Co będzie się działo przez najbliższe pół roku?
− Tobie Namito
również kazał wziąć mało rzeczy, co? – spytałem, spoglądając na plecak
różowowłosej.
− Taa… − odparła, nadal patrząc się w ziemie.
Było kilka minut po godzinie szóstej,
słońce powoli zaczynało grzać, choć już nie tak mocno, w końcu idzie jesień.
Sakura wyszła ze szpitala przedwczoraj, lecz o jej decyzji wszyscy dowiedzieliśmy
się wczoraj. Byłem bardzo zaskoczony, gdy to oznajmiła. Szczerze, to nie
wiedziałem wtedy co powiedzieć! Reszta naszych przyjaciół zadawała za to
mnóstwo pytań, na które zielonooka jakoś nie miała ochoty odpowiadać. W ogóle,
odkąd ją wczoraj pierwszy raz zobaczyłem, Haruno wydaje się być jakaś
nieobecna. Nawet teraz, idąc obok mnie sprawia wrażenie, jakby wciąż
zastanawiała się, czy podjęła dobrą decyzję. Starałem się ją jakoś wesprzeć,
ale na niewiele się to zdało. Cóż, cała nadzieja w Namito! Choć wątpię, że
trening jaki blondyn zafunduje tej dziewczynie będzie lekki, a mam w tej
kwestii co nieco do powiedzenia! Jednak, nie żałuje tych trzech lat, podczas
których tak bardzo się rozwinąłem.
− Naruto.. – nagle odezwała się Sakura – Jak myślisz, dam
sobie radę? –
spytała nie pewnie. Chyba się obawiała tych sześciu miesięcy.
− No pewnie, że tak! – odparłem z
entuzjazmem –
To znaczy, nie masz co prawda liczyć na jakieś specjalne wygody i ulgi, no
chyba, że Namito sam tak uzna. Na pewno będzie niezwykle ciężko, a trening
będzie trwał praktycznie cały dzień – wymieniałem, a na jej twarzy widać było
coraz większe załamanie – Jednak… nie będzie to nic, z czym sobie
nie będziesz w stanie poradzić! – dodałem z uśmiechem, a następnie
wskazałem palcem na wykutą w skale głowę Babuni – Z tego co mi opowiadałaś, to ona dawała
ci straszny wycisk przez te trzy lata? – spytałem – Wierz mi, nic gorszego cię już nie
spotka! –
zawołałem radośnie.
− Skoro tak mówisz… − Haruno była chyba mocno skołowana moją
odpowiedzią na jej pytanie – Dziękuje ci, Naruto.
− Nie ma za co, w końcu jestem twoim
przyjacielem, nie? Reszta też by tu pewnie była…
− Właśnie! – przerwała mi zielonooka − Gdzie są wszyscy?
Myślałam, że powiesz każdemu o której wyruszam…
− No widzisz, chciałem – zacząłem się
nerwowo tłumaczyć –
ale Namito poprosił mnie, żebym nikomu nic nie mówił.
− Ohh – westchnęła – A wiesz czemu?
− Nie, ale znając jego, chce szybko ruszyć
w drogę –
odpowiedziałem –
A może ma inny powód? Z nim nigdy nic nie wiadomo – wzruszyłem
ramionami.
Sakura się już nie odezwała. Znów wbiła
wzrok w ziemie i szła przed siebie. Przez chwilę się jej przyglądałem, lecz po
chwili zrezygnowałem z próby wyczytania czegokolwiek z jej twarzy, cicho
jęknąłem i zacząłem obserwować niebo. Ładna dziś pogoda. Można by powiedzieć,
że idealna na trening! Nie mogę się przez te pół roku obijać, bo jeszcze się
okaże, że gdy ta dwójka wróci, Haruno spuści mi tęgie lanie i się przy tym nie
spoci! Taak, poproszę Kakashiego albo Pustelnika, aby przygotowali mi jakiś
fajny zestaw ćwiczeń…
Po kilkunastu minutach marszu, w końcu
dotarliśmy pod bramę główną Konohy. Na posterunku jak zawsze stali Kotetsu i
Izumo, równie czujni co senni. Przywitałem się z nimi, a następnie zacząłem
wypatrywać Namito. Niestety nigdzie go nie zobaczyłem, przez co lekko się
oburzyłem. W końcu dziewczyna obok mnie niesamowicie się stresuje i w ogóle, a
on jeszcze się spóźnia!
− Nie denerwuj się tak! – krzyknął ktoś i
złapał mnie za głowę – Już jestem!
− Aaaa!! – wrzasnąłem i odskoczyłem od blondyna – Mógłbyś mnie tak
nie straszyć?!
− Tak tak… − westchnął Namito i spojrzał na Sakurę – Gotowa do drogi? – spytał.
Swoją drogą zdziwiło mnie to, że Namikaze
był ubrany w swój zwykły strój Jonina. Gdy zobaczyłem dziś pierwszy raz Haruno,
również zaskoczyło mnie to, że jest ubrana normalnie. Podczas tych trzech lat
mojego treningu, brat Czwartego zabronił mi noszenia czegokolwiek, co ma
związek z Konohą. Sam też stosował się do tego zakazu.
− Mistrzu, dlaczego jesteś tak ubrany? – zapytałem, gdyż
ciekawość nie dawała mi spokoju, jednak przeszkodziłem Sakurze w udzieleniu
odpowiedzi.
− Ahh.. Widzisz, Tsunade zakwalifikowała
te sześć miesięcy jako misja rangi S, więc muszę reprezentować pod czas jej
trwania Liść, tak samo Sakura – wyjaśnił – Nasz trening miał zupełnie inny
charakter.
− A więc to tak! Babunia chcę podreperować
statystyki… −
krzyknąłem, czego następnie żałowałem, gdyż zostałem uderzony w głowę – Za cooo?! – spytałem z
wyrzutem.
− Za niewinność! – odparła Haruno – Nie dajesz mi
dojść do słowa!
− Ohh, przepraszam! – jęknąłem i głupio
się zaśmiałem.
− Hmm, młodzi… − szepnął Namito – Dobra! Trening
czas zacząć! –
nagle zawołał i wykonał technikę przywołania.
Na ziemi, w kłębie dymu pojawiła się
jakaś czarna walizka. Namikaze uklęknął i powoli ją otworzył. Gdy zobaczył jej
zawartość chytrze się uśmiechnął i spojrzał na różowowłosą. Ciekawe, co tam
jest!
− Co to jest? – spytała trochę
nie pewnie zielonooka.
− Pierwsza część twojego treningu – odpowiedział
szybko blondyn i wyciągnął z walizki… pas, na którym widniała liczba „20” – Idealnie! – zachwycał się
niebieskooki.
− Czy to nie są aby… ciężarki? – zapytałem,
podchodząc do otwartej walizy.
− Tak, to one, Gai mi je załatwił. Sakura
będzie nosić je, dopóki nie dotrzemy na miejsce – wyjaśnił brat Czwartego – Więc ja je teraz
przygotuje, a wy się żegnajcie, czy co tam chcecie… − rzucił i zaczął
wykonywać sobie znane czynności.
Nie lubię być wścibski, ale naprawdę
ciekawi mnie jakie są prawdziwe relacje między tą dwójką. Jest to niestety,
jedna z cech z których nie jestem specjalnie dumny, lecz nauczyłem się tego od
Kushiny, która również nigdy nie potrafiła nie interesować się sprawami innych
osób. Przebywanie z jej osobą potrafiło czegoś nauczyć, fakt, ale nie
koniecznie zawsze były to dobre rzeczy. W każdym bądź razie, kompletnie nie
wiedząc co zrobić z przedmiotami, które przede mną leżą, a są tak naprawdę
gotowe na wszystko, zacząłem udawać, że coś z nimi jednak robię. Jednocześnie
co kilka sekund spoglądałem na moich podopiecznych… jestem zły, wiem!
Przez dłuższą chwilę, żadne z nich się
nie odzywało. Sakura wyglądała nadal tak, jakby zastanawiała się nad zmianą
decyzji. Zaś Naruto włożył ręce do kieszeni i tajemniczo się uśmiechał. To
zaczynało się powoli robić nudne, lecz nagle Uzumaki zrobił coś, co bardzo mnie
zaskoczyło. Westchnął głośno, odwrócił się na pięcie i zaczął wracać w głąb
Wioski. Widząc to, delikatnie opadła mi szczęka, choć to chyba nic co musiała
czuć Sakura, która teraz wpatrywała się z nadzieją w plecy blondyna.
− Dasz sobie radę! – krzyknął chłopak
nie odwracając się, a następnie uniósł prawą rękę z kciukiem uniesionym do
góry.
To podziałało na Haruno jak grom z
jasnego nieba. Twarz dziewczyny pierwszy raz dzisiaj ukazała pewność siebie i
determinację. Widząc to, cicho się zaśmiałem i wyrzuciłem zawartość walizki na
ziemię. Kiedy Naruto już zniknął, a zrobił to w miarę szybko, nadeszła pora na
objaśnienie jej tego, co będziemy teraz robić.
− Zakładaj je wszystkie! – rozkazałem.
− Co?! Przecież to zbyt duże obciążenie! – oburzyła się
zielonooka.
− Już nie – odparłem spokojnie – Twój mózg uważa,
że jest to za dużo, dla twojego ciała ten ciężar nie będzie stanowił żadnego
problemu –
wyjaśniłem –
Musimy przyzwyczaić twój mózg do twoich nowych możliwości. Dzięki temu będziesz
miała zdecydowanie lepsze wyczucie, kiedy dotrzemy na miejsce!
− Hmm.. – Sakura się zamyśliła – W sumie, racja! – odrzekła szybko i
zabrała się do zakładania wszystkich ciężarków.
Nareszcie! Mam osobę, której nie trzeba
tłumaczyć wszystkiego tak, jakbym miał to wytłumaczyć dziecku! Oczywiście,
inteligencja Naruto stoi już na o wiele wyższym poziomie niż te kilka lat temu,
ale mimo wszystko, cieszę się, że nie będę musiał przeżywać znów tego samego! Z
moich rozmyśleń wyrwał mnie widok zwartej i gotowej Haruno. Dość szybko to
wszystko na siebie wrzuciła, trzeba przyznać!
− Dobrze, więc… − zacząłem iść
przed siebie –
Swój półroczny trening możesz uznać za rozpoczęty! – zawołałem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko
ruszyła pewnie za mną. To będzie naprawdę interesujące sześć miesięcy, choć
wątpię abyśmy przeżyli w tym czasie jakieś niesamowite przygody. Nie zamierzam
wędrować z miejsca na miejsce, mam już wybraną odpowiednią lokalizacje. Trochę
daleko, bo trzeba iść tam aż cztery dni bez przerwy, ale… warto poświęcić ten
czas. Zresztą, mi się nigdzie nie śpieszy, to co mam zrobić na pewno zrobię.
Jedyną rzeczą o którą się martwię jest to, że mogę sobie nie poradzić z tym, co
zleciła mi Tsunade. Są to dość skomplikowane techniki związane z Medycznym
Ninjutsu… cóż, Sakura jest w tym lepiej zorientowana, na pewno będzie wiedzieć
o co chodzi, ja jej mogę tylko w tym pomóc. Tak więc pora pożegnać się z
Konohą! Do zobaczenia wkrótce!
Nie jestem dobry w te klocki, nie?
Nigdy nie lubiłem takich chwil, więc zdecydowałem, że najprostsze i na pierwszy
rzut oka, brutalne zachowanie z mojej strony będzie najlepsze. Zresztą
przyniosło ono zamierzony efekt. Haruno poprzez złość na mnie zdecydowała, że
da z siebie wszystko. Trochę to ryzykowne, bo gdy wróci pewnie będzie chciała
mnie zabić, ale… na pewno było warto! Lecz akurat w tym momencie nie to było
najważniejsze. Zaraz po tym jak Namito i Sakura wyruszą, musiałem udać się
prosto do Tsunade i jej o tym zameldować. Namikaze przy okazji ostrzegł mnie,
żebym nie liczył na dużo czasu wolnego. Więc obawiam się, że już dziś dostanę
do wykonania jakieś zadanie… ehh będę się musiał chyba do tego przyzwyczaić!
Idąc główną ulicą Liścia, doskonale
widziałem jak Wioska budzi się do życia. Większość sklepów i straganów była już
otwarta, a między nimi poruszało się coraz więcej ludzi. Na pewno nie można
było powiedzieć, że Konoha jest zbyt spokojna! Tak więc, po dziesięciu minutach
mijania przechodniów, rozglądania się dookoła i kupieniu sobie jabłka, dotarłem
do Siedziby Hokage. Przywitałem się ze strażnikami, na schodach minąłem
Shizune, która oznajmiła, że Piąta już na mnie czeka, aż w końcu zapukałem w
masywne drewniane drzwi.
− Wejść!! – rozległ się krzyk ze środka.
− To ja, Czcigodna… − wszedłem i nisko
się ukłoniłem –
Melduje, że Namito i Sakura już wyruszyli!
− Dobrze! – odparła zadowolona Tsunade – Mam dla ciebie
dwie wiadomości… −
dodała tajemniczo.
− Dobrą i złą? – spytałem.
− Obydwie są złe – moja nadzieja
zniknęła w jednej chwili – Nie ma więc znaczenia od której zacznę…
− W tym wypadku nie… − mruknąłem ponuro.
− Zacznę od tej, według mnie, nieco
lepszej –
zaczęła Babunia –
Od dnia dzisiejszego twoimi jedynymi zwierzchnikami jestem ja i Kakashi.
Rozkazy od innych osób w ogóle cię nie obchodzą. Odpowiadasz tylko przed nami! – cóż, nie jest to
takie złe, jakby nie patrzeć.
− A druga wiadomość? – zapytałem nie
pewnie.
− Wyruszasz jutro na misję Rangi A. Skład
drużyny poznasz jutro na miejscu zbiórki – powiedziała i wręczyła mi teczkę ze
szczegółami –
Myślę, że sobie doskonale poradzicie – dodała.
− Zapewnić bezpieczeństwo podczas
festiwalu? –
odezwałem się po przeczytaniu pierwszej strony – Ktoś chcę dorwać organizatora, czy co?
− Nie wiemy dokładnie, jednak jest takie
prawdopodobieństwo. Wszystkiego dowiecie się pewnie na miejscu – wyjaśniła Piąta – Zbiórka jutro
przy południowej bramie, godzina dziewiąta trzydzieści. Choć nie będziesz
musiał się pewnie zbyt śpieszyć… − westchnęła blondynka.
− Kakashi? – spytałem.
− Kakashi – potwierdziła.
− No to dowódcę już mam, rozumiem, że
pozostała dwójka to niespodzianka?
− Skąd wiesz, że będzie was czwórka? – zapytała
zaskoczona Piąta.
− Ta misja wymaga co najmniej czterech
osób, więc… −
odparłem chytrze.
− Rany… Muszę chyba odizolować cię od
Namito, bo niedługo będziesz za mądry! – powiedziała Tsunade i serdecznie się
zaśmiała.
− Hehe… − opowiedziałem jej tym samym i się
odwróciłem –
Będę uciekał, muszę się przygotować na jutro, oraz nacieszyć się ostatnim dniem
wolnego! Narka! –
pożegnałem się i w stylu moich wszystkich Mistrzów zniknąłem w kłębie dymu.
Nie miałem jednak zamiaru wracać do
domu. Zamiast tego, udałem się do miejsca, do którego nawet Namito i Kakashi
nie mają pełnego dostępu. Mianowicie były to Konoszańskie archiwa. Znajdują się
one pod Siedzibą Hokage i są dość mocno strzeżone. Są tam akta i dane
wszystkich Shinobi, którzy chociaż raz założyli ochraniacz z symbolem Liścia. Wejście
jest tylko jedno, na dodatek strzeżone przez ANBU. Jednak z moimi
umiejętnościami ominięcie ich nie będzie stanowiło większego problemu. Gdy
dotarłem na odpowiedni poziom piwnicy, zanim wszedłem w korytarz, zamieniłem
się w Shizune. Mógłbym oczywiście zmienić się w Tsunade, jednak gdyby mnie złapali
w jej postaci, byłoby ze mną naprawdę źle. Zacząłem iść w ich stronę, starając
zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Zatrzymałem się przed dwójką ANBU,
powiedziałem, że przyszedłem po akta dla Piątej, a ci po prostu mnie
przepuścili. Z jednej strony to dobrze, bo wszedłem do środka, lecz z drugiej
strony, wychodzi na to, że każdy może zamienić się w Shizune i sobie od tak
wejść. Cóż, nie świadczy to najlepiej o poziomie zabezpieczeń i kompetencjach
tej dwójki…
Lecz, skoro już tu się dostałem, pora
rozpocząć poszukiwania. Pomieszczenie było ogromne, oświetlane za pomocą wielu
starych lamp. Przede mną znajdowało się sześć rzędów drewnianych,
wielopoziomowych półek, na których znajdowały się tysiące akt. Jednak mnie
interesują dokładnie dwie teczki. Obydwie powinny znajdywać się pod literą „N”.
Chodzi mi oczywiście o teczkę Namito i… w sumie sam nie wiem kogo. Namikaze
nigdy nie wspominał jak ta osoba ma na imię. Dziwne. Może w teczce Czwartego
byłoby coś napisane, jednak fakt, że jego akta są strzeżone razem z dokumentami
pozostałych Hokage w miejscu, o którym wie tylko Tsunade powoduje, że raczej
ich nie znajdę. Postanowiłem się jednak nie poddawać i poszukać interesującej
mnie teczki, lecz po trzydziestu minutach przeglądania, nie natrafiłem na żadne
znajomo wyglądające dane. Będę więc musiał zadowolić się aktami Namito. Szybko
znalazłem dokumenty podpisane jego imieniem i nazwiskiem. Niestety, gdy tylko
wziąłem je do ręki, ponownie się rozczarowałem i jednocześnie zdziwiłem. Teczka
ta była bowiem zapieczętowana. I to nie woskiem, tylko najprawdziwszą w świecie
pieczęcią, której nie jestem w stanie złamać. Zrezygnowany odłożyłem dokumenty
na miejsce, a następnie udałem się do wyjścia. Minąłem strażników, lecz niemal
od razu się zatrzymałem i anulowałem technikę transformacji.
− Wiecie co, nie wiem kto was tu postawił,
ale wejść do tego pomieszczenia może chyba każdy, kto zna te proste jutsu, nie?
–
spytałem chłodno.
− Coś ty powiedział?! – krzyknął jeden z
ANBU –
Lepiej cofnij te słowa!
− Zmuś mnie do tego… − odparłem groźnie
i zachęciłem go ręką, by spróbował.
− Ty draniu! – wrzasnął strażnik
i razem ze swoim partnerem ruszyli w moją stronę.
Ja zaś za bardzo się tym nie przejąłem
i spokojnie patrzyłem, jak tych dwóch głąbów rzuca się na moją iluzję. Ledwo
powstrzymałem się od śmiechu widząc, jak jeden z nich próbował mnie uderzyć,
ale nie napotkał oporu i się przewrócił. Nie mam jednak całego dnia by robić
sobie jaja z takich imbecyli. Dlatego tym razem naprawdę wyszedłem z archiwum,
pomachałem na do widzenia dwóm ANBU, którzy powinni wrócić do Akademii i
zniknąłem w kłębie dymu.
Cóż, skoro moje małe włamanie okazało
się bezowocne, plan na ten dzień i tak się nie zmienia. Gdybym miał te akta, to
bym je przestudiował, a tak będę teraz czytał pierwszą część z serii zboczonych
książek Jiraiyi. Muszę przekonać się w końcu, co oni wszyscy w tym widzą. Po
jej przeczytaniu, zrobię sobie trening, a następie wyprawa do gorących źródeł,
aby dobrze zakończyć dzień!
Wieczór tego
samego dnia
Nareszcie! Do odhaczenia pozostała mi
tylko łaźnia! Po przeczytaniu całej książki na spokojnie, mogę stwierdzić, że
te książki coś w sobie mają. Nie wiem tylko co, więc będę musiał przeczytać
resztę. Niestety treningu nie mogę uznać za udany. W tajemnicy przed Namito pracowałem
nad własną pieczęcią do Hiraishin no Justu, jednak każda próba ukończenia jej
kończyła się klęską. Jak na złość, inne techniki czasoprzestrzenne wychodzą mi
doskonale. Nie wiem, może poproszę Kakashiego, aby mi pomógł? W końcu dla niego
pieczęcie i symbole to żadna nowość. Ale to zrobię już jutro, w końcu idziemy
razem na misję. Ciekawe z kim jeszcze jestem w drużynie… mam nadzieję, że będą
to w miarę normalni ludzie!
Cieszyłbym się, jakby nikogo nie było w
gorących źródłach. Mógłbym się nawet przespać! Wątpię jednak by się tak stało.
Cóż, pomarzyć zawsze można! Okazuje się też, że te marzenia czasem się
spełniają! Otóż, gdy tylko zapłaciłem za wejściówkę, udałem się do pierwszej
lepszej łaźni która nie była w budynku. Wychodzę na zewnątrz i patrzę − nikogo nie ma!
Ucieszony szybko znalazłem się na końcu basenu i oparty o jego ścianę
błyskawicznie oddałem się przyjemności płynącej z siedzenia w tak ciepłej i
przyjemnej wodzie. Jednakże mój spokój nie trwał zbyt długo. Został on
przerwany odgłosem otwieranych drzwi. Wzruszyłem ramionami, przecież nie jest
to moja osobista łaźnia, choć przecież mamy w domu jacuzzi. Nie wiem czemu z
niego tak rzadko korzystam…
Cała moja obojętność na to, że będę się
musiał z kimś podzielić basenem została w jednej chwili zamieniona w strach i
chęć ucieczki. Poprzez parę nie byłem w stanie zobaczyć kto przyszedł, jednak
głos, a raczej głosy tych osób poznam wszędzie…
− Jakie szczęście! Nikogo tu nie ma! – zawołała Tenten.
− Miałaś nosa moja droga! – krzyknęła
radośnie Ino.
− Racja! – przytaknęła Hinata.
Pięknie. Wszystkie trzy, akurat tutaj
gdzie jestem ja. Szkoda, że nie ma tu Sakury, bo wycieczkę na tamten świat
miałbym zagwarantowaną. Choć sama Ino też potrafi być straszna… Aż boję się
myśleć, co mi mogą zrobić. Nie mam wyboru, muszę się stąd urwać. Tylko jak?!
Przeskoczyć przez ścianę? Mogę trafić na jeszcze więcej dziewczyn! Wyjście
frontem odpada, a wstrzymanie oddechu i schowanie się pod wodą to zbyt głupi
pomysł. Mam chyba tylko jedno wyjście. Szybko wymyśliłem nowy wygląd do mojego
Oiroke no Jutsu, ponieważ dziewczyny wiedzą jak wygląda moja popisowa wersja.
Chociaż nie różni się ona w ogólnym kształcie, zmieniłem kilka detali, jak np.
fryzura i kolor oczu oraz wiek.. Dlatego na ten specjalny wypadek będę
dwudziesto jedno letnią, brązowooką blondynką z długimi do ramion,
rozpuszczonymi włosami! Muszę też uważać na to jak mówię, tak aby nie poznały
mnie po moim nawyku, nad którym od dłuższego czasu staram się panować, lecz nie
zawsze mi to wychodzi. Plan jest bardzo prosty – albo poczekać, aż one wyjdą, albo
wykorzystać nadarzającą się okazję i uciec. Ale najpierw trzeba dać o sobie
znać…
− Obawiam się, że nie będziecie tutaj
same! –
odezwałem się najserdeczniej jak umiałem.
− Oh! – przestraszyła się Ino – Przepraszamy, nie
wiedziałyśmy, że ktoś tu jest!
− Ależ nic się nie stało! – odparłem i
odwróciłem się do nich plecami – Nie przeszkadzajcie sobie!
Zrobiłem to na tyle szybko, że nie zobaczyłem
nic, czego nie powinienem widzieć. Nie jestem przecież taki, choć muszę
przyznać, pokusa była silna! W każdym bądź razie, na tyle ile było to możliwe,
starałem się nie zwracać na siebie uwagi, zmieniając tylko co jakiś czas
pozycję w wodzie. Dziewczyny też jakby zupełnie o mnie zapomniały, a taka
sytuacja była mi na rękę. Chociaż nie mogę powiedzieć, że nie słuchałem tego co
mówią. Panie po wejściu do basenu głównie rozmawiały o misjach, zakupach i
innych babskich sprawach, co powoli zaczęło mnie strasznie nudzić. I kiedy
straciłem wszelką wole do słuchania, Ino zeszła na bardzo ciekawy temat, a
mianowicie… dotyczący mojej osoby. Wprawiło mnie to w osłupienie. Przez chwilę
wpatrywałem się w ich sylwetki, ledwo widoczne przez chmurę pary. Potrząsnąłem
głową i przysunąłem się trochę bliżej, by lepiej je słyszeć.
− Zmienił się, prawda? – spytała Tenten – Nie wygląda już
na takiego głupiego dzieciaka, jak kiedyś! – zaśmiała się, chociaż mi jakoś do
śmiechu nie było.
− No i jest całkiem przystojny! – zawołała Ino,
przez co trochę się zarumieniłem.
− A ty Hinata, masz coś do powiedzenia? – zwróciła się do
Hyūgi członkini drużyny Gaia.
− Ja… − zaczęła nieśmiało – Ja.. zawsze, to
znaczy… lubię go, tak jak wy… − cóż, w to raczej nie uwierzę.
− Hahaha – zaśmiała się Yamanaka – Daj spokój,
Hinata! Każdy wie, że czujesz do niego coś więcej! – oznajmiła i
puściła jej oczko.
− To.. To nie tak!! – zaprzeczyła
szybko kuzynka Nejiego i spaliła buraka powodując, że dziewczyny jeszcze
bardziej zaczęły się śmiać.
− Cóż, na pewno zmienił się na lepsze! – podsumowała
blondynka –
Widać, że Mistrz Namikaze ma na niego wielki wpływ!
− Być uczniem brata Czwartego Hokage… − rozmarzyła się
Tenten –
Podobno Mistrz Namito jest jeszcze lepszy niż sam Czwarty! Przynajmniej tak
mówił Mistrz Gai…
− Swoją drogą, zauważyłyście, jacy oni są
do siebie podobni? – zapytała córka Inoichiego, co lekko mnie
zaskoczyło –
Wyglądają niemal identycznie!
− Rzeczywiście… − zaczęła
zastanawiać się uczennica Gaia – Jakby się im przyjrzeć, mają wiele
wspólnych cech wyglądu! Wystarczy spojrzeć na włosy lub oczy!
− Ktoś, kto widzi ich po raz pierwszy, z
pewnością powiedziałby, że są rodziną – oznajmiła Ino.
Ta wymiana poglądów dała mi trochę do
myślenia. Zawsze wiedziałem, że jestem podobny do Namito, lecz nigdy się nad
tym głębiej nie zastanawiałam, uważałem to raczej za zwykły przypadek. Ale… czy
rzeczywiście mógłbym być z nim spokrewniony? Będę się musiał ponownie bliżej
temu wszystkiemu przyjrzeć.
− Ej! A jak myślicie, podoba mu się któraś
z nas?! –
zapytała z entuzjazmem Yamanaka, a ja słysząc to o mało się nie utopiłem.
− Hmm… − zamyśliła się Tenten – Wątpię, ale może
Sakura? Kiedyś zawsze starał się jej przypodobać…
− Też.. Też o niej pomyślałam! – przytaknęła
Hinata.
− Kurczę… strasznie mnie to ciekawi! – zawołała Yamanaka
–
Przy najbliższej okazji postaram się to wybadać! Ja już wiem, jak rozmawiać z
takimi jak on! –
czyżby? Przekonamy się…
Po tym stwierdzeniu, pozostałe panie życzyły Ino powodzenia i mój temat został porzucony. To idealny moment by się ulotnić,
bo jeśli jeszcze trochę tu posiedzę, to chyba umrę. Poza tym ile można
przyglądać się, jak trzy nagie, urocze dziewczyny… Ah!! Wychodzę!!
Wstając, wyciągnąłem ręce do góry, aby
się rozciągnąć i pokazać, że kąpiel dobrze mi zrobiła. Wszystko to, aby
wyglądać jak najbardziej naturalnie. Przeszedłem obok swoich przyjaciółek,
starając się nie zwracać na nie uwagi. One też się mną nie przejęły, co mnie
bardzo ucieszyło. Wyszedłem z basenu, wziąłem swój ręcznik, który niestety był
trochę za mały. No cóż, trzeba zagrać nie krępującą się niczym dziewczynę! Tak
więc zarzuciłem materiał na ramię i pewnie wyszedłem z łaźni. W przebieralni
czekała na mnie jednak kolejna niespodzianka, a mianowicie Konohamaru…
− Ups! Przepraszam! – zawołał i chytrze
się zaśmiał, lecz ja postanowiłem wykorzystać to, że on nie wie kim jestem.
− Zboczeniec!! – krzyknąłem i
wymierzyłem mu siarczystego liścia w prawy policzek, przez co wnuk Trzeciego
się po prostu przewrócił.
− Aaałłł…! – zawył przeciągle i złapał się za mocno
zaczerwienioną część twarzy.
− Wynocha! – krzyknąłem owinięty już odpowiednio
dużym ręcznikiem, który znalazłem w międzyczasie.
− Dobra! Już znikam! – odparł ponuro
młody Sarutobi i wyszedł z pokoju.
Gdy drzwi tylko się zamknęły, głośno
odetchnąłem. Jeszcze jego mi tu brakowało! Dobrze, że nie zdążyłem anulować
techniki, po gdyby zobaczył mnie zmieniającego się z tej postaci w siebie… było
by tragicznie! Znając Konohamaru, wydarłby się, dziewczyny by go usłyszały i
miałbym przechlapane do końca życia. Teraz, mając już pewność, że nic mnie już
nie zaskoczy, wróciłem do swojego wyglądu, szybko się ubrałem wyjrzałem za
drzwi, aby sprawdzić czy nikogo nie ma i wyszedłem. Udało się!! Pożegnałem się
z recepcjonistką i udałem się do domu. Zajęło mi to bardzo mało czasu, gdyż się
śpieszyłem. Muszę jeszcze przygotować się do jutrzejszej misji, no i chcę jak
najszybciej zapomnieć o dzisiejszej przygodzie. Dlatego na zjedzenie kolacji i
spakowanie się wystarczyło mi czterdzieści minut. Na zegarze widniała godzina
dwudziesta druga. Dobrze, przeczytam jeszcze fragment drugiego tomu poezji
Zboczonego Pustelnika i idę spać!
Następnego dnia…
Jestem taaki nie wyspany… Czytanie
książki tak mnie pochłonęło, że zasnąłem dopiero około godziny trzeciej. A
wstać trzeba było o ósmej… echh! Następnym razem się nie dam! Mieszkańcy Konohy
jak zwykle licznie pojawili się już na jej ulicach. Ja zaś ospale zbliżałem się
do południowej bramy. Będę raczej przed czasem, bo wyszedłem z domu kilka minut
przed dziewiątą. W końcu dotarłem na miejsce, lecz nikogo tutaj nie było, z
wyjątkiem strażników oczywiście. Westchnąłem i się przeciągnąłem. Zdjąłem
plecak, położyłem go przy wrotach i usiadłem obok niego, a następnie
wyciągnąłem z kieszeni książkę. Trzeci tom powieści romantycznych Jiraiyi. Jednak
przeliczyłem się, myśląc że będzie dane korzystać z lektury trochę dłużej. Nie
minęły pięć minut, a zobaczyłem nad sobą czyjąś sylwetkę. Spojrzałem w górę,
aby zobaczyć kto to.
− Shikamaru? – spytałem
podnosząc się –
Czyli to z tobą idę na misję?
− Na to wygląda – westchnął młody
Nara –
No i jeszcze z nią! – dodał i wskazał na osobę idącą od strony
Wioski.
Odwróciłem się w jej kierunku. Gdy
tylko dostrzegłem kto to, poczułem, jak robi mi się gorąco. I to nie z radości,
czy coś w tym stylu, a raczej ze wstydu i lęku! Tak, to była…
− Ino – przywitał się mój przyjaciel – Dość punktualnie,
jak zwykle!
− Ja nigdy się nie spóźniam! – odparła zadziornie
i skierowała swój wzrok na mnie – Naruto?! To ty z nami idziesz?! – spytała podekscytowana.
− Noo.. taak – odrzekłem
niemrawo –
Ja i Kakashi, jeśli miałbym być szczery.
− Ahh, czyli Tsunade przydzieliła nam
kogoś doświadczonego – westchnął Nara – Czyli nie
pozostaje nam nic innego, jak czekać!
Wszyscy się z tym zgodziliśmy.
Dowiedziałem się, że Mistrz Asuma i Chōji są w szpitalu, dlatego zostały
połączone nasze obie drużyny. Potem wróciłem na poprzednio zajmowane miejsce i
ponownie zacząłem czytać. Jednak, przez cały czas, jaki czekaliśmy na
Kakashiego, który pojawił się po dwudziestu minutach ( szybko jak na niego ),
czułem na sobie ciekawski wzrok Ino. Czyżby chodziło o to, co powiedziała
wczoraj w gorących źródłach? A może o co innego…? Myślę, że podczas tego
zadania, otrzymam odpowiedzi na te pytania. Choć mam cichą nadzieję na trochę
ponad to…
Wracam, po dość
długiej przerwie! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zajrzy!
Rozdział
przegadany, mało akcji, ale liczę, że odpowie on na kilka waszych pytań!
Gorąco zachęcam
do komentowania!
Oceniajcie,
krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)