Co słychać u przyjaciółki Naruto?
− Naruto pośpiesz się!! – wrzasnął Namito.
− Już idę!! – odpowiedziałem mu tym samym.
Trening Senjutsu zapowiadał się
naprawdę niesamowicie! Z tego co opowiadał mi Jiraiya, jeśli uda mi się to
opanować, będę mógł przenosić góry! I to dosłownie… Dodatkową atrakcją było też
to, że razem ze mną trenować będzie Namikaze. Sannin podczas ich przygód nie
wziął go na Myoboku, ponieważ stwierdził, że mu się nie chce i woli zbierać
materiały do książki… Rany… oni to się dobrali. W każdym bądź razie, mój Sensei
nie jest taki jak jego Sensei i postanowił to nadrobić razem ze mną.
Podszedłem
do lustra, aby ostatni raz się przejrzeć. Za każdym razem kiedy to robię, mam
wrażenie, że widzę mojego mistrza. Mam zdecydowanie dłuższe włosy niż kiedyś, a
gdybym chciał, mógłbym je uczesać tak, abym wyglądał jak Namikaze. Wole jednak
tego nie robić i nadal obwiązuje boki włosów ochraniaczem, choć i tak sięgają
one prawie do mojej żuchwy… i szczerze, podoba mi się to! Za to bez mojej
czarnej opaski, gdyby patrzeć na fryzury, wyglądam prawie identycznie jak
Namito… chociaż, podobno on jest przystojny, to ja zapewne też muszę być!
Potargałem
swoją blond czuprynę i zapiąłem bluzę. Postanowiłem nie brać ze sobą płaszczu,
który spokojnie wisiał sobie w szafie. Mój ukochany czarno−pomarańczowy dres
w zupełności mi wystarczy.
Podszedłem
do łóżka, na którym leżał cały mój bagaż. Założyłem bardzo duży plecak, a do
ręki wziąłem jeszcze torbę wypakowaną produktami spożywczymi. Z tego co
widziałem, Namito ma jeszcze takie dwie…
Załadowany prawie do pełna, powoli
ruszyłem w stronę parteru. Gdy pokonałem odcinek dzielący mój pokój, a schody,
trochę przestraszyłem się, że z tymi wszystkimi tobołami prędzej spadnę na dół,
niż normalnie zejdę. Mimo wszystko, dość nieporadnie, ale udała mi się ta
sztuka. Gdy tylko postawiłem stopę na równej podłodze, odetchnąłem i
skierowałem się do salonu, gdzie czekał Namito i… jakaś mała, stara ropucha.
− Nareszcie Naruto! Ile można czekać… − pokręcił głową
blondyn.
− A więc to jest ten chłopak o którym
mówił chłopiec Jiraiya, tak? – odezwał się nasz gość.
− Dokładnie mistrzu Fukusaku – odparł mu
Namikaze i zwrócił się do mnie – Poznaj naszego nauczyciela, Wielkiego
Mędrca wszystkich ropuch z Góry Myōboku– Lorda Fukusaku.
− To dla mnie zaszczyt, Sensei – ukłoniłem się
nisko, co było błędem, bo przez ciężki plecak ledwo co się wyprostowałem – Jednak, jeśli
mogę spytać… −
dodałem –
Myślałem, że to Szef Gamabunta jest najmądrzejszy i w ogóle…
− To prawda, jest on Szefem ropuch, oraz
na pewno jest on bardzo mądry, chłopcze Naruto, ale nawet on musi komuś
podlegać –
wyjaśnił –
Tym kimś jestem ja! – dodał dumnie.
− Ohh… to bardzo ciekawe…– odpowiedziałem z udawanym
entuzjazmem –
Mam jeszcze jedno pytanie, ale tym razem do ciebie, Namito…
− Tak?
− Możesz mi powiedzieć, po co nam tyle
jedzenia?! –
krzyknąłem i wskazałem na torby, które pękały w szwach od ilości żywności do
nich zapakowanej.
− Ahh… bo widzisz, tam gdzie się
wybieramy, nie ma pożywienia dla ludzi… − odrzekł niepewnie.
− Nie ma?! – wrzasnął Fukusaku – Moja żona gotuje
bardzo dobre rzeczy, na pewno by wam zasmakowały!
− Oczywiście… tylko, że my nie jemy
robaków!! –
odpowiedział mu Namikaze – Ehh… mniejsza o to. Naruto chodź tu, im
szybciej się tam znajdziemy tym lepiej…
− Taa… nie mogę się doczekać! – odparłem, biorąc
jednocześnie do ręki torbę – Ruszajmy! – dodałem, gdy stałem koło nich.
− Trzymajcie się! – powiedziała
ropucha i zaczęła wykonywać znaki.
Po chwili wszystko zawirowało, a nasza
trójka znalazła się gdzieś na Górze Myōboku. Trening Senjutsu czas zacząć!!
Naruto musiał obudzić się dzisiejszego
ranka, bo nie zastałam go w szpitalu. Znając jego, szybko się stamtąd urwał…
no, to do niego całkiem podobne. Spał przecież przez całe dwa dni. Zatęsknił za
ramen, albo coś w tym stylu i tyle go widziano na leczeniu. Niech jednak sobie
nie myśli, że tak łatwo wywinie się do badań, o nie… ja go już przypilnuje!
A raczej ja i Tsunade… to ona po
usłyszeniu ode mnie, że Uzumakiego nie ma w szpitalu, kazała mi iść do niego do
domu, jednocześnie krzycząc coś o zabiciu tej dwójki. Domyślam się, że chodziło
jej też o Namito−sensei…
oni naprawdę się lubią!
Miejsce w którym znajdował się dom
blondynów znajdowało się poza murami Wioski. Z jednej strony nie muszą się
martwić o sąsiadów, a z drugiej strony mają wszędzie daleko. Mimo wszystko,
idąc leśną ścieżką, która prowadziła do rezydencji Czwartego Hokage, podziwiałam
piękno tego miejsca. Wiadomo, czemu starszy z braci Namikaze tu zamieszkał.
Gdybym mogła, wprowadziłabym się tu natychmiast…
Uhh, tak się rozmarzyłam, że nawet nie
zauważyłam kiedy dotarłam na miejsce. Ten dom jest ogromny… wręcz za duży jak
na mieszkające w nim dwie osoby. Kiedyś domowników było z pewnością więcej.
Poprawiłam trochę swoje różowe włosy, zacisnęłam opaskę i podeszłam do drzwi.
Nacisnęłam na przycisk od dzwonka i cierpliwie czekałam.
Po chwili, nie stwierdzając, aby
ktokolwiek szedł, żeby otworzyć, zadzwoniłam ponownie. Tym razem się udało,
gdyż po chwili usłyszałam odgłos otwieranego zamka. Gdy tylko odrzwia lekko się
uchyliły, wyjrzała zza nich osoba, której bym się tu nie spodziewała.
Był to Lord Jiraiya! Ale co on tu robi?
Czy przypadkiem zaraz po Finałach nie miał ruszać w dalszą drogę? Cóż… nie
miałam innego wyjścia, jak tylko pokonać przeszkodę, jaką jest jego osoba…
− Sakura… co ty tu robisz tak wcześnie
rano…? –
zapytał ospałym głosem, jego wyraz twarzy wyraźnie mówił, że go obudziłam.
− Jest już po trzynastej… – odparłam
zdziwiona – A jeśli chodzi o powód, dla którego tu jestem,
to szukam Naruto… jest może w domu? – spytałam uprzejmie.
− Naruto…? – odrzekł, jakby nie wiedział o kogo
chodzi –
To ty nic nie wiesz? No tak, właściwie nikt nic nie wie… − zaczął mówić sam
do siebie –
Tsunade cię przysłała, prawda? – zapytał.
− Tak, a o czym niby nikt nie wie?
− Heh… − westchnął – Możesz wrócić do naszej urodziwej
przyjaciółki i powiedzieć jej, że Naruto i Namito wyruszyli trenować Senjutsu – wyjaśnił z
niemałym uśmiechem na ustach – Pewnie będzie zła, a jeśli będzie szukać
winowajcy, to powiedz, że ja ich na ten trening wysłałem… Jednak mam do ciebie
prośbę… −
dodał miło.
− Słucham? – odparłam, mając przeczucie, że nie
będzie to typowa przysługa…
− Nie mów nikomu, że tu jestem – powiedział
całkiem normalnym głosem – Widzisz, chcę dokończyć powieść, a to
miejsce idealnie się do tego nadaje. Z dala od całego tego miejskiego zgiełku…
mam nadzieję, że rozumiesz?
− Aaa.. – trochę mnie zatkało – O.. Oczywiście
Jiraiya−sama!
To ja nie będę przeszkadzała… powodzenia w pisaniu książki! – dodałam i odwróciłam
się na pięcie –
Do zobaczenia!
W odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś
mruknięcie, co miało chyba oznaczać pożegnanie i odgłos zamykanych drzwi.
Westchnęłam i powoli zaczęłam kierować się w stronę Liścia. Chciałam jak
najdłużej popodziwiać tutejsze widoki, pewnie nie prędko znowu tu zagoszczę…
Naruto ponownie wyruszył na trening…
ledwo co wrócił po trzech latach i już go nie ma. Jednak nie odczuwam jego
nieobecności jakoś… szczególnie. Chyba przyzwyczaiłam się, że go po prostu nie
ma. Tak samo, jak przywykłam do nieobecności Sasuke…
Choć fajnie było mieć Uzumakiego,
chociaż przez chwilę przy sobie… nawet jeśli rzadko się widywaliśmy, gdy tylko
go widziałam, na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Nigdy nie sądziłam,
że widok tego głupka będzie tak na mnie wpływał…
Co ja wygaduje… jakiego głupka? On jest
chyba mądrzejszy ode mnie. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo zmienił się
przez ten czas nie do poznania. Z małego, głośnego dzieciaka przeobrazić się w…
taką osobę? Sama już nie wiem, co o nim
myśleć… Ciekawe jest też to, co on myśli o mnie? Czy w jego oczach nadal jestem
tak samo bezużyteczną dziewczyną jak kiedyś… czy może nastąpiła jakaś zmiana?
Rany, o czym ty myślisz kobieto?! Od
kiedy obchodzi cię jego zdanie, co? Nie było go tyle czasu, a jak już wrócił,
to dalej trenował, a gdy skończył − znowu zniknął. Czy my, jako jego
przyjaciele jeszcze go obchodzimy? Czy może to samodoskonalenie stało się dla
niego najważniejsze…? Sama już nie wiem…
Muszę o tym z kimś pogadać… może
Mistrzyni Tsunade? Ona zna go jak nikt inny! No może oprócz Jiraiyi i Namito−sensei… ale
rozmowy z tym pierwszym raczej bym nie wytrzymała, a ten drugi trenuje razem z
Naruto…
Zdecydowanie za dużo o tym myślę… a
raczej o nim. Coś jest chyba ze mną nie tak… a może nie? Złapałam się za głowę.
Rozejrzałam się dookoła siebie. Byłam już przy Bramie Głównej Wioski… takie
dumanie zdecydowanie pomaga w spacerach!
Swoje kroki skierowałam w stronę
Budynku Administracyjnego, aby zdać raport z rewelacji jakich dowiedziałam się
od Żabiego Pustelnika. Mijałam po drodze wielu ludzi, niektórych czasem
widywałam w szpitalu, innych nie znałam wcale.
Kiwnęłam głową, by przywitać się ze
strażnikami przy wejściu do siedziby Hokage, po czym stanęłam przed schodami,
które prowadziły na ostatnie piętro. Pamiętam, jak kiedyś ich nie lubiłam,
zawsze tyle było po nich wchodzenia… a teraz? Kilka sekund i jestem na miejscu!
Powoli już, podeszłam do drzwi i zapukałam. Odpowiedzią był charakterystyczny
wrzask. Nacisnęłam klamkę i po chwili znalazłam się w gabinecie Piątej.
− Ohh, to ty Sakura… − powiedziała, nie
odrywając wzroku od jakiegoś papieru – Co, tym razem, było powodem ucieczki
naszego narwańca? –
spytała.
− Jakby to powiedzieć… Naruto nie ma w
domu. Tak samo, jak Namito−sensei… oni wyruszyli na trening
Senjutsu! –
odpowiedziałam, trochę się jąkając.
Reakcja Tsunade była natychmiastowa.
Powoli odłożyła trzymaną kartkę, rozsiadła się wygodnie w fotelu i spojrzała na
mnie dość przenikliwym wzrokiem.
− A skąd ty to wiesz, co? – zapytała chytrze.
− Od Lorda Jiraiyi, mistrzu… ja spotkałam
go, gdy opuszczał Wioskę i… − wiedziałam, że powiedziałam już za dużo,
teraz Piąta mi nie odpuści – to on mnie o tym uprzejmie poinformował!
− Sakura… − odparła chłodno blondynka, a w jej oku
zobaczyłam błysk –
Jiraiya nie opuścił Konohy, prawda?
− Ohh.. no… − nie wiedziałam co odpowiedzieć.
− Nie musisz kłamać… i tak wiem, że się
gdzieś tutaj zaszył. Znam cię już dość dobrze, wiesz? Potrafię rozpoznać, kiedy
nie jesteś szczera…
− Prze.. przepraszam… − odparłam
pokornie.
− Nie masz za co, moja droga. Nawet nie
wiesz, ile razy ja kłamałam… − odpowiedziała Tsunade, wyglądało to tak,
jakby wspominała przeszłość – Cóż, w wolnej chwili sobie z nim
porozmawiam. A ty możesz już iść, mam jeszcze sporo roboty – zakończyła i
wzięła do ręki jakiś zwój − Pamiętaj jednak o dyżurze! – jeszcze dodała.
− Tak… oczywiście! – odrzekłam i już
miałam się odwrócić aby wyjść, jednak coś podkusiło mnie by zadać pytanie – Mistrzu czy…
Naruto stał się inny?
− Nie rozumiem… jak to inny? – Piąta była
wyraźnie zaskoczona moim pytaniem.
− No, unika nas… swoich przyjaciół,
wiecznie trenuje, a teraz znowu zniknął…
− Hahaha… − blondynka się zaśmiała – Sakura! Nie
słyszałam bardziej niedorzecznej rzeczy od… bardzo dawna! Naruto jest taki jaki
był, nie martw się o niego. To, że ostatnio bardziej skupia się na treningu,
nie oznacza, że ma was wszystkich gdzieś. Zresztą, Namito by mu na to nie
pozwolił… on doskonale wie, jak jesteście dla Uzumakiego ważni.
− Rozumiem… − krótko odpowiedziałam, a na mojej twarzy
pojawił się delikatny uśmiech – Dziękuje Mistrzu! – dodałam i wyszłam
z pomieszczenia.
Byłam zadowolona z odpowiedzi Tsunade.
Trochę podbudowała mnie swoimi słowami. Lecz nadal, chciałam o tym z kimś
szczerze porozmawiać… tylko dlaczego? Dlaczego mnie to tak zajmowało? Od kiedy
interesują mnie tak sprawy dotyczące Naruto…?
Westchnęłam i powoli zaczęłam schodzić
po schodach. Po chwili byłam już przed Budynkiem. Mój dyżur zaczynał się o
godzinie piętnastej, więc mam jeszcze trochę czasu… jakby go zagospodarować?
− Ej, Sakura! – nagle usłyszałam
znajomy głos –
Sakura!
− Ino… − odwróciłam się w stronę przyjaciółki – Co słychać? – zapytałam
uprzejmie.
− Idę właśnie do kwiaciarni… może
przejdziesz się ze mną? Napijemy się kawy, pogadamy…
Spojrzałam na nią, jak na cud.
Dosłownie spadła mi z nieba, proponując rozmowę! To idealna okazja, aby się
podyskutować o tym, co mnie trapi…
− Z miłą chęcią! – odparłam – Właściwie, to
sama chciałam z tobą porozmawiać… − dodałam po chwili marszu.
− Ohh.. A o czym to? – spytała ciekawsko
Yamanaka.
− No bo widzisz… − zaczęłam mówić, a
na mojej twarzy nie wiedzieć czemu pojawił się rumieniec – Chyba trochę za
dużo myślę o Naruto…
− O Naruto?! – niemal wrzasnęła
blondynka –
Sakura, zaskoczyłaś mnie, wiesz?
− Niby czemu…? – spytałam
nieśmiało.
− Najpierw jesteś o niego zazdrosna,
podczas Finału o mało nie zeskoczyłaś na dół by mu pomóc, a teraz to… − wymieniła córka
Inoichiego –
Ktoś tu wyraźnie…
− Dziewczyny! – nagle ktoś jej
przerwał.
Obydwie szybko odwróciłyśmy się w
stronę, z której dochodził głos. Mocno się zdziwiłam tym, kogo ujrzałam. Tak
samo jak moja przyjaciółka…
− Konohamaru…? – odezwała się
niepewnie Ino –
O co chodzi?
− Muszę coś na was przetestować… powiecie
mi, czy zadziała to na braciszka Naruto! – odrzekł z entuzjazmem i ułożył z dłoni
pieczęć barana –
Oiroke no Jutsu!!
− Co??!! – wrzasnęłam przerażona, ale było już za
późno…
Na miejscu, w którym wcześniej stał
świeżo upieczony Chūnin, w
kłębach dymu pojawiły się dwie, piękne nagie kobiety. Jedna miała długie
kasztanowe włosy, a druga krótsze blond. Obydwie ściśle do siebie przylegały…
− I co sądzicie…? – obydwie
dziewczyny zapytały w tym samym momencie bardzo… kuszącym głosem.
− Ohh… no nieźle! – zawołała po
chwili Yamanaka, czym kompletnie mnie załamała.
− Ino?! – krzyknęłam niedowierzając – Konohamaru..!! – tym razem
wrzasnęłam już ze złości i zaczęłam iść w jego stronę – Pożałujesz bycia
takim… zboczeńcem!! – dodałam, a na moim czole zaczęła pulsować
żyłka.
− Aaa!! Czekaj!! – młody Sarutobi
wrócił do normalności i zaczął machać rękoma na znak protestu – To nie tak!!
− Ja ci dam nie tak!! – odparłam i
uderzyłam pięścią w otwartą dłoń.
− To może to ci się spodoba?! – nagle krzyknął i
znów się w coś zamienił.
Tym razem była to o wiele gorsza rzecz…
która nie wiedzieć czemu spowodowała, że zrobiłam się cała czerwona. Zresztą
tak samo jak Ino, która z wrażenia, aż do mnie podeszła. A wszystko dlatego, że
nasz młody dowcipniś zamienił się… w Naruto. Na dodatek bez większości
garderoby na sobie…
Kiedy tak się na niego patrzyłam,
poczułam, że robi mi się gorąco. Szybko jednak się opanowałam i potrząsnęłam
głową. Konohamaru zaś anulował technikę…
− Hahahaha! – zaśmiał się najgłośniej jak potrafił – Gdybyście tylko
widziały wasze miny!! Nie mogę się doczekać, aż powiem o tym braciszkowi!!
− CO?! – krzyknęłyśmy obie na raz – Nie możesz tego
zrobić!! –
podbiegłam do niego, złapałam za ubranie i podniosłam do góry, po czym zaczęłam
nim trząść –
Jeśli piśniesz mu choćby słówko… zabije cię!!
− Oj, daj mu spokój – wtrąciła się
Yamanaka –
Młody jest... jeszcze zrozumie, że tak nie wolno! – dodała, ale nie
mówiła tego z jakimś wielkim przekonaniem – Chodź już! – zaczęła mnie
ciągnąć za rękę.
− Ehh… − westchnęłam i udałam, że chcę postawić
chłopaka na ziemie, na co ten zareagował uśmiechem. Mój plan był jednak inny,
bo energicznym rzutem posłałam go na najbliższą ścianę, lecz tak, aby nic mu
się nie stało –
Potraktuj to jako ostrzeżenie! – rzuciłam na pożegnanie i ruszyłam za
przyjaciółką.
Przeszłyśmy kilkadziesiąt metrów, nadal
mając w pamięci niedawne wydarzenie. Tak sobie myślę, co by było, gdyby była
tutaj Hinata… to skończyło by się chyba śpiączką! Rany…
− Ej, Sakura…! – nagle odezwała
się blondynka, patrzyła na mnie dość rozmarzonym wzrokiem – Z Naruto zrobił
się przystojniak co…?
− Ino!! – krzyknęłam z niedowierzaniem.
− No co! Nie mogę już z tobą porozmawiać o
chłopakach…? –
odparła z wyrzutem.
− Ostatnio wylądowałam przez to w
lodowatej wodzie… −
na samą myśl robi mi się zimno.
− Oh, ale wtedy byłyśmy w zupełnie innym…
stanie! –
odpowiedziała Yamanaka, była trochę zmieszana – Ale przyznaj, z naszego małego,
nieznośnego i najgłośniejszego Shinobi w Wiosce, zrobił się… ahh! – westchnęła
podekscytowana.
− Może… sama nie wiem, co o nim myśleć – odrzekłam i
trochę posmutniałam.
− Cóż… zaraz mi wszystko ładnie
wyśpiewasz! –
krzyknęła niebieskooka – Gdzie ja mam klucze… − zaczęła grzebać
po kieszeniach.
Rzeczywiście, dotarłyśmy wreszcie do
jej rodzinnej kwiaciarni. Po kilku chwilach, Ino odnalazła szukany przedmiot i
otworzyła drzwi. Szybko weszłam do środka, gdzie od razu uderzył we mnie piękny
zapach kwiatów. Zawsze kiedy tu jestem, nie mogę uwierzyć w to, że wszystkie te
rośliny są tak zadbane.
− Rozgość się, a ja przygotuje tą kawę – powiedziała Ino,
kładąc klucze na blacie, po czym zniknęła na zapleczu.
Ja jednak, zamiast usiąść wygodnie na
krześle, które stało obok lady, postanowiłam pooglądać kwiaty. Były tutaj chyba
wszystkie gatunki, jakie można spotkać w Kraju Ognia. Tak jak przystało, na
najlepszą kwiaciarnie w Liściu. Co jak co, ale rodzina Ino od zawsze była w tym
dobra. Czasem jej zazdroszczę, że ma takich rodziców. No ale, cóż… mówi się
trudno!
− Naruto oglądał dokładnie te same kwiaty,
kiedy tu był… −
nagle odezwała się Yamanaka, która wróciła z dwiema filiżankami kawy.
− Ohh… są ładne, pewnie wielu ludzi robi
to samo… −
odparłam obojętnie i ruszyłam w stronę krzesła.
− Więc, co cię trapi Sakura? – blondynka
spytała, gdy usiadłam naprzeciwko niej – I nie kłam, że nic! Znam cię na wylot…
− Taak, znasz mnie bardzo dobrze… − uśmiechnęłam się
i wzięłam łyk gorącego napoju – Cóż… wszystko zaczęło się odkąd Naruto
wrócił z treningu… ucieszyłam się, że jest z powrotem i w ogóle, ale on…
Moją wypowiedź nagle przerwał dźwięk
otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę, tak samo jak Yamanaka. Naszym
gościem okazał się być Shikamaru.
− Cześć dziewczyny – przywitał się – Ino, jutro o
dziewiątej masz stawić się pod Bramą Główną, wyruszamy na misję – dodał szybko – No.. to wszystko,
nie będę przeszkadzał – zakończył i wyszedł, nie dając nawet nic
powiedzieć swojej towarzyszce.
− Ohh… − ta tylko westchnęła – Na czym to
stanęłyśmy? –
spytała uprzejmie i się uśmiechnęła.
− Mówiłam o tym, że Naruto wrócił z
treningu –
kontynuowałam –
ale wszystko i tak wyglądało, jakby wciąż go nie było. Szczerze mówiąc, przez
te dwa miesiące ilość razy, kiedy z nim normalnie rozmawiałam mogłabym policzyć
na palcach jednej ręki… − trochę posmutniałam.
− Ohh.. chyba już wiem co ci dolega! – odparła radośnie
Ino –
Jest to bardzo proste…
− Że niby co mi dolega? – spytałam ciekawa
odpowiedzi.
− Sakura, ty się po prostu… − nie dokończyła,
gdyż znowu otworzyły się drzwi – Shikamaru?! Co znowu?! – wrzasnęła, gdy
tylko zobaczyła go w wejściu.
− Ahh, to takie upierdliwe, przekazywać te
wszystkie informacje… − westchnął w swój charakterystyczny
sposób –
Zapomniałem ci powiedzieć, że Asuma−sensei zaprasza nas dziś wieczorem na
barbecue. Chōji namówił go na to w jakiś magiczny sposób… – wyjaśnił – Tym razem już na
pewno znikam. Trzymajcie się! – machnął ręką i wyszedł po raz drugi.
− Rany… − Ino pokiwała z niedowierzaniem głową – Zobacz kogo ja
mam w drużynie! A niby z niego taki geniusz…
− Oh, nie trafiłaś znowu tak źle… pomyśl
jak ja się czułam, kiedy wylądowałam w drużynie z Naruto…
− No, ale był tam też Sasuke, nie? – odparła Yamanaka – Każda z nas wtedy
chciała być z nim w drużynie!
− No i jak na tym wyszłam…? – ciężko westchnęłam
−
Sasuke został porwany, nikt nie wie, czy jeszcze żyje. Niedługo po tym Naruto
również odszedł… −
wszystko to mówiłam trochę łamiącym się głosem − jedyne co mi wtedy zostało, to pilnie
trenować pod okiem Piątej...
− No i czemu kłamiesz? – wypaliła od razu
Ino –
Wcale tak bardzo nie przeżyłaś tego, że Sasuke został porwany. Właściwie, to
nikt z nas tego za specjalnie nie odczuł… takie jest życie Shinobi – wyjaśniła.
Patrzyłam na nią z podziwem. Ona miała
rację… kogo ja oszukuję? Miesiąc się pomartwiłam i wróciłam do swojego życia…
Naruto też dość szybko to zrozumiał. Dlaczego ja próbuje oszukać samą siebie?
Przecież tu nie chodzi o Uchihe…
− Ino… − chciałam zmienić temat – Co chciałaś mi
powiedzieć, kiedy ponownie wszedł Shikamaru?
− Ahh… − Yamanaka westchnęła – Jestem na sto
procent pewna, że… się za nim stęskniłaś!
− Co?! – zawołałam z niedowierzaniem – Za kim?!
− Za Uzumakim, oczywiście! – blondynka
energicznie odpowiedziała i wstała – A teraz kiedy już wrócił i znowu
wyjechał, to uczucie jeszcze bardziej się spotęgowało! Kto by pomyślał, że
Sakura, która była wielce zakochana w Sasuke, kiedykolwiek zatęskni za… Naruto!
− Ja… ja.. – poczułam, że się rumienię – Która to już
godzina?! –
nagle zawołałam i spojrzałam na zegarek, który wisiał na jednej ze ścian – Muszę iść na
dyżur! Dzięki za rozmowę i kawę, Ino! Do zobaczenia! – pożegnałam się i
wybiegłam z pomieszczenia, zostawiając kompletnie zaskoczoną Yamanake samą.
Tak naprawdę miałam jeszcze prawie
dwadzieścia minut do rozpoczęcia mojej zmiany w szpitalu, ale nie mogłam dłużej
rozmawiać na ten temat. Ale nie dlatego, że nie zgadzam się z tym co
powiedziała moja przyjaciółka, tylko dlatego, że ma ona rację. Lecz, czy to
oznacza, że…?
Nie! To nie możliwe! Naruto jest moim
przyjacielem, nikim więcej… Muszę się czymś zająć, żeby o tym wszystkim nie
myśleć. Może poproszę Tsunade o jakieś zadanie, albo zwoje, które mogłabym
przestudiować? W każdym bądź razie, nie mogę nic nie robić!
Nigdy więcej nie poproszę Piątej o
jakąś robotę. Spełniła moją prośbę i dała mi do przeczytania kilka książek o
medycynie, ale jednocześnie jako moja mentorka, zleciła mi trening
wytrzymałościowy! Więc w przerwach między czytaniem, musiałam ćwiczyć… cóż,
przynajmniej miałam co robić!
Na swoje ulubione miejsce wybrałam
jeden z mniejszych placów treningowych, który otoczony był z każdej strony
lasem. Był on mocno oddalony od najczęściej wykorzystywanych pól, dzięki czemu
nie musiałam martwić się, że ktoś mi przeszkodzi, albo niepotrzebnie będzie
zawracał głowę. Lubiłam ten spokój…
Poza tym było tu idealne miejsce do
czytania, bo pod jednym z drzew znajdowała się ławka! Tak więc nie musiałam
zbyt często zmieniać miejsca swojego pobytu. W domu praktycznie tylko spałam.
Posiłki musiał mi przynosić, o dziwo… Konohamaru! Według Tsunade sam się
zgłosił na ochotnika, w co jednak za bardzo nie chcę mi się wierzyć. Pewnie
czcigodna Piąta zrobiła to, aby go za coś ukarać, niż dlatego, że tak się o
mnie troszczy… w każdym bądź razie, tak minął mi miesiąc od rozmowy z Ino.
Pewnego słonecznego i bardzo ciepłego
popołudnia, odpoczywałam sobie na ławce, popijając napój przygotowany
specjalnie przez Shizune. Dzięki cieniu, jaki dawało drzewo, było tu idealne
miejsce do lektury. Byłam tym tak bardzo zaabsorbowana, że nie zauważyłam
pojawienia się dość niespodziewanego gościa…
− Zawsze słyszałem, że bycie medycznym
ninja, to bardzo ciężka sprawa, na którą trzeba poświęcić wiele lat treningu…
jednak, czy to naprawdę jest takie trudne? – ktoś zapytał, lecz nie za bardzo
zwróciłam uwagę na głos tej osoby.
− Wszystko to co słyszałeś jest prawdą i
tak, jest to bardzo trudne… − odparłam obojętnie, nie odrywając wzroku
od książki.
− Hmm… zachowujesz się trochę jak Kakashi−sensei! – zawołał radośnie
mój gość –
Aż tak cię to wciągnęło?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że
osobę która przede mną stoi doskonale znam… Powoli podniosłam wzrok do góry, a
gdy wyjrzałam zza okładki, zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna,
bacznie mi się przyglądającego.
Chłopak ubrany był czarną koszulkę i
swoje pomarańczowe spodnie. Jego długie włosy zaś swobodnie opadały mu na
czoło, które od czasu do czasu były delikatnie muskane przez wiatr. Nadawało mu
to… niezwykłego uroku.
− Na… Naruto?! – poderwałam się z
miejsca –
Kiedy wróciłeś?! –
od razu spytałam, byłam bardzo podekscytowana.
− Kilka godzin temu… wpadłbym wcześniej,
ale musiałem się rozpakować i zgłosić do Tsunade… rozumiesz, nie? – wyjaśnił trochę
nieporadnie Uzumaki – Zresztą to od niej dowiedziałem się, że
cię tu znajdę! –
dodał wesoło.
− Ohh… to miło z twojej strony! – posłałam mu
ciepłu uśmiech i z powrotem usiadłam na ławce, poczym wskazałam, by blondyn
zajął miejsce obok. Dopiero teraz zauważyłam, że jedną rękę ciągle trzyma za
plecami –
Co tam tak ukrywasz? – spytałam z ciekawości.
− A to! – odparł Naruto i wyciągnął zza pleców
niebieskiego loda z dwoma patyczkami, którego można było przełamać na pół – Kiedy tu szedłem
pomyślałem, że może osłodzę ci trochę trening! – zawołał i podzielił słodkość na pół – Trzymaj!
Patrzyłam na niego, jak na kogoś, kogo
widzę pierwszy raz od bardzo dawna. Od kiedy on myśli o tak prostych rzeczach,
które mogą ucieszyć każdego? Przecież to niemożliwe, że zmienił się on w takiego…
człowieka w przeciągu trzech lat! Biło od niego takie dobro i pewność siebie,
jakby od razu wiedział, że spodoba mi się to, co zrobi…
− Dzi.. Dzięki – odrzekłam niepewnie
i wzięłam swoją połówkę, a blondyn zajął miejsce koło mnie.
− Czyli nie nudziłaś się, kiedy mnie nie
było, co? –
po chwili zapytał i podniósł jedną z moich książek, poczym otworzył ją na
dowolnej stronie –
Cóż… połowy rzeczy które tu są w życiu nie zrozumiem, więc chyba masz rację… to
co robisz naprawdę jest trudne!
− Jak to połowy? – spytałam, zdziwił
mnie tą odpowiedzią.
− No… o kontroli i przepływie chakry wiem
całkiem sporo, jednak jak przekształcić ją tak, aby można było nią leczyć…? – zamyślił się – Nie potrafię
sobie tego wyobrazić!
− Cóż, te lata treningu nie poszły na
marne! –
ucieszyłam się –
W końcu jestem w czymś lepsza! – dodałam zaczepnie i szturchnęłam go w
ramię.
− A skąd myśl, że nigdy jeszcze w czymś
nie byłaś lepsza, co? Przypomnij mi, kto potrafił wchodzić po drzewach od
samego początku? Albo idealnie rozpoznawał Genjutsu? Chyba nie ja…
− Oj, daj spokój! To każdy głupi by
potrafił…! –
odpowiedziałam szybko, ale zdałam sobie sprawę, że było to o jedno zdanie za
dużo.
− Dzięki, wiesz… − blondyn udał
obrażonego.
− Przecież Sasuke też nie szło to za
dobrze… a poza tym w końcu się wam udało! – starałam się go ugłaskać – No i to nie
Sasuke uratował mnie przed Gaarą…
− Nie wspominajmy o tym – przerwał mi
Uzumaki –
Długo jeszcze będziesz tu siedzieć? – zmienił temat.
− A która jest godzina?
− Coś koło siódmej…
− Cóż… zwykle pobiegałabym jeszcze na sam
koniec, tak z pół godzinki i poszłabym do domu, ale…
− To może pójdziemy na spacer, co? – znowu przerwał mi
blondyn, a na pytanie zareagowałam lekkim rumieńcem – Tylko się nie
złość! –
szybko dodał i odsunął się w bok – To nie będzie randka ani nic z tych
rzeczy!
− Wiesz… − zachichotałam – Pod tym względem
chyba nigdy się nie zmienisz…
− Pod jakim? – spytał zdziwiony.
− Nadal panicznie się mnie boisz! – krzyknęłam i pogodnie
się do niego uśmiechnęłam – Zresztą… nawet nie pomyślałam o tym, że
to może być randka – skłamałam – Spakuje tylko te wszystkie zwoje i
książki, i możemy iść!
− Pomogę ci! – zaproponował niebieskooki.
− Nie trzeba… − zaprotestowałam.
Pośpiesznie schowałam wszystkie swoje
rzeczy i dałam znak Uzumakiemu, że możemy ruszać. Ten odpowiedział mi uśmiechem,
poczym zaczął iść w sobie znanym kierunku, a ja zaraz za nim.
Zwiedziliśmy chyba całą Konohe,
rozmawiając o wszystkim i o niczym. Naruto opowiedział mi dokładnie przebieg
treningu Senjutsu, szczególnie wspominając to, że opanował je szybciej niż
Namito−sensei.
Nie mogło się też obejść bez pytania o wypad do Ichiraku, na co się jednak
zgodziłam. Kiedy blondyn wciągnął pięć misek, udaliśmy się do ostatniego punktu
naszego spaceru, czyli parku.
Księżyc pięknie oświetlał całą Wioskę,
co tworzyło bardzo… romantyczną i nastrojową atmosferę. Było też w miarę
ciepło. Usiedliśmy na jednej z ławek, które otaczały jeziorko. Nasze spotkanie
mogłoby nie mieć końca, tak dobrze się dogadywaliśmy, lecz po pewnym czasie, to
Naruto stwierdził, że trzeba się zbierać do domu. Postanowił również, że mnie
odprowadzi. Nie wiedzieć czemu, byłam trochę zawiedziona, że niedługo się rozstaniemy.
Całą drogę przegadaliśmy, więc nawet
nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce. Powoli zaczęłam wchodzić po
schodach, Uzumaki czekał zaś, aż zniknę za drzwiami. Kiedy chwyciłam za klamkę
coś mnie jednak tknęło i odwróciłam się w
jego stronę, co sądząc po minie, trochę go zaskoczyło.
− Naruto, ja… − zaczęłam
niepewnie.
− Tak?
− Ja… Dziękuje…
− Za co niby? – chłopak delikatnie
się zaśmiał.
− Za to, że jesteś… − szybko odparłam i
weszłam do domu, zostawiając mocno zdziwionego Uzumakiego na zewnątrz.
Byłam mu bardzo wdzięczna za to, co
dziś zrobił. Niby taka mała rzecz, a jak bardzo mnie ucieszyła. Szczerze, to z
miłą chęcią mogłabym to powtórzyć… Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym spojrzałam
na zegarek. Była godzina jedenasta, a rodzice już spali. Trochę wcześnie jak na
nich, ale trudno. Powoli i cicho udałam się do swojego pokoju, aby udać się na
zasłużony odpoczynek…
Za nim zasnęłam, zastanawiałam się
jeszcze nad jedną rzeczą. Naruto zwykle, kiedy wraca z misji bądź treningu
zwykle udał by się na ramen, a z dzisiejszego dnia wynika… że od razu od
Tsunade, wybrał się do mnie. Interesujące…
Rozdział przerywnikowy,
z perspektywy Sakury! Mam delikatne wrażenie, że lałem tutaj wodę… a wam jak
się wydaje?
Mimo wszystko liczę,
że chapek się wam spodoba!
Gorąco zachęcam
do komentowania!
Oceniajcie,
krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)