem i
otworzyłem drzwi –
Rozgośćcie się!
− Woow… mieszkasz jak jakiś Lord Feudalny!
–
orzekła Ino, rozglądając się dookoła.
− No cóż… w końcu do dom Czwartego Hokage!
–
opowiedziałem dumnie – Przecież nie mógł mieszkać w jakimś
małym domku prawda?
− Racja… − przytaknęła mi Yamanaka – To teraz tylko
czekać na chłopaków i Sakure!
− Tak tak… Hej Neji! – zwróciłem się do
kuzyna Hinaty, który zaczął wchodzić po schodach – Proszę was, nie wchodźcie na górę dobra?
Pozostańmy wszyscy na parterze...
Wszyscy grzecznie się zgodzili i
większość rozsiadła się w salonie. Był tylko jeden drobny wyjątek… nie mogłem
nigdzie znaleźć Lee. On jednak już tutaj był i nieco orientował się gdzie co
jest, a znając jego, mógł wybrać się tylko w jedno miejsce – piwnica.
− Przepraszam was na chwilę! – krzyknąłem i
ruszyłem w stronę zejścia w dół.
Miałem rację, Krzaczastobrewy tu
był. I trenował… czy on chociaż raz nie może sobie darować? Jest to czasem
trochę upierdliwe…
− Hej… czemu nie siedzisz na górze? – spytałem.
− Ahh! Naruto! Wiesz, nagle naszła mnie
straszna ochota by potrenować! – odrzekł z zapałem – A wiedziałem,
jakie ty tu masz cuda i nie mogłem się oprzeć! Jeśli nie masz nic przeciwko,
zostanę tu jakiś czas!
− Jak chcesz… − odparłem
obojętnie i ruszyłem na górę, do reszty.
No trudno, jakoś sobie bez niego
poradzimy. Idąc po schodach usłyszałem, że wszyscy wybuchli śmiechem. Będąc
ciekawym o co chodzi, przyśpieszyłem. Jak się okazało, przyszli Kiba, Shino i
Sakura. Ucieszyłem się na ich widok, a potem spojrzałem na to co ze sobą mieli…
Dwie siatki butelek Sake. Kupili
po jednej dla każdego. Zapomnieli jednak, że Lee nie może pić alkoholu. Mamy
więc nadwyżkę, którą ktoś będzie musiał wypić…
− Naruto! – zawołał Inuzuka i pomachał mi ręką przed
oczami –
Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha! Co jest?
− Nie nic… − odpowiedziałem obojętnie – Ale czy tyle
butelek to nie przesada?
− Spokojna twoja głowa! Nie zdemolujemy ci
przecież mieszkania! – odparł radośnie – Zresztą nie są to
największe jakie były dostępne! Można powiedzieć, że te butelki są średnich
rozmiarów… −
wyjaśnił z uśmiechem na ustach – Rozchmurz się!
− Właśnie! – wtrąciła się Ino – Co to za
gospodarz, który jest smutny?!
− Żaden! – zawtórował jej właściciel Akamaru.
Nie widząc wyjścia, uśmiechnąłem
się i ruszyłem do kuchni. Poprosiłem Sakure, aby poszła ze mną, gdyż
przyniesienie tylu kieliszków może okazać się trochę trudne. Był tylko jeden
problem… nie wiedziałem gdzie one są. Świetnie…
− Eee… mogłabyś przejrzeć tą stronę
kuchni? –
zapytałem –
Nie pamiętam gdzie one wszystkie są…
− Dobrze. – odpowiedziała uprzejmie i wydawało się
już, że wszystko jest w porządku – Ej, Naruto… − dodała po chwili,
czyli nie miałem racji.
− Tak…? – odparłem niepewnie.
− Dlaczego kiedy Ino zrobiła to, co
zrobiła od razu się zgodziłeś, a kiedy ja cię prosiłam to odmawiałeś? – zapytała i
podeszła do mnie z założonymi rękami, a jej mina mówiła, że nie da mi spokoju
dopóki jej nie odpowiem.
− Aaa, chodzi ci o to przed restauracją…?
− Dokładnie tak… − Haruno podeszła
jeszcze bliżej –
Powiedz mi, czy to coś dla ciebie znaczyło?
Poczułem, że delikatnie się
rumienię, ale szybko to opanowałem i westchnąłem. Podrapałem się po głowie,
mając nadzieję, że wpadnie mi do niej jakaś dobra odpowiedź. Niestety nie
wpadła…
− Wiesz… dlaczego uważasz, że miałoby to
coś dla mnie znaczyć? – postanowiłem ratować się pytaniem
− No bo od razu zgodziłeś się na moją
propozycję! –
krzyknęła zielonooka – Mi potrafiłeś odmówić, ale Ino…
− Sakura… − szczerze się uśmiechnąłem – Czy ty… jesteś
zazdrosna?
− Co?! – różowo włosa spojrzała na mnie, a jej
policzki oblały się czerwienią – To nie tak! Po prostu ja…!
− Hahaha! – serdecznie się zaśmiałem – Jeśli to cię
pocieszy, to nie zgodziłem się z powodu Ino…
− No to z jakiego? – zapytała i
chytrze się uśmiechnęła.
− Może kiedyś ci powiem! – odparłem, a
widząc, że Haruno ma zamiar coś odpowiedzieć, szybko dodałem – Znajdźmy te
kieliszki, bo tamci pewnie strasznie się niecierpliwią!
Zakończyłem temat. Różowowłosa
chwilę jeszcze się we mnie wpatrywała, poczym westchnęła i wróciła do
poprzednio wykonywanego zajęcia. Bo dwóch minutach znalazła to czego
szukaliśmy. Zabrawszy po pięć kieliszków wróciliśmy do salonu, gdzie wszyscy na
dobre się już rozsiedli.
Rozdaliśmy każdemu szklane
naczynia, a Kiba zaraz po nas podawał butelki. Zostały one przez wszystkich
bardzo szybko otwarte, i zanim się obejrzałem każdy miał już pełny kieliszek.
Nie chciałem zostać w tyle więc uczyniłem to co oni.
− To za co pijemy pierwszą kolejkę?! – spytał głośno
Kiba.
− Może za gospodarza? – odparła Sakura i
puściła mi oczko, na co odpowiedziałem jej lekkim uśmiechem.
− Dobry pomysł! – zgodziła się
reszta.
− Tak więc… − zaczął Inuzuka – Twoje zdrowie
Naruto! Obyś szybko zdał ten egzamin!
− Zdrowie!! – zawołali wszyscy jednocześnie.
Co ciekawe, nikt z wyjątkiem
mnie, Shikamaru i Kiby nie wypił od razu swojego trunku. Cała reszta wyglądała
na niezdecydowanych. Mimo wszystko, powoli się jednak przełamali i po kilku
sekundach każdy był po swojej pierwszej kolejce…
− Kurenai, to która jest w końcu godzina? – zapytałem.
− Ile razy mam ci powtarzać, że nie mam
zegarka! –
odpowiedziała gniewnie – Zresztą do czego ci potrzebna teraz
godzina?!
− Chcę wiedzieć dokładnie, kiedy ci trzej
padli! –
odparłem chytrze –
Będę miał powód by się z nich śmiać!
− Jesteś niemożliwy Namito…
Być może moja przyjaciółka miała
rację, no ale taki już jestem. Nawet nie wiem kiedy nasi trzej przyjaciele
odpadli… szkoda! Ale jak dojdziemy do domu Asumy wszystkiego się dowiem!
Mamy szczęście, że ulice są
puste. Przynajmniej nie będą się musieli wstydzić za swoje słabe głowy. Przez
to skończyłem tak, że muszę trzymać Kakashiego i Gaia, zaś Kurenai prowadziła
syna Trzeciego. Po prostu wymarzone zakończenie wieczoru…
− Ci dwaj robią się coraz ciężsi! – zawołałem.
− Nie marudź! Trzeba było ich nie upijać! – odparła chłodno
czerwonoka.
− Ja ich upiłem?! To ty narzuciłaś to
tempo! Sam się dziwie, że to wytrzymałem! – odrzekłem.
− To nie prawda! Nie moja wina, że Gai
założył się z Kakashim o to, który pierwszy padnie! To oni poprosili mnie, bym
to kontrolowała!
− Nie przypominam sobie, żeby cię o coś
prosili… −
powiedziałem, szukając w pamięci tej sceny.
− Zamknij się już! – wybuchła Kurenai – Jesteśmy na
miejscu…
Kunoichi otworzyła drzwi do dość
dużego domu. Należał on kiedyś zapewne do Trzeciego. Mój bagaż jak najszybciej
położyłem w pierwszym dogodnym do tego miejscu, którym okazała się być sofa. Yūhi
zaprowadziła Asume, który był w nieco lepszym stanie niż pozostała dwójka, do
jego sypialni, po czym po cichu wróciła do mnie.
− Twoje pomysły nigdy nie były zbyt mądre…
−
szepnęła do mnie, gdy była odpowiednio blisko.
− Ale za to są zawsze zabawne! – odparłem i
westchnąłem –
Dasz sobie z nimi radę? – spytałem.
− Oczywiście… będą spać pewnie do
południa, więc nie mam się o co martwić – powiedziała uprzejmie – A co?
− Mam jeszcze coś do zrobienia, ale nie
chciałem cię z nimi zostawiać. Skoro jednak twierdzisz, że dasz radę, to będę
uciekał… −
odrzekłem i ruszyłem w stronę wyjścia.
− Niech zgadnę… Piąta cię zaprosiła?
− Wszystkiego się domyślisz, co? – zatrzymałem się w
drzwiach − Dobranoc Kurenai! – zakończyłem i
zniknąłem żółtym błysku.
Pojawiłem się na korytarzu w
budynku administracyjnym, który prowadził do gabinetu Tsunade. Po przejściu
kilku metrów, złapałem się za brzuch, a drugą ręką uderzyłem się w czoło. Za
brzuch złapałem się dlatego, bo mnie nagle rozbolał, a w czoło uderzyłem się, gdyż
zdałem sobie sprawę z tego, że nie sprawdziłem która jest godzina. No nic… jakoś
to przeboleje.
Ponownie
ruszyłem w stronę drzwi do pokoju, z którego już tutaj można było usłyszeć echo
głośnej rozmowy. Powoli złapałem za klamkę i delikatnie ją nacisnąłem, po czym
energicznie je otworzyłem. Sannini momentalnie wlepili we mnie swój wzrok.
Po
ich wyrazie twarzy natychmiast poznałem, że są już po kilku butelkach, lecz to
nie był koniec ich możliwości. Znając ich to jeszcze sporo upłynie, za nim ich
głowy samoistnie opadną na biurko przy którym siedzieli.
− Czy ty wiesz która jest godzina?! – krzyknęła Piąta.
− No właśnie nie! – odparłem lekko
załamanym głosem –
Może ty mi powiesz?
− W pół do pierwszej w nocy! – wyjaśniła nadal
krzycząc –
Jest wciąż bardzo wcześnie, a ty wyglądasz, jakbyś… jak on wygląda Jiraiya? – zwróciła się do
białowłosego.
− Jakby w ogóle się nie bawił! – aha, jasne – Chodź tu i
siadaj! Trzeba ten stan rzeczy poprawić!
Westchnąłem.
Po pierwsze nie było krzesła, na którym mógłbym usiąść, a po drugie nic nie
trzeba było poprawiać… kątem oka zauważyłem, że pod ścianą stoi jakaś skrzynia.
Podszedłem do niej, po czym przesunąłem ją do biurka.
Jiraiya
natychmiast postawił na blacie trzeci kieliszek i mi polał. Jak tylko wygodnie
się usadowiłem, bez wahania opróżniłem całe naczynie. Poczułem jednak coś
dziwnego… to nie było zwykłe sake!
− Co wy pijecie?! – spytałem
zaskoczony.
− Ahh, to jedna z moich butelek na
specjalne okazję! –
odparł Sannin –
Mocna nie?
− Baardzo…
− Czyżbyś wymiękł po pierwszym kieliszku,
Namikaze?! –
zawołała wyzywająco Tsunade – Zawsze wiedziałam, że jesteś cienki w te
klocki…!
− Tak sądzisz?! To może się założymy? – wstałem i
wskazałem na nią palcem – Założę się, że padniesz szybciej ode
mnie!
− Tsunade nie rób… − białowłosy
próbował interweniować, ale Piąta szybko mu przerwała.
− Zgoda!! Jeśli wygrasz to… będziesz mógł
prosić o jedną rzecz! – zaproponowała blondynka.
− A jeśli przegram…? – zapytałem.
− Zastąpisz mnie na stanowisku Hokage na
tydzień!! –
odrzekła chytrze i dodała − Stoi?!
− Stoi! – potwierdziłem − Jiraiya jest
świadkiem!
Sannin
tylko pokiwał głową i westchnął. Doskonale wiedział, zresztą tak jak ja, że
Tsunade nie bez powodu nosi niechlubny tytuł „Legendarnej Frajerki”. Byłem w o
wiele lepszym stanie niż ona, dzięki czemu zdołałem ocenić swoje szansę na
zwycięstwo. Wynosiły one jakieś… dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Nic tylko
grać, a taka przysługa może się kiedyś przydać…
Pozostało
mi teraz tylko się dobrze bawić i uważać, by jednak nie przeholować…
Nawet
się nie obejrzałem, a zrobiła się godzina trzecia! Rany… ten czas strasznie
szybko leci! No, ale nie mam co się dziwić, w końcu świetnie się bawię w
towarzystwie większości moich znajomych! Wszystkie butelki były już prawie
puste, tylko co po niektórym ostało się kilka kropli sake.
Nasza
dziesiątka, która z początku siedziała w salonie, podzieliła się na dwie grupy.
Nie trudno domyślić się jakie, bo w dużym pokoju zostały same dziewczyny, zaś
chłopaki… rozeszli się po całym domu. Jedynym wyjątkiem był Choji, który
stwierdził, że idzie do Konohy coś przekąsić. Nie dziwie się mu, on lubił jeść,
a ja nie miałem przygotowanego nic specjalnego.
Kiba
i Neji zeszli do Lee, który nadal ćwiczył. Jak on tak może… męczyć się, kiedy
inni się bawią. Shino gdzieś zniknął, a z tego co udało mi się dowiedzieć od
Inuzuki, prawdopodobnie wyszedł na dwór poszukać jakiś nocnych gatunków
robaków.
Ja
zaś głównie przebywałem w kuchni razem z Shikamaru, który uważał, że
przesiadywanie w tak dużej grupie z czasem robi się upierdliwe. Pod pewnym
względem się z nim zgadzałem, bo co za dużo to nie zdrowo, lecz kto wie kiedy
nadarzy się kolejna taka okazja?
− No więc Naruto… jak ci się tutaj
mieszka? W porównaniu z twoim starym mieszkaniem, ten dom to prawdziwy pałac! – kontynuował
rozmowę Nara –
Jak to się w ogóle stało, że tu trafiłeś?
− Hmm… Namito−sensei przeniósł
tu moje rzeczy niedługo po tym jak wróciliśmy do Konohy z treningu… powiedział,
że to niespodzianka. Szczerze, to byłem wtedy bardzo zaskoczony, ale po kilku
dniach poczułem się tak, jakbym mieszkał tu od zawsze… − wyjaśniłem, po
czym westchnąłem i dodałem – Poczułem, że nie jestem sam. Ale wiesz o
co chodzi…
− Taa… twoja przeszłość nie należy do
najszczęśliwszych. No, przynajmniej wyszedłeś na ludzi! – uśmiechnął się – Cieszę się, że
jesteś naszym przyjacielem. Takich jak ty, rzadko kiedy się spotyka…
− Hahaha! – serdecznie się zaśmiałem – Shikamaru… nie
rozśmieszaj mnie!
− Może to wina sake, że wygaduje takie
rzeczy, ale…
Nie
dokończył, gdyż przerwał mu donośny krzyk Sakury, a potem zawtórował mu wrzask
Ino. Popatrzyliśmy na siebie, po czym zgodnie ruszyliśmy zobaczyć co się stało.
Gdy
tylko weszliśmy do salonu, stanęliśmy jak wryci. Haruno była trzymana przez
Hinatę, a Yamanaka przez Tenten. Prawdopodobnie w ten sposób powstrzymały je od
rzucenia się sobie do gardeł. Po chwili dołączył też do nas Kiba.
− Aaa… się tu dzieje?! – spytał, gdy
zatrzymał się koło Nary.
− Właśnie przyszliśmy się również
dowiedzieć… −
odparłem –
Hinata? Tenten? –
zwróciłem się do dziewczyn.
− Też chciałabym to wiedzieć!! – odkrzyknęła
specjalistka od broni – Rozmawiałyśmy sobie z Hinatą, a one ze
sobą, gdy nagle wstały i zaczęły się kłócić i wyzywać!
− Aha… a wy dwie, co macie do powiedzenia?
–
spytałem trzymaną parę.
Niestety,
moją odpowiedzią były kolejne wzajemne wyzwiska i szarpanina… co się z nimi
stało? Przez ten cały okres, jak tu jesteśmy nic nie wskazywało na to, że tak
skończy się spokój. Na dodatek to dziewczyny, a nie my…
W
międzyczasie Nara szepnął coś Kibie do ucha. Nie wiedziałem o co chodzi, ale
zaraz wszystko miało się chyba wyjaśnić. Inuzuka powoli zaczął iść w stronę
Sakury.
− W twoim jacuzzi jest woda nie? – zapytał mnie
nagle Shikamaru.
− Tak, a co…? – odparłem, ale nie
otrzymałem odpowiedzi.
Uczeń
Asumy ruszył w stronę Ino. Gdy stanął przy niej, kiwnął głową do Kiby, a ten
momentalnie złapał Haruno w pasie i zaczął iść w kierunku… jacuzzi. Po chwili
też to samo uczynił Nara z blondynką. O matko…
− Co ty robisz Kiba?! Puszczaj mnie!! – zaczęła wrzeszczeć
różowo włosa.
− Zaraz cię puszczę, spokojnie! – odpowiedział jej
ironicznie chłopak.
Po
kilku chwilach Inuzuka znalazł się na miejscu. Zaraz za nim stanął Nara, na
którego Yamanaka też nie szczędziła głosu.
− No więc jak, Sakura? Będzie spokój?! – zapytał groźnie
właściciel Akamaru.
− Jeśli natychmiast mnie nie puścisz to…!
− Rozumiem! – przerwał jej i dodał − Miłej kąpieli!
Kiba wziął lekki zamach i wrzucił
zielonooką do wanny. Ta tylko przeraźliwie pisnęła i po chwili z wody wystawała
jej tylko głowa. Nadszedł chyba czas na Ino…
− A ty będziesz już grzeczna? – spytał się jej
Nara i stanął przy brzegu – Czy chcesz skończyć jak ona?
− Dobra! Dobra! Zrobię co będziesz chciał,
tylko mnie tam nie wrzucaj!! – Yamanaka niemal z łzami w oczach zaczęła protestować.
− Na pewno? – dalej pytał Shikamaru.
− Tak! Tylko proszę, puść mnie!!
− Skoro tak mówisz… − czarnowłosy
zakończył zrezygnowanym tonem, odszedł od krawędzi i rozluźnił uścisk – Oby mi się to
więcej nie powtórzyło!
Ino
szybko wybiegła z pomieszczenia, o mało na mnie nie wpadając. Po chwili minęli
mnie również zadowoleni z siebie Nara i Inuzuka. Ja natomiast nadal nie mogłem
uwierzyć w to co zrobił Kiba. Wrzucił Sakure do tej lodowatej wody… Nagle mnie
olśniło. Zdałem sobie sprawę z tego, że ona wciąż w niej siedzi!
Natychmiast
zdjąłem z siebie marynarkę i ruszyłem w jej stronę. Stanąłem przy brzegu i
wyciągnąłem ku niej dłoń, jednak nie doczekałem się żadnej reakcji z jej
strony.
− Heej! – krzyknąłem − Ziemia do Sakury!
Wyłaź stąd, szybko!
− Po co…? – zapytała obojętnie – Jest mi tu
dobrze… mogę pomyśleć nad kilkoma sprawami… na przykład, jaka jestem głupia…
− Nie pleć bzdur! – warknąłem – Wyjdziesz z tej
wody sama, czy mam cię wyciągnąć?!
− Spróbuj, jeśli dasz radę… − odparła
zadziornie.
− Sakura, to nie czas na żarty! Jeśli coś
ci się stanie, to… − urwałem w połowie zdania.
− To co?
− Nieważne… − odpowiedziałem poważnie, po czym schyliłem
się, wyszukałem jej ręce i je złapałem. Woda była naprawdę zimna!
− Naruto… a co byś zrobił, gdybym cię tu
wciągnęła? –
zapytała, gdy próbowałem ją podnieść.
− Nie stawiaj oporu… proszę cię! – grzecznie
odpowiedziałem, nie zwracając uwagi na pytanie.
− Skoro nie chcesz mówić…
Nagle
poczułem, że dziewczyna odwzajemniła uścisk na moich nadgarstkach. Trochę mnie
zaskoczyła, czyżby zrezygnowała i mnie posłuchała?
− Mam cię! – momentalnie
krzyknęła i wciągnęła mnie do wody.
− Co…? Aaaa!! – zdążyłem
wydać z siebie tylko okrzyk wywołany nagłą zmianą temperatury.
No tak. Chwila nie uwagi
i znalazłem się w dość niekomfortowej sytuacji. Teraz i ja jestem cały mokry,
na dodatek jest mi strasznie zimno! Jak ona to wytrzymuje!?
− Dlaczego? – spytałem
drżącym głosem.
− Bo tak! Nie można już pożartować ze swoim najlepszym przyjacielem? – odpowiedziała pewnie Haruno – Po za tym
to kara… za to, że pozwoliłeś im mnie tu wrzucić!! – krzyknęła i uderzyła mnie lekko w głowę – No! Teraz mogę stąd wyjść!
− Rany…
Zielonooka cicho się
zaśmiała i szybko wyszła z wody. Ja pokręciłem tylko głową i poszedłem w jej
ślady. Podniosłem z ziemi wcześniej rzuconą marynarkę i okryłem nią Sakure.
Dziewczyna dopiero teraz dała po sobie poznać, że jest jej bardzo zimno, bo
cała się trzęsła.
− W tym stanie chyba nie wrócisz do domu, co? – spytałem i złapałem ją za rękę, po czym pociągnąłem za sobą – Chodź!
− Gdzie?
− Do mojego pokoju! Przebierzemy się w coś suchego, a potem pomyślimy
co z tobą zrobić! −
wyjaśniłem.
− Że niby ja mam się przebrać w twoje rzeczy? – zapytała gniewnie Haruno.
− Tak, a po za tym… masz inne wyjście?
Sakura tylko lekko się
uśmiechnęła, co znów mnie zaskoczyło i nic już nie mówiła. Po kilku sekundach
szybkiego marszu znaleźliśmy się przy schodach, lecz gdy zrobiłem krok na
pierwszy stopień, zobaczyłem coś bardzo dziwnego.
Mianowicie, Lee stał
nieruchomo w dość dziwnej pozycji, a Shikamaru trzymał go w jednej ze swoich
cienistych technik.
Szepnąłem do
zielonookiej, by poszła przodem i się przebrała. Ja zaś ruszyłem w stronę Nary.
− Możesz mi powiedzieć, co się tutaj tym razem dzieję?! – wrzasnąłem.
− To Lee… on wypił sake! – odparł
śmiertelnie poważnie czarnowłosy.
− I co z tego? – spytałem.
− Ahh.. masz prawo nie wiedzieć. Obiecaliśmy, że nie będziemy wspominać
o tym co stało się kilka miesięcy temu… − wyjaśnił – Więc tak… głównie chodzi o to, że Lee nie może pić alkoholu. Gai−sensei o to zadbał, jednak tamtego dnia… Rock wypił przez pomyłkę
tylko jeden łyk sake!
− Nadal nie rozumiem… − przerwałem
mu.
− Bo nie dałeś mi dokończyć. W każdym bądź razie… restauracja w której
wtedy się znajdował została kompletnie zdemolowana!
− CO?! – krzyknąłem z niedowierzaniem – Jak to…?
− To jest nieważne! Ważne jest teraz to, że musimy go jakoś
powstrzymać!
− Eee… gdzie jest jakieś krzesło…?!
− Chcesz go związać?!
− Nie! Mam lepszy pomysł! – odparłem i
wybiegłem do salonu
Po kilku chwilach
wróciłem razem z pożądanym przeze mnie meblem i postawiłem go przed drzwiami
wejściowymi. Potem ruszyłem w stronę Lee. Stanąłem tuż przed nim.
− Słyszysz mnie?! – krzyknąłem.
− Taak! – odparł charakterystycznie przeciągając słowo.
− Posłuchaj mnie! Masz misję!
− Misję?! Jaką?! – zawołał, a
jego oczach dostrzegłem charakterystyczny błysk.
− Masz usiąść na tamtym krześle i pilnować tych drzwi, jasne?! Nikt nie
może przez nie wejść do środka! – darłem się
na niego jak na rekruta w wojsku –
Zrozumiałeś?!
− Taak!!
− Shikamaru! – spojrzałem
na Nare na znak, że ma zwolnić technikę.
− Mam nadzieję, że wiesz co robisz! – odparł
czarnowłosy.
Kagemane zostało
dezaktywowane, a Lee o dziwo wykonał moje polecenie i chwiejnym krokiem ruszył
ku miejscu, gdzie miał prawdopodobnie zostać do końca zabawy.
− Shikamaru! – ponownie
się do niego zwróciłem – Przypilnuj
go, a ja idę na górę…
− Tylko tam nie szalejcie! – odrzekł
zadziornie.
− Zamknij się! – krzyknąłem
i podbiegłem do schodów i szybko po nich wszedłem na pierwsze piętro.
Drzwi do mojego pokoju
były lekko uchylone. Zajrzałem do środka, lecz nie zobaczyłem nigdzie Sakury.
Za nim jednak wszedłem, na wszelki wypadek zapukałem. Usłyszałem głośne „możesz
wejść”, co też uczyniłem. Mokre ubranie naprawdę dawało się już we znaki.
Haruno była w łazience.
Szybko podbiegłem do szafki i wyciągnąłem z niej pomarańczową koszulkę, czarne
krótkie spodenki i bokserki, po czym błyskawicznie ściągnąłem z siebie przemoczony strój wyjściowy i jeszcze
szybciej założyłem to co przed chwilą wyjąłem. Mokre rzeczy wyniosłem na taras,
gdzie jak się okazało było też ubranie dziewczyny. Rozwiesiłem je obok na
balustradzie i wróciłem do pokoju.
Gdy tylko wszedłem do
środka, usłyszałem odgłos wody lejącej się z prysznica. Sakura postanowiła
najwidoczniej się umyć… no cóż. Nie będę jej przeszkadzał.
Usiadłem na łóżku, by po
chwili samoistnie się na nim położyć. Gdy tak leżałem, straciłem chyba poczucie
czasu, bo wydawało mi się, że minęło może trzydzieści sekund, a Haruno wyszła z
łazienki.
− Już zasypiasz? – spytała, a
ja natychmiast się podniosłem – Haha… chyba
nie zostawisz tak swoich gości nie?
Zanim odpowiedziałem,
przyjrzałem się co dokładnie Sakura miała na sobie. Była to jedna z moich
czarnych koszulek, która była zdecydowanie dla niej za duża, oraz jakieś
krótkie spodenki tego samego koloru. Nawet nie wiedziałem, że takie mam, bo
były dla niej niemal idealne.
Patrząc tak na nią
stwierdziłem, że wygląda… uroczo.
− Co się tak patrzysz? Sam powiedziałeś, że mam się przebrać! – krzyknęła i oblała się lekkim rumieńcem.
− Przepraszam! – odparłem i
szybko odwróciłem wzrok.
− Hahaha, Naruto! − usiadła
koło mnie – Nie przesadzaj!
− No nie wiem… jeszcze wbijesz mnie w tą ścianę i dopiero będę miał! – powiedziałem cicho – Ale
wracając do twojego wcześniejszego pytania… to tak jakoś się położyłem, lecz
powiem ci szczerze, że ta noc mogłaby się już dla mnie skończyć… − ziewnąłem – Jednak masz
rację, nie mogę ich wszystkich tak zostawić…
− Dlaczego nie? Mógłbyś zostać tutaj ze mną… − odparła i szybko dodała –
Porozmawialibyśmy sobie, tak w cztery oczy. Tam na dole, to raczej nie było
możliwe…
− Skoro tak mówisz… niech ci będzie! – zawołałem i
szeroko się do niej uśmiechnąłem, na co odpowiedziała mi tym samym.
Nasze rozmowy trwały by
pewnie do rana, gdyby nie to, że w pewnym momencie poczułem na swoim ramieniu
głowę zielonookiej. Cicho westchnąłem, po czym wziąłem ją na ręce i położyłem
do swojego łóżka. Przykryłem ją, szepnąłem „Dobranoc” i usiadłem na fotelu
który stał w rogu pokoju. Niedługo potem i ja usnąłem, nieświadom tego, co się
w tym czasie wydarzyło…
Tak jak powiedziałem – wygrałem zakład i Tsunade jest mi winna przysługę! Trochę mnie to
jednak kosztowało, bo idę do domu dość chwiejnym krokiem. No, ale nie będę
siedział w tym gabinecie razem ze śpiącymi Sanninami. To by było głupie… Swoją
drogą, to byli oni bardzo twardzi!
W
każdym bądź razie, trzymając na ramieniu swoją marynarkę, powoli acz
systematycznie pokonywałem odległość dzielącą centrum Wioski, a mój dom.
Nie
wiem ile zajęła mi ta podróż, ale gdy stanąłem naprzeciwko fasady mojej
posesji, zauważyłem coś bardzo dziwnego… mianowicie na całym parterze świeciło
się światło! Nie przypominam sobie, bym zostawił je zapalone, a jeśli nawet już,
to Naruto powinien je zgasić… Ciekawe,
jaka była jego mina gdy dowiedział się co zrobiłem… szkoda, że go wtedy nie
widziałem. Shikamaru wyglądał na zdziwionego i zdenerwowanego… Będę się musiał
jakoś wytłumaczyć. Lecz to, kiedy indziej…
Podrapałem
się po głowie, westchnąłem i ruszyłem dalej. Gdy dotarłem wreszcie do drzwi
wejściowych, powoli złapałem za klamkę i delikatnie ją nacisnąłem. Gdy tylko
lekko je otworzyłem, uderzył we mnie charakterystyczny zapach alkoholu i dość
głośny hałas. Zdziwiony przyśpieszyłem wykonywaną czynność, jednak coś
przerwało mi w jej dokończeniu…
W
ułamku sekundy dostrzegłem lecące w moją stronę krzesło. Nie było czasu na
ucieczkę ani unik. Mebel uderzył mnie w głowę, a siła trafienia odepchnęła mnie
trzy metry w tył, po czym upadłem.
Poczułem
pieczenie na swojej dolnej wardze, przetarłem to miejsce dłonią, zobaczyłem
krew. Zdenerwowałem się i spojrzałem w stronę drzwi. Stał tam Lee, który
przybrał dość dziwną pozycję, jakby bojową. Powoli wstałem na równe nogi,
podniosłem z ziemi marynarkę, która wcześniej mi upadła, otrzepałem ją z kurzu
i założyłem na siebie. Jeszcze delikatnie ją poprawiłem i pewnie ruszyłem w
stronę ucznia Gaia.
− Zatrzymaj się! – krzyknął, a
jego głos wskazywał na to, że jest chyba pijany – Naruto−kun dał mi misję, którą zamierzam wypełnić do końca!! – kontynuował z zapałem – Nikt nie
będzie przeszkadzał moim przyjaciołom!!
− Chłopcze… − odparłem
chłodno – Chyba życie ci nie miłe…
− Walcz! – wrzasnął i zaczął biec w moją stronę.
Co
mu strzeliło do głowy?! Był coraz bliżej. Potrząsnąłem głową i sięgnąłem prawą
dłonią do kabury. Następnie, tą samą ręką, uderzyłem się w czoło. Przecież ja
nie mam przy sobie żadnej broni.
Fakt,
że zachowałem się jak idiota jeszcze bardziej mnie zezłościł. Skupiłem się i
zebrałem odpowiednią ilość chakry do jednego ataku. Spojrzałem na czarnowłosego
– biegł dość nieporadnie, ale jednak. Mimo mojego
stanu, wyciszyłem umysł, skupiłem się…
Wszystko
trwało sekundę. Lee został trafiony potężnym prawym prostym w twarz. Chłopak miał prawo być zaskoczony, w końcu
jedyne co zobaczył to żółty błysk. W każdym bądź razie, nasz mistrz Taijutsu
wrócił tam, skąd zaczął biec i już nie wstał. Sen dobrze mu zrobi…
Ruszyłem
ku wejściu, pocierając jednocześnie trochę obolałą pięść, gdy nagle poczułem,
że jest mi niedobrze… Zapomniałem o wszystkim co mnie otaczało – teraz najważniejsze było jak najszybsze dotarcie do łazienki…
Po
kilku minutach siedzenia przy WC stwierdziłem, że jest mi już lepiej. Powoli
wstałem i podszedłem do lustra, aby się sobie przyjrzeć. Lekko podkrążone oczy,
rozcięta warga – nie tak źle. Pamiętam, że kiedyś bywało gorzej…
chyba?
− Nigdy więcej nie używaj tej techniki jak jesteś pijany… − szepnąłem sam do siebie, wspominając sytuację z korytarza w Budynku
Administracyjnym.
Pomału wyszedłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się
dookoła. W kuchni nikogo nie było, Lee dalej leżał na podłodze. Skierowałem się
do salonu… to, co tam zobaczyłem lekko mną zachwiało.
Byli
tam wszyscy przyjaciele Naruto. Jedni byli w lepszym, inni w gorszym stanie.
Shikamaru chyba wyszedł sprawdzić co stało się z Lee, bo stał kilka metrów
przede mną. Minąłem go i wszedłem do pokoju. Na stole zastałem kilkanaście opróżnionych
butelek po sake. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać… jednak pewna
rzecz przeważyła szale na korzyść tej pierwszej czynności. Ich miny były…
niesamowite! Wszyscy wyglądali tak, jakby zobaczyli ducha kogoś strasznego!
Chcąc
nie chcąc, wybuchłem niepohamowanym śmiechem i ruszyłem w ich stronę. Na moim
miejscu siedział Kiba, więc jednym gestem ręki pokazałem mu, że ma wstać, po
czym usiadłem.
− No… − zacząłem, gdy przestałem się śmiać – Które z was wpadło na tak genialny pomysł, jakim jest zrobienie
imprezy w moim domu, co? –
odpowiedziała mi cisza – Śmiało
powiedzcie! Nic wam się niestanie, naprawdę! Wszystko zależy teraz od was!
− Ehh… i tak byś się pewnie dowiedział… − odezwał się
Shikamaru, który wszedł za mną – Na ten
pomysł wpadła Sakura.
− Sakura?! – zawołałem z
niedowierzaniem – Cóż… Tsunade jak widać, nie tylko uczyła ją jak
leczyć… no dobra! A gdzie ona właściwie jest? I czemu nie widzę tutaj Naruto?
− Oni są na górze… z powodu pewnego zdarzenia, musieli się obydwoje
przebrać – wyjaśnił Nara.
− Aha… to do nich zajrzę, a jak wrócę to pogadamy – wstałem i ruszyłem ku schodom, lecz nagle się zatrzymałem i dodałem − A! Nie radzę wam uciekać…
Ostanie
zdanie wynikło z tego, że w ostatniej chwili zobaczyłem wstającego Kibe. Szybko
wbiegłem na górę i skierowałem się do pokoju Uzumakiego. Były lekko uchylone,
więc zajrzałem do środka. Dostrzegłem Haruno śpiącą w jego łóżku, a gdy
wszedłem po cichu do środka, zobaczyłem też Naruto, który smacznie spał w
fotelu. Westchnąłem i się wycofałem, zamykając za sobą drzwi. Szybko wróciłem
na dół, a wszyscy jak siedzieli, tak siedzieli. Ponownie usiadłem na swoim
miejscu.
− Dobra, nie mam już siły by być na was zły, ale to nie znaczy, że nie
ominie was kara – zacząłem – Nie wyślę
was też teraz do domu, bo uważam was za zbyt zdolnych, a wasza śmierć nie
wyszła by nikomu na dobre. Mamy teraz godzinę… − spojrzałem
na zegar wiszący na ścianie – …czwartą.
Umówmy się tak! Macie czas do ósmej, aby się przespać i doprowadzić do
porządku. Potem sprzątacie cały ten bajzel, a ja zapominam o tym, co tutaj
widziałem. Zgadzacie się?
Wszyscy
przytaknęli. Westchnąłem i rozejrzałem się po zebranych. Najbardziej zaskoczył
mnie chyba widok Hinaty. Przecież ona jest taka niepozorna, a tu proszę… nie
znalazłem nigdzie Chojiego, co znaczyło, że albo już wyszedł, albo gdzieś śpi,
albo to i to.
Cóż,
porozmawiałem z nimi jeszcze przez jakiś czas, po czym pożegnałem się i
ruszyłem ku swojej sypialni. Wziąłem szybki, zimny prysznic i chyba jak nigdy,
walnąłem się na łóżko. Po przykryciu się kołdrą zdążyłem nastawić tylko budzik
na za piętnaście ósma i momentalnie zasnąłem…
Obudził
mnie jakiś zapach, prawdopodobnie dochodzący z kuchni. Powoli otworzyłem oczy,
jednak szybko je zamknąłem, gdyż zostałem dosłownie oślepiony promieniami
słonecznymi. Po kilku sekundach ponowiłem próbę, tym razem udanie. Teraz
uświadomiłem sobie, że siedzę w fotelu, oraz że trochę boli mnie głowa i szyja.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. W moim łóżku nie znalazłem Sakury, co
oznaczało, że już musiała wstać. Podniosłem się na nogi, rozciągnąłem się i
pomału pomaszerowałem do łazienki, aby wziąć otrzeźwiający prysznic. Stałem pod
strumieniem wody chyba z dziesięć minut.
Gdy
w końcu wyszedłem z kabiny, od razu poczułem się lepiej. Ubrałem się w to, co
poprzednio miałem na sobie i ruszyłem w stronę parteru. Gdy tylko się tam
znalazłem, zacząłem się rozglądać. Ku mojemu zaskoczeniu, wszystko wyglądało
jakby nic się nie wydarzyło.
− Heej Naruto! – usłyszałem
nagle, był to głos Namito – Jak tam
twoja głowa?
Spojrzałem
w jego stronę, siedział przy stole w kuchni. Był ubrany w swój „sędziowski”
strój Jōnina. Co mnie bardziej zdziwiło, przy kuchence stała Sakura! Na dodatek
robiła śniadanie! Miała na sobie zaś,
swoje wczorajsze eleganckie ubranie. Chyba mnie coś ominęło…
− Będziesz tam tak stał? – znów spytał
Namikaze – Czy może tu w końcu przyjdziesz?!
− Już… − szepnąłem i wszedłem do pomieszczenia, w którym
się znajdował.
Blondyn
na wstępie wskazał mi miejsce, gdzie mam usiąść. Posłusznie to uczyniłem, a
przed sobą zobaczyłem szklankę z jakimś płynem.
− Co to? – zapytałem.
− Domowej roboty wywar, raz dwa postawi cię na nogi… – wyjaśnił niebieskooki.
− A jak to smakuje?
− Spróbuj, a się przekonasz. Sakura nie narzekała…
Spoglądałem
niepewnie to na dziewczynę, to na szklankę. Czyżby Namito o wszystkim już
wiedział? To może być trucizna, albo inna, zabójcza rzecz!
− Coś nie tak Naruto? – spytał
blondyn – Wyglądasz na przestraszonego… Jeśli to cię
rozweseli to tak, wiem co się tutaj działo. Wszyscy zostali już ukarani, oczywiście adekwatnie do swojej winy.
Sakura, na przykład musi zrobić śniadanie, Kiba musiał odnieść Lee do domu, zaś
reszta twoich przyjaciół musiała posprzątać dom, lecz co do ciebie… − spojrzał na mnie złowrogo – To myślę,
że dzisiejszy Finał będzie wystarczającą karą…
Odetchnąłem
z ulgą, a z emocji błyskawicznie wypiłem zawartość szklanki. Rzeczywiście nie
było to takie złe… smakowało jak lemoniada oraz od razu poczułem efekt, gdyż
moja głowa całkowicie przestała mnie boleć.
− Dlaczego sądzisz, że to będzie wystarczające? – spytałem po chwili.
− Bo nawet ja nie wiem, co cię czeka. – odparł
chłodno – Tsunade może ci kazać walczyć nawet ze mną, albo
z Kakashim. Oczywiście w taki scenariusz wątpię, ale…
− Rozumiem… − zamyśliłem
się, lecz po chwili dodałem, zmieniając temat – To co dziś
na śniadanie Sakura?!
− Zobaczysz, jak będzie gotowe… − odrzekła
tajemniczo.
− Hmm! Nie mogę się doczekać! Już teraz świetnie mi to pachnie, a
pewnie smakować będzie jeszcze lepiej!
− Ej Romeo… − wtrącił się
Namikaze – Szkoda, że wcześniej nie byłeś taki odważny!
Taka okazja… żałuj!
− O czym ty mówisz? – spytałem,
nie wiedząc za bardzo o co chodzi.
− Shikamaru wszystko mi opowiedział…
− I co takiego ci powiedział? – zapytała Haruno.
− A kilka rzeczy… ważne, że wiem co robiliście! – zaśmiał się złowrogo – Moi drodzy…
przypominacie mi kogoś… − dokończył i
jakby się zamyślił.
− Że niby kogo?! – zawołałem – I co niby robiliśmy?!
− Oj ty już dobrze wiesz… zresztą Sakura również…
Popatrzyłem
w tym momencie na różowowłosą, ona uczyniła to samo i spojrzała na mnie.
Czyżbym o czymś nie pamiętał? Zielonooka zdawała się zadawać sobie to samo
pytanie. Nasze spojrzenia nagle zwróciły się ku Namito, który ledwo
powstrzymywał się od śmiechu. On wie coś, czego my nie wiemy!
Niemal
jednocześnie, ja i Sakura podbiegliśmy do blondyna, który chyba dość mocno się
zdziwił. Namikaze patrzył to na mnie, to na nią. Byliśmy już naprawdę blisko
niego…
− To powiesz nam o co chodzi, sensei? – spytała
chłodno Haruno.
− Może kiedyś… − odparł
tajemniczo.
− A może teraz?! – krzyknąłem
i rzuciłem się na niego.
To
samo uczyniła moja przyjaciółka, jednak ta próba zakończyła się fiaskiem.
Namito zniknął, a my razem z krzesłem, na którym siedział z hukiem upadliśmy na
podłogę. Ja leżałem na meblu, a różówowłosa na mnie. Świetnie…
Nagle
usłyszałem serdeczny śmiech dochodzący z wejścia do pomieszczenia. Nasza dwójka
szybko podniosła się na nogi. Był to Namito oparty o ścianę.
− Moi mili… po co ta agresja? – spytał
uprzejmie − Aż tak boicie się, że komuś o tym powiem?
− Ale o czym?! – zawołaliśmy
jednocześnie.
− O imprezie!! – krzyknął w
odpowiedzi i ponownie wybuchł śmiechem.
Poczułem
się jak małe dziecko. Namito nas po prostu wkręcał, a my głupi myśleliśmy, że
się coś wydarzyło albo co… Spojrzałem na Sakure, a ona na mnie, po czym również
zaczęliśmy się śmiać.
− Nie chcę wam przerywać… − nagle
odezwał się blondyn − Ale czy tu się coś nie przypala?
Zielonooka
momentalnie spoważniała i podbiegła do kuchni. Widząc taki obrazek jeszcze
bardziej chciało mi się śmiać, ale raczej źle by się to dla mnie skończyło,
więc się powstrzymałem. Zająłem ponownie swoje miejsce, to samo też uczynił
Namito.
Pozostało
mi teraz tylko się najeść i czekać do godziny piętnastej. To właśnie wtedy
oficjalnie rozpoczną się Finały Egzaminu na Chūnina!!
Epickość nad epickościami <3!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że uda Ci się to tak doszlifować iż będę zachwycona ;>. Mhm postarałeś się!
NaruSaku lalala >.< wyczuwam feromony w powietrzu heh. Dobrze, że Namito nie wymyslił im gorszej kary. No i Tsu.. w końcu to Legendarna Frajerka, ne? Musiała przegrać xD haha
Więc teraz... Czekam na finały egzaminu!
Weny życzę! Ja nee! ;3
Ekstra notka. najśmieszniejszy był powrót Namito do domu i jego konfrontacja z Lee. Impreza bekowa, ekstra się czytało. Genialnie napisane :P
OdpowiedzUsuń5/5
Czekam na nexta i prosze o info na gg :)
fajny rozdzia. Podoba mi się twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej.
Notka jest po prostu epicka a jej długość świetna. Czyżby pojawi się paring NaruSaku?... jeśli tak to jeszcze bardziej bym się ucieszył. Pozdrawiam i czekam na next oby jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńUuuu ;d
OdpowiedzUsuńOby wszystkie rozdziały były takie długie jak ten;)
Notka bardzo ale to bardzo dobra, znakomita wręcz;)
A jesli chodzi o szablon to tez super;)
Pozdrawiam i zycze weny;)
Ja: Przeczytałem i jestem pod wrażeniem *Q*
OdpowiedzUsuńKurama: Ja już dobrze wiem czym to jest spowodowane Kenshiro...
Ja: Co... o co Ci chodzi Lisie? -.^
Kurama: No jak to o co?! O Sakurę w ubraniach Naruto oczywiście! Jak to czytałeś to aż Ci ślinka pociekła!
Ja: Ja... ja... ja...
Kurama: Zaczynasz się jąkać jak ta granatowowłosa z klanu Hyuuga!
Ja: ... Ach zamknij się futrzaku! Rozdział super, w najbliższym czasie postaram się nadrobić od 1 rozdziału od A do Z.
Kurama: Z moich tajnych informacji wiem że nie będzie tam tak seksownej Sakury... Więc nie musisz się tak poświęcać.
Ja: Powiedziałem byś się zamknął! Mata ne!
I tak dlugi rozdział to ja rozumiem;d
OdpowiedzUsuńRewelacyjna notka;)
Fajnie blog, opowiadanie strasznie mi się spodobało, naruto nieźle sobie poradził z Lee i coś czuje że między Sakurą a Naruto coś iskrzy :D czekam na next :D
OdpowiedzUsuńjeśli miał byś ochotę wejść i ocenić prolog na moim blogu to zapraszam
http://stworzono-nas-z-gwiazd.blogspot.de/
Świetnego masz bloga!:3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Dopiero zaczynam, jednak mam nadzieję, że sie spodoba. ;D
Haha dobre! Uśmiałam się :D Namito dostał krzesłem od Lee hahaha^^ Czyżby Sakura była zazdrosna, huhu coś chyba jest na rzeczy! Zobaczymy jak to się rozwinie :D Impreza udała się świetnie, Namito zareagował bardzo przyzwoicie. Teraz tylko czekać na finał, już się niecierpliwię^^ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapomniałam pochwalić szablon! Świetny, kolorki mi odpowiadają bardzo^^
UsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńbardzo mi się rozdział podoba, ta imprezka fajna, Lee napił się alkoholu, ale Naruto dość łatwo sobie z tym problemem poradził. Czyżby Sakura naprawdę była zazdrosna o Naruto i ten buziak Ino? Ciekawe co czeka Naruto na tym egzaminie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Od początku myślałem, że Tsunade przegra ten zakład jak każdy inny. Haha...! Impreza może i zbliżyła Naruto do innych postaci, a szczególnie do Sakury(Mimo wszystko nadal nie lubię NaruSaku!:P) Jak większość myślałem, że gorszą karę dostaną, ale cóż... Fajny gość ten Namito.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój blog, zatem wszem i wobec ogłaszam iż nominuję Cię do Versatile Blogger Award! Po info zapraszam do mnie na http://buried-in-a-shadow.blogspot.com/p/versatile-blogger-adward.html