Jak minęły naszym bohaterom pierwsze dni zadania?
Wszystko było gotowe do drogi. Ta misja
jest pierwszą, odkąd wyruszyłem z Namito na trening. Ile to już czasu minęło…
trochę dużo, co? Nie wiem czemu, ale czuję się trochę nie pewnie. Moje ostatnie
zadanie, które wykonywałem było również pod przywództwem blondyna. A każdy
doskonale pamięta, że to podczas trwania tego zlecenia, został porwany Sasuke…
Ehh, w sumie to nie ma czym się
martwić. Powinienem myśleć pozytywnie, jak to mam w zwyczaju, a nie skupiać się
na gdybaniu…
Pogoda jest dziś bardzo ładna. Świeci
słońce, ptaszki ćwierkają, niebo jest prawie bezchmurne, nic tylko rozkoszować
się tą aurą. Z powodu wysokiej temperatury, nasze stroje cywilne nie były
jakieś szczególne. Ja zarzuciłem na siebie pomarańczową koszulkę, krótkie
czarne spodnie i buty tego samego koloru. Namito ubrał się bardzo podobnie, bo
również założył zwykłą prostą koszulkę, lecz niebieską. Do tego czarne spodnie,
które sięgały za kolana i buty.
Swój ulubiony dres, jak i wszystkie
przybory Shinobi, włącznie z ochraniaczem trzymałem w dość dużym plecaku, który
razem z bagażem mojego Mistrza stał sobie oparty o jedno z odrzwi wielkiej
Bramy. Sam zaś niecierpliwie patrzyłem w stronę Wioski, gdyż to stamtąd miała
nadejść Sakura. Jest już dziesięć minut po jedenastej. Ciekawe czemu się spóźnia…
− Wyluzuj, Naruto… − odezwał się nagle
Namikaze, który do tej pory spokojnie czytał sobie książkę, siedząc na szczycie
bramy, a teraz stał już obok mnie – Zaraz na pewno przyjdzie…
− To do niej nie podobne… − odparłem
zamyślony –
Przecież to ona zawsze była przed czasem! – dodałem.
− Taa… − Namito westchnął – Ale to było ponad
trzy lata temu… zresztą ja wiem, dlaczego się spóźnia… − orzekł dość
tajemniczo.
− No to niby czemu? – spytałem, nie
ukrywając zaciekawienia.
− Powiedzmy, że dziewczyny w jej wieku
dość długo szykują się do wyjścia… zwłaszcza, jeśli trzeba się ubrać inaczej
niż zwykle –
odpowiedział.
− Jaaasne! – zaprotestowałem – W to na pewno nie
uwierzę…
− No to może się założymy? – zapytał chytrze
blondyn.
− Pewnie! – zawołałem ochoczo i podałem mu dłoń – A o co?
− Hmm… jeśli wygrasz, postawię ci ramen.
Lecz jeśli wygram ja… − niebieskooki się zawiesił − to wygram ja! – dokończył,
jednocześnie mocno mnie zaskakując.
− Serio, nic nie chcesz? – spytałem
zdziwiony.
− A co ja mogę od ciebie chcieć? – Namito wzruszył
ramionami –
Masz szanse na wygranie ramenu, to ci powinno wystarczyć! – dodał już o wiele
radośniej –
Zaraz przekonamy się kto miał rację… − zakończył i wskazał palcem w stronę
Wioski.
Powoli obróciłem się w kierunku, który
pokazywał Namikaze. Moje oczy momentalnie dostrzegły osobę idącą w naszym
kierunku, jednocześnie robiąc się trochę większe niż zwykle. Rzeczywiście, szła
do nas Sakura, ale jej wygląd… gdyby nie kolor różowy, który mienił się na jej
głowie, z pewnością bym jej nie poznał.
Na nogach wciąż miała swoje czarne buty
i nagolenniki, ale… cała reszta była inna! Czerwona koszulka na ramiączka,
która odsłaniała nieco więcej niż zwykle, zdecydowanie więcej… oraz czarna
spódniczka, która sięgała do połowy ud. Wiatr delikatnie muskał jej
rozpuszczone włosy, co było rzadkością. Sakura zawsze miała jakąś opaskę. Przez
ramię miała przewieszoną torbę.
Tak na nią patrząc, poczułem, że z
każdą chwilą robi mi się coraz bardziej gorąco.
Po prostu nie mogłem oderwać wzroku…
− Przepraszam za spóźnienie, Namito−sensei, ale… − nagle urwała i
spojrzała na mnie –
Czy coś nie tak, Naruto? Jesteś strasznie czerwony… − orzekła i zaczęła
iść w moją stronę.
− Nie nie nie!! – zacząłem machać
rękoma –
To nic! Po prostu jest gorąco i w ogóle! – szybko dodałem i się odwróciłem – Jak ruszymy,
wszystko wróci do normy!
− Ahhaa… no dobra! – westchnęła
obojętnie.
− Ekhm! – wtrącił się Namikaze – To dlaczego się
spóźniłaś…? –
gdy zadał to pytanie, chcąc nie chcąc. ponownie odwróciłem się w stronę Sakury.
− Aaa… − dziewczyna się zarumieniła i zaczęła
patrzeć w ziemie –
No ja… po prostu… −
zielonooka w tym momencie mówiła niemal identycznie jak Hinata w mojej
obecności –
Nie wiedziałam w co się ubrać! – nagle wyrzuciła z siebie i całkowicie spaliła
buraka.
− Oj… biedna ty! – Namikaze odrzekł
pieszczotliwie i przelotnie, lecz triumfalnie spojrzał na mnie – Nic się nie
stało! –
zmienił ton na zwyczajny – A skoro już tu jesteś, to możemy ruszać!
–
krzyknął i zwrócił się w stronę wyjścia z Konohy – Podróżując tempem jakim zaplanowałem, na
miejscu będziemy gdzieś pod wieczór… − dopowiedział blondyn, kilka minut po
wyjściu z Bramy Głównej.
− To jest aż tak daleko?! – zawołałem.
− Nie, gdybym się postarał był bym tam w
dwie, trzy godziny. Ale… nam się nigdzie nie śpieszy, nie? – Namito chytrze
odpowiedział i wyciągnął książkę.
− Więc to na tym będzie polegało twoje
tempo?! –
wrzasnąłem –
Mamy przecież misje do wykonania!!
− Daj spokój… − niebieskooki
wyraźnie się zirytował – Od samego rana jesteś jakiś spięty!
Jeśli cię coś trapi, to powiedz mi to teraz! – dodał już o wiele łagodniej.
− Nie… nic mi nie jest – odparłem pokornie
–
Może trochę się denerwuje, ale to nic! – dopowiedziałem, w swoim radosnym stylu.
− No, mam taką nadzieję! – blondyn posłał mi
ciepły uśmiech –
Łap! –
nagle krzyknął i rzucił w moją stronę jakąś książkę – Chyba jej nie
skończyłeś, co?
− A skąd wiesz, że nie? – spytałem.
− Bo gdybyś skończył, nie byłbyś tak
zaskoczony tym, że ją dla ciebie wziąłem! – Namito dumnie odpowiedział i w końcu
podszedł po plecak, a następnie ruszył przed siebie.
Wzruszyłem tylko ramionami i zrobiłem
to samo, po czym otworzyłem lekturę na stronie, na której poprzednio
skończyłem. Kątem oka dostrzegłem, że Sakura przygląda mi się z lekkim nie dowierzaniem.
Naprawdę, to takie dziwne, że czytam książki? Serio, nie ma chyba w tym nic
nienormalnego!
W każdym bądź razie, nasza trzy osobowa
drużyna, która wyglądała bardziej jak rodzina udająca się na wakacje, zaczęła
powoli zbliżać się do celu naszej wędrówki. Miasto o którym mowa jest położone
przy jednym z ważniejszych szlaków, więc podróż nie powinna być zbyt uciążliwa.
Jednak, jak to czasem bywa, nawet najprostsze sprawy potrafią przysporzyć
kłopotów…
Maszerujemy już jakieś dwie godziny.
Pogoda nie zmieniła się ani trochę, a las dookoła nas zrobił się jeszcze
gęstszy niż w bliższych okolicach Konohy. Od pewnego czasu rozmawiam z Sakurą.
Zrobiło mi się jej trochę szkoda, bo z Namito raczej o niczym ciekawym nie
pogada, no a sama też nie ma za bardzo nic do roboty. Tak więc pokonałem swoją
ochotę do czytania książki, która znów niesamowicie mnie wciągnęła i zrównałem
się z nią krokiem, no a dalszy rozwój wypadków chyba każdy już sobie dopowie.
Jak zwykle rozmowa się nam kleiła…
W pewnym momencie, podczas gdy ja
starałem się uniknąć dłuższego patrzenia w stronę mojej przyjaciółki, ta
poruszyła temat Kakashiego. Rzeczywiście, nie widziałem go od czasu trwania
Egzaminu.
− On, jak i większość Jōninów jest w
delegacji w Sunie –
nagle wtrącił się Namikaze – Z tego co wiem, powinni niedługo wrócić.
− Hmm – westchnąłem – To dlaczego ty
nie jesteś razem z nimi? – spytałem.
− A czy wyglądam na kogoś, kto pała
miłością do takich wyjazdów? – blondyn odpowiedział chłodno – Zresztą, ja nie
byłem tam do niczego potrzebny – dodał.
− Aha… − wzruszyłem ramionami, a gdy miałem
kontynuować pogawędkę z Haruno, nagle poczułem czyjąś obecność.
− Namito−sensei?! – zaalarmowała Sakura, która pewnie też
coś wyczuła.
− Taa… − blondyn odparł obojętnie, jakby niczym
się nie przejął –
Wiem o tym. Zachowujcie się normalnie… to tylko jacyś zwyczajni, przydrożni
bandyci – machnął
ręką i wrócił do czytania książki.
− No dobra… − odrzekłem, delikatnie zaskoczony jego
reakcją.
Wróciłem do rozmowy z
przyjaciółką. Szczerze, to momentalnie zapomniałem o naszych nowych
towarzyszach. Trzeba było tylko poczekać, aż sami podadzą się nam jak na
talerzu…
Długo na to nie trwało. Po kilku
minutach pięciu, dość przeciętnie wyglądających mężczyzn wyskoczyło z lasu i
zagrodziło nam drogę.
Nasza dwójka momentalnie się
zatrzymała, za to nasz przywódca… cóż, jak gdyby nigdy zrobił jeszcze kilka
kroków w ich stronę, po czym stanął trzy metry przed jednym z nich… chyba to
był herszt, bo stał jako pierwszy.
− No proszę! Kogo my tu mamy chłopcy!
Malutką rodzinkę, która wybrała się na wczasy! – zaczął krzyczeć ten, który stał
najbliżej Namito –
No to, moi mili –
zwrócił się do nas – Możemy rozstać się po dobroci, albo… − pokazał nóż – nie!
− Rany… − westchnął Namikaze i przełożył książkę
do lewej ręki –
Panowie, dajcie sobie spokój… − zaczął dość ugodowo – albo ten nóż
znajdzie się tam, gdzie byś nie chciał! – nagle dodał, tym razem tak chłodno, że
aż mnie przeszedł dreszcz.
− Hahaha! – złoczyńca lekceważąco się zaśmiał – A co mogą mi
zrobić takie dzieci?! Zaraz pokażę wam, że ze mną i moimi chłopcami nie należy
zaczynać! –
wrzasnął groźnie i zaczął biec w stronę blondyna.
Ten jednak się tym zbytnio nie
zainteresował, bo nadal czytał książkę. Sakura miała już coś powiedzieć, ale
gestem ręki powstrzymałem ją od tego czynu. Niech sobie w spokoju popatrzy na
show!
Gdy rabuś zamachnął się nożem,
Namito w idealnym momencie dał krok w bok, tak że jego przeciwnik zrobił pusty
przelot i nadział się brzuchem na jego prawe kolano. Nasz nowy znajomy wypuścił
swoją broń i zgiął się w pół, jednocześnie łapiąc się za bolące miejsce.
Namikaze tylko na to czekał, bo natychmiast posłał mu cios prawą ręką prosto w
twarz. Przestępca całkowicie pozbawiony przytomności wrócił na miejsce, w
którym jeszcze nie dawno stał i przejechał po ziemi jeszcze kilka metrów w tył.
Reszta jego kolegów z
przerażeniem patrzyła na mojego Mistrza, który jak dawniej Kakashi z naszą
drużyną, nawet nie oderwał wzroku od książki. Haruno patrzyła na całe zajście z
niemałym podziwem, choć jeśli pobędzie z nim jeszcze przez jakiś czas, przekona
się, że to nie było godne nawet rozgrzewki.
− Powiedzcie mi… − Namikaze zaczął
iść w stronę reszty rabusiów – Wy też jesteście tacy mocni w gębie, czy
może jednak coś potraficie? – zapytał równie lekceważąco, co zabawnie.
− Pro.. prosimy o wybaczenie!! – wrzasnęli wszyscy
jednocześnie –
Obiecujemy, się poprawimy i skończymy z tym życiem!!
− Taak…? W takim bądź razie, macie… pięć
sekund na zniknięcie mi z oczu! – zawołał głośno blondyn.
Wystarczyły im trzy. Szybko
porwali swojego szefa z ziemi i już ich nie było. A kurzyło się za nimi… dawno
nie widziałem, żeby ktoś uciekał w takim tempie! Przynajmniej można było się z
czegoś pośmiać…
Reszta drogi minęła nam już bez
takich przygód. Podróż jednak robiła się trochę monotonna. Nigdy nie kończący
się las, od czasu do czasu jakaś nie wielka wioska albo gospoda. Nawet tematy
do rozmowy powoli się wyczerpywały, choć dołączył do nas sam Namito. Jak widać
przeczytał już tą swoją zboczoną książkę…
Mimo wszystko, z każdą chwilą
byliśmy bliżej naszego celu. Wskazywał na to coraz większy ruch, bo przez
większość trasy nie spotkaliśmy tylu ludzi, ilu teraz wciągu dziesięciu minut.
W pewnym momencie jednak,
Namikaze nagle się zatrzymał…
− O co chodzi, Namito−sensei? – zapytała zdziwiona
Sakura.
− Ah nic nic! – odparł – Niedaleko stąd
jest miejsce, które koniecznie muszę wam pokazać… − blondyn się
zamyślił –
Nie jestem tylko pewien, gdzie to dokładnie jest… a! Za mną proszę! – niespodziewanie
zawołał i skręcił w lewo, prosto w… las.
− Jesteś pewien, że tam coś jest?! – krzyknąłem, gdy
straciłem go z oczu.
− Oczywiście! – odpowiedział – Chodźcie za mną!
Spojrzałem na przyjaciółkę, ona
najwyraźniej zrobiła to samo, bo nasze spojrzenia spotkały się w połowie drogi.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i poszła w ślady mojego Mistrza.
Westchnąłem i chcąc nie chcąc, również ruszyłem za nią.
Idąc za Sakurą, poczułem po
chwili, że zaczynam wchodzić pod jakieś delikatne wzniesienie. Las dookoła mnie
robił się coraz rzadszy, a promienie słoneczne śmielej przebijały się przez
konary drzew. Nagle teren się wyrównał, a moim oczom ukazało się wyjście na
jakąś polanę. Dostrzegłem tam Namito i Haruno, która teraz do niego podeszła.
Stali nieruchomo, jakby podziwiali jakiś widok. Z ciekawości przyśpieszyłem
kroku…
Gdy tylko znalazłem się obok
dziewczyny, dowiedziałem się, dlaczego tak skamienieli. Staliśmy na wierzchołku
niewielkiego wzniesienia, które otaczało piękną dolinkę, na której dnie
znajdowało się niewielkie jeziorko. Miejsce to wyglądało jak z bajki… Podczas
treningu z Namikaze widziałem wiele pięknych widoków, ale to biło je wszystkie
na głowę…
− Ładnie, co? – zapytał po chwili
Namito –
Jiraiya−sensei
kiedyś pokazał mi to miejsce, ale wtedy jezioro było o wiele większe. Lecz w
tym wydaniu, jest chyba jeszcze piękniej, niż wtedy! – zawołał.
− Tak, bardzo tu ślicznie! – odparła Sakura,
która była bardzo podekscytowana – Gdybym mogła, zamieszkałabym tu!
− Ohh… − blondyn chytrze się uśmiechnął – Będziesz miała
okazję! –
dodał radośnie −
To tutaj rozłożymy nasz obóz!!
− Serio?! – zawołałem – Świetnie!!
− CO?! – zielonooka krzyknęła z niedowierzaniem – Ale jak to?!
− Czemu jesteś zaskoczona? – zapytał lekko
zdezorientowany blondyn – Chyba nie myślałaś, że zamieszkamy w
mieście?
− No właśnie, ja… − różowowłosa wbiła
wzrok w ziemie –
Tak właśnie myślałam… − wymamrotała.
− O rany… − Namito uderzył się w czoło – W sumie… mogłaś
się tego spodziewać. Wczoraj nic nie wspomniałem na ten temat…
− Ale Mistrzu… − postanowiłem
trochę pomóc Sakurze – Czy to aby, nie za daleko od tego całego
miasta?
− Ha! – Namikaze zawołał triumfalnie – Widzisz, Naruto…
miejsce, o które tak się wam rozchodzi znajduję zaraz za tamtym wzniesieniem! – dodał i wskazał
ręką na drugą stronę doliny.
− Naprawdę?! – krzyknąłem – Dlaczego nic nie
powiedziałeś?!
− Żeby wybić wam z głowy ewentualną
wycieczkę! –
odparł dość chłodno.
− Dobra… − dałem za wygraną, nie chciało mi się
kłócić –
Niech ci będzie…
− A więc… − blondyn westchnął – Sakura nie ma
namiotu. Ja mam swój, jednoosobowy, a ty…? – zwrócił się do mnie.
− Dwu… − odrzekłem niechętnie.
− Świetnie! – przerwał mi Namito − Śpicie zatem
razem! –
od razu dodał.
− CHYBA ŚNISZ!! – wrzasnęła Haruno.
− Ja… z nią… Sensei…? – zrobiłem się cały
czerwony.
− Jakby to wam wyjaśnić… − Namikaze zamyślił
się, w ogóle nie zwracając uwagi na wściekłą dziewczynę, którą ledwo co
powstrzymywałem od zamordowania go z zimną krwią – Wiąże się to z planem, który przedstawię
wam zaraz po kolacji! – wyjaśnił radośnie.
− Kolacji? – spytałem – Jakiej kolacji? Przecież nie mamy nic do
jedzenia…
− To coś znajdź! A raczej znajdźcie! – on chyba sobie
robił z nas jakieś jaja – Układ jest prosty! Ja rozstawiam
namioty, wy idziecie szukać czegoś do żarcia, a potem ja zrobię z tego taką
potrawę, której nie powstydziłaby się najlepsza restauracja! – mówił to tak,
jakby był pewien, że się na to zgodzimy.
− Zapomnij! – krzyknąłem.
− To chyba uczciwy podział pracy… − powiedziała
Sakura, w miarę już uspokojona.
− No! Skoro się ze mną zgadzacie, to do
dzieła! Zostawcie tylko plecaki, weźcie jakąś broń i możecie ruszać na łowy! − on w ogóle nie brał mojego zdania pod
uwagę…
− Ale…! – chciałem zaprotestować.
− Naruto! Chodź już! – zawołała mnie
Haruno, której chyba nie podobał się mój upór.
− Rany…
Lekko podłamany brakiem
wsparcia, powoli zsunąłem plecak z ramion i postawiłem go na ziemi, po czym
wyjąłem z niego kilka kunaiów. Tak samo uczyniła zielonooka. Namito zaś zadowolony
z siebie, porwał nasze bagaże i ruszył szukać odpowiedniego miejsca na obóz.
W ten sposób minęło nam
trzydzieści minut, które polegały głównie na… złowieniu kilku ryb. Ani mi, a
już tym bardziej Sakurze nie chciało się polować na jakąś dziką zwierzynę w tym
lesie, zwłaszcza, że go praktycznie nie znamy.
Tak czy siak, podczas tego
siedzenia nad tym uroczym jeziorkiem, zielonooka zadała bardzo ciekawe pytanie.
− W czasie waszego treningu, Namito−sensei też był
taki…?
− To znaczy jaki…? – spytałem
zdziwiony i rzuciłem kunaiem w jakąś rybę – Taki władczy? – dodałem, gdy
wyjąłem swój łup z wody.
− Nie… nie o to mi chodzi. On jest po
prostu… niezwykły? – dziewczyna się zamyśliła – On zachowuję
prawie tak samo jak Kakashi−sensei, ale robi to w sposób bardziej
zdatny do przeżycia!
− Cóż… − westchnąłem – Gdy trenowaliśmy
przekonałem się o pewnej rzeczy – spojrzałem na nią – Ten człowiek
zawsze wie co robi. Zresztą… − zaśmiałem się – odkąd go znam,
nigdy nie widziałem, żeby zachowywał się inaczej niż teraz! – uśmiechnąłem się – Po prostu nie jesteś
jeszcze przyzwyczajona do jego sposobu bycia!
− Tak sądzisz? – spytała – Skoro tak, to
pewnie masz rację! – nagle odparła promiennie – Ile mamy już tych
ryb? –
zmieniła temat.
− Pięć – szybko odpowiedziałem – Jeszcze kilka i
możemy wracać…
− Yhm…
Więc, gdy nasze wędkowanie
okazało się wystarczająco owocne, trochę mokrzy zaczęliśmy wracać do miejsca,
gdzie poprzednio widzieliśmy Namito. Jak się okazało, obóz rozłożył niedaleko
obok, gdzie grunt był dość równy.
Namioty stały obok siebie, a
przed nimi paliło się już niewielkie ognisko, które w każdej chwili było gotowe
do zwiększenia swojej mocy. Tuż obok niego siedział sam blondyn. O dziwo, nie
czytał on książki, lecz wpatrywał się marzycielskim wzrokiem w niebo.
− Ekhm… − specjalnie odkaszlnąłem, gdy do niego
podeszliśmy, a on nie zwracał na nas uwagi.
− Ohh.. – błyskawicznie na nas spojrzał – Przepraszam,
trochę odleciałem… − głupkowato się zaśmiał – Hmm… − spojrzał na nasze
ryby –
Brawo! –
wstał –
Zaraz coś z tego przyrządzę…
Blondyn porwał nasz łup i szybko
zniknął w swoim namiocie. Trochę mnie zaskoczył taki obrót spraw, no bo po co
on miałby wchodzić tam z tymi rybami? Sakura chyba zadawała sobie to samo
pytanie, bo to patrzyła na mnie, a to na wejście do dość sporej, jak na swój
typ, konstrukcji. Serio, niby był to namiot jednoosobowy, a był chyba większy
od mojego dwuosobowego…
− Sensei…? – po kilku minutach zapytała Sakura – Wszystko w
porządku?
− Oczywiście! – odpowiedział nam
krzyk ze środka –
Już kończę…!
Rzeczywiście, blondyn po chwili
wyszedł z tacą, na której leżały filety rybne, przyprawione i gotowe do usmażenia
nad ogniskiem. Było ich sześć, co oznaczało, że przypadną po dwa na głowę.
Rozsiadłem się wygodnie obok
Sakury, Namikaze usiadł naprzeciw nas. Zaczęliśmy powolny proces przygotowania
kolacji…
− Więc… − nagle odezwał się Namito – Miałem to zrobić
dopiero po posiłku, ale skoro i tak nie mamy nic lepszego do roboty, wprowadzę
was w szczegóły dnia jutrzejszego.
− Oh, zamieniamy się w słuch – odpowiedziała
Haruno.
− Zacznę może od tego, co was pewnie
najbardziej nurtuje… − zaśmiał się niebieskooki, ale nam wcale
nie było do śmiechu – Jak powiedziałem, jest to część planu,
która może się wam naprawdę nie spodobać, ale… gdy tak na was patrzę, to myślę,
że nie będziecie mieli z tym większego problemu.
− Z czym?! – krzyknęliśmy obydwoje.
− W czasie trwania tej misji… musicie
udawać parę! –
powiedział spokojnie.
− CO?! – znów jednocześnie, tym razem
wrzasnęliśmy na cały regulator nie kryjąc swojego oburzenia. Choć z drugiej
strony…
− Wiedziałem, że tak zareagujecie… − westchnął Namito – Ale dajcie mi to
chociaż wyjaśnić.
− Lepiej, żebyś miał coś dobrego… − warknęła Sakura.
− Hm… − blondyn na nią spojrzał, a jego oku
dostrzegłem dziwny błysk – W mieście macie całkowity zakaz
korzystania z Ninjutsu – odpowiedział bardzo poważnie – Musicie zachowywać
się jak zwykli ludzie w waszym wieku.
Zielonookiej chyba to
wystarczyło, bo patrzyła na Namikaze z lekkim niedowierzaniem, a jej mina
wskazywała na to, że nie miała pomysłu na to, jak się z tym nie zgodzić. Ja
zresztą też nie kryłem zaskoczenia takim zakazem.
− Słuchajcie… − niebieskooki się
uśmiechnął –
Przecież ta misja nie miała by takiej rangi, gdyby nie było utrudnień. W tym
mieście każdy jest obserwowany i w każdej chwili nasze zadanie może stracić na
tajności. A nasz potencjalny cel nie może dowiedzieć się o naszych działaniach…
−
urwał, abyśmy przeanalizowali to, co powiedział – Robię to też dla bezpieczeństwa Sakury – dodał, a ona
momentalnie na niego spojrzała – Mimo, że trening z Tsunade zrobił z
ciebie naprawdę twardą dziewczynę – zwrócił się do niej – to mam jakieś złe
przeczucia. Będę pewniejszy, jeśli Naruto będzie zawsze w pobliżu ciebie.
− Skoro tak twierdzisz… − różowowłosa chyba
dała się przekonać to tego planu.
− Zresztą, możecie to potraktować jako
dobrą zabawę! –
Namito znów się zaśmiał.
− A co z tobą? – zapytałem,
pogodzony z faktem, że moje zdanie nie jest brane pod uwagę.
− Będę robił to, co Jiraiya−sensei umie
najlepiej...
− Zbierał informacje…? – westchnąłem lekko
zażenowany.
− Zbierał informacje!! – odparł w tym
samym momencie co ja blondyn.
− Co on ma przez to na myśli…? – spytała mnie
szeptem Sakura.
− Nie chcesz wiedzieć… − cicho
odpowiedziałem.
− Dobra, skoro to już mamy wyjaśnione,
powiem wam od czego jutro zaczniemy – Namikaze ponownie spoważniał – Po wejściu do
miasta od razu udamy się do mojego starego znajomego, który wie praktycznie
wszystko o tym, co się w tej mieścinie dzieje. A nad ciągiem dalszym się
pomyśli… −
zakończył.
− A możesz mi powiedzieć, dlaczego mamy ze
sobą spać? –
spytałem.
− Heh… − Namito westchnął – Po części za
karę, ale potraktujcie to też okazję do lepszego oswojenia się z waszym
zadaniem –
uśmiechnął się i widząc, że nie mamy nic do powiedzenia dodał – Skoro nie macie
już pytań, życzę wam smacznego!
− Smacznego! – odpowiedzieliśmy
wesoło razem z Haruno i rozpoczęliśmy konsumpcje ryb.
Już po pierwszym kęsie mogłem
stwierdzić, że jak na taką prowizoryczną kuchnie, smakuje to bardzo dobrze.
Moja przyjaciółka była chyba tego samego zdania, bo swoją pierwszą porcję
zjadła w ekspresowym tempie, szybciej nawet ode mnie.
− Sensei, to jest naprawdę dobre! – zawołała
zielonooka.
− Ohh, cieszę się, że ci smakuje – odparł trochę
zmieszany blondyn i podrapał się po głowie – Chociaż mogłem dodać do tego trochę…
choć w sumie nie… −
zaczął mówić sam do siebie.
Ja wszystkiemu przyglądałem się
z uśmiechem na ustach, co i rusz kąsając kolejny kawałek ryby. Mniej więcej w
podobny sposób odbywały się wieczory podczas naszego treningu, tylko wtedy
byłem skazany na samego blondyna. Teraz mam chociaż Sakure… i od razu z miejsca
muszę udawać z nią kogoś, kim nie jesteśmy…
Nie wiem co ona tak naprawdę
myśli o tym pomyśle. Ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony będę mógł się
zbliżyć do naprawdę ładnej dziewczyny, trochę się powygłupiać i te sprawy, ale
z drugiej strony wisi nade mną groźba zostania zabitym na miejscu, jeśli
przesadzę albo coś w tym stylu… rany, dlaczego zawsze muszę mieć takie
problemy?
Spytam się jej co o tym sądzi,
jak będziemy szli spać. W końcu mamy dzielić ze sobą namiot… kolejny świetny
pomysł Namito. Mogę przez przypadek zrobić coś przez sen, Sakura się obudzi i
mnie udusi, a ja nawet nie będę w stanie nic zrobić… mam coraz czarniejsze
myśli. Może zacznę już spisywać testament, tak na wszelki wypadek…
− Co ci jest, Naruto? – po skończonej
kolacji, spytała troskliwie Haruno, która zauważyła mój posępny wyraz twarzy.
− Ahh… − szybko odwróciłem się w jej stronę,
jednak przez przypadek spojrzałem ukradkiem tam, gdzie nie powinienem, co
zaowocowało pojawieniem się dużego rumieńca na mojej twarzy – Nic mi nie jest! – zawołałem
zamykając jednocześnie oczy i głupio się uśmiechając, mając nadzieję, że nie
zauważyła mojego postępku – Jestem chyba trochę zmęczony, to
wszystko… –
trochę skłamałem, ale trudno.
− Hm, rozumiem – odparła uprzejmie
i odwzajemniła uśmiech – Też w sumie odczuwam tą podróż…
− To dobrze się składa, bo zaraz idziemy
spać –
wtrącił się Namito – Jutro musicie być wypoczęci, bo czeka
was cały dzień na nogach… − wyjaśnił – Tak przynajmniej sądzę… − dodał.
− Myślę, że to dobry pomysł… – odpowiedziała
Sakura jednocześnie ziewając.
− Haha, komuś chcę się spać! – krzyknąłem
zaczepnie, ale po chwili sam również ziewnąłem, przez co lekko się speszyłem.
− I kto to mówi, co? – odgryzła się
Haruno, po czym wstała – Sensei, gdzie są nasze rzeczy? – spytała.
− W namiocie – odrzekł uprzejmie
blondyn.
− Ok.! Idę się przebrać… − przeciągnęła się,
a następnie spojrzała groźnie na mnie – Nawet nie waż się zbliżyć do wejścia,
dopóki cię nie zawołam, jasne?
− O..oczywiście! – głośno
przełknąłem ślinę.
− Cieszę się, że się rozumiemy – dodała zadowolona
z siebie Sakura i weszła do namiotu.
Zauważyłem, że Namito również
wstaje. Chciałem zrobić to samo, ale szybko mnie powstrzymał.
− Zgaś ognisko chłopcze – rozkazał i
wyciągnął z kieszeni w spodniach książkę. Zobaczyłem jednak coś ciekawego. Nie
była to lektura napisana przez Zboczonego Pustelnika… to było co innego.
− Co czytasz? – wskazałem na
przedmiot trzymany przez Namikaze w dłoniach.
− Ahh, to? – blondyn się zaśmiał – Jest to książka,
którą poleciła mi Tsunade. Są to podstawy Medycznego Ninjutsu.
− Medycznego Ninjutsu? – spytałem
zdziwiony –
Chcesz zostać lekarzem? – dodałem uszczypliwie.
− Nie, tylko poszerzam swoją wiedzę ogólną
–
odparł obojętnie –
Kto wie, może mi się to kiedyś przyda…?
− Być może?! Oczywiście, że ci się przyda!
–
nagle krzyknęła Sakura, której głowa wystawała z namiotu – Jeśli będziesz
chciał Sensei, możemy na ten temat porozmawiać! – dziewczyna była chyba mocno
podekscytowana faktem, co teraz czyta nasz dowódca.
− Ohh… z miłą chęcią, ale nie dziś – niebieskooki
odpowiedział uprzejmie i ziewnął – Przeczytam jeszcze z jeden rozdział i
idę spać…
− Hm, dobrze! – ona była chyba
naprawdę szczęśliwa z tego powodu – Naruto! – zwróciła się do mnie – Możesz już wejść…
−
dokończyła i jej głowa zniknęła.
− Ehh… − westchnąłem – Dlaczego mi to
robisz? –
spytałem Namito.
− A czy ja ci coś robię? – odpowiedział
głosem niewiniątka – Jeszcze kiedyś mi podziękujesz… − dodał chytrze – A tym czasem życzę
wam dobranoc! Nie szalejcie tam tylko…
− Ty…! – nie dokończyłem, bo blondyn zniknął w
swoim namiocie. Przez niego zrobiłem się cały czerwony!
Pokiwałem ze złości głową, po
czym powoli zwróciłem się w stronę miejsca, gdzie miałem spać. Zacząłem iść w
stronę konstrukcji, gdy nagle ponownie na dwór wyskoczył Namikaze.
− Cholera, byłbym zapomniał! – uderzył się w
głowę, a ja szybko na niego spojrzałem.
− O czym? – spytałem ciekawy.
− O warcie! – odparł, nadgryzł kciuk i wykonał kilka
pieczęci.
Gdy Namito przyłożył dłoń do
ziemi, wszystko na chwilę zamarło, a czas jakby się zatrzymał.
− Kuchiyose no Jutsu!! – krzyknął
przerywając ten dziwny efekt.
Po wypowiedzeniu nazwy techniki,
w charakterystycznym dla siebie wybuchu i kłębie dymu, pojawiła się przywołana istota.
− Cześć Gamakichi! – zawołał blondyn – Mam dla ciebie
robotę! Zainteresowany?
− Pewnie. I tak się nudziłem – odrzekł radośnie
syn Szefa –
O co chodzi?
− Porobisz za wartownika, a w zamian
dostaniesz… −
niebieskooki się zamyślił – coś fajnego! – dodał głupio,
przez co uderzyłem się w czoło.
− Ok., nie ma sprawy! – odpowiedziała
ropucha.
− Dzięki! – zakończył Namito i ponownie wszedł do
namiotu.
Ja machnąłem tylko ręką na
przywitanie i uczyniłem to samo, co Sensei. Zdjąłem buty i delikatnie
odchyliłem kawałek materiału, który stanowił wejście. Wsadziłem głowę do
środka. Dostrzegłem tam Sakurę, która siedziała już w śpiworze, czytając jakąś
książkę. Miała na sobie białą zwykłą koszulkę. Pewnie wzięła ją jako piżamę…
− Będziesz tak stał i się patrzył? – spytała Haruno.
− Aaa… − jęknąłem – Nie! Skądże… − dodałem, udając
pewnego siebie i wszedłem do środka.
− Co tam tak wybuchło? – zapytała
zielonooka, gdy siadałem.
− Sensei załatwił nam wartę… − odrzekłem
obojętnie –
Możemy spać spokojnie… − dodałem zadziornie.
− Phi… − parsknęła – Nie bądź taki tego pewien!
− Heh, zobaczymy! – pokazałem jej
język –
A co czytasz? –
zmieniłem temat –
Myślałem, że nie masz żadnej książki…
− Jak widać mam. Jest to powtórka z
zakresu trucizn i antidotów. Tylko tego jeszcze nie przeczytałam z książek,
które dała mi Tsunade… − rózowowłosa westchnęła – Czasem jest to
strasznie męczące!
− Nie mów tak! Dobrze wiesz, że Babunia
zrobiła to tylko dla twojego dobra… a także dla dobra tych, których przyjdzie
ci nie raz ratować! – odparłem z uśmiechem.
− Tak, ale… − Sakura posmutniała – Czasem mam
wrażenie, że nie robie nic oprócz czytania i leczenia drobnych zadrapań w
szpitalu…
− Cóż… − podrapałem się po głowie, zastanawiając
się jak ja pocieszyć – Nawet poprzez taką pracę zdobywamy
doświadczenie… −
w końcu powiedziałem – Zresztą, przez te lata na pewno się nie
nudziłaś! –
dodałem radośnie, co spowodowało jeszcze większe przybicie dziewczyny, która
opadła na ziemie.
− Od momentu, w którym odszedłem, do
naszego pierwszego spotkania, wykonałam mniej niż pięć misji poza Konohą… − odpowiedziała
posępnie –
Jest to, tak naprawdę, moje pierwsze poważne zadanie od… bardzo dawna.
− Serio? – spytałem z niedowierzaniem – To nie jestem
przynajmniej sam! –
zażartowałem.
− Ano, nie jesteś… − Sakura z powrotem
się podniosła i się do uśmiechnęła, ale po chwili na jej twarzy pojawił się
wyraz niepewności –
Słuchaj… co sądzisz, o tym… pomyśle? Że ty… i ja mamy… – zapytała i lekko
się zarumieniła.
− Ehh… − westchnąłem lekko zakłopotany – Jeśli ci się to
nie podoba to możemy wymyślić coś innego! – zawołałem – Nie ma problemu!
− Nie o to mi chodzi! – odparła – Chcę po prostu
poznać twoje zdanie… − rumieniec na jej twarzy zrobił się
jeszcze większy. Trochę to zabawne, a jednocześnie… ciekawe.
− No ja.. eee – zacząłem drapać
się po głowie, jak to mam zwyczaju gdy nie wiem co powiedzieć – Tu chodzi o twoje
bezpieczeństwo! –
wypaliłem –
Obiecuje, że nic ci się nie stanie!
− Ohh, miło to słyszeć – odpowiedziała z
uśmiechem, ale tonie jej wypowiedzi usłyszałem nutkę zawodu – Cóż, jeśli chodzi
o mnie, to potraktuje to jako trening i dobrą zabawę! – dodała, tym razem
już szczerze.
− No też mam zamiar dobrze się bawić… − odrzekłem wesoło – A dlaczego
trening…? –
spytałem ciekawy.
− Będę ćwiczyć… moją cierpliwość do
ciebie!! –
krzyknęła –
Postaram się nie zrobić ci krzywdy przez cały okres trwania tej misji… − powiedziała
mrocznie.
− Ahhaa… − trochę się przestraszyłem – Ro.. Rozumiem!
Ale uwierz mi… −
kontynuowałem już normalnie – Nie będę wystawiał na próbę twojej woli.
− Jakoś tego nie widzę…
− To może się założymy?! – zawołałem.
− Hmm… − Sakura się zamyśliła − Niech będzie! – krzyknęła dumnie – A o co? – dodała chytrze.
− Jeśli nie dam ci żadnego powodu, abyś
była bardzo zła, powtarzam, BARDZO zła, to będę mógł ci zrobić jedną rzecz,
taką jaką zapragnę – zaproponowałem, a gdy zobaczyłem, że
Haruno chce coś powiedzieć, szybko dodałem – Lecz gdy mi się to nie uda i będziesz
BARDZO zła, to automatycznie przegrałem, a twoją nagroda będzie taka sama, jak
moja, gdybym zwyciężył! Stoi?! – spytałem i wyciągnąłem w jej stronę
rękę.
− A niech stracę! Stoi! – odparła i mocno
uścisnęła mi dłoń. Nawet za mocno…
− Sa.. Sakura! Moja… − jęknąłem.
− Oj! Przepraszam! – dziewczyna
momentalnie puściła – Nic ci nie jest? – spytała z troską.
− Nie… − głupio się uśmiechnąłem – Oprócz tego, że
jej nie czuje, to wszystko w porządku! – zaśmiałem się.
− Kretyn!! – krzyknęła – Już nigdy więcej nie spytam się ciebie o
taką rzecz! –
dodała, odwróciła się i chyba udała obrażoną.
− Ale Sakura…!
Moja udawana skrucha w końcu
przyniosła efekty i Haruno przestała udawać obrażoną. Rany… jesteśmy niemal
dorośli, a zachowujemy się jak dzieci, nie? Też tak sądzę, ale… przynajmniej
dobrze się przy tym bawię!
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś
czas, do momentu w którym dziewczyna stwierdziła, że naprawdę idzie spać. W
sumie, też byłem już trochę senny, więc życzyłem jej dobrej nocy, a sam
zacząłem grzebać w swoim plecaku w poszukiwaniu swojej tymczasowej koszulki
nocnej.
Gdy się przebierałem, usłyszałem
jakiś dźwięk. Był on jednak tajemniczo zduszony, więc nie wiedziałem co to.
Wzruszyłem tylko ramionami i położyłem się spać. Po kilku minutach myślenia o
wszystkim, zasnąłem…
Następnego dnia obudziłem się
chyba dość wcześnie. Cóż, tak mi się tylko wydawało, bo gdy spojrzałem w bok,
Sakury tam nie było. Powoli się podniosłem, a następnie mocno przeciągnąłem,
jednocześnie ziewając. Podrapałem się po głowie i sięgnąłem do plecaka po jakąś
koszulkę. Padło na czerwoną z czarnymi płomieniami, która bardzo przypominała
mój płaszcz.
Leniwie wygramoliłem się ze
śpiwora, złapałem buty, szybko je założyłem i wyszedłem na zewnątrz. Było chyba
jeszcze cieplej, niż wczoraj. Przy miejscu, gdzie poprzednio było ognisko stali
już moi towarzysze. Namito zmienił swój strój na czarne spodnie ze swojego
munduru oraz prostą koszulkę tego samego koloru. Haruno zaś wyglądała tak samo,
z tą różnicą, że jej czerwona bluzka miała teraz białe kwiatowe wzorki.
− Dzień dobry… − przywitałem się
dość ospale.
− No nareszcie! – odpowiedziała
zielonooka –
Już miałam iść cię budzić!
− Serio..? Długo na mnie czekaliście? – spytałem z lekkim
poczuciem winy.
− Piętnaście minut… − odparł Namito – Ale dobrze, że
już jesteś. Możemy ruszać do miasta! – dodał radośnie.
− A śniadanie?! – zapytałem
błyskawicznie.
− Zjecie coś na miejscu… dobra! Ruszamy!
Gamakichi nadal stał na warcie,
więc bez problemu mogliśmy opuścić obóz. Minęliśmy jeziorko, by następnie wejść
pod górkę i zagłębić się w lesie. Bo kilku minutach marszu między drzewami
doszliśmy do drogi. Zanim na nią wyszliśmy, Namikaze sprawdził czy nikogo na
niej nie ma. Gdy upewnił się, że nie, po chwili pewnie zmierzaliśmy w stronę
miasta.
Co i rusz burczało mi w brzuchu,
powodując, że Sakura robiła się coraz bardziej zła. Ale tylko do momentu, aż z
jej żołądka wydobył się podobny odgłos. Mimo wszystko było to zabawne i
obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Nawet nasz przewodnik pokiwał głową z uśmiechem
na ustach.
Po kolejnych dziesięciu minutach
marszu, naszym oczom ukazała się brama miasta. Była ona zdecydowanie mniejsza
od naszej, ale zawsze to już coś, mieć taką ozdobę…
Dookoła kręciło się wielu ludzi.
W większości wyglądali oni podobnie do nas, czyli jak turyści. Namito jak widać
doskonale o tym wiedział, każąc nam się tak ubierać.
Nie zwracając na siebie uwagi,
wkroczyliśmy do tego zagłębia hazardu. Wzdłuż głównej ulicy ciągnęło się wiele
straganów, sklepów, barów i restauracji itd. Było tu chyba wszystko, czego
można było zapragnąć. Dalej, w centrum, można było dostrzec kilka naprawdę
dużych budynków. Były to pewne te sławne kasyna i kluby. Zauważyłem też, że
gdzie by nie spojrzeć, każde z zabudowań ma zamontowany na dachu lub ścianie
jakiś neon, lub coś co po prostu świeci. Nocą musi to wyglądać naprawdę fajnie…
− Ej, Naruto! – zawołał mnie
Namikaze –
Później sobie pozwiedzasz, teraz musimy szybko znaleźć się u mojego znajomego.
− Ah, przepraszam… − odrzekłem i
dołączyłem do grupy.
Skręciliśmy w jedną z bocznych
uliczek, aby jak podejrzewałem, dojść do mieszkania naszego informatora.
Szliśmy i szliśmy, zagłębiając się coraz bardziej w miejski labirynt. Po
dłuższej chwili, okazało się, że znajdujemy się na obrzeżach tego co poprzednio
widzieliśmy. To wyglądało… strasznie. Zupełnie inaczej niż centrum, to była
prawdziwa dzielnica biedy.
Namito się zatrzymał, po czym
zaczął się uważnie rozglądać. Po chwili takiego myślenia, chyba już wiedział
gdzie trzeba iść. Trochę dziwnie się czułem, stojąc na środku uliczki, gdy
przechodzili koło nas miejscowi. W ich spojrzeniach widziałem coś
niepokojącego…
Blondyn w tym czasie znalazł
dom, którego szukał. Był on naprzeciwko nas, wyglądał trochę lepiej niż
pozostałe. Niebieskooki pewnie wszedł po kilku schodkach i zapukał.
− Kto tam…? – rozległo się zza drzwi, które po chwili
się uchyliły –
To ty…!!
− Cześć Jim…! – odparł radośnie
Namikaze, ale został szybko zgaszony przez trzask.
− Odejdź! Nie znam cię!! – rozległ się
wrzask.
− To jest twój informator? – spytałem
niepewnie.
− On zawsze tak miał… − westchnął mój
Mistrz –
Jimmy otwórz!! –
krzyknął i ponownie zapukał.
− Nie ma mnie w domu! Odejdź!! – dostał w
odpowiedzi.
− Nie każ mi wyważać tych cholernych drzwi
po raz czwarty!! –
blondyn wyraźnie się zdenerwował.
− Spróbuj! Wzmocniłem je!! – to była chyba
zbyt pewne stwierdzenie…
Namito dał kilka kroków w tył,
po czym z całej siły kopnął prawą nogą w te niby wzmocnione drzwi. Wyleciały
razem z futryną wpadając prosto na naszego najświeższego gospodarza.
Był to niski, około
czterdziestoletni mężczyzna, ubrany w dość stary fioletowy garnitur i żółtą
koszule. Na głowie miał kępkę czarnych włosów. Wyraźnie było widać, że ten gość
dużo pije…
− I po co ci to było, Jimmy? – spytał Namikaze,
złapał go za ubranie, podniósł i zaniósł w głąb domu.
− Puść mnie!! – wrzasnął tamten.
− Ok… − odparł obojętnie niebieskooki i upuścił
go na ziemie, co z tej wysokości musiało boleć – Wiesz pewnie po co tu jesteśmy, nie? – dodał chłodno.
− Pewnie w sprawie tych zabójstw o których
nic nie wiem…
− Tak, masz rację! A teraz gadaj… co
wiesz?!
− Przecież mówię, że nic!!
− Jimmy… za dobrze cię znam! Mów!!
Ta kłótnia wyglądała
przezabawnie, ale jak mogłem starałem powstrzymać się od śmiechu. Sakura zaś
przyglądała się temu z lekkim przerażeniem.
− Nie!! – nadal opierał się czarnowłosy.
− A chcesz stracić zęby które ci
pozostały?! –
Namito naprawdę nie miał już cierpliwości, bo podszedł do niego, złapał za
kubrak i wziął zamach…
− Dobra! Czekaj! Wygrałeś… − cienki zawodnik z
tego gościa.
− No… trzeba było tak od razu! – ucieszył się
blondyn i chwycił go oburącz – Mów!
− Od pewnego czasu giną dziewczyny, tak?
Wszystko zaczęło się od otwarcia największego klubu w tej dziurze. Jest to
wielki czarny budynek w centrum – zaczął wyjaśniać – Łatwo tam trafić.
Jego szefem jest jakiś tajemniczy typ, który szybko zdobył wpływy wśród
tutejszych, dla mnie coś za szybko. Jestem pewien, że z kimś współpracuje. Z
kimś kto zna się na swojej robocie… − zakończył − To wszystko! A teraz mnie puść!!
− Jesteś pewien?! – krzyknął Namikaze
i ponownie się zamachnął.
− Wystarczy, Sensei! – wtrąciła się
Sakura –
Ten gość mówi prawdę…
− Skoro tak mówisz… − Namito westchnął
i go puścił –
Wychodzimy.
− Masz rację! Słuchaj się swojej różowej,
wielkoczołej przyjaciółeczki, a może przeżyjesz w tym nic nie wartym… − przerwał, bo zobaczył
coś naprawdę strasznego…
− COŚ TY POWIEDZIAŁ?! – wrzasnęła Haruno
i sama go podniosła – Chyba się przesłyszałam co?!
− T.. tak! – w jego oczach dostrzegłem łzy – Pomocy!!
− Chyba nikt cię nie słyszy, Jimmy… − odparł
niebieskooki –
Prawda, Naruto?
− Chyba tak… a ty coś słyszysz, Sakura?
− Nie… ale masz szczęście, że potrafię
panować nad gniewem!! – krzyknęła i rzuciła go o podłogę – Inaczej naprawdę
stracił byś te kilka zębów, które ci pozostały!!
− Dobra, idziemy! – zarządził Sensei – I tak za długo tu
zabawiliśmy… Dzięki za pomoc, Jim! Do zobaczenia!
Pożegnaliśmy się jak na
kulturalnych ludzi przystało i po chwili znów byliśmy na ulicy. Nadal ledwo
wytrzymywałem, żeby nie ryknąć śmiechem…
− Cóż, trzeba będzie odwiedzić ten klub… − westchnął Namito – Macie teraz czas
wolny, zbiórka wieczorem o godzinie ósmej w bazie. Mam nadzieję, że traficie!
Narka! –
zakończył i zaczął iść w sobie tylko znanym kierunku, zostawiając nas samych.
− Aha… − jęknąłem – To co, idziemy coś zjeść nie? – spytałem zielonooką.
− A masz pieniądze?
− Co..? O w mordę… Sensei!! – krzyknąłem i
zacząłem biec za nim…
Myślę,
że rozdział naprawdę mi się udał, ale zostawię to jeszcze wam do weryfikacji!
Liczę,
że się wam spodoba!
Gorąco
zachęcam do komentowania!
Oceniajcie,
krytykujcie, pytajcie i do następnego!! :)
Hahahahahaha swietna notka:) Poplakalam sie ze smiechu w paru momentach :D I ciekawa jestem kto wygra zaklad xD Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNaruto i Sakura jako para... będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńi jeszcze ten zakład...heh
Świetna notka jak zawsze ^^ już się nie mogę doczekać następnej :)
Ech, cały Naruto:
OdpowiedzUsuń1. Spaprać wspólny nocleg z Sakurą
2. Zapomnieć kasy
Cóż, rodziny się nie wybiera... Ale jeszcze może coś się wydarzy podczas tej misji, hę? Cóż niecierpliwie czekam na next :3
Notka jest po prostu świetna, w wielu momentach się wyśmiałem, Naruto i Sakura świetnie się dogadują, ich przekomarzania się po między sobą bawią mnie. Mam nadzieję że na tej misji zbliżą się do siebie jeszcze bardziej i może coś się stanie pomiędzy nimi.
OdpowiedzUsuńTakże pozdrawiam, życzę dużo weny i oczywiście czekam na szybki next.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Naruto i Sakura muszą udawać parę, pomysł Namikaze genialny... a to spotkanie z Jim'em genialne, wzmocnienie drzwi nic mu nie dało... oj, oj takie słowa do Sakury, chyba miała dosyć dobry humor, że nic mu się nie stało....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Takiej notki jeszcze nie czytałem :D. Na serio Namito jest Nieziemski ze swoim zachowaniem XD. Istny wariat i zabawny gość XD. Kilka sytuacji, było takich, ze leżałem ze śmiechu XD. Mistrzostwo :D. No masakralnie mnie ciekawi co będzie dalej :P
OdpowiedzUsuń5/5
Czekam na nexta :D
Rozdział zabawny i bardzo dobry;)
OdpowiedzUsuńJuz to sobie wyobrazam ,Naruto i Sakura razem haha;d
Wybacz, że tak późno! No ale... w końcu dotarłam ;3.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak dalej poprowadzisz tę ich misję >.< bo zapowiada się ciekawie. Rozdział wyszedł dobrze, a nawet bardzo dobrze i mam nadzieję, że przyszłe będą równie dobre!
Momentami śmiałam się jak głupia - Namito i te jego pomysły :D.
Wiesz, że chcę NaruSaku, ne? ^^
Weny! Zdrowia! Chęci! I... szybko dawaj nowy chapter! ;P
Świetna notka, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńChyba najśmieszniejszy rozdział, nieżle się ubawiłem.
Hey;) Czytałam Twoje opowiadanie już od dłuższego czasu, muszę przyznać,iż jest świetne!:D czyta się lekko, przyjemnie, fabuła jest ciekawa i pełna niespodzianek. Sam pomysł z wykreowaniem postaci Namito jest wg mnie mistrzostwem. :)
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale za to pojawiły się humorystyczne scenki, które przypadły mi do gustu. Mam nadzieję,że nie porzucisz bloga i będę mogła wpaść i poczytać kolejne rozdziały. Twoje opo naprawdę jest wciągające.
Dzisiaj postaram dodać Cię do linków u siebie. Jeśli możesz to poinformuj mnie o nowej notce.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.;>
[www.shinobiway.blog.pl]
Fajna notka czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńKurde czekam i czekam kiedy następna nota wyjdzie wreszcie
OdpowiedzUsuńTak jak pisali poprzednicy.Wszystko jest na prawde świete z poczuciem humoru.Czytałem w nocy całość i musze przyznać że pomysł z Namito to prawdziwy strzał w dziesiątke xD. Życzę jak najwięcej WENY !!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Genialny humor, jak zwykle. Szczerze ci powiem, że w ciągu ostatnich trzech dni non stop czytam te opowiadania, nawet teraz, kiedy powinnam uczyć się do jutrzejszego sprawdzianu ;) Ale w końcu mi się udało przeczytać wszystko... I żałuję, że nie ma więcej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że jest podobnie do tego, co miałeś na shippuudenie, ale jednocześnie jest to inne i bardziej szczegółowe. Lepiej tu widać charaktery postaci. I naprawdę mi się to podoba! :D