31 lipca 2013

35. Porwanie

Koniec misji jest już blisko!


         Ta naprawdę długa drzemka spowodowała, że kompletnie straciłem rachubę czasu. Nie dość, że nie wiem która jest godzina, to na dodatek jestem strasznie głodny. Wątpię, by ten gość który tu rządzi zaryzykował i przyniósł mi coś do jedzenia. Cóż, przynajmniej fotel jest bardzo wygodny. Jednak nie mogę w nim ciągle siedzieć. Co jak co, ale ten gabinet to całkiem dobre miejsce obserwacyjne.
         Podszedłem powoli do jednej ze szklanych ścian. Na tym piętrze roiło się od strażników. Aż tak się mnie boją, co? Spojrzałem w dół. Tym razem się mocno zdziwiłem, bowiem to co zobaczyłem, wyglądało dość dziwnie. Wszyscy ochroniarze, w swoim pełnym wyposażeniu po prostu sprzątali. I to dość sumiennie. Od kiedy takie czynności wchodzą w zakres ochrony? Coś mnie ominęło? Ci ludzie wyglądają bardziej na niewolników, niż pracowników, a przecież w umowach o pracę nie było nic wspomniane o takich obowiązkach. Choć z drugiej strony dzieją się tu naprawdę złe i dziwne rzeczy, więc… chyba nie zjadłbym tego, co ewentualnie by mi przynieśli.
         Jeśli wszyscy sprzątają, to oznacza, że niedługo znów pojawią się tu tłumy ludzi. Eh, trzeba będzie się przygotować do wielkiego show. Pozostaje mi tylko wierzyć, że Naruto i Sakura sobie przez chwilę beze mnie poradzą. Chociaż, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wszystko będzie działo się zgodnie z planem naszych przeciwników. Tylko do pewnego momentu, ale jednak. Myślę, że to już czas, aby usiąść na środku tego pokoju, zamknąć oczy i skoncentrować się na kilku ważnych sprawach…

         Wstałem wcześniej od Sakury! Rzadko się zdarza, żeby nasza droga i sumienna medyczka tak długo spała. Muszę jej o tym wspomnieć kiedy już się obudzi. Ciekawe jaka będzie jej mina.
         Dziś jest dość chłodno. Wieje całkiem silny wiatr, a niebo zrobiło się pochmurne. Nie wykluczone, że w najbliższym czasie będzie padać. Dlatego założyłem dziś swoje ulubione pomarańczowe dresy i czarną bluzę. Stojąc przed namiotem i wpatrując się od dłuższej chwili w niebo, zapomniałem po co tak naprawdę wyszedłem. Potrząsnąłem głową i ruszyłem w stronę jeziorka, by obmyć twarz. Gdy już się tam znalazłem, uklęknąłem, a w tafli krystalicznie czystej wody zobaczyłem swoje odbicie. Nie wiem czemu, ale w tym momencie pomyślałem o Namito. Niby kazał się nie o nic nie martwić, ale coś nie dawało mi spokoju. W najbliższym czasie coś się wydarzy. I nie będzie to chyba nic dobrego…
         Westchnąłem, nabrałem wody w dłonie i zanurzyłem w niej twarz. Czynność powtarzałem jeszcze kilka razy, poczym wytarłem się ręcznikiem, który zawiesiłem sobie na szyi. Następnie powoli zacząłem wracać do obozu.
         Gamakichi, Namito na pewno nie wrócił? spytałem się żaby, gdy dostrzegłem, że namiot Mistrza jest zamknięty.
         Na sto procent odparł Odkąd wyruszył, nie po nim żadnego śladu.
         Rozumiem… westchnąłem i postanowiłem wrócić do siebie.
         Mimo wszystko byłem jeszcze dość zaspany, więc chciałem jeszcze trochę poleżeć. Nawet pogoda nie zachęca do przebywania na zewnątrz. Jednak, gdy tylko wsadziłem głowę do środka namiotu, moje wszelkie troski nagle gdzieś zniknęły. Teraz chyba liczyło się tylko to, by przeżyć. Zobaczyłem bowiem przebierającą się Sakure, a dokładniej była ona w trakcie zmieniania koszulki. Zielonooka dość szybko dostrzegła, że coś wystaje przez wejście, a mianowicie moja głowa. Poczułem tylko, jak po mojej skroni spływa kropla potu, a serce zamiera w bezruchu. Szybko zamknąłem oczy i przygotowałem się na cios sprawiedliwości.
         Naruto, mógłbyś wyjść? spytała miło Haruno.
         Już nie żyje, ona chcę żebym wyszedł! Zaraz, chwila moment. Ona chcę żebym wyszedł? Nie uderzyła mnie? Nie zrobiła krzywdy ani nic? Czy ja śnię? Niech mnie ktoś uszczypnie!
         A zresztą, nieważne, już się ubrałam nagle dodała różowowłosa, a ja w tym samym momencie otworzyłem oczy, które na pewno były zdecydowanie większe niż zwykle Coś się stało? Dziwnie wyglądasz!
         Ja.. ty.. ten.. no.. ciebie.. zacząłem się jąkać, nadal byłem przerażony i niesamowicie zaskoczony Wszystko w porządku! w końcu się opanowałem, a następnie wszedłem do środka.
         To dobrze, bo wyglądałeś jakbyś zobaczył coś naprawdę strasznego! Sakura się zaśmiała, ale doskonale wiedziałem, że wie dlaczego tak wyglądałem Ale następnym razem warto zapytać, czy możesz wejść dodała pouczająco.
         Wybacz, myślałem, że jeszcze śpisz odparłem, siadając na swoim śpiworze Nigdy bym nie pomyślał, aby cię podglądać czy coś w tym stylu! starałem się wybrnąć z tej dosyć niezręcznej sytuacji, aby nie wyjść na kogoś takiego jak Jiraiyasensei.
         Dobra dobra, ja i tak cię za dobrze znam! odrzekła z uśmiechem Haruno Pewnie nie raz podczas twojej podróży używałeś tych swoich zboczonych technik! moja przyjaciółka najwidoczniej naprawdę chciała mi trochę dogryźć.
         Oczywiście, że nie! szybko zaprzeczyłem Namito raz przyłapał mnie, jak… ugryzłem się w język No zabronił mi tego robić! próbowałem się ratować, ale wiedziałem, że się wkopałem.
         Eh, pewne rzeczy chyba nigdy się nie zmienią, co? spytała Sakura, jednocześnie kiwając głową.
         Nie, nie zmienią się… odparłem i nie wiedzieć czemu, zamyśliłem się nad jej słowami.
         Chyba pora iść na śniadanie, choć raczej powinnam powiedzieć obiad westchnęła Haruno Nie wierzę, że tyle spaliśmy!
         Każdemu się może zdarzyć wzruszyłem ramionami Ale tak, trzeba iść coś zjeść! Jestem już głodny! w momencie, kiedy to mówiłem głośno zaburczało mi w żołądku.
         Skoro tak, to nie możemy pozwolić temu panu dłużej czekać! zaśmiała się zielonooka i wskazała na mój brzuch.
         Po minucie byliśmy już na zewnątrz. Dziś moja przyjaciółka, oprócz tego co zdążyłem już zobaczyć, ubrała się w swój tradycyjny strój, który idealnie pasował do takiej pogody. Po przywitaniu dziewczyny z naszym ropuszym przyjacielem, skierowaliśmy się w stronę miasta. W trakcie naszego spokojnego spaceru, że tak powiem, Sakura rozgadała się na temat, który jest w stanie zanudzić chyba każdego słuchacza, a mianowicie zakupy. Matko! Gdybym miał do roboty cokolwiek innego, na pewno bym to zaczął robić. Niestety, byłem skazany na wysłuchiwanie jej opinii na temat wszystkich tutejszych sklepów, ciuchów, biżuterii, kosmetyków i tak dalej… Przynajmniej widok bramy miasta ucieszył mnie tym razem jak nigdy! Specjalnie przyśpieszyłem kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w restauracji w której jedliśmy wczoraj obiad.
         Po złożeniu zamówienia miała nastąpić chwila, podczas której Haruno mogłaby wrócić do wcześniej przez siebie wybranego tematu westchnień i żali, dlatego postanowiłem ją uprzedzić i przejść na bardziej poważne tony rozmowy, takie jak nasza misja na przykład.
         Wiesz… zacząłem Jest już po piętnastej, a Namitosensei wciąż nie dał znaku życia…
         Co masz na myśli? Przecież kazał nam się nie martwić i robić swoje! Nie wiem czemu tak się to zadręcza… odparła szybko Sakura Na pewno spotka się z nami wieczorem!
         Ale wciąż…! nie było mi dane dokończyć, gdyż w tym momencie zostały nam podane zamówione posiłki, trzeba przyznać, że dość szybko.
         Smacznego! powiedziała moja towarzyszka.
         Smacznego… odrzekłem cicho i pogrążyłem się we własnych rozmyśleniach, dość mozolnie spożywając swoje danie.
         Jak znam Namito, to dałbym sobie uciąć rękę, że do tej pory dostalibyśmy od niego chociaż jedną, byle jaką informacje. Mimo, że wygląda kogoś, kto nigdy za bardzo się niczym nie przejmuje, to zawsze dba o to, o co musi zadbać, czyli w tym wypadku nasza dwójka. Rany, mam coraz bardziej złe przeczucia.
         Sakura, obiecaj mi, że jeżeli coś cię zaniepokoi, od razu mi o tym powiesz, dobrze? zwróciłem się do przyjaciółki, zaś ta zaskoczona moją powagą o mało się nie zakrztusiła.
         Do.. dobrze odparła po chwili, gdy już mogła normalnie mówić.
         Co ciekawe, Haruno nie miała pytań. Patrzyła się na mnie za to z troską. Trochę mnie to denerwowało, że moja towarzyszka trochę lekceważąco podchodzi do tej misji. Nie takie rzeczy działy się podczas trwania o wiele bardziej błahych zadań powierzanych mi przez Namito. Choć z drugiej strony nie mogę jej się dziwić, sama mówiła, że jest to jej pierwsza misja od bardzo długiego czasu. No i nie przeżyła tego co ja podczas treningu. Na pewno dziwne wydałoby się wam, że zasypiacie w swoim namiocie, a następnie budzicie się w jakiejś piwnicy przywiązani do słupa, a dookoła was leżą porozrzucane wszelkiej maści narzędzia do zadawania bólu. Najbardziej wtedy przeraził mnie jednak zakrwawiony tasak, który znajdował się jakiś metr ode mnie. Okazało się, że niedaleko miejsca w którym rozbiliśmy obóz swoją kryjówkę miał jakiś psychopata, który od jakiegoś czasu nękał okolicę. Namito zorientował się we wszystkim dość szybko, gdyż pojawił się przy mnie pięć minut po moim przebudzeniu, po czym zajęliśmy się lokalnym oprawcą. Gdy oddaliśmy tego typa w ręce miejscowych władz, ludzie chcieli obdarować nas wszystkim co mają, ale zgodnie i uprzejmie odmówiliśmy, a następnie zniknęliśmy bez pożegnania. Namikaze uważał, że im mniej o nas słychać, tym lepiej.
         Mógłbym opowiedzieć jeszcze nie jedną zwariowaną historię, ale nie to jest w tej chwili ważne. Mimo, że Sakura pozytywnie zareagowała na moją prośbę, nie mogę pozbyć się złych przeczuć. To się robi naprawdę irytujące… Czy nie mogę zacząć myśleć o czymś bardziej przyjemnym?
         Naruto! Ej, Naruto! wołała mnie Haruno Co z tobą? Jedzenie ci stygnie…
         Oh.. westchnąłem, bo rzeczywiście, od dłuższej chwili wpatruje się w jakiś martwy punkt na stole Przepraszam, zamyśliłem się…
         To ostatnio coraz częściej ci się zdarza! dziewczyna szybko mi odpowiedziała i dodała Myślę, że mam dobry sposób na oderwanie cię od tych trosk… choć będę później pewnie tego żałować to ostatnie szepnęła już sama do siebie.
         Co to za sposób? spytałem z ciekawością.
         Dowiesz się w swoim czasie, a teraz jedz! rozkazała Nie możesz chodzić cały dzień głodny!
         Zachęcony propozycją dziewczyny szybko skończyłem swój obiad. Po zapłaceniu, Sakura kazała mi milczeć i po prostu za nią iść. Nie miałem pojęcia co ona może kombinować, ale coś podpowiadało mi, że muszę się jej tym razem posłuchać. Szliśmy przez miasto dość długo, mijając tych wszystkich przechodniów. Szczerze, nawet nie chciało mi się obserwować okolicy, na szczęście jednak, moja towarzyszka bacznie się rozglądała. Mimo wszystko, na zielonookiej można polegać i to mnie cieszy. Można powiedzieć, że dziewczyna się stara.
         Po kilkunastu minutach ciągłego marszu Haruno w końcu się zatrzymała. Spojrzałem na nią zdziwiony, nie wiem czemu, pewnie w końcu dotarliśmy. Moja przyjaciółka wskazywała na budynek po lewej stronie ulicy. Powoli obróciłem się w jego stronę…
         Łaźnia? spytałem zaskoczony Czemu nie… podrapałem się po głowie Może gorąca kąpiel dobrze mi zrobi!
         Też mam taką nadzieję odparła z uśmiechem Sakura Zaraz po tym jak się już wymoczysz idziemy do tego klubu dodała poważnie Więc nie traćmy czasu i… nie zdążyła dokończyć, gdyż ja pewnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi wejściowych.
         Po dziesięciu minutach siedziałem już w dość dużej wannie. Miałem szczęście, bo oprócz mnie nikogo teraz tutaj nie było. Nie wiem jak w sekcji dla dziewczyn i wole chyba nie wiedzieć. Aż strach pomyśleć, co by mi zrobiła Sakura, gdybym próbował podglądać. A jak przypomnę sobie opowieść o Erosenninie, to już w ogóle… aż przechodzą mnie dreszcze! Muszę się odprężyć. Może rzeczywiście jestem zbyt spięty. A może nie… cóż, nie będę teraz o tym myślał. Oddam się za to przyjemności, jaką nie wątpliwie jest ta kąpiel!

         Wszystko wygląda już na gotowe. Strażnicy nie dawno przestali sprzątać, zapalane są światła. Cały personel zaczął zajmować swoje miejsca. Dobrze, że zamknęli mnie w tym miejscu. Dzięki temu mogłem jako tako przygotować się na każdą ewentualność. Choć wątpię, by udało mi się ich powstrzymać od razu, to jestem pewien, że nasza misja zakończy się pełnym sukcesem. Mimo, że wciąż jest wiele niewiadomych, na przykład kto prowadzi te eksperymenty, lub kto jest właścicielem tego miejsca, to w ten wieczór, dostanę odpowiedzi na te, jak i inne pytania. Pozostaje mi tylko przygotować się do wydarzeń, które niedługo będą miały miejsce. I jak kocham swoją Wioskę, to jak stąd wyjdę, zjem chyba konia z kopytami…
         Oho, drzwi do klubu zostały otwarte, nie ma więc na co czekać!

         Długa ta kolejka, co? spytałem Tym razem Namito nie zrobi nic, co pozwoliło by nam szybciej wejść.
         Niestety, ale co poradzisz westchnęła Sakura Musimy po prostu być cierpliwi!
         To chyba nie jest moja mocna strona, wiesz?
         Wiem…
         Pomysł mojej towarzyszki mogę dodać do bardzo udanych. Kąpiel pozwoliła mi się trochę odprężyć, co poczułem gdy znaleźliśmy się na ulicy, choć nie mogę powiedzieć, że niepokój mnie opuścił. Pewne jest tylko to, że wypocząłem. Rozglądając się dookoła nic szczególnego nie zauważyłem, więc postanowiłem… nic nie robić. Nie jest to zbyt ambitne zajęcia, ale cóż, nic lepszego do roboty obecnie nie mam. Nawet Sakura była trochę niezadowolona z naszej pozycji, co było widać, gdyż nerwowo spoglądała w stronę wejścia.
         Powoli, ale jednak, przesuwaliśmy się do przodu, by w końcu po trzydziestu minutach stania w kolejce, stanąć przed bramkarzem. Po krótkiej rewizji zostaliśmy wpuszczeni do środka. Widok ten sam co wczoraj. Pełno ludzi, głośna muzyka itd…
         Zacząłem rozglądać się za Namito. Nigdzie jednak nie dostrzegłem jego charakterystycznych blond włosów, które były łudząco podobne do moich. Czasami mam wrażenie, że to nie jest dzieło przypadku, ale… co zrobić. Jako, że go nie znalazłem, wskazałem Sakurze, byśmy przeszli w głąb klubu. Przeciskając się przez tłum, nagle ktoś wpadł na moją towarzyszkę. Zaskoczony całą sytuacją pomogłem zielonookiej wstać, a następnie chciałem zwrócić się do tego gościa. Jednak jego już nie było. Dziwne, ja bym chociaż przeprosił czy coś, a ten po prostu zniknął.
         Wszystko w porządku? spytałem na tyle głośno, by dziewczyna mogła mnie usłyszeć.
         Tak, dzięki za troskę! odparła.
         Wiesz co, chodźmy tam gdzie wczoraj, może Namito nas tam znajdzie! zaproponowałem.
         Dobra myśl!
         Po chwili ponownego przeciskania się przez tą rzesze ludzi, w końcu znaleźliśmy się przy stoliku, przy którym wczoraj siedzieliśmy. Jednak, Namikaze się nie pojawił. Gdyby tu był na pewno już by nas znalazł. Za to Sakura stwierdziła, że musi mnie przeprosić i odeszła. Ciekawe co jej się stało. Wiedziałem, że toaleta jest gdzieś na dole, więc zza barierki obserwowałem przez chwilę poczynania przyjaciółki, aż w końcu zniknęła mi z oczu. Mijały minuta za minutą, a Haruno nie wracała. Po dziesięciu minutach zacząłem się martwić, a po piętnastu nie wytrzymałem i wręcz pobiegłem na dół, aby sprawdzić co z nią. Spytałem się gdzie jest toaleta, okazało się, że po drugiej stronie budynku. Musiałem przebić się przez parkiet taneczny. Świetnie! Trochę mi to pewnie zajmie, ale co zrobić. Eh, kto umieścił łazienki w takim trudnym do dotarcia miejscu!
         Gdy byłem w połowie drogi, poczułem, że ktoś mnie szturchnął. Szybko się odwróciłem. Był to Namito! Co mnie zdziwiło, to to, że był ubrany w swój strój Shinobi, a jego mina nie była zbyt zadowolona. Blondyn wskazał, że mam się zatrzymać, a sam ruszył w stronę miejsca, z którego puszczana była muzyka. Po chwili tam wskoczył, lądując na sprzęcie, przez co wszystkie głośniki momentalnie zamilkły. Namikaze stanął przed gościem który się tym obsługiwał i wyprowadził mu potężny cios w głowę. Ten nawet się nie bronił, więc padł nie przytomny na ziemie. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni tym co się dzieje. Mój mistrz jednak nie się tym nie przejmował i wziął jeden z mikrofonów.
         Słychać mnie? spytał, a jego głos wydobył się również z głośników To świetnie! Moi drodzy, przepraszam, że przerwałem wam jakże świetną zabawę, ale niestety na dzisiaj to już koniec! Proszę was o opuszczenie tego miejsca!
         Chyba żartujesz! krzyknął ktoś z tłumu Niby dlaczego mielibyśmy stąd wychodzić?!
         Jeśli tego nie zrobicie, zginiecie odparł szybko i chłodno Namito.
         Tłum chyba nie wziął tego ostrzeżenia poważnie, bo zaczął buczeć i gwizdać. Namikaze pokiwał tylko głową, a następnie spojrzał w górę. Również podniosłem wzrok. Pod dachem podwieszone było jakieś pomieszczenie. Nie za bardzo wiedząc o co chodzi, wróciłem do Namito. Ten dość złowieszczo się uśmiechał. Nagle miejsce, na które przed chwilą patrzyłem wybuchło! Ludzie zaczęli krzyczeć i rzucili się w stronę wyjścia.
         O! Teraz to uciekacie, co? zakpił z tłumu blondyn A jak się was prosi, to buczycie i macie wszystko gdzieś! dodał i rzucił mikrofon na ziemie, bo w jego stronę zaczęli biec strażnicy.
         Byli oni uzbrojeni w różnej maści broń, a ja żadnej nie miałem. Na szczęście Namikaze pomyślał chyba o tym samym, bo po sekundzie znalazł się przy mnie i podał mi swój kunai, a następnie przyjęliśmy formację obronną.
         Możesz wyjaśnić o co tu chodzi?! spytałem.
         Zaraz się dowiesz! Musimy tylko zająć się tymi typami! krzyknął Ścigamy się kto więcej? zaproponował, czym całkowicie mnie zaskoczył.
         Spojrzałem na niego, a on na mnie. W tym momencie byłem jeszcze bardziej zaskoczony. Namito wszedł w Tryb Mędrca. Musiał mieć gdzieś klona który zbierał dla niego energię.
         A mam jakieś szanse? spytałem z bezradnością.
         I tak byś nie miał, ale to zawsze jakaś zabawa! odparł i rzucił w stronę pierwszego lepszego przeciwnika swoim kunaiem.
         Gdy tylko broń była odpowiednio blisko, blondyn pojawił się przy niej i uderzył. Cios nawet nie doszedł do wroga, ale nie było takiej potrzeby. Żabie Kumite zrobiło swoje, a Namikaze mógł skupić się już na kolejnym celu. Nie mogłem zostać w tyle, więc również rzuciłem się w wir walki. Nasi oponenci nie byli zbyt dobrzy, dlatego też starałem się pokonywać ich jak najszybciej. Chwyt z rywalizacją chyba zadział!
         Czternasty! Piętnasty! krzyczał Namito, za każdym razem jak kogoś powalił.
         Muszę przyznać, że technika, z jaką mój Mistrz rzuca swoimi kunaiami, jest nie powtarzalna. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, ile czasu musiał włożyć w opanowanie tej sztuki. Gdy tylko pojawia się przy jednym ostrzu, łapie je w rękę i posyła dalej, a drugą ręką zadaje cios. Wszystkie te ruchy działy się w ułamku sekund. Dlatego też, po dziesięciu minutach walki, wszyscy strażnicy leżeli na ziemi, a Namikaze wygrał nasz konkurs z wynikiem trzydziestu czterech do trzynastu.
         Uff, dobra rozgrzewka! powiedział blondyn i poklepał mnie po plecach W końcu mogłem rozprostować kości!
         Czemu zjawiasz się dopiero teraz? spytałem.
         Heh, znowu pytasz. Chyba powinniśmy najpierw uratować Sakure, co?
         Jak to uratować?! krzyknąłem przerażony.
         Spokojnie, nic jej nie będzie, przynajmniej poważnego. Dzięki Trybowi doskonale wiem gdzie jest oraz kto ją porwał. Dzięki temu cała ta układanka zaczyna mi się powoli układać. Wiem też gdzie jest szef tego miejsca, ale… on nie jest w tej chwili ważny!
         Wciąż nie odpowiedziałeś mi na moje pierwsze pytanie… westchnąłem.
         Ah! Wybacz! Widzisz, byłem zamknięty, a raczej uwięziony w tym pomieszczeniu które, wybuchło. Ktoś tu jednak albo miał złe informacje, albo został oszukany, ściany miały niby pochłaniać chakre. No wiem tylko tyle, że na pewno tego nie robiły, a żeby zablokować moje Hiraishin no Jutsu… cóż to inna bajka! Namito opowiadał to wszystko dosyć beztrosko.
         No dobra! Ruszajmy uratować Sakure! krzyknąłem W którą stronę musimy iść?!
         Już prowadzę, ale zanim to, to muszę cię o coś spytać… ton blondyna był poważny.
         O co chodzi?
         Masz może coś do jedzenia?


Rozdział trochę krótszy niż poprzednie, musicie mi wybaczyć!
Niezwykle cieszę się, że ilość wyświetleń przekroczyła 50 tysięcy! Nie sądziłem, że doczekam tego momentu tak szybko! Dziękuje wam!
W tym miejscu chciałbym wam polecić tą oto stronę http://wywiady-z-autorami-blogow-o-naruto.blogspot.com/ Powstała ona całkiem nie dawno, ale myślę, że jej tematyka jest bardzo ciekawa, no i można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy! Zapraszam!
Gorąco zachęcam was do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

14 lipca 2013

34. Kilku nieproszonych Gości

 Czego ciekawego dowiedzą się nasi bohaterowie?



                No nieźle! Ostatnio taki tłum ludzi widziałem na stadionie w Wiosce, podczas egzaminu! Tylko tam była przynajmniej otwarta przestrzeń i nie było tak słychać tego gwaru. W połączeniu z bardzo głośną muzyką, cóż… trzeba się do tego przyzwyczaić. Gorzej tylko z komunikacją między mną, a resztą drużyny. Przed chwilą np. Sakura coś do mnie mówiła, a i tak nie usłyszałem ani jednego słowa! Namito za to, doskonale zdawał sobie z tego sprawę i w ogóle się nie odzywał. To dlatego tak zależało mu na wcześniejszym przekazaniu nam szczegółów i wytycznych.
                W pewnym momencie, Sensei wykonał gest, mówiący, że od tej pory rozpoczyna się nasze zadanie, oraz, że mamy się rozdzielić, poczym nagle zniknął w tłumie. Wiadome nam było, że Namikaze będzie pracował sam, a ja mam zostać z Sakurą, aby przypadkiem nic jej się nie stało. Szczerze, to myślę, że mam pilnować aby to ona nie zrobiła komuś krzywdy, czy coś…
                A więc tak, mamy szukać czegoś podejrzanego. Tylko co może wydać mi się podejrzane? Przecież tu wszystko takie jest! Ludzie, pracownicy, napoje. Impreza coraz bardziej się rozkręcała. Ciekawe czemu w Liściu nie ma takiego miejsca? A może jest, tylko o tym nie wiem? Rany…
                Pociągnąłem Sakure i wskazałem, abyśmy udali się na wyższe piętra, które tworzyły okrągłe tarasy nad główną salą. Z nich łatwiej będzie obserwować całe towarzystwo. Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że się zgadza i po kilku chwilach znaleźliśmy się na górze. Było tu trochę mniej ludzi, oraz co dziwne, zdecydowanie ciszej niż na dole. Po za tym, dookoła porozstawiane były stoliki i krzesła, a jeśli spojrzeć w głąb tego piętra, to było tu kilkanaście specjalnie przygotowanych okrągłych, fioletowych kanap. Były pewnie do wynajęcia na dany wieczór. Nas to jednak nie obchodziło i zajęliśmy pierwszy lepszy dwuosobowy stolik.
                Jak myślisz, znajdziemy coś? spytała Sakura.
                Cii… nie tak głośno upomniałem ją i rozejrzałem się dookoła Nie możemy zwracać na siebie uwagi dodałem tak, aby mogła mnie usłyszeć, a zarazem nikt inny nie Przy odrobinie szczęścia może nam się uda, ale…
                Ale co?
                Nie podoba mi się tu orzekłem posępnie Mam złe przeczucia, że coś się stanie.
                A co się tu może stać? Haruno chyba mi nie wierzyła Właśnie dlatego powstało to miejsce, aby wszyscy mogli się tu wyładować, nie szkodząc innym.
                Może masz rację opadłem na oparcie Lecz to i tak nie zmienia moich odczuć.
                Nie bądź taki ponury! W końcu mamy udawać, że dobrze się bawimy! Trochę więcej uśmiechu poproszę! odparła Sakura i się uśmiechnęła, na co zareagowałem tym samym No widzisz! To nie takie trudne!
                A co, jeśli to ty na mnie tak działasz? spytałem chytrze i oparłem się o blat stołu.
                Przestań! odparła lekko zarumieniona Haruno W tym miejscu jest wiele dziewczyn, pewnie akurat za mną szła jakaś…
                Rety! zaśmiałem się I weź tu bądź romantyczny czy coś, no po prostu się nie da!
                To nie czas i miejsce na takie zabawy! oburzyła się zielonooka.
                Oh, przepraszam, że Panią uraziłem! postanowiłem się z nią podroczyć, tak samo jak ona całkiem nie dawno ze mną Ciekawe, czy gdyby ON był na moim miejscu, to też byś się tak zachowywała?
                Naruto, jak możesz? ooo chyba trafiłem w czuły punkt Oczywiście, że tak, idioto!!
                Oh całkowicie zaskoczyła mnie tą odpowiedzią, no i nazwała mnie idiotą, co dawno się jej nie zdarzało A dlaczego?
                Jak mogłabym się zachowywać inaczej dla osoby, której nie widziałam od tak długiego czasu? Zresztą, nawet nie wiemy czy on żyje! odparła pewnie. Słysząc to delikatnie się uśmiechnąłem. Ciekawe od kiedy jest taka obojętna wobec Sasuke?
                Skoro tak sądzisz! odpowiedziałem, nie za bardzo jednak wiedząc co dalej. Dlatego zmieniłem temat Co uważasz o tym lokalu? Jakieś osobiste spostrzeżenia?
                Nie mam za bardzo z czym tego wszystkiego porównać odparła, wcześniej rozglądając się na wszystkie strony Pewnie Sensei będzie miał trochę więcej do powiedzenia na ten temat  dodała.
                Taa! westchnąłem Swoją drogą, jestem ciekaw, co on porabia…
                Nic specjalnego, wierz mi.
                Ten głos dochodził zza moich pleców. Błyskawicznie się odwróciłem. Ten człowiek zaczyna mnie przerażać! Nikt nie wie kiedy się pojawia lub znika. Chodzi oczywiście o Namito, który jak gdyby nigdy nic stał sobie oparty o barierkę i spoglądał to tu, to tam. Skoro on pojawił się przy nas tak wcześnie, to albo znalazł coś, o czym my musimy wiedzieć, albo mu się nudzi. Zaraz na pewno się dowiemy!
                Co ty tu robisz, Sensei?! Jeśli dowiedzą się, że jesteśmy razem to… mimo wszystko zacząłem mówić dość nerwowo.
                I tak już to wiedzą... odrzekł bardzo spokojnie blondyn.
                Ah, no chyba, że tak… westchnąłem.
                Zauważyliście coś podejrzanego? spytał, przysiadając się do nas.
                Nie za bardzo… odparła pokornie Sakura.
                No właśnie! szybko i zaskakująco odpowiedział Namikaze Tutaj wszystko jest zbyt idealne! wyjaśnił Po za tym wiem, że nawet nie zaczęliście się porządnie rozglądać, ale to inna sprawa dodał, czym trochę nas speszył Ale nie przejmujcie się, na waszym miejscu też bym tak zrobił, młodzi jeszcze jesteście oh, jaka wyrozumiałość Dobra! Macie wolną rękę, róbcie sobie co chcecie zakończył i wstał I pamiętajcie, żadnego picia! rzucił na pożegnanie i odszedł.
                Gdy Mistrza nie było na horyzoncie, spojrzałem na Sakure, ona zaś patrzyła się na mnie. Chyba czekaliśmy, aż któreś powie byle co, by tylko wyjść z tej kłopotliwej sytuacji. No bo tak nastawialiśmy się na obserwacje i w ogóle, a tu proszę mamy wolne. Namito jak zwykle zaskakuje i sprawia, że za cholerę nie wiem co robić.
                Dooobra, co się stało? spytała dla żartu Haruno Czyli, że możemy sobie stąd po prostu wyjść, tak?
                Na to wychodzi odparłem obojętnie Ale skoro już tu jesteśmy, to czemu się trochę nie rozerwać? zapytałem tajemniczo.
                Co masz na myśli? zaciekawiłem ją.
                Pora przejść do rzeczy. Uśmiechnąłem się, po czym wstałem i do niej podszedłem, a następnie wystawiłem ku niej dłoń.
                Zatańczymy?

                Ehh te dzieciaki. Skoro i tak nic nie znajdą, to niech się chociaż trochę pobawią. Naprawdę, to miejsce zaczyna mnie przerażać. Gdyby wpadła tu kontrola, to z miejsca mogłaby stwierdzić nienaganność wszystkiego! Dosłownie! Tu chyba nawet podłoga jest czystsza niż w szpitalu w Liściu.
                Chociaż oszczędziłem roboty moim podopiecznym, nie oznacza to, że sam nic nie zrobiłem. Pieczęć została już umieszczona, większość ważniejszych punktów zapamiętanych. Jedyne z czym mogę mieć problem, to oszacowanie ilości strażników. Jest ich tu mnóstwo. Mimo, że większość stoi pod ścianami, to zauważyłem, że kilku kręci się zawsze wśród gości.
                Sądziłem, że siedząc przy największym barze w lokalu, jednocześnie powoli sącząc kieliszek sake, dowiem się czegoś ciekawego. Cóż rzeczywistość okazała się inna, bo obsługa wyglądała równie ponuro i sztywnie jak ochrona, a młodzi ludzie nie zatrzymywali się tu na dłuższe konwersacje. Wszystkie metody Jiraiyi mnie zawodzą… a do jednej z nich na pewno się nie ucieknę! Nie jestem aż tak zdesperowany! Cóż, trzeba będzie się temu wszystkiemu przyjrzeć po zamknięciu.
                Jedyne co mi teraz pozostaje do zrobienia, to dopicie mojego sake i udanie się do obozu. Chociaż z drugiej strony nie mam już nic do czytania, a spać mi się za bardzo nie chcę. Mogłem wziąć więcej książek. Swoją drogą medycyna jest bardzo ciekawa! Nawet jeślibym trenował, to raczej nigdy nie osiągnął bym takiego poziomu jak Sakura czy Tsunade. Ich umiejętności skupienia chakry, oraz jej kontrola… będąc trochę bardziej w temacie, można dostrzec, jakie to jest trudne! Mają dziewczyny talent, nie ma co!
                Położyłem na ladzie odpowiednią ilość pieniędzy wraz z napiwkiem. Gdy miałem odwrócić się i wstać z krzesła, poczułem, że ktoś szturcha mnie w ramię. Powoli się obróciłem. Zobaczyłem przed sobą jakiegoś napakowanego, łysego gościa wraz z towarzyszącymi mu dwiema dziewczynami, które na zbyt porządne nie wyglądały.
                O co chodzi? spytałem obojętnie.
                To moje miejsce, a ty knypku je zajmujesz orzekł groźnie.
                A gdzie jest napisane, że to twoje miejsce? wstałem, lecz trochę śmiesznie przy nim wyglądałem, byłem niższy o pół głowy. Nie przeszkadzało mi to jednak, aby pewnie patrzeć mu w oczy.
                Posłuchaj… złapał mnie za prawe ramię Znam właściciela tego klubu, więc jeśli nie chcesz mieć kłopotów, to zejdź mi z oczu! zawołał i triumfalnie się uśmiechnął.
                Skoro tak stawiasz sprawę… odparłem lekceważąco i złapałem jego rękę, która do tej pory leżała na moim ramieniu To nie mam innego wyjścia, co? spytałem chytrze, klepnąłem go w bok i odszedłem.
                Mój nowy znajomy zaś, stał jeszcze chwilę w takiej pozycji, w jakiej go zostawiłem, by po chwili upaść bezwładnie na ziemie. Obejrzałem się jeszcze raz, by zobaczyć jak on wygląda. Blady i sztywny jak trup. Pełen sukces. Dwie jego towarzyszki patrzyły na niego z takim przerażeniem. Dawno nie używałem Genjutsu. Mimo wszystko, nie jestem w tych technikach specjalistą, ale co nie co potrafię. Nie mogłem jednak czekać do końca przedstawienia, bo zaczął się tworzyć nie mały tłum gapiów. Po drodze do wyjścia spotkałem jeszcze bawiących się Naruto i Sakure. Nieźle się ze sobą dogadywali, bo tak rozbawionych dawno ich już nie widziałem. Gdy byłem odpowiednio blisko przekazałem im, że wychodzę oraz, że mogą zostać ile chcą.
                Bez większych problemów opuściłem budynek. Miasto ogarnęły całkowite ciemności. Było też dość zimno. Rozejrzałem się dookoła. Nie dostrzegłem żywego ducha. W sumie, nie wiem która jest godzina. Myślę też, że do obozu wrócę na piechotę. I tak nie mam nic do roboty…

                Gamakichi!! wrzasnąłem na śpiącą żabę Tak pilnujesz obozu?!
                Aaa! Co?! Gdzie?! Namito?! krzyczał przerażony Ohh.. musiałem przysnąć! Już po zabawie? spytał już spokojnie.
                Nie do końca odparłem Po prostu, muszę się przygotować do dalszej części mojego zadania oraz przywitać naszego przyjaciela, który gdzieś tu się kręci… wyjaśniłem i wszedłem do namiotu.
                Przyjaciela…? zapytał sam siebie syn Szefa.
                Cóż, idąc do obozu wykryłem obecność nieznanej mi chakry. Jej właściciel chyba trochę się rozluźnił, bo po dosłownie sekundzie ukrył swoją obecność. Nasz gość jednak doskonale wiedział, że już o nim wiem, oraz o tym, że nie spocznę, dopóki go nie znajdę.
                Po kilku minutach wyszedłem z powrotem na zewnątrz. Ubrany w swój mundur Shinobi Konohy, poprawiałem jeszcze swoje nowe buty. Ten model w Liściu nosili głównie członkowie ANBU. Sięgały one bowiem prawie do kolan, nie zakrywały tylko palców u stóp. Były zapinane na zamek błyskawiczny, a żeby jeszcze lepiej przylegały do nóg, od kostek do szczytu obwiązane były solidnym materiałem. Spodnie zaś wsadzone były do środka. Oczywiście ich kolor to czarny, aby pasowały do reszty stroju. Cała reszta pozostała bez zmian.
                O kogo ci chodziło? spytał od razu Gamakichi.
                Nie jestem pewien kto to, ale mam pewne podejrzenia odparłem Pora wyruszać na łowy. A i jeszcze jedno… dodałem i rzuciłem w stronę przyjaciela zwój Są tu dalsze wytyczne dla dzieciaków, daj im to, gdy wrócą rozkazałem i ruszyłem w stronę lasu.
                Było bardzo ciemno. Zmysł wzroku był w tej sytuacji bez użyteczny. Gdy znalazłem się już mniej więcej po środku kniei, zeskoczyłem szybko na ziemie. Uklęknąłem, zamknąłem oczy,  przyłożyłem do ziemi dwa palce i zacząłem szukać jakiegokolwiek śladu chakry. Moja zwierzyna jednak dobrze się ukryła. Gdy wracałem z Miasta, biorąc pod uwagę moje obecne położenie, nieznajomą chakre wyczułem bardziej na zachód. Gdyby mój wróg był blisko, wyczułbym go nawet jeśli całkowicie ukrył by swoją obecność. Nie mam więc wyboru. Udam się na zachód.
                Po kilku minutach znów się zatrzymałem. Mniej więcej w tym miejscu wyczułem czyjąś obecność. Całkowicie skupiony, starałem się znaleźć choć najmniejszy ślad. Nie miałem już wątpliwości, mój przeciwnik był dobrze wyszkolony.
                Nagle, dookoła mnie pojawiło się dziesięć źródeł chakry! Klony! Nie jestem w stanie rozróżnić ich od oryginału. Westchnąłem, powoli wstałem i zawołałem:
                Nie myśl, że tylko ty znasz tą technikę!!
                Złożyłem pieczęć i stworzyłem tyle samo kopii co mój przeciwnik. Każdy najszybciej jak mógł ruszył za uciekającymi. Ja zaś zostałem na miejscu. Przeszedłem kilka kroków do przodu i westchnąłem.
                Długo jeszcze masz zamiar się ukrywać? spytałem zimno.
                Nikt mi nie odpowiedział, lecz po chwili z ziemi kilka metrów ode mnie wynurzył się mój oponent. Spojrzałem na niego. Miał na sobie, chyba, brązowy płaszcz zakrywający całe ciało, kaptur na głowie i maskę na twarzy. ANBU…
                Zostałem ostrzeżony, że jeden, choćby najmniejszy błąd może mnie zdemaskować. Nie pomylono się co do ciebie, Panie Namikaze orzekł obojętnie Shinobi.
                Nie jesteś ANBU Tsunade. Korzeń? zapytałem poważnie.
                Cóż, w tej sytuacji nie ma sensu kłamać. Ma Pan rację. Należę do Korzenia, a misję tą powierzył mi sam Pan Danzō w jego odpowiedzi nie było czuć żadnych emocji.
                A czego ten stary pryk tu szuka?
                Chce mieć oko na Kyūbiego. To wszystko.
                O! zaskoczył mnie, że zdradził mi cel swojego zadania Nowość, nie muszę ci nic robić, a ty udzielasz odpowiedzi! dodałem radośnie Jednak… momentalnie spoważniałem, a w mojej dłoni pojawił się kunai Nie lubię, jak gdy ktoś nie mówi mi wszystkiego!
                Dobrze wiesz, że jeśli powiedział bym coś więcej ponad to, co mogę, pieczęć na…
                Tak tak, wiem przerwałem mu Nie wiesz jednak, że mogę tę pieczęć z łatwością usunąć oznajmiłem i momentalnie pojawiłem się przed nim, uderzając go w brzuch Dlatego, abyś się za bardzo nie szarpał, zrobię to kiedy będziesz nieprzytomny i przywiązany do tamtego drzewa szepnąłem, a ANBU osunął się w tym czasie na ziemie. Amator…

                Mój nowy znajomy nie powiedział mi zbyt dużo. Dlatego zaraz po tym, jak ponownie stracił przytomność, przyzwałem odpowiednią żabę, która go połknęła, poczym kazałem jej dostarczyć go Tsunade. Ona się nim już odpowiednio zajmie. Przynajmniej na pewno dokładniej niż ja. To prowizoryczne przesłuchanie trochę czasu mi zajęło. Klub na pewno zdążył opustoszeć, dlatego aby nie tracić czasu, przeniosę się od razu do pieczęci na ścianie, przy której pojawiłem się razem z dzieciakami. Trochę ryzykuje, ale nie mam wyboru.
                No i jestem. Szybko się rozejrzałem. Czysto. Spojrzałem na dach, księżyc doskonale go oświetlał. Było tam kilku strażników, nie stanowią obecnie problemu. Przyłożyłem dłoń do budynku. W środku nikogo nie było. Chwila koncentracji i siedzę przy barze, gdzie zaczepił mnie ten łysy koleś. Rany, czy oni tu wietrzą? Bardzo tu duszno. I zdecydowanie za cicho…
                Na wszelki wypadek wyciągnąłem z kabury swój kunai. Z tego co zdążyłem już wcześniej zauważyć, najbardziej chronione podczas imprez jest podwieszane pomieszczenie na samej górze. Było ono oszklone, dzięki czemu było z niego doskonale widać cały lokal. Dlatego jest to mój pierwszy cel. Szybko wskoczyłem na barierkę ochronną pierwszego piętra i tak coraz wyżej, aż znalazłem się na mostku prowadzącym do środka tej konstrukcji.
                Gdy zrobiłem pierwszy krok, wszystko nagle zaskrzypiało, co nie powiem, trochę mnie przeraziło. Przełknąłem ślinę i szybko podszedłem do drzwi. Złapałem za klamkę, okazało się, że są otwarte, co niezmiernie mnie zdziwiło, a zarazem ostrzegło. Czyżby właściciel był tak spokojny o swój majątek, że nie zamyka swojego gabinetu? Tak, to był gabinet. Wielkie biurko z drzewa, skórzany fotel, dookoła inne wygodne siedziska. Wszystko było tutaj z najwyższej półki. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak skorzystać z tej okazji i poszperać trochę w tym ładnym biureczku.
                Otworzyłem pierwszą lepszą szufladę. Trochę papierów tu było. Zapaliłem lampkę stojącą przede mną. Szybko je przejrzałem, były to same rachunki, swoją drogą dość małe, jak na tak wielkie miejsce. Następna szuflada, tu były za to umowy o prace. Co ciekawe, wszystkie wyglądały niemal identycznie. Jedyne czym się różniły, to imiona pracowników. Ostatnia, trzecia szuflada. No! To trafiłem w coś nowego!
                Były to wyniki badań. Jednak nie były do zwykłe badania, bowiem każdy głupi zorientowałby się, że dopisek brzmiący „obiekt numer 12 nie przeżył eksperymentu” nie jest zbyt normalny. Dokładnie przyjrzałem się każdej kartce. Liczba obiektów zgadzała się z liczbą porwanych kobiet. No to wszystko jasne.
                Rozsiadłem się wygodnie w fotelu szefa. Notka przy najświeższym raporcie dała mi do myślenia. Mówiła bowiem  ona, że najlepszy materiał przybył właśnie do miasta. Ta kartka była z wczoraj. O co może chodzić? I dlaczego, do cholery, wszystko przyszło mi tak łatwo…?
                Po chwili wiedziałem czemu. Jedyne drzwi w pokoju zatrzasnęły się z hukiem, a z dołu w moją stronę zaczęły świecić wszystkie możliwe światła. No pięknie, wpadłem jak dziecko…
                Wielki Namikaze Namito złapany! z głośników zamontowanych praktycznie wszędzie rozległ się czyjś głos Być może wiesz już o tym, co się tu dzieje, ale wiesz o tym tylko dlatego, że ci na to pozwoliłem!
                Aha… zacząłem krążyć po pokoju, rozglądając się na wszystkie możliwe strony. Wszędzie było pełno strażników. Nie dobrze A oświecisz mnie może, dlaczego?
                Ależ oczywiście! Po to przecież zamontowałem wszystkie te głośniki! Dowiesz się o wszystkim!
                Nie pozostaje mi nic innego, jak rozsiąść się w twoim wygodnym fotelu i z uwagą wysłuchać tego, co masz do powiedzenia! zakpiłem sobie z tego gościa.
                Po tym jak usłyszysz, co mam do powiedzenia, nie będziesz taki pewien siebie… odparł złowieszczo.
                Zamieniam się w słuch! orzekłem, gdy usiadłem.

                Ale było fajnie, co Sakura?! spytałem, kiedy tylko moja przyjaciółka weszła do namiotu.
                Nie powiem, źle nie było! odparła z uśmiechem różowo włosa Czytałeś już, co Sensei zostawił nam w tym zwoju? zmieniła temat.
                Czekałem z tym na ciebie odpowiedziałem i otworzyłem rozkazy od Namito Hmm, nic nowego to tu nie ma westchnąłem Mamy robić to co do tej pory i nie przejmować się, jeżeli rano nie będzie go w obozie.
                Skoro tak, to trzeba się do tego dostosować! oznajmiła radośnie Haruno i weszła do swojego śpiwora Nie wiem jak ty, ale ja na dziś odpadam… ziewnęła.
                Nie dziwię ci się, nieźle szalałaś na tym parkiecie! zaśmiałem się.
                Nie wspominając o tym, kto próbował dotrzymać mi tempa! odgryzła się zielonooka.
                Bez przesady… opadłem na poduszkę Pora iść spać! rozkazałem Dobranoc!
                Taa.. Kolorowych! odpowiedziała miło Sakura i również się położyła.
                To był naprawdę zwariowany wieczór. Nigdy nie sądziłem, że w tej dziewczynie mogą drzemać takie pokłady energii. Eh, jestem naprawdę zmęczony. Trzeba wypocząć. Namito na pewno w trakcie dnia wymyśli coś nowego, coś co będzie naprawdę męczące…

                … I jeszcze jedno, Namikaze! Pokój w którym jesteś zamknięty został przystosowany do pochłaniania jakiejkolwiek chakry, którą uwolnisz! A teraz chciałbym ci życzyć miłych snów, przyjacielu! Jutro czeka nas wielki dzień! A właściwie już dzisiaj…! zakończył swoją wypowiedź gromkim, szaleńczym śmiechem. Standard.
                Moja pewność siebie rzeczywiście lekko zniknęła w połowie jego wypowiedzi, co zaowocowało tym, że zacząłem chodzić w kółko po pokoju.
                Draniu!! wrzasnąłem i uderzyłem pięścią w szybę, zostawiając na niej niewielkie pęknięcie Obiecuje ci, że nie ujdzie wam to płazem!!
                Szczerze w to wątpię, jesteś przecież zamknięty! A nikt nie przekaże twoim towarzyszom o położeniu w jakim się znaleźliście, prawda? znów się zaśmiał, lecz po chwili wszystkie głośniki zamilkły, a światła pogasły.
                Głęboko westchnąłem. Tymczasowo muszę przystać na jego warunki. Jeśli się stąd ruszę, nasz wróg zostanie ostrzeżony i ucieknie, a my stracimy szanse by ich go złapać. Oby dzieciaki były dobrze przygotowane, jutro bowiem czeka je ciężki dzień…
                Plan który został mi przedstawiony, jest nawet dobry. Wszystko jest przemyślane i w ogóle. Ktoś jednak zapomniał o jednej rzeczy, ale to będzie niespodzianka. Oczywiście mam teraz bardzo dużo czasu na rozmyślenia. W rogu pokoju stoi barek. Powoli ku niemu podszedłem. Otworzyłem go. Na widok jego zawartości, delikatnie się uśmiechnąłem. Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak naprawdę wygodnie rozsiąść się w tym skórzanym fotelu…


Rozdział 34! Dobrze mi się go pisało, mam nadzieję, że zrobi on na was jakieś wrażenie!
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)