24 listopada 2013

S2. Prawda

         − Dziękuje za wszystko!! krzyczał Naruto ze łzami w oczach, machając do wszystkich swoich przyjaciół Jesteście najlepsi!!
         Dziesiąty Października. Dzień który do niedawna dla Uzumakiego był jednym z najmniej szczęśliwych w roku. Jednak jego osiemnaste urodziny okazały się być dla niego tymi najlepszymi. Podczas treningu, Namito zawsze pamiętał o jego święcie, gdyż co rok dawał mu jakiś prezent. Przedtem jedyną osobą która to robiła, był Trzeci Hokage. Ale dzisiaj, wszystko się zmieniło. Dzisiaj miał pierwszą urodzinową imprezę w życiu. Żeby było lepiej, było to przyjęcie niespodzianka. Inicjatorem tej zabawy był Shikamaru i Kiba. Przedstawili ten pomysł Tsunade, a ten jej się tak spodobał, że sama brała w tym wszystkim czynny udział. Piąta posunęła się nawet do tego stopnia, że wysłała blondyna tego dnia na misję, której celem było… przyniesienie tortu urodzinowego. Oczywiście Naruto nie miał pojęcia, że był on dla niego. Następnie, większość panów wyciągnęła go na ramen, aby dziewczyny w spokoju mogły wszystko przygotować.
         Mina blondyna, gdy wszyscy krzyknęli „Niespodzianka!” była bezcenna. Chłopak nie powstrzymywał nawet łez. W tamtym momencie był chyba najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Gdy Uzumaki tylko się uspokoił, wszyscy po kolei złożyli mu życzenia i wręczyli prezenty. Oprócz jego przyjaciół i Tsunade, obecni  byli także Kakashi, Asuma, Kurenai, Gai, Iruka, Shizune oraz Ebisu, czym zaskoczył chyba wszystkich. Trwało to ponad półgodziny. Następnie powiedziano mu, na czym tak naprawdę polegała jego dzisiejsza misja. Tort pokrojono równo między wszystkich. Każdy dobrze się bawił, a centrum tego wszystkiego był solenizant, który nie za bardzo wiedział, jak się w tym wszystkim odnaleźć.
         Teraz, Naruto spoglądał jak wszyscy wracają do Konohy. Te kilka godzin było dla niego spełnieniem dziecięcych marzeń. Chłopak stałby tam jeszcze pewnie dłużej, gdyby nie poczuł czegoś zimnego na policzku. Spojrzał w górę, a na jego twarzy wylądowało jeszcze więcej kropli deszczu. Uzumaki westchnął. Żałował, że nie było tutaj trzech ważnych dla niego osób. Namito i Sakura byli na treningu, a Jiraiya… kto wie? Blondyn odwrócił się na pięcie w stronę domu i do niego wszedł. Zamknął drzwi i raz jeszcze rzucił okiem na duży pokój. Z grymasem na twarzy przyjął do wiadomości, że ma naprawdę dużo sprzątania. Niechętnie, ale jednak wziął się za wynoszenie naczyń do kuchni. Po kilkunastu minutach zmywania, niebieskooki opadł na fotel. Nigdy nie sądził, że może być to tak męcząca czynność. Teraz chciał się po prostu zrelaksować. Przerwało mu to jednak głośne pukanie do drzwi. Blondyn westchnął głośno i powoli wstał.
         Idę! krzyknął, gdy niespodziewany gość ponownie zapukał Kogo o tej porze… spytał sam siebie.
         Heeej! Naruto! krzyknął przybysz, gdy Uzumaki otworzył drzwi.
         Ji… Jiraiya?! nie krył zaskoczenia chłopak Co ty tu robisz?! zapytał.
         Odwiedzam swojego ucznia w dzień jego urodzin! Co w tym dziwnego? odparł radośnie Pustelnik i wszedł do środka.
         Nic! Po prostu nie spodziewałem się ciebie…
         Widzę, że nie tylko mnie dodał z uśmiechem Sannin, spoglądając na transparent z napisem „Wszystkiego Najlepszego”.
         Ahh… zaśmiał się Naruto i zaczął drapać się po głowie No, tak jakby!
         Jednak to nie wszystko, co cię dziś jeszcze zaskoczy… powiedział tajemniczo białowłosy  Przynajmniej tak sądzę.
         Co masz na myśli?
         Zaraz się dowiesz! krzyknął Jiraiya i złapał blondyna za ramię Przynieś dwa kieliszki chłopcze! rozkazał i wyjął z pod płaszczu butelkę sake.
         Ale ja… chciał zaprotestować niebieskooki.
         Nie gadaj, tylko idź! zawołał Sannin i popchnął swojego ucznia w stronę kuchni.
         Naruto po chwili wrócił z dwoma kieliszkami. Panowie usiedli przy stole w salonie, a białowłosy szybko im polał.
         Wszystkiego najlepszego, chłopcze! powiedział Pustelnik i podniósł naczynie do góry.
         Uzumaki uczynił to samo, a następnie obydwaj równo wypili ich zawartość. Zapadła cisza, której żaden z nich nie miał zamiaru przerywać. Blondyn badał wzrokiem swojego Mistrza, zaś ten wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu jednak, Pisarz się przełamał.
         Naruto… zaczął poważnie Masz pozdrowienia od Namito i Sakury! zawołał radośnie, czym całkowicie zbił chłopaka z tropu.
         Widziałeś się z nimi?
         Kilka dni temu. Sakura kazała mi to ci wręczyć… powiedział i podał blondynowi list Nie czytaj go teraz. Mam też coś od Namito… dodał trochę niepewnie Ale zanim ci to dam, przynieś prezent od Tsunade.
         Uzumaki schował list od Sakury do kieszeni i poszedł po podarunek od Piątej. Naruto trzymając go w dłoni myślał, że jest to jakaś gazeta, lub coś podobnego.
         Rozpakuj to orzekł Pustelnik, a chłopak szybko to zrobił.
         To jest… zaczął blondyn, nie za bardzo wiedząc jak kontynuować swoją myśl Teczka Namito?
         Nie. To nie jest jego teczka… odparł Jiraiya Jego prawdziwa teczka znajduje się w siedzibie głównej ANBU wytłumaczył i wziął akta do ręki To są dane zupełnie innej osoby.
         A więc dlatego to jest zapieczętowane...  oznajmił blondyn.
         Skąd wiesz? Zresztą nieważne… pokiwał głową Sannin, położył przedmiot przed sobą, a następnie wykonał kilka znaków Uwolnienie!! krzyknął, gdy przyłożył dłoń do pieczęci Zajrzyj do środka…
         Naruto szybko chwycił teczkę i ją otworzył. Był bardzo ciekawy, czyje są to akta. Wyciągnął plik złączonych ze sobą papierów i przyjrzał się pierwszej stronie. Po chwili jego szczęka opadła delikatnie w dół, a w głowie zaczęło rodzić się tysiące pytań. Jiraiya zaś spoglądał na niego z niepokojem. Bał się bowiem reakcji chłopaka.
         Uzumaki… Kushina? spytał cicho blondyn Dlaczego… niebieskooki spojrzał na swojego Mistrza Dlaczego mi to pokazujesz? Jestem z nią spokrewniony, czy coś…?.
         Tak myślałem, że te akta nie powiedzą ci wszystkiego westchnął Sannin Dlatego przyszedł czas na prezent od Namito dodał białowłosy i podał chłopakowi zdjęcie.
         Jinchuuriki na nie spojrzał. Przedstawiało one osobę bardzo podobną do Namito, która obejmowała piękną czerwonowłosą kobietę, która z kolei była w ciąży. Obok stał jakiś młody uśmiechnięty blondyn, z fryzurą niemal taką samą jak Jiraiya. W tle widać było dom, w którym obecnie się znajdowali.
         To zdjęcie wykonał chyba Kakashi… powiedział Pustelnik W każdym bądź razie, Kushina to żona Czwartego Hokage, którego widzisz na tym zdjęciu. Ten młody chłopak to Namito wyjaśnił i polał im sake.
         Naruto wypił zawartość kieliszka, spoglądając cały czas na zdjęcie. Starał się poukładać wszystkie rzeczy, których się dziś dowiedział w jedną całość. Jednak Uzumaki od dawna znał odpowiedź. Odrzucił tą opcje, twierdząc, ze jest to tylko zbieg okoliczności. Lecz teraz, tamta teoria była najbardziej prawdopodobna…
         Czy ja… zaczął niepewnie blondyn Czy ja… również jestem na tym zdjęciu? spytał, nie odrywając wzroku od zdjęcia, jednocześnie skupiając go na brzuchu kobiety.
         Chyba nie muszę odpowiadać, co? odrzekł poważnie Sannin.
         Na zdjęcie w tej samej chwili poleciało kilka łez. Naruto przytulił do siebie zdjęcie i zaczął płakać. Płakać jak małe dziecko. Jiraiya nie spuszczał wzroku z blondyna. Było mu go żal, ale kiedyś musiał się dowiedzieć. Jednak, co on sobie teraz pomyśli o Wiosce? Że okłamywała go przez całe jego życie? Że jego ojciec zamknął w nim potwora? Pustelnik zaczął zastanawiać się nad możliwymi odpowiedziami na najtrudniejsze pytania, lecz Uzumaki nagle zrobił coś, czego nikt by się po nim nie spodziewał. Nadal płacząc chwycił butelkę sake i wypił wszystko na raz. Białowłosy nie wiedział za bardzo, jak ma zareagować. Chłopak spojrzał na niego, jego oczy były zaczerwienione od łez. Jiraiya chciał coś powiedzieć i już otworzył usta by to zrobić, lecz niespodziewanie Naruto go uprzedził.
         Kto.. Kto oprócz ciebie, Namito i Piątej jeszcze o tym wie? spytał śmiertelnie poważnym tonem, choć jego głos był trochę zachrypnięty.
         Starszyzna Wioski… odparł szybko.
         Dlaczego… zaniósł się Uzumaki i uderzył pięścią w stół Dlaczego.. powtarzał.
         Dlaczego było to przed tobą ukrywane? dokończył za niego białowłosy.
         Aby mnie chronić? W końcu jestem synem Czwartego… odpowiedział cicho.
         Taak… dokładnie dlatego potwierdził Sannin, zaskoczony tym, że Naruto sam do tego doszedł.
         Ale dlaczego… dlaczego Namito się mną nie zajął?! Dlaczego zniknął na czternaście lat?! wrzasnął blondyn.
         Naruto… zaczął Jirayia To była najtrudniejsza decyzja w jego życiu. Nie dość, że jednego dnia stracił niemal wszystko, co kochał, to pojawiłeś się ty… to zbyt dużo jak na dziesięcioletniego chłopaka. Wtedy Trzeci zaproponował mu, aby wyruszył ze mną. Sarutobi wiedział, że opuszczam Konohę, a że byłem nauczycielem Czwartego, była to idealna okazja, aby wyszkolić jego następcę, co zresztą się udało.
         A jak… zginęli moi rodzice? zmienił kierunek pytań, widocznie ta odpowiedź go na razie zadowoliła.
         Nikt tego do końca nie wie. Wiadomo tylko, że zasłonili cię własnymi ciałami, prawdopodobnie przed szponem Lisa, oraz to, że Czwarty zapieczętował w sobie drugą połowę jego chakry.
         Uratowali mi życie… powiedział sam do siebie Naruto i mocniej przytulił zdjęcie, a nawet lekko się uśmiechnął Sensei… co stało się osiemnaście lat temu? spytał już całkiem normalnym tonem.
         Nikt nie wie. Jest to jedna z największych zagadek w historii Konohy.
         Rozumiem… odparł blondyn i pociągnął nosem, a następnie wytarł w rękaw swojej bluzy całą twarz Jednak… dlaczego Namito wrócił dopiero po trzynastu latach?
         Oprócz tego, że nauczył się wszystkiego, co mogłem mu przekazać, dowiedział się, że jego bratanek startuje w Wielkim Finale Egzaminu! zawołał radośnie Jiraiya Nawet nie wiesz, jak ten chłopak się cieszył, gdy o tym usłyszał. Widziałem go wtedy takiego po raz pierwszy od... odkąd opuściliśmy Konohe… dodał ponuro Sannin Namito od tamtego momentu znów zaczął być starym sobą…
         Czemu jednak to ty mi to wszystko mówisz, a nie on?! zapytał z wyrzutem Uzumaki  Przecież to on jest moim… wujkiem!
         Hahaha zaśmiał się białowłosy Twój wujaszek doskonale przewidział, że zadasz to pytanie. Jednak… nie odpowiedział na nie. Znając jego, woli porozmawiać z tobą w cztery oczy jak wróci. Prowadził wtedy z Sakurą jakiś dziwny trening, więc wolał go pewnie nie przerywać, dla jej dobra.
         To do niego podobne… westchnął Naruto.
         Uzumaki zadawał jeszcze bardzo dużo pytań, na które Pustelnik starał się odpowiedzieć jak najdokładniej. Był zadowolony, że blondyn dość dobrze przyjął do wiadomości to, o czym się dowiedział. Przed przyjściem tutaj, myślał, że pójdzie o wiele gorzej. A teraz, chłopak siedzący przed nim znowu był sobą. Na szczęście, Naruto nie traci głowy w praktycznie żadnej sytuacji, nawet jak sam wypił prawie całą butelkę sake. Panowie rozmawiali całą noc. Niebieskooki chciał wiedzieć jak najwięcej o swoich rodzicach, a wraz z nastaniem ranka, syn Czwartego zrobił coś niespodziewanego.
         Przewyższę ich obu EroSennin! zawołał Zobaczysz!


         Namito, Minato i Kushina nie żyją oznajmił Sarutobi Zginęli ratując Wioskę przed zagładą słysząc to, młody chłopak upadł na kolana i schował twarz w rękach, aby nie pokazać Trzeciemu swoich łez To jednak nie wszystko… Kyuubi został zapieczętowany w ciele Naruto.
         Naruto…? spytał z nadzieją w głosie Namikaze To on żyje?! poderwał się do góry o podbiegł do biurka Hokage.
         Tak, jest cały i zdrowy…
         Dzięki Bogu… szepnął blondyn, opadł ponownie na kolana, a następnie wybuchł jeszcze większym płaczem.
         Jiraiya… Hiruzen zwrócił się do Sannina, stojącego do tej pory z tyłu gabinetu Co teraz zrobisz?
         Odchodzę odparł beznamiętnie białowłosy Nic mnie już tutaj nie trzyma… Naruto jest Jinchuuriki, więc nim zająć musisz się ty.
         A on? wskazał na Namito Co z nim?
         On zrobi to, co uzna za słuszne powiedział Pustelnik i wyszedł z pomieszczenia.
         Trzeci spojrzał ze strapioną miną na młodego chłopaka, który stał teraz oparty plecami o jego biurko. Ta sytuacja była bardzo trudna.
         Co mam zrobić, Mistrzu Sarutobi? spytał nagle Namikaze Ja nic nie wiem.. Muszę zająć się Naruto i…
         Nie! odparł stanowczo Hokage, na co blondyn gwałtownie odwrócił się w jego stronę Oddaj mi swój ochraniacz, Namito.
         Co.. Dlaczego? spytał brat Czwartego, całkowicie zaskoczony tym rozkazem.
         Opuścisz Konohę razem z Jiraiyą, dlatego wydalam cię z oddziału ANBU i zawieszam w prawach Shinobi Wioski Ukrytej w Liściach!
         Ale… dlaczego… ja chcę zostać… niebieskooki całkowicie nie mógł zrozumieć decyzji Hiruzena.
         Dla twojego dobra, Namito orzekł Trzeci, po czym podszedł do chłopaka i go przytulił  Oraz dla dobra Naruto! Masz czas do wieczora, aby się przygotować. Poinformuje o tym Jiraiyę.
         To jest rozkaz? zapytał blondyn.
         Tak… Zrozumiesz to kiedy podrośniesz… odparł z uśmiechem Sarutobi.
         W ten sposób Namito wyruszył na trzynastoletni trening z Sanninem. Nie jest prawdą to, co powiedział Pustelnik Naruto, ponieważ Namikaze nikomu nie powtórzył tego, co stało się wtedy za zamkniętymi drzwiami. Jednak tamtego dnia, resztę pozostałego mu czasu postanowił spędzić z malutkim Uzumakim, a żegnając się z nim następnego dnia powiedział…
         Zawszę będę przy tobie, Naruto! I pamiętaj… nigdy się nie poddawaj, cokolwiek by się nie działo!
         Wioskę chłopak opuszczał ze łzami w oczach. Wtedy nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego Trzeci tak postąpił. Lecz obecnie, brat Czwartego jest wdzięczny Sarutobiemu za to, co zrobił, chociaż było to bardzo bolesne…


Rozdział specjalny, który spokojnie mógłby być zwykłą notką. Cóż tak musiało niestety być. Nie powala on może długością, ale liczę, że mi za to wybaczycie!
Mam nadzieję, że wielu z was zaskoczyłem takim nagłym wyjściem prawdy na jaw! :)
Gorąco zachęcam do komentowania!

Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)

6 listopada 2013

39. Festiwal Niespodzianek

Kolejna nudna misja?


         Cel naszej podróży znajdował się raptem dzień drogi od Konohy. Było to miasto kupieckie, położone przy jednym z głównych szlaków prowadzących do Kraju Wiatru. Przy tej drodze jest zresztą wiele podobnych osad, aby kupcy mieli gdzie sprzedawać swoje towary, lub po prostu mieli gdzie się zatrzymać. Oczywiście większość z nich i tak najwięcej zostawia w Liściu lub Sunie, ale w takich miejscach mogą też dobrze zarobić. Jednak miejscowość, do której my się kierowaliśmy, była jedną z najstarszych na tej trasie. A sam festiwal, to tak naprawdę obchody założenia miasta. W tym roku organizatorem jest jakiś bogaty facet, który znając życie nie jest zbyt święty. Ale, wszystko wyjaśni się już u niego.
         Obchody miały rozpocząć się jutro w południe, lecz wszystko dookoła wyglądało tak, jakby już dawno się one zaczęły. Ulice miasta były wystrojone, wszędzie wisiały przeróżne kolorowe ozdoby, co kilka metrów stał jakiś handlarz, a mieszkańcy tego miejsca poubierani byli tak, jakby przyjeżdżał tu sam Lord Feudalny. Nawet w Liściu nie ma aż takiego przepychu. Cóż, pewnie organizator pomyślał sobie „jak się bawić to się bawić” albo coś w tym stylu.
         W każdym bądź razie, z naszej drużyny tylko Ino była niezwykle zafascynowana wszystkim dookoła, ale trudno się jej dziwić. Nie było jednak czasu na podziwianie obrazków, gdyż gdy tylko weszliśmy do miasta, przywitał nas wysłannik zleceniodawcy zadania. Była mniej więcej godzina czternasta, podróż minęła nam bez zakłóceń, dzięki czemu spokojnie przeczytałem książkę. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy przed dużym, bardzo luksusowym budynkiem, który pewnie należał do gościa który zlecił misje. Nasz przewodnik wprowadził nas do środka. W holu było pełno elegancko ubranych ludzi i jeszcze więcej ochrony. Nie zwrócono na nas jednak większej uwagi. Szybko weszliśmy na trzecie piętro, gdzie znajdował się gabinet „Prezesa”, jak udało mi się wywnioskować z podsłuchanych urywków rozmów. Ciekawe, czy to przezwisko wynikało z szacunku? Trudno stwierdzić. Przed drzwiami do pokoju, w którym znajdował się nasz zleceniodawca, stało dwóch strażników. Gość który nas przyprowadził powiedział kim jesteśmy, a następnie zostaliśmy wpuszczeni do środka.
         Nie będę opisywał wyglądu tego gabinetu, bo nie ma to najmniejszego sensu. Warte wspomnienia jest tylko to, że było tu mnóstwo kompletnie nieprzydatnych rzeczy. Były one po prostu drogie, co pewnie miało podkreślić to, z jak zamożną osobą będą rozmawiać zwiedzający. Trochę to żałosne, ale patrząc na człowieka który stał przy oknie i palił cygaro… cóż, nie będę się wypowiadał. Skupmy się na misji!
         Nareszcie jesteście! krzyknął Prezes Zaczynałem się już niecierpliwić!
         Nasz klient okazał się być niezbyt słynnym Hrabią Everlue (gdzieś już chyba o nim słyszałem). Na oko był to facet po czterdziestce, ważył on ze sto pięćdziesiąt kilo, a był nie wiele wyższy ode mnie, jak miałem czternaście lat. Ktoś tu naprawdę przesadził z jedzeniem i papierosami! Ubrany był w bardzo elegancki czarny garnitur, na głowie miał niezbyt bujną jasnobrązową czuprynę, a wąsy wyrastały mu z nosa… odrażające! Nie wiedziałem, czy mam się śmiać czy płakać. Aż strach pomyśleć, co by się stało gdyby był tu Namito! Przecież on by sobie nie darował takiej okazji…
         Dzień dobry! przywitał się Kakashi, zupełnie ignorując słowa naszego zleceniodawcy Nie będziemy się przedstawiać, Pan też nie musi, przejdźmy od razu do sedna sprawy wow, nie spodziewałem się, że Sensei tak szybko będzie chciał stąd wyjść.
         Cóż za brak dobrych manier! zawołał jakiś chudy typ, lecz w momencie, gdy na niego spojrzałem szybciutko spokorniał.
         Hmmm… zamyślił się Prezes i usiadł za swoim wielkim biurkiem Jesteście dość bezpośredni, bardzo dobrze! Będę z wami szczery… mojemu życiu zagraża niebezpieczeństwo! ha! Miałem rację! Jestem osobą bardzo wpływową i moja śmierć mogłaby przynieść wielu ludziom ogromne korzyści…
         Tutaj przestałem słuchać tego co mówi. Przerabiałem takie historie wiele razy. Prawdopodobnie naraził się komuś jeszcze bardziej „wpływowemu” i teraz ten chcę go postraszyć albo naprawdę wyeliminować. Namito opowiadał mi, w jaki sposób to wszystko w świecie biznesu funkcjonuje. Kiedy spytałem go, skąd to wszystko wie, odpowiedział tylko, że z „doświadczenia” i zakończył rozmowę. Trochę dziwne, nie? Nie drążyłem wtedy jednak tego tematu…
         Moi ludzie zajmą się pilnowaniem porządku podczas obchodów, abyście wy mogli w pełni skupić się na złapaniu zabójców ten facet mówi to tak, jakby był pewien, że ktoś chce go zabić Nie musicie ich łapać…
         O tym my zadecydujemy przerwał mu Kakashi, który wyglądał na mocno znudzonego Skoro to wszystko, udamy się już do swoich kwater…
         Tak, tak, mój człowiek was tam zaprowadzi! zawołał bardzo uprzejmie Prezes.
         Dostaliśmy dwa pokoje w dość dobrym hotelu. Na szczęście łóżka były oddzielne. Nie wiem co bym zrobił gdybym musiał z kimkolwiek spać! Tak to nie ma dla mnie większej różnicy, chociaż wolałbym nie dzielić lokum z Ino. Pewnie nie dałaby mi żyć, dlatego szybko stwierdziłem, że jeden biorę ja z Kakashim. Nie wywołało to sprzeciwu, więc zadowolony wszedłem do pierwszego pokoju, położyłem plecak przy jednej z szafek, a następnie usiadłem na łóżku. Hatake chwile rozmawiał jeszcze z Shikamaru, po czym również udał się do środka.
         To powinna być prosta misja… westchnąłem Widać było, że nasz klient ma nóż na gardle, nie? spytałem.
         Oczywiście… odparł obojętnie szaro włosy Zastanawia mnie tylko jedna sprawa…
         Jaka?
         Dlaczego, mając tak dużo ochroniarzy, poprosił Shinobi o pomoc? Wątpię, aby ci którzy się po niego zjawią byli zwykłymi zabójcami…
         Tak uważasz? zamyśliłem się Jakby tak na to spojrzeć, jest takie prawdopodobieństwo… ale, my sobie nie damy rady? zapytałem i się zaśmiałem.
         Cóż, mamy tu prawdziwego geniusza za ścianą, więc on na pewno wymyśli jakiś dobry plan, a my już zadbamy o jego szczegółową realizację! rzucił z entuzjazmem Sensei, co było trochę do niego nie podobne A tym czasem… dodał i wyciągnął z kieszeni książkę. To stąd taka reakcja…
         Oh, nie przeszkadzaj sobie Mistrzu! rzuciłem I tak miałem zamiar wyjść do miasta, rozejrzeć się i w ogóle…
         Bardzo dobry pomysł! odpowiedział kładąc się jednocześnie na łóżku Jak wrócisz, zdasz mi szczegółowy raport…
         Naa peewno..! krzyknąłem i wyszedłem z pokoju.

         Niemal identyczne podejście jak Namito! Przynajmniej blondyn jak trzeba było, to jeszcze coś zrobił, a nie lenił się jak Kakashi. Ehh, wszystko na mojej głowie! Ciekawe, czy jak miałbym swoich uczniów, też bym się tak zachowywał? To na pewno byłoby interesujące… ale nieważne! Po wyjściu na ulicę, udałem się szybko na tył budynku. Stworzyłem ze dwadzieścia klonów i kazałem się im dokładnie rozejrzeć. Sam zaś postanowiłem udać się do jedynej karczmy w mieście. Zawsze można dowiedzieć się tam kilku rzeczy, albo spotkać kogoś ciekawego. Chciałem się tam też udać z tego powodu, że tam mnie raczej nikt nie będzie szukał. Jednak ten plan poległ w momencie, gdy wróciłem zza hotelu.
         Naruto, tu jesteś! zawołała od strony wejścia do budynku Ino Kakashisensei powiedział, że idziesz się rozejrzeć, więc pomyślałam, że dotrzymam ci towarzystwa! dodała z uśmiechem.
         Dzięki, ale to nie będzie konieczne! Ja… chciałem się jakoś wymigać, ale nie dało rady.
         Idziemy! przerwała mi blondynka i mnie popchnęła.
         Cóż, przynajmniej szliśmy w kierunku, w który chciałem się udać. Nawet jeśli ona ze mną jest, to i tak pójdę do tej karczmy! Wsadziłem więc ręce do kieszeni i zacząłem iść w jej stronę. A Yamanaka za mną.
         Co myślisz o zadaniu? spytałem, aby nie odniosła wrażenia, że całkowicie ją ignoruje.
         Hmm, Shikamaru mówił, że kryje się za tym wszystkim coś o wiele poważniejszego. Osobiście też tak sądzę…
         Shikamaru jak zwykle ma rację. Szkoda tylko, że wszystko wyjaśni się dopiero jutro… westchnąłem O! Jesteśmy na miejscu! zawołałem radośnie zatrzymując się przed fasadą karczmy. Dość szybko tu doszliśmy…
         Bar? spytała zaskoczona Ino Myślałam, że idziesz się porozglądać…
         Ależ ja się rozglądam cały czas! odparłem wesoło A raczej moje klony! dodałem i wszedłem do środka.
         Klony? Heh… westchnęła blondynka i zaraz pojawiła się za mną.
         Nie było tu zbyt wielu ludzi, a moje ulubione miejsca, czyli te przy ladzie były wolne, więc od razu się tam skierowałem. Gdy tylko usiadłem, zamówiłem swój tradycyjny zestaw, czyli dzbanek wody i jakąś przekąskę. Nalałem wody do szklanki mojej i Ino, która usadowiła się obok mnie i siedziałem. Jest to sposób, który wymyślił Jiraiya kiedy był młody. Po prostu od czasu do czasu brać łyk wody i coś jeść. Bardziej naturalnie chyba nie da się zachowywać, więc nikt nie będzie na ciebie zwracał uwagi. Teraz jest jeszcze ze mną Yamanaka, więc mogłem do tego dorzucić zwykłą rozmowę. Z drugiej strony jednak, widać, że jesteśmy Shinobi z Konohy. Jeśli nasi przeciwnicy są w już w mieście, łatwo się mogą o nas dowiedzieć. Za bardzo się jednak tym nie przejmuje. Bo nawet jeśli się dowiedzą, to i tak będą musieli zaatakować swój cel.
         Tak więc siedzieliśmy. Minęła dobra godzina. Na szczęście rozmowa z Ino się kleiła dzięki czemu nie było tak nudno. Niestety, nie udało mi się usłyszeć niczego ciekawego, nawet barman stwierdził, że mało ostatnio słyszy. Jednakże… lubię momenty, podczas których wszystko diametralnie się zmienia. A taki właśnie nadszedł. Do karczmy weszło właśnie z ośmiu mężczyzn. Od razu wyglądali na stałych bywalców, oraz na takich co obracają się raczej w tej ciemniejszej stronie miasta. Spojrzenie jednego z nich momentalnie zatrzymało się na moich plecach. Coś czuje, że dzień robi się coraz ciekawszy, a jest dopiero siedemnasta! Szybkim gestem ręki, przekazałem Ino, że wszystkim się zajmę.
         Ej, blondwłose aniołeczki przy ladzie! krzyknął ten, który się we mnie wpatrywał To nasze miejsca!
         Gdzie jest tak napisane?! odpowiedziałem zaczepnie.
         Ty gówniarzu..! zawył i szybko do mnie podszedł Jeśli nie chcesz, aby śliczna twarz twojej przyjaciółeczki przestała być śliczna, to się stąd usuń…
         A kto mnie zmusi? spytałem groźnie, jednocześnie uspokajając Ino.
         Już ja ci pokażę kto..! wrzasnął i złapał mnie za ramię.
         Tylko na to czekałem. Pamiętacie może tak zwaną „Ostatnią Lekcję” jaką dali mi Namito i Jiraiya, gdy wracaliśmy z treningu? Tak więc, to jest dokładnie to samo. Błyskawicznie chwyciłem pusty już dzbanek po wodzie i rozbiłem go na głowie całkowicie zaskoczonego oprycha. Kiedy ten się za nią złapał, posłałem mu jeszcze potężnego podbródkowego, przez co ten wylądował na stole zajmowanym przez jakichś ludzi. Ci zaś bardzo zdenerwowali się na tego pana, więc musieli zareagować jego pozostali towarzysze. I tak rozpętał się chaos… Po kilku minutach po całym lokalu latały szklanki, butelki, krzesła i inne rzeczy. A ja? Nie zbyt oddalałem się od lady barowej, ale gdy tylko nadarzała się okazja dołączałem się bójki. Wszystkiemu z wielkim zdumieniem przyglądała się Ino. Stała teraz za mną i rozglądała się dookoła, czy aby żaden przedmiot nie leci w jej stronę. Ja również starałem się, aby nie stała się jej jakaś niepotrzebna krzywda. Dlatego właśnie nie byłem w centrum tej awantury… 
         Podoba ci się?! spytałem łapiąc jednocześnie butelkę lecącą w moją stronę Całkiem dobry sposób na od stresowanie się!
         Taa! Bardzo dobry! odparła, choć po jej minie widać było, że nie była to szczera odpowiedź.
         Bo najważniejsze to wziąłem zamach dobrze się bawić!! krzyknąłem i rzuciłem wcześniej złapaną butelką jakiegoś gościa w głowę.
         Burda trwała jeszcze kilkanaście minut. W końcu wszyscy popadali, a właściciel nie był zbyt zadowolony. Ino chciała już stąd iść, jednak poprosiłem ją, aby poszła sama. Ja musiałem przecież jeszcze pomóc w sprzątaniu, no i ktoś za to wszystko musiał zapłacić. Oczywiście nie pokryje wszystkich kosztów, ale zawsze dobrze jest się dorzucić. Yamanaka zgodziła się na moją prośbę i po chwili zniknęła, a ja w spokoju mogłem zająć swoimi sprawami. Szczerze powiedziawszy, nie miałem zamiaru wszczynać bójki. Chciałem raczej pozbyć się swojej przyjaciółki. Plan, choć kosztowny, został zrealizowany! Moje klony również wykonały zadanie. Miałem więc w głowie wszystko co było mi potrzebne w trakcie ewentualnego pościgu lub ucieczki. Poprosiłem jeszcze o ostatnią szklankę wody i stanąłem plecami do drzwi. Gdy brałem któryś już łyk z kolei, nagle obok mnie stanęła jakaś dziewczyna. Zaskoczony tym, że nie wyczułem jak się zbliża, z ciekawością na nią spojrzałem.
         Była to bardzo ładna kobieta o szkarłatnych, długich do połowy pleców włosach. Miała tak ciemne niebieskie oczy, że można by powiedzieć nawet o kolorze czarnym. Ubrana była w szary płaszcz podróżny, więc nie wiele więcej mogę powiedzieć o jej wyglądzie. Jednak, w pewnej chwili dostrzegłem ciekawy szczegół. Mianowicie pod jej lewym okiem dostrzegłem bliznę po rozcięciu. Nie była ona tak widoczna jak ta Kakashiego, ale jednak. Interesujące. Co więcej, ona również mi się przez chwilę przyglądała. Zdecydowanie bardziej dyskretnie, trzeba przyznać. Nie wiem co we mnie zobaczyła, bo jej mina wyglądała na zawiedzioną. Chociaż może to akurat nie moja wina…?
         Jesteś Shinobi z Konohy, prawda? nagle spytała. Jej głos był… miły dla ucha.
         No tak odparłem i wskazałem na ochraniacz.
         A znasz może Namikaze Namito? tym bezpośrednim pytaniem całkowicie mnie zaskoczyła.
         Słyszałem o nim… skłamałem po chwili zastanowienia To ten brat Czwartego Hokage, nie?
         Aha potwierdziła z uśmiechem Jesteście do siebie bardzo podobni dodała jeszcze milej i po prostu… wyszła.
         Odczekałem kilka sekund, a następnie wypiłem jednym tchem resztę wody i szybko wyszedłem z karczmy. Na zewnątrz było już ciemno, więc rozglądanie się dookoła w celu odnalezienia tej dziewczyny było bez sensu. Mógłbym co prawda wejść szybko w Tryb Mędrca, ale… chyba nie warto. Dlaczego ta kobieta do mnie podeszła? Może pomyliła mnie z Namito? To by oznaczało, że się znają, lub kiedyś znali… ehh, czemu nie ma go nigdy wtedy, kiedy dzieją się takie rzeczy? Czas i pora wracać do hotelu.

         Dobrze się spisałeś, Naruto pochwalił mnie Kakashi po przedstawieniu raportu.
         Ten człowiek mnie zadziwia. Od mojego wyjścia leży w tej samej pozycji i czyta książkę! Gdyby za oknem szalało tornado, pewnie w ogóle by się nie przejął! A właściwie, dlaczego ja się tym przejmuje?! Podszedłem do swojego plecaka, wyciągnąłem własną lekturę i również położyłem się na łóżku. Mamy tą samą rangę, więc jak on może, to ja też!
         I tak właściwie zakończył mi się dzień. Czytając, zjadłem jeszcze to, co wziąłem ze sobą z domu i niedługo potem poszedłem spać. Czy Hatake spał, nie mam bladego pojęcia, ale gdy się rano obudziłem, jego już nie było. Szybko wstałem, ogarnąłem się i podszedłem do okna. Na ulicy zabawa trwała już w najlepsze, a była zaledwie… dziesiąta rano? Popatrzyłem jeszcze chwilę na tłum, a następnie wyszedłem z pokoju. Przydałoby się znaleźć resztę drużyny, prawda? Chociaż nie musiałem długo się tym przejmować. Gdy tylko znalazłem się na korytarzu, dostrzegłem otwarte drzwi od pokoju Shikamaru i Ino. Tam właśnie skierowałem swoje kroki.
         Dzień dobry wszystkim! zawołałem na wejściu, a przy okazji dostrzegłem swoją zgubę.
         Naruto kiwnął tylko głową Nara Jak zwykle dobre wyczucie. Właśnie miałem przedstawić nasz plan działania.
         Oh, zamieniam się zatem w słuch! odpowiedziałem i oparłem się o ścianę.

Tego samego dnia, wieczorem…

         Tak jak Shikamaru przewidział, nic do tej pory nie wymagało naszej uwagi. Zwłaszcza, że nasz klient cały czas siedział w swoim budynku, chroniony przez armię ochroniarzy. Jednak właśnie w tym momencie rozpoczyna się nasze zadanie. Prezes o godzinie ósmej ma pojawić się na scenie w centrum miasta, aby wygłosić mowę. Obecnie, było miejsce gdzie skupiało się najwięcej ludzi. Wszędzie były różnorakie ozdoby, światełka itp. Wszystko było tu doskonale widać. Gdybym to ja był zabójcą, to wybrałbym właśnie tą okazję.
         Wszystko u ciebie w porządku, Naruto? usłyszałem w głowie głos Shikamaru, który komunikuje się ze mną za pomocą techniki Ino.
         Taa, szkoda tylko, że muszę siedzieć w tym tłumie całkiem sam! odparłem w myślach.
         Nie martw się, Kakashi ma wszystko na oku…
         Mam nadzieję!
         Ich trójka znajdowała się na dachu jednego z pobliskich budynków, z którego jest najlepszy widok. A ja, jak wspomniałem, siedzę tu sam i jestem jedynym człowiekiem w polu. Stworzenie klonów mogłoby wyglądać zbyt podejrzanie, więc moje zadanie jest najtrudniejsze. Lada moment na scenie pojawi się Hrabia. Jego nadejście miało zwiastować bicie dzwonów…
         Naruto! Bądź czujny! zawołał Nara, gdyż te dzwony właśnie zabiły.
         Zwróciłem się w stronę sceny i powoli zacząłem iść w jej kierunku. Mijałem ludzi, Prezes coś tam gadał, ale nic się strasznego nie działo. Aż w pewnym momencie, zobaczyłem coś bardzo interesującego. Kilka metrów przed sobą ujrzałem kobietę, która podeszła do mnie wczoraj w karczmie. Ona również szła w stronę sceny. Nie wiele się zastanawiając podążyłem za nią. Szkarłatnowłosa nagle się jednak zatrzymała i powoli odwróciła w moją stronę. Spojrzała dokładnie na mnie, puściła mi oczko i zniknęła. W tym momencie zamarłem. Wszystko było już jasne. Patrzyłem się przed siebie jak głupi, gdy dookoła zapanował chaos spowodowany kilkoma eksplozjami. Potrząsnąłem głową i obróciłem się w stronę budynku, na którym byli moi towarzysze. Z niego również unosił się dym…
         Tym sposobem, na placu boju zostałem tylko ja, a w miejscu gdzie stała jeszcze przed chwilą scena, pojawili się zabójcy, choć gdy spojrzałem na nieprzytomnego i związanego Hrabie, zmieniłem zdanie. Oni byli porywaczami. Było ich dokładnie czterech. Stali w szeregu, a po środku nich była moja znajoma. Reszta była ubrana w czarne płaszcze z kapturami, a na twarzach mieli założone maski. Nie mogłem stwierdzić kim oni byli.
         A więc waszym celem było tylko porwać tego gościa, hm? spytałem po chwili.
         A twoim i twoich przyjaciół jego ochrona, czyż nie? odparła dziewczyna Nie sądziłam, że wyślą tu taką szychę jak Hatake Kakashi. Jednak nawet on dał się podejść… zaśmiała się Gdyby Namito opowiedział ci więcej o swojej przeszłości, gdy się wczoraj spotkaliśmy bez problemu byś mnie rozpoznał, Naruto… westchnęła A tak, stoisz tutaj sam, naprzeciw naszej czwórce!
         Wasza czwórka nie stanowi dla mnie żadnego problemu… odrzekłem zadziornie To wy powinniście się martwić, że nie ma was więcej! Choć chwila… chytrze się uśmiechnąłem W waszej drużynie powinien być jeszcze jeden gość…
         Skąd ty…? spytała zaskoczona dziewczyna.
         Czyli zgadłem? zapytałem dumnie Słyszałem o grupie najemników, którzy specjalizują się praktycznie we wszystkim, z wyjątkiem zabójstw… odpowiedziałem ANBU często wspominało, o piątce Shinobi ubierających się na czarno i noszących maski. W momencie gdy dostrzegłem tego gościa związanego, skojarzyłem z nimi właśnie was. Podejrzewam, że ten piąty jegomość ma odciągać uwagę tamtej trójki, prawda? To na nic, sam sobie dam z wami radę… oznajmiłem pewnie i przyjąłem pozycję do ataku.
         Jaka szkoda… widać, że trenował się Namikaze! Taki talent zaraz się całkowicie zmarnuje… pokiwała głową szkarłatnowłosa Zajmijcie się nim… rozkazała pozostałym.
         Dobyłem kunaia i czekałem na nich. Przy mnie błyskawicznie pojawiło się dwoje z nich. Jeden dzierżył katanę, a drugi wściekle atakował za pomocą Taijutsu. Trzeci zaś stał nieco z tyłu i się przyglądał. To jego trzeba będzie najpierw wyeliminować, może znać się na Genjustu lub innym cholerstwie. Nie powiem, będzie ciężko!
        
         Naruto nie mając wielkiego wyboru, skoncentrował się na odpieraniu ciosów przeciwnika. Ci jednak nie pozwalali mu na zbyt wiele, nie dając okazji do kontrataku czy ucieczki. Ba, nawet w pewnym momencie był niebezpiecznie blisko ostrza wroga, lecz w ostatniej chwili zabrał głowę, dzięki czemu katana dosięgnęła tylko jego ochraniacza na czoło, przecinając go na pół. W tym momencie Uzumaki otrzymał także cios w twarz od drugiego przeciwnika, przez co odleciał kilka metrów w tył.
         Ohh… czyżbyś nie dawał rady?! zawołała dziewczyna Jeszcze przed chwilą mówiłeś co innego, a ten obrazek zupełnie temu przeczy!
         Haha… zaśmiał się blondyn i splunął krwią To była tylko rozgrzewka! Patrz teraz! krzyknął i klasnął dłońmi.
         W jednej chwili wokół niego pojawiła się masa białego dymu. Jego przeciwnicy przyglądali się temu bez jakiejkolwiek reakcji. A gdy wszystko zaczęło powoli opadać, ukazał im się widok, przez który po skroni szkarłatnowłosej dziewczyny spłynęła pojedyncza kropla potu. Czerwony płaszcz delikatnie powiewał na wietrze, a Naruto wpatrywał się w swoich wrogów z uśmiechem na twarzy.
         Co jest…? Nie widzieliście nigdy Trybu Mędrca? spytał Zaraz przekonacie się co to znaczy być… nagle urwał i spojrzał na tego Shinobi, który dzierżył katanę Ty…? powiedział to tak, jakby zobaczył ducha Nie może być… Uzumaki pokiwał głową Heh… teraz to już bez znaczenia! Przygotujcie się na klęskę! wrzasnął blondyn i wybił się w stronę przeciwnika z taką siłą, że zostawił w ziemi wgłębienie.
         Przeciwnik atakujący do tej pory Taijutsu nie wiedział dosłownie, co się z nim stało. Jednym potężnym uderzeniem został posłany w ścianę budynku oddalonego od niego o jakieś dobre piętnaście metrów. Walczący kataną spojrzał, aby zobaczyć co stało się z jego towarzyszem, ale momentalnie musiał martwić się o własną skórę. Zdołał zrobić unik przed pięścią blondyna, jednak… Kawazu Kumite zrobiło swoje i on również skończył tak jak jego kompan. Niebieskookiemu poszło nadzwyczaj łatwo...
         Naruto miał teraz chwilę na przemyślenia. Wyczuł chakrę jego towarzyszy. Shikamaru był ranny, zajmowała się nim Ino. Kakashi zaś walczył z przeciwnikiem. Blondyn spojrzał ostatni raz w dziurę w ścianie, którą zrobił przed chwilą pokonany wróg, ciężko westchnął i zwrócił się w stronę celu, którego chciał pokonać jako pierwszego. Jak się okazało, ten oponent był zupełnie niegroźny. Chłopak powoli do niego podszedł i uderzył otwartą dłonią w kark. Rezultatem tego była jego utrata przytomności. Następnie Uzumaki skupił swoją uwagę na szkarłatnowłosej dziewczynie. Na jej twarzy było widać lęk…
         Jeśli teraz się wycofacie, pozwolę wam na to! krzyknął blondyn.
         A skąd u ciebie tyle łaski?
         Nie jesteście tacy źli na jakiś wyglądacie, poza tym nie przepadam za tym gościem wskazał na leżącego Hrabie Wole nie dawać mu satysfakcji z tego, że was pojmano oznajmił Wasz towarzysz walczący z Kakashim… uciekł już z miasta dodał po chwili.
         Wiesz, że popełniasz błąd pozwalając nam odejść? spytała dziewczyna, gdy powoli dotoczyli się do niej dwaj przytomni kompani, jeden z nich trzymał tego nie przytomnego.
         Może Naruto się odwrócił Jednak za nim odejdziecie… zdradź mi chociaż swoje imię.
         Chciałbyś wiedzieć, co? Niestety, nie mogę tego zrobić! Ale Namito z pewnością ci powie. A teraz wybacz… musimy znikać! odpowiedziała i razem z towarzyszami się ulotniła.
         Taa… Uzumaki westchnął i potargał się za włosy Rany! Co za bałagan! zawołał rozglądając się dookoła Ciekawe kto to wszystko sprzątnie…



Nie jestem pewien, czy rozdział mi wyszedł, ale to pozostawiam do oceny wam…
Może to tylko moje wrażenie! Ostatnia walka napisana z perspektywy narratora wszechwiedzącego, tak było lepiej :)
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)