14 marca 2013

Rozdział 26


Festiwal



           − Powiesz mi o co chodziło z Hinatą? – spytał Sannin, kilka minut po tym jak oddaliliśmy się od Bramy Głównej.
Znajdowaliśmy się już w lesie, przez który biegła ścieżka do naszego domu. Szczerze powiedziawszy, przechodziłem tędy kiedyś tyle razy, ale ani razu na nią nie zwróciłem uwagi.

Ahh… miałem ci opowiedzieć! To dość długa historia, ale ci ją streszczę…
Czemu…!? Może dzięki temu dałbyś mi inspirację do nowej książki…! – zaprotestował Jiraiya.
Noo nie… teraz to na pewno nie opowiem ci wszystkiego!
Ale..!
Sensei!! – krzyknąłem na znak, że i tak nie ma szans.
No dobra… nie chcesz nie mów! – udał obrażonego.
Dziś rano Namito poinformował mnie, że przyjeżdżasz. Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła…
Naprawdę?! – przerwał mi podekscytowany Sannin – Bardzo mi miło…
Ale chyba zacznę tego żałować… - szepnąłem sam do siebie.
Coś mówiłeś?
Nic nic… Kontynuując stwierdziłem, że Tsunade powinna się dowiedzieć o twojej wizycie, więc po śniadaniu od razu się do niej udałem.
Po co…?! Zrobiłbym jej niespodziankę! – Jiraiya znów się obruszył, jednak gdy spotkał na sobie mój groźny wzrok szybko się uspokoił – Ee… I co było dalej?
Dziękuje. Tak więc w drodze do jej gabinetu, spotkałem Sakure, Ino i Hinate. Przywitałem się tylko z nimi i poszedłem dalej. Prawdopodobnie w tedy one coś sobie ubzdurały…
Dlaczego? – zapytał z ciekawością Sannin.
Bo gdy tylko wyszedłem od Piątej, na wyjściu od razu czekała na mnie Sakura! Dalszy ciąg możesz już sobie dopowiedzieć… Wszystkie trzy zachowywały się bardzo dziwnie, tak jakby na siłę chciały się dowiedzieć czemu jestem tak zadowolony.
Rozumiem… przynajmniej się nie nudziłeś… - podsumował z uśmiechem białowłosy
Taa… ale za więcej takich przygód szczerze dziękuje. To było naprawdę dziwne…
Czy ja wiem? – Sannin zaskoczył mnie taką odpowiedzią.
Co masz na myśli? – spytałem.
Hmm… wystarczy na ciebie spojrzeć! Nie jedna dziewczyna na pewno skoczyła by za tobą w ogień! – odparł – Ehh… widać, że brakuje ci mojej szkoły chłopcze!
Gadasz głupoty! To na pewno nie dlatego! Myślisz, że nie zauważyłbym… - oburzyłem się, lecz Żabi Pustelnik ponownie mi przerwał.
Spytajmy się Namito o zdanie. Co ty na to…? – spytał zadziornie.
Niech ci będzie! On na pewno przyzna mi rację! – odpowiedziałem pewny siebie.


Jiraiya-sensei ma racje…

Ostatnią część drogi przeszliśmy w milczeniu. Gdy tylko dotarliśmy do domu, pobiegłem szukać Namito, który jak zwykle siedział z tyłu domu.
Było tam kilka ładnych drzew, a Namikaze szczególnie upodobał sobie czytanie książek w ich cieniu. Więc gdy go tam znalazłem opowiedziałem o wszystkim co zaszło i zadałem mu pytanie. Byłem pewien, że przyzna mi rację…

Jak to?! Przecież… - chciałem jakoś zaprotestować, ale odpowiedź blondyna wystarczająco mnie załamała.
Hahaha… - zaśmiał się Sannin – Mówiłem ci, że mam rację!
Dajcie mi dokończyć co? – odezwał się ponownie Namito, nie odrywając wzroku od książki – Naruto, Jiraiya ma rację… ale nie do końca.
Co chcesz przez to powiedzieć? – spytałem, a w moim sercu ponownie zagościła nadzieja na zwycięstwo w tej kłótni.
Mówisz, że były tam Sakura, Ino i Hinata tak? – zapytał i, co ciekawe, wstał.
Tak…
Chcesz znać prawdę? – jego ton stał się dość tajemniczy.
−  Oczywiście! – krzyknąłem.

Namito powoli do mnie podszedł i delikatnie się schylił, tak aby móc powiedzieć mi coś na ucho.

Co najmniej jedna z nich coś do ciebie czuje… - szepnął, aby Jiraiya nie mógł nic usłyszeć.
Że co?! – wybuchłem. To był dla mnie szok.
Nie krzycz tak, rany…! – odparł Namikaze, po czym odskoczył w tył.
Przeraszam… No więc która to?! – podbiegłem do niego i zrobiłem ładne oczy – Powiedz mi! Muszę wiedzieć!!
Naruto!! – Namito krzyknął i walnął mnie w głowę – To chyba w twoim interesie leży aby się dowiedzieć nie?! Zresztą skoro jeszcze o tym nie wiesz… może rzeczywiście Jiraiya powinien się tobą zająć?
Z przyjemnością bym to zrobił, ale jak wiesz nie przyjechałem tutaj na rok… bo tyle pewnie by to trwało. Jestem tu tylko obejrzeć finały… - odparł Sannin – Nie darował bym sobie, gdybym nie zobaczył jak mój trzeci podopieczny staje się Chūninem! Choć trochę ci to zajęło…! – dokończył po czym szczerze się zaśmiał.
Oj wiesz, że to przeze mnie. Wziąłem go na trening i w ogóle… - bronił mnie Namito.
Żartuje… Naruto nie smuć się tak! Tym razem na pewno nie grozi nam żadna inwazja! – Jiraiya chyba naprawdę  świetnie się bawił.
Sensei!! – Namikaze się zdenerwował.
Już już… no dobra.
Dziękuje Namito-sensei… jeszcze chwila, a trzeba by było zbierać Ero-sennina ze ściany!! – zripostowałem.
Jak ty mnie nazwałeś?! – białowłosy się wściekł.
Panowie!!


Cóż, nasza kłótnia trwała jeszcze z piętnaście minut. Namito w tym czasie poszedł zrobić coś do jedzenia. Szczerze to smakowała mi jego kuchnia. Jestem ciekaw kto go nauczył tak gotować… Będę musiał się spytać.
Gdy blondyn wrócił, nadal się kłóciliśmy. Namikaze znał jednak bardzo szybki sposób, abyśmy obydwaj się pogodzili. Zagroził nam, że zaciągnie nas do Tsunade. Jiraiya, tak samo jak ja szybko się pogodziliśmy i z pokorą zasiedliśmy do stołu.

Ahh… Namito byłbym zapomniał. Łap! – odezwał się po pewnym czasie Sannin, i rzucił w stronę blondyna jakiś zwój – Jest tu kilka książek, jeszcze niedostępnych w Liściu.
Dzięki sensei! – odpowiedział blondyn, widać było, że prezent sprawił mu radość.
A dla mnie coś masz?! – spytałem.
Dla ciebie…? Hmm… może to? – szeptał sam do siebie, i po chwili podał mi jakąś książkę – Myślę, że ci się to przyda!

Spojrzałem na tytuł. Na moim czole zaczęła pulsować żyłka…

„Icha-Icha”?! Ty chyba oszalałeś!!
Nie… dlaczego tak uważasz? Może gdy to przeczytasz, czegoś się nauczysz!
Hmm… robię to niechętnie, bo wiem co w tych książkach jest, ale… przyznaje rację Jiraiyi – wtrącił się Namikaze – Przeczytaj to. Dobrze ci to zrobi…
Obydwaj jesteście nie możliwi!! – krzyknąłem i bezradnie oparłem głowę na stole…
Takie życie chłopcze! – zawołał Sannin i wziął łyk herbaty.
Jiraiya-sensei… - zaczął Namito – Finały to nie jedyny powód dla którego tu jesteś prawda?
Jak zwykle czujny… - odpowiedział dumnie białowłosy – Skoro doszedłeś do tego, to pewnie wiesz też dlaczego również wróciłem.
Jutrzejszy festiwal… na takiej zabawie nie mogło cię zabraknąć co? – spytał blondyn i się uśmiechnął.
Skądże! Be ze mnie to nawet nie było by zabawą! Mówię ci, jutrzejszy wieczór przejdzie do legendy!! – krzyknął wesoło Pustelnik.
Tsunade w końcu wyślę cię do szpitala? – zapytałem zadziornie.
Być może…

Reszta dnia minęła nam na wspominkach oraz pobycie w łaźni. Było dużo śmiechu, szczególnie gdy Namikaze chciał utopić Jiraiye za propozycje, abym użył jednej ze swoich „zabójczych technik”. Gdyby ktoś widział minę Namito i ten mord w oczach!
Nasza trójka mogłaby zagrać w naprawdę dobrej komedii…


       − Tsunade nas zabije! krzyknąłem gdy przechodziliśmy przez Bramę Główną Wioski Musieliście zacząć dyskusje na temat postępowania wobec kobiet?!
         Może, ale weź pod uwagę to, że robiliśmy to dla twojego dobra! zawołał Sannin Może podczas mojego pobytu tutaj jednak czegoś się nauczysz!
         Jesteście niemożliwi! Nawet ty Namitosensei! Spodziewałem się po tobie choć za grosz poczucia czasu! byłem na tą dwójkę strasznie zły Mieliście tyle czasu, aby sobie pogadać o kobietach, ale nie! Wy musieliście zacząć gadać o tym na dwadzieścia minut przed mową Tsunade!
         Ohh Naruto… wiesz! Zrozumiesz jak trochę podrośniesz! zawołał Namikaze i poklepał mnie po ramieniu Na pocieszenie spójrz, jak wygląda Główna Ulica! blondyn powiedział to takim tonem, jakby nic się nie stało i wskazał mi ręką to, co było przede mną.

         Rzeczywiście Ulica zmieniła się nie do poznania. Tam gdzie jeszcze nie tak dawno były swoiste pobocza, obecnie stał rząd straganów, stoisk i budek, które oferowały wszystko. Dosłownie wszystko! Od różnych gier i wyzwań, przez zabawki i jedzenie, po pamiątki z Konohy, oraz sake, co szczególnie uradowało Sannina. Wszystko to otaczały tłumy ludzi, zarówno miejscowych jak i przejezdnych. Szczerze powiedziawszy to dotarcie do budynku administracyjnego mogło być jeszcze większym problemem niż to, że i tak jesteśmy spóźnieni…

Wszyscy mieszkańcy i goście, na dzisiejszy wieczór porzucili swoje zwyczajne stroje i ubrali coś odświętnego. Dotyczyło to również naszej dwójki, bo Jiraiya stwierdził, że w swoim ubraniu i tak wygląda zabójczo przystojnie. Jedyne co tak naprawdę zmienił to to, że zdjął ze swoich pleców ten wielki zwój. No, ale wracając do naszego wyglądu… Namito założył czarny garnitur, pod który narzucił czarną, zwykłą koszulę. Jak stwierdził – nie lubi wyglądać jak choinka i woli proste kompozycje. Mogę zresztą powiedzieć to samo, bo ubrany byłem praktycznie identycznie, z tą różnicą, że zamiast hebanowej, miałem pomarańczową koszulę. Obydwaj nie mieliśmy krawatów, a wszystko co związane z byciem Shinobi zostało w domu.


         Wiecie co…! zaczął Namito po kilku minutach przeciskania się przez rozbawiony tłum ludzi Chyba sobie wskoczę na dach!
         To wcale nie głupi pomysł! zawołałem A ty jak sądzisz Jiraiyasensei?
         Idźcie! Ja was zaraz dogonię! Właśnie dostrzegłem coś, co może bardzo przydać się do mojej następnej książki… gdy to mówił, strasznie się zarumienił. Stary zbok.
         Jak chcesz sensei! odparł Namikaze, wzruszył ramionami i skoczył na najbliższy stragan z dość solidnym dachem, by następnie znaleźć się na szczycie jednego z budynków.

         Kręcąc z niedowierzaniem głową, poszedłem w jego ślady. Przecież mieliśmy się dobrze bawić we trzech, a ten już na wstępie robi takie numery!
         Przez to, że się zamyśliłem o mało nie wpadłem na Namito, który niespodziewanie się zatrzymał. Spojrzałem na niego jego twarz zwrócona była w dół, ku tym wszystkim ludziom. Nie byłem w stanie wyczytać z jego miny o co chodzi, ale wyglądało to tak, jakby coś wspominał.

         Stało się coś? spytałem.
         Ohh.. przepraszam… odpowiedział szybko, jakbym wyrwał się z transu Wiesz, ostatnio takie tłumy w tej Wiosce widziałem bardzo dawno temu…
         Kiedy? blondyn wzbudził moją ciekawość.
         Na zaprzysiężeniu Czwartego… tylu ludzi nie było nawet na ceremonii Piątej. Ten dzień był dla mnie cóż… wyjątkowy! uśmiechnął się szczerze i spojrzał w stronę Góry Hokage Mój starszy braciszek spełnił swoje największe marzenie…
         Skoro tak mówisz, to musiał być naprawdę fajny dzień! odpowiedziałem mu uśmiechem i dodałem Jak wiesz, moje marzenie jest bardzo podobne…
         Postaram się, żeby ci się udało… ale do tego jeszcze długa droga! No… dość tego rozczulania się. Tsunade i tak nas pewnie zabije… ścigamy się? spytał chytrze.
         Chcesz się ośmieszyć? odparłem zadziornie Ostatni miesiąc przesiedziałeś pod drzewami! Za to ja musiałem podjąć się tego twojego dziwnego treningu…
         Potraktuj to jako sprawdzian… odrzekł z uśmiechem i podniósł z podłoża jakiś kamyk Startujemy gdy kamień spadnie na ziemie! wyjaśnił po czym przyjął pozycję do biegu.
         Niech ci będzie! krzyknąłem i uczyniłem to co on.

         Namito podrzucił przedmiot do góry. Ten po kilku sekundach opadł w dół, a gdy tylko doszedł do mnie odgłos uderzenia wystartowałem. Był to udany początek biegu, a co ciekawsze przyszło mi to z dużą łatwością. Namikaze jednak nadal był szybszy ode mnie, ale… nie tak jak kiedyś! Z zawrotną prędkością przeskakiwaliśmy z budynku na budynek. Rezydencja Hokage z każdym krokiem była coraz bliżej, a za nim się obejrzałem skończyły się dachy po których można skakać. Namito wylądował na ziemi wcześniej ode mnie, jednak różnica była minimalna. Nigdy nie przepuszczałbym, że dotrzymam mu kroku, mimo tego co powiedziałem przed rozpoczęciem wyścigu. Czyżby to był efekt treningu, który blondyn mi zalecił?
                Miejsce, w którym się znaleźliśmy wyglądało zgoła inaczej niż główna ulica wioski. Był to wydzielony plac przed Budynkiem Administracyjnym, który wyznaczały długie stoły, tworząc coś na wzór prostokąta. Można powiedzieć, że tutaj odbywała się impreza dla VIP−ów. Było tu wiele ważnych osób, związanych bezpośrednio z Konohą, oraz Krajem Ognia, jak i wielu wysłanników z innych Ukrytych Wiosek i Państw. Jednak najważniejsza część tego zbiorowiska, swoje miejsca miała przy stole biegnącym wzdłuż muru okalającego siedzibę Hokage. Była tam Tsunade, wraz z członkami starszyzny, oraz, co mnie miło zaskoczyło, Gaara razem ze swoim rodzeństwem i jakimś gościem którego nie znam.

                I jak wrażenia po biegu? spytał serdecznie Namito.
                Jestem… ci wdzięczny! odparłem z uśmiechem na ustach To zasługa twojego treningu prawda?
                Być może… odrzekł tajemniczo Widać, że się do niego przyłożyłeś. Jestem zadowolony z twoich postępów! odrzekł i poklepał mnie po ramieniu Oby tak dalej! A teraz czas na wymienienie uprzejmości z tymi wszystkimi gburowatymi… ahh nie będę kończył.
                Nie lubisz polityki nie? zapytałem.
                Nie. I nigdy nie polubię… odpowiedział dość chłodno.

                Przywitanie się ze znanymi blondynowi ludźmi trochę zajęło. Na sam koniec pozostały nam miejsca, gdzie siedzieli Tsunade i Gaara. Namito chyba specjalnie odkładał spotkanie z Piątą, jakby obawiał się, że coś nam się stanie.
                Gaare ostatni raz widziałem dwa lata temu, podczas tygodniowego pobytu w Sunie. Facet nie powiem, zmienił się od tamtej pory. Ubrany był w czerwony, elegancki płaszcz, który był chyba odmianą zwykłego białego odzienia Kage. Na szyi zaś przewiązany miał biały długi szal. To wszystko tworzyło prostą, lecz bardzo schludną i szykowną kombinację.
                Natomiast nasza cudowna Hokage wyglądała dziś tak niepodobnie do siebie samej, że gdyby nie element pieczęci na czole to mógłbym jej nie poznać… Zamiast dwóch kitek, w które czesała swoje włosy każdego dnia, dzisiaj postawiła na spontaniczność i zrezygnowała z wszelkich fryzur – pozostawiła rozpuszczone włosy, co wyglądało no… inaczej. Do twarzy jej tak. Tak ogólnie to miała na sobie jasne spodnie, oraz białą koszulkę, która jak zawsze pokazywała nieco więcej niż powinna. Na stopy wsunęła klasyczne japonki, zamiast swoich standardowych butów na obcasie. Na ramiona narzuciła słynny zielony płaszcz z napisem na plecach „Hazard”. No tak, cała Tsunade–sama…
Gdy podeszliśmy blondynka dyskutowała o czymś z Kazekage. Była to jednak dość luźna rozmowa, bo gdy nas zobaczyła, natychmiast wstała. Co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, uśmiechnęła się i przeskoczyła przez stół.

                Podobała wam się moja mowa? spytała miło.

                Namito popatrzył na nią dość nie pewnie. Potem porozumiewawczo kiwnął do mnie głową na znak, że mamy prawdopodobnie przerąbane. Przełknąłem ślinę, i ze strachem w oczach zacząłem przyglądać się dalszemu rozwojowi wypadków.
               
                Czemu nic nie mówicie? kontynuowała Piąta Zabrakło wam słów? To by oznaczało, że moja mowa naprawdę się wam podobała… ale!! krzyknęła i w oka mgnieniu złapała nas obu za uszy Wy nawet nie raczyliście się na niej pojawić!!
                Ajajajaj! to naprawdę bolało.
                Ale… tylko spokojnie! starał się udobruchać blondynkę Namito Pozwól, że to wyjaśnię!
                Tu nie ma czego wyjaśniać! Spóźniliście się i tyle! I gdzie jest ten głupiec Jiraiya!? zawołała groźnie.
         Tu jestem! niewiadomo skąd Sannin pojawił się za nią Naprawdę nie  musisz maltretować tak tych biednych chłopców. Oni spóźnili się przeze mnie! powiedział to tak beztrosko jakby był pewien, że nic mu nie grozi.
         Ohh… popatrzyła na niego groźnie, a nas w tym momencie puściła Przez ciebie powiadasz? Pozwól, że się z tobą przejdę… powiedziała już milej i pociągnęła białowłosego za rękę.

         Jednego byłem pewien, to nie może się dla niego dobrze skończyć. Za to moje ucho… było chyba bardziej czerwone niż pomidor. To samo tyczyło się Namito, jednak ten nie dał poznać po sobie bólu. Spojrzałem w stronę stołu. Wszystkiemu z politowaniem przyglądało się rodzeństwo Garry, lecz on sam delikatnie się do mnie uśmiechnął.
         Moja uwaga ponownie wróciła do Sanninów. Odeszli już od nas ładnych parę metrów. Tsunade chyba coś tłumaczyła Pustelnikowi, a ten tylko systematycznie potwierdzał to co mówi. Nagle Piąta wzięła ogromny zamach i otwartą dłonią uderzyła białowłosego w prawy policzek. Siła ciosu była tak duża, że ten poleciał w naszym kierunku, i jeszcze trochę znalazł by się pod naszymi nogami. Ta kobieta kiedyś kogoś w ten sposób zabije…

         − No! Skoro wszystko sobie już wyjaśniliśmy! – zawołała w naszą stronę Piąta – Możemy wrócić do zabawy!
       − Możesz mi powiedzieć, czemu ona taka jest? – spytałem szeptem Namito.
       − Nie wiem… ale dzięki temu jej autorytet jest nie do podważenia…
       − Ahh Naruto! – blondynka zwróciła się bezpośrednio do mnie – Byłabym zapomniała… Sakura prosiła, abym ci przekazała, że chce abyś się z nią spotkał niedaleko jej domu.
         Na.. Naprawdę? na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
         Tak tak… prosiła też abyś się pośpieszył!
         Ohh… będzie pewnie zła… No to ja biegnę! Miłej zabawy Namitosensei! Babuniu!

         Tsunade jeszcze coś do mnie krzyknęła, ale nie usłyszałem dokładnie co. Moim obecnym i jedynym celem było spotkanie z Sakurą, na które to też jestem spóźniony. Jeszcze od niej mi się dostanie… po prostu świetnie!


        
                Ta młodzież, co? spytał Sannin gdy podniósł się z ziemi Nigdy nie potrafi wysiedzieć na jednym miejscu…
                A czy wy, czy ja w tym wieku byliśmy inni? spytałem patrząc się na oddalającego blondyna Nam też wtedy po głowie chodziło tylko to, jak dobrze się zabawić…
                Przesadzasz Namito! zaprzeczyła mi Tsunade To, że my lubiliśmy zaszaleć, nie znaczy, że oni są tacy sami.
                Może… zamyśliłem się Mam jednak wrażenie, że oni coś zmalują! w tym momencie dostrzegłem idącego w moją stronę Asume Ohh… czas już na mnie! Jeśli będę w stanie to jeszcze was odwiedzę. Narka! zawołałem, i szybkim krokiem ruszyłem w stronę syna Trzeciego.

  Po kilku chwilach znalazłem się przy nim. Sarutobi ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie. W ustach co ciekawe, zamiast papierosa trzymał wykałaczkę. Czyżby rzucał palenie?

            − Powiedz mi przyjacielu… zacząłem Gdzie zgubiłeś Kurenai?
                Ahh… zakłopotał się No ona ee… Czeka już z resztą. Nawet Kakashi się nie spóźnił… nie mogę jednak tego powiedzieć o tobie! Zawsze byłeś taki punktualny…
                Wiesz… To długa historia, za którą i tak mi się już trochę oberwało tłumaczyłem się Po za tym, jak ja raz się spóźnię to chyba świat się nie zawali prawda?
                Też racja. No, pośpieszmy się. Gai był strasznie niecierpliwy… powiedział z lekką nutą rozgoryczenia w głosie.
                Cały on. Co poradzisz nie? Hahaha…   zaśmiałem się i poklepałem Asume po plecach No to kto ostatni ten stawia!! zawołałem i momentalnie znalazłem się na dachu jednego z budynków.
                A ty jak zwykle swoje… niech ci będzie!! odpowiedział i biegiem ruszył za mną.

                W ten sposób na miejscu spotkania znaleźliśmy się w kilka minut. Sarutobi oczywiście przegrał, ale tak naprawdę nie chciałem egzekwować postanowień zakładu, więc mu odpuściłem.
                Dzięki swoim znajomością, i po części nazwisku, udało mi się załatwić prywatny stolik w naszym ulubionym barze barbecue. Rezerwacje były składane już na kilka miesięcy przed całym festiwalem, ale... pewna grupa postanowiła zmienić zdanie. W każdym bądź razie zapowiadała się przednia zabawa!


                Oby Sakura jeszcze tam była! Rany dlaczego ja zawsze muszę mieć kłopoty przez tą dwójkę? Nigdy więcej nie dam się wciągnąć w ich dyskusję. To jest naprawdę straszne, ciekawe czy na inne uroczystości też się tak wybierają…
                Chcąc nie chcąc starałem się dotrzeć do domu różowowłosej jak najszybciej. Dostać lanie jeszcze od niej, to ostatnia rzecz jakiej pragnę.
                Jeszcze tylko zakręt, ostatnia prosta i znowu skręcamy. Pokonałem ten ostatni kawałek drogi w dość szybkim tempie. Ledwo wyrobiłem się na ostatnim wirażu, bo o mało nie wbiegł bym w ścianę, po czym po mojej lewej znajdował się dom rodziny Haruno.
                Powoli wszedłem po schodach, jednocześnie poprawiając na sobie marynarkę. Nie zdążyłem nawet zapukać do drzwi, bo te otwarły się z rozmachem. Stanęła w nich Sakura, tylko taka jakaś inna niż zazwyczaj. Miała na sobie wąskie, granatowe spodnie, które komponowały się idealnie z jasnozieloną koszulą, z dość pokaźnym wycięciem przy dekolcie. Poczułem jak moje policzki oblewają się rumieńcem i natychmiast odwróciłem wzrok, mając nadzieję, że tego nie zauważyła...

                Naruto!! Ile można na ciebie czekać?! wrzasnęła, lecz potem dodała spokojnie Wszyscy już na pewno na nas czekają!
                Ohh… odetchnąłem z ulgą, bo nie spotkało mnie nic nie przyjemnego Przepraszam, Babcia Tsunade miała mi trochę do powiedzenia za nim przekazała mi wiadomość od ciebie… a tak w ogóle to świetnie wyglądasz! zaryzykowałem i pochwaliłem jej wygląd.
                Dzięki… odparła i zalała się delikatnym rumieńcem Ty też wyglądasz niczego sobie wiesz? W końcu ubrałeś się jak na… urwała, jakby nie chciała kończyć No… Chodźmy już!
                Heh… skoro tak mówisz!

                Odsunąłem się na bok, aby zielonooka mogła spokojnie przejść, po czym ruszyłem za nią. Przez pewien okres czasu szliśmy w milczeniu, jakby coś nas krępowało. Co i rusz spoglądałem dyskretnie na jej twarz. Wyglądała tak, jakby bała się odezwać.
                Zebrałem się w sobie aby zacząć rozmowę. Nie mogłem przecież w ciszy iść ze swoją najlepszą przyjaciółką. A nie daj Boże, trafilibyśmy na Namito albo Jiraiye. Gdyby zobaczyli mnie w takiej sytuacji na pewno nie daliby mi żyć…

                Eee.. Sakura! Może powiesz mi dokąd idziemy? spytałem niepewnie.
                O! odparła jakby wyrwana z transu Rzeczywiście, zapomniałam ci powiedzieć…
                No więc…? Cóż to za szatański plan zrodził się pod tą pię…! ugryzłem się w język, jeszcze był dostał za bycie zbyt zuchwałym …pod tą głową co? natychmiast się poprawiłem.
                To nie był mój pomysł… wpadł na to Shikamaru, a wszyscy wyrazili zgodę wyjaśniła i posłała mi delikatny uśmiech Znając upodobanie Chojiego do jedzenia… postanowiliśmy całą grupą wybrać się na barbecue!
                Heh… zaśmiałem się Cały Choji… a tak na marginesie spoważniałem Dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz?
                Ahaha..! dziewczyna się zakłopotała Widzisz trenowałeś i… tak jakoś wyszło! Przepraszam jeśli…
                Nic się nie stało! przerwałem jej Cieszę się, że spędzimy ten wieczór wszyscy razem!
                Prawie wszyscy… dopowiedziała, a na jej twarzy zagościł smutek.

                Spojrzałem na nią z uwagą. Tak, mi też brakowało Sasuke, jednak nie dałem po sobie tego poznać. Zawsze gdy pytałem o niego Namito, on odpowiadał, że poczynił już w tej sprawie pewne kroki. Nie zdradzał mi nigdy szczegółów, no ale jeśli on tak twierdził…
                Tym razem nie było miejsca na strach. Szybko objąłem Sakure ramieniem i przyciągnąłem ją do siebie.

                Na pewno nic mu nie jest! Obiecuje ci, że jeszcze kiedyś spotkamy! powiedziałem to szczerze się uśmiechając, jednocześnie patrząc jej w oczy Tak więc głowa do góry!
                Naruto… opuściła głowę w dół Dziękuje…

                Cicho westchnąłem bo wiedziałem, że najlepsza będzie teraz cisza. Spojrzałem przed siebie i szedłem. Po kilku minutach idąc nieprzerwanie w takiej pozycji powoli dotarliśmy do restauracji. Po twarzach wszystkich moich przyjaciół, wywnioskowałem, iż są mocno zdziwieni naszą postawą. Hinata nawet spaliła buraka… czyżby to o niej mówił Namito? Hmm, pożyjemy zobaczymy. Spojrzałem na Haruno. Ona również delikatnie się zarumieniła i szybko się ode mnie oderwała.

                Uuu… gołąbeczki! zawołała Ino, co wywołało u wszystkich wybuch śmiechu.
                A co, zazdrościsz? zripostowała Sakura i pokazała jej język Widzę tu wszystkich, z wyjątkiem Shikamaru… dodała gdy rozejrzała się po zebranych Gdzie on jest?
                Wyczułem, że się zbliżacie odpowiedział Kiba Więc poinformowałem o tym wszystkich. Shikamaru stwierdził, że pójdzie odebrać rezerwacje. W sumie, to powinniśmy już iść…
                No to na co czekamy?! krzyknął Choji Chodźmy wreszcie na tą kolacje!!

                Przejście pod restauracje zajęło nam kolejnych kilka minut, które upłynęły nam na rozmowie praktycznie o wszystkim. Szczególną popularnością cieszył się temat, w którym każdy zakładał się ile młody Akimichi zje.
                Gdy w końcu osiągnęliśmy cel naszej wędrówki, Shikamaru stał oparty o fasadę budynku, a jego mina nie wskazywała na dobre wieści. Coś się musiało stać…

                Cieszę się, że wreszcie jesteście! zawołał do nas, gdy dochodziliśmy Mam jednak dla was złą wiadomość.
                A czy ty kiedykolwiek miałeś jakąś dobrą wiadomość? spytałem.
                Bardzo zabawne… widać, że nie było mu do śmiechu Chodzi więc o to, że ktoś wycofał naszą rezerwacje, i wprowadził swoją własną.
                CO?! wrzasnęli wszyscy jednocześnie.
                Wiem, byłem tak samo zdziwiony jak wy… co jednak jest ciekawe, udało mi się dowiedzieć kto zajął nasze miejsca.
                Kto to? zapytałem.
                Nasi mistrzowie!

                Na twarzach moich przyjaciół wypisał się jeszcze większy szok i niedowierzanie. W sumie nie dziwie się im, sam jestem mocno zaskoczony. Niestety w tym wypadku już nic nie mogliśmy zrobić… postawili nas przed faktem dokonanym.
                Nagle mnie olśniło. Już wiedziałem czyja była to robota… musiałem to jeszcze tylko potwierdzić…

                Shikamaru, dowiedziałeś się na kogo dokładnie została zapisana ta rezerwacja? spytałem szybko.
                Tak… odparł To miałem wam właśnie teraz przekazać. Rezerwacja została zapisana na Lorda Jiraiye.
                Wiedziałem…! Zabije go! krzyknąłem i ruszyłem w stronę wejścia restauracji.
                Naruto czekaj! zawołała Sakura i złapała mnie za rękę O kogo ci chodzi?
                Namikaze Namito…!! odparłem wściekle Tylko on byłby w stanie coś podobnego zrobić!! Nie daruje mu tego!! już chciałem wyrwać się z uścisku Haruno, jednak przemówił do mnie młody Nara.
                I co zrobisz? spytał chłodno Zdemolujesz cały lokal? To chyba dość głupi pomysł nie uważasz? Każde z nas chciałoby się jakoś zemścić ale… to musi poczekać.
                Ehh… jak zwykle masz rację… odrzekłem i ochłonąłem Tak więc co proponujesz?
                Pomyślmy…
                Wiecie co chłopaki! – krzyknęła różowo włosa Mam pomysł! Nasza zemsta nie musi wcale aż tyle czekać!
                Co masz na myśli? spytałem.
                Skoro Namitosensei zajął nam naszą miejscówkę, to co wy na to abyśmy my zajęli jego?! zawołała z wielkim zapałem Haruno.
                Chyba nie masz na myśli…? wiedziałem co chodzi jej po głowie.
                Tak! Naruto! Urządźmy nasze spotkanie u ciebie w domu! zawołała z entuzjazmem i wskazała na mnie palcem. Naprawdę jej zależało…