8 września 2013

36. Wróg mojego Wroga

Oczekiwany finał sprawy.


          Nie sądzisz, że mamy teraz o wiele ważniejsze sprawy niż to, że jesteś głodny?! wrzasnął na mnie Naruto Musimy ratować Sakure!!
         Doskonale o tym wiem!! odpowiedziałem mu równie głośno Wiesz jak się czuje ktoś, kto nie jadł prawie od dwóch dni?! Jedyne co zdążyłem zrobić zanim pojawiłem się na scenie to wypicie butelki wody!! dodałem z wyrzutem.
         Nie moja wina, że dałeś się złapać!! nie dawał za wygraną Uzumaki Mów gdzie ona jest… powiedział już o wiele spokojniej i poważniej.
         Hmm… zamknąłem oczy Dziwne… dość daleko stąd, na dodatek daleko i pod ziemią… zamyśliłem się Trzeba będzie znaleźć ukryte przejście! oznajmiłem pół żartem, pół serio.
         Nie mówisz poważnie… załamał się chłopak Przecież zajmie nam to wieki!!
         A chcesz kopać wielki dół w tamtym miejscu?! spytałem lekko zirytowany Nie ma innego wyjścia dodałem, widząc rezygnacje na twarzy chłopaka Zresztą, zrób ze sto klonów, wtedy to pójdzie o wiele szybciej! zaproponowałem wesoło.
         Racja! odparł z błyskiem w oku Naruto Tajuu Kage Bunshin to Jutsu!! krzyknął, a w całym budynku pojawiła się mała armia blondynów.
         Widząc jak wszystkie klony zabrały się do pracy, postanowiłem zwiedzić lokalną kuchnie. W końcu byłem strasznie głodny, a Uzumaki nie bardzo zwracał uwagę na to co się dzieje wokół niego. Chłopak i jego kopie były zdeterminowane, aby jak najszybciej znaleźć to przejście, które w sumie równie dobrze może nie istnieć, ale wolę się upewnić i wymyślić jakiś plan rezerwowy, gdyby najczarniejszy scenariusz okazał się prawdziwy. Jednak przy pustym żołądku ciężko jest się skupić…

         Jakiś czas później…

         Ogromny ból rozrywający moje ciało od środka. To było pierwsze uczucie odkąd odzyskałam świadomość jakiś czas temu. Wolałam nie otwierać jednak oczu, aby nie powtórzyło się to co w klubie. To ten człowiek który na mnie wpadł, jakimś cudem nie postrzeżenie mi coś zrobił. W każdym bądź razie, moja pamięć kończy się kilka chwil po wejściu do łazienki.
         Moje obecne położenie nie wyglądało dobrze. Leżałam na jakimś twardym stole, przykuta do niego pasami. W prawą rękę miałam coś wbite, jednak nie otwierałam do tej pory oczu, więc nie jestem wstanie powiedzieć co to, ale myślę, że to igła lub coś w tym stylu. No i oprócz tego, że byłam przywiązana do zimnego blatu, to moje ciało samo nie zbyt chciało mnie słuchać, a co gorsza nie wyczuwałam w sobie ani odrobiny chakry.
         Długo jeszcze będziesz udawać, że jesteś nie przytomna…? spytał ktoś stojący za mną. Ten głos jestem w stanie rozpoznać wszędzie…
         Ka.. Kabuto! ledwo z siebie wydusiłam gwałtownie otwierając oczy.
         Powoli rozejrzałam się dookoła siebie. Było tu ciemno, jednym źródłem światła była lampa, która wisiała tuż nade mną. Wszędzie porozstawiane były jakieś dziwne maszyny, słoje i inne tego typu rzeczy, które jednoznacznie wskazywały, że było to laboratorium. Spojrzałam na miejsce, w którym miałam coś wbite. Rzeczywiście była to igła, która rurką była podłączona do jakiejś pokręconej aparatury. Przez tą rurkę, do mojego ciała wpływała jakaś zielona substancja. Na sam widok zrobiło mi się nie dobrze…
         Widzę, że masz problemy z mówieniem… cóż, niedługo ci przejdzie odpowiedział, a w jego tonie wyczułam, że jest dość szczęśliwy z takiego obrotu spraw.
         Co.. Co mi zrobiłeś…? cicho spytałam.
         Nic strasznego odparł z ironią Można to potraktować jako prezent lub dar… dodał i zaczął się śmiać Jedyne co mogę ci teraz zagwarantować nagle pojawił się po mojej prawej stronie to to, że nie umierasz… jeszcze! skończył mówić i zaśmiał się jeszcze głośniej.
         Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Byłam zdana na łaskę tego szaleńca, dodatkowo jestem obiektem jakichś nienormalnych eksperymentów. Jeśli to przeżyje, to zakoszę Tsunade jeden z jej trunków, które trzyma w tej swojej skrytce, o której niby nikt nie wie, a następnie sama to wypije. No może zaproszę jeszcze Naruto… w końcu na pewno zauważył, że mnie nie ma i poruszył niebo i ziemie, aby mnie znaleźć! Jestem pewna, że tak zrobił…
         Radzę ci teraz nie zasypiać… nagle znów odezwał się Kabuto, rzeczywiście, powoli zaczynałam odpływać Jeśli to zrobisz, może ominąć cię wielki finał! dodał złowrogo.
         Co masz na myśli? mój głos wrócił już prawie do normalnego stanu.
         Zaraz się przekonasz… odparł tajemniczo i gdzieś zniknął.
         Mijały minuty, lecz nic się nie działo. Ta cisza stawała się już nie do zniesienia, gdy w pewnej chwili usłyszałam echo niesione z mojej lewej strony. Odgłos ten przypominał chód dwóch osób. W tym momencie w moim sercu pojawiła się nadzieja. Nadzieja na to, że są to moi towarzysze. Głośność tupania z każdą chwilą była większa, gdy nagle wszystko znów ucichło.
         Tu są drzwi niespodziewanie dla mnie, głos ten był bardzo wyraźny Może zapukamy?
         Idioto, chcesz pukać do drzwi, które prawdopodobnie prowadzą do laboratorium szalonego naukowca? zapytała druga osoba.
         A masz inny pomysł? ponownie rozległ się pierwszy głos.
         Oczywiście! Chcesz zobaczyć jak mój brat wszedł kiedyś do mojego pokoju?
         Pewnie! rozmowa się skończyła.
         Po kilku sekundach usłyszałam jakiś niewyraźny szum, z każdą chwilą robiący się coraz większy, gdy w jednej chwili ściana na którą patrzyłam wybuchła! Na moje szczęście, żaden odłamek mnie nie trafił. Ponownie obróciłam głowę w stronę wyrwy. Przez kurz i ciemność nie widać było nikogo. Jednak zdawałam sobie sprawę kto to. Po poprzedniej wymianie zdań można było łatwo się tego domyślić… tylko dwie osoby są w stanie tak ze sobą rozmawiać.
         Czwarty rozwalił ścianę w domu Rasenganem? spytał Naruto.
         Aha, na dodatek musiałem sam ją naprawić odparł ponuro Namito O! Tutaj leży twoja zguba! powiedział radośnie, mając na myśli chyba mnie.
         Sakura! krzyknął Uzumaki i do mnie podbiegł Wszystko w porządku?! spytał z troską i zaczął rozpinać trzymające mnie pasy.
         Powiedzmy… odpowiedziałam cicho.
         Oszczędzaj swoje siły wtrącił się Namikaze Nie wiemy co ci jest. Naruto, zabierz ją do obozu i czekaj na mój powrót rozkazał.
         A co z tobą? spytał blondyn, jednocześnie biorąc mnie na plecy.
         Mam tu kilka spraw do załatwienia… odparł tajemniczo i uderzył pięścią w dłoń Pośpiesz się! krzyknął, a Uzumaki posłusznie wybiegł z pomieszczenia ze mną na plecach.
         Zwolnij trochę! Wszystko mnie boli! poskarżyłam się już po kilku chwilach biegu.
         Przepraszam… odpowiedział ze skruchą chłopak.
         Jedyne o czym teraz myślałam to to, by nie zasnąć. Naruto mimo, że starał się obchodzić ze mną jak najdelikatniej, to nie zbyt mu to wychodziło. Przynajmniej moje szanse na przeżycie wzrosły…

         Możesz już wyjść, Kabuto! krzyknąłem Wiem, że wciąż tu jesteś…
         Nie sądziłem, że zobaczę kiedyś legendarny Tryb Mędrca… orzekł, wychodząc powoli z cienia Ponownie się spotykamy, Namito! dodał ukazując mi swoje oblicze.
         Coś ty ze sobą zrobił…? spytałem, nie wierząc w to co widzę. Yakushi wyglądał tak samo jak Orochimaru Aż tak nisko upadłeś?
         Nie jesteś osobą, z którą mógłbym rozmawiać na ten temat odparł z pogardą Jednakże… możemy sobie nawzajem pomóc dodał.
         Nie próbuj swoich marnych sztuczek odpowiedziałem biorąc kunai do ręki Właściwie nie wiem, czemu jeszcze cię nie zabiłem… powiedziałem i przyjąłem pozycję do ataku.
         Spodziewałem się takiej reakcji westchnął Kabuto Nawet nie chcesz wysłuchać co mam do powiedzenia.
         Wątpię, aby było to coś istotnego…
         A co, jeśli jest to związane z Akatsuki? spytał były doradca Orochimaru, czym wzbudził moją ciekawość.
         Co masz na myśli? zapytałem, nie zmieniając swojego ustawienia.
         Widzisz to? pokazał mi jakiś notes Są tu wszystkie informacje o tej członkach tej organizacji, jakie udało się nam zebrać wyjaśnił.
         Dlaczego mi to mówisz? podejrzewam, że on coś knuje.
         Widzisz, potrafię ocenić swoją sytuację odparł i rozłożył ręce Doskonale rozumiem, że walka z tobą w takich warunkach nie ma najmniejszego sensu, dlatego chcę… na moment się zaciął negocjować dokończył.
         Masz na myśli to, że ty mi dasz ten dziennik, a ja puszczam cię wolno?
         Tak. To dobry układ, nie?
         Oczywiście… skłamałem i prowizorycznie opuściłem gardę zgadzam się! krzyknąłem, ale widząc, że Yakushi zaczyna iść w moją stronę dodałem Zanim dokonamy wymiany… co zrobiłeś Sakurze?
         Nic poważnego odrzekł bez trosko Kiedy nasza przyjaciółka trafi w ręce Księżniczki Tsunade, badania wszystko powinny wykazać. Mógłbym rzec, że jest to bezinteresowny dar ode mnie, dla Konohy! powiedział i zaczął się śmiać Trzymaj! krzyknął i rzucił mi książkę, na co ja się tylko uśmiechnąłem.
         Zanim jednak cokolwiek zrobisz… znów zaczął Kabuto Wiedz, że kiedy dotknąłeś tego dziennika, w stronę tego śmiesznego miasta zaczęli kierować się trzej moi przyjaciele!
         Co? spytałem, a uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
         Myślisz, że nie przewidziałem tego, co chciałeś zrobić? Nie oddałbym ci tej książki bez żadnego zabezpieczenia! Więc… chyba ktoś musi uratować tą dziurę przed zagładą, prawda? rzucił i zaczął wycofywać się w cień.
         Dlaczego mi to dałeś? zapytałem, zanim całkowicie zniknął.
                Mam w tym swój cel… tylko tyle usłyszałem, a następnie przestałem wyczuwać obecność Kabuto.
                Wyczułem za to obecność przyjaciół o których przed chwilą wspominał. Wszystko zaczęło się strasznie trząść. Nie widząc innego wyjścia, schowałem książkę do kieszeni i przeniosłem się do miasta, a dokładniej w uliczkę obok klubu. Szybko wbiegłem po ścianie budynku na dach, pozbyłem się strażników i spojrzałem w stronę, z której nadchodziły moje trzy problemy. A raczej duże węże. Bardzo duże.
                Szef nie będzie zadowolony… westchnąłem i ruszyłem w kierunku granic miasta.

                Zaraz będziemy stąd wyjdziemy! krzyknąłem, gdy Sakura ponownie zawyła z bólu Jeszcze kawałek!
                Gdy szedłem tędy z Mistrzem, tunel ten wydawał się taki krótki, a teraz dłuży się w nieskończoność. Wiedziałem, że coś się stanie! Dlaczego odpowiednio nie zareagowałem i postanowiłem zbagatelizować sprawę.. Może gdybym był bardziej ostrożny, zielonooka nie byłaby w takim stanie! To wszystko moja wina.
                Nareszcie! zawołałem radośnie, gdy przed sobą zobaczyłem niedomknięte drzwi.
                Otworzyłem je potężnym kopniakiem i nie zatrzymując się, biegłem dalej, ku wyjściu z budynku. Jednak całe moje szczęście zniknęło w momencie wbiegnięcia do głównego pomieszczenia klubu. Przede mną bowiem zobaczyłem wszystkich strażników których nie tak dawno pokonaliśmy. Gwałtownie się zatrzymałem. Poczułem, że Sakura podniosła głowę, aby zobaczyć co się stało. W moment dziewczyna zaczęła trząść się ze strachu.
                Wszystko będzie dobrze próbowałem ją uspokoić Te płotki nie są dla mnie wyzwaniem! stwierdziłem, choć biorąc pod uwagę ich liczbę, ciężko będzie atakować i jednocześnie bronić Haruno.
                Chyba nie rozumiesz swojego położenia! ktoś krzyknął.
                Dostrzegłem, że przez tłum strażników ktoś się przedziera. Po chwili naprzeciwko mnie pojawiła się osoba, która była tak pewna siebie. Na widok tej twarzy i ubrania, moje oczy momentalnie zrobiły się większe. Czułem jak zaczyna rosnąć we mnie złość. Dlatego cofnąłem się kilka kroków w tył i posadziłem Sakure przy ścianie, tak aby nie musiała się męczyć.
                Poczekaj tu, to zajmie tylko chwilę powiedziałem do niej i spojrzałem na swoich przeciwników Więc to ty za tym wszystkim stoisz, Jimmy?! wrzasnąłem gdy wróciłem na poprzednie miejsce.
                Oczywiście, że ja głupcze! odparł z pogardą Przez wiele lat to planowałem! Zemsta na Liściu… to był mój cel!
                A co Konoha takiego ci zrobiła, co?!
                Wystarczająco dużo, by ją znienawidzić! Jak myślisz, przez kogo wylądowałem w takim miejscu jak to? Przez kogo byłem poniżany przez te wszystkie lata? Przez twoją przeklętą Wioskę! A teraz nadarzyła się wreszcie okazja, by się zemścić! Nie przepuszczałbym, że dokonać jej przyjdzie mi na uczennicy Tsunade, Jinchuuriki Kyuubiego i samym Żółtym Błysku! Lepiej nie mogłem trafić! zakończył swój monolog i zaczął się złowrogo śmiać.
                Chciałbym zauważyć, że jeszcze na nikim nie dokonałeś zemsty odpowiedziałem chłodno Sakura i ja wciąż żyjemy, a Namito robi porządek z twoim szalonym naukowcem. A po za tym… urwałem Jesteś skończony! krzyknąłem.
                W tym momencie ze wszystkich stron poleciały kunaie i shurikeny, zabijając na miejscu wszystkich strażników. Tylko Jimmy został oszczędzony. Jego chciałem załatwić sam. Spojrzałem na jego twarz. Zniknęła z niej ta pewność siebie i pogarda dla naszych osób. Teraz widać było na niej tylko strach. I bardzo dobrze…
                Nawet nie zauważyłeś, że wciąż były tu klony rzuciłem chłodno i zacząłem iść w jego stronę To już twój koniec! wrzasnąłem i chciałem już na niego ruszyć, lecz ten zamiar pokrzyżował mi potężny wstrząs.
                Moment mojej nie uwagi wykorzystał Jimmy, który niewiadomo kiedy znalazł się przy mnie i atakował mnie już nożem. W ostatniej chwili zrobiłem unik, lecz jego cios zahaczył o moje ramie. Rozcięcie było delikatne, ale powoli sączyła się z niego krew. Odskoczyłem w tył i zacząłem zbierać myśli.
                To, że pozbyłeś się tych kretynów, nie znaczy, że ze mną pójdzie mi tak łatwo gówniarzu! krzyknął, a jego oczy zaświeciły się na fioletowo.
                Nagle poczułem dziwny podmuch, który nadleciał od strony mojego przeciwnika. Nie za bardzo znając jego pochodzenia, postanowiłem stać w miejscu i czekać na rozwój wypadków. Te zaś potoczyły się bardzo szybko, bowiem Jimmy zaczął dosłownie rosnąć… Więc ten podmuch musiał być spowodowany nagłym przyrostem chakry. Interesujące! Czyli muszę walczyć z jakimś mutantem, którego mięśnie rozerwały już ubranie.
                Oh, jesteś jednym z eksperymentów? Ciekawe! zakpiłem z niego, za co bardzo szybko zapłaciłem, gdy ten posłał mnie potężnym uderzeniem pięścią w ścianę za mną. Gość nie stracił nic ze swojej szybkości, za to jego siła wzrosła kilkunastokrotnie! Więc tak się bawimy… szepnąłem i splunąłem krwią.
                No dawaj gnojku! krzyknął i znów na mnie ruszył.
                Na szczęście, przez te lata treningu nauczyłem się odpowiednio zabezpieczać. Pierwszym tego efektem były klony, których nie odwołałem, kolejnym przykładem będzie to…
                Giń!! wrzasnął Jimmy, lecz jego zabójczy cios z łatwością powstrzymałem jedną ręką Co do?! spytał nie wierząc w to co się stało Twoje oczy..! To jest..!!
                RASENGAN!! nie wiele się zastanawiając, błyskawicznie uderzyłem wroga swoją techniką w brzuch, wbijając go głęboko w ścianę po drugiej stronie budynku Jesteśmy kwita… szepnąłem sam do siebie.
                Dzięki Trybowi Mędrca, poczułem chakre Szefa oraz trzech wielkich węży, z którymi się zmagał. Na głowie ropuchy nieruchomo siedział Namito, który chyba zbierał naturalną energię. Trzeba będzie mu zaraz pomóc, lecz mam jeszcze własne zmartwienie.
                  Zapłacisz mi za to! krzyknął z daleka Jimmy Jesteś już martwy, słyszysz?!
                Mnie jednak nie zbyt obchodziły jego wrzaski. Rozglądałem się dookoła monitorując poczynania swoich klonów. W końcu, gdy wszystkie skończyły powierzone im zadanie, stworzyłem jeszcze jednego, aby szybko zakończyć ten pojedynek. Do utrzymania techniki, którą mam zamiar użyć, nawet Namito potrzebuje pomocy. Wystawiłem rękę przed siebie, a moja kopia szybko przystawiła do niej swoje. Po chwili na mojej dłoni zaczęła wirować biała kulka, która z każdą chwilą się powiększała i zaczynała przypominać shurikena.
                To jest twój koniec, Jimmy! krzyknąłem, gdy justu było gotowe.
                Hahahaha! zaśmiał się szyderczo Myślisz, że taka śmieszna technika mnie pokona! Jesteś głupcem! zakończył i ruszył w moją stronę.
                Na ten widok tylko chytrze się uśmiechnąłem i nie wiele się zastanawiając rzuciłem w niego Rasenshurikenem. Stałem nieruchomo dopóki nie byłem pewien, że jutsu go trafi. Następnie szybko podbiegłem do Sakury, wziąłem ją na ręce i pędem rzuciłem się w stronę wyjścia.
                Naruto, co ty robisz?! krzyknęła zaskoczona Haruno.
                Zaraz zobaczysz! odparłem, a chwile potem usłyszałem krzyk mojego przeciwnika.
                Delikatnie obejrzałem się za siebie, by zobaczyć czy wszystko poszło zgodnie z planem. Głęboko odetchnąłem, gdy okazało się, że tak. Miałem bardzo mało czasu, aby oddalić się jak najdalej od budynku, który miał zaraz wylecieć w powietrze. Nawet będąc w Trybie Mędrca pokonanie takiego dystansu może być trudne…

                Mógłbyś więcej nie przywoływać mnie w takich sytuacjach, wiesz!! krzyknął Gamabutna uderzając jednego z węży.
                Właśnie przez taką sytuację byłem zmuszony cię przyzwać!! odparłem Daj mi się skupić!!
                Szef tylko prychnął i ponownie zaatakował. Sytuacja była zła, te węże były jakieś inne, niż te które przyzwał Orochimaru podczas ataku na Liścia. Te były ogólnie lepsze! Koniecznie potrzebowałem wsparcia. Moje klony ewakuują już zagrożoną część miasta, lecz jeśli czegoś nie zrobimy, to nawet ucieczka im nie pomoże. Powoli, lecz systematycznie jesteśmy spychani w stronę granicy osady.
                Długo jeszcze?! spytał Szef, tym razem zepchnięty do defensywy.
                Już!! odrzekłem jednocześnie otwierając oczy Pora to zakończyć!! wrzasnąłem i ruszyłem w lewo.
                Zeskoczyłem z głowy Gamabutny, odbiegłem jeszcze kilkadziesiąt metrów i wykonałem odpowiednie znaki. Po chwili stałem na kolejnym wielkim płazie.
                Gamaken!! zawołałem Potrzebna mi twoja pomoc!!
                Oczywiście, tylko wiesz… jestem straszną niezdarą odpowiedziała ropucha i ruszyła do ataku.
                Co tak długo, dzieciaku?! krzyknął Szef, gdy ponownie znalazłem się na nim.
                Dobrze wiesz, że przywołanie takich dwóch wielkich osobników jak wy, nie jest proste nawet dla mnie!! odpowiedziałem nerwowo Uważaj!! wrzasnąłem, gdy niespodziewanie dwa węże zaatakowały nas od boku.
                Gamabunta nie miał szans na skuteczną obronę, przez co razem ze mną na swojej głowie został potężnie odepchnięty w stronę miasta, robiąc przy tym kilka przewrotów. Niestety zatrzymaliśmy się dopiero na kilku budynkach, które zostały doszczętnie zniszczone. Zaraz po tym w centrum nastąpiła ogromna eksplozja, która wstrząsnęła wszystkim czym chyba mogła.
                Tsunade urwie mi głowę… westchnąłem, gdy oglądałem straty.
                Nie będzie miała okazji, jeśli ja to zrobię! wrzasnął wściekły Szef Znów czeka mnie przerwa!
                Ehh… lepiej pomóżmy Gamakenowi.. odparłem załamany.
                Jiraiya powiedział mi kiedyś, że kiedy Gamabunta jest zły, lepiej z nim nie zadzierać. Cóż, na moje szczęście Szef był po mojej stronie. Pecha miał za to wąż który był najbliżej. Wielka Ropucha wyciągnęła swój miecz i na pełnej szybkości zaatakowała, ucinając jednym uderzeniem gadzi łeb. Następnie wyskoczył w górę, aby z ogromną prędkością runąć na kolejnego przeciwnika, przebijając go ostrzem na wylot, jednocześnie wbijając go w ziemie. Trzeci wąż postanowił wykorzystać swoją szybkość, by zaatakować nas od tyłu. Niestety, zapomniał on chyba o tym, że na polu bitwy jest jeszcze jeden wojownik. Gamaken widząc na co się zanosi, rzucił w gada swoją tarczą, skutecznie go spowalniając, a następnie skoczył na niego i uderzył go z całej siły w głowę, pozbawiając go życia.
                Przepraszam, że tak wolno… jestem straszną niezdarą westchnęła ropucha gdy do nas podeszła.
                Najważniejsze, że uratowaliśmy miasto odetchnąłem z ulgą Choć nie obyło się bez strat… spojrzałem w stronę zniszczonych budynków.
                Nie marudź Namito! wrzasnął Szef Jesteś mi winien przysługę! zaśmiał się A teraz będę już znikał, nie przywołuj mnie co najmniej przez miesiąc, chyba mam coś złamane… dodał i wrócił do siebie. Tak samo zrobił Gamaken.
                Szkoda, że żaden nie pomyślał, by mnie wcześniej odstawić na ziemie. Po dość bolesnym lądowaniu, byłem już mocno zmęczony, ale nadal utrzymujący Tryb Mędrca. Gdyby nie Senjutsu, padłbym tutaj chyba jak trup. Przywołanie tych dwoje w tak krótkim odstępie czasu jest naprawdę zabójcze. Musiałem teraz znaleźć Naruto i Sakure. Po krótkiej chwili skupienia, wyczułem ich chakre w obozie. Miałem lekkie wątpliwości, czy się tam przenieść, ale stan mojej podopiecznej ostatecznie zaważył nad tym.
                Pojawiłem się w swoim namiocie. Tak jak myślałem, ta teleportacja wykorzystała całą naturalną energię. Mimo wszystko, szybko wyszedłem na zewnątrz. Na powitanie mi wybiegł też Naruto.
                Sensei! krzyknął Co z tobą…? spytał widząc w jakim jestem stanie.
                Później ci opowiem odparłem Przyprowadź mi tu Sakure! rozkazałem i zwróciłem się do Gamakichiego Ty możesz wracać już do siebie, dziękuje za pomoc!
                Nie ma sprawy! Narka! machnął ręką na pożegnanie i zniknął.
                Trzymaj się… powiedział Naruto do Haruno, powoli wyprowadzając ją z namiotu Co teraz? spytał.
                Przeniosę się z nią do Konohy szybko odpowiedziałem Niestety, ze względu na odległość i mój stan, mogę zabrać tylko ją, a po tym nie będę w stanie po ciebie wrócić, co zresztą po mnie widać głupio się uśmiechnąłem Dlatego musisz wrócić na piechotę!
                Ehh… westchnął Uzumaki i spojrzał na zielonooką Ona jest obecnie najważniejsza powiedział.
                Taa, a ja pewnie po tym wszystkim tydzień spędzę w szpitalu! zawołałem, podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za ramię Odsuń się orzekłem chłopakowi.
                Zamknąłem oczy aby się skupić i wyczuć swoją pieczęć w szpitalu Konohy. Coś mnie podkorciło, aby ją tam umieścić. Teraz jak widać się to przyda. Po kilku chwilach w końcu ją znalazłem i się teleportowałem. Od razu oślepiło mnie światło, lecz szybko się do tego przyzwyczaiłem. Natychmiast podbiegły do nas pielęgniarki. Przekazałem im Sakure, którą od razu posadziły na wózek i zabrały ją na którąś z wolnych sal.
                Powiadomcie Piątą, że tu jesteśmy rozkazałem i dałem krok do przodu, aby ruszyć za Haruno.
                W tym momencie jednak wszystko dookoła mnie zaczęło wirować, a następnie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Wiem tylko, że zacząłem upadać na ziemie. Dalej jest już tylko pustka…



Rozdział dość szybko, prawda? Złożyło się na to kilka czynników, ale… kto by tam chciał o nich wiedzieć! ;p
Chciałbym przeprosić wszystkich za to, że nie komentuje ich blogów, jednak nie miałem do tego kompletnie głowy. Nie znaczy to oczywiście, że nie czytam waszych wypocin! ^^
W sumie to już chyba wszystko. Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)


9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział:D A tam co ja piszę cała Historia jest świetna:D Mam nadzieje że Sakurze nic poważnego nie grozi:) Wany życzę i czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna historia:) Mam nadzieję że nic takiego blee nie wstrzyknęli Haruno! Bo Naruto by ich rozpaćkał xD Mam nadzieję że w kolejnym rozdziale dowiemy się co to tak naprawdę^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super :) Podoba mi się moc Namito i Naruto chociaż Naru jeszcze wszystkiego nie pokazał :P Zakończyłeś w momencie kiedy ja już myślałem co się dalej stanie xd"" Namito pewnie trochę pośpi ale co z Naru ? O_o"" wróci pieszo ale czy nikt go nie napadnie ? ... a co ja się martwię xD"" przecież on jest koksem :D"" , ogólnie życzę ci naprawdę dużo weny i chęci do pisania, pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka jest świetna. Umiejętności Namito i Naruty są wysokie. Ciekawi mnie co Kabuto wstrzyknoł Sakurze... nie mogę się doczekać. Pozdrawiam i życzę weny oraz szybkiego napisania następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, ja wiem, że to już trzecie (wiesz o co chodzi xD), ale mimo to - świetnie czytało mi się ten chapter!
    Akcja wartka, dobre opisy, a całokształt wyszedł super ^^.
    5/5
    Czekam na next!
    Życzę weny i chęci! ;* :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzaił jak zawsze super^.^ Życzę jak najszybszej notki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super notka :D:D. Mega akcja i bardzo ciekawie się dzieje. CO z Sakurą? - to mnie najbardziej teraz interesuje i czy Czasem Uzumaki nie spotka kogoś w drodze powrotnej?

    5/5

    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    wspaniały rozdział, dobre zakończenie „tej” całej sprawy.... hahha Minato głodny, i cóż Naruto musi sam się większością zająć.... Kabuto to to jego się tutaj nie spodziewałam..... zaskoczyłeś mnie bardzo....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Świetny rozdział, jak zwykle :D Biedny Naru, na piechotę musi wracać xD Powinien się w końcu nauczyć teleportacji i byłoby po sprawie ;)
    Weny życzę i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń