„Las Śmierci”
- Ahh moja biedna głowa…! – krzyknąłem gdy odzyskałem
przytomność – Tak w ogóle to gdzie ja jestem?
Rozejrzałem się dookoła. Las. Na dodatek strasznie gęsty.
Znam tylko jedno miejsce tak wyglądające…
Anko musiała mi coś wstrzyknąć... pewnie takie miała
zadanie. No cóż…
Szybko wstałem i otrzepałem ubranie z kurzu. Nadal miałem
lekkie zawroty głowy, ale nie było to nic czego bym nie wytrzymał.
- Nareszcie się obudziłeś Naruto! – głos dobiegał zza moich
pleców.
- Namito-sensei… - odrzekłem i powoli odwróciłem się w jego
stronę.
Namikaze siedział na wielkim korzeniu, a w prawej dłoni
trzymał jakiś zwój. Moją uwagę jednak przykuła inna rzecz. Na jego lewym
ramieniu pojawił się biały rękawek z czerwonymi płomieniami przy końcu.
Wyglądało to dość… fajnie!
- Skąd u ciebie ten rękaw co? – zapytałem z ciekawością.
- Chodzi o to? – odpowiedział pytaniem i zeskoczył do mnie –
Jestem głównym sędzią i egzaminatorem drugiego i trzeciego etapu, więc
stwierdziłem, że muszę się jakoś wyróżniać prawda? Kakashi zarzucił mi, że jest
to ściągnięte z ubioru jego ojca… - blondyn podrapał się po głowie – Lecz
Sakumo miał dwa rękawy, na których był inny wzór. Mój wzorek bardziej nawiązuje
do płomieni wyhaftowanych na płaszczu mojego brata…
- Czyli nie jesteś oryginalny! – orzekłem twierdząco.
- Nawet ty jesteś przeciwko mnie…? – Namikaze spytał
zrezygnowany – No trudno. Łap zwój! – krzyknął i rzucił przedmiot w moją stronę
– Masz tu wszystkie potrzebne informacje na temat tego co cię tu czeka. Nie
obawiaj się o inne drużyny – dopowiedział, jakby czytał w moich myślach –
Znajdujemy się po drugiej stronie lasu, na pewno nikogo z tych młodzików nie
spotkasz. Czy zostało coś jeszcze…? Chyba nie. Pozostało mi jedynie życzyć ci
powodzenia! Do zobaczenia za parę dni!
- Cze… Czekaj!!
Było jednak za późno. Namito zniknął w kłębie białego dymu.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na zwój. Był takich samych rozmiarów jak
zwoje z misjami które przydziela Hokage. Nie widząc innego wyjścia otworzyłem
go i zacząłem czytać…
Gdy skończyłem nie wiedziałem, czy mam być zadowolony, czy
przerażony. Mam zostać poddany kilku testom, za których realizacje i wykonanie
odpowiada ANBU. Przynajmniej nie mam określonej ramy czasowej, w której
musiałbym się zamknąć.
W sumie, najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem
czego mam się spodziewać…
Siedziałem sobie spokojnie na krześle w pokoju kontrolnym
wieży, która znajdowała się pośrodku Lasu Śmierci i niczym się nie przejmując
czytałem swoją obecną lekturę. Nagle do pomieszczenia weszła moja przełożona…
- Przekazałeś mu zwój Namito? – spytała Piąta.
- Dinozaury zżarły aury… co to za tekst?! – krzyknąłem po
przeczytaniu jednego z akapitów książki całkowicie ignorując pytanie Tsunade.
Ta zaś powoli do mnie podeszła…
- Przekazałeś zwój Naruto??!! – wywrzeszczała mi to pytanie
prosto do ucha.
Ten wrzask spowodował, że spadłem z krzesła na którym
siedziałem, na dodatek byłem lekko ogłuszony.
- Ahh…! Nie musisz tak krzyczeć! Skoro wróciłem to znaczy,
że mu go dałem nie?! – szybko wstałem i stanąłem twarzą twarz z blondynką.
- A skąd mam wiedzieć?! Jesteś jeszcze bardziej
nieprzewidywalny niż Naruto!! – odpowiedziała mi jeszcze głośniej Piąta.
- Bez przesady!! Nie zrobiłem jeszcze nic co potwierdza
twoją tezę!!
- Zamknij się!! – to był koniec rozmowy.
Zanim się obejrzałem na moim prawym policzku wylądowała
otwarta dłoń Piątej. Uderzenie było na tyle mocne, że wylądowałem na ścianie z
mojej lewej stronie. Dlaczego ta kobieta ciągle mnie bije?
- Za co…? – spytałem, jednocześnie masując obolały policzek.
- Jestem Hokage i to ja mam zawsze rację!! Zapamiętaj to na
przyszłość jasne?!
- Chciałabyś… - szepnąłem.
- Co powiedziałeś?! – Tsunade ponownie krzyknęła i zaczęła
powoli iść w moją stronę.
- Że zapamiętam! Hehehe… - nie wiem czemu zacząłem głupio
się śmiać i cofać do tyłu.
- Mam nadzieję… No dobra! Muszę iść na spotkanie z paroma
mieszkańcami… podobno mają jakiś problem z kanalizacją. Masz się wszystkim
zająć!
- Tak wiem wiem... – odrzekłem i podszedłem do monitorów –
Postaram się aby nikt tutaj nie zginął…
- Też tak uważam! Kiedy skończę, znowu tu wpadnę! –
zakończyła i wyszła z pokoju.
- Rany… - powiedziałem zrezygnowany i przysunąłem sobie
krzesło – Jak mogłem dać się w to wciągnąć…
Idę już w stronę wieży kilka godzin i jak do tej pory nic
niepokojącego nie spotkałem. I jak na złość to mnie najbardziej niepokoi! Muszę
zachować sto procent koncentracji. Nie jest to w moim obecnym położeniu łatwe,
bo dość szybko można się tu rozkojarzyć.
Nagle coś poczułem. Są tutaj… Pozycje tych Shinobi
wskazywały na to, że musiałem iść przed siebie. Moje przepuszczenia okazały się
trafne, gdyż po chwili moim oczom ukazała się dość duża polana. Idealne miejsce
na zasadzkę…
W momencie kiedy postawiłem stopę na trawie, na środku tego
placu pojawił się ANBU. Nie zastanawiając się wiele wyciągnąłem z kabury kunai.
- Jest to twoje pierwsze wyzwanie! Co zrobisz, jeśli atak
może nadejść z każdej strony?! – rozległ się męski głos.
- Zobaczysz! – krzyknąłem i ruszyłem biegiem w stronę zamaskowanego,
jednak ten błyskawicznie zniknął.
- Jesteś otoczony! Nie będziesz wiedział skąd nadejdzie
atak! Co zrobisz?! – rozległ się ten sam głos, tylko wydobywał się on tak jakby
znikąd.
- To bardzo proste… Kage Bunshin no Jutsu! – koło mnie
pojawiły się trzy moje klony, które ustawiły się tak, abym miał przegląd całego
pola walki – Zawsze mogę mieć oczy dookoła głowy prawda? No to kto teraz
zaatakuje?! – krzyknąłem wyzywająco w stronę lasu – Nikt? Jaka szkoda!
- Bardzo dobry pomysł, ale… - głos rozległ się zza moich
pleców – Każda technika ma jakiś słaby punkt! – ANBU pochwycił mnie za ręce, ja
jednak tylko się uśmiechnąłem – Mam cię!
Nagle z pod ziemi wyrosła para moich rąk, która złapała
mojego oponenta za kostki i pociągnęła go w dół. Po chwili widać było tylko
głowę tego miłego pana.
- Wpadłeś w moją pułapkę! – orzekłem dumnie – Nigdy nie bądź
tak pewny siebie!
- Kiedy ty to zrobiłeś?! Nic nie było widać!
- No i to chodzi w tej technice prawda? Heh… mam nadzieję,
że kolejne zadanie będzie trudniejsze! – zakończyłem i z uśmiechem na twarzy
ruszyłem w dalszą drogę.
Jedyne co mam do powiedzenia, o sytuacji która miała przed
chwilą miejsce to to, że ten ANBU się ośmieszył. Oczywiste było, że Naruto
specjalnie zrobił ten błąd i zostawił odsłoniętą dziurę w tej formacji.
Czy Shinobi z tej jednostki są tacy słabi, czy to po prostu
głupi przypadek? Przekonamy się już wkrótce, bo Uzumaki właśnie natrafił na
kolejną drużynę. Tym razem dość szybko…
Ohh tym razem pojawili się już w lesie! Są to niewątpliwie
jakieś postępy. Ciekawe co tym razem mi zaoferują…
- Tym razem sprawdzimy, jak radzisz sobie z użytkownikami
Genjutsu! – orzekł Shinobi przede mną.
- Skoro nie masz Sharingana… musisz wykonać pieczęcie aby
mnie w nie złapać prawda? – spytałem – Moja odpowiedź będzie tak samo prosta
jak poprzednio! Tajū Kage Bunshin no Jutsu!!
Wykonałem technikę, by po kilku sekundach wszędzie pojawiły
się moje klony. Każdy z nich krzyczał coś w stronę ANBU jednocześnie robiąc
głupie miny.
- Musisz użyć swojego Jutsu na oryginale! Jak myślisz, który
z nas jest prawdziwym Naruto?
- Skąd wiesz, że nie jesteś już w nie złapany?! – zapytał
pewnie ANBU – To wszystko, to tak naprawdę jedna wielka iluzja!
- Jeśli to jest iluzja nie mógłbym zrobić tego! –
błyskawicznie pojawiłem się przed moim przeciwnikiem z Rasenganem gotowym do
użycia.
- Mam cię!! – krzyknął Shinobi i ukończył swoją technikę.
Wszystkie klony natychmiast zniknęły. Czyżby Uzumaki tak
łatwo dał się złapać? To by było zbyt proste…
Naruto na pewno ma jakiś plan!
- Jak to powiedziałeś mojemu koledze, nie bądź taki pewny
siebie! – orzekł ANBU i uderzył mnie w twarz…
Tak mu się jednak tylko zdawało.
- Klon?! – krzyknął zdumiony na widok znikającego mnie.
- Ktoś tu chyba wpadł po uszy…! – powiedziałem i przyłożyłem
mojemu oponentowi kunaia do gardła – Przegrałeś!
- Rozumiem… tak naprawdę gdy stworzyłeś te wszystkie kopie,
ukryłeś się w jakimś bezpiecznym miejscu i czekałeś na odpowiedni moment by
zaatakować prawda?
- Powiedzmy, że masz rację… Czyli co zdałem nie?
- Tak… Możesz ruszać dalej!
- Super! No to narka! – krzyknąłem radośnie i pobiegłem w
stronę mojego celu, czyli wieży!
Czy oni wszyscy naprawdę dają się nabierać na zwykłe klony?
Z tego co mi wiadomo ten gość był jednym z najsilniejszych Shinobi
posługujących się Genjutsu w Liściu… a dał się załatwić jak dziecko.
Albo to Naruto jest geniuszem, albo oni nie mają swojego
dnia…
Cztery dni później.
Nareszcie chwila wytchnienia! Przez ostatnie trzy dni ANBU
atakowało mnie nieustannie wszystkim czym miało. Mimo wszystko posuwałem się do
przodu, lecz o wiele wolniej.
Po krótkiej drzemce wspiąłem się na najwyższe drzewo jakie
zauważyłem. Z jego szczytu doskonale wiedziałem ile drogi zostało mi jeszcze do
pokonania. Jeśli się pośpieszę to już jutro powinienem tam dotrzeć.
Po zejściu na ziemie zajrzałem do torby by sprawdzić, czy
zostało mi coś do jedzenia. Nie było tego za wiele… trzeba się streszczać.
- Rasengan!! – krzyknąłem i uderzyłem w wielkiego węża który
chciał zrobić sobie ucztę z trzech młodych nie ostrożnych Geninów z Kumo.
Gad nie przeżył mojego ataku, zaś po chwili z kryjówki
wybiegła trójka dzieciaków. Było to dwóch chłopców i jedna dziewczyna.
- Co tu się…?! – przeraził się chłopak.
- Młodzieży! – zawołałem i pojawiłem się przed nimi – Czy w
Chmurze nie nauczyli was, żeby wystawiać warty podczas postoju?
- No tak ale…! – zaczęła protestować dziewczyna
- Macie szczęście, że jako egzaminator mam czuwać, aby nic
poważnego wam się nie stało… Jednak jeśli dalej będziecie tak nieostrożni
daleko nie zajdziecie moi mili!
- Rozumiemy! Dziękujemy za ratunek! – krzyknęli chórem.
Posłałem im tylko ciepły uśmiech i zniknąłem w żółtym
błysku.
Pojawiłem się w pomieszczeniu które stało się moim
tymczasowym mieszkaniem. Szybko podszedłem do monitorów by sprawdzić jak radzą
sobie pozostałe trójki.
Najszybciej powinna dotrzeć tutaj drużyna Konohamaru. On,
Moegi i Udon doskonale sobie poradzili i pozostało im tylko dotarcie do wieży.
Równie dobrze co im radziła sobie drużyna siostry
białowłosej dziewczynki, którą poznałem w Akademii. Widać, że dziewczyna ma
talent. Z tego co widziałem, jest niekwestionowanym liderem swojej grupy.
W ciągu tych paru dni na szczęście nie musiałem zbyt często
interweniować. Jest to dość pocieszające. Mogłem sobie przynajmniej w spokoju
poczytać książkę…
Kilka godzin później.
Jeszcze trochę i mi się uda. Po kilkudziesięciu minutach
spokojnego biegu ANBU ponownie zaczęło atakować. Na całe szczęście nie z taką
siłą jak poprzednio. Najwidoczniej również musieli się zmęczyć. Właśnie teraz
mogę docenić trening jaki zafundował mi Namito i Lee. Czuje się całkiem dobrze,
mimo wielu godzin nieustannego biegu i walki.
Dziwne. Od paru minut cisza. Nie wyczuwam również żadnej
chakry…
- Naruto!! – rozległ się dobrze znany mi głos.
- Sakura?! – zawołałem zdezorientowany i stanąłem – Sakura gdzie
jesteś?!
- Naruto pomóż mi!!
Nadal nic nie widziałem… Co robić?!
Nagle poczułem, że ktoś za mną stoi. Szybko się odwróciłem i
dostrzegłem ANBU.
- Masz do wyboru dwie opcje! – krzyknął gdy chciałem ruszyć
do ataku.
- Gdzie jest dziewczyna?! – wrzasnąłem wściekle.
- Spokojnie chłopcze. Jest tam, za tymi drzewami – wskazał ręką
– Jeśli chcesz, możesz ją uratować. Z drugiej strony jednak mam coś dla ciebie…
- Nie obchodzi mnie to!
- Może jednak wysłuchasz? Mam tutaj zwój, na którym
wystarczy, że złoże swój podpis, a automatycznie staniesz się Chūninem.
Wystarczy, że zostawisz swoją przyjaciółkę.
Nic nie odpowiedziałem, tylko powoli zacząłem iść w jego
stronę. Mój rozmówca stał nieruchomo, jakby był pewien, że wybiorę jego
propozycję.
Zatrzymałem się przed nim i spojrzałem w otwory na oczy w
jego masce.
W jednej sekundzie wyprowadziłem potężne uderzenie w jego brzuch.
- Jesteś idiotą – podsumowałem i ruszyłem w kierunku który
wskazał.
- Jeśli tam pójdziesz… nigdy więcej nie będziesz mógł
przystąpić do egzaminu!! – krzyknął jeszcze, ale ja go nie słuchałem.
Wybiegłem zza drzew. Rzeczywiście była tam Sakura. Koło niej
stał tylko jeden ANBU. Jedyną dziwną rzeczą było tu to, że Haruno była związana
dziwnym sznurem… jakby drewnianym?
- Puść ją natychmiast!! – krzyknąłem w jego stronę.
- Naruto…
- Postanowiłeś ją uratować? Szlachetne… jednak oznacza to,
że nie wykonałeś swojego zadania. A wiesz, co warci są Shinobi którzy łamią
swoje rozkazy?
- Ci którzy łamią zasady, to śmieci tak?
- Dokładnie…
- Jednak ja wiem co innego. Masz rację co do tego zdania,
ale… Ci którzy nie dbają o swoich przyjaciół są jeszcze gorsi od śmieci!! –
wrzasnąłem i zacząłem tworzyć Rasengana – Jeśli Sakura nie będzie wolna w przeciągu
następnych pięciu sekund nie licz, że będę litościwy!!
- Hmm… tego nie mogę zrobić. Niestety nie pozostaje mi nic
innego, jak pokazanie ci ile tak naprawdę jesteś wart!!
- Niech tak będzie!!
No proszę… Tsunade ściągnęła tu nawet jego. Uzumakiego czeka
nie lada wyzwanie. Uważam jednak, że jeśli wykorzysta wszystko co umie, oraz
przy odrobinie szczęścia jest w stanie go pokonać…
Tenzō Uwolnienia Drewna!
Znów długo musieliście czekać… Przepraszam was!
Obiecuje poprawę!
Mam nadzieję, że się wam mimo wszystko spodoba! Gorąco liczę
na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)
Nareszcie notka! Już myślałam, że zawiesiłeś bloga! A tak brakowałoby mi Namito. Powiem znowu jedno i to samo. Ja chcę aby Naru w końcu poznał prawdę. A i ten rękawek Namito rządzi. Czekam na next!
OdpowiedzUsuńNotka na prawde bardzo ,bardzo dobra:)Ciekawa i interesujaca;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam nadzieje ze nie bedziemy musieli czekac tyle co na ta;)
Noo to Naruto ładnie się postarał! Też odniosłam wrażenie, że ANBU to jakieś niedoświadczone pionki :D Ciekawi mnie ta walka z Yamato i elementem drewna^^ Czekam z niecierpliwością na pokaz jego umiejętności! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAch! Podobało mi się ;3. Tylko coś za łatwo wyrolował ANBU xD, mam nadzieję, że Yamato/Tenzo dostarczy mu o wiele więcej rozrywki ;> heh.
OdpowiedzUsuńCzekam na next! ^^