Nadeszła pora na pierwszą przygodę!
W miejscu, oddalonym na północny wschód
od Konohy, znajduję się pewne miasto. Z pozoru, jest ono bardzo podobne do
reszty osad w Kraju Ognia. Jest to jednak złudzenie, gdyż w to miasto, każdego
wieczoru wstępuje nowe życie.
Miejscowość ta słynie ze świetnie
rozwiniętej branży rozrywkowej. Każdy, kto chce się zabawić znajdzie tu coś dla
siebie. Kasyna, kluby itd. Można by wymienić bardzo długą listę takich
przybytków.
Mimo ogólnego bogactwa i dobrobytu,
osada ma również swoją ciemną stronę. Jest nią przestępczość, która w praktyce
tam rządzi. Niby są tam oficjalne władze, ale tak naprawdę są to ludzie, którzy
są marionetkami tych panów z ciemnej strony. Mimo wszystko jest to chyba dobry
układ, bo mieszkańcy na nic nie narzekają. A raczej nie narzekali…
Dziś oficjalnie zostałem Jōninem! To
naprawdę fajna chwila… kto by przez całe życie chciał być Geninem, nie? Trochę
zaskoczyło mnie to, że przy odbiorze dyplomów i kamizelki robi się pamiątkowe
zdjęcie przed wejściem do Akademii. Dlaczego dyplomów? Bo okazało się, że po
drodze zostałem również awansowany do rangi Chūnina... Tak więc w pełnym,
czarnym umundurowaniu Shinobi Konohy stanąłem przed aparatem. Tylko trochę
szkoda, że będę na nim sam…
− Uśmiech…! – krzyknął fotograf, a po chwili oślepił
mnie błysk –
I gotowe!
− Kiedy będzie można je odebrać? – zapytał ktoś, kto
stał za mną.
− Namito−sama… myślę, że w przeciągu tygodnia! – odpowiedział
uprzejmie właściciel aparatu.
− Sensei?! – wrzasnąłem i się odwróciłem – Stałeś cały czas
za mną?! –
spytałem.
− Oczywiście – odparł obojętnie – Przeważnie w
takiej sytuacji, z dzieckiem do zdjęcia pozują rodzice… − trochę
posmutniałem, słysząc te słowa − Cóż, nie mogłem pozwolić, abyś był tu
sam! –
szybko dodał i ciepło się do mnie uśmiechnął.
− Dziękuje… − szepnąłem.
− Nawiasem mówiąc – wtrącił się fotograf – obydwaj panowie bardzo podobni
jesteście do szanownego Czwartego! To znaczy, Pan Panie Namikaze to oczywiste,
w końcu jest Pan jego bratem, ale ten młodzieniec… widzę bardzo duże podobieństwo
i do Czwartego, i do Pana!
− To już zauważyłem… − odrzekłem i się zamyśliłem.
− Widzi Pan, jaki ten świat jest mały! – Namito krzyknął dość zakłopotany – Myślę, że będziemy już szli, co
Naruto? Obiecałem ci przecież ramen!
− Racja! – krzyknąłem radośnie, puszczając w niepamięć uwagę fotografa – Ramen! Dziękuje za zdjęcie staruszku!
– ukłoniłem się i
ruszyłem w stronę wyjścia z placu szkoły.
Namito
ruszył powoli za mną. Rany… wróciłem wczoraj, a nie byłem jeszcze w Ichiraku!
Niezwłocznie trzeba to nadrobić, zjem co najmniej pięć misek… tak!
− Czemu się tak cieszysz, co? – po dłuższej chwili zapytał blondyn.
− Przez ponad miesiąc nie jadłem nic
normalnego wiesz… − ugryzłem się w
język, Namikaze zaczął robić się zły – Oczywiście z tego, co zabraliśmy ze sobą robiłeś prawdziwe cuda!
Ale to jednak nie to samo… – szybko dodałem, co w sumie nie mijało się za bardzo z prawdą.
− Ma się ten talent… − odparł dumnie niebieskooki, przez co
trochę krzywo na niego spojrzałem – Choć, teraz sam mam ochotę zjeść coś porządnego… − złapał się za brzuch.
− Ha! – krzyknąłem – Czyli nawet tobie przejadła się twoja kuchnia, co?!
− Jedzenie co drugi dzień tego samego
nie jest zbyt urokliwe… − westchnął.
− Racja… dlatego obieramy kierunek na
Ichiraku!! – zawołałem i
wskazałem palcem przed siebie.
− Rany… muszę zrobić coś z tym twoim
głupim nawykiem… − Namito pokręcił
głową.
− Eee? – zdziwiłem się – Jakim nawykiem?
− Za dużo krzyczysz!! – wrzasnął.
− Ja za dużo krzyczę?! – odpowiedziałem mu tym samym – A ty to co?!
− Krzyczę tylko wtedy, kiedy jest taka
potrzeba!!
− A teraz jest?!
− Tak!!
Po chwili zderzyliśmy się ze
złości czołami, a nasze miny wyglądały tak jakbyśmy mieli się rzucić sobie do
gardeł. Już dawno się tak nie kłóciliśmy. Wszyscy dookoła patrzyli się na nas jak
na wariatów…
− Naruto..! – warknął Namikaze.
− Sensei..!
Cóż… mimo tej sprzeczki w końcu
udało się nam dotrzeć do Ichiraku w pokojowych nastrojach…. Wszystko za sprawą
nagłego pojawienia się Konohamaru. Na jego nieszczęście skupił na sobie całą
naszą uwagę za sprawą pewnej techniki. Chłopak chyba się na mnie obraził… będę
musiał mu wytłumaczyć, że pojawił się nie w porę, albo coś…
Następnego dnia Namito obudził
mnie tak samo jak zwykle, ale potem zniknął. Ciekawe gdzie on poszedł. Nie
zrobił mi śniadania… głupek.
Gapiąc się przez pięć minut na
zawartość lodówki, zdałem sobie sprawę, że nie chcę mi się nic robić. Ociężale
ruszyłem w stronę swojego pokoju, a gdy się już tam znalazłem wyjąłem na łóżko
dres i kamizelkę. Przez chwilę się na to popatrzyłem, po czym stwierdziłem, że
pomarańczowe spodnie nie będą pasować do nowej części mojej garderoby.
Schowałem je więc do szafy i wyjąłem takie same, ale czarne. Szybko się w to
wszystko ubrałem i stanąłem przed lustrem. Wyglądałem chyba niczego sobie, choć
mniej oryginalnie niż zwykle. Trzeba jednak pokazać się w Wiosce jako Jōnin!
Niech się przyzwyczajają… Może wpadnę też na kogoś znajomego? Będę mógł się
pochwalić haha!
Zapiąłem kamizelkę, poprawiłem
ochraniacz i wybiegłem z domu. Na początku myślałem, by tradycyjnie udać się na
ramen, ale… Namito nauczył mnie, że śniadanie powinno być zdrowe i pożywne. Dlatego
zamiast do Ichiraku udałem się do sklepu spożywczego!
Kupiłem sobie dwa jabłka, słodką
bułkę i jogurt. Pożegnałem się z miłą starszą panią i ruszyłem w stronę parku.
Idealne miejsce na zjedzenie pierwszego posiłku dnia!
Gdy w końcu dotarłem na miejsce
i znalazłem odpowiednią ławkę, zabrałem się do jedzenia. Po pewnym czasie, coś
zaczęło uwierać mnie w żebra. Szybko rozpiąłem kamizelkę i zacząłem szukać
winowajcy. Błyskawicznie go, a raczej ją dostrzegłem. Była to książka wsadzona
do kieszeni. Wyciągnąłem ją i położyłem na kolanach, a kurtkę zapiąłem.
Z pod okładki wystawała jakaś
kartka. Wysunąłem ją i przeczytałem tekst.
− „Przeczytaj ją” – szepnąłem sam do siebie.
Pewnie to od Namito… tytuł tego
utworu to „Opowieść o Odważnym Ninja”. Cóż… dokończę tylko jeść i rzucę na nią
okiem…
− Naruto! Ej Naruto! – ktoś zaczął na mnie krzyczeć – Słyszysz mnie?!
− Hmm… − spojrzałem w stronę rozmówcy – Ino? – spytałem spokojnie – O co chodzi? − Tsunade cię wzywa… − odparła Yamanaka – A tak w ogóle to gratuluje! – zawołała – W końcu zostałeś Chūninem,
co?
− Heh… − westchnąłem – Masz rację, ale… − zakłopotałem się.
− Ale…? – przerwała mi – Nie mów, że… zostałeś
Jōninem?! – blondynka zrobiła wielkie oczy.
− Ano zostałem! – odpowiedziałem radośnie – A czego tak wcześnie chcę ode mnie Babunia? – zmieniłem temat.
− Jak to wcześnie? – zdziwiła się – Jest już kilka minut po trzynastej!
− CO?! – wrzasnąłem.
Wstałem z miejsca, nadal
trzymając w ręku książkę… właśnie! Tak mnie wciągnęła, że straciłem poczucie
czasu. Rany… ona jest naprawdę świetna! Będę musiał podziękować Namito za ten
prezent.
− Tak tak… widzę, że coś czytasz! – dodała Ino – Nigdy nie sądziłam, że zobaczę ciebie czytającego książki… − zamyśliła się – Czy to wciąż ty, Naruto? Sakura
rzeczywiście miała rację…
− Że niby z czym ona miała rację…? – spytałem zaskoczony, ale moja rozmówczyni zaczęła uciekać – Ej! Ino!!
− Nic ci nie powiem! – krzyknęła i chyba pokazała mi język – Pa!!
− O rany… − usiadłem zrezygnowany na ławce – Kobiety…
No trudno, może kiedyś się
dowiem. Teraz trzeba udać się do Tsunade. Schowałem książkę do kieszeni i
spacerkiem ruszyłem w stronę Budynku Administracyjnego. Ciekawe o co może
chodzić…
Maszerując dość mocno
zatłoczonymi ulicami Konohy, czułem się dość niezręcznie. Wszyscy się we mnie
wpatrywali… jakby ducha zobaczyli, lub coś w tym stylu. Lecz najbardziej
zaskoczony byłem zachowaniem dziewczyn… jako Shinobi, udawałem, że nie słyszę,
bądź nie widzę o czym te młode przedstawicielki płci pięknej dyskutują… nie
ukrywam, sprawiało mi to małą satysfakcję, ale wprawiało też w lekkie
zakłopotanie.
Postanowiłem pójść za przykładem
Shikamaru, który idąc często patrzy w niebo. Tak też zrobiłem. Z głową
podniesioną do góry, droga do centrum minęła mi znacznie szybciej. Szybko
jednak przekonałem się o wadzie takiego nawyku… nie widzisz za bardzo, co się
przed tobą dzieje. No właśnie…
− Ba.. Bardzo przepraszam! – krzyknąłem, gdy upadłem na ziemie – Nic się nie sta… − urwałem, gdyż spojrzałem na osobę, na którą wpadłem – Hinata?!
− To… to ty, Naruto? – zapytała, jakby nie była pewna i momentalnie zrobiła się czerwona
– To ja powinnam
przeprosić…
− Nie masz za co – odparłem, wstałem, otrzepałem się kurzu i podałem jej dłoń – To ja byłem nieuważny – ciepło się uśmiechnąłem.
− Na.. Naruto.. – szepnęła i spojrzała na moją rękę, wyglądała to tak, jakby bała
się jej dotknąć.
Po chwili jednak się przełamała
i niepewnie położyła swoją dłoń na mojej. Swoją drogą była ona bardzo
delikatna… no cóż. Pewnie ją złapałem i pociągnąłem do góry. Dziewczyna szybko
stanęła przede mną.
− Gra.. Gratuluje awansu! – powiedziała nagle i trochę śmielej niż zwykle – W pełni na niego zasłużyłeś!
− Ohh.. Dzięki Hinata. Nie mógłbym być wiecznie Geninem, nie? – zaśmiałem się – Wiesz… z miłą chęcią bym z tobą
pogadał, ale nie teraz – zacząłem drapać się po głowie − Śpieszę się do Czcigodnej… − dodałem.
− Ro.. Rozumiem! – odparła – Nie będę cię zatrzymywać! – delikatnie się uśmiechnęła.
− No, to trzymaj się! – poklepałem ją po ramieniu i ruszyłem w stronę Budynku
Administracyjnego.
Heh, ona jest intrygująca… na
swój dziwny sposób. Przy wszystkich zachowuje się normalnie, a gdy tylko
zobaczy mnie, jej nogi robią się takie, jakby były z waty. Boję się pomyśleć,
co by było gdyby doszło między nami do… eh nieważne. O czym ja myślę?! Czasami
mam wrażenie, że nie wiele różnie się pod tym względem od tego starego
zboczeńca…
Dobra. Mam dość tego spaceru.
Pora się przebiec. Szybko wskoczyłem na dach jednego z domów i błyskawicznie
pomknąłem w stronę największego budynku w Liściu. Po chwili znalazłem się przed
nim. Kiwnąłem głową, aby przywitać się ze strażnikami i wszedłem do środka. Po
minucie stanąłem przed drzwiami gabinetu Piątej. Delikatnie zapukałem.
W odpowiedzi
usłyszałem tylko głośne…
− Wejść!!
− Czcigodna wzywała…? – spytałem, gdy tylko przekroczyłem próg.
− A jak myślisz? – odparła oschle – Skoro już jesteś, możemy zaczynać…
W tym momencie
dostrzegłem, że przed biurkiem Tsunade stoi także Sakura, która uważnie się mi
przyglądała. Gdy tylko zobaczyła, że to zauważyłem, speszona odwróciła wzrok.
Zareagowałem na to lekkim uśmiechem i stanąłem obok niej.
− Hej… − szepnąłem na przywitanie.
Zielonooka
posłała mi w odpowiedzi badawcze spojrzenie, ale nie było nam dane rozpocząć
rozmowy.
− Ekhm… − wtrąciła się Piąta – Skoro już dotarłeś Naruto… tak… − mówiła chyba bardzie do siebie, niż do nas – Dobra! – nagle krzyknęła – Nie będę się z wami cackać. Uzumaki Naruto! Haruno Sakura! – wymieniła i wstała – Dostajecie Misję Rangi A!
Gdy tylko to
usłyszałem, strasznie się ucieszyłem. Od razu po awansie dostaje zadanie! I to
takiej rangi? Lepiej być nie mogło!
Kątem oka
dostrzegłem, że Sakura nie jest zbyt zadowolona z takiego obrotu sprawy. Czyżby
się bała…? Nie to nie to. Jej wyraz twarzy mówił, że nad czymś myśli.
− Mistrzu… − różowo włosa w końcu się odezwała – Wysyłasz tylko nas dwoje? – spytała.
− Oczywiście, że nie! Przydzieliłam wam człowieka, który idealnie
nadaje się do tej sprawy…
− Tylko jednego? – wtrąciłem się − Przecież drużyna powinna być czteroosobowa…
− Tak, ale jest to dosyć specyficzna misja. Zresztą! − Piąta warknęła – On wam wszystko wytłumaczy! A teraz
wynocha!! – wrzasnęła.
− A gdzie mamy tego kogoś szukać? – spytałem nie ukrywając lekkiego zażenowania.
− Ahh… no tak – blondynka uderzyła się w czoło − Czeka na was na dachu Akademii. No… skoro wszystko jasne, to…
− Dobra! Już idziemy! – przerwałem jej i pociągnąłem Sakure za rękę, i wyszliśmy na
korytarz – Narka!
− Czekaj, Naruto! – zawołała Haruno, gdy tylko zamknąłem drzwi.
− Przepraszam, ale nie chciało mi się słuchać tych krzyków – zaśmiałem się – To co, idziemy?
− Ta, nie ma na co czekać – odparła mi z uśmiechem różowowłosa – Aa! Tak w ogóle to gratuluje! – dodała, gdy byliśmy w połowie drogi do wyjścia – W końcu dogoniłeś mnie rangą! – zawołała i pokazała mi język.
− Dzięki, ale… − trochę się zmieszałem – Nie tylko dogoniłem cię rangą… − puściłem jej oczko.
− Co…? Jak to… Jesteś Jōninem?! – krzyknęła.
− Tak! – odparłem dumnie – W sumie też byłem tym mocno zaskoczony… − zamyśliłem się – Ale nie pozostaje mi nic innego, jak
tylko się cieszyć, nie?
− Oczywiście… − w tonie jej głosu można było wyczuć żal – To tym bardziej ci gratuluje!! – nagle dodała i klepnęła mnie w plecy.
Cóż, kiedy
poczułem jej rękę, wydawało mi się, że spadł na mnie jakiś dwutonowy kamień.
Momentalnie zostałem popchnięty do przodu i straciłem równowagę, co zaowocowało
przeturlaniu się po schodach w dół.
Haruno tylko
zakryła usta dłońmi, aby nie wydać z siebie wrzasku. To co zrobiła, było
naprawdę bolesne…
− Dl.. Dlaczego…? – spytałem, nadal nie do końca zdając sobie sprawę gdzie jestem.
− Naruto! Nic ci nie jest?! – spytała z troską zielonooka, po czym zaczęła mną trząść – Naruto!
− Wszystko w porządku – odparłem i złapałem jej nadgarstki, aby przestała mną potrząsać
jak kukłą.
− Przepraszam! To z emocji! Ja… − dziewczyna zaczęła się rumienić.
− Nic się nie stało – podniosłem się i otrzepałem z kurzu – Mogłem się tylko trochę połamać… − zaśmiałem się – Ale pewnie i tak byś mnie poskładała
do kupy, co? – posłałem jej
pocieszający uśmiech.
− Być może… − odparła zadziornie – Zależy, czy by mi się chciało!
− Taka jesteś…? – udałem smutnego.
− Dobrze wiesz, że nie! – odpowiedziała i wyszła z budynku.
Pokiwałem tylko
głową i westchnąłem, poczym ruszyłem za przyjaciółką. Szczerze, to nie znałem
jeszcze prawdziwych możliwości Sakury. Choć po samym tym przyjacielskim
klepnięciu w plecy mogę stwierdzić, że siłę to ona ma. Pewnie to zasługa
Babuni… Rany, teraz nie będę mógł jej denerwować…
W każdym bądź
razie, lubię spędzać z nią czas. Dobrze mi się z nią rozmawia itd. Przy niej po
prostu mogę być sobą… a przy nie wielu osobach mam okazję takim być. Coraz
częściej muszę zachowywać się poważnie i jak na Shinobi przystało. Nie do końca
mi się to podoba… Zazdroszczę Namito jego luzu. On zawsze jest sobą. Może sobie
na to pozwolić jako jedna z najsilniejszych osób w Liściu, a może nawet i na
świecie! Jeśli czegoś się od niego wymaga, to on to zrobi. Ale zawsze po
swojemu. Namikaze jest typem człowieka, który nie lubi wykonywać czyichś
poleceń. Mam nadzieję, że za parę lat też będę mógł sobie na to pozwolić.
Droga do Akademii
szybko nam minęła. Rozmowa jak zwykle się kleiła, nikt nam nie przeszkadzał. O
tej porze dzieciaki mają zajęcia praktyczne, więc budynek był opustoszały.
Szybko znaleźliśmy się na klatce schodowej, by po chwili być już na dachu.
Gdy tylko
znalazłem się mniej więcej na środku, rozejrzałem się. Nikogo jednak nie
dostrzegłem. Spojrzałem na Haruno. Ona także się rozglądała, ale z równie
mizernym skutkiem.
Nagle drzwi,
które przed chwilą zamykałem, ponownie się otworzyły. Szybko odwróciłem się w
ich kierunku. Człowiek który się w nich
pojawił nie zauważył chyba naszej obecności. W jednej dłoni trzymał książkę, a
w drugiej kubek z kawą.
− Namito−sensei? – spytała zaskoczona Sakura.
Blondyn dopiero
teraz oderwał wzrok od lektury i spojrzał w naszą stronę. Delikatnie się
uśmiechnął i wziął łyk kawy.
− A więc to was Tsunade miała na myśli mówiąc, że dostanę ludzi
którzy są jedyni w swoim rodzaju… − orzekł pogodnie Namikaze – Cóż… nie pomyliła się!
− Czyli to ty idziesz z nami na tą misję, tak? – zapytałem.
− A widzisz tu kogoś innego? – odparł i ruszył w stronę niewielkich schodków, prowadzących na
inną część dachu, po czym wygodnie się na nich rozsiadł, my stanęliśmy przed
nim – Zakładam, że
Tsunade nie powiedziała wam za wiele o szczegółach, prawda? – ton tego pytania był bardzo podobny
do ogólnego tonu każdej wypowiedzi Shikamaru tzn. strasznie znudzony życiem – Czeka mnie trochę wyjaśniania… − wziął kolejny łyk kawy – Od czego by tu zacząć?
− Najlepiej od początku – odpowiedziałem chłodno.
− Racja – przytaknął mi blondyn – Jest to Misja Rangi A. Jutro w południe wyruszamy do największego
miasta na północny wschód od Konohy…
− Tam, gdzie jest najwięcej kasyn w naszym kraju? – przerwała mu Sakura.
− Dokładnie – odrzekł Namito – Jest to dość specyficzne miejsce, w którym nasza Czcigodna Hokage
przegrała górę pieniędzy, ale o tym wszystkim opowiem wam po drodze – niebieskooki się zamyślił – Ogólnie… − kontynuował– Od pewnego czasu giną tam młode
kobiety. Zabójstwa zawsze się tam zdarzały, ale nie na taką skalę. Więc tamtejsze
władze postanowiły poprosić nas o pomoc. Piąta wysłała tam już drużynę, która
miała zbadać ciało jednej z ofiar. Wyszło na to, że na pewno nie jest to robota
jakiegoś pijaczyny lub psychopaty. Robi to wykwalifikowany zabójca…
− Sesnei… − znów przerwała mu Sakura – Skoro giną tam młode dziewczyny… to czy wysyłanie mnie tam jest
dobrym pomysłem? – spytała, a na
jej twarzy widać było zmartwienie.
− O nic się nie martw – Namikaze się zaśmiał − Tamte wszystkie panie, na swoje nieszczęście niestety, nie były
Kunoichi. Poza tym, każda wychodziła mocno podpita z jakiejś imprezy… zresztą,
zawsze przy tobie będzie Naruto – dodał zadziornie – Z nim na pewno nic ci się nie stanie!
− Już to widzę… − dziewczyna szepnęła sama do siebie, ale ja to usłyszałem.
− Ej! Jak możesz wątpić w moje umiejętności?! – krzyknąłem.
− Ja nie wątpię w twoje umiejętności, wątpię w twoje rozgarnięcie! – odgryzła się Haruno.
− Dobra, wystarczy! – wtrącił się Namito – Zachowujecie się jak stare małżeństwo…
Kiedy to usłyszałem,
momentalnie opuściłem głowę w dół, to samo zrobiła zresztą Sakura. Nie
wiedziałem czemu, ale trochę zawstydziło mnie to stwierdzenie…
− Przejdźmy teraz do szczegółów – ciągnął dalej blondyn – Zbiórka jutro o jedenastej pod Bramą Główną. I jest jedna, rzecz
o której nie macie prawa zapomnieć. Choć w sumie… tylko ty nie masz prawa
zapomnieć, Sakura! – zwrócił się do różowowłosej − O Uzumakiego już ja się zatroszczę…
− O co chodzi? – zapytała zielonooka.
− Na tą misję musimy udać się incognito. Ubranie ma być cywilne,
ale takie, które w żaden sposób nie wskazuje na przynależność do Konohy.
Koniecznie spakuj też jakieś luźniejsze ubrania… mam przeczucie, że trochę
posiedzimy w różnej maści klubach… − wymieniał jakby od niechcenia Namikaze – Hmm… oczywiście weź też swój normalny
strój i wyposażenie, tylko upchaj to jakoś dyskretnie to torby… No! To by było
na tyle…
− A jaki jest nasz cel? – spytałem, bo tylko o tym nie wspomniał blondyn.
− Cóż… to powinno być oczywiste. Rozwiązać sprawę, najlepiej łapiąc
tego gościa. Jeśli się nie uda się go złapać, to wyeliminować. Proste, nie? – na jego twarzy zagościł lekceważący
uśmiech – Myślę, że w
tydzień się wyrobimy. Dobra – wstał ze schodów − to na razie tyle. Reszty dowiecie się jutro. I Sakura, nie
zapomnij! – zakończył, wziął
łyk kawy i zniknął w kłębie dymu.
− Taa… żebyś ty kiedykolwiek o czymś zapomniała, co? – zapytałem i pokazałem jej język.
− Naruto… nadal jesteś idiotą! – krzyknęła i uderzyła mnie w głowę, ale zdecydowanie lżej niż
zwykle – Nie jestem aż
tak idealna! – dodała i również
pokazała mi język.
− A czy ktokolwiek mówił, że jesteś? – zaśmiałem się i ruszyłem w stronę wyjścia.
Sakura przez chwilę wpatrywała
się we mnie jak w obrazek. Nie wiedziała, co odpowiedzieć? Pierwszy raz od bardzo
dawna, wygrałem potyczkę słowną z Haruno. Mogę być z siebie dumny!
− Będziesz tak tam stała? – spytałem, gdy chwytałem za klamkę i odwróciłem się w jej stronę – Jeszcze chwila, a wywiercisz mi w
plecach dziurę! – delikatnie się uśmiechnąłem.
− Naruto… − zielonooka również cię uśmiechnęła – Jesteś niemożliwy! – zawołała radośnie i ruszyła w moją stronę.
Przepuściłem ją i zacząłem iść
za nią. Chcąc nie chcąc była to dobra sytuacja by ocenić jej figurę… rany!
Jestem zboczony… Choć z drugiej strony, robię tak z każdą ładną dziewczyną.
Można więc rzec, że jest to względnie normalne zachowanie, nie?
No cóż, swój werdykt zachowam
dla siebie. Co do misji, to wydaje mi się ona trochę dziwna, nie typowa. Ale co
zrobić?
Pozostaje mi tylko dać z siebie
wszystko i dorwać tego zabójcę, a może i przy okazji trochę się zabawić?
Postaram się, aby było naprawdę ciekawie!!
W końcu jest!
Trochę później niż poprzednie kilka rozdziałów, ale jest!
Nawet nie wiecie
jak się cieszę! Licznik wybił 30 tysięcy wyświetleń, a to już całkiem sporo
nie? Ciekawe kiedy będzie drugie tyle?
Chap być może
trochę przegadany, ale myślę, że przypadnie wam do gustu.
Gorąco zachęcam
do komentowania!
Oceniajcie,
krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)
Pierwszy;d
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu wymiata;d Strasznie mi sie podobał;d
Oby wiecej takich;)
Pozdrawiam i czekam na next;)
Super notka :D. Noo Zapowiada się super Misja :D:D. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń5/5
Czekam na nexta :)
Postarałeś się, nie ma co, bardzo mi się podoba. :D A ta misja... ech... jest naprawdę nietypowa. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńO super kolejny rozdzialik. No, no kto by pomyślał, Naruto i takie myśli... ale cóż w końcu trenował z Jirayą a kto z kim przystaje takim się staje. "Swiat jest mały" taa jasne, jasne. Swoją drogą ciekawa jestem kiedy Naruto dowie się prawdy i jak na nią zareaguje, jedno jest pewne na 100% nie spłynie to po nim jak po kaczce. A jeszcze jedno po przeczytaniu tego rozdziału zaczynam się zastanawiać jaki parring zamierzasz tu wprowadzić, jeśli w ogóle. Nie ukrywam, że jestem fanką NaruHina ale chyba zmierzasz bardziej w stronę NarutSaku, troszkę szkoda ale to twoje opowiadanie i nawet jeśli zrobisz z tego NaruSaku i to i tak będę je czytać. Jest zbyt fajne, żeby przestać je czytać z tak błahego powodu jak taki a nie inny paring ( doceń to, bo ja na prawdę NIE lubię NaruSaku XD). No dorba bało pół żartem, pół serio ale trzeba kończyć. No więc podsumowując ozdział świetny. Czekam na kolejny i życzę weny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę bombowy!!! Ciekawe kiedy Naru kapnie się że Sakura coś do niego czuje... Czekam na next, pozdrawiam, życzę DUŻO weny i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://innanaruto.blogspot.com/
Yatta! Świetny rozdzial!! Hahaha Naruto idzie w ślady Jirayi xD Bardzo mi się podobało czekam na next:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWidać kto był sensei Naruto :D
OdpowiedzUsuńDo tego ta nietypowa misja hm? Ciekawe co tam się wydarzy :D Czekam na next :)
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, to dogryzanie między między Naruto, a Sakura dobre, no i ona jak i Ino dowiedziały się, że dostał awans na junina... misja, misja ciekawe cóż się tam wydarzy ciekawego... Sam fotograf się zorientował, że Naruto jest bardzo podobny do Minato i Namito.... Niech Naruto trochę pomyśli skojarzy fakty, doda dwa do dwóch, no....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
siemka.opowiadanie mnie wciągneło,ale nadal zastanawia mnie prolog?dobra to teraz z innej beczki.kiedy Namito się przyzna że jest wujem Naruciaka.szkoda mi tego biedulka.i o co chodzi z tą książką.przecież to książka Jirayi? Do następnego!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się czytając ten chapter :D.
OdpowiedzUsuńKłótnie Namito i Naruto mnie rozbrajają, momentami to już nie mogę ze śmiechu ;P.
Wyczuwam NaruSaku.. nanana ^^. I wiesz co? Nawet mi to pasuje ;].
Ciekawa, choć nietypowa misja się szykuje - wyczuwam, że będzie się działo! Ach i Naru w stroju jonina *.* to jest coś!
Czekam na next! Weny życzę, Sand ;)!
Notka jest świetna i także jej długość. Podoba mi się że pojawia się paring NaruSaku.Czekam
OdpowiedzUsuńna kolejny i życzę
weny!