Mam nadzieję, że na to czekaliście!
Bardzo dobrze się bawiłem pisząc ten chap. ^^
Ja i Unno tworzymy chyba naprawdę ciekawe połączenie...
Zresztą… Sami oceńcie!
Zapraszamy!
____________
Dop. autor: Świat w którym dzieje się akcja tego
rozdziału to alternatywna wersja Shippudena wykreowana przez Unnoticed w jej
FF. Postacie mogą różnić się od tych, które mogliście poznać w moim opowiadaniu.
____________
Nad Wioską Liścia wstawał właśnie kolejny mroźny, zimowy dzień. Wskazówki zegara wskazywały godzinę szóstą trzydzieści dwie. Pewien niebieskooki blondyn leniwie spojrzał na okno, za którym wciąż panował półmrok. Westchnął głośno i usiadł, jednocześnie się przeciągając.
Naruto nie lubił zimy. A przynajmniej tego, że gdy wstaje, jest nadal ciemno. Jednak ten poranek był zupełnie inny. Dziś blondyn miał wyjątkowo dzień wolny i do tego czekała go noworoczna domówka z przyjaciółmi, na którą czekał już od dawna! Dlatego poklepał się kilka razy po twarzy i szybko poderwał na równe nogi. Skierował się do łazienki, aby wykonać podstawowe zabiegi higieniczne.
Kilkanaście minut później, po zjedzeniu solidnego śniadania, był już gotowy do wyjścia. Razem z Ino stwierdzili, że odpuszczą sobie dzisiejszy trening i w zamian udadzą się na zakupy. W końcu coś trzeba jeść i pić na tej całej imprezie, która mimo licznych debat, oraz propozycji, ostatecznie odbędzie się u niego w domu. Na szczęście Yamanaka obiecała mu pomóc, co uchroni go przed mozolnym i skomplikowanym procesem, którym jest dobieranie odpowiednich produktów na tę okazję.
– Idziesz ze mną? – Rzucił, gdy znalazł się w salonie. Zerknął na kominek, przy którym jak zawsze grzała się Saki.
Suczka wstała, przeciągnęła się i szczeknięciem zaaprobowała jego propozycję.
– „Gdzie tym razem?” – spytała kilka chwil później, kiedy już opuścili dom i raźnym krokiem kierowali się w stronę centrum osady.
– Trzeba zrobić zapasy na noc, a niestety wypadło na mnie. W końcu to ja jestem gospodarzem – mruknął. – Poza tym, chyba nie zapomniałaś, że masz skoczyć do babuni, co? Zanieść… – pogrzebał w swojej kamizelce – tę cholerną prośbę o zgodę na niemalże masową imprezę, w mniemaniu starszyzny. To tak jakby dzisiejszej nocy tylko u mnie odbywała się zabawa!
– „Wiesz, jacy oni są… Jeśli chodzi o ciebie, to dla nich najlepiej by było, gdybyś palcem nie mógł ruszyć bez ich wiedzy. Ciesz się, że w ogóle się zgodzili.” – Odparła pocieszającym tonem.
Blondyn tylko wymruczał pod nosem coś niezrozumiałego, przypinając niewielki zwój do chustki Saki. Chwilę później dotarli do największego sklepu w Ukrytym Liściu.
– Oi! – Usłyszeli dobrze znany głos. No tak, Ino jak nie rzadko, zjawia się na ostatnią chwilę. – Przepra… a… a… szam! Zaspałam!
Naruto machnął ręką, dając jej do zrozumienia, że nic się nie stało i cmoknął ją w czoło. Saki natomiast szturchnęła jej dłoń nosem, mając nadzieję na podrapanie za uszami.
– Dobra, miejmy to z głowy – rzucił chłopak, ciągnąc Yamanakę w stronę sklepu.
Suczka prychnęła, niezadowolona, odwracając się w drugą stronę.
– „Idę do Hokage. Zobaczymy się później!”
– Obraziła się. – Szepnął Namikaze, a Ino parsknęła.
W tym samym czasie, w lesie okalającym Liść, na jednej z polan stała nieruchomo pewna osoba. Osobnik ubrany był w zwykły mundur Shinobi Konohy, wraz z kamizelką tejże osady. Na lewym ramieniu miał osadzony dodatkowy biały rękaw, zakończony czerwonymi płomieniami. Mężczyzna miał zamknięte oczy, oraz zaciśnięte pięści, a na jego czole niebezpiecznie pulsowała niewielka żyła.
– Co jest do jasnej cholery – warknął ledwo słyszalnie. – Gdzie mój dom?! Co tu się wyprawia?! – zaczął wykrzykiwać – Naruto… Cokolwiek zrobiłeś, zapłacisz mi za to!! I to z nawiązką! – rzucił i skierował się w stronę miasta, nie będąc do końca pewnym, czy ono też przypadkiem nie zniknęło.
Skacząc z gałęzi na gałąź, Namito obmyślał jak zabawi się kosztem swojego podopiecznego. Znalazłszy się na dość ruchliwej, głównej ulicy, dostrzegł, że nie wszystko wygląda tak jak to zapamiętał. Nowe sklepy, dotąd niewidziane domy… Ewidentnie coś było nie tak, tylko, co?
– Nawet Tsunade bierze w tym udział…? – pomyślał, drapiąc się po swojej rozwichrzonej czuprynie – To niewybaczalne…
Uderzył pięścią w otwartą dłoń i bez zastanowienia, chwycił swój czasoprzestrzenny kunai, dzięki któremu miał zamiar teleportować się prosto do gabinetu Czcigodnej.
Jednak technika nie zadziałała.
Żyłka na jego czole zaczęła pulsować intensywniej, a w blondynie wzrosła chęć mordu.
– Jak ja ich wszystkich dorwę…! Co oni zrobili? Jak to możliwe?! – sapnął, ruszając biegiem do głównego budynku.
Bez zbędnych ceregieli, wskoczył na daszek, który prowadził do okien, między innymi tych, które należały do biura Piątej. Zamaszystym ruchem rozsunął jedno z nich i przysiadł na futrynie, przypatrując się kobiecie, która nie potrafiła wydusić z siebie nawet słowa.
– Tsunade! Czy możesz mi wytłumaczyć, co tu się do diabła dzieje?! Gdzie jest mój dom? Co się stało z wioską? I gdzie jest Naruto! – wyrzucił z siebie na jednym wydechu – Człowiek wraca z misji, a co zastaje? LAS!!
Piąta potrząsnęła głową.
Raz.
Drugi.
Trzeci.
Jednak osoba, która widniała przy oknach, wcale nie zniknęła! Przyjrzała mu się dokładnie, nie mogąc się pozbyć wrażenia, że jest on niczym Czwarty Hokage. Ucisnęła swoje skronie, by zebrać myśli. Nie potrafiła tego zrozumieć.
– Zaraz, zaraz… – odezwała się moment później, a jej donośny głos było słychać niemal w całym budynku – To ja tu zadaję pytania! Kim jesteś i jak ci się udało wejść do naszej wioski?!
Namito zamrugał, zdezorientowany. „Co ona, straciła pamięć, czy jak?”, przemknęło mu przez myśl. Rozejrzał się kątem oka po pomieszczeniu i dostrzegł, że różni się ono pod kilkoma względami od tego, które on zna.
– Co proszę? – spytał niepewnym tonem mężczyzna, o mało nie spadając z framugi.
– Odpowiadaj! – Wydarła się Czcigodna, machając zaciśniętą pięścią.
– Tsunade, no co ty…
– Nie wiem jakim cudem wyglądasz niemal jak Czwarty i jakim prawem mówisz do mnie per TY… – wrzasnęła i uderzyła w miejsce, w którym sekundę temu jeszcze siedział blondyn – Więc masz mi to natychmiast wyjaśnić!
– Widzę, że bardzo wczułaś się w ten dowcip… ale niech będzie. Nazywam się Namikaze Namito, nie jestem Czwartym Hokage tylko jego młodszym bratem, oraz… – odchrząknął - to już nie jest śmieszne TSUNADE!! – na ostatnie słowo położył szczególny nacisk, mając nadzieję, że kobieta się wreszcie opamięta.
– Pierwsze słyszę żartownisiu… – odparła, strzelając jednocześnie palcami.
Ni stąd, ni zowąd w gabinecie zmaterializowało się czworo członków ANBU.
– Nawet ich w to wciągnęliście, co? No pięknie! Jestem ciekaw, kto za to wszystko odpowiada! – fuknął, przyglądając się tej całej zgrai.
– Hokage–sama! – krzyknął jeden z zamaskowanych Shinobi – Kim jest ten człowiek?
– Macie złapać tego przebierańca! NATYCHMIAST!!
Namikaze, gdy tylko to usłyszał, pokręcił głową i westchnął.
– Yare, yare… Ależ to upierdliwe, nie ma co… – burknął.
Członkowie ANBU spojrzeli po sobie i na niemy znak ruszyli na blondyna. Ten jednak nie dał im okazji na pochwycenie, gdyż jednym susem doskoczył do okna, po czym się ewakuował.
Nie oglądając się za siebie, Namito zaczął przeskakiwać z budynku na budynek, mając nadzieję, że nie dojdzie do konfrontacji. Na jego szczęście, ANBU z każdym metrem traciło do niego dystans. Korzystając ze sposobności, dał susa na zaludnioną, poboczną uliczkę centrum, gdzie bez najmniejszego problemu wtopił się w tłum.
Widząc, że ścigający go ninja nie zaprzestali pościgu, choć zniknął im z oczu, blondyn pozostał czujny, aby w razie czego móc ponowić ucieczkę. Wymijając mieszkańców, nie zwracał uwagi na nikogo, byle tylko nie stracić skrytobójców z oczu. Kilkukrotnie popchnął niechcący pojedyncze osoby, ale rzucał tylko „przepraszam” i wznawiał marsz, bez oglądania się za siebie. A szkoda!
Naruto wychodził właśnie ze sklepu z ubraniami na specjalne okazje, gdy jakiś blond włosy facet przyłożył mu łokciem w plecy.
– Przepraszam! – Usłyszał.
Odwrócił się, a jego markotną minę zastąpiło niedowierzanie. Już nie raz widział tego mężczyznę na zdjęciach. Nawet go spotkał! Przynajmniej odniósł wrażenie, że wygląda on tak samo jak jego ojciec. Nie mógłby pomylić tych rozczochranych blond włosów, nawet postura wydawała się być podobna.
Nie zastanawiając się, ruszył za nim. Przecież nie mógł mieć halucynacji. Może to tylko ktoś niebywale podobny do Czwartego? Albo jakiś jajcarz, który pomylił Nowy Rok z Balem Przebierańców? Mimo to, nie mógł odpuścić. Chciałby mu się tylko przyjrzeć, aby mieć pewność, że nie ześwirował. Omamy wzrokowe w tym wieku chyba nie są normalne, prawda?
Jednakże, po chwili mężczyzna zniknął mu z oczu. Naruto zaklął pod nosem, wskakując na dach najbliższego budynku. Właśnie w tym momencie dostrzegł członków ANBU, którzy z uwagą przeczesywali okolicę.
– Namikaze! – Jeden z zamaskowanych doskoczył do niego, lustrując go wzrokiem. – Szukamy człowieka, który z wyglądu przypomina Czwartego Hokage. Widziałeś kogoś takiego?
– Czwarty… Tata… – Mruknął.
Nawet nie odpowiedział, tylko momentalnie pognał w stronę, w którą ostatnio kierował się poszukiwany.
– „Naru–chan!” – nagle odezwała się Saki – „Albo mam omamy, albo ulicą idzie twój ojciec…”
– CO?! – wrzasnął niebieskooki i natychmiast przeniósł się do Ino, która posiadała jeden z jego Kunaii Latającego Boga Piorunów.
– Naruto? – zawołała zaskoczona Yamanaka – Co tak nagle?!
– Gdzie on jest?! – spytał Jounin, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
– „Idzie w stronę bramy głównej” – odparła krótko suczka.
– O co chodzi? – blondynka była całkowicie zdezorientowana – Kim jest ten ON?!
– Zaraz się dowiesz! – krzyknął Naruto – Za mną!
Chociaż nie za bardzo wiedząc, co się dzieje, Chuninka podążyła za chłopakiem, chcąc dowiedzieć się, skąd u niego takie zdenerwowanie. Ten zaś parł przed siebie, za nic mając obijanych przez siebie przechodniów.
Wnioskując po kierunku, w którym zmierzał ten facet, Naruto wydedukował, że zapewne kieruje się ku głównej bramie i w duchu podziękował, iż któregoś razu pozostawił na szczycie bramy Kunai Czasoprzestrzenny, tak na wszelki wypadek.
W okamgnieniu teleportował się na masywne wrota.
– Zatrzymaj się! - krzyknął, nie spuszczając wzroku z podejrzanego.
– W końcu się pojawiłeś… - odrzekł, zwalniając kroku – Zastanawiałem się jak długo każesz mi na siebie czekać, Naruto! - wrzasnął blondyn, spoglądając na młodzika.
W tym momencie jednak, Namito zwątpił. Przechylił nieznacznie głowę i zmrużył oczy. Coś mu tutaj nie pasowało… Czy to aby na pewno jest Naruto Uzumaki? Co to za strój? Fryzura? A ten pies? I co z nim robi Yamanaka Ino, co?
– Ani kroku dalej! – sapnął chłopak, zeskakując – Kim jesteś?
– To ja raczej powinienem zadać to pytanie...
– Może powiem to inaczej… Dlaczego wyglądasz jak Czwarty Hokage? Wybierasz się na bal przebierańców, czy jak? – wyrzucił z siebie Naruto, obracając trójramienny kunai w dłoni – Dlaczego ściga cię ANBU?
– Uciąłem sobie krótką pogawędkę z Czcigodną… - odparł Namito, skupiając swój wzrok na broni dzierżonej przez chłopaka – Skąd go masz?
– Jego? – spytał, zerkając niepewnie na ostrze – To pamiątka po moim ojcu, a co?
– Bo widzisz… – zaczął wyższy blondyn, sięgając jednocześnie do kabury – Mam kilka podobnych… – powiedział, obracając na palcu takie samo cudo.
– Ciekawe. Dziwnym trafem… Nikt poza mną nie był w stanie opanować tej techniki – odpowiedział Naruto, spokojnym tonem. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści, główkując, o co w tym wszystkim chodzi.
– Przekonajmy się! – zawołał mężczyzna – Pokaż mi, jak tańczysz chłopcze…
Naruto nie czekał na kolejne zaproszenie. Od razu podjął się ataku, doskakując do „wroga”. Ten jednak zwinnie uskoczył w tył, a kunai przeciął powietrze.
– Skurczybyk - burknął pod nosem, składając pół pieczęć – Fuuton: Daitoppa! – Uwolnił z ust sporą ilość powietrza, która pomknęła na Namito, po chwili przekształcając się w kulę wiru.
Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i wykonał szybki przewrót w bok, unikając ataku Naruto. Namikaze nie chciał zostać w tyle, jeśli chodzi o pokaz wachlarzu technik, dlatego wykonał błyskawicznie kilka znaków i posłał w stronę chłopaka średniej wielkości kulę ognia.
– “Gdzie się pojawisz, co?” – pomyślał, wypatrując, jaki ruch wykona jego przeciwnik.
Młodszy blondyn zmarszczył tylko brwi, nie ruszając się z miejsca. Szybko złożył potrzebne pieczęcie, a po chwili wyrwał spory kawał ziemi, którym się zasłonił. Płomienie zderzyły się ze ścianą, rozpierzchując się na boki.
Gapie, którzy zdążyli się już nagromadzić, przyglądali się z niepokojem temu pojedynkowi. Ino, Izumo i Kotetsu, starali się wszystkich rozgonić, by przypadkowo nikt niewinny nie ucierpiał.
Kiedy ogień zniknął, Naruto anulował technikę.
– Konoha Daisenpuu! – W moment znalazł się przy Namito, wykonując obrót i trzykrotnie atakując zamaszystymi kopnięciami.
Mężczyzna jednak sprawnie zablokował atak, a przy ostatnim uderzeniu złapał chłopaka za nogę, całkowicie go tym zaskakując. Młodzik nie musiał długo czekać na efekt, tego ruchu. Starszy blondyn szybko zaatakował, uderzając go kilka razy w twarz, a następnie wyprowadził mu mocnego kopniaka w brzuch, odrzucając go kilka metrów w tył.
Naruto szybko się pozbierał, ocierając kciukiem wargi, z których delikatnie sączyła się krew. Splunął w bok, czerwoną mazią, po czym zerknął na Ino, która już wiedziała, co ma zrobić.
Yamanaka wykonała znaki, po czym z jej dłoni trysnęła spora ilość wody. Młody Namikaze zdematerializował się, natychmiast pojawiając się tuż przy niej. Złożył pieczęcie.
– Suiton: Hahonryuu! – Woda wezbrała się za jego plecami i dwoma strumieniami ruszyła w stronę przeciwnika.
Stało się to tak szybko, że mężczyzna nie miał czasu by zrobić unik, a tym bardziej, aby skontrować ten atak. Naruto wpatrywał się w punkt, gdzie widział go po raz ostatni...
– Całkiem nieźle, ale… – Niespodziewanie usłyszał tuż za sobą.
Chłopak zamarł. Poczuł na krtani dotyk zimnego żelaza. Nim cokolwiek zrobił, w tłumie nastało poruszenie, a gapie zaczęli się rozstępować na boki.
– Na co czekacie, łapcie go! – Donośny głos Piątej rozniósł się po okolicy.
Na rozkaz, obaj blondyni zostali otoczeni przez ANBU. Namito westchnął i ponownie lekko pokiwał głową.
– Myślałeś, że uciekniesz?! - wrzasnęła Tsunade, podchodząc do otoczonej dwójki.
– Wciąż tak myślę – odparł spokojnie poszukiwany. Opuścił dłoń, w której trzymał broń i zrobił krok w tył, obserwując zamaskowanych, czy aby nie przyjdzie im do głowy by się na niego rzucić.
– Ogłuchliście?! Dorwać go natychmiast! – rozkazała Czcigodna.
Wszyscy zgromadzeni członkowie ANBU, jak poparzeni rzucili się na swój cel. Ten zaś nie przejął się tym wcale, tylko rzucił swój kunai nad siebie.
W momencie, gdy wydawało się, że nie ma już dla niego ucieczki, a zamaskowani byli już tuż przy nim, zniknął. Wnet wszyscy runęli na Naruto, wgniatając go w śnieg.
– Idioci! – ryknęła Hokage, dostrzegając blondyna wiszącego w powietrzu, który w ułamku sekundy zniknął na dobre.
– Pogięło was! – zawył Namikaze, próbując zrzucić z siebie tych wszystkich niekompetentnych członków oddziałów specjalnych, których wysłałby teraz z chęcią z powrotem do Akademii.
– Ale numer… – mruknęła Ino, patrząc jak blondyn zbiera się z ziemi, otrzepując przy okazji ubranie ze śniegu – Zniknął. No to klops. - dodała, zerkając na zdruzgotaną Piątą, której żyłka na czole niebezpiecznie drgała.
– Rozejść się! – huknęła Tsunade, odwracając się na pięcie. Po chwili rzuciła: – Oddział ANBU i Namikaze, macie się u mnie za chwilę zameldować.
Naruto poczochrał swoją blond czuprynę, śmiejąc się nerwowo. “Porażka na całej linii”, pomyślał. Yamanaka podeszła do niego, uważnie sprawdzając, czy nic mu nie jest, po czym wraz z Saki, cała trójka udała się do budynku administracyjnego.
– Będzie meksyk. Czuję to… – rzucił chłopak, przygryzając wargę.
____________
I jak? Czekam na wasze opinie! ;)
Korzystając z okazji, chciałbym wam życzyć bombowego
Sylwestra!
Rozdział 41 niestety nie ukaże się już w tym roku, ale
mam nadzieję, że ten chap wam to wynagrodzi ^^
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)