Shikamaru stał obok drzwi szpitala, oparty o ścianę. Wpatrywał się w szare niebo, od czasu do czasu zerkając na osoby, które co i rusz wchodziły, lub wychodziły z budynku.
Tak naprawdę, nie za bardzo go to interesowało. Nie wypatrywał w tym tłumie kogoś szczególnego. Po prostu chciał, aby nie wyglądał aż tak źle, jak naprawdę się czuł. W końcu umarł jego przyjaciel, ktoś kogo znał od dziecka…
− To takie upierdliwe…
Głęboko westchnął. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił, zostawiając wszystkich samych, a zwłaszcza Ino. Była jego towarzyszką z drużyny, powinien być dla niej wsparciem. A tym czasem Yamanaka wypłakuję się w ramię największej gwiazdy ostatnich miesięcy, czyli Naruto.
Choć sam Uzumaki sobie nic z tego nie robi, zrobił się naprawdę sławny. Nie tylko w Wiosce, także w kraju, a nawet zagranicą. Nara wciąż ma w pamięci sytuację która miała miejsce ponad miesiąc temu. Szli sobie spokojnie rozmawiając główną ulicą Liścia, gdy nagle podleciała do nich naprawdę spora grupa młodych dziewczyn. Rozdawanie autografów trochę blondynowi zajęło…
A wszystko zaczęło się od tego, jak w pojedynkę uratował Lordów Feudalnych na jakimś tam ważnym spotkaniu… Od tamtej chwili, jego imię stawało się coraz bardziej znane, aż w końcu zaczęło dochodzić do sytuacji takich, jak tamta. Lecz teraz, nie miało to większego znaczenia, prawda?
Shikamaru znowu westchnął. Postanowił się przejść, byle tylko przestać myśleć. Lecz, nie zdążył nawet oderwać pleców od ściany, gdy jego zainteresowanie wzbudziły jakieś krzyki. Przy wejściu na dziedziniec szpitala powstało małe zamieszanie. Młodzieniec powoli ruszył w stronę zdarzenia.
Gdy stanął w rzędzie z innymi gapiami, uderzył się w czoło i w geście załamania pokiwał głową. Gai, próbujący wyrwać się trzymającym go pod ramiona Namito i Asumie, Lee który ze łzami w oczach przyglądał się poczynaniom swojego wzoru oraz Kurenai, która starała się przemówić Mistrzowi Taijutsu do rozumu.
− Zostawicie mnie! Nic mi nie jest!! – wrzeszczał czarnowłosy.
− Idioto! Masz połamane żebra!! – odpowiedział mu Namikaze, którego obecność tutaj trochę zdziwiła Nare.
− To nic!! Wciąż jestem w stanie walczyć!!
− Żeby było jeszcze z kim! – krzyknął Sarutobi.
Zielona Bestia nie dawała za wygraną. Shikamaru sam już nie wiedział, czy to przez to, że nie chce iść do szpitala, czy przez to, że naprawdę jest głupi. Trójka jego przyjaciół miała go też coraz bardziej dość.
− A walić to! – jęknął blondyn i uderzył Gaia w kark.
Mistrz Krzaczastebrwi bezwładnie opadł na ziemie, a Asuma i Kurenai odetchnęli z ulgą.
− NIEEE!! – ryknął Lee – MISTRZU!!
Chłopak rzucił się w stronę leżącego mężczyzny i zaczął nim trząść.
− Nie umieraj, Mistrzu!! Mistrzu!!
− CIEBIE TEŻ MAM USPOKOIĆ?
Namito dosłownie zapłonął ze złości, a jego oczy wyrażały jedynie chęć mordu. Lee widząc, w jakim stanie emocjonalnym jest Żółty Błysk, natychmiast się uspokoił i wziął swojego ukochanego Senseia na plecy.
− Bardzo przepraszam! – ukłonił się nisko i pognał do szpitala.
Kurenai położyła dłoń na ramieniu blondyna, aby ten się uspokoił. Młody strateg widząc, jak tłum gapiów się rozchodzi postanowił podejść do grupy starszych Jōninów. Dopiero teraz, gdy zrobiło się spokojnie, Nara dostrzegł, że Namikaze ciężko dyszy i jest cały spocony.
Chłopak szybko znalazł przyczynę. Założony przez niego przed ramiennik na prawej ręce był całkowicie zniszczony, a bluza poszarpana. Z ran dość obficie leciała mu krew. W połączeniu rozciętym łukiem brwiowym, Namito sprawiał wrażenie naprawdę mocno poturbowanego.
− Naprawdę… − westchnął poszkodowany – Kiedyś zrobię mu krzywdę…
− Nie przejmuj się – uspokajała go Yuhi – Przecież go znasz, on zawsze taki jest.. poza tym, ty również powinieneś jak najszybciej udać się do środka! – skarciła go i zaczęła pchać w stronę drzwi.
− Ale ja też nie lubię szpitali…! – jęknął blondyn, mimo to posłusznie szedł przed siebie.
Shikamaru widząc całą tą scenę zaczął zastanawiać się, jacy byli ich nauczyciele w ich wieku, skoro czasem zachowują się tak jak przed chwilą.
Ponownie już dziś ciężko westchnął i ruszył za nimi...
− Ale dużo ludzi! – zawołał Asuma.
− Dziwisz się? Mieliśmy tutaj niemałą bitwę… − odparła chłodno Kurenai.
− Lepiej niech ktoś powie mi gdzie jest Tsunade… − szepnął Namito, a jego twarz była coraz bardziej blada.
− O cholera! Nie mdlej mi tu tylko!! – wrzasnęła Kunoichi.
− Nic mi.. nie jest! To tylko zmęcze… zmęczenie! Taa.. – mruczał pod nosem Namikaze, ledwo trzymając się na nogach.
Lekko spanikowana czerwonooka zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, szukając kogoś, kto byłby w stanie im pomóc. Nikogo takiego jednak nie znalazła.
− Zabierzmy go stąd! – krzyknęła do Sarutobiego.
− Gdzie?! – zapytał głośno syn Trzeciego, podtrzymując niebieskookiego.
− Gdziekolwiek?!
Wszystkiemu przyglądał się nie kto inny jak Shikamaru, który widząc nieporadność jego nauczycieli, nie mógł uwierzyć, że są to jedni z najbardziej elitarnych Shinobi w Liściu. Gdyby Namito kontaktował, pewnie postarałby się to ogarnąć samemu, tak jak w przypadku Gaia, ale… nie był już w stanie.
Na ratunek na szczęście nie trzeba było długo czekać, bo przypadkiem przez główny hol przechodziła Tsunade, która długo się nie zastanawiając podbiegła do blondyna, złapała go za ubranie i.. zaczęła nim trząść, przy okazji wyzywając go od idiotów i debili, którzy nie potrafią o siebie zadbać.
Po minucie mamrotania i próbowania ułożenia jakiegoś spójnego zdania, Namikaze wyglądał jakby wyzionął ducha i całkowicie odpłynął, a Piąta z lekkim rozczarowaniem w głosie rozkazała Asumie, by zaniósł go do jednej z sal.
Shikamaru popatrzył na jeszcze chwilę jak odchodzą, a następnie skierował się do miejsca, gdzie powinni siedzieć Naruto i Ino. Niestety nie zastał ich tam. Nigdzie też nie mógł znaleźć Nejiego.
− Szukasz kogoś? – nagle ktoś spytał z tyłu,
Nara natychmiast się odwrócił. To kogo zobaczył mocno go zdziwiło, gdyż była to szkarłatno włosa dziewczyna, z którą walczył Uzumaki. Została opatrzona oraz.. przebrana w strój pielęgniarki.
− Nie rób takiej miny! – zawołała i lekko się speszyła – Posiadam dość sporą wiedzę, jeśli chodzi o Medyczne Ninjustu, więc zaoferowałam pomoc…
Młody strateg uśmiechnął się i westchnął.
− Widziałaś może blondynkę, mniej więcej w moim wieku? – zapytał − Również jest medycznym ninja…
− Oh, masz na myśli tą dziewczynę z klanu Yamanaka? – odparła miło – Wróciła do pracy. Powinna kręcić się gdzieś na drugim piętrze. Czemu pytasz?
− Ahh.. – odpowiedź niebieskookiej trochę zaskoczyła chłopaka – Jest moją przyjaciółką, a jeszcze nie dawno była tu razem z Naruto…
− Ten chłopak był waszym przyjacielem, prawda? – niespodziewanie spytała.
Shikamaru spojrzał na nią z lekkim podziwem, ale natychmiast posmutniał. Jak na osobę, która jest tu raptem kilka godzin, wie zaskakująco dużo. Szkarłatnowłosa z pewnością nie jest kimś przeciętnym..
− Przykro mi z powodu waszej straty – oznajmiła − A jeśli chodzi o Naruto, to chyba udał się na dach – dodała.
− Dziękuje.. – odparł Nara, delikatnie się ukłonił i ruszył do przodu.
− Ah! Poczekaj! – zawołała i złapała go za rękaw – Zapomniałabym… możesz mi powiedzieć co się tu przed chwilą stało? Nie znam tu nikogo, więc trochę bałam się spytać, a potem zobaczyłam ciebie i..
− Chodzi o tą dość zabawną sytuację? – zaśmiał się – Cóż, to dość częsty obrazek, gdy spotykają się tacy ludzie jak nasi Mistrzowie.. czasami zachowują się bardzo dziecinnie!
− Rozumiem.. zdziwiłam się, gdy obok mnie przebiegł jakiś dziwny chłopak, trzymający na plecach niemal identycznie wyglądającą osobę…
Shikamaru schował twarz w dłoniach i westchnął.
− Proszę, nie zwracaj na nich uwagi… − jęknął – Wystarczy, że wyprowadzili z równowagi Mistrza Namikaze..
Gdy syn Shikaku wypowiedział nazwisko blondyna, zauważył, że oczy jego rozmówczyni zrobiły się trochę większe, a ona sama mocno się zamyśliła. Zaskoczyła go ta reakcja, było to dla niego coś zupełnie nowego w wydaniu tajemniczej Kunoichi.
− Coś się stało? – spytał, aby wyrwać ją z zadumy.
− Przepraszam! – podniosła lekko głos – Nie pomyślałabym, że masz tak sławnego nauczyciela! – próbowała wybrnąć z tej sytuacji w miarę obronną ręką.
Młody strateg od razu wyczuł, że to nie jest prawdziwy powód jej zachowania, ale postanowił nic z tym nie robić. Przynajmniej na razie. Pomyślał natomiast o tym, czy nie pociągnąć tego jeszcze przez chwilę..
− Nauczyciel to za dużo powiedziane – uśmiechnął się − ale na pewno jest kimś z kim należy się liczyć. Choć, w tak złym stanie jeszcze go nigdy nie widziałem..
− Co masz na myśli? – spytała natychmiast.
− Piąta przed chwilą zabrała go ze sobą… nie wyglądało to zbyt dobrze. Z tego co pamiętam, weszli to tamtego pokoju – wskazał na jedne z drzwi.
− Rozumiem.. dziękuję ci za poświęcony czas! – tym razem ona się ukłoniła – Na pewno masz teraz wiele na głowie, już cię nie zatrzymuje! – dodała i odeszła.
Nara przez chwilę się jej jeszcze przyglądał, po czym skierował się na dach budynku, gdzie miała nadzieję zastać Uzumakiego. W końcu ktoś musi mu przekazać, że Namito jest w szpitalu.
Ktoś otworzył drzwi. Blondyn stojący na krawędzi lekko odchylił głowę, by zobaczyć kto go odwiedził. Był to jego przyjaciel, Shikamaru. Naruto cicho westchnął i poprawił swój czerwony płaszcz. Robiło się coraz zimniej, a z nieba zaczęły lecieć płatki śniegu. Czarnowłosy podszedł bliżej, ale nie stanął obok niego.
− To zabawne, jak łatwo ktoś może odebrać ci coś ważnego… − nagle odezwał się niebieskooki – Często wystarczy tylko chwila..
Znowu zapadła cisza. Młody strateg wiedział, co ma na myśli jego kompan, oraz wiedział, że nic więcej w tej kwestii nie może dodać.
− Jak ona to znosi? – spytał.
− Ino to silna dziewczyna, poradzi sobie – odparł syn Czwartego i odwrócił się w stronę swojego przyjaciela – Byłem u Hinaty i Chojiego… − dodał i opuścił głowę w dół − Prędko stąd nie wyjdą..
− Pozostaje nam tylko wspieranie ich w tych trudnych chwilach – orzekł i podszedł do blondyna – Muszę ci coś powiedzieć..
− Tak? – szepnął.
− Namito jest dość poważnie ranny…
Naruto natychmiast spojrzał na twarz Nary. Ten tylko pokiwał głową na znak, że to prawda. Uzumaki położył dłoń na jego ramieniu, a następnie szybko ruszył w stronę schodów.
Po kilkunastu minutach szukania, chłopak znalazł w końcu pokój, w którym znajdował się jego wujek. Będąc trochę zdyszanym, przełknął ślinę i zapukał. Odpowiedział mu dobrze znany głos Piątej. Otworzył drzwi i powoli wszedł do środka.
Była to dość mała sala tylko z jednym łóżkiem, na którym leżał nieprzytomny Namikaze. Poza tym parę szafek i stołków. Tsunade leczyła prawą rękę mężczyzny, a Shizune opatrywała mu głowę. Niebieskooki podszedł bliżej, aby przyjrzeć się obrażeniom.
− Nie ma już czego oglądać – odezwała się Czcigodna – Większość już wróciła do prawidłowego stanu, choć nie powiem, mocno oberwał.
− Uderzenie musiał przyjąć całkowicie na to ramie.. – dodała jej asystentka.
− Rozumiem.. – odparł i usiadł na jednym z krzeseł.
− Więcej dowiemy się kiedy odzyska przytomność – kontynuowała Hokage – Ten kretyn mocno dziś przesadził.
− To chyba rodzinne – zaśmiał się Naruto.
− Chyba tak.. – westchnęła, zakończyła leczenie i zaczęła owijać wszystko bandażem – Jeszcze dziś powinien się obudzić, jak chcesz możesz tu posiedzieć – wstała – Na mnie czekają jeszcze inni pacjenci!
Uzumaki kiwnął tylko głową, a Piąta razem ze swoją towarzyszką opuściła pomieszczenie. Gdy tylko drzwi się zamknęły, chłopak ciężko odetchnął i wyjął z kieszeni kamizelki książkę.
− Pewnie cię skończę zanim on się obudzi.. – szepnął sam do siebie i skupił się na lekturze…
Namito cicho stęknął i powoli otworzył oczy. Było ciemno, a jedyne światło w pokoju stanowiło to, przedostające się przez szybkę w drzwiach. Blondyn delikatnie przekręcił głowę, aby zobaczyć gdzie jest zegarek. Była godzina trzecia w nocy.
W pokoju nikogo nie było, choć krzesła rozstawione dookoła jego łóżka świadczyły o tym, że ktoś z pewnością tu siedział.
− Cholera…
Namikaze z drobnymi problemami się podniósł. Rozejrzał się po sali w poszukiwaniu swoich rzeczy, gdyż dopiero po chwili zorientował się, że ktoś go przebrał w szpitalne ciuchy. Zanim jednak wstał, zerknął na swoją ranną rękę. Poruszył nią, co trochę go zabolało, lecz nie było to coś, czego nie byłby w stanie znieść. Aby upewnić się, że ma rację, wyciągnął ją przed siebie i spróbował stworzyć Rasengana. Ten pojawił się niemal natychmiast.
− „Wszystko jest w porządku.. zapewne robota Tsunade.. kupię jej w ramach podziękowań dobrą butelkę sake…” – pomyślał i zeskoczył na podłogę.
Żółty Błysk podszedł do szafy i ją otworzył. Nie zastał tam stroju, jaki nosił dzisiejszego dnia. Był tam za to jego cały zwyczajny sprzęt. Szybko się przebrał, a gdy zapinał kamizelkę wyczuł, że ktoś stanął przed drzwiami do jego pokoju. Po cichu stworzył klona, który natychmiast wrócił do łóżka, a sam wszedł do środka garderoby. Jego kopia niestety miała na sobie to samo co on, więc musiała dokładnie przykryć się kołdrą, aby nie wzbudzić podejrzeń.
Namito usłyszał dźwięk, jaki wydają pośpiesznie otwierane i zamykane drzwi. Tajemniczy gość nawet nie zapalił światła, przez co obserwacja przez wąską szparę między drzwiczkami szafy była trochę trudna. Blondyn zauważył tylko, odwiedzająca go osoba ma na sobie ciemny płaszcz. Twarz zasłaniał kaptur.
− „ANBU..?” – pomyślał, ale szybko odrzucił tą tezę.
Z kolei jego wizytator stanął przy łóżku i lekko pochylił się nad klonem. Namikaze nie wiedział teraz za bardzo, co zrobić. Wyjść i go zaskoczyć, czy poczekać na rozwój wypadków? Zwłaszcza, że teraz widoczność stała się jeszcze gorsza..
Jōnin podjął decyzję. Cicho dobył z torby kunai i jeszcze ciszej zaczął wychodzić na zewnątrz. Miał szczęście, gdyż nic nie zaskrzypiało. Trochę się nagimnastykował, ale w końcu udało mu się stanąć za zagadkowym przybyszem. Ukrywając broń za plecami, będąc wciąż odwróconym w jego stronę, mężczyzna powoli cofał się do tyłu, aby zapalić światło.
Bardzo zdziwiło go, że ze strony gościa nie było żadnej reakcji. Czyżby nie zdał sobie sprawy, co tak naprawdę się dzieje? Cóż, zaraz poznamy odpowiedź na to pytanie. Niebieskooki położył właśnie dłoń na włączniku.
− Przepraszam, blondyneczko…
Namito słysząc te słowa zamarł. Znał ten głos. Głos który kiedyś był bliższy jego sercu niż jakikolwiek inny. Głos, głos przeszłości, o której on usiłował zapomnieć teraz powraca, a jego właścicielka stoi tak blisko.
Kunoichi w międzyczasie zdjęła z głowy kaptur, ukazując swoje długie szkarłatne włosy, pochyliła się jeszcze niżej i pocałowała kopię Sennina w policzek. Następnie energicznie, ze łzami w oczach, odwróciła się w stronę wyjścia. Ich spojrzenia niemal natychmiast się spotkały…
Nastała cisza. Przerwał ją dopiero odgłos, jaki wydaje klon kiedy znika. Wtedy Namito westchnął i ciepło się uśmiechnął. Dziewczyna zaś, mocno zmieszana, bacznie mu się przyglądała.
− Godziny widzeń chyba dawno się skończyły, prawda? – zapytał miło i zapalił światło.
− Taak, racja… − odparła, nie za bardzo rozumiejąc zamiary mężczyzny.
− Przepraszam za tego klona – kontynuował i podszedł do szafy, aby wyciągnąć resztę swoich rzeczy – Gdyby to była Tsunade, miałbym kłopoty! – zaśmiał się i zaczął pakować wszystko do plecaka.
Jego zachowanie całkowicie skołowało tajemniczą kobietę. Czyżby o niej zapomniał? Jego reakcja na samym początku na to nie wskazywała, ale…
− Dlaczego..? – spytała, a słone krople zaczęły samoistnie spływać po jej policzkach
Namito momentalnie spochmurniał i zerknął w jej stronę. Nie mógł zrozumieć, jak po wszystkim co zrobił, ona nadal go nie nienawidzi. Zasunął suwak i wstał. Nie wiedział, jak ma jej odpowiedzieć…
− Nie lubię się powtarzać..
− Kłamca!! – wrzasnęła – Skoro tak, to czemu mnie też wtedy nie zabiłeś?! – spytała z wyrzutem, całkowicie tracąc kontrolę nad swoim płacze.
Namikaze milczał. Miał dość tej rozmowy, głównie przez to, że zwyczajnie nie był do niej gotowy. Wiedział, że kiedyś ten moment nadejdzie, lecz nie sądził, że będzie to tak trudne. W tej chwili w jego głowie było tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Odwrócił głowę w jej stronę.
− Wybacz mi…
Dziewczyna ledwo to usłyszała, jednak na pewno zobaczyła w jego niebieskich jak niebo oczach żal i smutek. Chwilę po tym, Żółty Błysk rozpłynął się w powietrzu, zostawiając ją samą…
CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ…
Nadchodzi wiosna. Choć obecnie tego nie widać, gdyż mroźna i zimowa aura została zastąpiona wszechobecną szarością i deszczem, rzadko ustępując słonecznym dniom. Wioska Liścia zdążyła już zapomnieć o zamachu stanu, lecz gdzieniegdzie wciąż można było dostrzec jego skutki.
W ogóle, cała ta sprawa została zatuszowana, nawet Lord Feudalny nie wie, co tak naprawdę się stało. Więc oficjalnie, były to tylko manewry i ćwiczenia w celu poprawy bezpieczeństwa i współpracy… Prawie wszystko wróciło do normy. Prawie..
Zginęło sześćdziesiąt osiem osób, w tym siedmiu cywili. Konoha straciła siedemnastu Shinobi. Cała reszta poległych to członkowie Korzenia. Pogrzeb odbył się dwa tygodnie po zakończeniu działań zbrojnych. Zjawili się na nim wszyscy…
Kurenai ciężko było pogodzić się ze stratą ucznia. Tak samo jak reszcie osób, które znały Shino. Lecz, życie musiało toczyć się dalej. Ludzie odpowiedzialni za całą tą sytuację zostali odpowiednio ukarani. Większość pojmanych ANBU Danzō zostało skazanych na więzienie, kilku dostało nawet karę śmierci.
Namito odkąd wrócił do pełni sił, można rzec, przepracowywał się. Do Konohy wpadał tylko po to, by złożyć raport, uzupełnić zapasy i pogadać z Naruto, o ile ten też nie był w tym czasie na misji. Panowie w końcu szczerze ze sobą porozmawiali, choć ich relacje zbyt się przez to nie zmieniły.
Jeśli chodzi zaś o tajemniczą Kunoichi… cóż, zniknęła zaraz po spotkaniu z Namikaze. Od tamtej pory nikt o niej nie słyszał...
− Cholerna baba!! – krzyknął brat Czwartego wychodząc z budynku administracyjnego – Przymusowy urlop?! Od kiedy w ogóle takie coś istnieje?!
Niestety, blondyn wrzeszczał sam do siebie, gdyż obok nie było nikogo, kto mógłby mu odpowiedzieć. Niebieskooki westchnął i zaczął iść przed siebie. Nie obchodziło go nawet to, że padał dość rzęsisty deszcz. Teraz po prostu chciał pobyć sam ze swoimi myślami. W takiej sytuacji, było tylko jedno miejsce, gdzie niebieskooki mógł się udać.
Ichiraku świeciło w taką pogodę pustkami. Jōnin ucieszył się, że będzie mógł zjeść jedno ze swoich ulubionych dań w spokoju. Lecz od chwili, gdy bar znalazł się w zasięgu jego wzroku, coś go zaniepokoiło. Była to jakaś drobna osoba, siedząca w przysiadzie obok wejścia do lokalu.
Gdy Namito podszedł bliżej, okazało się, że jest jakaś młoda dziewczynka. Na oko miała maksymalnie dwanaście lat. Jej ubrania wskazywały, że przebyła bardzo długą drogę. A przynajmniej ciemnozielony płaszcz z kapturem, który miała na sobie. Gdy mężczyzna przechodził obok niej, ta delikatnie podniosła głowę do góry. Długa, złota grzywka opadała jej na czoło, częściowo przysłaniając również jasne, niebieskie oczy. Widząc to, uśmiechnął się i wszedł do środka.
− Witamy! – zawołali jednocześnie Teuchi i Ayame – Panie Namito, jest Pan cały mokry! – krzyknęła kobieta.
− Wiem wiem! – zaśmiał się i usiadł przy ladzie – Poproszę największy talerz jaki macie!
− Ramen „Uzumaki” raz! – wrzasnął właściciel.
− Uzumaki? Od kiedy macie takie coś w menu? – spytał zaskoczony.
− Od dawna! Nazwaliśmy go tak na cześć Naruto, naszego klienta wszechczasów! – odparła miło córka.
− Dawno cię u nas po prostu nie było! – dodał kucharz.
− Aha – westchnął i zerknął na wejście, gdyż poczuł, że ktoś się mu przyglądał.
Pomyślał, że była to może ta dziewczynka, ale wolał się jeszcze o nią dopytać.
− Hej staruszku, wiesz może, kim jest ta mała z przed baru? – zapytał.
− Niestety nie – pokiwał głową − Siedzi tam już od kilku godzin… chciałem z nią porozmawiać, ale zawsze gdy się odzywałem, ona od razu uciekała. Mimo to, zawsze też wracała…
− Rozumiem.. – odpowiedział i się na chwilę wyłączył.
Minutę później wstał i skierował się do wyjścia. Powiedział chociaż, że zaraz wraca..
Namito wyjrzał na zewnątrz. Obiekt jego zainteresowania siedział w tym samym miejscu jak wtedy, gdy ją zobaczył. Na ziemi było jednak błoto, a ślady na nim ujawniały, że niedawno ktoś się tutaj poruszał…
Blondyn pokiwał głową i wyszedł z baru. Dziewczynka była widocznie zaskoczona jego zachowaniem, gdyż szybko poderwała się do góry.
− Jesteś głodna?
Słysząc to pytanie, spojrzała na niego podejrzliwie i cofnęła do tyłu.
− Skoro przesiadujesz już tyle pod tą restauracją, musisz być głodna – kontynuował niebieskooki – Z pewnością też, lubisz ramen…
Tyle starczyło. Blondynka rzuciła się do ucieczki, jednak nie widziała, że jej rozmówca nie należy do tych, co szybko się poddają. Przez grzywkę opadającą na oczy, nawet nie zauważyła, kiedy na niego wpadła. Upadając, kaptur spadł jej z głowy, ukazując jej twarz w pełnej okazałości.
− Zapytam jeszcze raz – powiedział Namito i podał jej rękę – Jesteś głodna?
Dziewczynka była trochę przestraszona, ale w końcu nieśmiało złapała dłoń Jonina i się podniosła. Namikaze na wszelki wypadek już jej nie puścił. I tak, mimo cichy protestów, weszli razem z powrotem do baru.
− Staruszku, poproszę jeszcze jeden Ramen „Uzumaki”! – zawołał, sadzając swoją młodą towarzyszkę na stołku.
− Już się robi! – odparł i postawił przed nim jego wcześniejsze zamówienie.
Namito jednak podstawił miskę pod nos dziewczyny, ta zaś posłała mu chłodne spojrzenie.
− Jedz – oznajmił.
− Nie jestem głodna.. – szepnęła, ale jej żołądek dość szybko ją wsypał, przez co mocno się zaczerwieniła.
− Chyba ktoś tu oszukuje! − zaśmiał się brat Czwartego.
− Nie mam jak za to zapłacić! – krzyknęła blondynka, już o wiele śmielej.
− To żaden problem, ja stawiam – odparł miło – Jedz, gorące jest najlepsze!
Niebieskooka przez chwilę wpatrywała się w talerz, lecz nie wytrzymała tak zbyt długo i zabrała się do jedzenia. Sennin doznał lekkiego szoku, widząc w jakim tempie ramen znika z talerza. Może to przez głód, ale znał tylko dwie osoby do tego zdolne, z czego jedną z nich był on sam. W międzyczasie dostał też swoją porcję.
Namito spożywał w milczeniu, co i rusz zerkając w stronę dziewczynki. Jej porcja zniknęła naprawdę bardzo szybko, a jej humor znacznie się poprawił, gdyż nieśmiały uśmiech nie znikał z jej twarzy.
− Dziękuje za posiłek! – powiedział Namikaze gdy skończył.
− Dziękuje za posiłek! – niespodziewanie dołączyła się jego towarzyszka, czym trochę go zaskoczyła.
− Jak chcesz, to potrafisz się odezwać, co? – spytał.
− To, to nie tak, że… − lekko się zawstydziła – Mama zawsze powtarzała, że należy być uprzejmym, ale…
− Jak masz na imię?
− Shiro… − odpowiedziała po chwili namysłu, co wyglądało dość zabawnie.
− Ładnie! A więc, Shiro, czego taka młoda osoba, w dodatku sama, szuka w Liściu?
− Szukam kogoś… − odparła cicho i zeskoczyła ze stołka – Dzięki Panu, mogę kontynuować swoje zadanie! – dodała miło – Dziękuje za jedzenie! – ukłoniła się i wybiegła z baru.
− Uroczę dziewczę, nieprawdaż? – odezwał się Teuchi.
Żółty Błysk kiwnął tylko głową na znak, że się z tym zgadza. Następnie położył na ladzie zapłatę za posiłek, pożegnał się i wyszedł. Gdy znalazł się na zewnątrz, dziewczyny już nie było. W sumie nie dziwne, skoro deszcz praktycznie przestał padać…
− Urlop chyba będzie trochę ciekawszy, niż myślałem…
Rozdział wyszedł dość długo, prawda? Chociaż zastanawiałem się, czy go nie uciąć, to pomyślałem, że może uda mi się wzbudzić waszą ciekawość jeszcze bardziej ^^
Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Zaczęły się wakacje, więc rozdziały powinny pojawiać się trochę częściej, lecz nie obiecuje, że tak właśnie będzie ;p
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)