27 kwietnia 2013

30. Rozterki Sakury


Co słychać u przyjaciółki Naruto?        


          Naruto pośpiesz się!! wrzasnął Namito.
         Już idę!! odpowiedziałem mu tym samym.
         Trening Senjutsu zapowiadał się naprawdę niesamowicie! Z tego co opowiadał mi Jiraiya, jeśli uda mi się to opanować, będę mógł przenosić góry! I to dosłownie… Dodatkową atrakcją było też to, że razem ze mną trenować będzie Namikaze. Sannin podczas ich przygód nie wziął go na Myoboku, ponieważ stwierdził, że mu się nie chce i woli zbierać materiały do książki… Rany… oni to się dobrali. W każdym bądź razie, mój Sensei nie jest taki jak jego Sensei i postanowił to nadrobić razem ze mną.
Podszedłem do lustra, aby ostatni raz się przejrzeć. Za każdym razem kiedy to robię, mam wrażenie, że widzę mojego mistrza. Mam zdecydowanie dłuższe włosy niż kiedyś, a gdybym chciał, mógłbym je uczesać tak, abym wyglądał jak Namikaze. Wole jednak tego nie robić i nadal obwiązuje boki włosów ochraniaczem, choć i tak sięgają one prawie do mojej żuchwy… i szczerze, podoba mi się to! Za to bez mojej czarnej opaski, gdyby patrzeć na fryzury, wyglądam prawie identycznie jak Namito… chociaż, podobno on jest przystojny, to ja zapewne też muszę być!
Potargałem swoją blond czuprynę i zapiąłem bluzę. Postanowiłem nie brać ze sobą płaszczu, który spokojnie wisiał sobie w szafie. Mój ukochany czarnopomarańczowy dres w zupełności mi wystarczy.
Podszedłem do łóżka, na którym leżał cały mój bagaż. Założyłem bardzo duży plecak, a do ręki wziąłem jeszcze torbę wypakowaną produktami spożywczymi. Z tego co widziałem, Namito ma jeszcze takie dwie…
         Załadowany prawie do pełna, powoli ruszyłem w stronę parteru. Gdy pokonałem odcinek dzielący mój pokój, a schody, trochę przestraszyłem się, że z tymi wszystkimi tobołami prędzej spadnę na dół, niż normalnie zejdę. Mimo wszystko, dość nieporadnie, ale udała mi się ta sztuka. Gdy tylko postawiłem stopę na równej podłodze, odetchnąłem i skierowałem się do salonu, gdzie czekał Namito i… jakaś mała, stara ropucha.
         Nareszcie Naruto! Ile można czekać… pokręcił głową blondyn.
         A więc to jest ten chłopak o którym mówił chłopiec Jiraiya, tak? odezwał się nasz gość.
         Dokładnie mistrzu Fukusaku odparł mu Namikaze i zwrócił się do mnie Poznaj naszego nauczyciela, Wielkiego Mędrca wszystkich ropuch z Góry Myōboku Lorda Fukusaku.
         To dla mnie zaszczyt, Sensei ukłoniłem się nisko, co było błędem, bo przez ciężki plecak ledwo co się wyprostowałem Jednak, jeśli mogę spytać… dodałem Myślałem, że to Szef Gamabunta jest najmądrzejszy i w ogóle…
         To prawda, jest on Szefem ropuch, oraz na pewno jest on bardzo mądry, chłopcze Naruto, ale nawet on musi komuś podlegać wyjaśnił Tym kimś jestem ja! dodał dumnie.
Ohh… to bardzo ciekawe… odpowiedziałem z udawanym entuzjazmem Mam jeszcze jedno pytanie, ale tym razem do ciebie, Namito…
         Tak?
         Możesz mi powiedzieć, po co nam tyle jedzenia?! krzyknąłem i wskazałem na torby, które pękały w szwach od ilości żywności do nich zapakowanej.
         Ahh… bo widzisz, tam gdzie się wybieramy, nie ma pożywienia dla ludzi… odrzekł niepewnie.
         Nie ma?! wrzasnął Fukusaku Moja żona gotuje bardzo dobre rzeczy, na pewno by wam zasmakowały!
         Oczywiście… tylko, że my nie jemy robaków!! odpowiedział mu Namikaze Ehh… mniejsza o to. Naruto chodź tu, im szybciej się tam znajdziemy tym lepiej…
         Taa… nie mogę się doczekać! odparłem, biorąc jednocześnie do ręki torbę Ruszajmy! dodałem, gdy stałem koło nich.
         Trzymajcie się! powiedziała ropucha i zaczęła wykonywać znaki.
         Po chwili wszystko zawirowało, a nasza trójka znalazła się gdzieś na Górze Myōboku. Trening Senjutsu czas zacząć!!

         Naruto musiał obudzić się dzisiejszego ranka, bo nie zastałam go w szpitalu. Znając jego, szybko się stamtąd urwał… no, to do niego całkiem podobne. Spał przecież przez całe dwa dni. Zatęsknił za ramen, albo coś w tym stylu i tyle go widziano na leczeniu. Niech jednak sobie nie myśli, że tak łatwo wywinie się do badań, o nie… ja go już przypilnuje!
         A raczej ja i Tsunade… to ona po usłyszeniu ode mnie, że Uzumakiego nie ma w szpitalu, kazała mi iść do niego do domu, jednocześnie krzycząc coś o zabiciu tej dwójki. Domyślam się, że chodziło jej też o Namitosensei… oni naprawdę się lubią!
         Miejsce w którym znajdował się dom blondynów znajdowało się poza murami Wioski. Z jednej strony nie muszą się martwić o sąsiadów, a z drugiej strony mają wszędzie daleko. Mimo wszystko, idąc leśną ścieżką, która prowadziła do rezydencji Czwartego Hokage, podziwiałam piękno tego miejsca. Wiadomo, czemu starszy z braci Namikaze tu zamieszkał. Gdybym mogła, wprowadziłabym się tu natychmiast…
         Uhh, tak się rozmarzyłam, że nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam na miejsce. Ten dom jest ogromny… wręcz za duży jak na mieszkające w nim dwie osoby. Kiedyś domowników było z pewnością więcej. Poprawiłam trochę swoje różowe włosy, zacisnęłam opaskę i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam na przycisk od dzwonka i cierpliwie czekałam.
         Po chwili, nie stwierdzając, aby ktokolwiek szedł, żeby otworzyć, zadzwoniłam ponownie. Tym razem się udało, gdyż po chwili usłyszałam odgłos otwieranego zamka. Gdy tylko odrzwia lekko się uchyliły, wyjrzała zza nich osoba, której bym się tu nie spodziewała.
         Był to Lord Jiraiya! Ale co on tu robi? Czy przypadkiem zaraz po Finałach nie miał ruszać w dalszą drogę? Cóż… nie miałam innego wyjścia, jak tylko pokonać przeszkodę, jaką jest jego osoba…
         Sakura… co ty tu robisz tak wcześnie rano…? zapytał ospałym głosem, jego wyraz twarzy wyraźnie mówił, że go obudziłam.
         Jest już po trzynastej… odparłam zdziwiona  A jeśli chodzi o powód, dla którego tu jestem, to szukam Naruto… jest może w domu? spytałam uprzejmie.
         Naruto…? odrzekł, jakby nie wiedział o kogo chodzi To ty nic nie wiesz? No tak, właściwie nikt nic nie wie… zaczął mówić sam do siebie Tsunade cię przysłała, prawda? zapytał.
         Tak, a o czym niby nikt nie wie?
         Heh… westchnął Możesz wrócić do naszej urodziwej przyjaciółki i powiedzieć jej, że Naruto i Namito wyruszyli trenować Senjutsu wyjaśnił z niemałym uśmiechem na ustach Pewnie będzie zła, a jeśli będzie szukać winowajcy, to powiedz, że ja ich na ten trening wysłałem… Jednak mam do ciebie prośbę… dodał miło.
         Słucham? odparłam, mając przeczucie, że nie będzie to typowa przysługa…
         Nie mów nikomu, że tu jestem powiedział całkiem normalnym głosem Widzisz, chcę dokończyć powieść, a to miejsce idealnie się do tego nadaje. Z dala od całego tego miejskiego zgiełku… mam nadzieję, że rozumiesz?
         Aaa.. trochę mnie zatkało O.. Oczywiście Jiraiyasama! To ja nie będę przeszkadzała… powodzenia w pisaniu książki! dodałam i odwróciłam się na pięcie Do zobaczenia!
         W odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś mruknięcie, co miało chyba oznaczać pożegnanie i odgłos zamykanych drzwi. Westchnęłam i powoli zaczęłam kierować się w stronę Liścia. Chciałam jak najdłużej popodziwiać tutejsze widoki, pewnie nie prędko znowu tu zagoszczę…
         Naruto ponownie wyruszył na trening… ledwo co wrócił po trzech latach i już go nie ma. Jednak nie odczuwam jego nieobecności jakoś… szczególnie. Chyba przyzwyczaiłam się, że go po prostu nie ma. Tak samo, jak przywykłam do nieobecności Sasuke…
         Choć fajnie było mieć Uzumakiego, chociaż przez chwilę przy sobie… nawet jeśli rzadko się widywaliśmy, gdy tylko go widziałam, na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Nigdy nie sądziłam, że widok tego głupka będzie tak na mnie wpływał…
         Co ja wygaduje… jakiego głupka? On jest chyba mądrzejszy ode mnie. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo zmienił się przez ten czas nie do poznania. Z małego, głośnego dzieciaka przeobrazić się w… taką osobę?  Sama już nie wiem, co o nim myśleć… Ciekawe jest też to, co on myśli o mnie? Czy w jego oczach nadal jestem tak samo bezużyteczną dziewczyną jak kiedyś… czy może nastąpiła jakaś zmiana?
         Rany, o czym ty myślisz kobieto?! Od kiedy obchodzi cię jego zdanie, co? Nie było go tyle czasu, a jak już wrócił, to dalej trenował, a gdy skończył znowu zniknął. Czy my, jako jego przyjaciele jeszcze go obchodzimy? Czy może to samodoskonalenie stało się dla niego najważniejsze…? Sama już nie wiem…
         Muszę o tym z kimś pogadać… może Mistrzyni Tsunade? Ona zna go jak nikt inny! No może oprócz Jiraiyi i Namitosensei… ale rozmowy z tym pierwszym raczej bym nie wytrzymała, a ten drugi trenuje razem z Naruto…
         Zdecydowanie za dużo o tym myślę… a raczej o nim. Coś jest chyba ze mną nie tak… a może nie? Złapałam się za głowę. Rozejrzałam się dookoła siebie. Byłam już przy Bramie Głównej Wioski… takie dumanie zdecydowanie pomaga w spacerach!
         Swoje kroki skierowałam w stronę Budynku Administracyjnego, aby zdać raport z rewelacji jakich dowiedziałam się od Żabiego Pustelnika. Mijałam po drodze wielu ludzi, niektórych czasem widywałam w szpitalu, innych nie znałam wcale.
         Kiwnęłam głową, by przywitać się ze strażnikami przy wejściu do siedziby Hokage, po czym stanęłam przed schodami, które prowadziły na ostatnie piętro. Pamiętam, jak kiedyś ich nie lubiłam, zawsze tyle było po nich wchodzenia… a teraz? Kilka sekund i jestem na miejscu! Powoli już, podeszłam do drzwi i zapukałam. Odpowiedzią był charakterystyczny wrzask. Nacisnęłam klamkę i po chwili znalazłam się w gabinecie Piątej.
         Ohh, to ty Sakura… powiedziała, nie odrywając wzroku od jakiegoś papieru Co, tym razem, było powodem ucieczki naszego narwańca? spytała.
         Jakby to powiedzieć… Naruto nie ma w domu. Tak samo, jak Namitosensei… oni wyruszyli na trening Senjutsu! odpowiedziałam, trochę się jąkając.
         Reakcja Tsunade była natychmiastowa. Powoli odłożyła trzymaną kartkę, rozsiadła się wygodnie w fotelu i spojrzała na mnie dość przenikliwym wzrokiem.
         A skąd ty to wiesz, co? zapytała chytrze.
         Od Lorda Jiraiyi, mistrzu… ja spotkałam go, gdy opuszczał Wioskę i… wiedziałam, że powiedziałam już za dużo, teraz Piąta mi nie odpuści to on mnie o tym uprzejmie poinformował!
         Sakura… odparła chłodno blondynka, a w jej oku zobaczyłam błysk Jiraiya nie opuścił Konohy, prawda?
         Ohh.. no… nie wiedziałam co odpowiedzieć.
         Nie musisz kłamać… i tak wiem, że się gdzieś tutaj zaszył. Znam cię już dość dobrze, wiesz? Potrafię rozpoznać, kiedy nie jesteś szczera…
         Prze.. przepraszam… odparłam pokornie.
         Nie masz za co, moja droga. Nawet nie wiesz, ile razy ja kłamałam… odpowiedziała Tsunade, wyglądało to tak, jakby wspominała przeszłość Cóż, w wolnej chwili sobie z nim porozmawiam. A ty możesz już iść, mam jeszcze sporo roboty zakończyła i wzięła do ręki jakiś zwój Pamiętaj jednak o dyżurze! jeszcze dodała.
         Tak… oczywiście! odrzekłam i już miałam się odwrócić aby wyjść, jednak coś podkusiło mnie by zadać pytanie Mistrzu czy… Naruto stał się inny?
         Nie rozumiem… jak to inny? Piąta była wyraźnie zaskoczona moim pytaniem.
         No, unika nas… swoich przyjaciół, wiecznie trenuje, a teraz znowu zniknął…
         Hahaha… blondynka się zaśmiała Sakura! Nie słyszałam bardziej niedorzecznej rzeczy od… bardzo dawna! Naruto jest taki jaki był, nie martw się o niego. To, że ostatnio bardziej skupia się na treningu, nie oznacza, że ma was wszystkich gdzieś. Zresztą, Namito by mu na to nie pozwolił… on doskonale wie, jak jesteście dla Uzumakiego ważni.
         Rozumiem… krótko odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech Dziękuje Mistrzu! dodałam i wyszłam z pomieszczenia.
         Byłam zadowolona z odpowiedzi Tsunade. Trochę podbudowała mnie swoimi słowami. Lecz nadal, chciałam o tym z kimś szczerze porozmawiać… tylko dlaczego? Dlaczego mnie to tak zajmowało? Od kiedy interesują mnie tak sprawy dotyczące Naruto…?
         Westchnęłam i powoli zaczęłam schodzić po schodach. Po chwili byłam już przed Budynkiem. Mój dyżur zaczynał się o godzinie piętnastej, więc mam jeszcze trochę czasu… jakby go zagospodarować?
         Ej, Sakura! nagle usłyszałam znajomy głos Sakura!
         Ino… odwróciłam się w stronę przyjaciółki Co słychać? zapytałam uprzejmie.
         Idę właśnie do kwiaciarni… może przejdziesz się ze mną? Napijemy się kawy, pogadamy…
         Spojrzałam na nią, jak na cud. Dosłownie spadła mi z nieba, proponując rozmowę! To idealna okazja, aby się podyskutować o tym, co mnie trapi…
         Z miłą chęcią! odparłam Właściwie, to sama chciałam z tobą porozmawiać… dodałam po chwili marszu.
         Ohh.. A o czym to? spytała ciekawsko Yamanaka.
         No bo widzisz… zaczęłam mówić, a na mojej twarzy nie wiedzieć czemu pojawił się rumieniec Chyba trochę za dużo myślę o Naruto…
         O Naruto?! niemal wrzasnęła blondynka Sakura, zaskoczyłaś mnie, wiesz?
         Niby czemu…? spytałam nieśmiało.
         Najpierw jesteś o niego zazdrosna, podczas Finału o mało nie zeskoczyłaś na dół by mu pomóc, a teraz to… wymieniła córka Inoichiego Ktoś tu wyraźnie…
         Dziewczyny! nagle ktoś jej przerwał.
         Obydwie szybko odwróciłyśmy się w stronę, z której dochodził głos. Mocno się zdziwiłam tym, kogo ujrzałam. Tak samo jak moja przyjaciółka…
         Konohamaru…? odezwała się niepewnie Ino O co chodzi?
         Muszę coś na was przetestować… powiecie mi, czy zadziała to na braciszka Naruto! odrzekł z entuzjazmem i ułożył z dłoni pieczęć barana Oiroke no Jutsu!!
         Co??!! wrzasnęłam przerażona, ale było już za późno…
         Na miejscu, w którym wcześniej stał świeżo upieczony Chūnin, w kłębach dymu pojawiły się dwie, piękne nagie kobiety. Jedna miała długie kasztanowe włosy, a druga krótsze blond. Obydwie ściśle do siebie przylegały…
         I co sądzicie…? obydwie dziewczyny zapytały w tym samym momencie bardzo… kuszącym głosem.
         Ohh… no nieźle! zawołała po chwili Yamanaka, czym kompletnie mnie załamała.
         Ino?! krzyknęłam niedowierzając Konohamaru..!! tym razem wrzasnęłam już ze złości i zaczęłam iść w jego stronę Pożałujesz bycia takim… zboczeńcem!! dodałam, a na moim czole zaczęła pulsować żyłka.
         Aaa!! Czekaj!! młody Sarutobi wrócił do normalności i zaczął machać rękoma na znak protestu To nie tak!!
         Ja ci dam nie tak!! odparłam i uderzyłam pięścią w otwartą dłoń.
         To może to ci się spodoba?! nagle krzyknął i znów się w coś zamienił.
         Tym razem była to o wiele gorsza rzecz… która nie wiedzieć czemu spowodowała, że zrobiłam się cała czerwona. Zresztą tak samo jak Ino, która z wrażenia, aż do mnie podeszła. A wszystko dlatego, że nasz młody dowcipniś zamienił się… w Naruto. Na dodatek bez większości garderoby na sobie…
         Kiedy tak się na niego patrzyłam, poczułam, że robi mi się gorąco. Szybko jednak się opanowałam i potrząsnęłam głową. Konohamaru zaś anulował technikę…
         Hahahaha! zaśmiał się najgłośniej jak potrafił Gdybyście tylko widziały wasze miny!! Nie mogę się doczekać, aż powiem o tym braciszkowi!!
         CO?! krzyknęłyśmy obie na raz Nie możesz tego zrobić!! podbiegłam do niego, złapałam za ubranie i podniosłam do góry, po czym zaczęłam nim trząść Jeśli piśniesz mu choćby słówko… zabije cię!!
         Oj, daj mu spokój wtrąciła się Yamanaka Młody jest... jeszcze zrozumie, że tak nie wolno! dodała, ale nie mówiła tego z jakimś wielkim przekonaniem Chodź już! zaczęła mnie ciągnąć za rękę.
         Ehh… westchnęłam i udałam, że chcę postawić chłopaka na ziemie, na co ten zareagował uśmiechem. Mój plan był jednak inny, bo energicznym rzutem posłałam go na najbliższą ścianę, lecz tak, aby nic mu się nie stało Potraktuj to jako ostrzeżenie! rzuciłam na pożegnanie i ruszyłam za przyjaciółką.
         Przeszłyśmy kilkadziesiąt metrów, nadal mając w pamięci niedawne wydarzenie. Tak sobie myślę, co by było, gdyby była tutaj Hinata… to skończyło by się chyba śpiączką! Rany…
         Ej, Sakura…! nagle odezwała się blondynka, patrzyła na mnie dość rozmarzonym wzrokiem Z Naruto zrobił się przystojniak co…?
         Ino!! krzyknęłam z niedowierzaniem.
         No co! Nie mogę już z tobą porozmawiać o chłopakach…? odparła z wyrzutem.
         Ostatnio wylądowałam przez to w lodowatej wodzie… na samą myśl robi mi się zimno.
         Oh, ale wtedy byłyśmy w zupełnie innym… stanie! odpowiedziała Yamanaka, była trochę zmieszana Ale przyznaj, z naszego małego, nieznośnego i najgłośniejszego Shinobi w Wiosce, zrobił się… ahh! westchnęła podekscytowana.
         Może… sama nie wiem, co o nim myśleć odrzekłam i trochę posmutniałam.
         Cóż… zaraz mi wszystko ładnie wyśpiewasz! krzyknęła niebieskooka Gdzie ja mam klucze… zaczęła grzebać po kieszeniach.
         Rzeczywiście, dotarłyśmy wreszcie do jej rodzinnej kwiaciarni. Po kilku chwilach, Ino odnalazła szukany przedmiot i otworzyła drzwi. Szybko weszłam do środka, gdzie od razu uderzył we mnie piękny zapach kwiatów. Zawsze kiedy tu jestem, nie mogę uwierzyć w to, że wszystkie te rośliny są tak zadbane.
         Rozgość się, a ja przygotuje tą kawę powiedziała Ino, kładąc klucze na blacie, po czym zniknęła na zapleczu.
         Ja jednak, zamiast usiąść wygodnie na krześle, które stało obok lady, postanowiłam pooglądać kwiaty. Były tutaj chyba wszystkie gatunki, jakie można spotkać w Kraju Ognia. Tak jak przystało, na najlepszą kwiaciarnie w Liściu. Co jak co, ale rodzina Ino od zawsze była w tym dobra. Czasem jej zazdroszczę, że ma takich rodziców. No ale, cóż… mówi się trudno!
         Naruto oglądał dokładnie te same kwiaty, kiedy tu był… nagle odezwała się Yamanaka, która wróciła z dwiema filiżankami kawy.
         Ohh… są ładne, pewnie wielu ludzi robi to samo… odparłam obojętnie i ruszyłam w stronę krzesła.
         Więc, co cię trapi Sakura? blondynka spytała, gdy usiadłam naprzeciwko niej I nie kłam, że nic! Znam cię na wylot…
         Taak, znasz mnie bardzo dobrze… uśmiechnęłam się i wzięłam łyk gorącego napoju Cóż… wszystko zaczęło się odkąd Naruto wrócił z treningu… ucieszyłam się, że jest z powrotem i w ogóle, ale on…
         Moją wypowiedź nagle przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę, tak samo jak Yamanaka. Naszym gościem okazał się być Shikamaru.
         Cześć dziewczyny przywitał się Ino, jutro o dziewiątej masz stawić się pod Bramą Główną, wyruszamy na misję dodał szybko No.. to wszystko, nie będę przeszkadzał zakończył i wyszedł, nie dając nawet nic powiedzieć swojej towarzyszce.
         Ohh… ta tylko westchnęła Na czym to stanęłyśmy? spytała uprzejmie i się uśmiechnęła.
         Mówiłam o tym, że Naruto wrócił z treningu kontynuowałam ale wszystko i tak wyglądało, jakby wciąż go nie było. Szczerze mówiąc, przez te dwa miesiące ilość razy, kiedy z nim normalnie rozmawiałam mogłabym policzyć na palcach jednej ręki… trochę posmutniałam.
         Ohh.. chyba już wiem co ci dolega! odparła radośnie Ino Jest to bardzo proste…
         Że niby co mi dolega? spytałam ciekawa odpowiedzi.
         Sakura, ty się po prostu… nie dokończyła, gdyż znowu otworzyły się drzwi Shikamaru?! Co znowu?! wrzasnęła, gdy tylko zobaczyła go w wejściu.
         Ahh, to takie upierdliwe, przekazywać te wszystkie informacje… westchnął w swój charakterystyczny sposób Zapomniałem ci powiedzieć, że Asumasensei zaprasza nas dziś wieczorem na barbecue. Chōji namówił go na to w jakiś magiczny sposób… wyjaśnił Tym razem już na pewno znikam. Trzymajcie się! machnął ręką i wyszedł po raz drugi.
         Rany… Ino pokiwała z niedowierzaniem głową Zobacz kogo ja mam w drużynie! A niby z niego taki geniusz…
         Oh, nie trafiłaś znowu tak źle… pomyśl jak ja się czułam, kiedy wylądowałam w drużynie z Naruto…
         No, ale był tam też Sasuke, nie? odparła Yamanaka Każda z nas wtedy chciała być z nim w drużynie!
         No i jak na tym wyszłam…? ciężko westchnęłam Sasuke został porwany, nikt nie wie, czy jeszcze żyje. Niedługo po tym Naruto również odszedł… wszystko to mówiłam trochę łamiącym się głosem jedyne co mi wtedy zostało, to pilnie trenować pod okiem Piątej...
         No i czemu kłamiesz? wypaliła od razu Ino Wcale tak bardzo nie przeżyłaś tego, że Sasuke został porwany. Właściwie, to nikt z nas tego za specjalnie nie odczuł… takie jest życie Shinobi wyjaśniła.
         Patrzyłam na nią z podziwem. Ona miała rację… kogo ja oszukuję? Miesiąc się pomartwiłam i wróciłam do swojego życia… Naruto też dość szybko to zrozumiał. Dlaczego ja próbuje oszukać samą siebie? Przecież tu nie chodzi o Uchihe…
         Ino… chciałam zmienić temat Co chciałaś mi powiedzieć, kiedy ponownie wszedł Shikamaru?            
Ahh… Yamanaka westchnęła Jestem na sto procent pewna, że… się za nim stęskniłaś!
         Co?! zawołałam z niedowierzaniem Za kim?!
         Za Uzumakim, oczywiście! blondynka energicznie odpowiedziała i wstała A teraz kiedy już wrócił i znowu wyjechał, to uczucie jeszcze bardziej się spotęgowało! Kto by pomyślał, że Sakura, która była wielce zakochana w Sasuke, kiedykolwiek zatęskni za… Naruto!
         Ja… ja.. poczułam, że się rumienię Która to już godzina?! nagle zawołałam i spojrzałam na zegarek, który wisiał na jednej ze ścian Muszę iść na dyżur! Dzięki za rozmowę i kawę, Ino! Do zobaczenia! pożegnałam się i wybiegłam z pomieszczenia, zostawiając kompletnie zaskoczoną Yamanake samą.
         Tak naprawdę miałam jeszcze prawie dwadzieścia minut do rozpoczęcia mojej zmiany w szpitalu, ale nie mogłam dłużej rozmawiać na ten temat. Ale nie dlatego, że nie zgadzam się z tym co powiedziała moja przyjaciółka, tylko dlatego, że ma ona rację. Lecz, czy to oznacza, że…?
         Nie! To nie możliwe! Naruto jest moim przyjacielem, nikim więcej… Muszę się czymś zająć, żeby o tym wszystkim nie myśleć. Może poproszę Tsunade o jakieś zadanie, albo zwoje, które mogłabym przestudiować? W każdym bądź razie, nie mogę nic nie robić!
        
         Nigdy więcej nie poproszę Piątej o jakąś robotę. Spełniła moją prośbę i dała mi do przeczytania kilka książek o medycynie, ale jednocześnie jako moja mentorka, zleciła mi trening wytrzymałościowy! Więc w przerwach między czytaniem, musiałam ćwiczyć… cóż, przynajmniej miałam co robić!
         Na swoje ulubione miejsce wybrałam jeden z mniejszych placów treningowych, który otoczony był z każdej strony lasem. Był on mocno oddalony od najczęściej wykorzystywanych pól, dzięki czemu nie musiałam martwić się, że ktoś mi przeszkodzi, albo niepotrzebnie będzie zawracał głowę. Lubiłam ten spokój…
         Poza tym było tu idealne miejsce do czytania, bo pod jednym z drzew znajdowała się ławka! Tak więc nie musiałam zbyt często zmieniać miejsca swojego pobytu. W domu praktycznie tylko spałam. Posiłki musiał mi przynosić, o dziwo… Konohamaru! Według Tsunade sam się zgłosił na ochotnika, w co jednak za bardzo nie chcę mi się wierzyć. Pewnie czcigodna Piąta zrobiła to, aby go za coś ukarać, niż dlatego, że tak się o mnie troszczy… w każdym bądź razie, tak minął mi miesiąc od rozmowy z Ino.
         Pewnego słonecznego i bardzo ciepłego popołudnia, odpoczywałam sobie na ławce, popijając napój przygotowany specjalnie przez Shizune. Dzięki cieniu, jaki dawało drzewo, było tu idealne miejsce do lektury. Byłam tym tak bardzo zaabsorbowana, że nie zauważyłam pojawienia się dość niespodziewanego gościa…
         Zawsze słyszałem, że bycie medycznym ninja, to bardzo ciężka sprawa, na którą trzeba poświęcić wiele lat treningu… jednak, czy to naprawdę jest takie trudne? ktoś zapytał, lecz nie za bardzo zwróciłam uwagę na głos tej osoby.
         Wszystko to co słyszałeś jest prawdą i tak, jest to bardzo trudne… odparłam obojętnie, nie odrywając wzroku od książki.
         Hmm… zachowujesz się trochę jak Kakashisensei! zawołał radośnie mój gość Aż tak cię to wciągnęło?
         Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że osobę która przede mną stoi doskonale znam… Powoli podniosłam wzrok do góry, a gdy wyjrzałam zza okładki, zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna, bacznie mi się przyglądającego.
         Chłopak ubrany był czarną koszulkę i swoje pomarańczowe spodnie. Jego długie włosy zaś swobodnie opadały mu na czoło, które od czasu do czasu były delikatnie muskane przez wiatr. Nadawało mu to… niezwykłego uroku.
         Na… Naruto?! poderwałam się z miejsca Kiedy wróciłeś?! od razu spytałam, byłam bardzo podekscytowana.
         Kilka godzin temu… wpadłbym wcześniej, ale musiałem się rozpakować i zgłosić do Tsunade… rozumiesz, nie? wyjaśnił trochę nieporadnie Uzumaki Zresztą to od niej dowiedziałem się, że cię tu znajdę! dodał wesoło.
         Ohh… to miło z twojej strony! posłałam mu ciepłu uśmiech i z powrotem usiadłam na ławce, poczym wskazałam, by blondyn zajął miejsce obok. Dopiero teraz zauważyłam, że jedną rękę ciągle trzyma za plecami Co tam tak ukrywasz? spytałam z ciekawości.
         A to! odparł Naruto i wyciągnął zza pleców niebieskiego loda z dwoma patyczkami, którego można było przełamać na pół Kiedy tu szedłem pomyślałem, że może osłodzę ci trochę trening! zawołał i podzielił słodkość na pół Trzymaj!
         Patrzyłam na niego, jak na kogoś, kogo widzę pierwszy raz od bardzo dawna. Od kiedy on myśli o tak prostych rzeczach, które mogą ucieszyć każdego? Przecież to niemożliwe, że zmienił się on w takiego… człowieka w przeciągu trzech lat! Biło od niego takie dobro i pewność siebie, jakby od razu wiedział, że spodoba mi się to, co zrobi…
         Dzi.. Dzięki odrzekłam niepewnie i wzięłam swoją połówkę, a blondyn zajął miejsce koło mnie.
         Czyli nie nudziłaś się, kiedy mnie nie było, co? po chwili zapytał i podniósł jedną z moich książek, poczym otworzył ją na dowolnej stronie Cóż… połowy rzeczy które tu są w życiu nie zrozumiem, więc chyba masz rację… to co robisz naprawdę jest trudne!
         Jak to połowy? spytałam, zdziwił mnie tą odpowiedzią.
         No… o kontroli i przepływie chakry wiem całkiem sporo, jednak jak przekształcić ją tak, aby można było nią leczyć…? zamyślił się Nie potrafię sobie tego wyobrazić!
         Cóż, te lata treningu nie poszły na marne! ucieszyłam się W końcu jestem w czymś lepsza! dodałam zaczepnie i szturchnęłam go w ramię.
         A skąd myśl, że nigdy jeszcze w czymś nie byłaś lepsza, co? Przypomnij mi, kto potrafił wchodzić po drzewach od samego początku? Albo idealnie rozpoznawał Genjutsu? Chyba nie ja…
         Oj, daj spokój! To każdy głupi by potrafił…! odpowiedziałam szybko, ale zdałam sobie sprawę, że było to o jedno zdanie za dużo.
         Dzięki, wiesz… blondyn udał obrażonego.
         Przecież Sasuke też nie szło to za dobrze… a poza tym w końcu się wam udało! starałam się go ugłaskać No i to nie Sasuke uratował mnie przed Gaarą…
         Nie wspominajmy o tym przerwał mi Uzumaki Długo jeszcze będziesz tu siedzieć? zmienił temat.
         A która jest godzina?
         Coś koło siódmej…
         Cóż… zwykle pobiegałabym jeszcze na sam koniec, tak z pół godzinki i poszłabym do domu, ale…
         To może pójdziemy na spacer, co? znowu przerwał mi blondyn, a na pytanie zareagowałam lekkim rumieńcem Tylko się nie złość! szybko dodał i odsunął się w bok To nie będzie randka ani nic z tych rzeczy!
                Wiesz… zachichotałam Pod tym względem chyba nigdy się nie zmienisz…
                Pod jakim? spytał zdziwiony.
                Nadal panicznie się mnie boisz! krzyknęłam i pogodnie się do niego uśmiechnęłam Zresztą… nawet nie pomyślałam o tym, że to może być randka skłamałam Spakuje tylko te wszystkie zwoje i książki, i możemy iść!
         Pomogę ci! zaproponował niebieskooki.
         Nie trzeba… zaprotestowałam.
         Pośpiesznie schowałam wszystkie swoje rzeczy i dałam znak Uzumakiemu, że możemy ruszać. Ten odpowiedział mi uśmiechem, poczym zaczął iść w sobie znanym kierunku, a ja zaraz za nim.
         Zwiedziliśmy chyba całą Konohe, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Naruto opowiedział mi dokładnie przebieg treningu Senjutsu, szczególnie wspominając to, że opanował je szybciej niż Namitosensei. Nie mogło się też obejść bez pytania o wypad do Ichiraku, na co się jednak zgodziłam. Kiedy blondyn wciągnął pięć misek, udaliśmy się do ostatniego punktu naszego spaceru, czyli parku.
         Księżyc pięknie oświetlał całą Wioskę, co tworzyło bardzo… romantyczną i nastrojową atmosferę. Było też w miarę ciepło. Usiedliśmy na jednej z ławek, które otaczały jeziorko. Nasze spotkanie mogłoby nie mieć końca, tak dobrze się dogadywaliśmy, lecz po pewnym czasie, to Naruto stwierdził, że trzeba się zbierać do domu. Postanowił również, że mnie odprowadzi. Nie wiedzieć czemu, byłam trochę zawiedziona, że niedługo się rozstaniemy.
         Całą drogę przegadaliśmy, więc nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce. Powoli zaczęłam wchodzić po schodach, Uzumaki czekał zaś, aż zniknę za drzwiami. Kiedy chwyciłam za klamkę coś mnie jednak tknęło i odwróciłam się w  jego stronę, co sądząc po minie, trochę go zaskoczyło.
         Naruto, ja… zaczęłam niepewnie.
         Tak?
         Ja… Dziękuje…
         Za co niby? chłopak delikatnie się zaśmiał.
         Za to, że jesteś… szybko odparłam i weszłam do domu, zostawiając mocno zdziwionego Uzumakiego na zewnątrz.
         Byłam mu bardzo wdzięczna za to, co dziś zrobił. Niby taka mała rzecz, a jak bardzo mnie ucieszyła. Szczerze, to z miłą chęcią mogłabym to powtórzyć… Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym spojrzałam na zegarek. Była godzina jedenasta, a rodzice już spali. Trochę wcześnie jak na nich, ale trudno. Powoli i cicho udałam się do swojego pokoju, aby udać się na zasłużony odpoczynek…
         Za nim zasnęłam, zastanawiałam się jeszcze nad jedną rzeczą. Naruto zwykle, kiedy wraca z misji bądź treningu zwykle udał by się na ramen, a z dzisiejszego dnia wynika… że od razu od Tsunade, wybrał się do mnie. Interesujące…



Rozdział przerywnikowy, z perspektywy Sakury! Mam delikatne wrażenie, że lałem tutaj wodę… a wam jak się wydaje?
Mimo wszystko liczę, że chapek się wam spodoba!
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)
         


18 kwietnia 2013

29. Finał - Niespodzianka

Długo oczekiwany sprawdzian umiejętności.


         Czytając zwój, o mało nie wybuchłem śmiechem. Ci przeciwnicy… nie wiem skąd wziął się tu Gai. Ten Sai to człowiek z Korzenia, więc ten stary dziad musiał maczać w tym swoje brudne palce. No i Gaara. Jego imię, wymienione wśród tych dwóch pozostałych mocno mnie zaskoczyło. W końcu jest on Kazekage i nie może sobie pozwolić na takie rzeczy. No bo taka walka nie powinna mieć miejsca, a tu proszę…
         Nasz młody Kage musiał dogadać się z Tsunade. Nie wiem czym się on kierował, może chęcią rewanżu za walkę z przed laty, a może jest ciekawy siły Naruto? Przekonam się o tym podczas ich walki.
         Tym czasem, muszę zacząć walkę między Uzumakim, a Gaiem. Co mogę powiedzieć o tej parze? Naruto na pewno jest przygotowany do takiego starcia. Taijutsu zawsze było jego dobrą stroną, a pod moim okiem stał się jeszcze lepszy. Oczywiście, nawet ja nie jestem tak dobry w walce wręcz jak mój stary przyjaciel. W sumie, to nie wiem czy na świecie jest ktoś, kto byłby go w stanie pokonać w czystym pojedynku, bez używania Ninjutsu.
         Podsumowując, Naruto im dłużej będzie walczył, tym ma mniejsze szanse na wygraną. Wszystko powinno rozstrzygnąć się w pierwszych kilku minutach.
         Jesteście gotowi? zapytałem.
         Jak nigdy Namito! odparł z zapałem Gai.
         Zaczynajmy spokojnie odpowiedział Naruto.
         Westchnąłem, spojrzałem jeszcze raz w stronę każdego z nich i machnąłem ręką na znak, że walka się rozpoczęła, jednocześnie szybko odskakując w tył. Okazało się mądrą decyzją, gdyż momentalnie na moim miejscu pojawili się obydwaj panowie.
         Doszło do krótkiej wymiany ciosów, tak na sprawdzenie siebie nawzajem. Trochę ciężko się skupić przez tych kibiców… ten pierwszy kontakt wzbudził nie lada emocje. Co teraz?
Naruto dobył kunai i kilka shurikenów. Ruszył do przodu, to samo uczynił Gai, jednak on bez broni. Ostre gwiazdki świsnęły w powietrzu. Mistrz Taijutsu zrobił szybki unik w bok, jednak Uzumaki tylko na to czekał i posłał w to miejsce swój nóż. Czarnowłosy tym razem też ominął atak i sam ruszył do walki. Blondyn musiał sparować kilka naprawdę potężnych uderzeń, po czym udało mu się odskoczyć w tył. Gai jednak nie odpuszczał i znów szybko znalazł się przy moim podopiecznym.
Chłopak przewidział chyba takie zagranie, gdyż w odpowiednim momencie wyminął nadchodzące uderzenie i znalazł się za plecami swojego przeciwnika, posyłając mu przy okazji bardzo silne kopnięcie, przez które całkowicie wytrąciło mistrza Taijutsu z równowagi. Przeleciał on kilka metrów w powietrzu do przodu, po czym uderzył w ziemie i robiąc kilka fikołków znalazł się na ścianie robiąc w niej sobą dość sporą dziurę. Ta akcja momentalnie wywołała reakcje trybun, które jeszcze głośniej zaczęły dopingować zawodników. Mimo wszystko, to ja miałem najlepsze miejsce do oglądania, choć i tak wolałbym dach. Oparty o mur wszystkiemu spokojnie się przyglądałem.
Szybkość, precyzja i siła zaczął mówić Gai, gdy pozbierał się ze ściany Widać, że twoim mentorem jest Namito, Naruto.
Dziękuje Sensei, jednak to nie jest wszystko co potrafię odparł dumnie, acz uprzejmie blondyn Jednak myślę, że w tej walce nie będzie ci dane tego zobaczyć…
Cóż za pewność siebie!! wrzasnął z zapałem czarnowłosy Tym bardziej z wielką chęcią cię pokonam!!
Zobaczymy… zakończył Naruto i ułożył pieczęć Kage Bunshin no Jutsu!!
Koło Uzumakiego pojawiło się pięć jego kopii. Cała szóstka nagle w błyskawicznym tempie zaczęła wymieniać się pozycjami. Po kilku chwilach nie wiedziałem już który z nich to oryginał.
Jak mnie pokonasz krzyknęli chórem skoro nie wiesz który z nas jest prawdziwy?!
Wasza liczba nie robi na mnie żadnego wrażenia! Pokonam was wszystkich!!
Szczerze to nie wiedziałem co kombinuje Naruto. Podczas naszego treningu przestał używać dużej ilości klonów, na rzecz maksymalnie pięciu, co właśnie teraz pokazał. Jego zgranie z tymi kopiami jest bardzo dobre, nad czym zresztą dużo pracowaliśmy. Obecnie ilość kombinacji jakich może z nimi wykonać jest ogromna. Gai powinien mieć się na baczności, choć jak go znam, to na pewno tego nie zrobi. Na miejscu Uzumakego bym to wykorzystał…
No i miałem rację. Czarnowłosy rzucił się do ataku. Klony zaś nic nie robiły, jakby tylko na to czekały. W kłębie dymu zniknął jeden, drugi, trzeci… i czwarty! Na placu zostało dwóch Uzumakich. Który z nich jest prawdziwy?
Gai podbiegł do jednego z nich, zaatakował dość prostym kopnięciem… lecz blondyn sparował i złapał jego nogę!! W tym samym czasie drugi Naruto zaczął tworzyć Rasengana. Chyba nie chce go posłać na tamten świat tak od razu co?
Przepraszam Gaisensei! zawołał niebieskooki i z całych sił rzucił czarnowłosego w stronę klona.
Ten tylko na to czekał i błyskawicznie ruszył do ataku. Ja zauważyłem jednak coś zupełnie innego… ciekawe czy pan „Siła Młodości” się zorientuje? Obecnie nic na to nie wskazywało.
Maito przybrał w locie pozycję, którą chyba miał nadzieję uniknąć ostatecznego ciosu. Udało mu się! Wystawił ręce przed siebie, złapał klona Uzumakiego za ramiona, przeskoczył go i na odchodne kopnął w plecy, przez co ten zniknął, a czarnowłosy wylądował na ziemi. Teraz zobaczymy, czy wie o niespodziance, jaką zostawił mu Naruto…
Świetna próba chłopcze! zawołał dumnie Gai Jednak to za mało, żeby mnie pokonać! Ta walka nie jest jeszcze skończona!
Cóż… blondyn spojrzał w moją stronę Śmiem twierdzić, że jest inaczej!
Śmiesz twierdzić?! oburzył się czarnowłosy Pora kończyć tą dziecinadę!! Przygotuj się na…
Zwycięzcą ogłaszam Uzumakiego Naruto!! przerwałem mu swoim nagłym pojawieniem się na środku areny.
CO??!! Gai wrzasnął na cały stadion Ale jak to?!  Przecież nawet nie zadał mi jednego poważnego ciosu!! zaczął się kłócić.
Oczywiście, że nie odparłem Mógłbyś nawet dalej walczyć, ale… chyba nie chcesz stracić nogi, prawda?
Stracić nogę? Jak niby miałbym… czarnowłosy naprawdę nie wiedział o co chodzi.
Spójrz na swoje podudzie, Sensei odrzekł Naruto.
A co miałbym tam niby znaleźć… prychnął i niechętnie uczynił to, o co poprosił Uzumaki.
O mało nie wybuchłem śmiechem gdy zobaczyłem jego zdziwioną i przerażoną minę. Jak on mógł zostać Jōninem, kiedy nie zauważa się tak prostych rzeczy?
Wy… Wybuchająca notka? zapytał przejęty Ale kiedy ty…?
W momencie, kiedy cię chwyciłem Sensei. Klony świetnie wykonały swoją robotę, powodując twoje delikatnie rozluźnienie. Szczerze, to liczyłem jednak na to, że moja ostatnia kopia cię trafi, lecz notkę przykleiłem do ciebie tak na wszelki wypadek. Jak widać opłaciło się! blondyn wszystko pięknie wyjaśnił, a na jego twarzy zagościł serdeczny uśmiech.
Ahh!! Gai chyba nie mógł pogodzić się z porażką Pokonałbym cię, nawet bez nogi!!
Zamknij się idioto!! krzyknąłem i walnąłem go w głowę Przegrałeś przez własną nie uwagę i głupotę, a moim obowiązkiem było przerwanie tej bezsensownej walki. Następnym razem bardziej uważaj na to co się dzieje! Lepiej powiedz mi kto jest następny w kolejności…
Ten chłopak z Korzenia odpowiedział już poważnie Maito Ostatni będzie Gaara, o ile oczywiście Naruto pokona tego gościa.
Żaden problem Sensei! odparł z dumą blondyn Skoro pokonałem ciebie, nikt nie stanie mi na drodze!!
To jest mój duch!! Tak trzymaj!! mistrz Taijutsu zawołał to tak, jakby zupełnie zapomniał, że przegrał.
Na ten widok ciężko tylko westchnąłem, po czym wskazałem Gaiowi drogę do wyjścia z areny. Gdy to robił, ludzie na trybunach zafundowali mu miłe pożegnanie w postaci gromkich oklasków.
Cóż, trzeba chyba zawołać tego chłopaka. Według zwoju, walki miały być oddzielone dziesięciu minutowymi przerwami. Szczerze, to nie robiłbym ich tak długich, by nie dekoncentrować uczestników. No, ale nie ja ustalałem te zasady. Naruto musi to jakoś wytrzymać… a tak właściwie, to gdzie on jest? Tylko na chwilę spuściłem go z oczu…
Spojrzałem w stronę trybun. Po kilku sekundach dostrzegłem coś czerwonego, siedzącego na jednej z poręczy. Pokiwałem głową i udałem się w jego stronę. Gdy znalazłem się pod nim, wskoczyłem na górę, by przekonać się z kim to tak rozmawia.
O.. cześć Namito! zawołał dobrze znany mi głos.
Należał on do Kakashiego. Obok niego siedzieli Asuma i Kurenai. Było też jedno wolne miejsce, prawdopodobnie dla Gaia. Wszyscy wyglądali normalnie, co oznaczało, że zeszły z nich efekty wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy. Yūhi musiała szybko postawić ich na nogi…
Jak się macie? odparłem uprzejmie Czemu porwaliście mojego podopiecznego? spytałem.
Od kiedy on jest tylko twoim podopiecznym co, Namito? spytał Hatake i udał obrażonego.
Chcieliśmy mu po prostu życzyć powodzenia, nie było wcześniej ku temu okazji wtrąciła się czerwonooka.
Oraz pogratulować zwycięstwa nad Gaiem! dodał Sarutobi Bardzo dobrze rozegrana walka pochwalił blondyna syn Trzeciego.
Ohh… to nic takiego! odparł trochę zakłopotany Naruto Nic specjalnego przecież nie pokazałem!
Dobra dobra, nie bądź taki skromny potargałem mu włosy A teraz koniec rozmowy, czas przerwy się skończył.
To tu jest jakaś przerwa?! spytał zdziwiony niebieskooki.
Ano jest, zapomniałem o niej wspomnieć… Chodź! zawołałem i zeskoczyłem w dół.
Hai! Miło się rozmawiało! ukłonił się na pożegnanie do siedzącej trójki i poszedł w moje ślady Czyli teraz walczę z tym kolesiem z Korzenia, tak? zapytał, gdy wylądował obok mnie.
Dokładnie… nie wiem, czego się po nim spodziewać. Na pewno przeszedł podstawowe szkolenie ANBU, czyli uważaj na wszystkie niekonwencjonalne zagrania. Hmm, nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Walcz po prostu swoje, dostosuj się, a na pewno wygrasz! zawołałem by dodać mu otuchy i złapałem go za ramię Nie po to trenowałeś ze mną tyle czasu, by pokonała cię jakaś blada miernota, co?!
Oczywiście!! Nie zawiodę cię Sensei!! odparł z charakterystycznym błyskiem w oczach.
No, to mi się podoba… Widzę, że nasz kolega już tu jest wskazałem na wchodzącego na arenę Saia Przywitajcie się i możemy zaczynać.
Taa, przywitajcie się! Łatwo ci mówić…
Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi i zająłem miejsce na środku stadionu, a po moich bokach ustawili się dwaj panowie. Widownia na moment ucichła, abym mógł zapowiedzieć kolejną walkę.
W następnej walce zmierzą się dobrze już znany Uzumaki Naruto i Sai!! krzyknąłem na tyle głośno, by każdy mógł mnie usłyszeć.
Trybuny po raz kolejny dzisiaj wydały z siebie dziki okrzyk zadowolenia itp. Mnie to już jednak nie obchodziło. Spojrzałem na blondyna, patrzył on spokojnie, acz dość chłodno na swojego przeciwnika. Za to czarnowłosy… się uśmiechał. Sztucznie bo sztucznie, ale jednak. Trochę mnie to zdziwiło.
Wzruszyłem tylko ramionami i postanowiłem wreszcie to rozpocząć.
Jesteście gotowi? spytałem.
Jak zawsze… odparł Naruto, jednak w jego głosie wyczułem, że jest trochę zdenerwowany.
Możemy zaczynać odpowiedział Sai, nadal sztucznie się uśmiechając.
Machnąłem ręką na start i odskoczyłem w tył. Tym razem jednak, nic się nie wydarzyło. Przynajmniej nie w miejscu w którym stałem. Członek Korzenia wyciągnął zwój, pędzel i pojemnik na atrament, poczym zaczął coś szybko malować. Chyba wszyscy, którzy byli Shinobi i to widzieli byli ciekawi, o co chodzi. Nawet ja trochę niecierpliwie czekałem na rozwój wydarzeń. Naruto zaś, stał jak stał. Czekał na pierwszy atak…
Sai zakończył wykonywaną czynność, jedną ręką złożył pieczęć i coś szepnął. Nagle ze zwoju wyskoczyły dwa ogromne biało czarne lwy, które wściekle zawyły i ruszyły w stronę Uzumakiego. Ten patrzył na nie zaskoczony, lecz szybko zorientował się we wszystkim co się dzieje. Dobył z kabury dwa shurikeny i rzucił je w stronę zwierząt. Obydwie gwiazdki trafiły, a lwy dosłownie się rozpłynęły. One były z atramentu… szczerze, nigdy wcześniej nie widziałem takiej techniki. Walka zapowiada się interesująco…
Co teraz zrobi Naruto? Jego przeciwnik ciągle posyłał na niego kolejne atramentowe twory, które ten bez problemu niszczył bronią białą. Jednak na ile mu jej starczy, no i Uzumaki w końcu musi zaatakować, jeśli chce wygrać. To zaczynało się robić powoli nudne…
Nagle niebieskooki odskoczył w tył, tworząc jednocześnie trzy klony. Dopiero teraz zobaczyłem powód takiego jego działania. Po ziemi pełzły węże. Prawdopodobnie ich celem było złapanie blondyna. Cóż, Saiowi się nie udało, choć pomysł miał całkiem dobry.
Mój uczeń zaś, zdał sobie chyba sprawę z tego, że stojąc w miejscu nie wygra. Plus dla niego. Klony oraz on sam dobyli po kunaiu i przygotowali się do sprintu. Akurat plan tego ataku jest dość prosty, nie wydaję mi się by Naruto chciał zrobić coś skomplikowanego.
Cała czwórka ruszyła. Podczas biegu wymieniali się pozycjami tak, aby członek Korzenia nie wiedział, który to oryginał. W odpowiedzi, czarnowłosy posłał w stronę swoich przeciwników kolejne atramentowe bestie. Po chwili można było usłyszeć jak cztery kunaie trafiają i niszczą każdy z tworów. Sai jednak się nie poddawał i w błyskawicznym tempie domalował i ożywił kolejne, po czym ponownie zaczął rysować. Tym razem było to coś większego.
Klony Uzumakiego przyjęły na siebie atak czterech monstrów, zaś oryginał wyskoczył, minął ich wszystkich i spokojnie wylądował. Naruto najszybciej jak mógł biegł w stronę swojego oponenta, tworząc jednocześnie Rasengana. Chłopak chciał to skończyć.
Żryj to…!! blondyn wrzasnął i już miał zadać decydujący cios, gdy ze zwoju wyskoczyło coś dużego, kompletnie wytrącając go z równowagi i odpychając w tył.
Sam byłem mocno zaskoczonym tym, co to było. Ogromny atramentowy ptak, na którego plecach siedział Sai. Dość widowiskowa technika, na dodatek bardzo przydatna kiedy trzeba się szybko przemieszać lub zrobić zwiad. Jednak, czy to nie jest pogwałcenie regulaminu? Naruto nie umie latać.
Mistrzu…? Uzumaki patrzył na mnie bezradnie Co robić?
Poczekaj chwilę odparłem i zniknąłem w żółtym błysku, by pojawić się przed Tsunade Czy to jest dozwolone? zapytałem poważnie.
A w regulaminie jest o tym wzmianka? odpowiedziała.
O zakazie latania nic nie było mówione, ale… to trochę nie fair, nie uważasz?
Przeciwnik nigdy nie gra fair wtrącił się Gaara Naruto musi dać sobie radę…
Nie odpowiedziałem, ale Kazekage miał rację. Delikatnie się ukłoniłem i wróciłem na arenę. Sądząc po reakcji kibiców byli mocno zdziwieni takim obrotem spraw. W końcu tutaj trzeba walczyć, a nie uciekać.
Hmm… Co on może zrobić? Nie zna żadnej techniki która pomogła by mu się znaleźć tak wysoko. Na naukę Hiraishin no Jutsu mieliśmy za mało czasu. Przecież on nie będzie tak stał i rzucał w niego czym popadnie. To trochę mija się z celem…
Spojrzałem na Saia. Latał on na wysokości dachu. Chyba nie zbyt kwapił się by tutaj wrócić. Ponownie zwróciłem się ku Uzumakiemu. Jego mina wskazywała na to, że nad czymś myśli.
Zrób to po staremu idioto!! nagle rozległ się wrzask z trybun. Naruto i ja w tym samym momencie odwróciliśmy się w tą stronę. Przy barierce stała Sakura i chyba groziła blondynowi pięścią.
Po staremu…? chłopak spytał sam siebie Ahh… westchnął, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech Oczywiście!!
Naruto zamknął oczy i zaczął koncentrować duże ilości chakry. Co on chcę zrobić? Po staremu… co to znaczy? Blondyn miał mi zaraz dać odpowiedź. Otworzył oczy i wskoczył na trybuny, po czym wykonał drugi skok na dach. Zrobił to bardzo szybko… za szybko jak na niego. Ciekawe…
Kiedy stanął na krawędzi, Uzumaki popatrzył najpierw w dół, a potem na swojego rywala, który zawiesił się na środku areny. Żeby móc lepiej wszystko widzieć, również wskoczyłem na dach, tylko że po drugiej stronie areny. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się obok mnie klon blondyna. Trochę się przestraszyłem, jak i kiedy on go zrobił? Sai na pewno tego nie zauważył. Zaczynało się robić coraz ciekawiej!
Oryginał po chwili delikatnie się uśmiechnął i kiwnął głową. To był chyba znak dla kopii, aby rozpocząć jakiś… plan?
Tajū Kage Bunshin no Justu!! nagle wrzasnęli obydwaj.
W błyskawicznym tempie, od miejsca w którym stał klon, a miejsca gdzie stał prawdziwy Naruto stworzył się most zbudowany z ogromnej ilości Uzumakich. Znajdował się on metr obok Saia, którego chyba zaskoczył taki obrót spraw, bo nic nie zrobił. Już dawno nie widziałem tej techniki w wykonaniu mojego podopiecznego…
Blondyn w tym czasie jednak nie próżnował. Szybko zaczął biec po plecach swoich kopii tworząc ponownie Rasengana. Członek Korzenia był w opałach. Z miejsca w którym obecnie się znajdował,  Naruto  mógł go dosięgnąć praktycznie wszędzie. Czarnowłosy nie ma za bardzo gdzie uciekać…
Teraz na pewno mi nie uciekniesz!! wrzasnął wściekle Uzumaki i skoczył w stronę swojego przeciwnika.
W tym momencie zorientowałem się, że obok mnie nie ma już klona, który pomógł stworzyć most. Jestem też pewien, że nie jest on częścią tej konstrukcji, ani nie zniknął. W takim bądź razie gdzie on jest?
Podczas moich rozmyśleń, akcja nabierała tempa. Niebieskooki był już w o włos od trafienia, gdy ptak szybko zanurkował w dół, pod most. Jeśli tak ma to wyglądać, to Naruto nigdy go nie złapie.
Mam cię!! nagle usłyszałem głos należący do Uzumakiego, ale nie był to oryginał.
Błyskawicznie zeskoczyłem na trybuny. To co zobaczyłem niezmiernie mnie zaskoczyło. W stronę Saia nie uchronnie zbliżał się klon, który stał jeszcze niedawno obok mnie. Kopia z Rasenganem w dłoni nieuchronnie zbliżała się ku czarnowłosemu. Ten jednak wykonał dość rozpaczliwą próbę zablokowania ciosu, zasłaniając się swoim ptakiem. Okazało się to dość szczęśliwą decyzją, bo członek Korzenia stracił tylko swój środek transportu, a nie zdrowie. Na jego nieszczęście, klon przeleciał przez atrament powstały przy wybuchu i nadal kierował się w jego stronę.
Sai jednak zachował zimną krew i rzucił w stronę kopii shurikenem. Ta trafiona szybko zniknęła, dzięki czemu czarnowłosy mógł skupić się na wylądowaniu. Mocno się chyba zdziwił gdy odwrócił głowę w stronę ziemi. Stał tam bowiem Naruto. Nie jestem pewien tylko, czy to oryginał, choć most nade mną zniknął.
Uzumaki powoli wystawił rękę przed siebie, a po chwili pojawiła się tam niebieska kula. Chłopak miał swojego oponenta w garści. Jednak, kiedy miał wystartować do ataku, stało się coś, co zaskoczyło wszystkich. Z pod ziemi wyskoczyło na niego bardzo dużo atramentowych węży, które momentalnie całego go oblazły i związały. Dobra zagrywka, Sai musiał je tam umieścić na samym początku walki. Zeskoczyłem w dół i powoli zacząłem kierować się w ich stronę. Czarnowłosy zaś pewnie kontrolował poczynania swoich pupili.
To chyba koniec członek Korzenia zwrócił się do mnie, znowu sztucznie się uśmiechając.
Nie był bym tego taki pewien! zawołał Naruto.
Oh, opór nie ma sensu. Zostałeś pokonany odparł mu Sai.
Niedoczekanie twoje! zawołał blondyn, poczym zniknął w kłębie dymu. To był klon!
Co…?! tylko tyle zdołał z siebie wydobyć ANBU.
Nagle wokół niego zaczęło obwiązywać się kilka kunaiów z żyłką. Skąd one nadleciały?! Zacząłem się rozglądać we wszystkie strony. Szybko go, a raczej ich znalazłem. Na trybunach znajdowało się pięciu blondynów. Nawet ja nie zauważyłem kiedy on to zrobił… niesamowite. Byłem tak zaabsorbowany tym co dzieję się wokół Saia. On sam zresztą chyba do tej pory nie wie co się stało, bo zdezorientowany leży na ziemi związany od szyi, aż po same kostki. Koło niego szybko pojawił się oryginalny Naruto.
No to teraz, mamy chyba koniec, co? spytał chłodno i ukuł go nożem w ramię Nie jesteś klonem, podmianą lub bóg wie czym jeszcze.
Nie, nie jestem odparł uprzejmie Zaskoczyłeś mnie, Uzumaki Naruto. W pełni zasłużyłeś na wygraną.
Ekhm… wtrąciłem się W takim bądź razie, zwycięzcą ogłaszam Uzumakiego Naruto!! krzyknąłem z całych sił, a trybuny odpowiedziały mi głośnymi oklaskami Możesz go uwolnić… zwróciłem się do blondyna.
Już już… odpowiedział i przeciął żyłkę Proszę!
Sai szybko wstał, otrzepał się z kurzu, poczym odwrócił się w naszą stronę i delikatnie się ukłonił. Potem oddalił się wyjściem z areny w tylko sobie znanym kierunku. Dziwny typ…
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na niebieskookiego. Chyba ta walka dała mu w kość. Mimo, że nie walczyli ze sobą bezpośrednio, Naruto aby dostać się do swojego wroga i zastosować taką szybkość musiał użyć bardzo dużo chakry. Nie chcę nic przesądzać, ale nie jestem pewien czy da sobie radę z Gaarą. W tym stanie, po kilku minutach walki… Uzumaki może po prostu paść. Choć i tak zrobił już więcej, niż od niego oczekiwałem, jestem ciekaw jak da sobie radę będąc wyczerpanym.
Co się mi się tak przyglądasz? nagle blondyn spytał.
A tak jakoś… odparłem zamyślony i dodałem jak się czujesz?
Średnio, jeśli mam nie kłamać. Ale to nic! uśmiechnął się Naszego przyjaciela Kazekage też pokonam!
Zobaczymy… Gaara to zupełnie inny przeciwnik, doskonale powinieneś o tym wiedzieć odrzekłem, wspominając ich walkę z przed kilku lat.
Wiem, ale zauważ, że ja również jestem inny spokojnie odpowiedział blondyn O nic się nie martw!
Jak zwykle pewny siebie… pokiwałem głową i przypomniałem sobie, że miałem się jeszcze go o coś spytać Naruto, powiedz mi, co Sakura miała na myśli, mówiąc żebyś zrobił to „po staremu”?
Ahh… to proste! blondyn się zaśmiał Chodziło jej o dużą ilość klonów i walkę najdziwniejszymi środkami! Cały ja, jak byłem młody..
No cóż… zaskoczył mnie tą odpowiedzią Dobrze, że okazało się to skuteczne. A teraz skup się zmieniłem nagle temat zostało kilka chwil do końca przerwy, wycisz się i odetchnij. Czeka cię teraz najtrudniejsza walka…
Jakbyś tyle nie gadał, to może by mi się to udało, wiesz?! przerwał mi Naruto Zachowujesz się jakbym był dzieckiem!
Oh… przepraszam głupio zarechotałem Po prostu trochę się denerwuje…
Ale to ja walczę, a nie ty…
Dobra! walnąłem go lekko w głowę Nie dyskutuj!
Uzumaki przeklął cicho pod nosem i odszedł kilka metrów dalej, aby w spokoju zebrać myśli. Ja zaś, oczekiwałem na pojawienie się Gaary.
Czerwonowłosy nie kazał długo na siebie czekać. Na środku areny pojawiła się niewielka burza piaskowa, z której po chwili wyłonił się sam Kazekage. Szybko ruszyłem w jego stronę. Jego twarz jak zwykle nie zdradzała żadnych emocji…
Nadal nie wiem, co skłoniło cię do tej walki zawołałem podchodząc do niego Czy to nie godzi trochę w twój urząd Kage? spytałem.
Jako Kazekage mogę zrobić teoretycznie wszystko odparł ze spokojem syn Czwartego Poza tym, chcę rewanżu, lecz tym razem w równej i honorowej walce dodał, co trochę mnie zaskoczyło.
Rewanżu?! nagle wtrącił się Naruto Przecież tym razem też przegrasz!
Wątpię, bo tym razem mam dla kogo walczyć odrzekł Gaara Będę walczyć w imieniu całej Suny! krzyknął A ty, mój przyjacielu dodał chyba walczysz obecnie tylko dla siebie, prawda? Nie ma na tobie presji, jaką wtedy ci zafundowałem.
Nie wracajmy do tego odpowiedział chłodno blondyn Było minęło. A co do twoich słów, nie mogę się z tobą zgodzić. Ale, aby dowiedzieć się dlaczego, musisz mnie pokonać!
Zaczynajmy zatem przywódca Piasku zwrócił się do mnie To już czas, prawda Panie Namikaze?
Przerwa właśnie się zakończyła odparłem, ale tak naprawdę tego nie wiedziałem, strzelałem, że tak jest Możemy zaczynać trzecią, ostatnią walkę!
Obydwaj ustawili się w miejscach wyznaczonych dla zawodników, a stanąłem pomiędzy nimi. Nie pytałem czy są gotowi, było to doskonale widać w ich spojrzeniach.  Delikatnie się uśmiechnąłem, podniosłem rękę do góry, na co Uzumaki nieznacznie drgnął. Dynamicznie machnąłem dłonią.
Nagle wydarzyło się coś niesamowitego. W momencie gdy to zrobiłem, coś błyskawicznie mnie minęło, tak szybko, że nawet nie byłem w stanie zareagować. Zaskoczony spojrzałem w stronę Gaary i odskoczyłem w tył. To co tam ujrzałem jeszcze bardziej mnie… dobiło.
Naruto był przy nim, zadając potężne uderzenie prawą ręką, jednak odparł je piasek. Blondyn minął swojego przeciwnika, a gdy był za nim stworzył klona, który odbił się od pleców oryginału i szybko znalazł się przy Kazekage, zadając kolejny cios. Ten również został zablokowany przez obronę czerwonowłosego, po czym jednym machnięciem strumienia piachu zniszczył kopie.
Niebieskooki nie rezygnował. Wyciągnął z kabury kunaie z wybuchowymi notkami i rzucił je w stronę swojego rywala. Przed liderem Suny wyrosła ściana, która zaabsorbowała wybuchy. To zamieszanie wykorzystał Naruto, który przeskoczył nad zniszczonym murem i z Rasenganem w dłoni nieuchronnie leciał w stronę Gaary. Ten nie pozostał bierny i posłał w jego stronę strumień piachu. Trafił, jednak okazało się, że był to tylko klon! Oryginał nagle, z tą samą techniką pojawił się obok niego. Obrona czerwonowłosego nie nadążyła. Uzumaki miał zadać cios, lecz Kazekage w porę odskoczył, co dało czas na reakcje piachu, który momentalnie z całą swoją siłą uderzył blondyna posyłając go kilkanaście metrów do tyłu.
Ta akcja mogła się podobać. Naruto miał świetny pomysł, zabrakło mu naprawdę nie wiele. Gaara doskonale wie, że jeśli zostanie trafiony Rasenganem przegra. Mojemu podopiecznemu jednak, ten cios na pewno dał się we znaki. Chłopak dosyć powoli podnosił się ziemi, na pewno odczuwał skutki poprzednich walk. Mimo wszystko wstał, rozmasował lewe ramie i splunął krwią. Na ten widok tłum poderwał się do kibicowania, głównie Uzumakiego.
Kazekage nie czekał. Z jego gurdy wydobyły się spore ilości piasku, które po chwili zaczęły tworzyć twarde pociski. Naruto pokręcił z niedowierzaniem głową i westchnął, poczym przygotował się na odparcie ataku.
Gdy w stronę blondyna z zawrotną prędkością zaczęły mknąć piaskowe kawałki, ten zaczął biec wzdłuż ściany, mając nadzieje, że żaden go nie trafi. Niestety, jego próba nic nie dała, pociski były zbyt szybie, a na dodatek niebieskooki kierował się w moją stronę. Świetnie! Nie mając innego wyjścia wskoczyłem na trybunę za mną.
W międzyczasie Uzumaki przestał uciekać. Postanowił uniknąć wszystkich ataków, co również się mu nie udało, choć przez moment całkiem nieźle mu to szło. Kilka fragmentów piachu wbiło go w mur, a po chwili upadł na ziemie. To był chyba koniec, Kazekage okazał się za silny…
Pora to zakończyć! zawołał czerwonowłosy, a za nim pojawiła się nagle ogromna ściana stworzona z kruchego materiału, która prawdopodobnie miała ostatecznie pokonać Naruto.
Blondyn zdołał uklęknąć. Z jego ust sączyło się dużo krwi. Te ciosy musiały być naprawdę bolesne. Fala stworzona przez Gaare ruszyła w jego stronę. Uzumaki starał się dojść do siebie, co chyba mu się udało, bo pewnie spojrzał w jej stronę.
Nagle zrobił coś dziwnego. Otarł kciukiem krew i chyba zaczął wykonywać znaki. Nie było mi dane zobaczyć reszty, po piach wszystko mi zasłonił. Doszło do zderzenia dwóch ścian. Po blondynie nie było ani śladu. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Po co on miałby wykonywać technikę przywołania jeśli wiedział, że… może mu się udać?
Szybko spojrzałem na dach nad miejscem gdzie znajdował się poprzednio Naruto. Moje usta automatycznie się uśmiechnęły. Stał tam bowiem Uzumaki, ale nie sam, lecz razem z Gamakichim, który urósł. I to bardzo, gdyż był wyższy chyba nawet ode mnie. Blondyn stał na jego głowię, a ten jednym szybkim skokiem znalazł się za Kazekage.
Pamiętasz mnie? spytała ropucha gdy wylądowała Chciałeś mnie skrzywdzić kilka lat temu. Czas na zemstę! syn Szefa krzyknął i nabrał w usta wody. Naruto zaś położył na nim swoją dłoń.
Fūton: Gama Teppō!!
Uzumaki wrzasnął, a z paszczy Gamakichiego momentalnie wystrzelił potężny wodny strumień, który centralnie uderzył w Kazekage. Tego nie mogła powstrzymać nawet jego obrona, przez co po chwili, Gaara znalazł się w takim samym położeniu jak niedawno blondyn.
Niebieskooki zeskoczył z ropuchy, lecz kiedy lądował wyszło z niego całe jego zmęczenie, przez co zamiast gładko stanąć na nogi, przyklęknął na jedno kolano. Prawdopodobnie ten atak wyczerpał jego chakre.
Dzięki, Gamakichi wysapał Naruto.
Nie ma za co stary odparł uprzejmie i zniknął w kłębie dymu.
Wszyscy ludzie na stadionie milczeli. Ja zaś patrzyłem w stronę Gaary. Zastanawiałem się, jak poczuł ten atak. Czerwonowłosy był cały mokry, ale powoli podnosił się z ziemi. Na jego skórze dostrzegłem wiele pęknięć. To musiała być jego słynna ostatnia linia obrony… czyli wytrzymał. Niesamowite. Uzumaki musiał mieć za mało chakry, by odpowiednio mocno mu przyłożyć.
Kazekage był już na równych nogach. Blondyn uczynił to samo, ale z wielkim trudem. Wiedziałem już, że tą walkę wygrał przywódca Suny. Powoli zacząłem kierować się w ich stronę.
W międzyczasie, koło użytkownika piasku, pojawił się jeden średniej wielkości pocisk wykonany z tego materiału. To miała być pewnie kropka nad i. Naruto ledwo utrzymywał równowagę.
Gaara machnął ręką, jego atak ruszył. Trafił blondyna prosto w brzuch. Odleciał on kilka metrów w tył. To był koniec. Szybko znalazłem się przy nim, aby sprawdzić czy nic poważniejszego się mu nie stało. Chłopak patrzył na mnie pół przytomny wzrokiem.
Przepraszam Sensei… szepnął.
Zamknij się i oszczędzaj siły odparłem chłodno, sprawdzając jego puls Nie masz za co mnie przepraszać.
Przegrałem… to chyba oczywiste, że muszę cię za to przeprosić. Zawiodłem cię… to były jego ostanie słowa, gdyż stracił przytomność.
Wstałem, koło mnie pojawił się oddział medyczny. Zwróciłem się w stronę Gaary i kiwnąłem mu głową na znak, że mu gratuluje. To była bardzo dobra walka. Musiałem jeszcze tylko dopełnić formalności…
Zwycięzcą zostaje Piąty Kazekage Gaara!! krzyknąłem i wskazałem na niego dłonią.
Trybuny wybuchły krzykiem i oklaskami. To było chyba podziękowanie za takie widowisko. Z wielką chęcią zniknąłbym stąd teraz na najbliższe kilka dni, ale wątpię czy Tsunade pozwoliła by mi potem żyć. Dlatego trochę zrezygnowany, ale jednak, zostałem na arenie czekając już na właściwych Geninów biorących udział w Egzaminie.
Uzumakiego dość szybko przetransportowano do szpitala. Co się tam działo, tego już nie wiem…

Moje żebra… bolą. To było pierwsze odczucie zaraz po tym jak się obudziłem. Oślepiło mnie trochę światło słoneczne, ale szybko do niego przywykłem. Zorientowałem się też, że leże w jednej z sal w szpitalu. Ciekawe ile…
Rozmasowałem sobie kark. Spojrzałem na szafkę stojąco obok mojego łóżka. W wazonie był bukiet świeżych kwiatów, których nazwy niestety nie znam. Ciekawe od kogo one…
Wreszcie się obudziłeś! nagle usłyszałem krzyk, co spowodowało, że podskoczyłem do góry w miejscu. Powoli przekręciłem głowę w stronę z której ten głos dochodził. W oknie stał nie kto inny jak Jiraiya.
Erosennin… co ty tu robisz? spytałem ospale.
Przyszedłem zobaczyć co u ciebie słychać, no i chciałem wręczyć ci to odparł i rzucił mi jakiś zwój.
Co to?
Wynik twojego Egzaminu. Tsunade dała mi go dziś rano.
Serio to jest wynik?! zawołałem radośnie i błyskawicznie otworzyłem przedmiot.
Zacząłem czytać. Były tu napisane różne oficjalne formułki itp. Ja szukałem jednak tej najważniejszej informacji. W końcu ją znalazłem. Coś mi się tu nie zgadzało… przeczytałem raz, drugi, trzeci. To musiała być pomyłka…
Sensei, tu jest napisane, że zostałem awansowany do rangi Jōnina. To chyba jakiś błąd…
Idioto! Sannin wrzasnął Tsunade nigdy się nie myli. Zresztą nawet ja mogę ci zaświadczyć, że jest to prawda, bo byłem przy zatwierdzaniu tej decyzji.
Czyli… jestem Jōninem? spytałem z niedowierzaniem.
Dokładnie tak!
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Ja z tak wysoką rangą? Tak od razu? Przecież to nie był test na ten stopień… choć przeciwnicy byli naprawdę trudni. Nie mogę w to uwierzyć…
A kto został Chūninem? spytałem, aby mieć więcej czasu na pozbieranie myśli.
Twój przyjaciel Konohamaru. Wygrał bez problemu cały turniej, na dodatek umie on Rasengana. Pokazałeś mu go, prawda?
Kiedyś tak ale, że sam się go nauczy, tego nigdy bym się nie spodziewał odpowiedziałem radośnie.
Ebisu twierdzi, że uczył się go od ponad pół roku…
To fajnie… nadal byłem zamyślony i zaskoczony.
Dziwnie wyglądasz, jakbyś w ogóle nie cieszył się ze swojego sukcesu powiedział Sannin i wszedł przez okno do środka Zostać Jōninem w takim wieku to nie lada wyczyn. Przynajmniej jak na dzisiejsze czasy. Jeśli chcesz mogę odnieść ten zwój do Tsunade...
Nie nie! szybko zaprotestowałem Oczywiście, że się cieszę! Jestem po prostu zaskoczony…
To dobrze, bo mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Naruto… wymówił tajemniczo moje imię.
Tak?
Czy słyszałeś kiedyś o Senjutsu…?