11 kwietnia 2013

28. Droga do Finału

Wreszcie wybiła godzina, na którą wszyscy czekali...



                Po zjedzeniu dania przygotowanego przez Sakurę, wróciłem do swojego pokoju, aby przygotować się do dzisiejszego wydarzenia. Tak w ogóle, to nie przypuszczał bym, że Haruno zrobi tak dobre śniadanie. Nazwy tego posiłku nie zapamiętałem, ale wiem, że składało się ono z dużej ilości warzyw i chyba jakiegoś sosu. Sama różowowłosa szybko się potem ulotniła. Stwierdziła, że musi pokazać się rodzicom, no i chciała na pewno się trochę ogarnąć. U mnie w domu raczej nie było to możliwe…
                Wszystkie swoje rzeczy położyłem na łóżku. Płaszcz, podkoszulek, czarnopomarańczowy dres i ochraniacz na czoło. Spojrzałem na zegarek, wskazówki pokazywały godzinę pięć po dwunastej. Czyli mam nie całe trzy godziny… co oznaczało, że mam sporo wolnego czasu. Szkoda tylko, że nie wiedziałem za bardzo, jak go zagospodarować…
                Stresujesz się? nagle usłyszałem pytanie. Odwróciłem się w stronę, z której ono nadeszło, zobaczyłem tam Namito opartego o futrynę drzwi W sumie, nie dziwie ci się… to dość ważne wydarzenie w twoim życiu.
                Taak… zostanę w końcu samodzielnym Shinobi! odpowiedziałem radośnie I dostanę taką fajną kamizelkę… dodałem.
                Więc chodzi tylko o kamizelkę? blondyn zapytał i spojrzał na swoją Nie powiem, jest dość poręczna, ma dużo kieszeni… Namikaze wszedł do środka i spojrzał na moje ciuchy Ubierz się, przyzwyczaj się do nich… potem zejdź na dół. Pójdziemy na ramen albo co… orzekł i wyszedł.
                Uradowany, a jednocześnie zaskoczony propozycją mistrza, szybko przebrałem się w to co leżało na łóżku. Stanąłem jeszcze przed lustrem, które znajdowało się na drzwiach od szafy, aby poprawić płaszcz i ochraniacz na czole, po czym zbiegłem na dół.
                Namito stał już gotowy na zewnątrz. Blondyn ze spokojem na twarzy wpatrywał się w zachmurzone niebo. Zwolniłem kroku i do niego podszedłem. Ten zaś natychmiast zareagował i odwrócił się w moją stronę. Gdy byłem dość blisko, niebieskooki zrobił coś niespodziewanego. Mianowicie uśmiechnął się szeroko i poczochrał moje włosy.
                Urosłeś wiesz? orzekł Ciekawe czy… wskazał palcem na moje czoło Tutaj również…
                Kto wie? odparłem To co… idziemy na ten ramen?! szybko dodałem.
                Coś taki niecierpliwy hmm? Jak chcesz, możemy iść… zakończył i założył ręce na głowę, poczym ruszył w stronę Konohy.
                Potrząsnąłem głową i ruszyłem za nim. Ten człowiek jest dla mnie nadal jedną wielką tajemnicą. Niby spędziłem z nim już tyle czasu i w ogóle, a nadal mam wrażenie, że go nie znam. Skoro teraz nie mam nic do roboty… może pora to zmienić?
                Sensei… zacząłem nie pewnie.
                Hmm? O co chodzi? zapytał.
                Zawsze mnie to zastanawiało… nie wiedziałem o co zapytać, więc wybrałem pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy Ile ty masz lat?
                Namito wybuchł śmiechem. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, no ale co zrobić… poczekam, aż się uspokoi.
                Ile… mam lat? w końcu coś powiedział Cóż… jakby się zastanowić, to nigdy ci tego nie powiedziałem, co? zamyślił się.
                No.. tak. Orientuję się tylko, że jesteś w wieku Kakashiego…
                Kakashiego? spytał zdziwiony Haha… no prawie… dodał.
                Jesteś starszy?
                Nie… od twojego drogiego mistrza jestem młodszy o dwa lata. A to oznacza, że mam dwadzieścia siedem wiosen na karku…
                Dwadzieścia siedem?! krzyknąłem Jesteś młody!!
                Ohh… dziękuje? Chyba… Namito był trochę zmieszany Skąd w ogóle takie pytanie co? po chwili zapytał.
                A tak jakoś… odpowiedziałem i podrapałem się po głowie zdałem sobie sprawę, że nie znam cię tak naprawdę zbyt dobrze…
                Namikaze spojrzał na mnie dość przenikliwie, po czym pokiwał głową. Ciekawe o co mogło mu chodzić. Blondyn wbił swój wzrok w ziemie i westchnął. Chciałem spytać o co chodzi, jednak zostałem uprzedzony.
                Wiesz… nie przywykłem do zwierzania się o sobie innym osobom. wyjaśnił Oczywiście możesz mnie pytać o co chcesz, nie ma problemu…
                Kto nauczył cię tak gotować?! wypaliłem. O to już od dawna chciałem zapytać.
                Aaa… wydusił z siebie zaskoczony blondyn Cóż… gotować uczyłem się przez te wszystkie  lata spędzone z Jiraiyą… ale w podstawy tej sztuki wprowadziła mnie osoba, w której kuchni zakochałbyś się od pierwszego posiłku…
                Kto to był? spytałem z ciekawością.
                Żona mojego brata…  odparł tajemniczo.
                Żona Czwartego Hokage?! wykrzyknąłem To on miał żonę?!
                Dlaczego miałby nie mieć… odrzekł Namito, lecz zauważyłem, że lekko się speszył Nie chcę jednak o tym mówić… dodał posępnie.
                Ohh… no dobra! odpowiedziałem obojętnie widząc, że na ten temat nic więcej się nie dowiem. Ciekawe czemu… może coś się kiedyś stało?
                Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Namito po moim ostatnim pytaniu wyraźnie… posmutniał? Wyglądał tak, jakby mocno przeżywał wspomnienia o tej osobie. No cóż… nie będę tego na razie drążył. Może kiedyś dowiem się na ten temat więcej.
                Gdy przeszliśmy przez bramę, trochę się zdziwiłem. Konoha wyglądała tak jak zwykle, jakby wczoraj w ogóle nic się nie działo. Ludzie musieli naprawdę szybko to wszystko uprzątnąć…
                Cóż… Namito się tym w ogóle nie przejął, bo nie zwracając na nic uwagi, pewnie szedł w stronę Ichiraku. Ohh… na samą myśl o moim ukochanym ramen cieknie mi ślinka!  Mam dość czekania!
                Sensei! krzyknąłem Ścigamy się?!
                Hmm… znowu chcesz przegrać? odparł zadziornie blondyn Dobrze! zatrzymał się i przyjął pozycję startową Gotowy…?
                Tak! orzekłem.
                To jazda!! wrzasnął Namikaze.
                Nie wiem za bardzo, co się stało podczas startu, ale po kilku sekundach odwróciłem głowę, aby spojrzeć gdzie jest mój przeciwnik. Trochę się zdziwiłem, bo nigdzie nie mogłem zobaczyć niebieskookiego. To pewnie przez kurz jaki wzniosłem biegnąc jak nie normalny… trudno! Na pewno wygram!!
                Co i rusz słyszałem krzyki przechodniów, zwracających mi uwagę lub przeklinających z powodu zadymy. Przypominają się stare czasy, kiedy chodziłem jeszcze do akademii. Wtedy to dopiero byłem rozrabiaką… oj tak. Jak teraz patrzę na to, co kiedyś robiłem to sam w to nie wierze. Chyba dość mocno się zmieniłem przez te wszystkie lata… wszyscy się zmienili.
                Wbiegłem w końcu w uliczkę, na której znajdowała się restauracja. Znowu obejrzałem się za siebie, jednak nigdzie nie dostrzegłem blondyna. Głośno odetchnąłem i zwolniłem. Byłem pewien swojej wygranej.
                Z uśmiechem na twarzy wszedłem do środka budynku…
                Długo mam na ciebie czekać Naruto? usłyszałem znajomy głos.
                Przy ladzie siedział Namito. Patrzył na mnie swoim najbardziej wywyższającym spojrzeniem, jakim dysponował. Jak mnie to irytuje… no i poza tym…
                Jak ci się udało tutaj znaleźć tak szybko?! zawołałem ze złością.
                Cóż… blondyn się zaśmiał Mam swoje sposoby…
                Uhh… zdenerwowany usiadłem koło niego Na pewno masz gdzieś tutaj tą swoją pieczęć, albo coś innego…
                Oj Naruto daj spokój… wtrącił się Teuchi Namito pojawił się tutaj minutę przed tobą!
                Co ty zrobiłeś staruszku?! zawołał zawiedziony blondyn Ani chwili przyjemności z dokuczania temu dzieciakowi… dodał, za co szybko otrzymał ode mnie cios w ramię Ała! Oszczędzaj siły na finał!
                Nie martw się o mnie! odparłem dumnie Co by to nie było, na pewno dam sobie radę!
                Chciałbym być taki pewny jak ty… blondyn pokręcił głową  i chciał coś chyba dodać, ale przerwała mu Ayame, podając nam dwie miski z zupą.
                Smacznego! zawołała.
                W tym momencie zapomniałem o otaczającym mnie świecie, a na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech. Błyskawicznie zabrałem się za opróżnianie naczynia. Po kilku minutach zakończyłem jedzenie. Jeden talerz starczy, wole mieć więcej pieniędzy gdy zdam już ten egzamin. Wtedy urządzę sobie prawdziwą ucztę!
                Naruto powiedz mi… nagle odezwał się Teuchi Denerwujesz się?
                Nie… odparłem zgodnie z prawdą A dlaczego pytasz?
                Cóż… to dość ważne wydarzenie w życiu każdego Shinobi… na przykład tutaj obecny Namito, w dzień swojego egzaminu…
                Możemy o tym nie mówić?! wtrącił się szybko blondyn To było dawno i nieprawda!
                Ha! Chcę o tym usłyszeć staruszku! zawołałem Co wtedy się z nim działo?!
                Przesiedział tutaj prawie cały ranek! Wyglądał tak jakby miało stać się coś najgorszego! Dopiero szanowny Minato go stąd zabrał i doprowadził do porządku! opowiedział kucharz.
                Zapomniałeś wspomnieć, że zjadłem wtedy z sześć mega wielkich misek… dodał cicho blondyn Miałem wtedy osiem lat!! nagle krzyknął Poza tym wiesz, że były to inne czasy…
                Osiem lat?! zawołałem Chyba żartujesz!
                Niestety nie… odpowiedział Namito Mimo wszystko wtedy zdałem. A rok później zostałem Jōninem. Ty jesteś w o wiele lepszej sytuacji, bo masz spore doświadczenie. Ja takiej przyjemności nie miałem… blondyn się zamyślił To nie czas jednak zaczął ponownie by rozpamiętywać stare dzieje. Spraw dziś bym był z ciebie dumny Naruto! zakończył radośnie i wstał z miejsca Dziękuje za posiłek staruszku, jak zwykle był wyborny.
                A ty dokąd się wybierasz? spytałem.
                Muszę wpaść do Tsunade… a potem pewnie będę już na stadionie. To narka! pożegnał się i zniknął. Cały on…
                Ohh… westchnąłem No to ja też będę uciekał! krzyknąłem i ruszyłem w stronę wyjścia, lecz głos Teuchiego mnie zatrzymał.
                Nie tak szybko Naruto! Ktoś musi zapłacić!
                Coo?! Ehh… no tak trochę się podłamałem, jakby od czasu do czasu to Namito nie mógł zapłacić Już płacę…

                Od kiedy naszła go ochota na zadawanie takich pytań? Rany… Dobrze, że jakoś to załatwiłem. Przecież nie mogę mu powiedzieć prosto z mostu, że żona mojego brata miała na imię Kushina Uzumaki! I taka zabawa Naruto, zgadnij co cię z nią łączy!
                Oczywiście, powiem mu prawdę, ale wtedy, kiedy będzie na nią gotowy.
                Cały ten egzamin zaczyna przyprawiać mnie już o ból głowy… właśnie znalazłem się w korytarzu prowadzącym do gabinetu Piątej. W każdy inny dzień nie było by tu żywej duszy, a teraz…? Co najmniej dziesięć osób wpatrzonych we mnie, oraz kilkanaście kolejnych maszerujących w tą i z powrotem. Ruch jak w jakimś sklepie…
                Wzruszyłem tylko ramionami i zacząłem przeciskać się w stronę drzwi. Po minucie w końcu mi się ta sztuka udała i kiedy miałem zapukać, te nagle się otworzyły. Unik przed nadlatującym człowiekiem zrobiłem w ostatniej chwili.  Jednak gdy przyjrzałem się mu bliżej stwierdziłem, że był to… Konohamaru?
                Ajajajaj… stęknął z bólu I tak będę z nim walczyć! Zobaczysz!! młody Sarutobi krzyczał to chyba w stronę Tsunade, po czym swój wzrok zatrzymał na mnie Namitosensei! Ty przekonasz tą starą wiedźmę, aby pozwoliła mi walczyć z Naruto!
                Konohamaru, ja… nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, gdyż w głowę chłopaka uderzyła jakaś książka. To chyba za tą wiedźmę… Wiesz co, radzę ci stąd wiać… szepnąłem Piąta jest chyba w złym humorze…
                A kiedy ona nie jest w złym humorze? warknął wstając No nic, spadam!
                Namikaze!! usłyszałem swoje nazwisko gdy młody Sarutobi się oddalił. Powoli stanąłem w progu…
                Hej Tsunade! zawołałem uprzejmie Jak ci minęła noc?
                Zamknij się! wrzasnęła To nie czas na takie rozmowy… dodała i wskazała na osoby stojące przy ścianie, byli to członkowie naszej starszyzny. Był tu nawet Danzō...
                Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Nie raczyłem nawet spojrzeć w stronę tych starych pierników. Nie lubiłem ich już od kiedy Minato został Hokage, a teraz to już w ogóle… same z nimi problemy. A zwłaszcza z tym przeklętym Shimurą. Zawsze kiedy go widzę, czuje się jakby ktoś mi miał zaraz wbić kunai w plecy…
                A więc o co chodzi? zapytałem, gdy stanąłem przy biurku Piątej.
                Trzymaj! odparła i rzuciła w moją stronę jakiś zwój Są tutaj zasady dotyczące walki Uzumakiego. Jednak… zrobiła pauzę Będziesz mógł go otworzyć dopiero po rozpoczęciu finałów. Po za tym przekaże ci teraz jak to wszystko będzie wyglądać z twojej strony…
                O tak. Formalności, ceremonie i inne pierdoły. Doskonale wiedziałem, że Tsunade nie cierpi tego typu rzeczy, zresztą tak samo jak ja. Jednak ja nie dałem się wciągnąć w bycie Hokage. Choć rola głównego sędziego też nie za bardzo mi odpowiada… wolałbym na przykład usiąść sobie na dachu stadionu i spokojnie wszystko obserwować…
                Namito! wrzasnęła nagle Piąta Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! spytała groźnie.
                Oczywiście, że tak… skłamałem Wiem przecież, jak wygląda ceremonia otwarcia. Wychodzę na czele tych dzieciaków, one się ustawiają, ty strzelasz jakąś tam mowę, ja przypominam zasady i jazda nie? dodałem obojętnie O czymś zapomniałem?
                Na czole Tsunade zaczęła pulsować żyłka, a dłonie, które trzymała na biurku przerodziły się w pięści. Chyba powiedziałem coś nie tak…
                Jakąś tam mowę?! krzyknęła Wynoś się stąd!!
                Ta kobieta… cóż. Delikatnie się ukłoniłem, a gdy się odwracałem rzuciłem jeszcze okiem na starszyznę. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno odsunął bym ich od władzy w Liściu…
                No nic. To tylko takie moje skromne pragnienie… Otworzyłem drzwi i szybko opuściłem gabinet. Jednak to nie był koniec rozmów w tym budynku. Gdy tylko pomieszczenie za mną zostało zamknięte, z mojej prawej strony usłyszałem dobrze znajomy głos.
                Widzę, że rozmowa dobrze ci poszła co?
                Odwróciłem się w tamtą stronę. O ścianę stał dobrze mi znany, białowłosy starzec mający manie na punkcie kobiet…
                Już do siebie doszedłeś, Jiraiya? spytałem chytrze Wyglądałeś tak marnie, kiedy wychodziłem…
                Zamknij się!! wrzasnął Sannin Mimo wszystko, taki młody to ja już nie jestem!!
                Hmm.. wiem. No dobra… spojrzałem na niego poważnie Mów co chcesz, bo nie mam za dużo czasu…
                Cóż… zaczął Po tym finale chciałbym, abyś ty i Naruto udali się na Górę Myoboku.
                Co? spytałem z niedowierzaniem A to niby czemu… tam nie ma dobrego jedzenia!
                Zobaczysz, jak skorzystasz z mojej propozycji… odparł białowłosy i podał mi jakiś zwój Jeśli się zdecydujecie, odpieczętuj go!
                Dzięki… odrzekłem trochę zmieszany Pomyśli się… a teraz, musisz mi niestety wybaczyć. Obowiązki wzywają…
                Tak tak… idź. Powodzenia! zawołał uprzejmie Sannin.
                Odpowiedziałem mu tylko serdecznym uśmiechem i ruszyłem w stronę wyjścia z budynku. W korytarzu i na schodach był jeszcze większy tłok niż wtedy, kiedy się tutaj pojawiłem. Takie zamieszanie o kilka walk…
                Po wyjściu na zewnątrz wziąłem głęboki oddech. Pogoda była dzisiaj bardzo ładna. W sumie, miałem teraz sporo czasu wolnego. Nie widząc nic lepszego do roboty, wyciągnąłem z kieszeni jedną z książek, które obecnie czytam. Otworzyłem ją i momentalnie zniknąłem w żółtym błysku, by pojawić się w jednym z najwyżej położonych miejsc Konohy. A mianowicie czubek głowy mojego brata. Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, a widok jak zwykle zapierał dech w piersiach. Taak, lubiłem tu przebywać. Miejsce spokojne, nikt tu nie wchodzi. Nic tylko korzystać!
                Porozglądałem się jeszcze chwilę, po czym wygodnie rozsiadłem się na litej skale i zagłębiłem się w lekturę. Nie ma nic bardziej odprężającego… no chyba, że wizyta w gorących źródłach!
               
Po przeczytaniu kilku rozdziałów książki, zdałem sobie sprawę, że siedzę tutaj już dobrze ponad godzinę. To chyba czas i pora, by wybrać się na stadion.
                Powoli wstałem i się przeciągnąłem. Siedzenie w jednej pozycji nie jest zbyt wygodne… przynajmniej nie na dłuższą metę. Schowałem książkę do kamizelki. Wyciągnąłem swój kunai z kabury, wziąłem rozbieg i zeskoczyłem z góry. Przybrałem pozycję do lotu, a gdy od ziemi na dole, a szczytem głowy dzieliła mnie połowa drogi, rzuciłem swoją bronią przed siebie, prosto w dach Budynku Administracyjnego.
                Ziemia z każdą chwilą się zbliżała, ale wiedziałem kiedy wykonać teleportację. Gdy to zrobiłem, znalazłem się kilkanaście metrów nad dachem. Pewnie chwyciłem kunai w dłoń, a podczas lądowania wykonałem kilka fikołków, jednocześnie zbliżając się do krawędzi.
                Ponownie wyskoczyłem w powietrze. Tym razem kunaiem rzuciłem już w stronę ulicy, mając oczywiście na uwadze, czy nikt przypadkiem nie przetnie toru jego lotu. Broń z pieczęcią szybko doleciała do odpowiedniego miejsca, a ja ponownie się przy niej pojawiłem lądując i jednocześnie wykonując kolejny fikołek, by wytracić prędkość i się przy okazji nie zabić.
                Szybko wstałem na równe nogi, schowałem kunai do kabury i się otrzepałem. Przechodzący w tym momencie ludzie patrzyli na mnie jak na wariata. No cóż… może to co zrobiłem rzeczywiście było zwariowane, ale jest jakiś szybszy sposób by zejść z tej góry? No chyba nie…
                Włożyłem ręce do kieszeni od spodni i powoli ruszyłem w stronę stadionu. Do godziny piętnastej zostało jakieś czterdzieści minut… akurat, by zdążyć się przygotować, a może nawet coś zjeść?
                Cóż, zrezygnowałem z jedzenia i udałem się bezpośrednio do miejsca rozgrywania finałów. Po kilku minutach marszu, wyszedłem na ulicę prowadzącą prosto na obiekt. Z każdą chwilą zarys stadionu był coraz większy i wyraźniejszy. Przez te wszystkie lata, nic się tu nie zmieniło…
                Stanąłem przed wejściem głównym. W okolicy kręciło się już wielu mieszkańców. W środku też zapewne było ich całkiem sporo. Westchnąłem i po chwili znajdowałem się w korytarzu prowadzącym do szatni zawodników.
                Gdy otworzyłem drzwi, mocno się zdziwiłem. W środku bowiem zastałem tą białowłosą dziewczynę, która mocno poturbowała mnie podczas drugiego etapu. Ayumi, bo tak miała ona chyba na imię, siedziała na jednej z ławek. Chyba wyrwałem ją z jakiegoś transu, bo patrzyła na mnie dość nieprzytomnym wzrokiem.
                Nieznacznie się uśmiechnąłem i ruszyłem w stronę ławki naprzeciwko niej, po czym na niej usiadłem.
                Wiesz… zacząłem po chwili Co ty tu robisz tak wcześnie? spytałem.
                Nie pana interes… odparła chłodno.
                Co to za ton młoda damo, hmm? Dobrze… zrobiłem poważną minę Skoro nie chcesz rozmawiać kulturalnie, pogadamy sobie na twoich warunkach. Powiedz mi… dlaczego chciałaś zabić tamtego chłopaka? zapytałem pewnie.
                Nie chcę o tym mówić! krzyknęła oburzona Nie ma pan czegoś lepszego do roboty?!
                Widzisz, aktualnie nie… odrzekłem obojętnie Co zrobili ci Shinobi z Kumo? naciskałem dalej.
                Dlaczego mieli by mi coś zrobić? zapytała opryskliwie Chciałam wygrać swoją walkę, to tyle.
                Moja droga… to co ty tam zrobiłaś, nie było czystą chęcią wygrania walki wstałem Ten chłopak odpadł już po pierwszym twoim celnym ciosie. Wystarczyło na nim tylko usiąść i było by po walce. Ale ty… postanowiłaś go wykończyć z zimną krwią…
                Phi… nawet jeśli, to czy coś się stało? W końcu go pan uratował, a poza tym… egzamin to nie miejsce dla takich słabeuszy! wrzasnęła i również wstała.
                Znowu to samo spojrzenie co wtedy… tą dziewczyną targają silne emocje. Zrobiło mi się jej trochę żal. Przypomniały mi się słowa Iruki o jej rodziach. Prawdopodobnie wiem, co się z nimi stało. Ale, skąd w niej tyle nienawiści? Na to pytanie tylko ona mogła mi w pewien sposób dać odpowiedź…
                Ayumi... masz siostrę w Akademii, prawda? spytałem miło.
                Tak odparła krótko.
                Kochasz ją? białowłosa wydała się być zaskoczona moimi słowami.
                Oczywiście… głupie pytanie! odpowiedziała nieuprzejmie.
                Skoro tak… czy twoi rodzice chcieliby, byś poddawała się jakiejś osobistej zemście?
                Skąd wiesz o…
                Nieważne przerwałem jej Pomyśl czasem o tym, co jest najważniejsze dla twojej siostrzyczki, bo jesteś jedyną osobą, na którą obecnie może liczyć. Niech twoja ambicja nie przesłania ci tego, co jest tutaj podszedłem do niej i wskazałem na jej serce Zapamiętaj to sobie!
                Ayumi stała jak wryta. Nie widziała co mi odpowiedzieć, w ogóle jak zareagować. Uśmiechnąłem się tylko do niej i wyszedłem z pokoju, aby obejrzeć z bliska arenę, na której zostaną rozegrane te wszystkie walki.
                Wszystko wyglądało tak, jak powinno. Równo, bez przeszkód i innych tego typu rzeczy. Nic tylko zaczynać. Rozejrzałem się po trybunach. Było na nich już naprawdę bardzo dużo ludzi. Spojrzałem w stronę korytarza, gdzie wisiał na szczęście zegar. Było za kwadrans piętnasta… cóż, uczestnicy powinni zacząć się już zbierać… swoją drogą, ciekawe gdzie jest Naruto?
                Na kilka minut przed rozpoczęciem, wszyscy finaliści się już zebrali. Brakowało tylko Uzumakiego. Co się z nim do cholery jasnej dzieje?! Nie mogłem iść go szukać osobiście.
                Wbiegłem schodami na trybuny. Zacząłem szukać kogokolwiek, kto mógłby mi pomóc. Jednak w takim tłumie, nie mogłem nikogo dostrzec. Lekko podłamany zamierzałem wrócić na dół, gdy nagle zatrzymał mnie znajomy głos.
                Szukasz kogoś Namitosensei?
                Sakura!! krzyknąłem, podbiegłem do niej i złapałem ją za ramiona Spadasz mi prosto z nieba! Musisz znaleźć Naruto!! I to szybko!!
                Ale… o co chodzi?! spytała zdezorientowana dziewczyna.
                Nie pojawił się tutaj! Trzymaj! podałem jej swój kunai Jak go znajdziesz, wbij go w ziemie. A teraz ruszaj!!
                Haruno pośpiesznie opuściła stadion. Ja w tym czasie zdałem sobie sprawę, że moje ostatnie zdanie zabrzmiało tak, jakby to Uzumakiego miała wbić w ziemie… no trudno. Należy mu się…

                Rany! Namito mnie zabije!! Jak można zasnąć w gorących źródłach?! Przecież to jest niemożliwe… a przynajmniej tak mi się wydawało! Zostało mi tylko pięć minut. Na bank się nie wyrobię! Zaczną beze mnie i już na zawsze zostanę Geninem!
                Błyskawicznie się ubrałem i jeszcze szybciej wybiegłem na ulicę. Teraz tylko dobiec na stadion… aaa gdzie on jest?!
                Przepraszam! zaczepiłem jakiegoś przechodnia   W którą stronę na stadion?!
                Musisz dojść na główną ulicę, a potem skierować się na wschód Wioski…
                Dziękuje!!
                Pędem ruszyłem w stronę, którą wyznaczył mi ten gość. Musiałem zdążyć. Biegłem tak szybko, że nie zwracałem na nic większej uwagi. Okazało się to jednak dość bolesnym błędem, bo wybiegając z jednego z zakrętów wpadłem na jakąś osobę…
                Ajajajaj! stęknąłem Nic ci nie jest…? spojrzałem na człowieka w którego uderzyłem.
                Naruto?!         
                Sakura?! zawołałem równo z nią Co ty tu robisz?            
                Szukam ciebie idioto! wrzasnęła, błyskawicznie wstała i uderzyła mnie w głowę, przez co przejechałem po ziemi jeszcze kilka metrów tył Namitosensei kazał mi cię znaleźć! dodała i wbiła jeden z jego kunaiów w podłoże.
                Nagle pojawił się przy nim sam Namikaze. Spojrzał na mnie tak, jakby miał mnie zaraz zabić. Aż przeszedł mnie dreszcz…
                Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina?! wrzasnął Ty mnie kiedyś wykończysz Naruto!
                Wolałem nic nie odpowiadać. Namito zaś wyciągnął broń z podłoża, po czym szybko podszedł do mnie i Sakury, która zdążyła przemieścić się w moją stronę, chyba ze strachu. Blondyn jedynie złapał nas za ramiona, coś błysnęło i znajdowaliśmy się w jakimś jasnym korytarzu. Obejrzałem się w drugą stronę. Za nami stał rząd Geninów, którzy przeszli do tej rundy. Czyli jesteśmy na stadionie…
                Mam nadzieję, że jesteś gotowy Naruto odezwał się Namikaze Nie masz już czasu by się przygotować… dodał, po czym zwrócił się do pozostałych Równo o godzinie piętnastej wychodzimy na zewnątrz! Ustawcie się jakoś i sprawcie, by wasze Wioski były z was dumne!
                Po twarzach wszystkich tych dzieciaków widać było, że są bardzo zdeterminowani. Lecz była wśród nich jedna osoba, która na taką nie wyglądała. Białowłosa Kunoichi z Konohy… wyglądała na bardzo zamyśloną i nie pewną swego. To chyba ona tak poturbowała Namito miesiąc temu…
                No nic. Z nimi przecież nie będę walczyć. Namikaze dał mi znak, abym stanął za nim. Spojrzałem jeszcze na Sakurę, która puściła mi tylko oczko i pobiegła na trybuny.
                Nagle Namito ruszył do przodu. Zrobiłem to samo. Gdy tylko opuściliśmy korytarz, oślepiło mnie delikatnie słońce. Jednak nie zwróciłem zbytnio na to uwagi, gdyż zaskoczył mnie gwar i doping dochodzący z każdej strony. Rozejrzałem się dookoła siebie. Stadion był wypełniony po brzegi.
                Pamiętam, że ostatnim razem jak tu wychodziłem czułem się strasznie niepewnie. Teraz jest dokładnie tak samo… zacząłem głęboko oddychać i się koncentrować. Jak wspominał Namito, nikt nie wie co wymyśliła dla mnie Tsunade, z wyjątkiem niej samej.
                Wszyscy ustawiliśmy się na środku areny. Namikaze zaś spojrzał w stronę loży, gdzie zasiadali obecni tutaj Kage. Po chwili, hałas zniknął, a przy barierce pojawiła się Piąta, która o dziwo, założyła oficjalny biały strój Hokage. Coś takiego…
                Cóż, czas na przemowę, której i tak nie wysłucham. Dla mnie jest to tylko głupi obowiązek i gadka na pokaz, o honorowej walce, duchu rywalizacji itp. Wolałem w tym czasie pomyśleć o możliwych scenariuszach, jakie mnie mogą czekać.
                Z rozmyśleń wyrwał mnie wybuch oklasków. To oznaczało koniec przemowy. W tym czasie przed nami stanął Namito.
                Zasady na pewno znacie zaczął ale muszę wam je przypomnieć. Walka toczy się dopóki przeciwnik się nie podda, nie będzie w stanie jej kontynuować, lub dopóki ja wam nie przerwę. Jeśli któreś z was wykaże chęć do zabicia swojego rywala, jeśli uznam to za stosowne, może zostać zdyskwalifikowane. Nie jesteście tutaj po to, by się nawzajem mordować. Czy wszystko jest jasne?! zawołał na koniec.
                Tak jest!! odpowiedzieli wszyscy chórem.
                Więc, zaczynajmy… szepnął i wyciągnął z kieszeni jakiś zwój, po czym otworzył go i zaczął czytać.
                Prawdopodobnie były tam rozlosowane pary i inne szczegóły. Blondyn przeglądając jednak przedmiot wyglądał tak, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem. Nagle spojrzał w stronę loży Kage, co uczyniłem również i ja. Ku mojemu zaskoczeniu stał tam Gaara w swoim ubiorze bojowym. Czerwonowłosy kiwnął głową w odpowiedzi na spojrzenie Namito. Namikaze westchnął, zamknął zwój i schował go do kieszeni.
                Dobrze… Na arenie pozostaje tylko Uzumaki Naruto! krzyknął Cała reszta ma udać się teraz w wyznaczone miejsce na trybunach!
                O co chodzi? spytałem, kiedy zostaliśmy sami   Z kim będę walczył?
                Już mówię… odparł mi cicho O zejście na dół proszeni są Sai, Maito Gai i Piąty Kazekage Gaara!! wrzasnął.
                Zamarłem. Ta trójka miała być moimi przeciwnikami?! Przecież to szaleństwo! Nigdy nie pokonam ich trzech na raz! Do tego jeszcze ten gość z Korzenia…
                Wszyscy wymienieni szybko pojawili się koło blondyna. Patrzyłem na nich dość nie pewnie, ale starałem się nie dać tego po sobie poznać. Było to jednak dość ciężkie do zrobienia… dlaczego Babunia mi to zrobiła?
                Skoro wszyscy już tu są ponownie zaczął Namito Zasady są takie same jak dla reszty. Walczycie jeden na jeden. Kolejność dowolna, możecie sobie ją między sobą ustalić. Naruto zwrócił się do mnie od twojej postawy w tych walkach zależy wszystko, dobrze by było nawet, jakbyś jedną wygrał. Zaczynamy za pięć minut… przygotujcie się!
                Przełknąłem ślinę, po czym sprawdziłem czy wszystko jest tak jak powinno być. Poprawiłem jeszcze płaszcz, założyłem ręce na wysokości klatki piersiowej i chytrze się uśmiechnąłem. Pozostało mi tylko czekać, aż zdecydują się który z nich będzie ze mną walczył jako pierwszy. Choć domyślam się, że takiej okazji nie przepuści…
                Dobrze Naruto!! Czas na prawdziwy pokaz siły naszej młodości!!
                Gaisensei… ukłoniłem się To na pewno będzie interesująca walka! uderzyłem pięścią w swoją dłoń Niech zwycięży lepszy!
                Nie wiem skąd nagle u mnie tyle pewności. Przecież on jest ode mnie lepszy jeśli chodzi o Taijutsu. Oby te wszystkie treningi dały teraz swoje owoce. Są mi teraz one potrzebne jak nigdy!
                Ostatni raz głęboko odetchnąłem i zająłem swoją pozycję. Gai uczynił to samo. Między nami stał tylko Namito, a pozostała dwójka moich przeciwników wróciła na swoje miejsca. Nie było już miejsca na ucieczkę. Teraz trzeba było pokazać im na co mnie stać.
                Na co stać przyszłego Hokage!!



13 komentarzy:

  1. Ekhem, trochę to dziwne, że Naruto ma walczyć z Kazekage, no bo pewien dystans między nimi jednak istnieje i nie wiem czy to w porządku... Ehh... Tak czy inaczej, mam nadzieję, że Naru postara się oraz, że wygra, a jeżeli nie to niech pokaże niezłe show.

    Pozdrawiam i weny życzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział szału nie robi pod względem fabuły... Ale bardzo przyjemnie się go czytało i dowiedzieliśmy się kilku szczegółów o Namito ^^.
    Miałam nadzieję na walki... ale no cóż, muszę poczekać :D.
    Niech Naru skopie im tyłki i pokaże, że jest czegoś wart! ;>
    Czekam na next, życzę weeeeny! Sayo! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdziałek. Choć mało akcji. Mam nadzieje, ze w następny będzie ąz pękał w szwach od naporu napięcia :):).

    5/5

    Pozdro i weny :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka bardzo dobra ;d
    Naruto bedzie miał ciezko 3 przeciwnikami ale mam nadzieje ze jednak cos pokaze;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Db. not. Czek. next

    OdpowiedzUsuń
  6. ujdzie ujdzie, ale to na co wszyscy czekali będzie dopiero w następnej notce. btw. zacznij z powrotem numerować notki. tytuł tytułem, ale numerek się przydaje, przynajmniej dla mnie jest niezbędny xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Konohamaru ma tupet żeby tak się odzywać do Tsunade :D Kiedyś mu się porządnie dostanie^^
    Wiedziałam, że Naruto się spóźni! Zawsze musi coś odwalić. Nie można się z nim nudzić, trzy światy ma z nim Namito^^
    Swoją drogą to ładną bitwę Tsunade zafundowała Naruto, nie spodziewałam się takiego poziomu trudności! Już nie mogę się doczekać rozstrzygnięcia tych walk! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie już nie mogę się doczekać kolejnej notki. Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podobało. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Kiedy będzie?
    5/5
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytając z kim Naruto ma się zmierzyć wyobraziłam sobie minę i to co mówi Konohamaru.
    Kon: COO!!! .... Aż trzej przeciwnicy, a w tym sam Kazekage! Przecież on nie jest wcale lepszy od nas! To nie sprawiedliwe!
    ~(w myślach) Powodzenia, braciszku Naruto. Pokaż wszystkim że jesteś najlepszy.~
    Ogólnie super. ;-)
    Czekam na nowy :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. No to coś w stylu mojego małego braciszka Naruto... zaspać w gorących źródłach... ech, taki wstyd mi przynosić... Ale ale! Tacy przeciwnicy! Jeżeli da On sobie radę, to zapomnę o wszystkim! Więc niech się tam pilnuje, bo inaczej pogadamy w sześć oczu! Ja, Kurama versus Naru...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ohayo!
    Czytam Twojego bloga od początków istnienia. Aktualnie jestem na 15 rozdziale więc jeszcze trochę mam do nadrobienia.;)
    Wciągnęła mnie Twoja historia, pierwszy raz stykam się z takim pomysłem. :D
    Tymczasem zapraszam do siebie, dopiero zaczynam swoją historię.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    [www.shinobiway.blog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    rozdział bardzo mi się podoba, Sakura jak zwykle musi wyżyć się na Naruto, bardzo jestem ciekawa tego jego egzaminu... Ciekawe co zaprezentują przeciwnicy, i co zaprezentuje sam Naruto, mam nadzieję, że to on będzie zwycięzcą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń