Walki o Konohe ciąg dalszy!
Dwa razy w prawo, prosto i trzeci skręt w lewo, potem schodami w dół i ponownie prosto. Jak dotąd nie natknąłem się na wroga, a Kakuzu wciąż nie wydostał się z bariery... chyba.
Dzięki
Trybowi Mędrca z łatwością zlokalizowałem Tsunade i Shizune. Były zamknięte, a
ich chakra nie była zbyt silna, co trochę mnie zaniepokoiło. Oprócz tego,
okazało się, że w kompleksie nie ma Danzō.
Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, przynajmniej nie muszę sobie nim teraz
zaprzątać głowy.
W końcu
dotarłem do miejsca, w którym wyczułem chakre złapanych kobiet. A przynajmniej
do jego okolic, bowiem przede mną znajdował się bardzo długi korytarz. Po obu
jego stronach widoczne były kraty, co oznaczało, że trafiłem do więzienia
Korzenia. W którejś z tych cel znajdowały się moje przyjaciółki.
Powoli
ruszyłem do przodu, zaglądając do każdego zamkniętego pomieszczenia. Wszystkie
pokoje były puste. Czyżby mój Tryb Mędrca został oszukany? Nie, to nie możliwe…
Przeszedłem
korytarz w tą i z powrotem, ale Pań nie było w żadnej celi. Jedyne co znalazłem
do kilka szkieletów i szczurów. Będąc lekko sfrustrowany, postanowiłem zebrać
odrobinę naturalnej energii. Gdy tylko zakończyłem, natychmiast poczułem chakre
poszukiwanych przeze mnie osób. Spojrzałem w stronę końca korytarza i błyskawicznie
tam podbiegłem.
−
„Sprytne.. prawie się dałem nabrać” – pomyślałem.
Dotknąłem
dłonią zimnej ściany, która tak naprawdę nią nie była. Palcami drugiej ręki
utworzyłem pół pieczęć i zacząłem oddziaływać na mur swoją chakrą. Nic się
jednak nie działo, chociaż wiedziałem, że przede mną znajduje się iluzja.
Zacząłem zwiększać ilość energii wkładanej w tą czynność. W końcu doszła ona do
takiego poziomu, że powietrze wokół mnie zaczęło wirować.
Po kilku
minutach przełamałem to Genjustu. Założył je ktoś, kto naprawdę zna się na
swoim fachu, to trzeba przyznać. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilką
trzymałem dłoń nie było już nic, a moim oczom ukazała się kolejna cela, w
której znajdowały się Tsunade i Shizune.
Ich pokój
więzienny różnił się trochę od pozostałych. Danzō zapewnił im tutaj w miarę godne
warunki. Dwa łóżka, stół z krzesłami, toaleta, oraz kilka książek. Biorąc pod
uwagę to, że w reszcie cel nie było dosłownie niczego, obie Panie żyły tu w
luksusie!
Asystentka
Czcigodnej siedziała obok łóżka, w którym leżała nieprzytomna Piąta. Walka z
tamtymi dwoma musiała ją mocno wyczerpać. Po mojej czarnowłosej przyjaciółce
widać było tylko wiele nie przespanych nocy, które zapewne spędziła opiekując
się swoją mentorką.
Medyczka
powoli podniosła głowę i spojrzała w moją stronę. Gdy tylko mnie zobaczyła
natychmiast wstała, jakby zapominając o zmęczeniu, a następnie podbiegła do
kraty.
−
Namito!! –
wrzasnęła nie mogąc powstrzymać łez – Dzięki Bogu!! Nawet nie wiesz jak
się cieszę, że cię widzę!!
−
Ciebie też dobrze widzieć – uprzejmie odpowiedziałem – Szkoda, że w
takich okolicznościach… − dodałem chłodno.
− Danzō nas zdradził… Sprzymierzył się z
Akatsuki…
−
Wszystko wiem, nie musisz nic mówić – przerwałem jej –
Porozmawiamy, gdy was stąd wyciągnę.
Shizune słysząc
to spuściła głowę w dół, a kilka jej łez opadło na ziemie.
−
Obawiam się, że to nie możliwe – powiedziała bardzo poważnie.
−
Dlaczego?! –
spytałem zaskoczony.
−
Ta krata została zapieczętowana Pieczęcią Krwi. A założył ją…
−
Danzō? – wtrąciłem
się jej w zdanie.
−
Dokładnie –
potwierdziła i spojrzała ponownie na mnie – To jednak nie wszystko! – krzyknęła
widząc, jak rozgrzewam nadgarstki − Gdybyś próbował otworzyć te drzwi
siłą, to cała ta cela wyleciała by w powietrze.
−
Cholera!! –
wrzasnąłem ze złości i uderzyłem w ścianę pięścią –
Prawdopodobnie mógłbym zdjąć tą pieczęć własnoręcznie, ale zajęło by mi to zbyt
dużo czasu… −
powiedziałem i obejrzałem się za siebie – A czasu niestety już nie mam…
−
Co masz na myśli…? – spytała niepewnie Shizune.
−
Zbliża się ktoś, kogo mogło zdarzyć mi się naprawdę rozłościć… − odparłem i
westchnąłem –
Posłuchaj, w Wiosce obowiązuje obecnie Faza Czwarta, tak więc wszystko
kontroluje Korzeń. Mamy również jedno zmartwienie mniej, gdyż pozbyłem się
Hidana. Teraz jedyne co pozostaje nam zrobić, to czekać na powrót naszych sił.
Do tego czasu, postaram się trochę tu jeszcze namieszać –
przedstawiłem sytuacje najszybciej jak umiałem – Jeśli Czcigodna się obudzi, przekaż
jej to co trzeba… −
zakończyłem i odpychając się ręką od ściany, odwróciłem się na pięcie – Wytrzymajcie
jeszcze trochę.
−
Wytrzymamy! –
odparła głośno czarnowłosa – Powodzenia!
Delikatnie
się uśmiechnąłem i wyciągnąłem z kabury swój kunai. Niemal w tej samej chwili
do korytarza wpadło kilkunastu zamaskowanych ninja, z Kakuzu na czele. Jedyną
rzeczą jaką zapewne zobaczyli to kurz, który podniósł się do góry, gdy
wykonałem teleportacje.
Pojawiłem
się w pokoju, o którego istnieniu prawdopodobnie nikt oprócz mnie nie wie.
Jedna duża szafa, łóżko oraz krzesło ze stolikiem – te rzeczy
znajdowały się tu od samego początku. Wszędzie zalegały tony kurzu, ale to nie
było teraz ważne. Jestem tu trzeci raz w
swoim życiu, tym razem jednak zostanę tu na zdecydowanie dłużej.
Zapaliłem
światło i podszedłem do torby leżącej na posłaniu. Przyniosłem ją tutaj przed
moim ponownym przyjściem do Ichiraku. Otworzyłem ją i wyjąłem jej zawartość na
zewnątrz. Było to kilka zestawów moich kunai, lekki prowiant oraz strój ANBU na
przebranie.
Nie
należałem do tej jednostki zbyt długo, ale swoją maskę symbolizującą orła
zatrzymałem na pamiątkę. Od tamtego czasu trochę urosłem, zatem ubiór
składający się z szarego pancerza i przedramienników musiałem załatwić sobie
nowy. Nie zdejmowałem swojej czarnej
bluzy, ze względów na panującą aurę prędzej bym się przeziębił niż cokolwiek
zdziałał.
Podszedłem
do szafy. Do tej pory tam nie zajrzałem, a może Czwarty zostawił w niej coś
ciekawego. Otworzyłem ją. W środku znalazłem kilka kamizelek naszej Wioski,
miecz który natychmiast wziąłem, oraz czarny pokrowiec na ubranie. Rzuciłem
ostrze na łóżko i sięgnąłem po interesujący mnie przedmiot. Rozsunąłem suwak, a
moim oczom ukazało się coś, czego nie spodziewałem się tu znaleźć.
Uśmiechnąłem
się i zamknąłem futerał.
−
To przywołuje wspomnienia! – powiedziałem sam do siebie.
Ponownie
podszedłem do łóżka i chwyciłem kilka kulek ryżowych. Po ich zjedzeniu
wyciągnąłem z torby pusty zwój i rozpocząłem pisanie wiadomości.
−
„Mam nadzieję, że szybko to do ciebie dojdzie…”
Zakończywszy,
wstałem i przytwierdziłem miecz na swoich plecach, przyczepiając jego pochwę w
przeznaczonym do tego miejscu, po czym uzupełniłem zapas kunaiów.
Sprawdziłem
wszystko jeszcze raz, chwyciłem swoją maskę ANBU i przeniosłem się kilkanaście
metrów do góry. Od razu poczułem powiem bardzo chłodnego wiatru, choć nie był
on zbyt silny. Z nieba delikatnie prószył śnieg. Widok na Konohę z kamiennej
głowy Czwartego Hokage był naprawdę ładny.
Rozejrzałem
się dookoła siebie. Nie dostrzegłszy nikogo, wykonałem szybko kilka znaków i
przywołałem żabę –
kuriera. Podałem jej wcześniej napisaną wiadomość, a ta natychmiast zniknęła w
kłębie dymu.
Jeszcze
przez chwilę wpatrywałem się w ośnieżone dachy Wioski Liścia, poczym wziąłem
głęboki wdech zimnego powietrza. Nie wiedziałem za bardzo co teraz ze sobą
zrobić. Głośno westchnąłem i założyłem na twarz swoją drewnianą maskę. Przez
moment kiwałem głową na wszystkie strony, aby sprawdzić czy dobrze widzę przez
otwory na oczy.
Stwierdzając,
że wszystko gra, ruszyłem biegiem do przodu i zeskoczyłem z kamiennej podobizny
mojego brata. Nadszedł czas na improwizację!!
Dwójka Jōninów powoli pokonywała odległość
dzielącą ich od miejsca zbiórki. Podróż nie należała do najprzyjemniejszych,
gdyż warunki na drodze nie były zbyt dobre. Na szczęście nie padał śnieg, a przynajmniej
się na to nie zanosiło. Po za tym zaczynało się
ściemniać.
Jednak
mężczyźni nie chcieli się zatrzymywać. Wiedzieli, że muszą jak najszybciej
dotrzeć do sił Konohy. W końcu Faza Czwarta to bardzo poważne wydarzenie, które
na pewno zostanie zauważone przez pozostałe Ukryte Wioski. Niektóre z nich mogą
to nawet chcieć wykorzystać, a na to Shinobi Liścia pozwolić nie mogą.
Lecz po
pewnym czasie, krótko po tym jak słońce zniknęło za horyzontem, Naruto i
Kakashi coś poczuli.
− Sensei? – spytał dla pewności Uzumaki.
− Poczekajmy
na ich ruch…
Hatake
podejrzewał, że może nastąpić atak. Z doświadczenia wiedział, że takie rzeczy
lubią przytrafiać się tej porze dnia. Na dodatek był to jeden z głównych
szlaków, więc bandyckie napady nie są tu żadną nowością.
− „Mamy
szczęście” – pomyślał
szaro włosy spoglądając na niebo –
„Chmury się rozproszyły, księżyc będzie naszym sprzymierzeńcem”
Po kilku
minutach, równy teren po ich lewej stronie zaczął zamieniać się we wzniesienie.
Panowie wiedzieli, że jest to bardzo dobre miejsce na zasadzkę, lecz
postanowili nie dawać po sobie poznać zdenerwowania, po prostu cierpliwie
czekali.
Chwilę po
tym, Kakashi poczuł na swoim prawym ramieniu jakiś dziwny ciężar. Szybko
skierował tam swój wzrok.
−
Co to…? –
spytał na głos, widząc białą pająkopodobną rzecz.
−
KATSU!! − rozległo się ze szczytu górki.
Pajęczak
zaświecił się i wybuchł. Naruto zdezorientowany patrzył, jak jego Mistrz znika
w eksplozji. Chłopak zdążył tylko spojrzeć w górę, gdy poczuł delikatne ukłucie
w szyję. Obraz przed oczami zaczął mu się wirować i po chwili upadł na plecy,
nie stracił jednak świadomości.
Minutę
potem pojawiły się nad nim cztery postaci. Był to jakiś niski, a może
przygarbiony łysy człowiek, wysoki mężczyzna o blond włosach i dwóch jakichś
dziwnych białoskórych gości.
−
Łatwo poszło, nie sądzisz Mistrzu Sasori? – spytał blondyn.
−
Informacje od tego starucha Danzō
okazały się przydatne, chociaż spodziewałem się czegoś więcej po słynnym
Dziewięcioogoniastym – odparł znany Lalkarz.
−
Zabierzmy go do kryjówki – dodał jeden z białych stworów – W okolicy
roi się od Shinobi Konohy.
Biały Zestu
schylił się, aby podnieść Uzumakiego, lecz gdy tylko go dotknął, niebieskooki
zniknął w kłębie dymu, a na jego miejscu pojawiła się bomba. Czwórka z Akatsuki
natychmiast odskoczyła, lecz na to tylko czekali Jōnini. Z nieba na dwóch białych
osobników jak grom spadł Kakashi, przebijając obu na raz swoim Raikiri. Z kolei
Naruto pojawił się przed Sasorim i Deidarą dosłownie znikąd. Duża w tym zasługa
Trybu Mędrca, który chłopak w międzyczasie aktywował.
Lalkarza
trafił bezpośrednio, zaś ekspert od eksplozji zdążył zrobić unik. Nie wiedział
on jednak jak działa Senjustu, przez co bardzo szybko wylądował obok swojego
partnera, wbity w pagórek z którego zaatakowali.
−
Nie sądziliście chyba, że damy się tak łatwo pokonać? – spytał
chłodno syn Czwartego, poprawiając jednocześnie czerwony płaszcz.
−
Wasi biali przyjaciele nie należą do takich, co potrafią ukryć swoją obecność,
prawda? –
powiedział Hatake stając obok swojego ucznia – Do tej pory naliczyłem ich już
piętnastu… −
dodał i wskazał na swojego Sharingana.
−
Dranie! –
wrzasnął Deidara podnosząc się – Nie doceniacie mojej sztuki!!
−
Masz na myśli tą wybuchającą glinę z twoich toreb? – zapytał
Uzumaki pokazując na niego palcem – Twoim towarzyszem z kolei jest
Sasori Czerwonego Piasku, czyż nie?
−
Całkiem sporo wiesz, jak na taką pchłę – wtrącił się Lalkarz.
−
Całkiem sporo gadasz, jak na taką dużą lalkę! – odgryzł się blondyn.
Choć Naruto
całkiem nieźle się bawił, wiedział tak naprawdę, że są w kiepskiej sytuacji.
Ich przeciwnikami oprócz tej dwójki był jeszcze oddział białych Zestu, co nie
zbyt napawało optymizmem. Lecz… dzięki Trybowi Mędrca wiedział, że całkiem
szybko wszystko może się odwrócić. Dlatego grał na zwłokę.
−
Sensei, proszę mi zaufać i biec za mną – szepnął Uzumaki.
−
Masz jakiś pomysł? – spytał szaro włosy
−
Kilka się znajdzie – odpowiedział z uśmiechem
niebieskooki i wyciągnął z kieszeni dwie bomby dymne – ZACZYNAMY!!
Po tym
okrzyku, chłopak rzucił drobnymi kulkami w ziemię, Gdy tylko dookoła nich
powstała ogromna chmura, Jōnini
błyskawicznie ruszyli za siebie, wbiegając w las. Sennin wiedział, że ruszyła
za nimi prawie dwudziestoosobowa pogoń, ale za bardzo się tym martwił. Teraz
liczyło się tylko to, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce, w którym poczuł
bardzo znajomą mu chakrę.
−
Naruto!! –
krzyknął Hatake spoglądając na niebo.
−
Wiem! Musimy biec szybciej!! – zawołał.
Dając
kolejny krok, Uzumaki zostawił w ziemi wgniecenie, a dookoła niego powstała
niewielka fala uderzeniowa. Kopiujący Ninja nie mógł uwierzyć w to co widzi,
nie zdając sobie do tej pory sprawy, jak naprawdę silny jest jego uczeń.
Doświadczony
Shinobi nie miał jednak teraz czasu na rozmyślenia, gdyż wokół nich zaczęły
wybuchać gliniane twory Deidary. Mimo to, nie zamierzał zostać w tyle i zaczął
biec najszybciej jak umie, co ledwo starczyło aby nadążyć.
Wraz z
pokonywanym dystansem, las stawał się coraz rzadszy, nie tylko za sprawą
eksplozji. W końcu, Kakashi dostrzegł główną tego przyczynę. Przed nimi
rozciągała się przepaść, a chłopak, w którego plecy teraz się wpatrywał. chyba
miał zamiar w nią skoczyć.
−
Myślicie, że mi uciekniecie?! – wydarł się były Shinobi Iwagakure.
Uciekająca
dwójka go zignorowała.
−
Naruto, jesteś pewien?! – spytał Hatake, gdy od końca drogi
dzieliło ich kilkanaście metrów.
−
Tak! Zaufaj mi!! –
odparł blondyn i skoczył w dół.
Nie mając
większego wyboru, Kopiujący Ninja uczynił to samo. Lecący za nimi członek
Akatsuki zatrzymał się w powietrzu, nie wiedząc za bardzo co teraz zrobić. W
międzyczasie dogoniły go wszystkie klony białego Zetsu.
− „Cholera!
Nie pozwolę im uciec!” – pomyślał Mistrz Eksplozji.
Ze
złowrogim uśmiechem na ustach, ruszył za Joninami w przepaść. Jednak, gdy tylko
zobaczył to, co skrywała rozciągająca się przed nim czeluść, momentalnie
zbladł.
−
Z DROGI PTASZYNO!! – potężny okrzyk Żabiego Szefa niemal
ogłuszył członka Akatsuki.
Wielka
Ropucha z ogromną prędkością uderzyła w Deidarę, przeleciała nad odziałem
białych Zetsu oraz dopiero co przybyłym Sasorim i wylądowała kilkadziesiąt
metrów dalej, aby od razu wykonać kolejny bardzo długi skok, i jeszcze bardziej
powiększyć odległość ich dzielącą.
Mistrz
Marionetek, trochę zrezygnowany, spojrzał w stronę oddalającego się celu, a
następnie skupił się na znalezieniu swojego partnera. Nie musiał tego długo robić,
gdyż wystarczyło, że usłyszał głośny jęk. Blondyn wisiał na gałęzi, z grymasem
bólu na twarzy.
−
Jak zwykle musisz być tak lekkomyślny? – spytał chłodno Lalkarz.
−
Zamknij się! Zamiast gadać, mógłbyś mnie stąd ściągnąć! – wydzierał
się Deidara –
Chyba mam coś złamane…
Tymczasem,
na grzbiecie Gamabunty, trwała bardzo żywa rozmowa.
−
Znalazłem was o bardzo dobrej porze, co? – spytał z uśmiechem Jiraiya.
−
Chociaż raz ci się udało! – odparł zaczepnie Naruto.
−
Co ty tu robisz? Myślałem, że nie będzie cię jeszcze kilka miesięcy… − wtrącił się
z pytaniem Kakashi.
−
I nie byłoby mnie, gdybym kilka godzin temu nie otrzymał tego – wyjaśnił
Sannin i wyjął z kieszeni zwój – Faza Czwarta to bardzo poważna
sprawa… dodatkowo mamy sprawę Danzo, który sprzymierzył się z Akatsuki.
−
Sprzymierzył się.. z Akatsuki?! – niedowierzał Hatake – Od kogo jest
ta wiadomość?
−
Od Namito. To on uruchomił Fazę. Jest tu ogólny opis tego, co obecnie dzieje
się w Wiosce, oraz prośba abym odnalazł Naruto.
−
Wiemy, dlaczego natknęliśmy się na tą dwójkę… − powiedział Uzumaki – Danzō zdradził im, gdzie będę! – krzyknął ze
złości –
Czy Sensei napisał coś jeszcze?
−
Udało mu się odnaleźć Tsunade i Shizune, a jego przeciwnikami w Liściu był
Hidan i Kakuzu. Ten pierwszy podobno wącha już kwiatki od spodu…
−
Jakieś dobre wieści… − odetchnął Kopiujący Ninja – Za ile
będziemy w punkcie zbornym? – zwrócił się do blondyna.
−
W tym tempie? Myślę, że za godzinę.
Niestety,
Szef chwilę później stwierdził, że nie chce mu się ich dalej wieść i zniknął w
kłębie dymu. Dlatego resztę drogi trójka Shinobi z Konohy musiała pokonać
pieszo. W takim towarzystwie czas mijał im bardzo szybko.
Po niemal
czterech godzinach biegu, w końcu dotarli na miejsce. Wielki obóz był dość
pilnie strzeżony, byli tu również ludzie z Suny. Na nic nie czekając, ruszyli
do centrum dowodzenia, aby się zameldować oraz zdać raport.
Po kilku
minutach stanęli przed największym namiotem jaki się tu znajdował. Strażnicy
natychmiast wpuścili ich do środka, gdzie zastali Temari, Shikaku, Shikamaru
oraz dwójkę ze starszyzny Wioski.
−
Jak zwykle się spóźniasz, Kakashi! – zawołał żartobliwie starszy Nara – Naruto,
Lordzie Jiraiya, dobrze was widzieć! – dodał i lekko się ukłonił.
−
Was również! –
odrzekł z uśmiechem Sannin – Jednak to nie czas na uprzejmości! – powiedział
poważnie i rzucił do głównego Stratega Konohy zwój od Namito – Przeczytaj
dokładnie i uwzględni to w swoim planie. Sądzę, że Kakashi też będzie miał
trochę do powiedzenia.
−
Taa.. –
przytaknął szaro włosy.
−
Czy Gaara się zjawi? – spytał Naruto.
−
Powinien przybyć tu jutro po południu – odparła starsza siostra Kazekage.
Rozmowy i
narady trwały jeszcze kilkanaście minut, po czym przybyłej trójce zostały
przydzielone namioty. Po tym, niewątpliwie długim dniu, należy im się w końcu
chwila odpoczynku, bowiem wraz z przybyciem czerwonowłosego przyjaciela Naruto,
rozpocznie się pierwszy etap kontrataku…
Witam i przepraszam za tak długą nieobecność!
Rozdział 42 będzie miał jeszcze 3 część, ostatnią, potem numery będą już szły normalnie.
Niestety blogger połowicznie odmówił współpracy, dlatego między wierszami nie ma odstępów. Dla mnie to wygląda o wiele gorzej w porównaniu do poprzedniego wpisu Mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie, bo mi to średnio wychodzi (edit. już poprawione)
Następną notkę postaram się dodać szybciej!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)