Niespodziewany powrót?
Tegoroczny grudzień w Wiosce Liścia
okazał się być jednym z najbardziej śnieżnych i mroźnych w historii osady.
Odkąd żyje, nie pamiętam, aby Konohe nawiedziła taka zima. Przynajmniej nigdy, gdy tu mieszkałem. Podczas treningu nie zbyt interesowałem się tutejszą
pogodą, no bo po co? Chociaż, ta aura, która zastała mnie u wrót Liścia, jest
niczym w porównaniu z pogodą, jaka panuje w Kraju Żelaza. Mimo to, dosyć
porywisty wiatr, w połączeniu z opadami śniegu, wymogły na mnie założenie
białego, podróżnego płaszczu z kapturem, oraz zabawieniu się w Kakashiego, czyli
zakrycie całej twarzy maską. Tak więc, powolnym krokiem, minąłem bramę główną
Konohy. Od razu skierowałem się do budki, w której siedzieli zmarznięci Kotetsu
i Izumo. Zaskoczyło mnie, że zamiast kamizelek, mieli na sobie czarne kurtki, z
większością symboli, jakie reprezentują naszą Wioskę. Dlaczego ja takiej nie
mam?
− Przez tą maskę prawię cie nie poznałem,
Namito! –
zawołał Kotetsu.
− Pewnie sam też bym się nie poznał… − szepnąłem.
− Czemu wracasz tak wcześnie? Myślałem, że
twoja misja potrwa pół roku. No i gdzie jest Sakura? – spytał Izumo.
− Nastąpiła drobna zmiana planów – odparłem zdawkowo
–
Muszę porozmawiać z Czcigodną – pośpiesznie dodałem – Mam nadzieję, że
nie zrobiła sobie wolnego i nie wyjechała do jakiegoś cieplejszego miejsca?
− Nic mi o tym nie wiadomo! – zaśmiał się
Kotetsu –
Powinna być tam gdzie zwykle!
− Dzięki – odrzekłem i machnąłem ręką na
pożegnanie.
Ulica była niemal pusta. Nie dziwne,
skoro warstwa śniegu sięgała aż za kostki! Genini chyba zaniedbują swoje
obowiązki… nie ma mnie raptem trzy miesiące, a tutaj już robi się taki bałagan.
Chyba trzeba będzie porozmawiać z Tsunade trochę poważniej! Ale, żarty na bok.
Od wejścia do Wioski czuję się tutaj jakoś nieswojo… dodatkowo, nigdzie nie
zauważyłem żadnego Shinobi, który patrolowałby ulice. Jest to o tyle dziwne, że
w związku ze zmniejszonym ruchem, takich ludzi powinno być widać jak na dłoni.
Niepokojące…
W każdym bądź razie, od tych wszystkich
rozmyśleń, zrobiłem się trochę głodny. Dlatego, zamiast iść prosto przed
siebie, skręciłem w jedną z bocznych uliczek, aby szybko dostać się do
Ichiraku. Zapach ramenu poczułem już kilka metrów przed restauracją, co jeszcze
bardziej zaostrzyło mój apetyt. Gdy wszedłem do środka, zobaczyłem Teuchiego
czytającego spokojnie gazetę, oraz Ayame, która powoli mieszała wywar.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.
− Witam, staruszku! – zawołałem
radośnie na wejściu – Poproszę jedną miskę! – dodałem siadając
przy ladzie i zdejmując z głowy kaptur.
− Wielkie nieba… Namito! – krzyknął
właściciel –
Dzięki Bogu wróciłeś! – mówił to tak, jakby kamień spadł mu z
serca.
− A no wróciłem… − odrzekłem i
spojrzałem na kucharza. Moje zadowolenie w jednej chwili zamieniło się w
niepokój. Mina ojca Ayame była śmiertelnie poważna – Czy coś się
stało…? –
spytałem niepewnie.
− Dużo się stało, a raczej dzieje – odparł – Córko, zamknij
bar! –
rozkazał.
− Ej ej, co to za konspiracja? – zapytałem
zaskoczony.
− Namito… − zaczął właściciel – Musisz ratować
Konohe…
W tym momencie czas się dla mnie na
chwilę zatrzymał. Co się tu do diabła dzieje? Najpierw niepokojące pustki na
ulicach, teraz to… chyba wróciłem idealnie w porę. A liczyłem, że sobie trochę
odpocznę!
− Opowiedz mi wszystko, Teuchi! – zawołałem pewnie
i zdjąłem z twarzy maskę.
− Oczywiście! – odparł, stawiając
przede mną moje zamówienie – Widzisz, od kilku tygodni w Wiosce
dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Wszyscy Shinobi są wysyłani na misję bez
żadnej przerwy… nawet Genini wykonują misję poza Liściem. Wiele z tych
dzieciaków nie wróciło… − głos staruszka się załamał – Ale to nie jest
najważniejsze! –
nagle krzyknął –
Nikt w tym czasie nie widział Tsunade!
− Jak to..? – zdziwiłem się – Przecież te dwa
głąby przy bramie…
− Oni są okłamywani! Tak samo zresztą jak
cała Wioska! –
wtrąciła się gwałtownie Ayame.
− Hm… − westchnąłem – A co na to Jōnini?
Przecież zauważyliby, że dzieje się coś dziwnego…
− Sęk w tym, że ich nigdy praktycznie nie
ma. Są najbardziej zarobieni ze wszystkich… − powiedział ponuro Teuchi.
− No dobra! – zawołałem kończąc posiłek – To chyba czas,
aby złożyć wizytę Czcigodnej!
− To niemożliwe! Nikt nie może wchodzić do
Budynku Administracyjnego! – odparła szybko Ayame – Pełno tam ANBU!
− Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych,
moja droga! –
orzekłem z uśmiechem – Niedługo wrócę! – dodałem,
zakładając jednocześnie maskę i kaptur.
Córka właściciela otworzyła mi drzwi, a
gdy wyszedłem ponownie je zamknęła. Spojrzałem na niebo. Zaczęło delikatnie
padać. Złapałem kilka płatków śniegu w dłoń i skierowałem wzrok na Górę Hokage.
Zacisnąłem pięści, sprawdziłem pośpiesznie cały swój ekwipunek i biegiem
ruszyłem w stronę Siedziby Piątej. Nie minąłem po drodze nikogo. Teuchi ma
rację, dzieje się tu coś naprawdę podejrzanego. Po kilku minutach wybiegłem na
główną ulicę, tuż przed murem okalającym największy budynek w Wiosce.
Rzeczywiście, tutaj był zdecydowanie większy ruch. Przed wejściem na
dziedziniec stało dwóch ANBU, na dachu też kilku było, a podejrzewam, że w
środku jest ich cała armia. Żaden problem!
− Stać! – wrzasnął jeden z wartowników gdy
pojawiłem się przed nimi – Nikt nie może wchodzić do środka bez
odpowiedniego pozwolenia! – oznajmił.
− Od kiedy, aby zdać raport z misji muszę
mieć jakieś pozwolenie, co? – zapytałem chłodno.
− Raport możesz oddać nam, my przekażemy
go w odpowiednie ręce – odrzekł beznamiętnie drugi pan.
− Chyba podziękuje… − westchnąłem i
dałem krok do przodu, lecz momentalnie zostałem zatrzymany przez wyciągnięte
kunaie.
− Nie zrozumiałeś tego, co przed chwilą ci
powiedziałem?! –
wrzasnął ten pierwszy – Nie zmuszaj nas do użycia siły!
− Ehh… − pokiwałem głową – Jakie mamy hasło
na ten dzień? –
spytałem tajemniczo.
− Hasło? Jakie hasło? – zaskoczyłem ich.
− I wszystko jasne… − uśmiechnąłem się
i udałem, że chcę się wycofać do tyłu.
Zadowoleni z tego, że odpuściłem, dwaj
strażnicy opuścili gardę. Tylko na to czekałem. Błyskawicznie odwróciłem się do
nich z powrotem i uderzyłem w maskę jednego z nich tak mocno, że ta natychmiast
pękła. Drugi szybko zareagował na to co się stało i odskoczył w tył,
jednocześnie rzucając we mnie shurikenami. Zrobiłem przewrót w bok i cisnąłem w
niego swoim kunaiem. Ten przygotował się aby go odbić. Chciałbym zobaczyć jego
minę w momencie, gdy pojawiłem się przed nim łapiąc swoją broń! Cóż, nie muszę
mówić czym to się dla niego skończyło. W każdym bądź razie, zanim wejdę do
Budynku, muszę jeszcze coś sprawdzić…
− Mam prośbę… − powiedziałem
podchodząc do ANBU z rozbitą maską – Mógłbyś pokazać mi swój język…?
− Ogłosić alarm! Mamy intruza!! – krzyknął dowódca
oddziału, który znajdował się w siedzibie – Wszyscy do głównych drzwi!! – rozkazał.
Przy wejściu dość szybko pojawiło się kilkunastu
zamaskowanych Shinobi. Każdy z nich czekał na to, co miało zaraz przejść przez
wrota przed nimi. Głucha cisza potęgowała ich zdenerwowanie. Nie wiedzieli
kiedy nastąpi uderzenie. Nagle, wszyscy usłyszeli delikatny szum, dochodzący
zza drzwi. Niektórym w tym momencie spłynęła po skroni kropla potu. I słusznie,
gdyż chwilę później nastąpiła ogromna eksplozja, która nie dość, że rozwaliła
grubą bramę na kawałeczki, to podniosła ogromne tumany kurzu, przez co nic nie
było widać. To nie był jednak koniec ich problemów. Za nim ktokolwiek się
spostrzegł do środka wleciała ogromna kula ognia, rażąc każdego w swoim
zasięgu. W całym tym zamieszaniu, zdolnych do walki zostało tylko trzech ludzi,
włącznie z dowódcą, który dopiero teraz pojawił się w tym miejscu.
− Co tu się dzieje?! – spytał przerażony
lider i spojrzał w stronę, gdzie powinny być drzwi – Kim jesteś?! – wrzasnął, widząc
jakąś sylwetkę.
− Ja? Ja przyszedłem… − zaczęła postać, a
w tym samym momencie jeden z ANBU padł ciężko ranny na ziemie z wbitymi w
klatkę piersiową shurikenami – zdać raport z misji! – dokończył i
niespodziewanie pojawił się między dowódcą, a ostatnim stojącym Shinobi, raniąc
kunaiami obydwu na raz.
− Gdzie jest Danzō?! – wrzasnął intruz,
podnosząc lekko z ziemi leżącego przywódcę – Gadaj, a może pozwolę ci żyć!!
− Wolę umrzeć, niż go zdradzić! – odparł dumnie
pokonany.
− Skoro tak… − westchnął
napastnik i zatopił ostrze w brzuchu lidera.
W tym momencie schodami zbiegło kilku
kolejnych Shinobi, którzy widząc całe pobojowisko zastygli w bezruchu,
niepewnie spoglądając na ich przeciwnika. Ten zaś powoli wstał znad zwłok ich
dowódcy i zdjął biały płaszcz, ukazując zebranym kim tak naprawdę jest.
− Przecież to…! – zaczął jeden z
nich, był przerażony.
− Namikaze Namito!! – wrzasnął drugi – Niech ktoś
powiadomi Lorda…! –
nie zdążył dokończyć, gdyż pojawił się przed nim blondyn.
− Nie krzycz tak… − szepnął mu do
ucha i poderżnął mu szybkim ruchem gardło.
W następne dziesięć sekund Żółty Błysk
pokazał, za co on i jego brat otrzymali ten przydomek. Zamaskowani Shinobi
padali jeden po drugim, otrzymując błyskawiczne ciosy kunaiem, nie mając nawet
czasu na reakcję. Tym też sposobem, niebieskooki w końcu znalazł się na
korytarzu, który prowadził do gabinetu Tsunade. Namito powoli, aczkolwiek
pewnie, szedł przed siebie będąc przygotowanym na odparcie jakiegokolwiek
ataku. Taki jednak nie nastąpił, na co Jōnin odetchnął z ulgą. W końcu osiągnął
swój cel, jakimi były drzwi pokoju, w którym urzędowała Piąta. Ku jego
ogromnemu zaskoczeniu, gdy tylko złapał za klamkę, te poleciały do tyłu, robiąc
dużo hałasu. Ale to był akurat dla Namikaze najmniejszy problem. W całym
pomieszczeniu widoczne były ślady zaciętej walki. Zaschnięta krew, wgniecenia w
ścianach i podłodze, porozrzucane dokumenty.
− Musieli się ostro napracować, by pokonać
Tsunade… −
szepnął sam do siebie blondyn – Ciekawe dokąd Korzeń ją zabrał?
Wiedząc jednak, że na poszukiwania
Hokage będzie jeszcze czas, Namito wziął się za zupełnie, o wiele ważniejszą w
tej chwili rzecz. Wyciągnął z kieszeni kamizelki nie wielki, złoty kluczyk, a
następnie podszedł do biurka Piątej. Odszukał ukrytą dziurkę, a gdy przekręcił
zamek, prostokątny kawałek blatu uniósł się do góry. Jōnin pośpiesznie otworzył
skrytkę. Znajdował się tam czerwony guzik oraz kolejna dziurka na klucz. Ten
otwór mógłby okazać się problemem, gdyby nie fakt, że pasujący do niej
przedmiot nie leżał swobodnie obok niego.
− Pomyślałaś nawet o tym, co? – odetchnął z ulgą
Namikaze i umieścił klucz w swoim miejscu przeznaczenia.
W tym samym momencie guzik zaczął
świecić bladym światłem. Blondyn natychmiast go wcisnął i opadł na lekko
zniszczony fotel.
− Nie sądziłem, że pierwsze użycie tej
rzeczy w historii przypadnie właśnie mnie… − westchnął głośno i obrócił się w stronę
okna.
W całej Wiosce zaczęły wyć syreny, a z
większości najwyższych miejsc Konohy wystrzeliły czarne bomby dymne. Każdy
mieszkaniec osady wiedział co oznaczają te sygnały, choć nigdy wcześniej nie
zostały one użyte.
− Faza Czwarta, czyli ostatni rozkaz po
niespełnieniu Trzech Pierwszych Faz obronnych Liścia. Oznacza on, że Wioska
została zdobyta przez wroga, a każdy zdolny do walki Shinobi ma ewakuować się
do wyznaczonych miejsc położonych poza jej murami. W tym wypadku, użycie jej jest
w pełni uzasadnione, prawda Namito?
− W końcu się pokazałeś, Danzō… − odparł Namikaze
nie odwracając się w stronę Shimury – Możesz mi powiedzieć tylko dlaczego?
− Nie. Ale to nie powinno być teraz twoje
największe zmartwienie…
− Trudno… − westchnął blondyn w końcu wstając – Nie łudź się, że
uda ci się wyjść z tego żywym…
− Już mówiłem… nie to jest teraz twoim
zmartwieniem… −
orzekł, jednocześnie rozpływając się w powietrzu.
Po chwili do gabinetu weszły jednak
dwie kolejne osoby. Ich widok wprawił Namito w osłupienie. Szybko przyjął
pozycję obronną, całkowicie nie wiedząc czego się teraz spodziewać.
− Cena za jego głowę chyba jeszcze
bardziej wzrosła, prawda?
− Jestem pewien, że tak…
Obok Budynku Administracyjnego
przebiegali w tym momencie Genma i Aoba. Nie przerwaliby ewakuacji gdyby nie
fakt, że gabinet Hokage wyleciał bardzo widowiskowo w powietrze. Obydwaj
natychmiast się zatrzymali, chcąc dowiedzieć się o co chodzi. Jednak odpowiedź
przyszła sama, bardzo szybko. Nagle przed nimi wylądował Namikaze, lekko
zabrudzony na czarno.
− Ej, Namito!! – wrzasnął Genma – O co tu chodzi?!
− Tsunade została porwana, kontrolę nad
Wioską przejął Korzeń! – wyjaśnił szybko – Nie ma teraz czasu
na szczegóły, sam nie wiem jeszcze dokładnie wszystkiego! – mówiąc to wciąż
wpatrywał się w miejsce, gdzie był jeszcze niedawno gabinet – Ewakuujcie się,
tu nie jest bezpiecznie!
− A co z tobą?! – spytał Aoba.
− Postaram się dowiedzieć jak najwięcej…
choć wątpię, by mi się udało.. – westchnął blondyn – Ruszajcie! – rozkazał i
zniknął w żółtym błysku.
− Mam złe przeczucia… − orzekł
czarnowłosy.
− Taa…
Namito pojawił się w piwnicy swojego
domu. Nie wyczuł, by ktoś był w środku. Namikaze szybko zmienił ubrania i
uzupełnił ekwipunek. Na drodze do uwolnienia Piątej pojawiły się dwa bardzo
poważne problemy, dlatego też niezbędny może okazać się Tryb Mędrca. Blondyn
nie zdecydował się jednak na przywołanie słynnego małżeństwa, gdyż jego obecny
cel nie zakładał walki. Przynajmniej nie takiej poważnej… bowiem Bitwa o Konohę dopiero się rozpoczyna!
Jak
powiedziałem, tak i jest! Rozdział 40! Mam nadzieję, że jest to dobre
wprowadzenie do tego, co będzie się działo przez najbliższy czas :)
Może trochę
krótko, ale ja uważam, że jest w sam raz! A wy?
Gorąco zachęcam
do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie,
pytajcie i do następnego! :)
Etto... Sono... Brak mi słów. Dosłownie! :D Nie tego się spodziewałam. Nawet przez chwilę. Więc... Czekam na next! Weny, weny, dużo weny! Chcę szybko ciąg dalszy ;>.
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł na ten rozdział :D Bardzo mi się podobało. Czekam na następny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS Dużo weny!!!
WOWWWWWW !! GENIALNE ZAJEBISTE ! szczęka mi opadła do ziemi gdy czytałem, po prostu pro rozdział xD Ja chcę jeszcze ! Błagam ! Życzę BARDZO dużo weny i chęci do pisania, oraz wesołych świąt i dobrze zakrapianego Sylwestra :P pozdro ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrewelacja... już nie mogę się doczekać następnego i jak to się dalej potoczy wszystko.... Namito pojawił się w wiosce wcxeśniej.. Danzo przejął władze nad Konohą.... ciekawe gdzie jest Naruto....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Notka jest świetna. Ciekawy zwrot akcji. Ciekawi mnie jak to się stało i gdzie jest Naruto? Życzę ci dużo weny, bo chce szybki next. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawy zwrot akcji nie ma co! Jesteś niezły, wręcz genialny. =D Ciekawi mnie co z Naruto i pozostałymi. Dużo weny i czasu oraz Wesołych Świąt i udanego Sylwestra! =D
OdpowiedzUsuńNoo w końcu poweóciła mi chęć na czytanie ff:D Sorry że sie opusciłem tak w czytaniu, ale pod koniec Września zmarła bardzo bliska mi osoba tak więc stracilem checi do zycia:/ Ale teraz powrociłem i nadrabiam zaległości w czytaniu:D Rozdział zarobisty tak jak kilka poprzednich:) Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńUkyo