Finałowe rozstrzygnięcia - czas zacząć!
− Lordzie Danzō! – zawołał ANBU pojawiając się na dachu Siedziby Hokage – Siły Konohy…
Przywódca Korzenia westchnął, przerywając wypowiedź swojemu podwładnemu i spojrzał w niebo. Dzień był pochmurny, zapowiadało się na obfite opady śniegu. Tego dnia wiatr bardzo mocno zelżał.
− Wiem. – w końcu odpowiedział – Postępujcie zgodnie z planem – dodał.
Gdy ninja zniknął, Shimura powoli odwrócił się w stronę stojącego nieopodal Kakuzu.
− Nie przesadź – powiedział chłodno – Nie chce mieć strat w ludności cywilnej.
− Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że to niemożliwe? – spytał – Moim przeciwnikiem jest cała siła militarna tej Wioski, z tym przeklętym draniem na czele.
− Nie widziano go od dwóch dni – odparł Danzō i wrócił do swojej poprzedniej pozycji − Choć powinienem raczej powiedzieć, że nie dostrzeżono żadnej aktywności z jego strony.
− Twoi ludzie są aż tak niekompetentni?
− Nie. Mówimy tu o osobie pokroju Czwartego Hokage. Zresztą, o jego sile sam zdążyłeś się przekonać. W pojedynkę pokonał wasz duet…
− Zamilcz Staruchu! – przerwał mu członek Akatsuki – Gdyby nie to, że Lider zgodził się na twoją propozycję, nigdy by nas tu nie było, a ta baba nadal siedziała by w swoim wygodnym fotelu!
− Ale skoro tu jesteś, to może zacząłbyś wreszcie być przydatny? – odgryzł się założyciel Korzenia.
Kakuzu wpatrywał się w plecy swojego pracodawcy. Gdyby jego wzrok mógł, to pewnie przewiercił by Shimure na wylot. Skarbnik pokiwał tylko głową i ruszył do krawędzi dachu.
− Gdy to się skończy, zabije cię – rzucił i zeskoczył.
− Nie dożyjesz tej chwili…
W tym samym czasie, Naruto i Kakashi, razem ze swoim oddziałem, który składał się z Nejiego, Shikamaru i Ino wypoczywali w domu blondyna. Uzumaki sprawdził, czy nic nie zginęło, po czym przygotował dla każdego herbatę.
− Nie za szybko się rozluźniasz, Naruto? – spytała Yamanaka, gdy chłopak podał jej kubek z ciepłym napojem.
− Przecież mamy czekać na odpowiedni rozkaz – wzruszył ramionami niebieskooki – Nikt nie zabronił nam się przez chwilę zrelaksować! – dodał wesoło.
− Zgadzam się z nim – wtrącił się Nara – To czekanie jest naprawdę upierdliwe.
− Nic na to nie poradzimy. Zwiadowcy jeszcze nie wrócili, a twój ojciec nie pośle ludzi na ślepo – powiedział Hatake, nie odrywając wzroku od książki – Musimy wiedzieć, z czym mniej więcej przyjdzie nam się mierzyć.
Wszyscy na moment zamilkli. Wiedzieli, że ich przeciwnikami będą wyszkoleni członkowie Korzenia i Kakuzu. Lecz tak naprawdę to pierwszy raz, kiedy są w takiej sytuacji. Sytuacji bardzo zbliżonej do wojny. Mimo, że mają starać się brać jeńców, są świadomi tego, że nie obejdzie się bez strat.
Operacja ta ma być trzyfazowa. Siły Konohy zaatakują małymi grupami, podobnymi do tej, którą dowodzi Kakashi. Pierwsza faza zakłada zabezpieczenie granicy Wioski tak, aby nikt z niej nie wyszedł, ani nie wszedł.
Druga faza to wyeliminowanie sił przeciwnika oraz ochrona mieszkańców. Jeśli wszystko podczas tej części planu pójdzie dobrze, przejście do trzeciej fazy może okazać się zbędne. Ta bowiem polega na szturmie na Siedzibę Korzenia i całkowite jego zniszczenie, aczkolwiek Shikaku nie przewiduje, by organizacja Danzō walczyła do samego końca, gdyż po prostu nie mają do tego wystarczająco dużych sił.
Cała piąta nadal zastanawiała się nad różnymi scenariuszami, które mogą się wydarzyć, gdy nagle do domu wszedł posłaniec.
− Widzę, że dobrze się bawicie! – zawołał stając w progu salonu.
− Lord Jiraiya! – przestraszyła się Ino.
− Sensei! Coś się stało? – spytał Naruto.
− Mam dla was rozkazy…
Wszyscy w jednej chwili spoważnieli. Nawet Kakashi odłożył swoją lekturę. Sannin z uśmiechem na ustach przyjrzał się każdemu po kolei, a następnie westchnął.
− Macie wyruszyć już teraz – zaczął – Waszym zadaniem jest zakradnięcie się do Siedziby Korzenia i odbicie Piątej.
− To świetnie! – krzyknął radośnie Uzumaki.
− Czyli jest tak jak myślałem… − odezwał się do tej pory milczący Neji – Skład naszej drużyny nie został wybrany przypadkowo. Medyk, mój Byakugan, świetny strateg i dwóch najsilniejszych Shinobi jakimi obecnie dysponujemy – wymienił − To oczywiste, że nie poślą nas do zwykłej ulicznej walki.
− Nie mamy jednak pewności, że Czcigodna wciąż tam jest, prawda? – wtrącił Shikamaru – Jedyną osobą, która tam była i ją widziała, był Mistrz Namikaze, a to było przedwczoraj rano – westchnął – Do tej pory nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu…
− O niego się nie martw! – oznajmił Jiraiya – Jak go znam, to dostosuje się albo do naszych działań, albo postawi przed sobą jakiś cel i go zrealizuje…
− Rozkazy od Lorda Danzō są jasne! Mamy przenieść Hokage i jej asystentkę do zachodniej kryjówki, zanim nastąpi atak! – pokrzykiwał na swoich podwładnych jeden z dowódców Korzenia.
Światła na korytarzu więziennym były pogaszone. Jedynym źródłem światła była pochodnia trzymana przez jednego z żołnierzy.
− Akurat teraz musiało zabraknąć prądu – jęknął kapitan podchodząc do celi.
Iluzja ukrywająca pomieszczenie została zdjęta, a lider grupy podszedł do kraty, szepnął coś, a te natychmiast się otworzyły. Po chwili ze środka zostały wyprowadzone obie panie. Tsunade wróciła część siły, lecz nie na tyle, aby móc walczyć.
Na ten moment czekały dwie postacie, bacznie przyglądające się wszystkiemu z cienia.
− Jesteś gotowa?
− Tak.
Nie minęła chwila, a tajemnicza para ujawniła swoją obecność i ruszyła w stronę grupy idącej ku wyjściu. Zaskoczenie w ich szeregach było tak wielkie, że nawet nie zdążyli zareagować. Pochodnia została zgaszona, a mroczne postacie zabijały jednego po drugim, aż po kilku sekundach zostali tylko oni i więźniowie.
− Kim jesteście?! – krzyknęła Czcigodna
− My? – spytał mężczyzna, a w tym samym momencie wróciło światło, ukazując kobietom kto przed nimi stoi.
− ANBU?! – spytała panicznie Shizune.
Rzeczywiście, stało przed nimi dwoje ludzi ubranych w tradycyjne stroje jednostki specjalnej Konohy. Wyższy, mężczyzna i trochę niższa, dziewczyna. Piąta przez chwilę się w nich wpatrywała, gdy nagle dostrzegła pewien szczegół...
− To Ty…?!
− Neji, widzisz coś? – spytał Kakashi, gdy tylko weszli do siedziby Korzenia.
Dojście tutaj nie sprawiło im żadnych problemów. Z łatwością minęli wszystkich napotkanych przeciwników. Nie natknęli się też nigdzie na ślad Kakuzu, co z ulgą przyjęła cała drużyna z wyjątkiem Naruto.
− Nie… przed nami rozciąga się długi korytarz, prowadzi on w dół, a na jego końcu znajduje się jakieś większe pomieszczenie. Ani śladu wroga, czy naszego celu.
− Kiepsko to wygląda… − westchnął Shikamaru – To może być pułapka.
− Pułapka czy nie, mamy misję do wykonania! – zawołał Uzumaki i ruszył przed siebie.
− Jesteś naprawdę upierdliwy, wiesz? – jęknął Nara i zaczął iść za nim.
To samo uczyniła reszta grupy. Odkąd przechodził tędy Namito, nic się nie zmieniło. Nadal było tu ciemno i trochę strasznie, a droga niesamowicie się dłużyła. W końcu jednak, piątka Shinobi dotarła do pokoju, o którym wspomniał Hyūga.
Pierwsze co rzuciło się im w oczy, to wielka dziura w jednej ze ścian. Na ziemi leżały strzępki materiałów, a mniej więcej na środku leżała wielka, czerwona kosa i ramię. Większa część podłogi była również trochę przysmażona.
− Więc to tu doszło do walki… − odezwał się po chwili Hatake – Namito nie przebierał w środkach!
− To musiał być naprawdę świetny pojedynek! – zachwycił się Naruto.
− Z pewnością, ale nie mamy czasu aby podziwiać to dzieło zniszczenia – skarcił go Shikamaru, który zdążył już wejść po schodach prowadzących do kolejnego korytarza – Pośpieszmy się!
Zanim jednak mogli ruszyć dalej, Neji musiał odszukać odpowiednią drogę. Po kilku minutach udało mu się to zrobić, dzięki czemu drużyna kontynuowała bieg. Lecz tam, gdzie powinny znajdywać się Tsunade i Shizune, kuzyn Hinaty do tej pory nie widział. Wolał na razie nie mówić o tym reszcie, gdyż chciał się upewnić, że nic nie zakłóca pracy jego Byakugana. Dodatkowo martwiły go leżące bez ruchu osoby, które dopiero teraz zobaczył, a zwłaszcza to, że nie wyczuł w nich żadnej energii życiowej.
W ten sposób, drużyna Kakashiego pokonała tą samą drogę, co Namikaze dwa dni wcześniej. I w końcu, po kilkunastu minutach, osiągnęli swój cel. Blok więzienny przywitał ich tak samo, jak cała reszta kompleksu. Chcąc nie chcąc, Shinobi powoli weszli w korytarz.
− Ciała.. – wskazał Naruto – Nasi?
− Nie – odparł Hatake podchodząc do jednego – Korzeń. Ino, sprawdź, jak długo już tu leżą! – rozkazał.
Yamanaka bez słowa podbiegła do pierwszego lepszego trupa i zaczęła go badać. Reszta zaś w tym czasie zaczęła przeszukiwać cele. Nikogo jednak nie znaleźli.
− A więc, mamy tu pięciu martwych ANBU Korzenia i ani śladu Czcigodnej – westchnął Shikamaru.
− To niemożliwe… − szepnęła blondynka.
− Co się stało? – spytał Uzumaki.
− Przyjrzałam się już dwóm z nich i… wychodzi na to, że są martwi co najmniej od wczorajszego wieczoru!
Wszyscy zamarli. Ta informacja oznaczała bowiem to, iż ktoś był tu przed nimi i prawdopodobnie porwał Tsunade i Shizune. Oznaczało to po prostu klęskę…
− Ino, jak wyglądają ich obrażenia?! – zapytał nerwowo Nara.
− Precyzyjne, pojedyncze ataki. To była szybka śmierć…
− Wygląda to na robotę kogoś, kto zna się na rzeczy – dodał niebieskooki chłopak – Tylko kogo?
− Też się nad tym zastanawiam!
Odpowiedź ta dobiegła ich z końca korytarza. Drużyna szybko spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyli opartego o ścianę ANBU, który z założonymi rękoma się w nich wpatrywał. Mogła to być tylko jedna osoba.
− Namito! – zawołał Kakashi – O co tu chodzi?
− Sam chciałbym wiedzieć – odparł i zdjął maskę – Znalazłem ich tutaj kilka godzin temu – dodał i zaczął iść w ich stronę – Czcigodna była zamknięta w celi za mną… − westchnął – Pojawiłem się tutaj, gdyż właśnie zaczął się szturm na Wioskę – mówił dalej – Nie miałem już żadnych pomysłów, więc pomyślałem, że zacznę od początku…
− Czyli przez cały ten czas ich szukałeś? Nie jest dobrze… − jęknął Shikamaru.
− Nie widzę niczego… − wtrącił Neji, który od dobrych kilku minut rozglądał się na wszystkie strony.
− Co teraz zrobimy? – spytała Ino.
− Wróćcie na górę, pomóżcie reszcie – odpowiedział krótko Namito – Nic tu po was.
− A co z tobą? – powiedział Uzumaki.
− Postaram się znaleźć Danzō. Jeśli mi się nie uda…
Blondyn nie dokończył, gdyż nagle wszystko zaczęło się niemiłosiernie trząść. Ze ścian zaczął sypać się gruz, a po chwili zgasło wszelkie światło.
− Co jest do cholery?! – wrzasnął Naruto.
− To z góry… W Wiosce musiała nastąpić jakaś wielka eksplozja! – krzyknął Nara.
− Złapcie się mnie, zabiorę was na powierzchnię! – rozkazał Żółty Błysk.
Cztery budynki zostały doszczętnie zniszczone, a w miejscu wybuchu powstał wielki krater. Dookoła leżeli ranni i zabici, a wszystkiemu z krawędzi dziury przyglądał się Kakuzu. Obok niego leżał ledwo przytomny Chōji, zaś kilka metrów dalej, z przebitym na wylot przez członka Akatsuki ramieniem, stała oparta o gruzowisko Hinata.
− Za… Zapłacisz za to! – wrzasnęła ostatkiem sił Hyūga.
− Wiesz jak to jest stracić coś cennego dziewczynko? – spytał chłodno mężczyzna – Ten tutaj to twój przyjaciel, prawda? – wskazał na Akimichiego.
Kuzynka Nejiego milczała. W jej głowie zaczęły powstawać najgorsze możliwe scenariusze.
− Milczysz, a milczenie oznacza zgodę – kontynuował – Myślę, że to dobra pora, aby się pożegnać… − zakończył, a w tym momencie obok niego pojawiło się jedno z jego serc – Zakończ to!
Maska się otworzyła, a w jej wnętrzu można było dostrzec ogień. Hinata wykonała krok w stronę przeciwnika, ale natychmiast upadła.
− Chōji!!
Rozdział pojawił się chyba trochę szybciej niż poprzedni, prawda?
Długością może nie zachwyca, ale kończy trzy częściową notkę 42.
Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Gorąco liczę na wasze komentarze!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)