27 lutego 2013

Rozdział 24



„Koniec Drugiego Etapu”



Ten gość jest inny. Może nie wygląda, ale na pewno jest silniejszy niż jego poprzednicy… Dodatkowo ta dziwna rzecz którą związana jest Sakura. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.
Niebieska kula energii wściekle połyskiwała w mojej dłoni. Po tych kilku chwilach zastanowienia nie jestem jednak tak pewien jak w pierwszej chwili. Coś w tym ANBU jest… coś niepokojącego.

- Coś się stało? Czemu nie atakujesz? – spytał ze stoickim spokojem mój przeciwnik – Czyżbyś się rozmyślił? Może nie zależy ci już tak na…
- Bądź cicho!! – warknąłem – Zastanawiam się po prostu, czy warto się z tobą bawić, bo po tym co pokazali twoi poprzednicy zaczynam wątpić w twoją siłę!
- Przekonajmy się! – krzyknął i zaczął układać pieczęcie.
- Naruto!! – odezwała się Sakura – To użytkownik Uwolnienia Drewna! Musisz być bardzo ostrożny!!
- Drewna? Co to…
- Mokuton! – wrzasnął ANBU i przyłożył dłonie do ziemi.


Nagle z podłoża w moją stronę wyłoniło się pięć ogromnych drewnianych kwadratowych, ostro zakończonych pali. Przyznam szczerze, że ten atak zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem, a co dopiero z tym walczyć.
Nie widząc innego wyjścia odparłem uderzenie Rasenganem i odskoczyłem do tyłu.
To nie był jednak koniec. Ze zniszczonego drewna momentalnie wyrosło kilkanaście mniejszych „ostrzy” i jeszcze szybciej niż poprzednie zaczęły lecieć w moją stronę.

- Co to jest do cholery! – krzyknąłem i zacząłem biec w prawo, aby uniknąć zabójczego ataku.
- Widzę, że moja technika zrobiła na tobie wrażenie! – orzekł dumnie ANBU – Wiedz tylko, że to nie koniec moich możliwości!
- Czyżby?! – odpowiedziałem prowokująco.

Gdybym mógł, cofnął bym czas i tego nie powiedział.
Nie wiadomo kiedy z pod ziemi przede mną wyrosła duża drewniana ściana. W ostatniej chwili wyhamowałem by w nią nie wpaść, jednak dzięki temu ostrza, które mnie goniły mogły  dotrzeć do celu.

- Naruto nie!! – krzyknęła Sakura, gdy pale przybiły mnie do ściany.

Rozpacz, w którą niewątpliwie zaraz by wpadła, została jednak zatrzymana przez bardzo dobrze znany jej odgłos znikającego klona.

- Spokojnie… - powiedziałem pojawiając się na szczycie ściany – Mnie nie jest tak łatwo dopaść!
- Imponujące! – odparł ANBU – Muszę cię jednak zmartwić… nie pokonasz mnie robiąc tylko uniki!
- To nie wszystko na co mnie stać…!

Gdy tylko wypowiedziałem ostatnie słowo zniknąłem. Wprowadziło to mojego przeciwnika w lekkie zdezorientowanie. Rozglądał się za mną, nadal trzymając ręce przy ziemi. To był mój problem. Problem który musiałem rozwiązać.

- Teraz się ukrywasz?! Przestraszyłeś się?!
- Chciałbyś… - szepnąłem.

Stworzyłem cztery klony. Ich zadaniem było odwrócenie uwagi mojego przeciwnika. Oby się to udało..
Dałem znak by moje kopie zajęły pozycję. Po chwili każdy z moich klonów z Rasenganem w dłoni wyskoczył z ukrycia. Mieli zaatakować ze wszystkich stron, przez co na pewno mój oponent przejdzie do defensywy.
Nic bardziej mylnego, ale…

- Sprytne! Lecz nieskuteczne… - orzekł jakby od niechcenia i stworzył dookoła siebie pół okrągłą drewnianą zasłonę.

Klony mimo wszystko szarżowały. W jednym momencie każdy z nich uderzył w blokadę, w środku której znajdowali się ANBU i Sakura. Siła zderzenia wznieciła bardzo dużo kurzu, przez co nie było nic widać.
Po kilku chwilach wszystko opadło, a moim oczom ukazał się zdumiewający widok. Na tym drewnianym bunkrze mój atak nie zrobił większego wrażenia, bo jak tam stał tak stał.

- Niemożliwe…
- Widzisz chłopcze, nie masz szans! – odrzekł mi ANBU kiedy opuścił barierę – Lepiej od razu się poddaj!
- Nigdy! Skoro nie mogę cię dostać w taki sposób, zrobię to po staremu! – krzyknąłem i stworzyłem około dwadzieścia klonów które natychmiast rzuciły się na tego gościa.
- To na nic… - powiedział spokojnie i wstał.

Wystawił obie ręce przed siebie, z których wyłoniły się takie same ostrza jak te, które mnie goniły. W ciągu kilku chwil zniszczyły one wszystkie moje kopie.
Patrzyłem na to wszystko z lekkim zdenerwowaniem. Nie wiedziałem co robić…  Jego umiejętności były bardzo duże. Jak na test na Chūnina dali mi dość dobrego przeciwnika. Być może poprzedni ANBU mieli uśpić moją czujność?
Nie wiem. Na razie moja sytuacja nie klaruje się zbyt ciekawie…

- Hej Naruto! – nagle usłyszałem swoje imię.

Szybko odwróciłem się w stronę z której dochodził ten głos.
Stał tam nie kto inny a Namito. Patrzył się na mnie dość chłodno, a ręce miał założone na klatce piersiowej.

- Co ty tu robisz? – spytałem zdziwiony
- Postanowiłem, że ci pomogę.
- Czy to nie było by trochę niesprawiedliwe? – odezwał się ANBU.
- Nie będę z tobą walczył Tenzō! Chcę dać chłopakowi tylko jedną radę…
- Jaką?! – krzyknąłem z entuzjazmem.
- Cóż… - Namikaze delikatnie się uśmiechnął – Żeby pokonać Element Drewna musisz postawić na szybkość. Obserwowałem całą twoją walkę… walczyłeś tak jakbyś całkowicie zapomniał co potrafisz. Za bardzo uwierzyłeś w swoje umiejętności… Poprzedni ANBU specjalnie nie byli zbyt silni, a raczej nie pokazali pełnej swojej siły…
- Uśpili moją czujność tak? Dałem się tak prosto nabrać… - pokornie odpowiedziałem.
- Powiedzmy, że masz rację. No więc Naruto co teraz zrobisz? – zapytał Namito.
- Pokaże mu czego się nauczyłem…! – krzyknąłem i zacisnąłem pięści – Przygotuj się! Nadchodzę!!


Trochę gadki motywacyjnej i jedna prosta rada. Naruto jeszcze wiele musi się nauczyć… Choć i tak zrobił ogromne postępy.
Teraz w jego oku dostrzegłem błysk który zawsze towarzyszył mu podczas treningu. Nareszcie przejdziemy do prawdziwej walki!
Uzumaki stworzył cztery klony. Te zaś błyskawicznie ruszyły do ataku, o wiele szybciej niż poprzednio. Tenzō zaś zastosował tą samą obronę.
Chętnie zobaczył bym jego minę, jednak maska wszystko zasłaniała. Kopie blondyna z łatwością uniknęły ataku i dalej napierały. Oryginalny Naruto zaczął tworzyć Rasengana.
W tym czasie klony dotarły do Tenzō i związały go walką wręcz. Niesamowite, że po kilku moich słowach w Uzumakim zaszła taka przemiana.
Na placu boju pozostały tylko dwie kopie. Jednak osiągnęły one swój cel – odciągnęły ANBU od Sakury. Blondyn z niebieską kulą tylko na to czekał, co zaznaczył delikatnym uśmiechem. Głęboko odetchnął i ruszył do ataku.
Przyglądałem się temu wszystkiemu z nie małą satysfakcją…


Tenzō właśnie zniszczył mojego ostatniego klona. Jest już jednak za późno na ucieczkę…

- Cholera! Mokuton…! – krzyknął jeszcze w ostatniej chwili ANBU.

Z ziemi zaczęła wyrastać drewniana ściana, lecz byłem zbyt blisko by mogła mnie powstrzymać. Przeskoczyłem nad nią. Od celu dzieliło mnie już tylko kilka centymetrów…

- Rasengan!! – wrzasnąłem i uderzyłem mojego przeciwnika całą mocą.

Usłyszałem jedynie zduszony okrzyk oznajmiający, że boli. Tenzō poleciał w tył dobre trzydzieści metrów zatrzymując się na pniu wielkiego drzewa. Uśmiechnąłem się szeroko na myśl o zwycięstwie.
Nie było mi jednak ono jeszcze pisane…
Nagle na miejscu ANBU pojawiła się jakaś kłoda. Jak mogłem pomyśleć, że tak łatwo go pokonam co? Mimo, że osiągnąłem przewagę, on nadal jest groźny…

- Naruto!! – krzyknęła Sakura.
- O co… - odwróciłem się i dostrzegłem straszny widok. Tenzō przyłożył jej kunaia do szyi.
- Jeśli zrobisz chociaż jeden krok w moją stronę ona zginie! – oznajmił chłodno.

Zamarłem. Nie mogły do mnie dotrzeć te słowa…
Spojrzałem na Namito. Stał tak samo jak wtedy jak się tutaj pojawił, jedyne co to spoglądał z zaciekawieniem nie na mnie, a na mojego przeciwnika.
Naruto myśl! Jeśli on nie blefuje…
Ponownie zerknąłem w stronę Namikaze. Nie mogłem w tym wypadku liczyć na jego pomoc. Zwróciłem swój wzrok ku ziemi. W mojej głowie zapanowała pustka…

- Poddaj się, a ocalisz jej życie! – ponownie odezwał się ANBU.

To zdanie spowodowało, że wróciłem do rzeczywistości.
Podniosłem głowę i chłodno spojrzałem w stronę mojego przeciwnika.

- Rób co chcesz… - odrzekłem i dałem krok do przodu.

Moje zachowanie wywołało chyba szok u całej trójki. Sakura patrzyła na mnie z niedowierzaniem, Namito zamknął oczy, a Tenzō chyba moja odpowiedź zamurowała.
Nie widząc żadnej zdecydowanej reakcji z jego strony powoli zacząłem się do niego zbliżać.

- Stój! Inaczej ona zginie! – dopiero teraz ANBU tak jakby się otrząsnął z szoku.
- Proszę bardzo… zrób to! – szedłem w zaparte i przyśpieszyłem kroku.

Kątem oka dostrzegłem, że Namito się uśmiechnął. Chyba przejrzał zamiary Tenzō jak i moje.
Szkoda mi jedynie Sakury… biedaczka musi się strasznie denerwować…


Kilkanaście minut później.


- Jak samopoczucie Sakura? – spytał Namito.

Naszą trójkę z wyjątkiem Tenzō przeniósł do wieży po środku lasu. Według jego wcześniejszych słów, dobrze sobie poradziłem i przechodzę do trzeciego etapu. Byłem z tego faktu bardzo zadowolony, choć nie powiem sposób w jaki to musiałem osiągnąć nie był zbyt miły.

- Bardzo dobrze! – odparła Sakura – Cieszę się, że pytasz sensei! Gdybym nie wiedziała, że to wszystko ma być grane to na pewno byłabym w o wiele gorszej sytuacji. A w jeszcze gorszej byłbyś ty Naruto!! Jak mogłeś chcieć poświęcić moje życie co?!
- Wszystko rozgryzłem spokojnie! Wiedziałem, że nic ci nie grozi! Naprawdę! – próbowałem się usprawiedliwić.
- Jasne! Postawiłeś wszystko na jedną kartę! Przyznaj się! – upierała się Haruno
- Eh młodzieży spokojnie… - westchnął Namito.
- Co ja mogę Namito-sensei? – zapytałem i szeroko się uśmiechnąłem.
- Na przykład przeprosić! – oznajmiła różowo włosa.
- Ciekawe za co?! – oburzyłem się – Teoretycznie uratowałem ci życie! To ty mi powinnaś dziękować!
- Hahaha uspokójcie się…!
- To ona!
- To on!

Tak niestety minęło kolejnych piętnaście minut…



Obiecałem poprawę i tak zrobiłem!
Prezentuje wam ostatni rozdział przygody w Lesie Śmierci. Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Gorąco liczę na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

5 komentarzy:

  1. hihihi... Gdy Tenzou przyłożył Kunai Sakurze do gardła, ja już domyślałem się, ze On blefuje, dlaczego? Bo jest On lojalny swojej wiosce oraz mieszkańcom, nie wiem jednak jak to będzie wyglądać u Ciebie w opku, jednak mam nadzieję, że tak jak się domyślam. Pozdro i zapraszam do mnie(Link do bloga na profilu)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    tak, tak poprawiłeś się i to bardzo ;] ale ja najpierw napiszę kilka słów o poprzednim rozdziale ze względu na to, że przeczytałam, ale nie zdążyłam wstawić komentarza ;], no więc tak, las śmierci i próba przetwania można powiedzieć taki sam, a jednak inny, Nruto musi sie zmieżyć z członkami ANBU, podczas tej walki myślałam, że mieli zły dzień, albo czarny kot przebiegł im drogę... ;] i tak latwo się dawali pokonać, ale już w tym wyjaśniło się, że po prostu mieli osłabić jego czujność na walkę z Tenzo, która swoją drogą była rewelacyjna..., Naruto tak łatwo się nie poddawał...
    Weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka naprawdę bardzo fajna, ale ja akurat mam focha na swoją wyobraźnie, bo się większości od razu domyśliłam. Tylko jedno mnie interesuje... co takiego Naruto zrobił?! Co do szablonu to bardzo mi się podoba. Jak dla mnie ten wcześniejszy był za ciemny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy wyglad bloga bardzo fajny;)
    A jesli chodzi o notke to jak zawsze extra i wg ciekawa;)
    Pozdrawiam i zycze duzo weny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż... moje zdanie na temat chaptera już poznałeś na gg ;>. Czekam na next ;3!
    P.S. Fajnie, że szablon się przyjął ^^.
    Sayo!

    OdpowiedzUsuń